Ze sceptycyzmem podchodziliśmy z Elą do dzisiejszego wyjazdu na narty do Białki Tatrzańskiej. Słyszeliśmy niejednokrotnie o tym jak sława Białki Tatrzańskiej przyciąga tłumy narciarzy, o kolejkach pod wyciągami lepiej nie wspominać, szczególnie w weekendy. Nigdy jednak nie byliśmy jeszcze w tym miejscu, a przecież uchodzi ono za jedno z najatrakcyjniejszych miejscowości górskich, szczególnie zimą ze względu na bardzo dobre warunki do uprawiania sportów zimowych. Białka Tatrzańska jest zaliczana do największych centrów narciarskich w Polsce. Nie namyślaliśmy się więc zbyt długo, by przypadkiem nie rozmyślić się.
sobota, 21 stycznia 2012
Góra Justyny Kowalczyk
No i znów jesteśmy pod górą, u stóp której, w cichym ustroniu doliny potoku Kasinianka leży wioska niepozorna (wydawać by się mogło) - Kasina Wielka. To stara osada, o której pierwsze wzmianki pochodzą z czasów panowania króla Władysława Jagiełły, a początki jej powstania sięgają czasów Bolesława Wstydliwego, kiedy to zakon Cystersów ze Szczyrzyca otrzymał w tej okolicy duże darowizny ziemskie.
Luboń Wielki zimą
Cztery kilometry na wschód od Jordanowa i osiem kilometrów na północ od Rabki-Zdroju, przy najwyższym punkcie zakopiańskiej szosy we wsi Naprawa zatrzymał się autokar, ale tym razem nie na krótki postój w drodze do naszej górskiej stolicy. Ludzie, którzy pośpiesznie wyszli z autokaru wcale nie zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu ustronia do którego prowadzą drzwi oznaczone kółeczkiem lub trójkącikiem, czyli znakami, których symboliki nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać. Grupa nie myślała szukać też schronienia w pobliskim zajeździe „Pod Sosnami”, przynajmniej nie dziś. Jak się niebawem okazało, nie byli to zwykli ludzie. Każdy z nich zrobił coś, co było dla niego w tym momencie typowe, choć jednocześnie nietypowe dla większości zatrzymujących się w tym miejscu ludzi. Członkowie tej kolorowej grupy zręcznie zarzucili plecaki na ramiona, po czym obrzucili po sobie spojrzeniami, sprawdzając wzajemnie gotowość do drogi. Znalazłszy niebieskie znaki biegnące na wschód, każdy z wędrowców wziął głęboki oddech i ruszył na zalesione zbocze górskie. W tym momencie minęła godzina 8.40.
sobota, 14 stycznia 2012
Przez Stare Wierchy do Koninek
W końcu doczekaliśmy się prawdziwej zimy. Sypnęło obficie śniegiem przynajmniej tutaj, w dolinie potoku Poniczanka, w wiosce Ponice położonej na terenie gminy Rabka-Zdrój, skąd rozpoczynamy zimową wędrówkę na gorczańskie Stare Wierchy. Przy zaśnieżonej wiejskiej drodze szybko znajdujemy zielone znaki szlaku. Kilka minut później, gdy mija już godzina 9.00 skręcamy w lewo na gorczańskie stoki. Zostawiamy za sobą ponickie zabudowania i wchodzimy w ciasny wąwóz, pnący się między polami w kierunku lasu.
Narciarska ucieczka od zgiełku miasta do Koninek
Mija kolejny dzień emocji związanych z sms’owaniem na Blog Roku 2011. Dzięki sympatykom blog ten znajduje się obecnie na wysokiej pozycji , ale czy uda się ją utrzymać i zakwalifikować do kolejnego etapu konkursu... zobaczymy, będzie co ma być. Licząc na dalszą przychylność odwiedzających nas osób, już teraz dziękujmy za każdy oddany głos. Każdy sms’owy głos to ogrom satysfakcji dla nas i motywacja do dalszego działania. Jego koszt, choć stanowi symboliczną kwotę, jest też niewątpliwie szlachetnym gestem na rzecz osób niepełnosprawnych. Czyż to nie piękne.
Ochłońmy jednak chwilę od ekscytacji konkursem. Śniegu w końcu trochę napadało - szkoda siedzieć w domu i ślęczeć przed monitorem komputera. Ciepły grudzień i początek stycznia sprawiły, że nasza flora i fauna zaczęła się już w tym wszystkim gubić. Zima o klimatach iście wiosennych, a może jeszcze jesiennych dawała się również we znaki narciarzom z rozżaleniem śledzącycm kolejne prognozy pogody, w których tylko deszcz albo deszcz ze śniegiem, a na termometrach parę stopni powyżej zera. No ale chyba przyszedł już ten przełomowy dzień, w którym aura okryje śniegiem każdy zakątek.
niedziela, 1 stycznia 2012
Strefa marzeń wygórowanych
Annapurna I, Broad Peak, Czo Oju, Dhaulagiri, Gaszerbrum I, Gaszerbrum II, Himalaje, K2, Kanczendzonga, Karakorum, Lhotse, Makalu, Manaslu, Mount Everest, Nanga Parbat, Sziszapangma
1 komentarz
„Marzysz o rzeczach wielkich, to ci przynajmniej pozwoli zrobić kilka małych”
~ Renard Jules
~ Renard Jules
Marzenia pobudzają nas do działania, motywują do podejmowania wyzwań dla osiągnięcia założonych celów. Bez marzeń życie staje się puste i ubogie. Choć nie wszystkie marzenia się spełniają – warto marzyć, bo dzięki nim życie nabiera większego kolorytu. Jeśli zachowamy przy tym granice zdrowego rozsądku, mamy duże szanse na spełnienie marzeń. Marzyć ponad swoje możliwości? Też można, bo kto wie, może i takie marzenia kiedyś spełnią się, a jeśli nie, hmm... w drodze ku nim, może dzięki nim, urzeczywistnimy kilka mniejszych. Zatem chyba warto marzyć, nawet jeśli marzenia te są zbyt wygórowane na nasze siły i możliwości.
sobota, 31 grudnia 2011
Na narty w Tatry - Roháče-Spálená SKI
Szczyty górskie wokół Doliny Rohackiej schowały się w śniegowych chmurach. Kalendarzowa zima już dawno rozpoczęta, ale w rzeczywistości niewielu ją zobaczyło. Praktycznie wszędzie widoki zimowe są szaro-bure. Prawdziwa zima zawitała tylko na terenach położonych wysoko nad poziomem morza, tak jak tu w słowackiej Dolinie Rohackiej. Funkcjonujący w odnodze tej doliny nieduży ośrodek narciarski Roháče-Spálená nie zawiódł narciarzy. Mimo lichego początku zimy pokrywa śnieżna na trasach narciarskich dochodzi już do grubości 60 cm, a to już w zupełności tu wystarcza i zapewnia optymalne warunki narciarskie. Poza tym wciąż sypie śniegiem, chwilami nawet grubymi płatami, dzięki czemu w godzinach porannych nartostrada okryta jest świeżym puchem - ulubionym przez narciarzy. To dzięki niemu za szusującymi narciarzami powstają efektowne białe pióropusze, niczym na dziewiczych trasach freeride. Mamy tu dziś doskonałe parametry pogodowe - temperatura powietrza wynosi około -6 °C , a od południa powiewa delikatna bryza.
Trasa nr 2 na wysokości bufetu pod górną stacją wyciągu krzesełkowego. Z lewej widać odbijającą trasę nr 1. |
sobota, 24 grudnia 2011
Dziś świat zwalnia swój bieg. Tradycja bierze górę nad teraźniejszością. Zatrzymujemy się w pędzie życia na wigilijnej wieczerzy. Wspólne spotkanie nie ma wtedy sobie równych - to najbardziej rodzinny dzień w roku.
Gdy ciemność nocy ustaje, a światłość dnia przybywa
sobota, 10 grudnia 2011
Królowa beskidzkich wysp
Przyroda już jest przygotowana na pierwszy śnieg, ale panujące dodatnie temperatury nie pozwalają by na dobre u nas zagościł. Jedynie w górach jest już biało, choć nie są to śniegi wybitnie zimowe. Narty wciąż leżą w szafie, gdzie czekają na godne siebie warunki. Nie jest to oczywiście powód, byśmy i my sami siedzieli w domowym zaciszu, czekając na sprzyjające warunki narciarskie. Piękna pogoda, słońce i wyjątkowo ciepła aura nie pozwala nam zastanawiać się co zrobić z wolnym czasem. Mogielica już od kilku miesięcy była w naszych planach.
sobota, 12 listopada 2011
Podskale i jego wąwóz lessowy
Wzgórze Podskale w Alwerni słynie z postawionego na nim klasztoru bernardyńskiego, który wraz z kościołem dał impuls rozwoju osady. Kościół oo. Bernardynów z charakterystyczną wieżą był od lat wizytówką tej miejscowości. Świątynia ta zasługuje na szczególną uwagę, bo znaleźć w niej można wiele zabytkowych perełek. Dlatego też możemy obiecać, że któregoś dnia wrócimy do niej i przybliżymy jej historię i sekrety. Tymczasem chcielibyśmy zwrócić uwagę na coś innego, co skrywa lesiste wzgórze Podskale. Nie jest to obiekt architektoniczny, lecz urokliwy wytwór natury.
sobota, 5 listopada 2011
Między Wiśniczem a Lipnicą
Bukowiec, Lipnica Murowana, Nowy Wiśnicz, Paprotna, Pogórze Wiśnickie, Wiśnicko-Lipnicki Park Krajobrazowy
6 komentarzy
Nasze spotkanie z Wiśnicko-Lipnickim Parkiem Krajobrazowym nie mogło się trafniej rozpocząć - Nowy Wiśnicz i górujący nad miastem okazały zamek, będący symbolem regionu i głównym motywem logo parku. Pod zamkowe mury wiśnickiego zamku podjeżdżamy kilka minut przed dziewiątą.
poniedziałek, 31 października 2011
W Worku Raczańskim, cz. 3 - Wielka Racza
Wczorajszy wieczorny chłód schroniska na szczęście rozpłynął się wraz z napływem kaloryferowego ciepła, aczkolwiek w powietrzu wciąż można było wyczuć jego echo. System ogrzewania naszego pokoju sprawiał wrażenie niewydolnego. Noc jednak smacznie i twardo przespaliśmy. Sen był tak błogi, że zapewne spalibyśmy jeszcze długo, tym bardziej, że zaplanowana na dziś trasa nie była zanadto długa i nie zmuszała nas do wczesnej pobudki. Podświadomość samoistnie jednak podpowiadała, że nie należy zwlekać ze wstawaniem. Wszak nie na co dzień mamy okazję przebudzić się na wysokości 1230 m n.p.m.
niedziela, 30 października 2011
W Worku Raczańskim, cz. 2 - Wielka Rycerzowa
Beskid Żywiecki, Glinka, Kikula, Kubiesówka, Majcherowa, Przegibek, Soblówka, Ujsoły, Wielka Racza, Wielka Rycerzowa
Brak komentarzy
Budzimy się wcześnie. Za oknem mamy romantyczny pejzaż górski z Muńcułem w roli głównej. Pogoda znów zapowiada się piękna. Można by tu jeszcze z przyjemnością posiedzieć na tarasie i poleniuchować. Gdyby nie długa trasa przewidziana na dziś i krótki dzień (w nocy przesuwaliśmy wskazówki zegara na czas zimowy) to z pewnością na Kubiesówce byśmy jeszcze trochę posiedzieli.
sobota, 29 października 2011
TRASA:
Nieco powyżej kościoła, po drugiej stronie drogi dochodzimy do betonowego mostu nad Bystrą. To na nim zaczynają się niebieskie znaki naszego szlaku, które prowadzić nas mają na Krawców Wierch. Przechodzimy przez most i wąską, asfaltową drogę powoli wchodzimy w zalesioną dolinę potoku Straceniec, płynącego spokojnie wzdłuż naszej drogi. Mijamy wiele ładnych drewnianych domków przysiółka Okrągłe, do których dotarcie przez koryto Straceńca nie byłoby łatwe, gdyby nie kładki położone nad nim.
Po 20 minutach mijamy ostatnie domy. Coraz gęściejszy drzewostan leśny staje się nieodłącznym elementem otoczenia szlaku. Zaczyna docierać do naszych uszu śpiew leśnych ptaków, ale wkrótce zagłusza go coraz skuteczniej huk pracującej maszyny przy zrywce drzew. Po wyjściu zza łuku drogi okazuje się, że stoi na naszej drodze, a z boku postawiono tabliczki z zakazem wstępu na teren wyrębu i zrywki drzew. Zwalniamy kroki, ale operator po chwili zatrzymuje maszynę, dając nam do zrozumienia, abyśmy szli dalej i tak też czynimy.
O godzinie 17.30 wchodzimy w progi, w których wita nas niezwykle sympatyczna gospodyni, od razu otaczając nas rodzinnym ciepłem, jakbyśmy byli tu nie pierwszy raz. Otrzymujemy ładny, przytulny pokoik i kilka gier planszowych w razie ataku nudy, a na poranne śniadanie obiecaną mamy wymarzoną jajecznicę na boczku. Jest wspaniale, a pensjonacik - rewelacja!
W Worku Raczańskim, cz. 1 - Krawców Wierch
Tą wyprawę rozpoczynamy w Złatnej, wiosce odizolowanej od zewnętrznego świata zalesionymi zboczami, wcinającymi się w dolinę potoku Bystra. Dotarcie tutaj z Krakowa komunikacją publiczną trwało dość długo, bo prawie 7 godzin. Zapłaciliśmy swoim czasem, ale dzięki temu mamy pełną swobodę w planowaniu pieszej wędrówki, bez konieczności powrotu w miejsce pozostawionego środka transportu. I oto nam chodziło, bo kres wędrówki wyznaczyliśmy sobie dopiero w Zwardoniu, który położony jest na zachodnim końcu grupy górskiej Wielkiej Raczy, zwanej też Workiem Raczańskim. Mija godzina 12.40, niebo mamy zachmurzone, ale generalnie jest bardzo pogodnie. Bus wiozący nas z Żywca, zatrzymuje się przy drewnianej kaplicy.
TRASA:
Złatna Hala Krawcula Krawców Wierch (1064 m n.p.m.) Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu (1025 m n.p.m.) Kubiesówka (868 m n.p.m.) - Pensjonat „Kubiesówka”
OPIS:
Ludzie nie bez powodu wybrali to miejsce na budowę kaplicy. Od około 120 lat rosną tu trzy lipy. Kiedyś na jednej z nich znajdowała się drewniana figurka Pana Jezusa. Pewnego dnia w czasie burzy piorun trafił w jedną z lip i obalił ją, ale wizerunek Jezusa został nietknięty. Ludzie uznali to za znak i w 1930 roku rozpoczęli tutaj budowę kaplicy. Z miejscem tym związana jest też podanie, o światełku między lipami, które widywali robotnicy wracający wieczorami z pobliskiego młyna.
Kaplica w Złatnej. |
Nieco powyżej kościoła, po drugiej stronie drogi dochodzimy do betonowego mostu nad Bystrą. To na nim zaczynają się niebieskie znaki naszego szlaku, które prowadzić nas mają na Krawców Wierch. Przechodzimy przez most i wąską, asfaltową drogę powoli wchodzimy w zalesioną dolinę potoku Straceniec, płynącego spokojnie wzdłuż naszej drogi. Mijamy wiele ładnych drewnianych domków przysiółka Okrągłe, do których dotarcie przez koryto Straceńca nie byłoby łatwe, gdyby nie kładki położone nad nim.
Początek niebieskiego szlaku. |
Po 20 minutach mijamy ostatnie domy. Coraz gęściejszy drzewostan leśny staje się nieodłącznym elementem otoczenia szlaku. Zaczyna docierać do naszych uszu śpiew leśnych ptaków, ale wkrótce zagłusza go coraz skuteczniej huk pracującej maszyny przy zrywce drzew. Po wyjściu zza łuku drogi okazuje się, że stoi na naszej drodze, a z boku postawiono tabliczki z zakazem wstępu na teren wyrębu i zrywki drzew. Zwalniamy kroki, ale operator po chwili zatrzymuje maszynę, dając nam do zrozumienia, abyśmy szli dalej i tak też czynimy.
Potok Straceniec. |
Droga coraz bardziej wciska się pomiędzy zbocza górskie, porośnięte świerkami i innymi gatunkami drzew, które zniewalają swoją bogatą kolorystyką. Jesień w krasie, jakiej jeszcze w tym roku nie widzieliśmy. A tuż obok nas płynie sobie Straceniec, opadając często małymi, ale malowniczymi wodospadzikami. To wszystko powoduje, że zwyczajna pasja fotografowania przyrody szybko przeradza się w namiętność.
Asfalt na drodze staje się bardziej zdezelowany i zaczyna ginąć pod warstwą naniesionej ziemi. Mija 45 minut od chwili rozpoczęcia wędrówki, gdy wchodzimy na polanę upapraną naniesionym błotem. Po jej prawej stronie wznosi się kilkumetrowa skarpa bloków skalnych, która jest pozostałością po starym kamieniołomie. Dalej droga wznosi się nieco bardziej stromo. Straceniec pozostaje coraz niżej. Za niedługo przekraczamy go mostem i oddalamy się od niego idąc łukiem na południowy wschód. Wchodzimy w obszar niedawnego wyrębu, jak sądzimy, bo otaczają nas młodsze drzewa. Idziemy jeszcze kilka minut, po czym szlak nasz skręca z drogi w prawo w gąszcz drzew i zarośli.
Dolina Straceńca. |
Jest godzina 13.45. Przystępujemy do stromej wspinaczki na górę o tej samej nazwie co potok, który nam wcześniej towarzyszył - Straceniec, wznoszący się na wysokość 981 m n.p.m. Stanowi on kulminację grzbietu odchodzącego od Krawców Wierch - głównego celu naszej dzisiejszej wędrówki. Szlak wiedzie teraz leśną ścieżką, pokrytą luźnymi kamieniami. Częściej sięgamy do zapasów bukłaka po łyk orzeźwiającego napoju. Pogodna aura jest nam towarzyszem. Po około 15 minutach ścieżka nasza wchodzi na trakt leśny, na którym łagodnieje, a nawet na chwilę lekko opada. Jednak po chwili znów mamy do czynienia z regularnym podejściem, choć już łagodniejszym niż wcześniej, które trwa jeszcze jakieś 20 minut. Potem znaki kierują nas w prawo, gdzie po pokonaniu małego błotniska wchodzimy na boczną ścieżkę trawersującą zbocze górskie.
Wspinaczka na Straceńca. |
Jeszcze trochę... |
Na Straceńcu. |
Na bocznej ścieżce prowadzącej wprost na Halę Krawcula. |
O godzinie 14.30 wchodzimy na okazałą polanę - Halę Krawcula. Na niej widoczny jest nieodległy już budynek bacówki. Najpierw jednak zmierzamy w górę Hali Krawcula, żółtym szlakiem od bacówki ku szczytowi. Mijamy krzyż sygnowany metalową tabliczką z napisem „Votum wdzięczności za pontyfikat Ojca św. Jana Pawła II, Glinka 29.07.2006” Po około 250 metrach, a może ciut więcej docieramy na zalesiony grzbiet górski, przez który biegnie polsko-słowacka granica państwowa. Szczyt Krawców Wierch (1064 m n.p.m.) nie jest zbytnio uwydatniony, ale po przejściu niedługiego odcinka granicą na północ, którą poprowadzony jest słowacki niebieski szlak, uznajemy go za zaliczony.
Krawców Wierch (1064 m n.p.m.) - okolice szczytu. |
Wracamy na Halę Krawcula. Alicja wspomina harcerski wypad sprzed tygodnia na Krawców Wierch, wtedy też było wspaniale, choć jesień nie była jeszcze tak barwna. To ona przytacza nam zasłyszaną legendę o bardzo bogatym panu, do którego należały wszystkie te ziemie. Pewnego dnia spotkał on chłopa, ubranego w pięknie uszyty kożuch i tak się nim zachwycił (kożuchem oczywiście), że polecił chłopu uszyć jeszcze jeden taki kożuch, dla siebie. Przy tym zagroził chłopu, że jak ten źle uszyje, to każe uciąć mu głowę. Pewny siebie chłop odparł jednak, że nie boi się o swoją głowę, a za wykonaną robotę dostanie jeszcze grunt, po czym wziął miarę i zabrał się do roboty. Uszyty kożuch okazał się tak pasowny, że dworzanie nie mogli się nadziwić, jak ich pan wygląda w nim zgrabnie. I stało się tak, jak rzekł chłop. Zadowolony pan kazał chłopu wybrać sobie jeden wierch nad Straceńcem. Ten długo szukał, aż tu na granicy go znalazł. Latem wypasał na nim owce, a zimą szył w chałupie kożuchy, serdaki i inne przyodzienie dla swego pana. Od tego czasu wierch ten ludziska nazwali Krawców Wierch, a wielką polanę Krawculą przezwali.
Schodzimy do Bacówki PTTK, położonej w dolnej części Hali Krawcula na wysokości 1025 m n.p.m. Przed nami otwiera się piękna panorama, choć wyblakła przez zachmurzenie. Da się jednak rozpoznać najbliższe szczyty. Szczególnie interesuje nas Wielka Rycerzowa, na którą jutro będziemy się wspinać. To pierwszy szczyt na prawo od przełęczy Przysłop. Łatwo też rozpoznać dominującego nad Ujsołami Muńcuła. Przy lepszej widoczności widać stąd o wiele więcej.
Hala Krawcula na Krawcowym Wierchu. |
Panorama z Hali Krawcula. |
Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu. |
Zbójnicki w Bacówce. |
O godzinie 15.00 zasiadamy przy schroniskowym kominku, oczarowani niezwykłym klimatem bacówki. Wiele dobrego słyszeliśmy już o obsłudze, tutejszej kuchni, czy też wygodnym noclegu. Otaczające nas pozytywne fluidy ludzi gór utwierdzają nas w przekonaniu, że tak faktycznie musi być. To co widzimy i to co słyszymy znajduje potwierdzenie w słowach Alicji, która opowiada o swoim niezwykle udanym pobycie w tym schronisku przez ostatni weekend.
Jest godzina 16.10 - czas ruszyć dalej, by zdążyć przed zmrokiem. Dni są już przecież krótkie i choć jesteśmy przygotowani na wędrówkę w mroku, to lepiej nie ryzykować. Obchodzimy budynek schroniska. Jeszcze tylko pamiątkowa fotografia na tle malowniczej bacówki i Hali Krawcula, ciągnącej się niemal po sam szczyt Krawców Wierchu. Wtem docierają do nas dźwięki trombity płynące z hali, na której biesidują przy ognisku górale. Stoimy osłupiali urzeczeni głęboką melodią niesioną hen daleko przez wierzchołki gór. Wciąż tak staliśmy, jeszcze długo po tym jak góral odjął instrument od ust, bo jak u Wojskiego wydawało się, że...
Jest godzina 16.10 - czas ruszyć dalej, by zdążyć przed zmrokiem. Dni są już przecież krótkie i choć jesteśmy przygotowani na wędrówkę w mroku, to lepiej nie ryzykować. Obchodzimy budynek schroniska. Jeszcze tylko pamiątkowa fotografia na tle malowniczej bacówki i Hali Krawcula, ciągnącej się niemal po sam szczyt Krawców Wierchu. Wtem docierają do nas dźwięki trombity płynące z hali, na której biesidują przy ognisku górale. Stoimy osłupiali urzeczeni głęboką melodią niesioną hen daleko przez wierzchołki gór. Wciąż tak staliśmy, jeszcze długo po tym jak góral odjął instrument od ust, bo jak u Wojskiego wydawało się, że...
...wciąż gra jeszcze, a to echo grało.
Ile drzew, tyle rogów znalazło się w boru,
Jedne drugim pieśń niosą jak z choru do choru.
I szła muzyka coraz szersza, coraz dalsza,
Coraz cichsza i coraz czystsza, doskonalsza,
Aż znikła gdzieś daleko, gdzieś na niebios progu!
I wtedy ocknęliśmy się. Wędrówka jeszcze nieskończona, a biegnący czas ponagla, by nie błądzić po zmroku.
|
Góralska biesiada przy ognisku i dźwiękach trombity. |
Pod bacówką. |
Żółte znaki szlaku kierują nas na zachód ku lasowi na łagodnie opadającą drogę leśną. Poddajemy się jej łagodnemu spadkowi. Pokonujemy niewielkie lokalne wzniesienia na grzbiecie, ale konsekwentnie, choć bardzo powoli obniżamy swoją wysokość. Świerkowy las coraz bardziej miesza się kolorowymi, liściastymi drzewami. Po krótkim, nieco bardziej stromym podejściu przechodzimy obok wierzchołka Długiego Gronia wznoszącego się po prawej na wysokość 929 m n.p.m. Schodząc z jego grzbietu wchodzimy na bardziej otwarte tereny, zarastające polany, z których otwiera się ładny widok na lewo.
Nieodległe są już pierwsze domy wyrastające ze stromego zbocza górskiego. Schodzimy dalej na przełęcz przed Kubiesówką, wznoszącą się przed nami. Na jej szczycie widoczny jest maszt przekaźnika telewizyjnego. Postawiony tu drogowskaz wskazujący drogę do schroniska wskazuje jednocześnie wierzchołek Kubiesówki. Schodzimy z żółtego szlaku i wspinamy się zgodnie ze wskazaniem drogowskazu. Bezleśny szczyt zapewnia nam piękną panoramę na okolicę. Nasza droga niknie na szczycie w trawie. Spotkaną kobietę dopytujemy o schronisko. Mówi nam, ze musimy obejść górę.
Podejście na szczyt Kubiesówki (868 m n.p.m.). |
Widok z Kubiesówki na pasmo Lipowskiej. |
Szczyt Kubiesówki (868 m n.p.m.). |
Wracamy z powrotem do miejsca, w którym opuściliśmy żółty szlak i schodzimy nim dalej, trawersując wokół południowego zbocza Kubiesówki. Wkrótce droga przed nami zaczyna stromo opadać w dół po betonowych płytach. Zatrzymujemy się przy podobnym znaku, jak na przełęczy przed Kubiesówką, wskazujący na inną drogę odbijającą w prawo. Opuszczamy zatem ponownie znakowany szlak i kierujemy się trawersem na zachodnią stronę góry, gdzie znajdujemy nasze schronisko położone na wysokości 868 m n.p.m. Okazuje się, że leży ono tuż pod szczytem Kubiesówki, a zatem mogliśmy do niego dotrzeć również bezpośrednio ze szczytu. Dłuższy spacer wokół góry przy niezłej pogodzie jest jednak prawdziwą przyjemnością, okraszoną ładnymi krajobrazami.
O godzinie 17.30 wchodzimy w progi, w których wita nas niezwykle sympatyczna gospodyni, od razu otaczając nas rodzinnym ciepłem, jakbyśmy byli tu nie pierwszy raz. Otrzymujemy ładny, przytulny pokoik i kilka gier planszowych w razie ataku nudy, a na poranne śniadanie obiecaną mamy wymarzoną jajecznicę na boczku. Jest wspaniale, a pensjonacik - rewelacja!
sobota, 15 października 2011
Sienkiewicz, Bartek i pierwsze wielkie piece
Barania, Bobrza, Główny Szlak Świętokrzyski, Góry Świętokrzyskie, Kuźniacka Góra, Oblęgorek, Pasmo Oblęgorskie, Perzowa, Samsonów, Siniewska Góra, Zagańsk
1 komentarz
Góry Świętokrzyskie są najstarszymi górami w Polsce. W ich obrębie skupiała się też najstarsza gałąź przemysłu metalurgicznego - hutnictwo żelaza. Powstały tu pierwsze w Polsce wielkie piece. Plan dzisiejszej wycieczki łączy pasję wędrowania z poznawczym powrotem do korzeni polskiego hutnictwa. Program taki jest nieprzypadkowy dla sympatyków i członków Koła PTTK Zakładu Stalownia przy Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie, zrzeszającego nie tylko zapaleńców pieszej wędrówki, ale najprawdziwszych hutników jednej z największych hut w Polsce - ArcelorMittal Poland S.A. Oddział Kraków, powszechnie znaną pod dawną nazwą Huta Sendzimira.
sobota, 8 października 2011
W Raju i najstarszych górach w Polsce
Główny Szlak Świętokrzyski, Góry Świętokrzyskie, Huta Szklana, Jaskinia Raj, Kakonin, Łysica, Łysogóry, Święta Katarzyna, Świętokrzyski PN
Brak komentarzy
Przyjechaliśmy dziś w odmienną górską krainę, niż te, które najczęściej odwiedzamy. Jej szczyty nie wznoszą się wzniośle ku chmurom, a najwyższy z nich ledwo co przekracza 600 m n.p.m. Te długie, niemal równoległe pasma wzniesień o lekko pofalowanej linii grzbietowej, oddzielone szerokimi dolinami, bardziej przypominają wzgórza, niż to, czym są naprawdę - Górami Świętokrzyskimi. Są one najstarszymi górami w Polsce, które wypiętrzyły się w okresie kaledońskich ruchów górotwórczych, a ostatecznie ukształtowały w okresie trzeciorzędu, kiedy dopiero piętrzyły się Karpaty.
wtorek, 4 października 2011
Zmysłowy trójkąt: Ty, ja i górska przygoda
Ciemniak, Czerwone Wierchy, Dolina Kościeliska, Hala Kondratowa, Kalatówki, Kopa Kondracka, Krzesanica, Małołączniak, Tatry Zachodnie
Brak komentarzy
Od zawsze marzyłam o przejściu Czerwonych Wierchów w piękny jesienny dzień. We wtorek obudziła mnie myśl, że to przecież dziś idziemy na wędrówkę moich marzeń. Wstajemy o 3.30, ubieramy się, zjadamy szybkie śniadanie i o 4.25 jedziemy pierwszym tramwajem na dworzec autobusowy. O 5.05 łapiemy autobus do Zakopanego, skąd busem przemieszczamy się do Kir. I tak o 7.30 stajemy przed wejściem do Tatrzańskiego Parku Narodowego, u wylotu Doliny Kościeliskiej. O tej porze panuje tu zupełny spokój, cisza. Przy drodze stoi pierwszy woźnica ze swoim zaprzęgiem. Niebawem będzie woził turystów, ale nie nas, bo my ruszamy pieszo w górę doliny. Nie ma tylko zapowiadanego przez meteorologów słońca, zamiast niego napływają coraz czarniejsze i grubsze chmury. Patrzę z boku na mojego najlepszego przyjaciela – Marka. Proponuję ci zmysłowy trójkąt: Ty, ja i górska przygoda. Wiem, że jesteś przeziębiony i paskudna pogoda może Ci nie służyć. Idziesz obok mnie i nie narzekasz, a ja wznoszę modły do Boga o słoneczną pogodę.
|
No cóż, faktycznie mamy piękny jesienny poranek, ale mglisty i chłodny. Prognozy na dzień mamy jednak bardzo optymistyczne. Dolina Kościeliska jeszcze nie wstała. Oprócz nas nie ma tu chyba żywej duszy, tylko Ty i ja. Nawet biletów wstępu do parku nie było u kogo kupić, bo kasy jeszcze zamknięte. Na Wyżniej Miętusiej Kirze mijamy tylko ospałe stado owiec odpoczywające w koszarze i leżącą obok niej psinę. Dolina Kościeliska ogarnia nas niespotykaną dla siebie atmosferą spokoju - zupełnie do niej niepodobną, a jednak jak człowiek wcześnie wstanie, to nawet na tak ruchliwym szlaku poczuje niezwykłą samotnię. Idziemy razem na Czerwone Wierchy. Nie martw się przyjaciółko moim zdrowiem, bo soczyste i rześkie powietrze górskie robi swoje, a słowa Twe mają magiczną moc uzdrawiania. |
sobota, 1 października 2011
GSB na raty, etap 5: Hala Rysianka - Przełęcz Glinne
Beskid Żywiecki, Główny Szlak Beskidzki, GSB, Hala Miziowa, Hala Rysianka, Palenica, Rysianka, Sopotnia Wielka, Trzy Kopce
Brak komentarzy
TRASA:
Sopotnia Wielka Kolonia (760 m n.p.m.) Hala Rysianka (1290 m n.p.m.) Trzy Kopce (1216 m n.p.m.) Palenica (1343 m n.p.m.) Schronisko PTTK na Hali Miziowej (1330 m n.p.m.) Przełęcz Glinne (809 m n.p.m.).