Portret Tytusa Chałubińskiego (autor Stanisław Witkiewicz). |
Rok 1873 odcisnął się w historii Zakopanego bardzo pamiętnie. Nie był to kolejny, zwyczajny rok, bo to co działo się później było już inną epoką. Wtedy to jesienią wybuchła na Podhalu epidemia cholery. Jakimś trafem losu zbiegła się ona z przyjazdem do Zakopanego słynnego warszawskiego lekarza dr Tytusa Chałubińskiego. Jego ofiarna pomoc w tłumieniu epidemii był nieoceniona, nie tylko jako lekarza, ale też jako zwykłego człowieka służącego innym. Ks. Stolarczyk wspomniał to w mowie pogrzebowej, jak Chałubiński sam „przenosił chorych zarażonych cholerą” i „jak sam urządzał im posłania”. Od tych tragicznych wydarzeń Chałubiński już na zawsze pozostał lekarzem, przyjacielem i opiekunem górali. Odtąd też zaczął corocznie przyjeżdżać na wakacje do Zakopanego, a górale każdorazowo witali go z niezwykłym entuzjazmem. Wkrótce też, w 1887 roku osiadł pod Giewontem na stałe, a dwa lata później rozpoczął w Zakopanem budowę własnego domu o nazwie „Swoboda”.
W owym czasie turystyczne walory Zakopanego były już znane, ale prawdziwy impuls w popularności Zakopane zawdzięcza warszawskiemu lekarzowi, który dostrzegł, że Tatry to nie tylko piękne góry, kuszące nieprzeciętnymi krajobrazami, ale też otoczone nieskażoną naturą i czystym powietrzem. Stał się głównym propagatorem Zakopanego jako cudownej miejscowości leczącej gruźlicę i już w roku 1886 zostało ono oficjalnie uznane za uzdrowisko. To dało impuls do budowy sanatoriów. Powstał zakład leczniczy przeznaczony do kąpieli żużlowych oraz iglicowych. Pensjonariuszom udostępniono ciepłe źródła. Zakopane polecane było też osobom cierpiącym na reumatyzm, choroby serca, anemię i nerwicę.
Dzięki swojemu położeniu Zakopane stawało się nie tylko ważnym ośrodkiem turystycznym, ale też urosło do ważnej miejscowości uzdrowiskowej. Szukając sprzymierzeńca w walce z chorobą przyjeżdżali też do Zakopanego ludzie sławni i wybitni. Tu jednak za sprawą swoistej, podhalańskiej kultury, niezwyczajnych tatrzańskich klimatów znajdowali coś więcej, oprócz panaceum na chorobę. Fascynowali się góralszczyzną, która odciskała trwałe piętno na ich życiu, czy też twórczości.
Poznajmy przynajmniej niektórych z nich i miejsca gdzie mieszkali, a znajdziemy je niedaleko nas. Idąc w górę ulicy Kasprusie dochodzimy do miejsca, gdzie stoi...
Dom Matlakowskiego
ul. Kasprusie 15
ul. Kasprusie 15
Dom ten nie był oczywiście własnością Władysława Matlakowskiego, ale zamieszkał w nim niedługo przed śmiercią, tworząc pierwsze w historii i wciąż cenne źródła wiedzy o budownictwa i rękodziełach górali podhalańskich, które stały się inspirację do stylu zakopiańskiego. Zacznijmy jednak od początku, bo w historię Zakopanego Matlakowski wpisał się trwale dopiero u schyłku swojego krótkiego życia.
Władysław Matlakowski urodził się 19 listopada 1851 roku w Warce pod Warszawą. Od lat młodzieńczych emanował ponadprzeciętnością. Talent, wespół z pracowitością sprawiły, że szybko stał się znakomitym chirurgiem, powszechnie uznanym i cenionym. Wykorzystywał skutecznie nowatorskie na owe czasy sposoby leczenia jak laparotomia, kiedy to przeżycie leczonych tą metodą zaliczano do sukcesów.
Wybitną pozycję zapewniła mu też działalność naukowa, w wyniku której wydał około 120 prac. Cechowała go jednocześnie niebywała bezinteresowność i oddanie w pełnionej przez siebie misji, co podkreślił jego wieloletni współpracownik Roman Jasiński ze Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie:
Zakopane, które wtedy dopiero wyrastało z małej góralskiej wioski na kurort uzdrowiskowy, a w szczególności jego kultura bardzo urzekły lekarza. Od roku 1886 zaczął systematycznie przyjeżdżać na kuracje klimatyczne do Zakopanego, a gdy 1891 roku rozwój gruźlicy zmusił go do porzucenia pracy zawodowej, mieszkał w Zakopanem prawie na stałe, aż do wiosny 1893 roku. Znalazł tu ukojenie w chorobie, a piękno gór i oryginalność kultury góralskiej sprawiły, że oddał się jednej ze swoich pasji - etnografii. Stał się jednym z pierwszych badaczy podhalańskiej kultury i stworzył tu najbardziej wartościowe dzieła w tej dziedzinie: „Budownictwo ludowe na Podhalu” oraz „Zdobienie i sprzęt ludu polskiego na Podhalu”. Te do dziś bezcenne dzieła, stanowią podstawowe źródła wiedzy o tradycyjnej kulturze materialnej Podhala i Tatr.
Na obszernym ganku domu Teresy Soboniowej przy ul. Kasprusie 15, położonego wtedy wśród łąk i gajów, z pięknym widokiem na góry, lubił spędzać całe dnie. Oddawał się tu też innej pasji, jaką była literatura piękna, a zwłaszcza poezja. Zajmował się także malarstwem, ornitologią i botaniką. Pracował również nad przekładem na język polski „Hamleta” Williama Shakespeare'a. Mówiono o nim - lekarz z duszą artysty. W Zakopanem przyjaźnił się m.in. z Tytusem Chałubińskim, Marią i Bronisławem Dembowskimi, Zygmuntem Gnatowskim, Erazmem Majewskim, Lucjanem Malinowskim, Stanisławem Witkiewiczem. Niewątpliwie można powiedzieć, że studia Matlakowskiego nad kulturą Podhala stały się inspiracją dla Witkiewicza w jego pracach nad stylem zakopiańskim.
W 1893 roku nie chciał już narażać żony na rozłąkę z bliskimi z jej rodzinnych stron, ze Zbijewa na Kujawach. Być może sam utracił nadzieję, że w jego przypadku klimat górski może jeszcze pomóc i postanowił wrócić do Zbijewa.
Na początku kwietnia, w piękny, słoneczny poranek nastąpiło pożegnanie rodziny Matlakiewiczów. W imieniu licznych przyjaciół pożegnania dokonała Maria Witkiewiczowa. Była to wzruszająca chwile, ale też wyczuć można było ogromną powagę, bo każdy miał świadomość, że może to być pożegnanie ostatnie.
W 1895 roku rozpoczęło się drukowanie przetłumaczonego „Hamleta”. Dzieło to przypisał w druku swojej żonie Juli, a otrzymany pierwszy egzemplarz kazał oprawić i jako spóźniony podarek imieninowy ofiarował ze wzruszającą dedykacją:
Parę kroków wyżej, po tej samej stronie ulicy Kasprusie, ale bliżej potoku Młyniska stoi...
Willa „Atma”
ul. Kasprusie 19
Willa ta powstała w wyniku rozbudowy domu wybudowanego tu przed 1894 rokiem przez Józefa Kasprusia-Stocha, który wcześniej wykonywał prace snycerskie przy budowie witkiewiczowskiej "Koliby". Uzyskany w ten sposób zarobek pozwolił mu na rozbudowę własnego domu i otwarcie w nim pensjonatu, który został później nazwany „Atma” przez dwie nieznane pensjonariuszki i tak już zostało do dziś. Kierowały się zapewne położeniem budynku w malowniczej dolince Potoku Młyniska i tym co można poczuć przebywając tutaj, bowiem słowo „Atma” wywodzące się z sanskrytu oznacza błogi stan duszy - nirwanę.
W okresie od 24 października 1930 roku do 1936 roku willę „Atma” wynajmował Karol Szymanowski - mieszkał w niej do listopada 1935 roku. Styczność z Zakopanem i Tatrami miał jednak już dużo wcześniej. Rodzice Karola, Anna i Stanisław Szymanowscy, wychowywali go w duchu zakopiańskości. Przyjeżdżali tu, gdy Karol miał kilkanaście lat. Pierwszy pobyt Karola przypuszczalnie miał miejsce w 1894 roku, czyli gdy miał 12 lat. Zamieszkali wtedy na Krupówkach u siostry Anny Szymanowskiej - Heleny Kruszyńskiej. Karol Szymanowski był częstym gościem Zakopanego, a spowodowane było to nie tylko zauroczeniem podhalańską kulturą, ale wynikało również z zaleceń lekarskich, bowiem już we wczesnych latach wykryto u Szymanowskiego gruźlicę. Podróżował zatem z rodzinnego domu w Tymoszówce na Ukrainie do dalekiego Zakopanego, które posiadało znakomite walory klimatyczne, zalecane do leczenia tej śmiertelnej wówczas choroby. Szybko związał się z zakopiańskimi artystami, brał czynny udział w wydarzeniach kulturalnych, tworzył i pracował, tworząc tu najświetniejsze swoje utwory.
Od najmłodszych, dziecięcych lat Szymanowski zapoznawał się z folklorem góralskim. Jego oryginalny urok i niezwykłość miał ogromny wpływ na twórczość. Pisał o nim: „gdy się pojmie prawdziwą góralska pasję do nadawania plastycznych kształtów wszystkiemu, co Górala w życiu otacza, gdy się przeniknie te chropawe, kanciaste, jakby w opornym głazie kute formy, ukazuje się w tej muzyce prawdziwe oblicze nieugiętego, twardego, specyficznie góralskiego 'liryzmu', przedziwna 'epickość' spokojnie falującej powierzchni i głęboko na dnie ukryta, teatralna niemal 'dramatyczność' treści, znajdująca swój wyraz w tańcu.”
Wszystkie uczucia, jakimi Szymanowski obdarzył Podhale i jego mieszkańców można usłyszeć w jego znamienitym dziele, balecie-pantomimie zatytułowanym „Harnasie”. A wszystko zaczęło się pewnego wieczora w sierpniu 1922 roku, kiedy to jak po latach opowiadał znany przewodnik tatrzański Wojciech Wawrytko:
Tydzień później znów się bawił na kolejnym weselu. Przyprowadzony przez Józefa Krzeptowskiego i Wojciecha Wawrytkę, tym razem bawił na weselu córki Józefa Kasprusia-Stocha, Zofii ze Stanisławem Walczakiem, w góralskim domu „Atma”. Kompozytor wtedy nawet nie przypuszczał, że za kilka lat w nim zamieszka.
I tak podsłuchując góralskie grania, Karol tworzył wielkie dzieło swojego życia, które poznać miał cały świat, ale jeszcze za parę lat. Pracę artystyczną łączył teraz z częstymi, zdrowotnymi pobytami w Zakopanem. W 1930 roku postanowił osiąść w Zakopanem na stałe, w znanej już mu willi „Atma”. Pierwszego dnia napisał wtedy do matki:
W Zakopanem Karol Szymanowski poznał Witkacego, Stefana Żeromskiego, Artura Rubinsteina, a odwiedzali go też inni znani artyści jak Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Lechoń, Paweł Kochański, Serge Lifar. Wciąż pracuje. Tu kończy m.in. ośmioletnią pracę nad baletem Harnasie. 5 listopada 1935 roku opuszcza Zakopane i przez Warszawę udaje się do Paryża, gdzie trwały przygotowania do premiery Harnasiów. Wtedy też dowiaduje się od lekarzy, że gruźlica zaatakowała już krtań, a klimat Zakopanego już mu nie służy, wręcz przeciwnie jest dlań zbyt ostry. Powrót pod Giewont, do Tatr stanął pod znakiem zapytania. Do końca łudził się nadzieją powrotu do „Atmy, gdzie czuł się naprawdę u siebie. Niestety. Rozwój choroby był nieubłagany. Zmarł 29 marca 1937 roku, widząc przez okno ośnieżone szczyty Alp.
Dziś w „Atmie” znajduje się Muzeum Karola Szymanowskiego. Otwarto je 1976 roku, dzięki kilkuletniej zbiórce pieniężnej, która umożliwiła wykupienie willi w 1972 roku od Zofii Walczakowej.
Wracamy na ulicę Kasprusie, którą idziemy w górę jeszcze jakieś 100 metrów, po czym skręcamy w lewo na ulicę Władysława Orkana. Przechodzimy przez most nad potokiem Młyniska. Wchodzimy do dzielnicy Wilcznik. Przed budynkiem szkoły podstawowej skręcamy w prawo, po czym znów w lewo przed szara kamienicą z numerem 13, która przed wojną była własnością Tadeusza Sendzimira - wybitnego inżyniera metalurga, którego imię nosiła po 1990 dawna Huta Lenina w Nowej Hucie. Idąc dalej mijamy po prawej przedwojenne domy mieszkalne i osiedle bloków, a po lewej stadion sportowy oraz budynek kina Sokół... ale, ale to nie koniec naszej wędrówki po starym Zakopanem! To tylko najzwyklejszy głód, którego dokuczliwość zmusza nas do pośpiesznego udania się do jednej z tutejszych karczm.
Żegnamy się, ale tylko na chwilę.
...ciąg dalszy...
Wybitną pozycję zapewniła mu też działalność naukowa, w wyniku której wydał około 120 prac. Cechowała go jednocześnie niebywała bezinteresowność i oddanie w pełnionej przez siebie misji, co podkreślił jego wieloletni współpracownik Roman Jasiński ze Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie:
Ileż to razy sam, mocno chorym już będąc, w nocy przybiegał do szpitala, by się naocznie przekonać, co się dzieje z biedakiem, którego w dzień operował. Z domu rosół do niego przynosił lub butelkę dobrego wina w razie, gdy sądził, że dosyć dobrego napoju szpital choremu dać nie będzie w stanie. Na własnych rękach, z wysiłkiem największym, bardzo często dźwigał ten samarytanin prawdziwy chorą jaką np. żebraczkę, troszcząc się o to, że, jak on sam tego nie zrobi, to inni mogą jej mimowoli, przez nie dość zręczne wzięcie, bólu przysporzyć.Wielu zawdzięcza mu życie, wielu wyleczył, wielu pomógł. Pomóc jednak nie był w stanie sobie. Cierpiał na gruźlicę, ujawnioną u niego w 28 roku życia. Podejmował walkę z chorobą wyjeżdżając do różnych miejscowości klimatycznych. W 1883 roku pierwszy raz zetknął się z Tatrami, kiedy zdecydował się wyjechać na kurację do Szmeksu, czyli obecnego Smokowca na Słowacji. Pod Tatry wrócił rok później - za poradą Tytusa Chałubińskiego przyjechał na kurację do Zakopanego.
Zakopane, które wtedy dopiero wyrastało z małej góralskiej wioski na kurort uzdrowiskowy, a w szczególności jego kultura bardzo urzekły lekarza. Od roku 1886 zaczął systematycznie przyjeżdżać na kuracje klimatyczne do Zakopanego, a gdy 1891 roku rozwój gruźlicy zmusił go do porzucenia pracy zawodowej, mieszkał w Zakopanem prawie na stałe, aż do wiosny 1893 roku. Znalazł tu ukojenie w chorobie, a piękno gór i oryginalność kultury góralskiej sprawiły, że oddał się jednej ze swoich pasji - etnografii. Stał się jednym z pierwszych badaczy podhalańskiej kultury i stworzył tu najbardziej wartościowe dzieła w tej dziedzinie: „Budownictwo ludowe na Podhalu” oraz „Zdobienie i sprzęt ludu polskiego na Podhalu”. Te do dziś bezcenne dzieła, stanowią podstawowe źródła wiedzy o tradycyjnej kulturze materialnej Podhala i Tatr.
Na obszernym ganku domu Teresy Soboniowej przy ul. Kasprusie 15, położonego wtedy wśród łąk i gajów, z pięknym widokiem na góry, lubił spędzać całe dnie. Oddawał się tu też innej pasji, jaką była literatura piękna, a zwłaszcza poezja. Zajmował się także malarstwem, ornitologią i botaniką. Pracował również nad przekładem na język polski „Hamleta” Williama Shakespeare'a. Mówiono o nim - lekarz z duszą artysty. W Zakopanem przyjaźnił się m.in. z Tytusem Chałubińskim, Marią i Bronisławem Dembowskimi, Zygmuntem Gnatowskim, Erazmem Majewskim, Lucjanem Malinowskim, Stanisławem Witkiewiczem. Niewątpliwie można powiedzieć, że studia Matlakowskiego nad kulturą Podhala stały się inspiracją dla Witkiewicza w jego pracach nad stylem zakopiańskim.
Dom Matlakowskiego. |
W 1893 roku nie chciał już narażać żony na rozłąkę z bliskimi z jej rodzinnych stron, ze Zbijewa na Kujawach. Być może sam utracił nadzieję, że w jego przypadku klimat górski może jeszcze pomóc i postanowił wrócić do Zbijewa.
Na początku kwietnia, w piękny, słoneczny poranek nastąpiło pożegnanie rodziny Matlakiewiczów. W imieniu licznych przyjaciół pożegnania dokonała Maria Witkiewiczowa. Była to wzruszająca chwile, ale też wyczuć można było ogromną powagę, bo każdy miał świadomość, że może to być pożegnanie ostatnie.
W 1895 roku rozpoczęło się drukowanie przetłumaczonego „Hamleta”. Dzieło to przypisał w druku swojej żonie Juli, a otrzymany pierwszy egzemplarz kazał oprawić i jako spóźniony podarek imieninowy ofiarował ze wzruszającą dedykacją:
Tydzień później, 26 czerwca 1895 roku zmarł, nie skończywszy 45 lat. W pamięci pozostał jako niepospolity człowiek swojej epoki, o którym Stefan Żeromski pisał: „Ogromnie kocham Matlakowskiego, bo to jest doskonały ja. Ma te same myśli, taki sam pogląd na świat, na rzeczy kochane, (…) wszystko go zachwyca, co mnie, a że jest prawdziwie głęboko mądry i wykształcony, więc mi z nim było ogromnie dobrze. (…) Gadaliśmy na ganku o srokach, ślinogorzach, o narzeczu ludowym - i widziałem, że mię lubił. Ach, jaki to człowiek! Gdybym ja był takim”.Wśród długiego pasma bogatych i do nieskończoności rozmaitych wrażeń i rozkoszy, jakich doświadczyłem w życiu, poznając wiedzę tajemniczą i jej cudowne prawa, głębokie zależności; poznając przyjaźń wymarzoną; pogrążając się w cudne życie codzienne, podziwiając nienasycenie przyrodę wiecznie inną, wiecznie piękną; zwyciężając siebie, doskonaląc się świadomie, zdobywając ten świat - przydarzyło mi się to rzadkie szczęście, że przez Ciebie długi czas byłem zupełnie szczęśliwy.We wszystkich ważnych momentach: czy w niebezpiecznych chwilach operacji, czy w chwili tryumfu, czy w czasie oderwanego myślenia, czy rozkoszowania się przyrodą stawała mi zawsze Twoja postać jasna, prosta, pogodna, piękna, która tak się zlała z moim życiem, że nic dziwnego, iż to dzieło, w którym zawarłem wiele drogich myśli- Tobie przypisuję. Przyjm - najdroższa, na pamiątkę, i chowaj -twój WładysławZbijewo 19.VI.1895
Parę kroków wyżej, po tej samej stronie ulicy Kasprusie, ale bliżej potoku Młyniska stoi...
Willa „Atma”
ul. Kasprusie 19
Willa ta powstała w wyniku rozbudowy domu wybudowanego tu przed 1894 rokiem przez Józefa Kasprusia-Stocha, który wcześniej wykonywał prace snycerskie przy budowie witkiewiczowskiej "Koliby". Uzyskany w ten sposób zarobek pozwolił mu na rozbudowę własnego domu i otwarcie w nim pensjonatu, który został później nazwany „Atma” przez dwie nieznane pensjonariuszki i tak już zostało do dziś. Kierowały się zapewne położeniem budynku w malowniczej dolince Potoku Młyniska i tym co można poczuć przebywając tutaj, bowiem słowo „Atma” wywodzące się z sanskrytu oznacza błogi stan duszy - nirwanę.
Przed willą „Atma”. |
W okresie od 24 października 1930 roku do 1936 roku willę „Atma” wynajmował Karol Szymanowski - mieszkał w niej do listopada 1935 roku. Styczność z Zakopanem i Tatrami miał jednak już dużo wcześniej. Rodzice Karola, Anna i Stanisław Szymanowscy, wychowywali go w duchu zakopiańskości. Przyjeżdżali tu, gdy Karol miał kilkanaście lat. Pierwszy pobyt Karola przypuszczalnie miał miejsce w 1894 roku, czyli gdy miał 12 lat. Zamieszkali wtedy na Krupówkach u siostry Anny Szymanowskiej - Heleny Kruszyńskiej. Karol Szymanowski był częstym gościem Zakopanego, a spowodowane było to nie tylko zauroczeniem podhalańską kulturą, ale wynikało również z zaleceń lekarskich, bowiem już we wczesnych latach wykryto u Szymanowskiego gruźlicę. Podróżował zatem z rodzinnego domu w Tymoszówce na Ukrainie do dalekiego Zakopanego, które posiadało znakomite walory klimatyczne, zalecane do leczenia tej śmiertelnej wówczas choroby. Szybko związał się z zakopiańskimi artystami, brał czynny udział w wydarzeniach kulturalnych, tworzył i pracował, tworząc tu najświetniejsze swoje utwory.
Od najmłodszych, dziecięcych lat Szymanowski zapoznawał się z folklorem góralskim. Jego oryginalny urok i niezwykłość miał ogromny wpływ na twórczość. Pisał o nim: „gdy się pojmie prawdziwą góralska pasję do nadawania plastycznych kształtów wszystkiemu, co Górala w życiu otacza, gdy się przeniknie te chropawe, kanciaste, jakby w opornym głazie kute formy, ukazuje się w tej muzyce prawdziwe oblicze nieugiętego, twardego, specyficznie góralskiego 'liryzmu', przedziwna 'epickość' spokojnie falującej powierzchni i głęboko na dnie ukryta, teatralna niemal 'dramatyczność' treści, znajdująca swój wyraz w tańcu.”
Wszystkie uczucia, jakimi Szymanowski obdarzył Podhale i jego mieszkańców można usłyszeć w jego znamienitym dziele, balecie-pantomimie zatytułowanym „Harnasie”. A wszystko zaczęło się pewnego wieczora w sierpniu 1922 roku, kiedy to jak po latach opowiadał znany przewodnik tatrzański Wojciech Wawrytko:
Pojechali my se z Józke Gróbarze na stacyje wiecorem, coby poźreć kielo tam przýjechało gości w Zakopane. I tak łazime se po stacyji, łazime, łazime. Za peronem na ostatku patrzyme: jakisi pon łazi, troske kulawi na noge. No i pytomy się go, cego suko. On gado, ze by fcioł jakiś pokój wynajońć, niedaleko miasta, ale on gado, zeby z fortepijanem. No, to moze być i z fortepijanem. Pojechali my śnimi razem do tego gazdy do Bukowiana, zaroz sie zgodzili no i on wynajon. Pocenstunek był od razu. My nie wiedzieli co to za pon, co by fciał tu w Zakopanem robić i jak sie nazywo. Zaraz nam doł nazwisko, jak sie nazywoł - Karol Szymanowski, kompozytor. No, zeby fciał coś napisać, koniecnie jakieś wesele góralskie.Rok później, Karol Szymanowski wraz z Wojciechem Wawrytką pełnił rolę pytaca i drużby na weselu Heleny Gąsienicy-Roj z Mieczysławem Rytardem, gdzie ostatecznie skonkretyzował się pomysł baletu, którego scenariusz podsunęli Rytardowie. Na weselu bawili się „pany” z Krakowa i miejscowi górale, bawił się też Szymanowski, pijąc wódkę z każdym zaproszonym gościem (co było obowiązkiem drużby) i notując skrzętnie góralskie nuty.
Tydzień później znów się bawił na kolejnym weselu. Przyprowadzony przez Józefa Krzeptowskiego i Wojciecha Wawrytkę, tym razem bawił na weselu córki Józefa Kasprusia-Stocha, Zofii ze Stanisławem Walczakiem, w góralskim domu „Atma”. Kompozytor wtedy nawet nie przypuszczał, że za kilka lat w nim zamieszka.
I tak podsłuchując góralskie grania, Karol tworzył wielkie dzieło swojego życia, które poznać miał cały świat, ale jeszcze za parę lat. Pracę artystyczną łączył teraz z częstymi, zdrowotnymi pobytami w Zakopanem. W 1930 roku postanowił osiąść w Zakopanem na stałe, w znanej już mu willi „Atma”. Pierwszego dnia napisał wtedy do matki:
Mamunieczko najdroższa, oto właśnie pierwszy wieczór siedzę nareszcie u siebie! Skromny, góralski dom (niedaleko „Czerwonego Dworu”), ale b. miły i przytulny. Mam 4 pok. Sypialny, jadalny, gabinet i mały gościnny. Oprócz tego porządny pokoik dla Felka i kuchnia. W gabinecie sofa dla jeszcze jednego ewent. gościa. Bardzo mi się tu podoba. Gazdowie znani tu, porządni ludzie (Obrochtowie - synowiec Bartka).
Willa „Atma”. |
W Zakopanem Karol Szymanowski poznał Witkacego, Stefana Żeromskiego, Artura Rubinsteina, a odwiedzali go też inni znani artyści jak Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Lechoń, Paweł Kochański, Serge Lifar. Wciąż pracuje. Tu kończy m.in. ośmioletnią pracę nad baletem Harnasie. 5 listopada 1935 roku opuszcza Zakopane i przez Warszawę udaje się do Paryża, gdzie trwały przygotowania do premiery Harnasiów. Wtedy też dowiaduje się od lekarzy, że gruźlica zaatakowała już krtań, a klimat Zakopanego już mu nie służy, wręcz przeciwnie jest dlań zbyt ostry. Powrót pod Giewont, do Tatr stanął pod znakiem zapytania. Do końca łudził się nadzieją powrotu do „Atmy, gdzie czuł się naprawdę u siebie. Niestety. Rozwój choroby był nieubłagany. Zmarł 29 marca 1937 roku, widząc przez okno ośnieżone szczyty Alp.
Dziś w „Atmie” znajduje się Muzeum Karola Szymanowskiego. Otwarto je 1976 roku, dzięki kilkuletniej zbiórce pieniężnej, która umożliwiła wykupienie willi w 1972 roku od Zofii Walczakowej.
Wracamy na ulicę Kasprusie, którą idziemy w górę jeszcze jakieś 100 metrów, po czym skręcamy w lewo na ulicę Władysława Orkana. Przechodzimy przez most nad potokiem Młyniska. Wchodzimy do dzielnicy Wilcznik. Przed budynkiem szkoły podstawowej skręcamy w prawo, po czym znów w lewo przed szara kamienicą z numerem 13, która przed wojną była własnością Tadeusza Sendzimira - wybitnego inżyniera metalurga, którego imię nosiła po 1990 dawna Huta Lenina w Nowej Hucie. Idąc dalej mijamy po prawej przedwojenne domy mieszkalne i osiedle bloków, a po lewej stadion sportowy oraz budynek kina Sokół... ale, ale to nie koniec naszej wędrówki po starym Zakopanem! To tylko najzwyklejszy głód, którego dokuczliwość zmusza nas do pośpiesznego udania się do jednej z tutejszych karczm.
Dom Tadeusza Sendzimira. |
Karczma przy ul. Nowotarskiej. |
...ciąg dalszy...
Wnętrze karczmy. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz