Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.



Królewska warownia w Chęcinach

Można powiedzieć, że dzisiejszy wypad w Góry Świętokrzyskie to po części kontynuacja dwóch wcześniejszych wycieczek z ubiegłego roku. Po pierwsze przed nami dokończenie trasy przez Pasmo Łysogórskie. Rok temu mieliśmy możliwość wędrowania z Klubem Turystyki Górskiej „Wierch” przez łysogórską Puszczę Jodłową od Świętej Katarzyny do Przełęczy Huckiej poprzez najwyższy szczyt Łysogór, jak i całych Gór Świętokrzyskich (patrz opis: 8.10.2011). Dziś nadszedł czas na uzupełnienie - przejście przez pozostałą część Łysogór rozciągającą się pomiędzy Przełęczą Hucką a Nową Słupią. Po drugie, również rok temu, jako sympatycy innego Koła ZH PTTK Stalownia braliśmy udział w ekscytującej wędrówce po świętokrzyskim, dzięki której mieliśmy możliwość cofnięcia się do korzeni polskiego hutnictwa i pierwszych wielkich pieców w Królestwie Polskim, które powstały właśnie tutaj na terenie świętokrzyskiego (patrz opis: 15.10.2011). Dziś również uzupełniamy tamtejszą wędrówkę i cofniemy się jeszcze do wcześniejszych czasów, rzec by można - do prehistorii hutnictwa żelaza na polskich ziemiach. Poza tym jest jeszcze coś na dziś, niespodzianka - Pasmo Chęcińskie i Góra Zamkowa ze stojącą na szczycie warownią królewską. Od tego obiektu zaczynamy dzisiejsze spotkanie z Górami Świętokrzyskimi.

TRASA:
Parking  (304 m n.p.m.) niebieska ścieżka dydaktyczna Góra Zamkowa (360 m n.p.m.) żółty szlak Parking (304 m n.p.m.)

OPIS:
Na południowych stokach Góry Zamkowej.
Na południowych stokach Góry Zamkowej.

Budowę zamku chęcińskiego rozpoczęto najprawdopodobniej pod koniec XIII wieku. Dokładnie tego nie wiadomo, ale pewne jest to, że w 1306 roku Władysław Łokietek nadał go biskupowi krakowskiemu Janowi Muskacie. Rok później cofnął swoją decyzję i uczynił ją swoją warownią, terytorialnym ośrodkiem swej władzy politycznej, militarnej i gospodarczej. Odbywały się w nim zjazdy możnowładców i rycerstwa z małopolskiego i wielkopolskiego. Zamek w Chęcinach był istotnym ośrodkiem koncentracji wojsk wyruszających na wojnę z Krzyżakami. Tu też zdeponowano skarbiec archidiecezji gnieźnieńskiej zabezpieczając go przed wrogim Zakonem.

Po Łokietku zamek przejął Kazimierz Wielki, a ten jak wiemy był zapobiegliwym budowniczym. Nie bez powodu mówi się, że zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. Za jego czasów zamek zmienił się w niezdobytą królewską fortecę przez ponad 250 lat. Kazimierz Wielki podwyższył m.in. kamienne wieże zamkowe. Jednak w XVI wieku Zamek w Chęcinach zaczął podupadać. Pożary, zniszczenia podczas rokoszu Zebrzydowskiego w 1607 roku, a później najazd i okupacja Szwedów spowodowały, że od 1707 roku zamek opustoszał. Ostatni raz działa zamkowe słyszano 1787 roku, kiedy to witano wjeżdżającego do miasta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Od tego czasu zamek stał się darmowym źródłem materiału budowlanego dla miejscowej ludności.

Zamek w Chęcinach na litografii Napoleona Ordy (1807-1883)
Zamek w Chęcinach na litografii Napoleona Ordy (1807-1883).
[public domain]

Po II wojnie światowej częściowo odbudowano średniowieczną warownię i wpisano do rejestru zabytków kategorii pierwszej. W tymże okresie czasu zamek w Chęcinach jeszcze raz odpierał wrogą agresję, tym razem podczas kręcenia zdjęć do filmu Pan Wołodyjowski, podczas których atak na Kamieniec Podolski był w istocie zdobywaniem zamku w Chęcinach.

W obecnych czasach na zamku wciąż prowadzone są prace restauratorsko-remontowe, ale można go zwiedzać za odpłatnością.

O godzinie 9.10 wyruszamy z parkingu położonego po północnej stronie Góry Zamkowej. Kierujemy się niebieskimi znakami ścieżki dydaktycznej pn. „Świętokrzyski Szlak Archeo-Geologiczny”. Idziemy alejką lipową do lasu. Potem ścieżka pnie się przez las ku zachodniej furcie zamkowej. W bliskim sąsiedztwie naszej leśnej ścieżki, po runie hasają niepłochliwe wiewiórki, dla których turyści wędrujący na Górę Zamkową nie są czymś niepokojącym. Pod zamkowym murem musimy wspiąć się kilka metrów po większej stromiźnie, ale nie ma z tym żadnego problemu, bowiem ułatwiają to metalowe stopnie. Po lewej odsłaniają się nam pierwsze widoki. Ponad chaszczami zarastającym górę widać zwieńczenie wieży Kościoła pw. Św. Bartłomieja w Chęcinach, położonego na pochyłości Góry Zamkowej. Kościół ten wzniesiono najprawdopodobniej równocześnie z lokacją miasta, tzn. przed rokiem 1325, choć są też podawane inne daty z okresu drugiej połowy XIV wieku, jak też początków XV wieku. Góra Zamkowa zarasta wysokopienną roślinnością, ale dawniej do tego nie dopuszczano. Dla poprawy widoczności i obronności teren wokół murów zamkowych był regularnie karczowany.

Na ścieżce dydaktycznej
Na ścieżce dydaktycznej.

Wiewiórka
Wiewiórka przy ścieżce na Górze Zamkowej.

Idąc kawałek dalej wzdłuż północnych murów odsłania się przed nami panorama niemal na całe Chęciny. Nieco na lewo wyróżnia się okazały, zadaszony zielonym dachem kościół i klasztor Franciszkanów, ufundowany w 1368 roku przez Kazimierza Wielkiego. W okresie rozbiorów Polski przestał on spełniać pierwotne funkcje, zabrano go Franciszkanom i przystosowano do celów więziennych. W okresie międzywojennym budynki adaptowano na siedzibę sądu, funkcjonowały tu też szkoła podstawowa, a także kamieniarska. Z kolei w latach 60-tych przeznaczono je na cele turystyczne i uruchomiono hotel, restaurację i coctailbar. Dopiero w 1991 roku podjęto decyzję o zwrocie budynków kościoła i klasztoru pierwotnym właścicielom.

Po drugiej stronie miasta, ciągnie się Pasmo Zelejowskie i bardziej na prawo Pasmo Bolechowickie przecięte w poprzek drogą wojewódzką nr 762 biegnącą do Kielc. Za tymi pasmami widać kolejne ciągnące się równolegle.

Ponad chaszczami zarastającym górę widać zwieńczenie wieży Kościoła pw. Św. Bartłomieja w Chęcinach
Ponad chaszczami zarastającym górę widać zwieńczenie wieży Kościoła pw. Św. Bartłomieja w Chęcinach.

W zachodniej furcie zamkowej, sklepionej gotyckim łukiem, obok której wznosi się czworokątna baszta kupujemy bilety wstępu, po czym wchodzimy na dziedziniec zamku dolnego. Zamek dolny dobudowano do istniejącego zamku w XV wieku. Otoczony był murem o wysokości 9 metrów ze strzelnicami i gankiem dla straży. Zamek dolny spełniał funkcje gospodarcze. Funkcjonowały tu m.in. kuźnia, piekarnia i stajnia. Znajdowała się tu także głęboka studnia kuta w skale, albo magazyn na deszczówkę (nie wiadomo), której pozostałością jest zagłębienie na dziedzińcu dolnego zamku, tuż przy zachodniej furcie. Najprawdopodobniej przez studnie prowadziło wejście do podziemnego korytarza kościoła w Chęcinach, dzięki któremu utrzymywano łączność ze światem podczas oblężenia.

Zachodnia furta zamkowa
Zachodnia furta zamkowa.

Widok spod zachodniej furty zamkowej
Widok spod zachodniej furty zamkowej.

Przechodzimy teraz na dziedziniec zamku górnego, otoczonego murem o grubości 2 metrów. Wchodzimy na niego po stopniach obok cylindrycznej baszty zwanej stołpem, która była punktem ostatecznej obrony. Do wieży tej wchodzono przez otwór okienny umieszony na wysokości drugiego piętra, do którego wchodzono po drewnianym ganku (w razie dostania się wroga do zamku można go było spalić). Po północnej stronie widoczne są jego ślady w postaci zamurowanej wnęki.

Na dziedzińcu zamku górnego znajdują się również pozostałości po pomieszczeniach mieszkalnych przylegających do północnych murów. Składają się one z trzech izb, po których pozostały resztki ścian i sklepień z otworami okiennymi.

Na dziedzińcu zamku dolnego
Na dziedzińcu zamku dolnego. Widok z kierunku zamku górnego.

Zbliżenie na Chęciny
Zbliżenie na Chęciny (widok z dziedzińca zamku dolnego).
Budynek z zielonym dachem to kościół i klasztor Franciszkanów.

Pod drugiej stronie dziedzińca zamku górnego stoi druga podobna wieża zwana „więzienną”, pod którą znajdowały się główne lochy. Strzegła ona głównej bramy zamkowej, prowadzący przez pięcioprzęsłowy most, wsparty na murowanych filarach i zakończony zwodzonym przęsłem. Obok niej przypuszczalnie stała kaplica (nad bramą zamkową) i skarbiec koronny (po drugiej stronie). Zwracające uwagę wyższe piętra cylindrycznych wież dobudowane z czerwonej cegły powstały przypuszczalnie w XVI wieku

Widok z zamku górnego na dziedziniec zamku dolnego
Widok z zamku górnego na dziedziniec zamku dolnego.

Na dziedzińcu zamku górnego
Na dziedzińcu zamku górnego. Z tyłu widać stołp - wieżę ostatecznej obrony zamku).

Przy murach pomieszczeń mieszkalnych na zamku górnym
Przy murach pomieszczeń mieszkalnych na zamku górnym.

W pomieszczeniach mieszkalnych zamku górnego
W pomieszczeniach mieszkalnych zamku górnego.

W końcu nadszedł moment największej atrakcji jaką oferuje chęciński zamek. Na wschodniej wieży mamy wspaniały punkt widokowy. Wchodzimy na niego wijącymi się wewnątrz baszty metalowymi schodami. Mamy dziś wyśmienitą, bezchmurną pogodę, ale powietrze nie ma idealnej przejrzystości. Nie mniej dookolna panorama z zamkowej wieży jest oszałamiająca. Od północnego zachodu widać kolejne wierzchołki Pasma Chęcińskiego. Dalej, ale trochę na prawo, dostrzec można ostrzejszy szczyt Miedzianki. Zupełnie na zachodzie widzimy zalesione Grząby Bolmińskie, przed którymi ciągną się na południe Grzywy Korzeckowskie. Na północy rozciągają się Chęciny i ograniczające je wzniesienia Pasma Zelejowskiego. Za nim, lecz bardziej na wschód widoczne jest Pasmo Zgórskie. Za nimi ciągną się kolejne, lekko pofalowane grzbiety Gór Świętokrzyskich porozdzielane dolinami. Bardziej na wschód, za rzeką Bobrzą płynącą przez malowniczą szachownicę pól uprawnych, widać Pasma: Posłowickie i Dymińskie. Dziś w powietrzu unoszą się zanieczyszczenia, ale bywa podobno wiele takich dni, kiedy tamtą stronę horyzontu zamyka Pasmo Oblęgorskie i Łysogóry. Na południu rozciąga się dolina Czarnej Nidy za którą na wzniesieniu znajduje Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni, skrywane w tym momencie przez oślepiające światło słoneczne.

W dole widać Chęciny, a dalej Pasmo Zelejowskie
W dole widać Chęciny, a dalej Pasmo Zelejowskie.

Widok w kierunku wschodniej części Pasma Zgórskiego
Widok w kierunku wschodniej części Pasma Zgórskiego (widoczne w w dali).
Na wprost biegnie droga wojewódzka nr 762 w kierunku Kielc,
która przecina znajdujące się bliżej Pasmo Bolechowickie.
Na lewo od Pasma Bolechowickiego mamy Pasmo Zelejowskie.

Widok w kierunku Pasma Posłowickiego i Pasma Dymińskiego
Widok w kierunku Pasma Posłowickiego i Pasma Dymińskiego.

Panorama na północ z wieży zamkowej.

Widok ze wschodniej wieży na dziedzińce zamkowe
Widok ze wschodniej wieży na dziedzińce zamkowe.

Na zachodniej wieży
Na zachodniej wieży.

Przez okienko wschodniej wieży na basztę przy zachodniej furcie
Przez okienko wschodniej wieży na basztę przy zachodniej furcie.

Na murze górnego zamku
Na murze górnego zamku. Na horyzoncie widać zalesione Grząby Bolmińskie,
a przed nimi Grzywy Korzeckowskie.

Schodzimy z monumentalnych ruin dawnej warowni z powrotem na zachodnią stronę. Wracamy na parking tym razem żółtym szlakiem turystycznym, który przeprowadza nas po skalistym fragmencie zbocza Góry Zamkowej. Wymaga to trochę uwagi, a czasem podpórki na ręce. W ten sposób na krótko wchodzimy do lasu, z którego wychodzimy na znaną nam już alejkę lipową.

Baszta przy zachodnim murze zamku dolnego
Baszta przy zachodnim murze zamku dolnego. Z lewej widać ogrodzony dół - pozostałość po studni.

Żółty szlak sprowadzający po skalistym zboczu Góry Zamkowej
Żółty szlak sprowadzający po skalistym zboczu Góry Zamkowej.

Na skalistym zboczu Góry Zamkowej
Na skalistym zboczu Góry Zamkowej.

Aleja lipowa
Aleja lipowa.

Zamek w Chęcinach
Zamek w Chęcinach.

Zapisujemy kolejną zdobycz górską do Korony Gór Świętokrzyskich, ale z jaką wysokością... tą ze szczytu góry, czy też szczytu wieży zamkowej?

Tymczasem przemieszczamy się teraz ku wschodnim flankom Pasma Łysogórskiego...

Udostępnij:

W ostępach Małastowskiej Magury

Magura Małastowska to szczyt w Beskidzie Niskim, sięgający wysokości 813 m n.p.m. Na wschodnich zboczach Magury Małastowskiej znajduje się ośrodek narciarski SkiPark Magura, który oferuje jedną z najdłuższych tras narciarskich w południowo-wschodniej Polsce.
Udostępnij:

Hawrań, ale nie ten z Bielskich

Niezwykle udany ubiegłoroczny pobyt na Stacji Narciarskiej w Jurgowie sprawił, że w tym roku nie mogło go zabraknąć w harmonogramie naszych narciarskich wyjazdów. Pogoda nie jest tak doskonała jak wtedy, ale niezła do uprawiania rekreacyjnego narciarstwa. Widoczność w sam raz, choć w tym miejscu chciałoby się, aby sięgała Tatr. Zapewniamy, że panorama z tutejszych stoków narciarskich jest imponująca. Jak ktoś nie wierzy, niech zaglądnie na relację lub fotorelację. Dzisiaj nad Tatrami wiszą ciężkie chmury, ale przecież przyjechaliśmy tu głównie po to by pojeździć na nartach.
Udostępnij:

Gubałówka SKI

Nadchodzi już zimowa szarówka. Kończymy sielankę w „Gubałzzerii”. Poniżej naszej jadłodajni znajduje się kompleks narciarski „Gubałówka”. Składają się na niego dwie trasy narciarskie, ale niestety trasa główna na skutek konfliktu PKL z właścicielem kilku działek leżących na trasie nartostrady, od paru lat jest nieczynna. Szkoda. Nieczynna trasa ma 1600 m długości i 300 m różnicy wysokości. Obsługuje ją znana kolejka linowo-terenowa, składająca się z dwóch wagoników o pojemności 120+1 osób. Górna stacja kolejki znajduje się na wysokości 1122 m n.p.m., a dolna 823 m n.p.m. Jazda takim wagonikiem trwa 3,5 minut, podczas której pokonujemy 1298 m odległości. Trasa narciarska biegnie wzdłuż linii kolei, najpierw po wschodniej stronie, a gdzieś w połowie przecina linię kolei przechodząc ponad nią przez wiadukt na zachodnią stronę. Tak w ogólnym zarysie wygląd jej przebieg.
Udostępnij:

Polana Szymoszkowa

Od rana sypie gęstym śniegiem. Dziś Gubałówka z pewnością nie zaserwuje nam widoków na  tatrzańskie wierchy. Szkoda, bo będziemy dziś testować narciarsko południowe zbocza Pasma Gubałowskiego. Zima jednak w pełni i takiej jaką tutaj mamy - zawsze pragnęliśmy. Gubałówka pokryła się świeżym puchem, nawet wydeptanych ścieżek nie widać. Nawet nie myślimy ich szukać, bo śniegu jest po pas. Zasypało również drogę dojazdową do naszego pensjonatu, ale jeden z tutejszych gospodarzy już wyjechał traktorem z zamontowanym lemieszem i odśnieżarką. Powolutku, ale skutecznie przeciera drogę, a za nim jak w procesji wleczemy się oczywiście my, z nartami na ramieniu. Tak maszerujemy sobie aż do drogi łączącej Ząb z Gubałówką, która jest już przetarta.
Udostępnij:

Zakopiańskie echa przeszłości (5): Była sobie ścieżka

W XIX wieku obok Foluszowego Potoku biegła zwyczajna, wąska ścieżka, która łączyła ówczesne zakopiańskie Nawsie z Kuźnicami. Biegła przez łąki i mokradła, a w górnej części chowała się w dawny las. Jednak w okresie popularyzacji Zakopanego, wzdłuż dolnego odcinka ścieżki, odbiegającego z ulicy Kościeliskiej zaczyna powstawać zabudowa, początkowo dość rozproszona. Równocześnie ścieżka nabiera charakteru ulicy, a było to około 1870 roku. Wkrótce powstają przy niej pierwsze zakopiańskie hotele oraz restauracje. Owa ulica staje się miejscem spotkań zakopiańskiej śmietanki towarzyskiej. Tu spotykają się ludzie, gdy czas niepogody uniemożliwia pójście w Tatry. Tworzy się też na niej swoiste centrum handlowe i usługowe. Mowa oczywiście o najsłynniejszym zakopiańskim deptaku, którego nazwa wywodzi się od jego historycznego położenia, przebiega przez Polanę Krupową. Deptak ten pod nazwą Krupówki znany już był na początku lat 80-tych XIX wieku. Dziś ciągnie się na długości około 1100 metrów.
Udostępnij:

Zakopiańskie echa przeszłości (4): Uzdrowisko

Portret Tytusa Chałubińskiego
(autor Stanisław Witkiewicz).
Rok 1873 odcisnął się w historii Zakopanego bardzo pamiętnie. Nie był to kolejny, zwyczajny rok, bo to co działo się później było już inną epoką. Wtedy to jesienią wybuchła na Podhalu epidemia cholery. Jakimś trafem losu zbiegła się ona z przyjazdem do Zakopanego słynnego warszawskiego lekarza dr Tytusa Chałubińskiego. Jego ofiarna pomoc w tłumieniu epidemii był nieoceniona, nie tylko jako lekarza, ale też jako zwykłego człowieka służącego innym. Ks. Stolarczyk wspomniał to w mowie pogrzebowej, jak Chałubiński sam „przenosił chorych zarażonych cholerą” i „jak sam urządzał im posłania”. Od tych tragicznych wydarzeń Chałubiński już na zawsze pozostał lekarzem, przyjacielem i opiekunem górali. Odtąd też zaczął corocznie przyjeżdżać na wakacje do Zakopanego, a górale każdorazowo witali go z niezwykłym entuzjazmem. Wkrótce też, w 1887 roku osiadł pod Giewontem na stałe, a dwa lata później rozpoczął w Zakopanem budowę własnego domu o nazwie „Swoboda”.
Udostępnij:

Zakopiańskie echa przeszłości (3): Śladami przewodników

Po północnej stronie Tatr pierwsi przewodnicy pojawili się z początkiem XIX wieku, dużo później niż po drugiej stronie Tatr. Nieujarzmiona natura i niedostępność północnej strony Tatr długo odstraszała badaczy i turystów przed napływem. Z tej strony Tatr, trudne i surowe warunki sprawiały, że długo trzeba było czekać, by rozwijająca się tu osada mogła stanowić zaplecze i bazę dla górskich wypraw.
Udostępnij:

Zakopiańskie echa przeszłości (2): Nawsie

Nawsie w dawnych wsiach stanowiło jej centrum. Nazwa ta przetrwała w Zakopanem do dziś, choć jej znacznie straciło już na swojej aktualności, bo jej blask przyćmiły w XX wieku Krupówki. Nawsie ciągnie się wzdłuż ulicy Kościeliskiej - zaczyna się w okolicach Pęksowego Brzyzka, a kończy gdzieś na wysokości Drogi do Rojów. Dziś obszar ten nazywany jest zakopiańską starówką, bo tu tkwią korzenie miasta. Zbudowano tu pierwszy kościół, który wcześniej zwiedziliśmy, powstał pierwszy sklep, restauracja, pierwsza willa w stylu zakopiańskim, dawniej nawsiem nazywano centralną części wsi, którą stanowił plac targowy, albo wspólnie użytkowana łąka lub pastwisko. Ulicą Kościeliską kontynuujemy fascynujący spacer w poszukiwaniu śladów przeszłości Zakopanego.
Udostępnij:

Zakopiańskie echa przeszłości (1): Duch wiary i pamięci

U stóp Tatr, w Rowie Podtatrzańskim, nad kilkoma potokami, leży Zakopane - najwyżej położone miasto Polski, od dawna nieformalnie nazywane zimową stolicą Polski.

Kiedy pojawiło się osadnictwo na terenie dzisiejszego Zakopanego - dokładnie nie wiadomo. Nazwa Zakopane pojawia się po raz pierwszy w 1605 roku, w Kronice Parafii Czarnodunajeckiej. Pierwsi osadnicy pojawili się tu przypuszczalnie w XV, a najpewniej w XVI wieku, w okolicach dzisiejszego Ustupu i Olczy. Wiadomo też, że tereny te były wtedy miejscem wiosennych przepasek, podczas których pasterze oczekiwali tu na zejście śniegów z gór. Ówczesna ludność zajmowała się również rolnictwem, ale ziemie te nie należały do zbytnio urodzajnych. Gdy w XVIII wieku w Kuźnicach zbudowano hutę żelaza, hutnictwo i górnictwo stało się dodatkowym źródłem utrzymania miejscowej ludności, ale też napływającej z Galicji. W XIX wieku był tu największy zakład metalurgiczny w całej Galicji.
Udostępnij:

Lasem Wiktorówki na Gęsią Szyję

Bardzo późno wydają tu śniadania, bo dopiero o godzinie 9.00. Mając w planach wyprawę w Tatry poprosiliśmy o wcześniejsze przygotowanie śniadania i dzięki życzliwości kucharza udało się nam przesunąć ten posiłek o godzinę. Chętnie byśmy zjedli go jeszcze wcześniej, ale godzina zawsze to coś, bo przecież zimowe dni kończą się bardzo szybko i zawsze lepiej wcześniej wyruszyć w góry, by zdążyć powrócić przed zmrokiem. Szlak na Gęsią Szyję zaliczany jest do nietrudnych, ale mamy też świadomość, że w zimie nawet najłatwiejszy szlak może okazać się bardzo wyczerpujący i wymagać znacznie więcej czasu na pokonanie niż w warunkach letnich. Poza tym z Gubałówki chcemy zejść pieszo i wrócić także w ten sposób, jeszcze przed godziną 18.00 na obiadokolację. Szkoda, że tak wcześnie, ale cóż.
Udostępnij:

Relaksacyjny Witów-Ski

Trochę przedłużyła się nam dziś przepiękna wędrówka grzbietem Pasma Gubałowskiego, ale w końcu dotarliśmy do Witowa. Pogodę wciąż mamy piękną, tak samo jak otaczające nas panoramy górskie. W Witowie ludzie zaczęli osiedlać się na stałe na przełomie wieków XVI-XVII. Najstarsze źródła historyczne dotyczące tych terenów sięgają roku 1606. Z kolei nazwa wsi pochodzi od nazwiska wielkorządcy krakowskiego Stanisława Witowskiego.

MAPA TRAS:
Trasa
Stopień trudności
Długość
trasy
Różnica
poziomów
A

350 m 
35 m 
B
270 m 
15 m 
C
120 m 
30 m 
D
1000 m 
150 m 
E
400 m 
60 m 
F
300 m 
40 m 

OPIS:
Witów ciągnie się aż od Tatr Zachodnich na południu, gdzie znajduje się najwyższy punkt tej miejscowości na Starorobociańskim Wierchu (2176 m n.p.m.), potem przez Dolinę Chochołowską i Dolinę Lejową wpada w zachodni skraj Rowu Podtatrzańskiego i dolinę rzeki Czarny Dunajec. Otoczony jest tu zachodnimi stokami Pogórza Gubałowskiego, a z drugiej strony stokami Orawicko-Witowskich Wierchów (słow. Oravicko-vitovské vrchy). Obszar Witowa kończy się na granicy administracyjnej z kolejną podhalańską osadą Chochołów. Większość obszaru Witowa położona jest na terenie Tatr Zachodnich, objętych ochroną Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zamieszkane tereny znajdują się u podnóża Tatr, a zwarta zabudowa ciągnie się wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 958 na długości około 5 km, aż do Chochołowa.

Znajduje się tutaj kilka mniejszych wyciągów orczykowych oraz interesująca nas stacja narciarska „Witów-Ski” z wyciągiem krzesełkowym, położona się na stokach Orawicko-Witowskich Wierchów. Na terenie tej stacji znajdują się dwie trasy narciarskie. Pierwsza o długości 120 metrów i przewyższeniu 30 metrów jest przeznaczona dla osób początkujących. Charakteryzuje się zielonym stopniem trudności i obsługuje ją wyciąg orczykowy.

Druga trasa jest znacznie dłuższa ma 1000 m długości oraz 150 m przewyższenia. Jest to już trasa, dla osób, które pewnie czują się na nartach. Górna stacja wyciągu krzesełkowego znajduje się na wysokości 980 m n.p.m. Na szczyt tego stoku zawozi nas czteroosobowe krzesełko.

Widok w kierunku dolnej stacji wyciągu krzesełkowego.
Z prawej na dole widać wyciąg orczykowy, a obok niego trasę dla początkujących.
Z lewej na horyzoncie wznosi się Ostrysz (1023 m n.p.m.) przez który przebiega czerwony szlak
schodzący z rozstaju pod Butorowym Wierchem do Chochołowa.

Widok na północ: najwyższe góra na horyzoncie to Ostrysz (1023 m n.p.m.).
Przed górą widać zabudowania wioski Dzianisz, a bliżej Witowa.

Panorama Tatr.

Podczas wyjazdu na górną stację malowniczość otoczenia wzmaga się. Jednak dopiero, na górze, po zeskoczeniu z krzesełka możemy popatrzeć na całą panoramę, która do tej pory rosła za naszymi plecami. Nieco na lewo na horyzoncie wznosi się Ostrysz (1023 m n.p.m.) przez który przebiega czerwony szlak prowadzący do Chochołowa, z którym rozstaliśmy się dziś pod Butorowym Wierchem. Przed górą widać najpierw zabudowania wioski Dzianisz, a bliżej nas oczywiście Witowa, które ciągną się dalej na północ, stopniowo przysłaniane biegnącym w tym samym kierunku grzbietem Orawicko-Witowskich Wierchów. Bardziej na prawo widzimy zachodnie krańce Pasma Gubałowskiego. Jeszcze bardziej na południe fragment Tatr Wysokich, a później już tylko piękny widok na rozbielone Tatry Zachodnie, z imponującym grzbietem Czerwonych Wierchów łączących się z Giewontem. Prawie poziomo padające promienie słoneczne, rozświetlające od zachodu tatrzańskie zbocza, nadają im szczególnej rzeźby i ukazują niestety - oblicze pożegnalne pięknego dnia. Zupełnie na południe od nas widać zalesiony grzbiet z Hurchocim Wierchem (1090 m n.p.m.) odchodzący od Przysłopu Witowskiego (1161 m n.p.m.). Nartostrada posiada wieczorne oświetlenie, ale nie zwlekajmy, bo czas ogranicza nam obowiązująca w naszym pensjonacie godzina obiadokolacji.

Panorama Tatr.

Puszczamy się w dół stoku i jedziemy. Przez całą swoją długość stok nie jest bardzo wymagający. Każdy sobie na nim poradzi, kto posiadł przynajmniej podstawowe umiejętności jazdy na nartach. Schodzi w dół w miarę jednostajnym nachyleniem, stromizną w pełni odpowiadającą niebieskiemu stopniowi trudności. Nartostrada nie zaskakuje naturalnymi przeszkodami i utrudnieniami w postać nierówności (np. muld). Odczuwamy na nim przyjemny komfort jazdy.

Nieco z boku po północnej stronie, wzdłuż górnego odcinka nartostrady mamy teren z kaskadowymi uskokami, gdzie doznań szukają miłośnicy białego szaleństwa o wyższych umiejętnościach. To tutejszy „SnowPark”. Może będzie jeszcze kiedyś okazja wypróbować go, bo dzisiaj raczej nie znajdziemy na to czasu.

Górny, szeroki fragment niebieskiej nartostrady.

Środkowy odcinek niebieskiej nartostrady.

Nartostrada widziana z tarasu karczmy „Pod Wyciągiem”.
Z prawej widoczne tarasowo opadające zbocze, na którym funkcjonuje SnowPark.

Nartostrada z poziomu dolnej stacji wyciągu krzesełkowego (830 m n.p.m.).

Stacja narciarska „Witów-Ski” jest znakomitą propozycją dla osób uczących się jazdy na nartach, jak też osób doskonalących swoje umiejętności. uczyć się można i doskonalić nawet pod okiem samej Jagny Marczułajtis - naszej wybitnej snowboardzistki, która otwarła tu szkołę narciarstwa i snowboardu.

Trzeba też wspomnieć o zapleczu gastronomicznym. Duży punkt gastronomiczny (karczma „Pod Wyciągiem” o pojemności 250 osób), znajduje się pod dolną stacją wyciągu krzesełkowego. Oprócz zaspokojenia głodu, znaleźć można w nim miejsce, by po prostu odpocząć i ogrzać się. Nieco niżej znajduje się jeszcze restauracja „Witowianka”, mogąca pomieścić kolejne 250 osób.

„Witów-Ski” spod „Witowianki”, gdzie czekamy na busa do Zakopanego.

Na stacji narciarskiej „Witów-Ski” ogarnął nas nieco inny klimat do uprawiania narciarstwa niż zwykle - spokojny i beztroski, ogromnie relaksacyjny. Czas wracać do Zakopanego - z busami kursującymi z Witowa do Zakopanego (jak też w drugą stronę) nie ma najmniejszych problemów. Następnie musimy przemieścić się na Gubałówkę i o tej porze to już raczej jesteśmy skazani na skorzystanie z kolejki linowo-terenowej. Odpoczniemy w gubałowskim pensjonacie „Sobolówka” i jutro rozpoczniemy kolejny dzień górskiej przygody.

LINKI DO INNYCH OPISÓW:
Stacja Narciarska „Witów-Ski”

Udostępnij:

Przez Gubałówkę do Witowa

Tak naprawdę, to dzisiejszą trasę planowaliśmy zacząć w Poroninie. Po ostatnich obfitych opadach śniegu obawialiśmy się o drożność szlaków. Jeszcze wczoraj próbowaliśmy to sprawdzić dzwoniąc do ośrodka narciarskiego na Harendzie, no i stuprocentowej informacji w tej sprawie nie uzyskaliśmy. Zbliżamy się do celu podróży, a to co widzimy przez okna autobusu wcale nie straszy. Śniegu jest dużo, ale nie tyle ile myśleliśmy. Tuż przed Poroninem korciło: może by jednak wysiąść? Marzyliśmy sobie przejść całe Pasmo Gubałowskie jednym cięgiem, zaczynając w Poroninie, a kończąc w Witowie. Pogoda ku temu zapowiada się wspaniała, no ale mamy ze sobą spore plecaki, wypchane pięciodniowym ekwipunkiem, a także ciężki sprzęt narciarski. To daje sporo do myślenia, czy dźwigać to wszystko ze sobą, czy też może wcześniej zakwaterować się w pensjonacie na Gubałówce, w którym dokonaliśmy rezerwacji? Trochę z żalem do samych siebie, trochę z ciężkim sercem wybieramy to drugie rozwiązanie. Wiemy oczywiście, że wtedy będziemy musieli zweryfikować naszą trasę, a realizacja pierwotnie założonego planu musi poczekać na inny czas.
Udostępnij:

Podróże i szeroki świat (Blog Roku 2011)

List otwarty

do głosujących w konkursie „Blog Roku 2011”
na blog „Zanim znów wyruszysz w góry...” i jego sympatyków

Żegnamy się z konkursem Blog Roku 2011. Nie zostaliśmy nominowani do głównej nagrody, ale mimo to czujemy się bardzo wyróżnieni tym co w tym konkursie osiągnęliśmy. Wszystko dzięki sms’owym głosom oddanym na nasz blog. To dzięki nim znaleźliśmy się w ścisłej dziesiątce blogów w kategorii „Podróże i szeroki świat” (a dokładnie na siódmej pozycji) oraz na 14-tej pozycji na liście nominacyjnej w konkursie Blog Blogerów. Po głosowaniu w III etapie przesunęliśmy się nawet na drugą pozycję w swojej kategorii. To dla nas ogromy sukces biorąc pod uwagę ogólnopolską rangę konkursu, w którym rywalizowały łącznie 3602 blogi, w tym 187 w naszej kategorii. Zgłaszając do konkursu autorski blog w ogóle nie liczyliśmy na tak wiele głosów, wszak niedawno zaczęliśmy go pisać.
Udostępnij:

Kotelnica Białczańska

Ze sceptycyzmem podchodziliśmy z Elą do dzisiejszego wyjazdu na narty do Białki Tatrzańskiej. Słyszeliśmy niejednokrotnie o tym jak sława Białki Tatrzańskiej przyciąga tłumy narciarzy, o kolejkach pod wyciągami lepiej nie wspominać, szczególnie w weekendy. Nigdy jednak nie byliśmy jeszcze w tym miejscu, a przecież uchodzi ono za jedno z najatrakcyjniejszych miejscowości górskich, szczególnie zimą ze względu na bardzo dobre warunki do uprawiania sportów zimowych. Białka Tatrzańska jest zaliczana do największych centrów narciarskich w Polsce. Nie namyślaliśmy się więc zbyt długo, by przypadkiem nie rozmyślić się.
Udostępnij:

Góra Justyny Kowalczyk

No i znów jesteśmy pod górą, u stóp której, w cichym ustroniu doliny potoku Kasinianka leży wioska niepozorna (wydawać by się mogło) - Kasina Wielka. To stara osada, o której pierwsze wzmianki pochodzą z czasów panowania króla Władysława Jagiełły, a początki jej powstania sięgają czasów Bolesława Wstydliwego, kiedy to zakon Cystersów ze Szczyrzyca otrzymał w tej okolicy duże darowizny ziemskie.
Udostępnij:

Luboń Wielki zimą

Cztery kilometry na wschód od Jordanowa i osiem kilometrów na północ od Rabki-Zdroju, przy najwyższym punkcie zakopiańskiej szosy we wsi Naprawa zatrzymał się autokar, ale tym razem nie na krótki postój w drodze do naszej górskiej stolicy. Ludzie, którzy pośpiesznie wyszli z autokaru wcale nie zaczęli rozglądać się w poszukiwaniu ustronia do którego prowadzą drzwi oznaczone kółeczkiem lub trójkącikiem, czyli znakami, których symboliki nie trzeba chyba nikomu wyjaśniać. Grupa nie myślała szukać też schronienia w pobliskim zajeździe „Pod Sosnami”, przynajmniej nie dziś. Jak się niebawem okazało, nie byli to zwykli ludzie. Każdy z nich zrobił coś, co było dla niego w tym momencie typowe, choć jednocześnie nietypowe dla większości zatrzymujących się w tym miejscu ludzi. Członkowie tej kolorowej grupy zręcznie zarzucili plecaki na ramiona, po czym obrzucili po sobie spojrzeniami, sprawdzając wzajemnie gotowość  do drogi. Znalazłszy niebieskie znaki biegnące na wschód, każdy z wędrowców wziął głęboki oddech i ruszył na zalesione zbocze górskie. W tym momencie minęła godzina 8.40.
Udostępnij:

Przez Stare Wierchy do Koninek

W końcu doczekaliśmy się prawdziwej zimy. Sypnęło obficie śniegiem przynajmniej tutaj, w dolinie potoku Poniczanka, w wiosce Ponice położonej na terenie gminy Rabka-Zdrój, skąd rozpoczynamy zimową wędrówkę na gorczańskie Stare Wierchy. Przy zaśnieżonej wiejskiej drodze szybko znajdujemy zielone znaki szlaku. Kilka minut później, gdy mija już godzina 9.00 skręcamy w lewo na gorczańskie stoki. Zostawiamy za sobą ponickie zabudowania i wchodzimy w ciasny wąwóz, pnący się między polami w kierunku lasu.
Udostępnij:

Narciarska ucieczka od zgiełku miasta do Koninek

Mija kolejny dzień emocji związanych z sms’owaniem na Blog Roku 2011. Dzięki sympatykom blog ten znajduje się obecnie na wysokiej pozycji , ale czy uda się ją utrzymać i zakwalifikować do kolejnego etapu konkursu... zobaczymy, będzie co ma być. Licząc na dalszą przychylność odwiedzających nas osób, już teraz dziękujmy za każdy oddany głos. Każdy sms’owy głos to ogrom satysfakcji dla nas i motywacja do dalszego działania. Jego koszt, choć stanowi symboliczną kwotę, jest też niewątpliwie szlachetnym gestem na rzecz osób niepełnosprawnych. Czyż to nie piękne.

Ochłońmy jednak chwilę od ekscytacji konkursem. Śniegu w końcu trochę napadało - szkoda siedzieć w domu i ślęczeć przed monitorem komputera. Ciepły grudzień i początek stycznia sprawiły, że nasza flora i fauna zaczęła się już w tym wszystkim gubić. Zima o klimatach iście wiosennych, a może jeszcze jesiennych dawała się również we znaki narciarzom z rozżaleniem śledzącycm kolejne prognozy pogody, w których tylko deszcz albo deszcz ze śniegiem, a na termometrach parę stopni powyżej zera. No ale chyba przyszedł już ten przełomowy dzień, w którym aura okryje śniegiem każdy zakątek.
Udostępnij:

Strefa marzeń wygórowanych

„Marzysz o rzeczach wielkich, to ci przynajmniej pozwoli zrobić kilka małych”
~ Renard Jules    

Marzenia pobudzają nas do działania, motywują do podejmowania wyzwań dla osiągnięcia założonych celów. Bez marzeń życie staje się puste i ubogie. Choć nie wszystkie marzenia się spełniają – warto marzyć, bo dzięki nim życie nabiera większego kolorytu. Jeśli zachowamy przy tym granice zdrowego rozsądku, mamy duże szanse na spełnienie marzeń. Marzyć ponad swoje możliwości? Też można, bo kto wie, może i takie marzenia kiedyś spełnią się, a jeśli nie, hmm... w drodze ku nim, może dzięki nim, urzeczywistnimy kilka mniejszych. Zatem chyba warto marzyć, nawet jeśli marzenia te są zbyt wygórowane na nasze siły i możliwości.
Udostępnij:

Na narty w Tatry - Roháče-Spálená SKI

Szczyty górskie wokół Doliny Rohackiej schowały się w śniegowych chmurach. Kalendarzowa zima już dawno rozpoczęta, ale w rzeczywistości niewielu ją zobaczyło. Praktycznie wszędzie widoki zimowe są szaro-bure. Prawdziwa zima zawitała tylko na terenach położonych wysoko nad poziomem morza, tak jak tu w słowackiej Dolinie Rohackiej. Funkcjonujący w odnodze tej doliny nieduży ośrodek narciarski Roháče-Spálená nie zawiódł narciarzy. Mimo lichego początku zimy pokrywa śnieżna na trasach narciarskich dochodzi już do grubości 60 cm, a to już w zupełności tu wystarcza i zapewnia optymalne warunki narciarskie. Poza tym wciąż sypie śniegiem, chwilami nawet grubymi płatami, dzięki czemu w godzinach porannych nartostrada okryta jest świeżym puchem - ulubionym przez narciarzy. To dzięki niemu za szusującymi narciarzami powstają efektowne białe pióropusze, niczym na dziewiczych trasach freeride. Mamy tu dziś doskonałe parametry pogodowe - temperatura powietrza wynosi około -6 °C , a od południa powiewa delikatna bryza.

Trasa nr 2 na wysokości bufetu pod górną stacją wyciągu krzesełkowego.
Z lewej widać odbijającą trasę nr 1.
Udostępnij:

Gdy ciemność nocy ustaje, a światłość dnia przybywa

Dziś świat zwalnia swój bieg. Tradycja bierze górę nad teraźniejszością. Zatrzymujemy się w pędzie życia na wigilijnej wieczerzy. Wspólne spotkanie nie ma wtedy sobie równych - to najbardziej rodzinny dzień w roku.
Udostępnij:

Królowa beskidzkich wysp

Przyroda już jest przygotowana na pierwszy śnieg, ale panujące dodatnie temperatury nie pozwalają by na dobre u nas zagościł. Jedynie w górach jest już biało, choć nie są to śniegi wybitnie zimowe. Narty wciąż leżą w szafie, gdzie czekają na godne siebie warunki. Nie jest to oczywiście powód, byśmy i my sami siedzieli w domowym zaciszu, czekając na sprzyjające warunki narciarskie. Piękna pogoda, słońce i wyjątkowo ciepła aura nie pozwala nam zastanawiać się co zrobić z wolnym czasem. Mogielica już od kilku miesięcy była w naszych planach.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas