TRASA TARZANA
Na Równicę z Nierodzimia
W tym roku byliśmy już na Równicy podczas pokonywania pierwszego etapu Głównego Szlaku Beskidzkiego. Przechodziliśmy przez stoki Równicy czerwonym szlakiem. Pomijał on jednak wierzchołek góry, ale wiedzieliśmy, że jeszcze na nią przyjedziemy. Nie spodziewaliśmy się, że nastąpi to tego samego roku. Tym razem będziemy podchodzić od strony Skoczowa, żółtym szlakiem. Nie idziemy jednak od samego Skoczowa, który wart jest odrębnej wycieczki, ale zaczynamy w Nierodzimiu, dawnej wsi, która od 1974 roku jest osiedlem Ustronia.
sobota, 10 września 2011
TRASA:
GSB na raty, etap 4: Węgierska Górka - Hala Rysianka
Abrahamów, Beskid Żywiecki, Główny Szlak Beskidzki, GSB, Hala Miziowa, Hala Rysianka, Rysianka, Węgierska Górka, Złatna
3 komentarze
Węgierska Górka Żabnica Abrahamów (857 m n.p.m.) Górska Stacja Turystyczna „Słowianka” (803 m n.p.m.) Hala Pawlusia Rysianka Schronisko PTTK na Hali Rysianka (1290 m n.p.m.) Złatna Huta
sobota, 3 września 2011
Po obu stronach Żylicy
W styczniu tego roku wspinając się na Skrzyczne walczyliśmy z deszczem, śniegiem, wiatrem i chłodem. Mgła znacznie ograniczała widoczność. Nie ulegliśmy jednak aurze i zagościliśmy w sympatycznym schronisku na Skrzycznem. Jego gospodarze rekomendują je hasłem „Kto raz odwiedzi to miejsce na pewno tu powróci!” Powróciliśmy pod stoki Skrzycznego, by powtórzyć tą samą trasę, tyle że w wyśmienitych warunkach pogodowych.
niedziela, 21 sierpnia 2011
Naprzeciw Tatr... (cz.2)
Mamy poranek nowego dnia. Witamy go popijając kawę na rozsłonecznionym tarasie przed Schroniskiem PTTK na Turbaczu, na wysokości 1280 m n.p.m. Jakież to wspaniałe i orzeźwiające uczucie powitać dzień w tak cudownym miejscu, z widokiem na ścianę Tatr strzeliście wyrastających ponad Kotliną Nowotarską, nad którą unosi się jeszcze cienka warstewka mgły. Tak olśniewający widok każe nam się zastanowić, czy naprawdę już się obudziliśmy. Można go oczywiście zabrać ze sobą na fotografii, ale dostarczy ona tylko wspomnienie towarzyszących nam wrażeń i emocji, które tak trudno jest opisać. Można się o tym przekonać tylko w jeden sposób. Trzeba po prostu stanąć tu osobiście, w aurę tak piękną jak dziś.
sobota, 20 sierpnia 2011
Naprzeciw Tatr... (cz.1)
Naprzeciw Tatr, między doliną nowotarską a wężowatą kotliną Raby, wspięło się gniazdo dzikich Gorców. Od romantycznych Pienin odciął je wartki Kamienicki potok, a od spiskiej krainy odgraniczył falami bystry Dunajec. Samotnie stoją nad wzgórzami. A wyżej jeszcze nosi głowę ociec ich rodu, zasępiony Turbacz. Nie wiadomo kto go chrzcił i skąd mu to miano. Może stąd że turbanem mgły przed deszczem owija łysą głowę, albo raczej, że widywano go zawsze w turbacji wiecznej...
Władysław Orkan „W roztokach”
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Brestowa
Po wczorajszej, niezwykle satysfakcjonującej, ale i trudnej wędrówce przyszedł czas na coś lżejszego, mniej wyczerpującego psychicznie, niewymagającego ciągłej koncentracji, czy skupienia uwagi przy każdym stawianym kroku. Jednak sugestia nie była przesłanką do planu dzisiejszej wędrówki. Tak naprawdę koncepcja trasy na dziś zrodziła się w związku z niepewnymi prognozami pogody.
niedziela, 14 sierpnia 2011
Skalnym grzebieniem na Banówkę
Banówka, Dolina Rohacka, Dolina Smutna, Dolina Spalona, Hruba Kopa, Tatry Zachodnie, Trzy Kopy
3 komentarze
O godzinie 7.30 wyjeżdżamy z naszej bazy noclegowej w Zubrzycy Górnej. Pogoda zgodnie z wcześniejszymi prognozami zapowiada się wyśmienita, co oczywiście niezmiernie nas cieszy. 70 minut później jesteśmy już na parkingu pod Doliną Spaloną, obok dolnej stacji wyciągu narciarskiego „Roháče - Spálená”.
sobota, 6 sierpnia 2011
Na styku trzech granic
Beskid Śląski, Beskid Śląsko-Morawski, Čierne, Girowa, Hrčava, Jaworzynka, Komorowski Gruń, Międzygórze Jabłonkowskie, Mosty u Jablunkova, Skalité, Skałka, Trójstyk, Zwardoń
2 komentarze
Wracamy do Mostów koło Jabłonkowa tym samym szlakiem, którym szliśmy wczoraj. Po nocnym deszczu mamy jednak obawy, że na szlaku będzie bardzo ślisko, szczególnie na jego stromych fragmentach. Po paru krokach przekonujemy się jednak, że nie jest tak źle. Wysoka temperatura robi swoje i wszystko wokół szybko przesycha. Idzie się nam w miarę swobodnie, droga przed nami nie ma żadnych tajemnic, bo doskonale ją znamy z poprzedniego dnia.
piątek, 5 sierpnia 2011
Jaworowy raz jeszcze, a potem przez Ostry na Skałkę
Beskid Śląsko-Morawski, Hrádek, Jaworowy, Mały Jaworowy, Mosty u Jablunkova, Ostry, Šindelná, Skałka
Brak komentarzy
Rozbudzone słońce uderza już promieniami w okno naszego pokoju. Zapowiada się gorący dzień. Czas wstawać i uwolnić się z duchoty nagrzanego pokoiku, otworzyć na maksa okno i przywitać nowy dzień, a potem wyjść naprzeciw nowej przygodzie. Za oknem widok jak z marzeń. Wschodzące słońce blaskiem poraża nasze spojrzenie. Niebo pozbawione jest chmur, ale nie oznacza to, ze nie ma ich wcale. Wczoraj wieczorem miasta Trzyniec (czes. Třinec), Czeski Cieszyn (czes. Český Těšín) i nasz rodzimy Cieszyn (czes. Těšín) mieniły się natłokiem światełek, a dziś śpią jeszcze przykryte grubą warstwą mgły... Czyżby? Przecież za parę minut będzie już siódma...
czwartek, 4 sierpnia 2011
Praszywa i Jaworowy
Wpadające przez okna światło słoneczne muska delikatnie nasze policzki wybudzając ze snu. Nasz ogromny pokój wypełnia się ciepłem. Z zewnątrz przez otwarte szeroko okna wpada ćwierkanie ptaków, zwiastujące piękny dzionek. Rozpoczyna się kolejny, piąty już dzień naszej wyprawy.
środa, 3 sierpnia 2011
Najwyższa góra Beskidu Śląsko-Morawskiego
W samo południe docieramy do Ostrawicy (czes. Ostravice). Pierwsze co musimy zrobić zanim wyruszymy w góry to znaleźć nocleg. Niestety w pierwszym miejscu z powodu braku miejsc zostajemy odesłani, ale jednocześnie polecono nam pensjonat Florián położony nieco wyżej na wysokości 456 m n.p.m. Idziemy tam, choć przygotowana wcześniej lista rezerwowa obiektów noclegowych posiada jeszcze wiele innych atrakcyjnych obiektów, m.in. pod względem ceny. Nie mamy charakterystyki poleconego nam obiektu i obawiamy się czy spełni nasze oczekiwania cenowe, bo z zewnątrz budynek pensjonatu Florián prezentuje się jak niezły hotelik. Trochę przyszliśmy nie w porę, bo zakwaterowanie odbywa się tu od 16.00, ale pokoje są i po chwili oczekiwania mamy jeden z nich. Pokój, który dostajemy zaskakuje przestronnością. Jest ogromny jak apartament, choć właściwie jest to przestronna sala z sześcioma łóżkami. Mamy ją jednak do wyłącznej dyspozycji, i to za satysfakcjonującą nas cenę, czyli stosunkowo nie wysoką. Cieszy nas to ogromnie, bo mamy już gdzie spać.
Tarzanie
Aura budzi nas ciepłym, słonecznym porankiem. Wspaniale tu jest i nie chce się stąd gdziekolwiek ruszać. Można by jeszcze raz udać się na Pustevny, Radegast, Radhošť. Niestety, tyle jeszcze miejsc pozostało przed nami, do których chcielibyśmy dotrzeć, a czas nieubłaganie biegnie do przodu i nie pozostawia nam wątpliwości, że może go braknąć na realizację założonego planu. I choć Radhošť wabi dziś na czystym błękitnym niebie, to niestety musimy pożegnać się z tymi stronami i naszym domkiem przy rwącym potoku Lomná i w ogóle z Trojanowicami. Radhošťa pewnie jeszcze zobaczymy z okolicznych szczytów górskich.
wtorek, 2 sierpnia 2011
Przechodzimy na trawiastą polaną pod drewnianą dzwonnicę z końca XIX wieku, którą zaprojektował jeden z najwybitniejszych architektów słowackich Dušan Jurkovič (nam znany bliżej z zaprojektowanych cmentarzy wojennych w Galicji Zachodniej). Dzwonnica ta jest udekorowana kolorowymi ornamentami, ale autorstwa brneńskich restauratorów Františka Procházki i Ivan Popova, ponieważ pierwotne kolorowe ornamenty zaprojektowane przez Jurkoviča nie zachowały się.
PS. Aha, smaczna i ciepła kolacja mimo naszego spóźnienia czekała na nas, za co dziękujemy szefowi chaty Koksař i jednocześnie wybornemu kucharzowi - panu Chau Hoang.
Pustevny, czyli czwarta odsłona Wołoskiego Muzeum w Przyrodzie
Nazwa Pustevny pochodzi od pustelników żyjących tutaj w jaskiniach w XVIII-XIX wieku i oznacza po prostu „pustelnię”. W obecnych czasach miejsce to w ogóle nie przypomina owej pustelni, bowiem od tego czasu zostało zagospodarowane bogatą infrastrukturą.
TRASA:
Rožnov pod Radhoštěm (378 m n.p.m.) Rožnov pod Radhoštěm, skanzen (385 m n.p.m.) - Wołoska wioska, Valašská dědina (450 m n.p.m.) - Młyńska dolina, Mlýnská dolina (402 m n.p.m.) - Drewniane miasteczko, Dřevěné městečko (385 m n.p.m.) - Rožnov pod Radhoštěm, skanzen (385 m n.p.m.) Rožnov pod Radhoštěm, autokemp (390 m n.p.m.) Pod chatou "MIR" (646 m n.p.m.) Černá hora, Razcestie (885 m n.p.m.) Radhošť (1129 m n.p.m.) Horský hotel Radegast Radegast (1105 m n.p.m.) Pustevny (1018 m n.p.m.) Ráztoka, lanovka (610 m n.p.m.) Trojanovice Ráztoka (585 m n.p.m.) Trojanovice, Malá Ráztoka, Můstek (565 m n.p.m.) - Chata Koksař (550 m n.p.m.)
OPIS:
PUSTEVNY Pustevny
Mapa Pustevnego (źródło: http://www.vmp.cz/). |
Ścieżka prowadząca z Radegasta na Pustevny urywa się na skałach zwanych „Podstupně“, opadając ostro w dół po występach skalnych i kamieniach. Ziemia w wielu miejscach zaparta jest tu przed obsuwaniem poprzecznymi drewnianymi belkami.
Na szczycie skał „Podstupně“ postawiono w 1893 roku efektowną drewnianą altankę zwaną „Cyrilka”. Na moment zatrzymujemy się by spojrzeć na malownicze siodło Pustevny, a także rozciągające się za nim masywy Kněhyně - Čertův mlýn.
Następnie zaczynamy kilkuminutowe schodzenie w dół. Po pokonaniu stromego odcinka wchodzimy na wąską drogę asfaltową. Promienie słoneczne przestały do nas docierać, ostatnie z nich łapie jeszcze położono wysoko za nami altanka „Cyrilka”. Pustevny przygotowuje się do nocnego spoczynku. Musimy się śpieszyć.
Słońce jest już nisko nad horyzontem. |
Pod altanką „Cyrilka”. |
Siodło Pustevny (widziane z altanki „Cyrilka”). |
Pustevny - dzwonnica. |
Jednak największe dzieła Dušana Jurkoviča właśnie się rozciągają przed nami. Doskonale je widać spod dzwonnicy - to dwie chaty Maměnka i Libušín, zbudowane tu w latach 1897-1899. Trudno nie zwrócić na nie uwagi, bo zachwycają w każdym calu. Ich żywa folklorystyczna stylizacja, obfitująca w przetworzone motywy ludowe jest oszałamiająca, a jednocześnie idealnie skomponowana z otoczeniem. Libušín został idealnie zharmonizowany z istniejącym tu od 1891 roku schroniskiem Pústevňa, zwanym obecnie Stará Pustevna. Ich ostateczny wygląd powstał z połączenia ze sobą różnych elementów i motywów budownictwa ludowego, zaczerpniętych z różnych regionów Wołoszczyzny Morawskiej i Słowacji. Sprawiają one wrażenie przeniesionych z krainy baśni. Dlatego nie bez przyczyny budowle te zaliczane są do najcenniejszych zabytków kultury narodowej. Aktualnie znajdują się tam hotel Maměnka oraz restauracja Libušín.
Libušín. |
Maměnka. |
Stará Pustevna (z prawej wspólne wejście do recepcji schroniska i resturacji Libušín). |
Najstarszą budowlą jest tu kamienne schronisko Šumná, wybudowane w roku 1894. Później, w 1926 roku wybudowano tu jeszcze jedno schronisko Tanečnice.
Podchodzimy do tych wspaniałych obiektów architektonicznych. Po drodze mijamy największe obniżenie siodła Pustevny - 1010 m n.p.m. Z tabliczki turystycznej przy schronisku Šumná, dowiadujemy się, że trasa zejściowa ma 3 kilometry długości - to zajmie jeszcze trochę czasu. Umówiona obiadokolacja pewnie już nam przepadnie, bo już minęła 20.00, jednak chęć zaglądnięcia do wnętrza, choćby tylko jednego budynku jest silniejsza.
Libušín - wnętrze. |
Tylko na „rzut okiem” kierujemy się do restauracji Libušín, nazwanej tak na część czeskiej księżny Libuszy. W opinii znawców jest to najcenniejszy obiekt tutejszej architektury. Jego uroczyste otwarcie miało miejsce 6 sierpnia 1889 roku podczas mszy świętej odprawianej w kaplicy na szczycie góry Radhošť. Po wejściu do środka stajemy zaraz za progiem, bo nie wiemy czy śnimy, czy przenieśliśmy się do świata baśni. Jej wnętrze to jedna bogata kompozycja ornamentyki drewnianych słupków, stropów i ścian, ozdobionych licznymi freskami i sgrafitto przedstawiającymi motywy z wołoskich i słowackich legend, stylizowane motywy roślinne. Wśród tego wszystkiego na ścianach znalazło się jeszcze miejsce na przysłowia. Do tego niezwykłe, idealnie wkomponowane żyrandole i zegar na ścianie czołowej.
Nie mamy więcej czasu. Musimy już wracać. Maměnka, która nazwą oddaje wszystko to, co jest dla ludu wołoskiego wyznacznikiem szacunku i miłości, musi niestety poczekać na inną okazję.
O godzinie 20.15 zaczynamy schodzić do Trojanovic niebieskim szlakiem wzdłuż wyciągu krzesełkowego Ráztoka-Pustevny. W dolinie, do której schodzimy jest już ciemno. Słońce ostatnim czerwonym blaskiem uderza w naszą twarz. Widać jak szybko obniża się ku pofalowanemu górskiemu horyzontowi. Dzisiaj schowa się za dwa szczyty - Kyčera (875 m n.p.m) i Veľky Javornik (918 m n.p.m.). Również Radhošť widoczny nieco na lewo od zachodzącego słońca tuli się do snu.
Jeszcze tylko kilka minut i słońce zanika zupełnie pozostawiając po sobie czerwieniejącą łunę. Przepięknie było. Teraz pozostaje już tylko nasilająca się szarówka.
Stromość zejścia jest znaczna, ale schodzimy w miarę szybko. Trzeba tylko uważać na drobne kamyki, na których nie trudno o poślizg. Patrząc pod nogi wytrzeszczamy coraz bardziej oczy. Powstrzymujemy się jeszcze od założenia czołówek. Wtem tuż przed nami coś niezgrabnie prześlizguje się pomiędzy kępkami trawy. Zamieramy w bezruchu... To salamandra plamista (Salamandra salamandra) - piękny płaz o charakterystycznym wyglądzie, o czarnej i błyszczącej skórze ubarwionej żółtymi plamami. Sunie teraz powoli pod osłoną mroku na łowy. Czyż nie za dużo mamy atrakcji jak na jeden dzień? Chodźmy lepiej dalej, bo ciemność już nadchodzi.
Salamandra plamista (Salamandra salamandra). |
O godzinie 20.30 jesteśmy na końcu nartostrady. Teraz jeszcze tylko 10 minut stromego schodzenia i jesteśmy na asfaltowej drodze, przy szumiącym potoku Lomná. To ten sam potok, który płynie obok naszego domku, zatem jesteśmy już bardzo blisko. Droga asfaltowa jest dużo bardziej łagodna od leśnej ścieżki. O godzinie 20.50 przeprowadza nas pod dolną stację wyciągu krzesełkowego na Pustevny (jesteśmy już na wysokości 610 m n.p.m.). W ciemnościach mijamy pierwsze pensjonaty Trojanovic i o 21.05 docieramy do punktu Malá Ráztoka położonego na wysokości 565 m n.p.m. Stąd już tylko kilka minut marszu i docieramy do naszego punktu noclegowego Chata Koksař (550 m n.p.m.).
Tak kończymy wspaniały dzień i kolejny etap górskiej wędrówki. Gdyby nie noc, chętnie byśmy jeszcze gdzieś powędrowali, bo sił w nas jakby nie ubyło po dzisiejszym dniu. Jutro czas na najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Morawskiego. Zatem lepiej chyba odpocząć.
PS. Aha, smaczna i ciepła kolacja mimo naszego spóźnienia czekała na nas, za co dziękujemy szefowi chaty Koksař i jednocześnie wybornemu kucharzowi - panu Chau Hoang.
Siedziba Radegasta
Pogoda zrobiła się przepiękna, zachęcając do dalszej eskapady. Nie żegnamy się jeszcze z Wołoskim Muzeum w Przyrodzie, bo posiada jeszcze jedną atrakcję. Jednak, aby do niej dotrzeć trzeba wspiąć się na sam grzbiet górski Beskidu Śląsko-Morawskiego, wznoszący się ponad miasto Rožnov pod Radhoštěm. Mija już godzina 16.00 i nie ma co zwlekać, jeśli mamy tam iść.
Drewniane miasteczko, czyli trzecia odsłona Wołoskiego Muzeum w Przyrodzie
Morawska Wołoszczyzna to region gdzie nastąpił kres wieloletniej wędrówki wołoskich pasterzy. Wielu z nich już wcześniej zdecydowała się na osiadły tryb życia, asymilując się z miejscową ludnością m.in. na terenach dzisiejszej Polski i Słowacji. Ci, co dotarli aż tu, na kraniec Beskidu Śląsko-Morawskiego również zaczęli przestawiać się ku osiadłej gospodarce rolniczej. Powstawały wioski, a później też miasta. Wołoskie Muzeum w Przyrodzie przybliża życie i architekturę niewielkiego podgórskiego miasteczka. Przenosimy się teraz do niego.
Młyńska Dolina, czyli druga odsłona Wołoskiego Muzeum w Przyrodzie
Natura zawsze miała ogromne znaczenie i wpływ na codzienne życie człowieka. Z niej człowiek czerpał wszystko to, czego potrzebuje: jedzenie, ubranie, narzędzia. Dostarczała też niezbędnej energii. Mieszkańcy wołoskiej wioski posiedli umiejętność wykorzystania tego, co im oferuje przyroda, a w szczególności wode, która miała dla wioski wyjątkowe znaczenie - nie tylko jako podstawa gospodarstwa domowego, ale również jako źródło energii, napędzające proste, jak i bardziej skomplikowane mechanizmy.
Wołoska Wioska, czyli pierwsza odsłona Wołoskiego Muzeum w Przyrodzie
Kierujemy się ;w stronę drzwi znajdujących się na lewo od kas. Podróż w dawne czasy postanawiamy rozpocząć od Wołoskiej Wioski, położonej na wzgórzu po naszej prawej stronie. Prowadzi do niej wydeptana ścieżka, przechodząca w pierwszej kolejności przez tzw. „Żywy dom” (czes. Živý dům). To specjalnie zaprojektowany budynek, w którym realizowane są programy edukacyjne dla dzieci, młodzieży, jak również inne tematyczne dla różnych grup zwiedzających. W nim też znajduje się punkt kontrolny i przejście na dalszą trasę.