Nasze spotkanie z Wiśnicko-Lipnickim Parkiem Krajobrazowym nie mogło się trafniej rozpocząć - Nowy Wiśnicz i górujący nad miastem okazały zamek, będący symbolem regionu i głównym motywem logo parku. Pod zamkowe mury wiśnickiego zamku podjeżdżamy kilka minut przed dziewiątą.
Zamek w Nowym Wiśniczu. |
Nowy Wiśnicz Nowy Wiśnicz Leksandrowa Rezerwat „Kamień Grzyb” Lipnica Górna Paprotna / Rezerwat „Kamienie Brodzińskiego” Lipnica Murowana
OPIS:
Przed wprowadzeniem na zamkowe sale przewodnik zatrzymuje nas pod jego fasadą, opowiadając jego historię, o tym jak rósł w siłę i jak potem podupadał.
W XII wieku Nowy Wiśnicz był wsią klasztorną. W XIV wieku był własnością Kmitów, potem Lubomirskich. Za sprawą Stanisława Lubomirskiego w 1616 roku Nowy Wiśnicz otrzymał prawa miejskie.
Historia Zamku w Nowym Wiśniczu sięga II połowy XIV wieku, kiedy Jan Kmita herbu Szreniawa wystawił tu niewielki zameczek. Przez kolejne lata zamek był sukcesywnie rozbudowywany. Na przełomie XV i XVI wieku urósł do znaczącej warowni otoczonej systemem fortyfikacyjnym. Od północy otaczały go włoskie ogrody, a wnętrza ozdobiono wykwintną renesansową kamieniarką, obrazami, malowidłami ściennymi i drogimi meblami.
Gdy zmarł ostatni z Kmitów zamek przeszedł na 3 lata w ręce Barzych herbu Korczak. W 1593 wykupił go Sebastian Lubomirski, który upodabniając się do zasłużonych Kmitów wystarał się o przyznanie tytułu hrabiego na Wiśniczu, a także używał herbu „Szreniawa bez krzyża”. Jego syn Stanisław dokonuje gruntownej przebudowy w stylu „palazzo in fortezza”- powstaje pałac wewnątrz fortecy. Zamek wiśnicki staje się jedną z potężniejszych twierdz w Rzeczypospolitej.
Mimo tego, w 1655 roku bogaty zamek wiśnicki, został poddany bez walki nacierającym wojskom szwedzkim. Po roku zamek został wyzwolony, ale wcześniej obrabowany przez Szwedów. Od tego czasu warownia zaczęła podupadać i nigdy już nie wróciła do swojej świetności.
Tak w skrócie przedstawia sie historia Zamku w Nowym Wiśniczu.
Niejasny obecnie stan prawny zamku sprawiał, że podejmowane prace remontowe i restauratorskie nigdy nie nabrały wymiaru pozwalającego na przywrócenie jego świetności. Mimo to, w odrestaurowanych salach udało się zgromadzić wiele ciekawych eksponatów. Przewodnik oprowadza nas po zamkowych korytarzach i salach. Na trasie zwiedzania mamy m.in. ogromną salę balowa, salę plafonową z pozłacanym sufitem, niesamowitą salę lustrzaną, salę akustyczną wykorzystywaną kiedyś jako miejsce spowiedzi, kaplicę zamkową oraz kryptę z ekspozycją sześciu sarkofagów (w tym Stanisława Lubomirskiego).
Zamkowe wnętrza nie błyszczą jak za swej świetności. Jednak i tak zgromadzono w nich wiele ciekawych eksponatów, XIX- i XX-wiecznych mebli i innego wyposażenia wnętrz. Są tu też prace plastyczne uczniów nowowiśnickiego Liceum Sztuk Plastycznych. A jedna ze sal wypełniona jest imponującymi makietami różnych zamków. Znając dramatyczne losy zamku chyba nie spodziewaliśmy się aż tak bogatej, pięknej i zarazem ciekawej ekspozycji. Wizyta w zamku nieplanowanie przeciąga się. A tu jeszcze nasza przewodniczka zaprasza nas na taras widokowy, z którego można podziwiać panoramę na Nowy Wiśnicz. Z planowanej godziny pobytu na wiśnickim zamku robi się ponad półtorej.
Nie odmawiamy sobie jednak zobaczenia „Koryznówki”, znajdującej się jakieś 200 metrów od zamkowych murów. Jest to dworek wybudowany po pożarze Wiśnicza w 1863 roku, słynny z tego, że przebywał w nim często Jan Matejko, goszcząc tu u swojego szwagra Leonarda Serafińskiego. Z braku czasu oglądamy go tylko z zewnątrz, a także znajdujący się przy nim stary sad, zabudowania gospodarcze w postaci stodoły i drewutni ze stajnią. Nieopodal znajduje się również staw z otaczającym starodrzewem. Wiśnicka „Koryznówka” jest trzecim w Polsce Muzeum związanym z osobą wielkiego malarza (po Muzeum utworzonym w domu rodzinnym Matejki przy ul. Floriańskiej w Krakowie oraz w Krzesławicach).
Wnętrza dworku i zgromadzoną w nich ekspozycję musimy pozostawić na inny czas, bo już czas abyśmy przemieścili się na początek szlaku i rozpoczęli wędrówkę pieszą.
Wędrówkę pieszą rozpoczynamy o godzinie 11.10 na peryferiach Nowego Wiśnicza na ul. Lipnickiej, przy przystanku autobusowym „Leksandrowa”. Za posesją nr 152 wchodzimy na boczną asfaltową drogę, która prowadzi nas na południe, na wzniesienie. Niebawem możemy obejrzeć się za siebie, by zobaczyć centrum Nowego Wiśnicza i rzucający się w oczy kompleks dawnych zabudowań klasztornych Karmelitów Bosych umiejscowiony na wzgórzu. Obecnie znajduje się w nim zakład karny, a historia więziennictwa w tym obiekcie sięga roku 1783, kiedy to cesarz austriacki Józef II dekretem zlikwidował klasztor karmelitów bosych, zamieniając go na sąd karny i ciężkie więzienie. Kary odsiadywali w nim wtedy głównie zwykli kryminaliści, ale też tatrzańscy zbójnicy. Potem trafiali tu również więźniowie polityczni.
Wkrótce dochodzimy prostopadle do innej drogi. Przychodzimy na jej drugą stronę i utrzymujemy dotychczasowy kierunek wędrówki wchodząc na drogę polną, która schodzi przez pola i znajdujące się wśród nich gospodarstwa wiejskie do parowu z płynącym w nim potokiem.
Zsuwamy się po stromej skarpie wprost na grząski brzeg niewielkiego potoku, który od razu przeskakujemy. Za nim szlak pnie się na wzgórze Bukowca wznoszące się na 389 m n.p.m. Nasza leśna dróżka pnie się po jego łagodnym zboczu. Zacisze zalesionego wzgórza zaburza szelest liści, pokrywających szczelnie nie tylko naszą ścieżkę wędrówki, ale również całą powierzchnię zbocza. Przewagę brązowej kolorystyki prezentują również korony buków rosnących na wzgórzu. To im wzgórze zawdzięcza swoją nazwę. Liściasty sufit leśny nie jest jednak już tak szczelny i promienie słoneczne bez większych trudności przedzierają się na dno lasu, sprawiając, że rudziejące brązy liściastego dywanu, prezentują się lepiej niż niejeden perski dywan.
Po około 10 minutach docieramy do niewielkiego zagłębienia terenu, z którego na wysokości 380 m n.p.m. wyrastają dwa niezwykłe ostańce skalne. Są one pomnikiem przyrody i wraz z fragmentem bujnej buczyny karpackiej wchodzą w skład rezerwatu przyrody Kamień Grzyb. Oczarowani niecodzienną rzeźbą potężnych kamieni wystających z ziemi zostajemy przy nich, robiąc sobie półgodzinną przerwę w wędrówce.
Większa skała, wyglądająca jak potężny grzyb ma 7 m wysokości, 26 m w obwodzie czapy i 17 m w obwodzie trzonu. Forma drugiej skała jest mniej skomplikowana. Wygląda ona na oderwany głaz, przechylony nieco na jedną stronę, częściowo zagłębiony w podłożu. Przewężony kształt u dołu skały przypominającej grzyba powstał wskutek tego, że w jego dolnej części występował materiał skalny bardziej podatny na wietrzenie. Pozostałością po piaskowcu są również występujące na powierzchni głazów niewielkie jamki.
Na płycie oraz czapie grzyba znajdujemy kilka wyrytych łacińskich imion i dat. Prawdopodobnie są to imiona zakonników z dawnego klasztoru Ojców Karmelitów w Nowym Wiśniczu, które wyryli zapewne w czasie wycieczki terenowej.
Po przerwie idziemy dalej w górę wzgórza. Od czasu do czasu delikatny powiew wiatru czyni deszcz liści spadających z drzew. Jesień nieustannie zbliża się ku swojemu końcowi. Po 10 minutach wychodzimy na wąską, asfaltową drogę, na której skręcamy w prawo, w kierunku wsi Połom Duży. Ogarnia nas uzdrawiający spokój i monotonia wiejska. Droga wiedzie po wyższych partiach wzniesienia, dawkując oczom przemalowane przez jesień panoramy.
Na rozgałęzieniu dróg, skręcamy w lewo i wkrótce docieramy do kolejnej sielskiej wsi - Lipnicy Górnej. Tu szlak skręca na prawo na ścieżkę i wiedzie do dolinki. W dolince ścieżka nasza wchodzi na niewielką, zarośniętą polanę. Giną tu nasze niebieskie znaki. Przechodzimy na drugą stronę polanki, na skraj młodnika, który obrasta koryto potoku. Zajmuje nam trochę czasu odszukanie niebieskich znaków szlaku. Znajdujemy je pośród drzewek po jednej i po drugiej stronie potoku. Nie wiemy tylko jak przeprawić się na drugą stronę, bo w pobliżu nie ma żadnego mostku. Schodzimy do parowu i szukamy dogodnego miejsca z wystającymi z wód potoku kamieniami. To dzięki nim udaje się przeskoczyć go bez mokrych przygód.
Znaki szlaku kierują nas teraz na wyżej położony przysiółek Lipnicy Górnej. Wędrujemy najpierw wygodną ścieżką przez mały lasek, która cały czas pnie się do góry, ponad potok, który niedawno pokonaliśmy. Niedługo potem, jak potok tracimy z oczu, ścieżka nasza zamienia się w gruntową drogę, teren staje się odsłonięty i pojawiają się zabudowania wsi. Po 15 minutach od przeprawy przez potok, o godziny 13.50 wchodzimy na asfaltową drogę, biegnącą grzbietem wzniesienia. Skręcamy na niej w lewo.
Asfaltową drogą idziemy parędziesiąt metrów, mijając kilka domostw, po czym znaki znów kierują nas na południową stronę. Schodzimy z wzniesienia trawiastą, szeroką miedzą na płytkie obniżenie, po czym znów lekko zaczynamy piąć się w górę, na wzgórze o nazwie Paprotna. Znów pojawia się las, ale przeważnie idziemy jego skrajem. Około godziny 14.15 przecinamy drogę wojewódzką nr 966 i wchodzimy do lasu.
Paprotna sięgająca wysokości 441 m n.p.m. jest jednym z wyższych wzniesień Pogórza Wiśnickiego. Szeroka ścieżka leśna prowadzi nas przez mieszany las, w którym zauważalna jest dominacja sosny. Szlak prowadzi nas na wysokość 436 m n.p.m., gdzie w okolicach niższego szczytu wzgórza znajduje się grupa ostańców skalnych zwanych Kamieniami Brodzińskiego. Dochodzimy do nich o godzinie 14.25.
Kamienie Brodzińskiego okazują się być bardzo malowniczą grupą skał w kształcie baszt, grzybów, ambon i skalnych występów. Do pierwszego kamienia podchodzimy od wschodu, czyli od strony szczytu Paprotnej. Od tej strony możemy łatwo wspiąć się na jego niemal płaski wierzchołek, bo natura wydrążyła w nim skalne stopnie. Z każdej innej strony kamień ten wznosi się pionowymi ścianami o wysokości dochodzącej do 10 m. Szerokość tego potężnego głazu dochodzi do 16 m. Na jego wierzchołku zastajemy zakorzenione w jakiś nieprawdopodobny sposób młode sosny i brzozy.
Przemieszczamy się nieco na zachód, gdzie poniżej Wielkiego Kamienia znajdują się trzy inne tworzące zwartą grupę skalną o wysokości około 5 m. Tworzą one swoją formą grzyby skalne, połączone z gruntem wąską podstawą. Oddzielają je charakterystyczne szczeliny, pomiędzy którymi można przejść. Dwie z tych skał górną częścią niemal stykają się, gdyż oddziela je w tym miejscu niewielka szczelina, na którą można bez trudu przeskoczyć, przemieszczając się z jednej skały na drugą. W dół szczelina rozszerza się tworząc tzw. okno skalne.
Do grupy Kamieni Brodzińskiego zalicza się jeszcze kilka mniej okazałych ostańców skalnych, które znajdują się około 200 m na wschód.
A dlaczego Brodzińskiemu skały te zawdzięczają nazwę? Otóż okazuje sie, że ów poeta, Kazimierz Brodziński (1791-1835) w tym uroczym miejscu spędzał wiele czasu szukając natchnienia do swoich utworów. W swoich „Wspomnieniach” pisze: „...póki jeszcze służyła jesienna pora chodziłem w pole i ukryty w gęstwinach układałem rymy...”. To na jego cześć głazy te, będące obecnie pomnikiem przyrody, nazwane zostały Kamieniami Brodzińskiego.
W pobliżu ostańców znajduje się śródleśna polana, doskonałe miejsce na biwak i postój na trasie naszej wycieczki. Dzisiejsza wędrówka ma dla nas wartości poznawcze, geograficzno-historyczne, w towarzystwie niezwyczajnej grupy turystycznej. Dla nich dzisiejsza wędrówka stanowi symboliczne zakończenie sezonu turystycznego. Jako „Wierchowcy” wdzięczni jesteśmy za możliwość wspólnego wędrowania, wspólnego poznawania miejsc leżących nie tylko na wielkich wysokościach, ale również tych leżących u stóp naszych gór, skąd raczkują, nim zaczną wyrastać i piąć się strzeliście w górę. Sympatyczną biesiadę przy ognisku kończymy o godzinie 15.30.
Schodzimy tym samym szlakiem, którym tu przybyliśmy. Po 10 minutach spokojnego spaceru po zboczu Paprotnej skręcamy w prawo na wschód na parking pod restauracją „Zajazd pod Kamieniem”. To tam czeka na nas Grzesiek z dowodzonym przez siebie transportowcem SETRA. Księżyc już się pojawił na niebie, zbliża się wieczór, ale to nie koniec jeszcze, bo jakże by można było zakończyć wędrówkę po Wiśnicko-Lipnickim Parku Krajobrazowym bez zaglądnięcia do Lipnicy.
Byliśmy już w Lipnicy Górnej, ale są jeszcze dwie Lipnica Dolna i chyba najbardziej znana Lipnica Murowana. Znana bynajmniej nie z tego, że jest murowana, ale ze swojej nietuzinkowości. Historia Lipnicy Murowanej sięga korzeniami pierwszego tysiąclecia, a dokładnie 1144 roku skąd pochodzą pierwsze zapiski o istnieniu tej osady, zwanej wtedy Lipnik. Na bazie tej osady, w roku 1326 roku król Władysław Łokietek lokował tu miasto. Lipnica Murowana położona była na starym, bardzo ruchliwym trakcie węgierskim, dzięki czemu kwitł jej rozwój, do czasu, gdy szlaki handlowe uległy zmianie. To spowodowało, że miasto zaczynało powoli podupadać. Na domiar złego nękane było częstymi pożarami, epidemiami, powodziami. W skutek regresu i stagnacji gospodarczej miasta, w roku 1934 odebrano mu prawa miejskie. Dziś pozostaje malowniczą wsią otoczoną od południa wzniesieniami Beskidu Wyspowego, a z pozostałych stron Pogórzem Wiśnickim.
O godzinie 16.10 wjeżdżamy na urzekający lipnicki rynek, otoczony niskimi, domami ze średniowiecznymi podcieniami, które stanowią unikalny przykład architektury miejskiej z XVI wieku. Przed nimi rosną stare lipy, a pośrodku rynku, na wysokiej kolumnie stoi figura św. Szymona z Lipnicy. O tym miejscu często mówi się, że unosi się tu zapach średniowiecza. Jednak przebiegająca przez rynek wojewódzka droga nr 966 budzi mieszane uczucia względem takiego stwierdzenia.
Szkoda, że zapada szarówka i niewiele już dnia pozostało, bo tak wiele miejsc godnych jest tu odwiedzenia. Spośród wielu atrakcji wioski, nasze myśli kierujemy ku bezcennemu klejnotowi tutejszej ziemi, położonemu w graniczącej z Lipnicą Murowaną miejscowości Lipnica Dolna. To modrzewiowy kościół pw. św. Leonarda, wybudowany prawdopodobnie pod koniec XV wieku na miejscu poprzedniej świątyni z XI wieku. Świątynia ta należy do najcenniejszych drewnianych kościołów gotyckich Polski, dlatego też została umieszczona na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO.
Wchodzimy na uliczkę, biegnącą obok barokowego kościoła pw. bł. Szymona, wybudowanym w I połowie XVII wieku z inicjatywy Stanisława Lubomirskiego, ówczesnego starosty i wójta lipnickiego, jako przejaw rozwijającego się kultu błogosławionego Szymona. Na końcu uliczki skręcamy w prawo na wschód. Po chwili przechodzimy mostem nad Uszwicą i wchodzimy na teren cmentarny, gdzie stoi osławiony drewniany kościółek. We jego wnętrzu znajdujemy wyjątkowo cenne zabytki dawnego malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego. Wrażenie robią stare malowidła pokrywające ściany i strop. Niestety widać na nich ślady zniszczeń z powodu występujących tu często powodzi.
W XII wieku Nowy Wiśnicz był wsią klasztorną. W XIV wieku był własnością Kmitów, potem Lubomirskich. Za sprawą Stanisława Lubomirskiego w 1616 roku Nowy Wiśnicz otrzymał prawa miejskie.
Historia Zamku w Nowym Wiśniczu sięga II połowy XIV wieku, kiedy Jan Kmita herbu Szreniawa wystawił tu niewielki zameczek. Przez kolejne lata zamek był sukcesywnie rozbudowywany. Na przełomie XV i XVI wieku urósł do znaczącej warowni otoczonej systemem fortyfikacyjnym. Od północy otaczały go włoskie ogrody, a wnętrza ozdobiono wykwintną renesansową kamieniarką, obrazami, malowidłami ściennymi i drogimi meblami.
Gdy zmarł ostatni z Kmitów zamek przeszedł na 3 lata w ręce Barzych herbu Korczak. W 1593 wykupił go Sebastian Lubomirski, który upodabniając się do zasłużonych Kmitów wystarał się o przyznanie tytułu hrabiego na Wiśniczu, a także używał herbu „Szreniawa bez krzyża”. Jego syn Stanisław dokonuje gruntownej przebudowy w stylu „palazzo in fortezza”- powstaje pałac wewnątrz fortecy. Zamek wiśnicki staje się jedną z potężniejszych twierdz w Rzeczypospolitej.
Mimo tego, w 1655 roku bogaty zamek wiśnicki, został poddany bez walki nacierającym wojskom szwedzkim. Po roku zamek został wyzwolony, ale wcześniej obrabowany przez Szwedów. Od tego czasu warownia zaczęła podupadać i nigdy już nie wróciła do swojej świetności.
Tak w skrócie przedstawia sie historia Zamku w Nowym Wiśniczu.
Panorama z jednej z frontowych sal zamkowych. |
Niejasny obecnie stan prawny zamku sprawiał, że podejmowane prace remontowe i restauratorskie nigdy nie nabrały wymiaru pozwalającego na przywrócenie jego świetności. Mimo to, w odrestaurowanych salach udało się zgromadzić wiele ciekawych eksponatów. Przewodnik oprowadza nas po zamkowych korytarzach i salach. Na trasie zwiedzania mamy m.in. ogromną salę balowa, salę plafonową z pozłacanym sufitem, niesamowitą salę lustrzaną, salę akustyczną wykorzystywaną kiedyś jako miejsce spowiedzi, kaplicę zamkową oraz kryptę z ekspozycją sześciu sarkofagów (w tym Stanisława Lubomirskiego).
Krypta z ekspozycją sześciu sarkofagów (zdjęcie pokazuje sarkofag Stanisława Lubomirskiego). |
Zamkowe wnętrza nie błyszczą jak za swej świetności. Jednak i tak zgromadzono w nich wiele ciekawych eksponatów, XIX- i XX-wiecznych mebli i innego wyposażenia wnętrz. Są tu też prace plastyczne uczniów nowowiśnickiego Liceum Sztuk Plastycznych. A jedna ze sal wypełniona jest imponującymi makietami różnych zamków. Znając dramatyczne losy zamku chyba nie spodziewaliśmy się aż tak bogatej, pięknej i zarazem ciekawej ekspozycji. Wizyta w zamku nieplanowanie przeciąga się. A tu jeszcze nasza przewodniczka zaprasza nas na taras widokowy, z którego można podziwiać panoramę na Nowy Wiśnicz. Z planowanej godziny pobytu na wiśnickim zamku robi się ponad półtorej.
Taras widokowy. |
Panorama z tarasu zamkowego na miasto Nowy Wiśnicz. |
Nie odmawiamy sobie jednak zobaczenia „Koryznówki”, znajdującej się jakieś 200 metrów od zamkowych murów. Jest to dworek wybudowany po pożarze Wiśnicza w 1863 roku, słynny z tego, że przebywał w nim często Jan Matejko, goszcząc tu u swojego szwagra Leonarda Serafińskiego. Z braku czasu oglądamy go tylko z zewnątrz, a także znajdujący się przy nim stary sad, zabudowania gospodarcze w postaci stodoły i drewutni ze stajnią. Nieopodal znajduje się również staw z otaczającym starodrzewem. Wiśnicka „Koryznówka” jest trzecim w Polsce Muzeum związanym z osobą wielkiego malarza (po Muzeum utworzonym w domu rodzinnym Matejki przy ul. Floriańskiej w Krakowie oraz w Krzesławicach).
Koryznówka. |
Koryznówka - zabudowania gospodarcze. |
Wnętrza dworku i zgromadzoną w nich ekspozycję musimy pozostawić na inny czas, bo już czas abyśmy przemieścili się na początek szlaku i rozpoczęli wędrówkę pieszą.
Wędrówkę pieszą rozpoczynamy o godzinie 11.10 na peryferiach Nowego Wiśnicza na ul. Lipnickiej, przy przystanku autobusowym „Leksandrowa”. Za posesją nr 152 wchodzimy na boczną asfaltową drogę, która prowadzi nas na południe, na wzniesienie. Niebawem możemy obejrzeć się za siebie, by zobaczyć centrum Nowego Wiśnicza i rzucający się w oczy kompleks dawnych zabudowań klasztornych Karmelitów Bosych umiejscowiony na wzgórzu. Obecnie znajduje się w nim zakład karny, a historia więziennictwa w tym obiekcie sięga roku 1783, kiedy to cesarz austriacki Józef II dekretem zlikwidował klasztor karmelitów bosych, zamieniając go na sąd karny i ciężkie więzienie. Kary odsiadywali w nim wtedy głównie zwykli kryminaliści, ale też tatrzańscy zbójnicy. Potem trafiali tu również więźniowie polityczni.
Widok w kierunku centrum Nowego Wiśnicza. Z prawej na wzniesieniu widać kompleks dawnych zabudowań klasztornych Karmelitów Bosych. |
Wkrótce dochodzimy prostopadle do innej drogi. Przychodzimy na jej drugą stronę i utrzymujemy dotychczasowy kierunek wędrówki wchodząc na drogę polną, która schodzi przez pola i znajdujące się wśród nich gospodarstwa wiejskie do parowu z płynącym w nim potokiem.
Parów z potokiem. |
Zsuwamy się po stromej skarpie wprost na grząski brzeg niewielkiego potoku, który od razu przeskakujemy. Za nim szlak pnie się na wzgórze Bukowca wznoszące się na 389 m n.p.m. Nasza leśna dróżka pnie się po jego łagodnym zboczu. Zacisze zalesionego wzgórza zaburza szelest liści, pokrywających szczelnie nie tylko naszą ścieżkę wędrówki, ale również całą powierzchnię zbocza. Przewagę brązowej kolorystyki prezentują również korony buków rosnących na wzgórzu. To im wzgórze zawdzięcza swoją nazwę. Liściasty sufit leśny nie jest jednak już tak szczelny i promienie słoneczne bez większych trudności przedzierają się na dno lasu, sprawiając, że rudziejące brązy liściastego dywanu, prezentują się lepiej niż niejeden perski dywan.
Po około 10 minutach docieramy do niewielkiego zagłębienia terenu, z którego na wysokości 380 m n.p.m. wyrastają dwa niezwykłe ostańce skalne. Są one pomnikiem przyrody i wraz z fragmentem bujnej buczyny karpackiej wchodzą w skład rezerwatu przyrody Kamień Grzyb. Oczarowani niecodzienną rzeźbą potężnych kamieni wystających z ziemi zostajemy przy nich, robiąc sobie półgodzinną przerwę w wędrówce.
Większa skała, wyglądająca jak potężny grzyb ma 7 m wysokości, 26 m w obwodzie czapy i 17 m w obwodzie trzonu. Forma drugiej skała jest mniej skomplikowana. Wygląda ona na oderwany głaz, przechylony nieco na jedną stronę, częściowo zagłębiony w podłożu. Przewężony kształt u dołu skały przypominającej grzyba powstał wskutek tego, że w jego dolnej części występował materiał skalny bardziej podatny na wietrzenie. Pozostałością po piaskowcu są również występujące na powierzchni głazów niewielkie jamki.
Na płycie oraz czapie grzyba znajdujemy kilka wyrytych łacińskich imion i dat. Prawdopodobnie są to imiona zakonników z dawnego klasztoru Ojców Karmelitów w Nowym Wiśniczu, które wyryli zapewne w czasie wycieczki terenowej.
Po przerwie idziemy dalej w górę wzgórza. Od czasu do czasu delikatny powiew wiatru czyni deszcz liści spadających z drzew. Jesień nieustannie zbliża się ku swojemu końcowi. Po 10 minutach wychodzimy na wąską, asfaltową drogę, na której skręcamy w prawo, w kierunku wsi Połom Duży. Ogarnia nas uzdrawiający spokój i monotonia wiejska. Droga wiedzie po wyższych partiach wzniesienia, dawkując oczom przemalowane przez jesień panoramy.
Drzewa przemalowane jesienią. |
Na rozgałęzieniu dróg, skręcamy w lewo i wkrótce docieramy do kolejnej sielskiej wsi - Lipnicy Górnej. Tu szlak skręca na prawo na ścieżkę i wiedzie do dolinki. W dolince ścieżka nasza wchodzi na niewielką, zarośniętą polanę. Giną tu nasze niebieskie znaki. Przechodzimy na drugą stronę polanki, na skraj młodnika, który obrasta koryto potoku. Zajmuje nam trochę czasu odszukanie niebieskich znaków szlaku. Znajdujemy je pośród drzewek po jednej i po drugiej stronie potoku. Nie wiemy tylko jak przeprawić się na drugą stronę, bo w pobliżu nie ma żadnego mostku. Schodzimy do parowu i szukamy dogodnego miejsca z wystającymi z wód potoku kamieniami. To dzięki nim udaje się przeskoczyć go bez mokrych przygód.
Kolejny parów z potokiem. |
Znaki szlaku kierują nas teraz na wyżej położony przysiółek Lipnicy Górnej. Wędrujemy najpierw wygodną ścieżką przez mały lasek, która cały czas pnie się do góry, ponad potok, który niedawno pokonaliśmy. Niedługo potem, jak potok tracimy z oczu, ścieżka nasza zamienia się w gruntową drogę, teren staje się odsłonięty i pojawiają się zabudowania wsi. Po 15 minutach od przeprawy przez potok, o godziny 13.50 wchodzimy na asfaltową drogę, biegnącą grzbietem wzniesienia. Skręcamy na niej w lewo.
Lipnica Górna. |
Asfaltową drogą idziemy parędziesiąt metrów, mijając kilka domostw, po czym znaki znów kierują nas na południową stronę. Schodzimy z wzniesienia trawiastą, szeroką miedzą na płytkie obniżenie, po czym znów lekko zaczynamy piąć się w górę, na wzgórze o nazwie Paprotna. Znów pojawia się las, ale przeważnie idziemy jego skrajem. Około godziny 14.15 przecinamy drogę wojewódzką nr 966 i wchodzimy do lasu.
Przed nami droga wojewódzka nr 966. |
Paprotna sięgająca wysokości 441 m n.p.m. jest jednym z wyższych wzniesień Pogórza Wiśnickiego. Szeroka ścieżka leśna prowadzi nas przez mieszany las, w którym zauważalna jest dominacja sosny. Szlak prowadzi nas na wysokość 436 m n.p.m., gdzie w okolicach niższego szczytu wzgórza znajduje się grupa ostańców skalnych zwanych Kamieniami Brodzińskiego. Dochodzimy do nich o godzinie 14.25.
Kamienie Brodzińskiego okazują się być bardzo malowniczą grupą skał w kształcie baszt, grzybów, ambon i skalnych występów. Do pierwszego kamienia podchodzimy od wschodu, czyli od strony szczytu Paprotnej. Od tej strony możemy łatwo wspiąć się na jego niemal płaski wierzchołek, bo natura wydrążyła w nim skalne stopnie. Z każdej innej strony kamień ten wznosi się pionowymi ścianami o wysokości dochodzącej do 10 m. Szerokość tego potężnego głazu dochodzi do 16 m. Na jego wierzchołku zastajemy zakorzenione w jakiś nieprawdopodobny sposób młode sosny i brzozy.
Kamienie Brodzińskiego - Wielki Kamień. |
Na zboczach Paprotnej. |
Przemieszczamy się nieco na zachód, gdzie poniżej Wielkiego Kamienia znajdują się trzy inne tworzące zwartą grupę skalną o wysokości około 5 m. Tworzą one swoją formą grzyby skalne, połączone z gruntem wąską podstawą. Oddzielają je charakterystyczne szczeliny, pomiędzy którymi można przejść. Dwie z tych skał górną częścią niemal stykają się, gdyż oddziela je w tym miejscu niewielka szczelina, na którą można bez trudu przeskoczyć, przemieszczając się z jednej skały na drugą. W dół szczelina rozszerza się tworząc tzw. okno skalne.
Kamienie Brodzińskiego - trzy grzyby skalne oddzielone szczelinami. |
Do grupy Kamieni Brodzińskiego zalicza się jeszcze kilka mniej okazałych ostańców skalnych, które znajdują się około 200 m na wschód.
A dlaczego Brodzińskiemu skały te zawdzięczają nazwę? Otóż okazuje sie, że ów poeta, Kazimierz Brodziński (1791-1835) w tym uroczym miejscu spędzał wiele czasu szukając natchnienia do swoich utworów. W swoich „Wspomnieniach” pisze: „...póki jeszcze służyła jesienna pora chodziłem w pole i ukryty w gęstwinach układałem rymy...”. To na jego cześć głazy te, będące obecnie pomnikiem przyrody, nazwane zostały Kamieniami Brodzińskiego.
W pobliżu ostańców znajduje się śródleśna polana, doskonałe miejsce na biwak i postój na trasie naszej wycieczki. Dzisiejsza wędrówka ma dla nas wartości poznawcze, geograficzno-historyczne, w towarzystwie niezwyczajnej grupy turystycznej. Dla nich dzisiejsza wędrówka stanowi symboliczne zakończenie sezonu turystycznego. Jako „Wierchowcy” wdzięczni jesteśmy za możliwość wspólnego wędrowania, wspólnego poznawania miejsc leżących nie tylko na wielkich wysokościach, ale również tych leżących u stóp naszych gór, skąd raczkują, nim zaczną wyrastać i piąć się strzeliście w górę. Sympatyczną biesiadę przy ognisku kończymy o godzinie 15.30.
Schodzimy tym samym szlakiem, którym tu przybyliśmy. Po 10 minutach spokojnego spaceru po zboczu Paprotnej skręcamy w prawo na wschód na parking pod restauracją „Zajazd pod Kamieniem”. To tam czeka na nas Grzesiek z dowodzonym przez siebie transportowcem SETRA. Księżyc już się pojawił na niebie, zbliża się wieczór, ale to nie koniec jeszcze, bo jakże by można było zakończyć wędrówkę po Wiśnicko-Lipnickim Parku Krajobrazowym bez zaglądnięcia do Lipnicy.
Byliśmy już w Lipnicy Górnej, ale są jeszcze dwie Lipnica Dolna i chyba najbardziej znana Lipnica Murowana. Znana bynajmniej nie z tego, że jest murowana, ale ze swojej nietuzinkowości. Historia Lipnicy Murowanej sięga korzeniami pierwszego tysiąclecia, a dokładnie 1144 roku skąd pochodzą pierwsze zapiski o istnieniu tej osady, zwanej wtedy Lipnik. Na bazie tej osady, w roku 1326 roku król Władysław Łokietek lokował tu miasto. Lipnica Murowana położona była na starym, bardzo ruchliwym trakcie węgierskim, dzięki czemu kwitł jej rozwój, do czasu, gdy szlaki handlowe uległy zmianie. To spowodowało, że miasto zaczynało powoli podupadać. Na domiar złego nękane było częstymi pożarami, epidemiami, powodziami. W skutek regresu i stagnacji gospodarczej miasta, w roku 1934 odebrano mu prawa miejskie. Dziś pozostaje malowniczą wsią otoczoną od południa wzniesieniami Beskidu Wyspowego, a z pozostałych stron Pogórzem Wiśnickim.
O godzinie 16.10 wjeżdżamy na urzekający lipnicki rynek, otoczony niskimi, domami ze średniowiecznymi podcieniami, które stanowią unikalny przykład architektury miejskiej z XVI wieku. Przed nimi rosną stare lipy, a pośrodku rynku, na wysokiej kolumnie stoi figura św. Szymona z Lipnicy. O tym miejscu często mówi się, że unosi się tu zapach średniowiecza. Jednak przebiegająca przez rynek wojewódzka droga nr 966 budzi mieszane uczucia względem takiego stwierdzenia.
Rynek w Lipnicy Murowanej. |
Szkoda, że zapada szarówka i niewiele już dnia pozostało, bo tak wiele miejsc godnych jest tu odwiedzenia. Spośród wielu atrakcji wioski, nasze myśli kierujemy ku bezcennemu klejnotowi tutejszej ziemi, położonemu w graniczącej z Lipnicą Murowaną miejscowości Lipnica Dolna. To modrzewiowy kościół pw. św. Leonarda, wybudowany prawdopodobnie pod koniec XV wieku na miejscu poprzedniej świątyni z XI wieku. Świątynia ta należy do najcenniejszych drewnianych kościołów gotyckich Polski, dlatego też została umieszczona na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO.
Wchodzimy na uliczkę, biegnącą obok barokowego kościoła pw. bł. Szymona, wybudowanym w I połowie XVII wieku z inicjatywy Stanisława Lubomirskiego, ówczesnego starosty i wójta lipnickiego, jako przejaw rozwijającego się kultu błogosławionego Szymona. Na końcu uliczki skręcamy w prawo na wschód. Po chwili przechodzimy mostem nad Uszwicą i wchodzimy na teren cmentarny, gdzie stoi osławiony drewniany kościółek. We jego wnętrzu znajdujemy wyjątkowo cenne zabytki dawnego malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego. Wrażenie robią stare malowidła pokrywające ściany i strop. Niestety widać na nich ślady zniszczeń z powodu występujących tu często powodzi.
Kościół pw. św. Leonarda. |
Z kościoła pw. św. Leonarda kierujemy się na południe ku drodze wojewódzkiej, na której skręcamy w lewo i po kilku minutach docieramy do zabytkowego dworu. Został on wzniesiony w latach 1830-35, wzorowany stylem pałaców wiejskich we Francji, przy miejscu wytyczenia nowego rynku Lipnicy Murowanej po pożarze w 1828 roku. Okres ten upamiętnia również stojąca nieopodal dworu kamienna figura św. Floriana postawiona w 1837 roku. Dworek swoją sławę zawdzięcza jednak innym faktom. Wychowały się w nim wyniesione na ołtarze: Urszula i Maria Teresa Ledóchowskie.
Budynek oglądamy już w wieczornych ciemnościach. Kończymy wspaniałą wędrówkę, niezwykle pasjonującą i czarowną, głęboko uduchowieni słowami Świętej Urszuli Ledóchowskiej:
„Naszą polityką jest miłość. I dla tej polityki jesteśmy gotowe poświęcić nasze siły, nasz czas i nasze życie”
Figura św. Floriana z 1837 roku. |
Wracamy na lipnicki rynek, gdzie stoi nasz autokar. |
w Wiśniczu była jakies tamtej zimy, pikny zamek, a najbardziej pododbała mi sie sala akustyczna, pamiętam, że w sali z pozłacanym sufitem kręcono scenę z Janosika... piękne zdjęcia skalno-leśne, a Lipnica to bardzo urokliwa miejscowość. pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPięknie tu u Was :DDDDD pozwolicie, że zostanę na dłużej :DDDDD i przy okazji poszukam inspiracji :DDDDDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Gratulacje....switny post.
OdpowiedzUsuńWidze ze Panstwu rowniez spodobal sie Wisnicz.
Kiedys tam mieszkalem i mam do tego miesca ogromny sentyment.
Polecam rowniez mojego bloga o podrozach i architekturze.
http://architectureofeurope.blogspot.com/
Wspaniałe miejsca. Zamek w Wiśniczu widziałem tylko zza szyby samochodu i na pewno kiedyś tam jeszcze pojadę, aby poznać go bliżej.
OdpowiedzUsuńznakomite zdjęcia - polecamy
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają te kolorki liści itp, każda pora roku ma swoje plusy i minusy
OdpowiedzUsuń