5
Beskid Niski
ZACHODNIA ŁEMKOWSZCZYZNA
dzień 13 rozdział 27
Wiele działo się wokół nas podczas ostatniego wyjazdu na Łemkowszczyznę. Wiele dobrego wydarzyło się dla nas przez ten czas. Mnóstwo dobrych ludzi jest wśród nas. Dzięki nim doczekaliśmy się tego dnia. Termin finałowego wyjazdu w ramach projektu „Niech wiatr gra pieśń o Łemkowyni” musieliśmy przesunąć o jeden rok. Był on uzależniony od terminu Łemkowskiej Watry w Zdyni, a ten w zeszłym roku pokrywał się z ŚDM. W tym roku bramy na Łemkowszczyznę otworzyły się dla wszystkich szeroko. Wszystko mieliśmy gotowe właściwie już rok temu. Pozostało tylko czekać. Czekaliśmy więc i wytrwale czekali z nami ludzie, przyjaciele ze szlaku, z którymi wędrowaliśmy po starej Łemkowszczyźnie. Minęło 453 dni i oto przyjechaliśmy na zachodnią Łemkowszczynę, na piąty etap wyprawy pod nazwą „Niech wiatr gra pieśń o Łemkowyni”.
TRASA:
Gaboltov
Busov (1002 m n.p.m.)
Cigeľka
OPIS:
W Polsce mieszka niedużo Łemków na obszarze swoich ojcowizn w porównaniu do przedednia wysiedleń. Niewielu z nich powróciło na swe stare ziemie. Większość pozostała tam, gdzie została przymusowo przewieziona, na zachodzie, czy północnym-zachodzie Polski. Inaczej jest na Łemkowszczyźnie znajdującej się po stronie słowackiej. Tam siedziby Łemków pozostały na starym miejscu. Po wojnie nie było tam etnicznych wysiedleń. Stoją tam do dziś łemkowskie wioski, choć sami Łemkowie są w nich silnie zasymilowani z ludnością, z którą wspólnie zasiedlają te tereny. Wjeżdżając do takiej wioski zobaczymy tablicę z nazwą wsi w języku słowackim, jak też rusińskim. Po wysiedleniu Łemków z terytorium południowej Polski, nazwa Łemko we wschodniej Słowacji odeszła niemal w całkowite zapomnienie, a to głównie z poczucia strachu przed podobnym (jak polskich) losem słowackich Łemków.
We wschodniej Słowacji Łemkowszczyzna ciągnie się wąskim pasem o szerokości 10-30 km wzdłuż granicy słowacko-polskiej. Zasięg terytorialny Łemkowszczyzny na Słowacji nie jest wyrazisty, podobnie jak w niektórych miejscach w Polsce. Na zachodzie obszar jej sięga wsi Wielki Lipnik (słow.
Veľký Lipník), wsi łemkowskiej, której mieszkańcy byli zżyci rodzinnie i gospodarczo z mieszkańcami Rusi Szlachtowskiej. Bardziej na zachód od niej były już tylko pojedyncze wioski skupiające Łemków, spośród których najdalej wysuniętą na zachód była Osturnia (słow.
Osturňa). Na wschodzie zaś obszar Łemkowszczyzny sięga okolic zalewu Starina (słow.
Vodárenská nádrz Starina). W dniu dzisiejszym chcemy zaglądnąć do jednej z łemkowskich wiosek leżących na Słowacji. Nazywa się ona Cegiełka (słow.
Cigeľka), a powędrujemy do niej przez najwyższe wzniesienie Beskidu Niskiego.
|
Przed nami Busov. |
|
Kościół św. Wojciecha w Gaboltov. |
|
Gaboltov. |
Na Busov wyruszamy z miejscowości Gaboltov. Mieszka w niej niewielu Rusinów, ale znana była w regionie już od dawien dawna. To z tą miejscowością wiąże historia, która stała się praprzyczyną powstania łemkowskiego sanktuarium na Górze Jawor, która znajduje się po drugiej stronie masywu Busov. Wrócimy do tej historii później, gdy zejdziemy do Cegiełki.
W Gaboltov podejmujemy szlak, który wpierw wprowadza nas pod gotycki kościół św. Wojciecha, pochodzący z XV wieku. To do niego odbywają się jedne z największych pielgrzymek na obszarze Słowacji. Pielgrzymi, nie tylko ze Słowacji, przybywają tu, aby nawiedzić Matkę Bożą z Góry Karmel (Szkaplerzną). Najbardziej liczne pielgrzymki przypadają na pierwszą niedzielę po 15 lipca. Do Gaboltova przybywają również pielgrzymki romskie, która odbywają się w pierwszą niedzielę sierpnia. Pod koniec sierpnia przybywa również pielgrzymka mężczyzn.
We wnętrzu świątyni znajduje się malowidło, najcenniejsze ze wszystkich, jakie zobaczyć można w tym obiekcie. Przedstawia ono Marię z Jezusem trzymającym szkaplerz - symbol ochrony i pomocy. Wręcza go klęczącemu u jej stóp świętemu Szymonowi Stock, który był przełożonym Zakonu Karmelitów. W 1251 roku objawiła się mu Maria Panna i podarowała szkaplerz. Ten z wyglądu niepozorny wiejski kościół został podniesiony przez papieża Jana Pawła II do rangi bazyliki mniejszej.
Historia kościoła, jak i dzieje wioski są wiązane z osobą św. Wojciecha, który podobno przechodził tędy podczas wyprawy misyjnej z Węgier do Polski. Zatrzymał się przy źródle, przy którym stoi wybudowana później kaplica pod jego wezwaniem. Wkrótce woda wypływająca ze tego źródła słynąć zaczęła z właściwości uzdrawiających. Rzeźbę przedstawiającą wizerunek św. Wojciecha zobaczyć można w ołtarzu głównym.
|
Wnętrze kościoła św, Wojciech a Gaboltov. |
Mijamy trzy wysokie krzyże stojące niejako na kulminacji wzniesienia, będącego symboliczną Golgotą. Na środkowym jest ukrzyżowany Chrystus, po bokach dwóch łotrów. Znaki szlaku nikną na łąkach, ale nieustannie posuwamy się w górę. Masyw z naszej perspektywy nie jest tak potężny, jak prezentuje się z pewnej odległości. Otacza nas niezwykle malowniczy, górski krajobraz. Po drugiej stronie doliny potoku Kamanec, w której usadowiła się wieś Gaboltov opada na południe boczny grzbiet odchodzący od pasma granicznego. Na południu kończy go wierzchołek Dúbrava (542 m n.p.m.). Grzbiet ten, pokryty łąkami i polami jest zapewne równie widokowy jak stoki podnóża Busov po których idziemy. Dalej za nim widać słabo zasiedlone Góry Czerchowskie (słow. Čergov).
|
Symboliczna Golgota. |
|
Dolina wsi Gaboltov. |
Wspinamy się na Busov malowniczymi łąkami z niedużymi zagajnikami. W nasłonecznionych trawach łatwo wypatrzeć kraśnika sześcioplamka (Zygaena filipendulae). W trawach rosną wysokie pędy ostów, ale też komonica zwyczajna (Lotus corniculatus) i cieciorek żółty (Coronilla coronata). Rośliny te produkują nektar, którym żywi się kraśnik. Osobnik, którego obserwujemy wybrał sobie nektar z głowienki pospolitej (Prunella vulgaris).
|
Wspinamy się na Busov malowniczymi łąkami. |
|
Pomiędzy zagajnikami. |
|
Kraśnik sześcioplamek (Zygaena filipendulae) i głowienka pospolita (Prunella vulgaris). |
|
Ziele tysiącznika, centuria pospolita (Centaurium erythraea). |
|
Zbliżamy się do lasu. |
Na górującym nad Gaboltov wzniesieniu Busov już bardzo dawno temu, prawie przed ośmioma wiekami, założony został klasztor i kościół zakonników Świętego Krzyża Jerozolimskiego. Jednak w 1247 roku znaczna część zakonników odeszła stąd, udając się na wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej, dla obrony Jerozolimy i Betlejem przed Saracenami.
Zbliżamy się stromego stoku porośniętego lasem. Przed lasem w cieniu zagajników rosną bodziszki leśne (Geranium sylvaticum) i dzwonki rozłogowe (Campanula abietina). Jeszcze jedno spojrzenie na panoramę. O godzinie 11.50 wchodzimy na leśną drogę. Zagłębiamy się w cieniu lasu. Chwilkę potem wychodzimy na utwardzony płaj. Szlak kieruje w prawo, lecz kilkanaście metrów dalej ostro odbija na lewo. Płaj biegnie dalej poziomym trawersem, a my pokonujemy dalej stromiznę zbocza szerokim duktem leśnym. Około 12.30 mijamy źródło wody. Wkrótce droga leśna płasko przeprowadza nas nad jednym z cieków źródliskowych potoku Mostík, po czym nakazuje nam ostry skręt w prawo. Wąskim grzbietem wspinamy się od teraz starym lasem wprost na szczyt. Ścieżka przemyka między gęsto rosnącymi drzewami. Gdzieniegdzie na powierzchnię przebijają się piaskowcowe skałki. Zbocze po lewej, czyli na północnej stronie imponuje stromością, znacznie większą niż mieliśmy do czynienia na wcześniejszym podejściu. Wiemy już zatem po jakiej dużej stromiźnie będziemy schodzić ze szczytu.
|
Marchew zwyczajna (Daucus carota). |
|
Bodziszek leśny (Geranium sylvaticum). |
|
Widok w kierunku wsi Petrová. |
|
Leśny trakt. |
|
Źródło. |
|
Leśny trakt. |
Niedaleko szczytu napotykamy owada niezwykle rzadkiego w Polsce, o urodzie niezwykłej i zachwycającej. Podlega w Polsce ochronie prawnej, a poza tym figuruje w Polskiej Czerwonej Księdze zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce, a także w załącznikach Dyrektywy Siedliskowej i Konwencji Berneńskiej. Jest to chrząszcz z rodziny kózkowatych - nadobnica alpejska (Rosalia alpina). Jej naturalnym środowiskiem są stare lasy bukowe. Jego larwy rozwijają się w martwym drewnie będącym we wczesnym stadium rozkładu. Samice nadobnicy składają jaja w szczeliny oraz pęknięcia drewna lub kory. Tam rozwijają się później ich larwy, a w powierzchniowych warstwach kory przepoczwarzają się. Pięknie ubarwione dorosłe nadobnice alpejskie są zaprzeczeniem ich wyglądu larwalnego. Nadobnice alpejskie dorastają do 4 cm długości, nie licząc jeszcze dłuższych czułków. Spotkanie z nadobnica alpejską było uroczą niespodzianką.
|
Nadobnica alpejska (Rosalia alpina). |
|
Busov (1002 m n.p.m.). |
O godzinie 13.00 docieramy na wierzchołek góry Busov (1002 m n.p.m.). Znajdujemy się na najwyższym szczycie Beskidu Niskiego. Robimy raczej niezbyt długi postój, bo nie mamy pewności jaka będzie pogoda. Prognozy nie są pewne. Jest pięknie, ale chmurzy się coraz bardziej. Tuż pod szczytem jest polana z której widać nasilające się zachmurzenie, po którym można spodziewać się deszczu. Po 20 minutach odpoczynku opuszczamy szczyt. Kierujemy się ścieżką grzbietową na południowy wschód. Za niedługo szlak zmienia kierunek na północy i sprowadza w dół bardzo stromy zboczem porośniętym gęsto bukami.
|
Skrawek widoku z wierzchołka Busov. |
|
Busov (1002 m n.p.m.). |
|
Odpoczynek na szczycie. |
|
Widok na południe z polany pod wierzchołkiem. |
|
Początek szlaku zejściowego. |
Szybko wytracamy wysokość aż do miejsca, gdzie szlak znów gwałtownie skręca. Można się zapędzić i niepostrzeżenie zgubić szlak, bo dróżka wpada na przełęcz między dwoma szczytami masywu: Busov z którego schodzimy i Pálenica, który znajduje się przed nami, a na który biegnie dalej dróżka. Na przełęczy stoi na betonowych podkładach buda wojskowej radiostacji (zdjęta z ciężarówki). Właśnie przed tą budą w lewo odchodzi właściwa ścieżka szlaku, ale poprzez zarośla jest słabo widoczna.
O godzinie 13.45 opuszczamy przełęcz między Busov i Palenicą. Zaczyna padać. Zejście nie jest już bardzo strome. Gęsty las chroni przed kroplami deszczu, który niebawem przechodzi. Schodzimy dość wygodną dróżką ponad jarem, w którym płynie Obšarský potok. Po pół godziny schodzimy z wygodnej dróżki i krótkim, stromy zejściem schodzimy do jaru. Idziemy w sąsiedztwie potoku, spoglądając na znaki szlaku, które odtąd kierują na rozejściach zawsze na lewo. Pilnując znaków szlaku mamy gwarancję, że nie wejdziemy w środek romskiej osady. W końcu przecinamy potok i przechodzimy na jego lewy brzeg, gdzie widoczna jest polana.
|
W trawersie północno-wschodniego stoku. |
|
Przełęcz między wzniesieniami Busov i Pálenica. |
|
Zejście z przełęczy. |
|
Szlak do Cigelki. |
|
Szlak do Cigelki. |
Po krótkiej przerwie idziemy dalej skrajem polany. Po prawej widzimy zabudowę romskiego osiedla, ale i tak na szosie „dopadają” nas romskie dzieci, sympatyczne, choć natarczywie żądające cukierków i pieniędzy. Schodzimy kawałek drogi w ich towarzystwie z asertywnym nastawieniem.
Szosą schodzimy do wsi Cegiełka (słow. Cigeľka, rus. Цигелка). Założono ją przed 1414 rokiem. Tryskające w niej mineralne szczawy przyczyniły się do tego, iż niegdyś wieś była dość znanym uzdrowiskiem. Jeszcze dziś wody mineralnej można się napić, ale po dawnym uzdrowisku nie pozostało śladu. Senną uliczką o godzinie 14.50 docieramy pod cerkiew świętych Kosmy i Damiana wzniesioną w 1816 roku. Cerkiew świętych Kosmy i Damiana w Cigelce jest murowana, ale zwieńczona w sposób typowy dla drewnianych cerkwi łemkowskich.
|
Przed nami Siwa Skała (słow. Sivá skala; 837 m n.p.m.),
leżąca w grzbiecie bocznym odchodzącym od Lackowej. |
|
Szosa do Cigelki na wysokości osiedla romskiego. |
|
Stary dom w Cigelce. |
|
Cerkiew świętych Kosmy i Damiana w Cigelce. |
Widzimy stąd jak zza granicznego grzbietu kotłują się bure chmury. Tam na stokach Góry Jawor, zwanej przez ludność łemkowską Świętą Górą Jawor stoi niewielka cerkiewka, bardzo ważna w duchowym życiu Łemków. Nie jest bardzo stara, ale doczekała się legend. Jedna z nich mówi o Łemkini z Wysowej. Była wdową, jej mąż poległ podczas I wojnie światowej. Wybrała się pewnego dnia do znajdującej się po drugiej stronie granicy do łemkowskiej wioski Cigeľka (właśnie tej w której zatrzymaliśmy się). Wtem w koronie buka pojawiła się jasność, a w niej postać Matki Boskiej, które jej powiedziała: - Wracaj do domu, dzieci będą syte. Kobieta wróciła i faktycznie, zastała w domu krewnego z pobliskiej wsi, który wiedząc o jej biedzie przyniósł odpowiednią ilość jedzenia, by wykarmić jej rodzinę. Wdowa zaczęła systematycznie odwiedzać miejsce objawienia, zaś wieść o tym szybko roznosiła się po okolicy. Mieszkańcy okolicznych wiosek zaczęli również przychodzić na polanę by modlić się i palić świeczki.
|
Cigeľka. |
Inne podanie odnosi się do dnia 21 września 1925 roku (dzień narodzenia Najświętszej Maryi Panny), kiedy to cztery Łemkinie z Wysowej wybrały się do Gaboltov, do rzymskokatolickiego sanktuarium maryjnego. Wracały nocą, by przejść niespostrzeżenie przez granicę pilnowaną przez służby graniczne. Gdy były już na polskiej stronie jedna z nich zauważyła niezwykłą jasność. Kobiety przestraszyły się bo myślały, że to strażnicy graniczni oświetlali je latarniami. Nie słyszały jednak żadnych głosów i pośpiesznie zbiegły do Wysowej. Nazajutrz kobiety ponownie przyszły w to miejsce i znów ujrzały jasność. Za nimi zaczęli przychodzić inni ludzie, chcąc to samo zobaczyć. Część ludzi wierzyła Łemkiniom, ale większość wyśmiewała. Miejscowe duchowieństwo po konsultacji z greckokatolicką kurią diecezjalną w Przemyślu, zabroniły ludziom chodzenia na Górę Jawor, mówiąc, że to co widziały na niej kobiety było przewidzeniem. Duchowieństwo wspomagała straż graniczna, która na pasie przygranicznym rozpędzała ludzi. Ludzie jednak byli nieustępliwi. Pewnego dnia komendant straży granicznej wysłał na górę swą żonę z synkiem. Chłopiec zaczął zbierać kwiatki, ale gdy doszedł do miejsca objawienia zaczął płakać, mówiąc, że jakaś pani uśmiecha się i wyciąga rękę do niego po kwiatki. Opowiedział o tym innym, co utwierdziło ludzi w przekonaniu, że górę szczególnie upodobała sobie Matka Boża. Kiedyś pewna kobieta na stokach góry żęła zboże i w pewnym momencie padł na nią cień osoby stojącej za nią. Odwróciła się i ujrzała stojącą kobietę, która powiedziała, żeby się jej nie bała, i żeby spowodowała, aby zbudowano tutaj kaplicę. Powtórzyło się to przez trzy kolejne dni. Opowiedziała o tym greckokatolickiemu proboszczowi z Wysowej. Na jego wniosek biskup przemyski przysłał do Wysowej komisję zbierającą relacje od świadków. Okazały się wiarygodne. Decyzją kurii przemyskiej postanowiono wybudować cerkiew pw. Opieki Najświętszej Maryi Panny.
|
Święta Góra Jawor (fotografia z 2011 r.). |
|
Busov z pasma granicznego (fotografia z 2011 r.). |
|
Busov i Cigeľka (fotografia z 2011 r.). |
Budowę cerkwi pw. Opieki Najświętszej Maryi Panny zakończono jesienią 1929 roku. W tym samym roku ją poświęcono. Obok kaplicy trysnęło źródełko wody orzeźwiającej i uzdrawiającej. Ludzie tłumnie pielgrzymowali na Górę Jawor aż do wybuchu II wojny światowej. Położenie graniczne góry (podczas wojny przebiegała obok niej granica Generalnego Gubernatorstwa i Słowacji) powodowało, że pielgrzymować na Górę Jawor można było tylko za specjalnym pisemnym zezwoleniem. Wiosną 1945 roku część Łemków wyjechała z Wysowej w ramach repatriacji na radziecką Ukrainę. Uchodźcy zabrali z cerkwi dwa obrazy: jeden przedstawiający Jezusa modlącego się w Ogrójcu, drugi Matkę Boską z Dzieciątkiem. Po akcji „Wisła” sanktuarium na Górze Jawor przestało właściwie istnieć. Obiekt przejęli żołnierze ochrony pogranicza, straż graniczna, która zaczęła wykorzystywać go na swoją placówkę. We wnętrzu cerkwi zaczęli palić ogniska. Wystrój cerkiewny świątyni został spalony. Ocalał tylko obraz Matki Bożej, uratowany przez staruszkę, która udała się na Górę Jawor pod osłoną nocy by nie natknąć się na żołnierzy. Obraz leżał w popiele we wnętrzu cerkwi. Miał nadpalony róg.
Wojsko nie pozwalało ludziom chodzić po górze. Pewnego dnia jeden z mieszkańców Wysowej zobaczył płonącą cerkiew na Górze Jawor. Powiadomił szybko o tym straż graniczną. Gdy pogranicznicy przybyli na miejsce zobaczyli płomienie bez dymu, które znikły, gdy podeszli bliżej cerkwi. Budynek cerkwi nie nosił śladów ognia. Zjawisko to miało powtórzyć się jeszcze trzykrotnie. Niekiedy żołnierze słyszeli wydobywające się z cerkwi śpiewy, widzieli samozapalające się świece, lecz po wejściu do wnętrza świątyni śpiewy milkły, a świece gasły.
|
Cerkiew pw. Opieki Najświętszej Maryi Panny na Świętej Górze Jawor (fotografia z 2011 r.). |
W 1956 roku (tzw. odwilż gomułkowska) zaczęli wracać w Beskid Niski pierwsi Łemkowie. Przystąpili do wyremontowania cerkwi w Wysowej i na Górze Jawor. Z pomocą finansową przyszli Łemkowie z Ameryki. Cerkiew Opieki Matki Bożej na Świętej Górze Jawor służy do dziś Łemkom. Jest często odwiedzana również przez kuracjuszy przebywających w Wysowej-Zdroju, jak też turystów. Wspominamy dawną wycieczkę, podczas której ją też odwiedziliśmy. Dzisiaj raczej już tego nie zrobimy, bo właśnie rozhuczała się burza. Leje na całego. Czekamy jakiś czas w autokarze, lecz nie doczekawszy się przejaśnień wyjeżdżamy z Cegiełki do Zdyni.
Wieczorem w ośrodku „U Zosi” wspominamy wcześniejsze wyjazdy w cyklu „Niech wiatr gra pieśń o Łemkowyni” i jak zawsze podczas takich wyjazdów nadszedł też czas na wieczorne posiady, radosne opowieści i śpiewy przy gitarowym akompaniamencie Grzegorza. Ostatni wyjazd z cyklu „Niech wiatr gra pieśń o Łemkowyni” jest oczywiście okazją podsumowania całego projektu. Wiele się działo podczas jego realizacji, wiele dobrego i ciekawego. I choć i temu poświęcaliśmy czas tego dnia, tutaj na tym zakończymy, a wrócimy na koniec całej pisanej relacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz