za nami
|
|
pozostało
|
91,6 km
|
427,4 km
|
Zbudziła nas wiosna, najprawdziwsza jaka może być, promienista, błękitna, ciepła. Na drzewach pojawiły się nieśmiałe zalążki zielonych listków. Przyroda już wie, lepiej to wyczuwa niż zmysły człowieka, że dzisiejszego dnia aura będzie pełna słońca. Przygotowuje się by wychwycić jak najwięcej jego życiodajnych promieni, by rozkwitnąć. Zapowiada się dzień, w ciągu którego las może zmienić się nie do poznania. Zdarzało się to już nam, że w przeciągu jednego dnia nagie gałązki drzew obrastały jaskrawą zielenią.
Czeka nas najdłuższa trasa do przebycia podczas tej wyprawy, a także bieszczadzka osobliwość ukryta w lasach Wysokiego Działu, pasma szczególnego, wobec którego używa się również określenia Wielki Dział Etnograficzny. Wyznacza bowiem granicę między dwoma kulturami, które niegdyś zasiedlały ziemie po obu stronach tego pasma. Na zachodzie mieszkali Łemkowie, zaś na wschodzie Bojkowie. Granica ta jednak nie była aż tak bardzo wyrazista, jakby mogło się wydawać. Różnice kulturowe zacierały się, a mieszkańców żyjących po obu stronach Wysokiego Działu łączyło wiele podobieństw, w gwarze, zwyczajach, religii i innych sferach codziennego życia. Teren przez który będziemy wędrować nazwać należałoby raczej nie granicą, ale pograniczem łemkowsko-bojkowskim, tak jak opisywali go znani etnografowie Jan Falkowski i Bazyli Pasznycki w 1935 roku, w pracy pt. „Na pograniczu łemkowsko - bojkowskiem". Zobaczyli świat Łemków i Bojków wtedy, kiedy jeszcze istniał. Dzisiaj niestety jest to świat, który nie istnieje. Zniknął bezpowrotnie po 1947 roku, w wyniku wysiedleń regionu, które rozpoczęły się 28 kwietnia 1947 roku o godzinie 4 nad ranem. Dwa dni temu minęło 70 lat od tamtej chwili. Miejmy pamięć tamtego czasu, aby nigdy się on już nie powtórzył.
Wiele wiosek pogranicza łemkowsko-bojkowskiego już nie istnieje, choć wciąż ich nazwy można znaleźć na mapie. Nie ma już ludzi, którzy kiedyś tu żyli i mieszkali, choć odnaleźć jeszcze można skrawki jakie po nich zostały, walące się piwnice, studnie bez żurawi, zniszczone nagrobki. Niektóre wsie odrodziły się zasiedlone przez nowych osiedleńców, ale te zupełnie nie przypominają tych pierwotnych, szczególnie tutaj w Bieszczadach, w których życie po wysiedleniach wymarło zupełnie na kilka, może kilkanaście lat.