Emocjom nie mówimy dosyć. Przed nami numer jeden wpisany w program tegorocznego wyjazdu na Słowacki Raj. Można powiedzieć, że Kyseľ wpisał się do programu prawie rok temu, dnia 20 sierpnia 2016 roku, kiedy zatrzymaliśmy się u jego wylotu na odpoczynek przed dalszą drogą na najwyższe drabiny Słowackiego Raju. Zatrzymaliśmy się i zobaczyliśmy stojącą pośród drzew tablicę informacyjną - Kyseľ po 40 latach znów jest otwarty. Zamknięto go po wielkim pożarze, który hulał w nim 16 i 17 lipca 1976 roku trawiąc las rosnący na stokach góry Pirť. Spaleniu uległo 30 ha lasu. Wąwóz stał się bardzo niebezpieczny ze względu na spadające skały i opalone konary. Wcześniej prowadził przez niego szlak z drabinkami na progach wodospadów. Obecnie nie ma tutaj drabin, ale coś bardziej ekscytującego – via ferrata.
TRASA:
Čingov, parkovisko (520 m n.p.m.)
Čingov, centrum (495 m n.p.m.)
Lesnica, ústie (495 m n.p.m.)
Biely potok, ústie (520 m n.p.m.)
Kyseľ, ústie (565 m n.p.m.)
Obrovský vdp., mostík (721 m n.p.m.)
V Kyseli (750 m n.p.m.)
Kyseľ, rázc. (745 m n.p.m.)
Nad Kyseľom (770 m n.p.m.)
Kláštorisko, chata (775 m n.p.m.)
Kláštorisko, lúka (800 m n.p.m.)
Biely potok, ústie (520 m n.p.m.)
Lesnica, ústie (495 m n.p.m.)
Čingov, centrum (495 m n.p.m.)
Čingov, parkovisko (520 m n.p.m.)
OPIS:
Minęło od tamtego czasu 322 dni. Wydaje się zleciało bardzo szybko, jakbyśmy byli tu zaledwie kilka dni temu. Ekscytacja towarzyszy nam od początku. Już w Čingov, gdzie zakładamy sprzęt asekuracyjny - kask i uprząż z lonżą do ferraty. Można go tutaj wypożyczyć za 10 euro. Niezbędny instruktaż, sprawdzenie poprawności założenia sprzętu i o godzinie 8.45 ruszamy w górę biegu Hornadu, najpierw do miejsca gdzie uchodzi do niego Biely potok.
Po półgodzinie przechodzimy skraj polanki, z której widać miejsce na którym byliśmy wczoraj. Znajduje się wysoko nad nami po drugiej stronie rzeki. Dopiero z tej perspektywy widać, jak silnie podcięty jest skalny taras Tomaszowskiego Widoku (słow. Tomášovský výhľad). Zaraz dalej mamy ujście Białego Potoku, który płynie malowniczym wąwozem Tomaszowskiej Beli (słow. Tomášovská Belá). Znaki niebieskiego szlaku tam właśnie prowadzą nas , w górę płynącego Białego Potoku (słow. Biely potok). Pokonujemy fragment Tomaszowskiej Beli, jednego z najdłuższych wąwozów Słowackiego Raju. O godzinie 10.10 docieramy pod intrygujący kanion Kyseľ. Robimy przerwę.
|
Na początku via ferraty Kyseľ. |
Pierwsza próba przejścia kanionu Kyseľ miała miejsce w czerwcu 1900 roku. Nie udało się. Udało się dopiero 27 sierpnia 1907 roku, gdy Kyseľ, a następnie Malý Kyseľ, zostały pokonane przez grupę prowadzoną przez Kazimierza Kozlovskiego. Pierwsze drabinki i kładki w wąwozie Kyseľ zamontowano w roku 1925. Po wielkim pożarze zostały zdemontowane. Dla ruchu turystycznego pozostawiono jedynie krótki górny odcinek wąwozu, znajdujący się ponad Olbrzymim Wodospadem (słow. Obrovský vodopád).
Dzisiaj czujemy się jak pionierzy, którzy stawiają stopy na dziewiczym terenie (wszak tak długo wąwóz pozostawiony został przyrodzie, a człowiek dopiero niedawno pojawił się w nim). Ruszamy o godzinie 10.30. Prowadzą nas niebieskie znaki ścieżki dydaktycznej pn.
Náučný chodník ferrata HZS Kyseľ. Na początku ścieżka ferraty prowadzi chwilkę powyżej potoku Kyseľ, lecz niebawem schodzi stromo do jego nurtu. Chwilkę maszerujemy brodem. Poziom wody nie jest wysoki i można przejść bez problemów suchą stopą. Pierwsza stalowa linka ferraty rozciągnięta jest ponad klamrami przytwierdzonymi do niewysokiej skały. Pierwsze odcinki żelaznych dróg poprowadzone są na niedużych wysokościach. To dobre na rozgrzewkę. Można na nich opanować technikę korzystania ze sprzętu do via ferraty. Delikatne przewieszenia skał pozwalają też po raz pierwszy sprawdzić się w balansie środkiem ciężkości ciała. Niby po raz pierwszy człowiek opanowuje to około pierwszego roku życia, kiedy stawia pierwsze samodzielne kroki. Wówczas uświadamiamy sobie, że środek ciężkości winien znajdować się ponad naszymi stopami, aby utrzymać równowagę i nie przewracać się. Na via ferracie będziemy sobie przypomnieć jak to było podczas nauki chodzenia, bo inaczej będziemy musieli często używać rąk do utrzymania się na żelaznej drodze.
|
Zejście do wąwozu. |
|
Pierwsza stalowa lina. |
|
Delikatne przewieszenie skały. |
|
Na żelaznej drodze. |
Po pierwszej stalowej linie przekraczamy bród potoku. Idziemy chwilkę brzegiem, a potem przechodzimy przez kolejne ułatwienia, nisko rozciągnięte nad potokiem. Potem mamy jeszcze jeden podobny ciąg liny stalowej, który generalnie przy niskim poziomie wód można pominąć przechodząc po kamieniach tworzących dno płytkiego potoku.
Idziemy teraz trochę dłużej dnem wąwozu usłanym powalonymi konarami, które opowiadają historię sprzed czterdziestu lat. Stoki po obu stronach są gęsto zarośnięte roślinnością. Ogarnia nas dzikość ciasnego wąwozu. Woda potoku jest bardzo klarowna od samego początku. Lśni w blasku słońca, którego promienie wpadają gdzieniegdzie do głębokiego wąwozu. Około godziny jedenastej dochodzimy do kolejnej stalowej liny. To pierwszy punkt ścieżki dydaktycznej nazwany „Kyseľ, riečisko”. Przejście przy niej jest proste, ułatwia przejście zatoru jaki utworzyły na potoku powalone konary.
|
Przyjemnie zamoczyć dłonie w chłodnym potoku. |
|
Stoki porośnięte są gęstą roślinnością. |
|
Czasami ścieżka wiedzie obok potoku. |
|
Miejscami odchodzi nieco w bok omijając głębsze miejsca potoku. |
|
Kolejna treningowa stalowa lina. |
|
Przechodzimy przez płytkim brodem potoku |
|
Roślinność zacienia wąwóz. |
|
Próg wodny z konara powalonego drzewa. |
|
Powalone konary. |
|
Kyseľ, riečisko. |
|
Kyseľ, riečisko. |
|
Klarowna woda potoku. |
Na dalszym fragmencie do wąwozu wpada mnóstwo słońca. Otaczają nas wapienie i bujna zielona roślinność. Na kamieniach przysiadła Górówka medea, preferująca nasłonecznione łąki i zarośla, skraje lasów i polany. Kolejny zator na potoku ze sterty gałęzi i konarów obchodzimy bokiem. Dochodzi 11.15 gdy wchodzimy w przewężenie między wysokie skały wąwozu. Po chwili wspinamy się przez zwał drzew. Wyżej mamy krótkie przejście po klamrach ponad głębszym fragmentem stojących wód potoku. Z tego miejsca` powrót, mimo jednokierunkowej ścieżki przez Kyseľ byłby możliwy bez kolizji dla ruchu turystycznego. Dotąd wymijanki na szlaku nie stwarzałby z tego tytułu zagrożeń dla bezpieczeństwa. Dotychczasowe odcinki żelaznych dróg prowadziły krótko i nisko.
|
Bujna zieleń i mnóstwo słońca. |
|
Górówka medea. |
|
Zator na potoku. |
|
I znów mnóstwo zieleni, a potok jakby zanikł. |
Kilkanaście metrów dalej mamy dalszy ciąg klamer żelaznej drogi, pierwszy fragment via ferraty Kyseľ, który wzbudza większe emocje związane z wysokością. Początkowo stalowa lina z klamrami prowadzą płasko, potem ostro i wysoko w górę wynosząc nad pierwszy na szlaku wodospad. Miejsce to nazywa się Pred Barikádou, czyli przed barykadą. Pred Barikádou czekamy parę minut, bo przed wejściem na ferratę ustawiła się kolejka. Przejście po niej przebiega wolniej, a wielbiciele nowych wyzwań muszą tak naprawdę tutaj po raz pierwszy zmagać się z ewentualnymi lękami wysokości. O godzinie 11.30 wchodzimy na ciąg ferraty Pred Barikádou. Dziesięć minut później jesteśmy już za wodospadem.
|
Przed pierwszym wodospadem (Pred Barikádou). |
|
Pred Barikádou. |
|
Wodospad. |
|
Musimy teraz przejść kilka metrów w górę. |
|
Jestestmy już przepięci do pionowej linki. |
|
Jeszcze trochę do góry. |
|
Zaraz będziemy nad wodospadem. |
|
Na progiem wodospadu. |
Podążamy dalej zacienionym korytem potoku, omijając większe zwały drew. Osaczają nas praktycznie już tylko wysokie skały porośnięte głównie trawami i nielicznymi drzewami. Pokonujemy krótkie i nie wysoki przejście z prawej. Z lewej po skałach sączy się drobny ciek zwilżający ich powierzchnię. Z prawej ze szczeliny wypływa niewielki Kaplnkový vodopád.
Po krótkiej przerwie wpinamy się w stalowa linę i po klamrach wtopionych w ściankę z prawej strony wodospadu wchodzimy na jego próg. Wąwóz powyżej wodospadu jest nieco bardziej nasłoneczniony, choć wciąż jest wąski i głęboki. Słońce jednak jest ustawione w tym momencie odpowiednio, by zaglądać do nas i oświetlać najgłębsze miejsca wąwozu. Teraz pojawia się stalowa lina z lewej. Wchodzimy troszkę wyżej, potem delikatnie w górę przez przewężenie. Pod nami w korycie leży mnóstwo powalonych konarów. Przejście po nich nie byłoby bezpieczne, bo są bardzo śliskie. Trochę dalej nie ma drzew, ale wody potoku płynące wąską szczeliną są dość głębokie.
|
Podążamy dalej zacienionym korytem potoku. |
|
Zwały drew, a dalej widać Kaplnkový vodopád. |
|
Boczny ciek. |
|
Kaplnkový vodopád. |
Poruszamy się wkrótce szczeliną, do której słońce raczej nie zagląda nigdy. Wąska szczelina nad którą korona drzew jest jak parasol. Ferrata wije się w powykręcanym i w coraz bardziej mrocznym korytarzu o nazwie Temnica. Stalowa lina sprowadza nas przez moment na dno szczeliny i zmusza do brodzenia korytem. W chłodzie szczeliny można ochłonąć z emocji i odpocząć przed dalszym ekscytującym fragmentem via ferraty. Jest kilka minut po dwunastej, gdy zaczynamy wspinać się po klamrach w najwęższe fragmenty wąwozu Kyseľ. Żelazna droga prowadzi nas najpierw lewą ścianką - wynosi wysoko nad kaskadę dudniącego o ściany potoku. U góry robimy krok na przeciwległą ścianę, po której prowadzi dalej ferrata. Ten krok nie jest zbyt ważny dla ludzkości, ale z pewnością wzbudza emocje u człowieka, który musi go zrobić.
|
Początek szczeliny. |
|
Kyseľ. |
|
Ponad zwałami. |
|
Głębsze miejsce potoku, ale jakże klarowna jest jego woda. |
|
Co widać nad naszymi głowami? |
|
W miejscu zwanym Temnica. |
|
Przed nami wąska szczelina. |
|
- Czekam na ciebie kochana... |
|
- Już idę za tobą do tej ciemnicy. |
|
Ten krok... |
|
Ten krok może nie jest bardzo ważny dla ludzkości, ale... trzeba go zrobić. |
|
I dalej posuwamy się już po przeciwległej ściance. |
|
Za mną szczelina rozszerza się nieco. |
|
Przechodzimy krótkim gzymsikiem na klamry. |
|
Przepinamy się do linki idące pionowo w górę. |
Ze szczeliny Temnica wychodzimy po klamrach ułożonych niczym stopnie. W naszej duszy kotłują się emocje i radość z bycia tutaj. Wąwóz nieco rozszerza się. Pionowe skały ustępują, a na stromych stokach pojawiają się drzewa. Wkrótce jednak skały znów napierają, zbliżają się do siebie zostawiając nam i płynącemu potokowi wąski korytarz Nad Temnicou. Wypełniają go kolejne zwały drzew nie do pokonania, gdyby nie stalowa lina i klamry w skalnej ścianie po lewej. Wpinamy się uprzężą i przechodzimy przy pionowej ściance, podciętej na pewnym odcinku głęboką pieczarą. Na końcu korytarza widać kaskadę wody i ostre światło naturalne.
|
Tak oto wydostajemy się z ciemnicy. |
|
Po wyjściu z mrocznego korytarza. |
|
Pionowe skały ustępują, a na stromych stokach pojawiają się drzewa. |
|
Dalej skały po obu stronach znów zaczynają zbliżać się do siebie.
Przed nami korytarz Nad Temnicou. |
|
Wejście do korytarza Nad Temnicou. |
|
Ściana na początku korytarza Nad Temnicou. |
|
Nad grotą. |
|
Nad Temnicou. |
|
Tutaj nad złomiskami konarów. |
Zbliżamy się do światłości. Gdy jesteśmy już blisko wiemy, że tam gdzie ona panuje ściany korytarza rozszerzają się. Nie widać jednak przedłużenia korytarza, którym powoli posuwamy się do przodu. Wszystko staje się jasne o godzinie 12.40, gdy wychodzimy z wąskiego skalnego korytarza. Z prawej mamy wysoki wodospad. Nad jego progiem widzimy stalowy mostek. Poznajemy go. Znamy go z wcześniejszych wędrówek, a więc jesteśmy pod Wodospadem Olbrzymim (słow. Obrovský vodopád). Gdy dwa lata temu staliśmy na tym mostku, nie przypuszczaliśmy, że dwa lata później zobaczymy Obrovský vodopád w pełnej okazałości z dołu. Stojąc na mostku ponad jego progiem czuło się wysokość, lecz widzieliśmy z jego perspektywy tylko fragmentaryczne strugi drugiego co do wysokości wodospadu w Słowackim Raju. Obrovský vodopád liczy sobie 60 m wysokości. Jak pokonać taką wysokość?
|
Przed nami widać jakąś światłość i kolejkę ludzi. |
|
Obrovský vodopád. |
Potężny stopień po którym opada Obrovský vodopád pokonujemy z lewej strony (patrząc z dołu). Obok asekuracyjnej pionowej liny stalowej na ścianie stopnia znajdują się klamry, które układają się jak wysoka drabinka, tak wysoka jak największe w Słowackim Raju, czyli w sąsiedniej Sokoliej Dolnie. W połowie drogi jest taki moment, w którym wydaje się, że ściana skalna po której wchodzimy odchyla się nad kocioł wodospadu. Jesteśmy tuż pod mostkiem nad wodospadem, kiedy za stalową liną przechodzimy poziomo w prawo prawie na skraj progu wodospadu. Powyżej jest jeszcze jedna krótka struga wodospadu wciśnięta głębiej w skały, która z dołu nie była widoczna. Żelazną drogą wspinamy się również obok niego na lewą stronę mostku. W skałach odnajdujemy stare elementy, będące pozostałością po szlaku sprzed czterdziestu lat, który po wielkim pożarze został zamknięty.
|
- No to wspinamy się. |
|
Jak po drabinie, 60 metrów w górę. |
|
Dolna struga wodospadu. |
|
Obrovský vodopád. |
|
Przepięcie do wyższego przęsła stalowej linki. |
|
I zaraz wejdziemy na krótki poziomy fragment ferraty - zbliżymy się do strug wodospadu. |
|
Pozostałości starego szlaku sprzed czterdziestu lat. |
|
Pod mostkiem i na skraju wodospadu. |
|
Jeszcze do góry. Mostek coraz bliżej. |
Piękno otoczenia, surowość i dzikość, i ogromne emocje, pobudzają entuzjazm. Z żalem widzimy coraz bliższy koniec fascynującej wędrówki. Wchodzimy na znany na mostek przeprowadzający ponad progiem wodospadu. Zanim otwarto tutaj via ferratę szlak robił pętlę - przychodził korytarzem, przechodził przez mostek i odchodził po drabinie na skarpę. Obecnie nie ma już tej drabinki, bo została zdemontowana. Z mostka prowadzi obecnie jeden szlak w górę potoku. Wprowadza na stupaczki w krętym i wąskim korytarzu wydrążonym w skałach przez nurt potoku.
Spoglądamy z mostka w dół. Porównujemy dzisiejsze obrazy z tym sprzed dwóch lat, kiedy to co było na dole w kotle było dla nas tajemnicą. Dzisiaj Kyseľ zdradził nam tą i pozostałe tajemnicę. Otworzył swe dziewicze (dla wielu) progi. Szlak prowadzi nas dalej po stupaczkach. Przytrzymujemy się łańcucha wmontowanego w skały. Potok płynie pod nami zaskakująco leniwie. Krętym, jak w labiryncie korytarzem wychodzimy na szerszy fragment wąwozu, płaski i porośnięty wokół lasem.
|
Obrovský vodopád z mostka nad progiem wodospadu. |
|
Na stupaczkach. |
|
Wychodzimy na szerszy i płaski fragment wąwozu. |
Szlak odchodzi na prawo i prowadzi w górę stoku nabierając wysokości. Oddalamy się od koryta potoku. O godzinie 13.15 osiągamy rozstaj V Kyseli (725 m n.p.m.). Można stąd iść żółtym szlakiem w kierunku schroniska na polanie Kláštorisko. Szlak ten pojawił się na mostku na Olbrzymim wodospadem. Náučný chodník ferrata HZS Kyseľ odchodzi jednak w inną stronę i zaczyna na powrót sprowadzać do wąwozu Kyseľ.
O godzinie 13.35 znów jesteśmy nad potokiem, a przed sobą widzimy, że ferrata jeszcze się nie skończyła, choć niektórzy myśleli, że to już koniec. Kaski wspinaczkowe wracają na głowy, chwytamy w dłoń lonże gotowe do wpięcia w stalową line. Zaczynamy pokonywać stopień wodospadu Karolínyho o wysokości 22 m. Żelazna droga rozciągnięta jest prawą stroną po skałach. Przechodzimy po klamrach ponad złomiskami drzew, a potem co raz wyżej. W szczelinie metalową kładką przechodzimy na przeciwległą ściankę skał. Dalej ostro w górę do szczeliny z której wytryskuje struga wodospadu, jakby pod zwiększonym ciśnieniem.
|
Przed nami Karolínycho vodopád. |
|
Strugi potoku przepływają pod zwalonymi konarami. |
|
Zbliżamy się do metalowej kładki. |
|
Metalowa kładka. |
|
Karolínycho vodopád. |
|
Wychodzimy na próg wodospadu. |
Na progu wodospadu napotykamy nasłonecznione rozlewisko potoku. Widzimy starą użebrowaną kłodę. Pamiętamy, że kiedyś pozwalała na przejście potoku, gdy nie było jeszcze tutaj via ferraty. To właśnie do tego miejsca schodził po drabince stary szlak, który omijał vodopád Karolínyho przechodząc stokami ponad nim. Przechodząc dzisiaj wprost w sąsiedztwie strug wodospadu mogliśmy się przekonać, ile atrakcji omijało się kiedyś.
Na słonecznej polance mamy rozstaj, gdzie wąwóz i szlaki rozchodzą się na dwie odnogi: Malý Kyseľ i Veľký Kyseľ. I to tutaj na rozstaju Kyseľ (745 m n.p.m.) jest zakończenie zachwycającej via ferraty Kyseľ. Za niebieskimi znakami szlaku ruszamy stąd do schroniska na polanie Kláštorisko. W drodze zatrzymujemy się na krawędzi płaskowyżu, skąd możemy spojrzeć raz jeszcze na wąwóz, który dzisiaj przemierzaliśmy. Po drugiej stronie wąwozu wznosi się wapienna góra Pirť, na której w dniach 16 i 17 lipca 1976 w pożarze spalił się las, co w konsekwencji skutkowało zamknięciem szlaku przez Kyseľ na 40 lat.
|
Kyseľ, rázc. (745 m n.p.m.). |
|
Wąwóz Kyseľ i góra Pirť, |
Panuje śliczna pogoda, choć znad Tater coś burzowo pomrukuje. Tatry skryte są w ciemnych chmurzyskach. Widać to z polany Kláštorisko (744 m n.p.m.), na którą wchodzimy o godzinie 14.00. Najpierw kierujemy się w stronę ruin starego klasztoru. Nazwa tej polany wywodzi się właśnie od tego klasztoru. Został zbudowany przez kartuzów w XIII wieku. Kartuzi to zakon katolicki o bardzo surowej regule, w której od wieków obowiązują te same zasady zachowywania milczenia, modlitwy, postu, pracy i przebywania w samotności przez większą część dnia. Tutaj w górach pociętych niedostępnymi kanionami mieli idealne miejsce do takiego żywota. Klasztor położony z dala od ludzkich osad sprzyjał życiu zakonnemu, jednocześnie narażał na niebezpieczeństwa ze strony opryszków i rabusi. Gdy kartuzi budowali swój klasztor miejsce i jego okolicę nazywano Lapis Refugii, czyli „Skałą schronienia”, bo w czasie najazd tatarskiego w 1241 roku schronienie znajdowali tutaj mieszkańcy okolicznych wiosek. Potem jednak, gdy powstał tutaj klasztor miejsce to narażone było na napady rabunkowe. W związku z tymi napadami władze biskupie ze Spiskiej Kapituły podjęły w lipcu 1543 roku decyzję o przeniesieniu zakonników do Czerwonego Klasztoru. Klasztor zaś zniszczono, aby nie stał się siedliskiem zła.
Na polanie Kláštorisko odpoczniemy przed drogą powrotną. Dobrze jest poleżeć na trawie. Przelotny deszcz z zagubionej znad Tater chmury spędza nas do schroniska. Nie na długo jednak, ledwie zdążamy zjeść polévkę, a już na polanie rozpromienia się słońce. Tatry cudownie się odsłoniły. Fantastyczny widok, jakiego dotąd z płaskowyżów Słowackiego Raju nigdy nie mieliśmy. Natura synchronizuje się z nami idealnie, jak zwykle kiedy tutaj przyjeżdżamy. O godzinie 15.05 opuszczamy sąsiedztwo schroniska i zmierzamy za niebieskimi znakami ku najwyższemu punktowi na polanie Kláštorisko (839 m n.p.m.) zwieńczony masztem telekomunikacyjnym. Stamtąd rozciąga się jeszcze wspanialszy widok na Spisz i Tatry. Na niebie odsłoniło się mnóstwo błękitu, ale nad samymi Tatrami kłębią się chmury, choć już nie ciemne, ale piękne białe obłoki. Zdaje się jesteśmy naprawdę w raju. Tak się zdaje i każdy chciałby tu zostać.
|
Na polanie Kláštorisko. |
|
Kláštorisko. |
|
Ruiny klasztoru kartuzów. |
|
Kláštorisko. |
|
Kláštorisko, lúka (800 m n.p.m.). |
|
Tatry z polany Kláštorisko. |
Malowniczy Spisz z mało znanymi Górami Lewockimi (słow. Levočské vrchy) prezentuje się w krasie. Góry Lewockie do 2007 roku były zamknięte dla ruchu turystycznego. Pokryte drogami poligonowymi stanowiły teren wojskowy. Wciąż jest na nich uboga sieć szlaków turystycznych. Wchodzimy do lasu. Idziemy grzbietową ścieżką w kierunku kulminacji Čertova sihoť. Z prawej stoki ostro opadają do doliny Białego Potoku. Skalne urwiska są świetnymi punktami widokowymi. Z jednego z nich widać nie tylko wzniesienia Gór Straceńskich, czyli Słowackiego Raju, ale również Królewską Halę (słow. Kráľova hoľa; 1946 m n.p.m.), skrajny szczyt Tatr Niżnych. W panoramie Słowackiego Raju wyróżnić można wąwozy: Tomášovská Belá, Kyseľ, Sokolia dolina.
|
Spisz i Góry Lewockie z polany Kláštorisko. |
|
Tomaszowska Bela i jej otoczenie. |
|
W dali widać Królewską Halę (słow. Kráľova hoľa; 1946 m n.p.m.). |
Zanim zaczniemy schodzić z grzbietu napotykamy przy szlaku rzadką piękność. Wabi nas ciemno-różowymi kwiatami lilia złotogłów (Lilium martagon L.), ciekawa i rzadka roślina. Jej piękne, duże i barwne kwiaty mają jednak wabić przede wszystkim owady. Zresztą nie tylko kwiaty, ale również zapach wabi, który szczególnie intensywny jest wieczorem i nocą. Dostęp do nektaru tej rośliny mają bowiem tylko owady długotrąbkowe, a więc takie, które mają odpowiednio długie trąbki, czyli języczki zwane trąbką ssącą (proboscis), a takie posiadają motyle, nie tylko dzienne (które lilie złotogłowy wabią barwą), ale też motyle nocne, które wabione są przez roślinę zapachem, gdyż nocą jej wdzięki są nie widoczne.
|
Lilia złotogłów (Lilium martagon L.). |
Wkrótce grzbiet zaczyna kończyć się. Szlak ostro schodzi w dół. Pod koniec zejścia jest bardzo stromo, a przy szlaku pojawia się poręczówka w postaci łańcucha. Przydaje się na wilgotnych i śliskich skałkach. Niebawem pośród korony drzew pokazuje się nam Tomášovský výhľad, w dołem rzeka Hornad. W końcówce zejścia szlak odchodzi wprawo na mostek nad Białym Potokiem, który uchodzi tutaj do Hornadu. Przez mostek przechodzimy o godzinie 16.40.
Dalej wygodną drogą, tą samą co o poranku, tylko w przeciwnym kierunku zmierzamy do Čingov, mijając polankę pod Tomaszowskim Widokiem, i dalej idąc prawym brzegiem wzdłuż Hornadu mijamy ujście potoku Lesnicado, a potem przechodzimy mostem na drugi brzeg do Čingov. Kilka minut po siedemnastej jesteśmy na miejscu. Odjeżdżamy do bazy w Nowej Wsi Spiskiej.
|
Čertova sihoť i ostre zejście. |
|
Hornad. |
|
Pod Tomášovským výhľadom. |
W głowach długo jeszcze pulsują przeżycia z dzisiejszej trasy. Był to zupełnie inny spacer, niepodobny do żadnego innego po Słowackim Raju, jaki mieliśmy przyjemność odbyć. Na długo zapadnie w pamięci, poszerzając doznania o nowy smak przygody. Skosztowaliśmy czegoś nowego, wyjątkowego i bardzo smakowitego. Zmagamy się teraz z pragnieniem powtórki i chęcią poszukiwaniami nowych żelaznych dróg.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz