Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Szlak Orlich Gniazd, dzień 10: Kraków, Droga Królewska i Wawel

Polska od czasów Kazimierza Wielkiego nieustannie rozwijała się i umacniała. Osiągnęła potęgę mocarstwa, zarówno pod względem militarnym, jak i gospodarczym. Można powiedzieć, że w Europie liczył się z nami każdy. Było tak, choć w największej prosperity naszego kraju, a więc w okresie złotego wieku w swoich dziejach kraj nasz nie posiadał bardzo licznej stałej armii. Podczas pokoju stałe zaciężne wojsko liczyło przecież często zaledwie około dwóch tysięcy żołnierzy. Wydaje się to bardzo mało, bo przecież państwo liczyło prawie 1 mln km² powierzchni. W razie potrzeby armia bardzo szybko była w stanie powiększyć się do kilkudziesięciu tysięcy. Działo się to na zawołanie jako tzw. pospolite ruszenie szlachty, kiedy ramię w ramię stawali w obronie kraju Polacy, Litwini, Ukraińcy, Wołosi, Tatarzy, Mołdawianie, Kozacy i inne narody, zamieszkujące wspólnie terytorium Rzeczypospolitej. Wydawać się to może dzisiaj nieprawdopodobne, ale przecież faktycznie tak było. Nie byłoby to możliwe, gdyby ludzie nie odnajdowali między sobą pokoju, harmonii i wzajemnego szacunku. Jak to było możliwe w ponad 110 milionowym państwie, które rozciągało się od morza do morza, zamieszkiwanym przez ludy zróżnicowane pod względem etnicznym, a więc też kulturowym, mówiące różnymi językami, wyznające różne religie? Co sprawiało, że odnajdowali wspólny język i traktowali swój kraj jak wspólne dobro? To nader interesujące, a zarazem musi być cenną lekcją oraz wykładnią w dążeniach do silnych państwowości, czy też zarządzania nimi.

Zawsze staramy się, aby nasze wędrówki przynosiły coś więcej i nie zamykały się tylko na przejściu zaplanowanej trasy oraz zrobieniu dziesiątek zdjęć, bo gdyby tak miało być, to jak płaski byłby charaktery tych wędrówek i po co byłby wysiłek autorów przewodników, którzy poza przebiegiem szlaków opisują również to wszystko, co przy nich odnajdziemy i odkryjemy. Opisują dzieje oraz ludzi, żyjących tam zarówno kiedyś, jak i teraz. Szlak Orlich Gniazd jest wyjątkowy pod względem poznawczym. Pozwolił nam zagłębić się, wręcz wtopić w korzenie dziejów, do których my Polacy tak chętnie powracamy z dumą, afirmując do tego wartości godności, honoru i innych cnót uzewnętrzniających (w naszym mniemaniu) miłość do ojczyzny.

Nasza historia przejścia Szlaku Orlich Gniazd nie kończy się na końcowej czerwonej kropce szlaku. Idziemy dalej, bo przecież ten szlak to droga do największego z orlich gniazd - królewskiej rezydencji na Wzgórzu Wawelskim. Podążając Drogą Królewską dotrzemy do niej, tak jak dawni kupcy, czy monarchowie wejdziemy do średniowiecznego Krakowa, a przy okazji spróbujemy rozwikłać zagadkę potęgi Rzeczpospolitej oraz przyczyny jej upadku. Wrócimy do tego za chwilkę. Spróbujemy wniknąć w to, jakie mamy szanse powrócić kiedyś do potęgi dawnej Rzeczpospolitej, oczywiście nie terytorialnej, bo to nie te czasy, ale jakiejkolwiek innej potęgi, czy to gospodarczej, czy kulturowej.

Teraz przemieśćmy się na najsłynniejszą z dróg Krakowa, znaną już w czasach piastowskich królów Polski. Szlak Orlich Gniazd wprowadził nas na obszar Prądnika Białego (wcześniej Prądnika), dawnej wsi leżącej na obrzeżach Krakowa. Idąc dalej na południe wkroczymy na tereny innej dawnej wsi Krowodrza, która od zachodu graniczyła z Łobzowem, o którym nie można nie wspomnieć, gdyż sławę zawdzięcza królowi Kazimierzowi, który w 1357 roku wybudował w nim drewniany zameczek, służący mu za letnią rezydencję. Po za nim ponoć mieszkały w nim również kochanki króla, w tym piękna Esterka, z którą według Jana Długosza król miał córki i dwóch synów, Niemierzę i Pełkę. Zameczek stał do XVI wieku, kiedy Stefan Batory zlecił w jego miejsce budowę manierystycznego pałacu wraz z ogrodem, który po dziś dzień możemy oglądać.

Widok Krakowa, Stradomia, Kleparza, Kazimierza i Łobzowa
z atlasu Civitates orbis terrarum Georga Brauna i Fransa Hogenberga z 1618 roku.
(Public Domain)

Wróćmy do Krowodrzy, która leży na trakcie do zamku królewskiego na Wawelu. Krowodrza musiała być naprawdę starą wsią, skoro została wymieniona już w akcje lokacyjnym miasta Krakowa nadanym przez Bolesława Wstydliwego w 1257 roku. Wieś miała charakter rolniczy, ale jej mieszkańcy zajmowali się głównie warzywnictwem i ogrodnictwem. Tutejszą produkcję sadowniczą i warzywniczą z pewnością odzwierciedlały królewskie stoły. Jej prężność wspierana była bliskością Krakowa, który był chłonnym rynkiem zbytu, a też głównym dostawcą nawozu, czyli końskiego obornika. Dlatego też w każdym krowoderskim gospodarstwie zatrudniany był parobek zwany „gówniarzem”, który jeździł po Krakowie i zabierał nawóz. Nie bez znaczenia dla tutejszego rolnictwa była znakomita ziemia uprawna. Na terenie Krowodrzy działała również rzeźnia, która obsługiwała okolicę. To jej przypisuje się pochodzenie nazwy wsi, która ma pochodzić etymologicznie od określenia „obdzieranie krów” (krowo - drza)

Z Krowodrzą na południu sąsiadowała wieś Pędzichów, której nazwa może pochodzić właśnie od pędzenia krów, a może… od pędzenia skazanych na szubienicę, gdyż miejska szubienica znajdowała się właśnie w Pędziowie, gdzie obecnie znajduje się Dom Pomocy Społecznej im. Ludwika i Anny Helców (wcześniej Zakład dla Ubogich i Nieuleczalnie Chorych fundacji Ludwika i Anny Helców). Podobnie jak w przypadku innym średniowiecznych miast, tak i tu miejska szubienica została wyniesiona poza obręb Krakowa, bo kto z mieszczan chciał mieć widok z okna na wiszące ciała, które zwyczajowo nie wsiały krótko, ale musiały pozostać długo eksponowane na szubienicy, aż ciało samo się nie rozmięknie i rozłoży. Miało to zwiększać pohańbienie skazanego za czyny (poprzez powieszenie uśmiercano największych złoczyńców), ale też być przestrogą dla innych. To dość ponure miejsce znajdowało się przy placu zwanym Powroźnicze. Skazani na szubienicę byli prowadzeni m.in. ulicą Długą, skąd właśnie wzięło się stare powiedzenie „Przez Długą ulicę wprost na szubienicę”. Dzisiejsza ulica Pędzichów najpewniej pokrywała się z przebiegiem granicy między Pędzichowem i Kleparzem, co potwierdzać może stary kamień graniczny wmurowany na styku stojącej przy niej kamienic nr 1 i 3, z wyrytym napisem: „ZNAK GRANICZNY MIĘDZY KLEPARZEM Y PĘDZICHOWEM 1782”.

Przy tym znaku granicznym zaczynała się w XIV wieku droga zwana obecnie ulicą Długą. Została ona wytyczona właśnie wtedy. Schodziły się do niej szlaki ze Sławkowa i z Częstochowy. U zbiegu tych traktów stał nieistniejące kościoły św. Krzyża i św. Walentego. Kościół św. Krzyża stał w miejscu obecnej ulicy Słowiańskiej, w okresie od końca XIV do początku XIX wieku. Kościół św. Walentego stanął w 1441 roku, a został rozebrany na początku XIX wieku wraz ze szpitalem dla trędowatych, który funkcjonował również od XIV wieku. Pamiątką po nim jest latarnia umarłych, która swym światłem informowała wędrowców, że zbliżają się do miejsca związanego ze śmiercią (czyli takiego jak cmentarz, szpital, przytułek, czy leprozorium). Ową latarnię można obecnie zobaczyć pod kościołem św. Mikołaja przy ulicy Kopernika, gdzie w 1871 roku została przeniesiona.

Kleparz był odrębną osadą, która zaczęła się rozwijać po ufundowaniu w 1184 roku kościoła św. Floriana przez biskupa krakowskiego Gedkę. Za czasów Władysława Łokietka osada ta nazywana była Alta civitas, a formalnej jej lokacji miejskiej na prawie magdeburskim dokonał Kazimierz Wielki w 1366 roku. Od wezwania wspomnianego kościoła król nadał miastu nazwę Florencja. Określenie Kleparz (Clepardia) pojawiło się nieco później, w XV wieku, być może od typowego „uklepywania” targu podczas handlu (niektórzy sugerują, że nazwa ta wzięła się od klepek, z których bednarze składali beczki). W średniowieczu Kleparz liczył około tysiąca mieszkańców. Ich życie koncentrowało się wokół Rynku Kleparskiego, wytyczonego podczas lokacji miasta. Był o wiele większy niż teraz i stał na nim ratusz i liczne zabudowania związane z funkcjonującym na nim targiem. Na Rynku Kleparskim, tuż pod kościołem św. Floriana stojącego wówczas w narożu rynku zaczynała się słynna Droga Królewska prowadząca na Zamek Wawel.

wieza
Wieża Kościoła Mariackiego widoczna z Placu Matejki.

Wracamy w tym miejscu do spaceru sprzed lat, choć raczej powinniśmy powiedzieć, że znów idziemy uliczkami przemierzanymi nieskończoną ilość razy. Mieszkamy w tym mieście, ale wciąż, co pewien czas odkrywamy w nim coś nowego, szczególnie, gdy cofamy się do jego prastarych dziejów. W dawnych wiekach urosło ono do rangi stolicy państwa polskiego i siedziby królów polskich. Jego historia sięga czasów legendarnych, ginących w mrokach dziejów. Impulsem do rozwoju gospodarczego była lokacja Krakowa na prawie magdeburskim przeprowadzona w 1257 roku. Szybko zaczął stawać się jednym z najważniejszych ośrodków handlowych, skupiającym liczne szlaki handlowe. Największym placem targowym stal się rynek ulokowany w centrum miasta. Tam też znajdowała się siedziba władz miejskich i domy kupieckie. Cały układ urbanistyczny odwzorowany był w szachownicowym układzie przecinających się ulic. Jedynie usytuowanie Kościoła Mariackiego jakoś w nim nie pasuje, co zobaczymy jak tylko wejdziemy na rynek. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, bo jak można się domyśleć, świątynia została wzniesiona wcześniej, zanim został wytyczony rynek podczas lokacji. Świątynia została wzniesiona zgodnie z zasadami obowiązującymi pomiędzy VIII a XVI wiekiem, a więc była orientowana, czyli ołtarzem skierowana na wschód. Wokół średniowiecznego miasta zbudowano mury zwieńczone krenelażem, których obronę wzmacniały baszty, a także osiem bram obronnych, łączących miasto z drogami wychodzącymi po za jego obręb, które z kolei łączyły się ze szlakami handlowymi.

Barbakan
Barbakan od strony Kleparza.

Ruszajmy zatem zobaczyć to wszystko, wspierając się opisami naszej wycieczki sprzed lat, do których będziemy odsyłać. Droga Królewska rozpoczyna się pod murami miejskiej warowni, przy bazylice świętego Floriana, stojącej w narożu Placu Matejki.

Szerszy opis:

Barbakan
Brama wprowadzająca do Barbakanu.

Barbakan
Brama Barbakanu wyprowadzająca w stronę Bramy Floriańskiej (pierwotnie połączonej mostem nad fosą).

Orzeł kazimierzowski na murze Bramy Florianskiej.
Droga Królewska wiedzie od świątyni św. Floriana w kierunku Barbakanu, zbudowanego w obawie przed najazdem wołosko-tureckim w latach 1498–1499, a więc za panowania króla Jana Olbrachta. Za Barbakanem mamy Bramę Floriańską - główną bramę średniowiecznego miasta oraz jedyną, jaka zachowała się do obecnych czasów (bo nie została rozebrana podczas XIX-wiecznej modernizacji Krakowa).

Szerszy opis:

Brama Floriańska od strony ulicy Floriańskiej.

Za Bramą Floriańską wchodzimy na ulicę, również noszącą nazwę Floriańska (dawniej znana jako platea Sancti Floriani, czyli ulica Świętego Floriana). Należy do najbardziej znanych i reprezentacyjnych ulic miasta. Istnieje od czasów lokacji miasta. Święty Florian był silnie czczony w Krakowie, jak również w całej Polsce, jako patron od klęsk pożarów i powodzi. Jego relikwie trafiły do Krakowa w 1184 roku na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego. To właśnie wtedy ku jego czci wystawiono na Kleparzu okazałą świątynię ku jego czci. Wiara w opatrzność tego świętego wzrosła po pożarze w 1528 roku, który zniszczył całą północną część miasta z kościołami św. Krzyża, św. Ducha i św. Marka stojącymi w obrębie murów miejskich, a także stojące za murami miejskimi kościoły św. Mikołaja, św. Filipa i św. Krzyża na Kleparzu. Ocalała wówczas jedynie świątynia św. Floriana.

Szerszy opis:

florianska
Ulica Floriańska.

Ulica Floriańska wprowadza nas Rynek Główny, wchodząc na niego z północno-wschodniego narożnika. Rynek Główny jest największym placem Krakowa i był największym średniowiecznym rynkiem Europy. Ma kształt kwadratu o boku nieznacznie przekraczającym 200 metrów. Zamysł tak dużego placu w środku miasta miał zagwarantować wystarczające miejsce dla handlu, prowadzonego zarówno przez mieszkańców, jak też przez kupców podróżujących szlakami handlowymi. Pozostałością takiej funkcjonalności rynku są stojące na rynku Sukiennice.

Sukiennice
Sukiennice.

Sukiennice
Wnętrze Sukiennic.

Stojące na rynku dwa kościoły, Mariacki i św. Wojciecha, pochodząc z czasów wcześniejszego osadnictwa, poprzedzających lokację miasta, stąd też zaburzają regularność zabudowy miejskiej. Lokacja miasta i wytyczona podczas niej sieć ulic wywodzi się z rzymskiej tradycji wytyczania miast opierającej się na krzyżujących się osiach. Stąd też mówi się o układzie szachownicowym, gdyż poszczególne zespoły zabudowań pomiędzy krzyżującymi się ulicami zajmowały plan kwadratu, stanowiące jakby pola szachownicy. Z każdego boku rynku miały wychodziły trzy ulice. W tym założeniu co druga ulica miała prowadzić do jednej z bram miasta. Podczas lokacji zabudowę wokół rynku podzielona na cztery kwartały i podział taki obowiązywał aż do roku 1791. Były to: Kwartał Sławkowski po północno-zachodniej stronie rynku, ograniczony ulicami św. Jana i Szewską (znajdowały się w nim dwie bramy miejskie: Sławkowska oraz Szewska), Kwartał Rzeźniczy po północno-wschodniej stronie rynku, ograniczony ulicami św. Jana oraz Sienną (znajdowały się w nim dwie bramy miejskie: Rzeźnicza zastąpiona później przez Mikołajską oraz Floriańska), Kwartał Grodzki po południowo-wschodniej stronie rynku, ograniczony ulicami Sienną oraz Bracką (znajdowały się w nim dwie bramy miejskie: Grodzka oraz Poboczna), Kwartał Garncarski po południowo-zachodniej części rynku, ograniczony ulicami Bracką oraz Szewską (znajdowała się w nim jedna brama miejska: Wiślna).

W czasach przed kazimierzowskich Rynek Główny był własnością władcy, tj. do roku 1358, w którym Kazimierz Wielki zrzekł się prawa do większości stojących obiektów na nim na rzecz miasta.

Szerszy opis:

Kościół Mariacki i Kościół św. Wojciecha na Krakowskim Rynku.

Krakowski rynek opuszczamy w południowo-wschodnim kwartale, z którego odchodzi ulica pamiętająca czasy sprzed lokacji Krakowa. Zanim nastąpiła lokacja miasta to właśnie przy ulicy Grodzkiej skupiały się zabudowania odsady zwanej Okołem, w której centrum znajdował się kościół św. Andrzeja w zbudowany w latach 1079–1098 w romańskiej bryle, do dzisiaj zachowanej.

Ulica Grodzka kończyła się bramą Grodzką, za którą wychodził gościniec wiodący ku Stradomowi oraz do mostu Królewskiego, którym można było przeprawić się na drugą stronę Wisły, czyli na Kazimierz, który we wczesnym średniowieczu był jak podmokła wyspa otoczoną zewsząd rzekami, nieistniejącą dziś Starą Wisła oraz Wisłą.

Od osady Okół odchodziła ulica Kanoniczna, która jest obecnie najstarszą krakowską ulicą. Na jej końcu stoi dom królewskiego kronikarza Jana Długosza, którego kroniki nierzadko oprowadzały już nas po średniowiecznych miejscach.

Szerszy opis:

grodzka
Ulica Grodzka.

Kościół św. Andrzeja i miejsce dawnej osady Okół
(z lewej widoczna elewacja kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła).

kanonicza
Na ulicy Kanonicznej.

kanonicza
Ulica Kanonicza.

amonit
Jurajski wapień z wawelskich murach.
Obie drogi, Grodzka i Kanoniczna doprowadzają pod mury najważniejszej warowni w dziejach Polski. Stoi na wzgórzu Wawel wznoszącym się na wysokość około 228 m n.p.m., zbudowanym z jurajskich wapieni, uformowanych 150 mln lat temu. Oto wspaniały finał naszej wędrówki Szlakiem Orlich Gniazd.


Szerszy opis:

kanonicza
Zamek Wawelski od strony ulicy Kanoniczej.

Brama Herbowa - jedna z bram wjazdowych Wzgórza Wawelskiego.
Zbudowana we wrześniu 1921 roku w miejscu XIX-wiecznej austriackiej bramy fortecznej, zburzonej tego samego roku.
Ozdobiona jest dziewięcioma herbami ziem polskich, litewskich, ruskich oraz lennych.

Zamek Królewski na Wawelu


Wzgórze otoczone wodami Wisły i mokradłami było idealnym gniazdem na wzniesienie warowni. Schronienie na tym wzgórzu odnajdowali już ludzie żyjący w czasach paleolitu. Od VII wieku naszej ery pojawili się na niej Słowianie. Niewiele wiemy o dziejach z tamtych wieków. Najpełniej rozpisują się o nich podania i legendy, takie jak ta pojawiająca się w kronikach mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, opisująca czasy legendarnego władcy imieniem Grakch, które zapewne można utożsamić z imieniem Krak. Nie było to dobre czasy dla osadnictwa dla tej okolicy...

Był bowiem w załomach pewnej skały okrutnie srogi potwór, którego niektórzy zwać zwykli całożercą. Żarłoczności jego każdego tygodnia według wyliczenia dni należała się określona liczba bydła. Jeśliby go mieszkańcy nie dostarczyli, niby jakichś ofiar, to byliby przez potwora pokarani utratą tyluż głów ludzkich. Grakch, nie mogąc znieść tej klęski, jako że był względem ojczyzny tkliwszym synem niż ojcem względem synów, skrycie synów wezwawszy, przedstawił zamiar, radę przedłożył. (...) Na to oni: Zaiste, można by nas uważać za zatrutych pasierbową nienawiścią, gdybyś nam pożałował tak chlubnego zadania! Do ciebie należy władza rozkazywania, do nas - konieczność posłuchu.

Gdy więc doświadczyli po wielokroć otwartej męskiej walki i daremnej najczęściej próby sił, zmuszeni zostali wreszcie uciec się do podstępu. Bowiem zamiast bydląt podłożyli w zwykłym miejscu skóry bydlęce, wypchane zapaloną siarką. I skoro, połknął je z wielką łapczywością całożerca, zadusił się od buchających wewnątrz płomieni.

I zaraz potem młodszy napadł i zgładził brata, wspólnika zwycięstwa i królestwa, nie jako towarzysza, lecz jako rywala. Łże, jakoby zabił go potwór, ojciec jednak radośnie przyjmuje go jako zwycięzcę. Często bowiem żałoba przezwyciężona zostaje radością ze zwycięstw.

Tak oto młodszy Grakch przejmuje władze po ojcu, dziedzic zbrodniczy! Atoli dłużej skalany był bratobójstwem niż odznaczony władzą. Gdy bowiem wkrótce potem oszustwo wyszło na jaw, gwoli kary za zbrodnie skazany został na wieczne wygnanie.(...) A owszem, na skale całożercy wnet założono sławne miasto, od imienia Grakcha nazwane Gracchovia, aby wiecznie żyła pamięć Grakcha. I póty nie zaprzestano obrzędów pogrzebowych, póki nie zostały zamknięte ukończeniem miasta. Niektórzy nazwali je Krakowem od krakania kruków, które zleciały się tam do ścierwa potwora.

(Wincenty Kadłubek, Kroniki dziejów Polski)

krakus
O księciu Krakusie w murach wawelskiej warowni.

zakole
Wisła z murów Zamku Wawelskiego.
Legenda ta wpisała się na stałe w dzieje wawelskiej warowni i miasta, które się wokół niej rozłożyło. Wracali do niej często inni znamienici kronikarze, nadając jej nieco innego zabarwienia nieco, bądź trochę zmieniając. Tak na przykład Jan Długosz pisze, że król Krak osobiście rozprawił się ze smokiem, a Joachim Bielski pisze pod koniec XVI wieku, że dokonał tego przebiegły szewc Skuba. Z Wandą też związała się legenda o niemieckim rycerzu, któremu nie chcą oddać ręki, rzuciła się do Wisły.


schody
Na schodach do Katedry Wawelskiej.
Z barwnych, a zarazem mrocznych dziejów u schyłku tysiąclecia wyłania się rzeczywisty gród wawelski, który zaczyna odgrywać rolę silnego ośrodka władzy politycznej. W IX wieku był głównym grodem plemienia Wiślan. Swoją siedzibę mieli w nim pierwsi historyczni władcy Polski: Mieszko I z rodu Piastów, a później jego następcy: Bolesław Chrobry i Mieszko II. Za ich czasów Wzgórze Wawel urosło do jednego z najważniejszych ośrodków chrześcijaństwa w Polsce, w efekcie czego pojawiły się na nim przedromańskie i romańskie budowle sakralne. W roku 1000 po utworzeniu biskupstwa krakowskiego powstała kamienna katedra. Nie była to jeszcze ta budowla, którą łączyć możemy z dzisiejszą. Kolejna katedra została wzniesiona najprawdopodobniej za panowania księcia Władysława Hermana. Spłonęła ona w 1305 roku, a jej pozostałością jest obecnie krypta św. Leonarda oraz dolna część Wieży Srebrnych Dzwonów. Niedługo potem wznosić zaczęto trzecią katedrę, gotycką budowlę zachowaną do dzisiaj. Był rok 1320, kiedy rozpoczęła się jej budowa, a więc czasy panowania Władysława Łokietka, który był pierwszym polskim królem koronowanym w Katedrze Wawelskiej. Stało się to 20 stycznia 1320 roku, a więc w roku rozpoczęcia budowy trzeciej katedry. Odtąd miejsce to stało się stałym dla największych ceremonii i uroczystości państwowych, takich jak koronacje, śluby, chrzty i pogrzeby królewskie. Katedrę budowano etapami, a jej konsekracja dokonana została w 1364 roku, czyli w czasach panowania króla Kazimierza zwanego przez potomnych Wielkim.

wladyslaw
lokietek
Nagrobek Władysława I Łokietka.

kazimierz
wielki
Nagrobek Kazimierza III Wielkiego.

dzwon
Wieża Zygmuntowska. Dzwon Zygmunt w Wieży Zygmuntowskiej.

panorama
Panorama starego Krakowa z Wieży Zygmuntowskiej.

panorama1
ratusz
Wieża ratuszowa zbudowana na początku XV wieku o wysokości 70 m
(ocalała ze zburzonego w 1820 roku ratusza).

mariacki
bazylika
Wieże gotyckiego Kościoła Mariackiego, budowanego w XIV i XV wieku
(wyższa północna zwana Hejnalicą ma 82 m wysokości).

trojcy
Kościół Świętej Trójcy w Krakowie.
Dominikanie zaczęli wznosić po najeździe Tatarów w 1241 roku.
Został przebudowany na przełomie XIV i XV wieku na kościół bazylikowy.

Kolegiata św. Anny wybudowana w latach 1689-1703
(stanęła w miejscu mniejszej świątyni, wzniesionej przez Władysława Jagiełłę w 1407 roku).

Katedra na Wzgórzu Wawelskim

Kazimierz Wielki przeprowadził wielką przebudowę wcześniejszego, wczesnogotyckiego zamku. Jednocześnie doprowadził Wawel do niebywałej świetności. Z jego czasów zachowała się tylko Sala Kazimierzowska w tzw. Wieży Łokietkowej, bo zamek był w dalszym ciągu przebudowywany przez kolejnych władców. Duże zmiany nastąpiły w okresie renesansu, czyli w XVI wieku, kiedy powstał piękny dziedziniec pałacowy otoczony arkadowymi krużgankami.

kruzganki
Krużganki wokół dziedzińca pałacu.

Niestety w roku 1595 na zamku wybuchł pożar. Jego zalążek znajdował się w Kurzej Stopie, a spłonęła północno-wschodnia część zamku. Panujący wówczas król Zygmunt III Waza nakazał odbudowę zamku, ale paręnaście lat później tj. w 1609 roku przeniósł się na stałe do Warszawy. Odtąd dla Wawelu zaczął się trudniejszy okres, choć przeniesienie siedziby króla do Warszawy nie zmieniła znaczenia i roli katedry wawelskiej, która nadal był miejscem koronacji i królewskich pochówków, to budynki zamkowe powoli niszczały, a ich stan zniszczenia pogłębiały wojska szwedzkie stacjonujące w na Wawelu w latach 1655–1657 i w roku 1702, kiedy na zamku wybuchł kolejny pożar. Kolejne zniszczenia i grabieże dokonane zostały w 1794 roku, kiedy wzgórze wawelskie okupowane było przez wojska pruskie (zrabowane zostały wtedy insygnia koronne i z wyjątkiem Szczerbca już nigdy nie zostały odzyskane). Po trzecim rozbiorze Polski na wzgórzu wawelskim utworzone zostały koszary austriackie, co również przyniosło kolejne zniszczenia i przebudowy.

Widok z kaponiery fortyfikacyjnej.
Stanowiła jeden z elementów fortyfikacyjnych
zbudowanych przez Austriaków w ramach Twierdzy Kraków.
W II połowie XIX wieku Austriacy włączyli Wawel w system Twierdzy Kraków, z czym wiązała się przebudowa murów obronnych. Od tamtego czasu bryła zamku nie ulegała dużym przeobrażeniom, ale za to dotkliwe były grabieże faszystów w czasie II wojnie światowej.

Kraków z Zamkiem Królewskim - rok 1493.
(Hartmann Schedel, Liber chronicarum, drzeworyt).

Rok 1617 (Civitates orbis terrarum).

Rok 1845 (obraz Jana Nepomucena Głowackiego).

Rok 1939.

Lata 1956-1959 (fot. autor nieznany).

wawel
Zamek Królewski na Wzgórzu Wawelskim dzisiaj (widok od strony Bulwaru Czerwieńskiego).

Zamek Królewski na Wawelu wraz z całym starym miastem przylegającym do wawelskiego wzgórza są obecnie zaliczane do miejsc o największym znaczeniu historycznym i kulturalnym w Polsce. Wciąż uchodzi za najważniejszą i najbardziej prestiżową siedzibę polskich władców. Zamkowi trudno przypisać jakiegoś konkretnego fundatora, czy twórcy. Z pewnością duży udział w jej rozkwicie mieli Władysław Łokietek, od którego stał się najważniejszym miejscem królewskich ceremoniałów, a potem Kazimierz Wielki, który dokonał gruntownej przebudowy, zastępując drewniane budynki kamiennymi. Ogromny blask warowni wawelskiej nadali Jagiellonowie, którzy stali się władcami jednego z największych w Europie terytoriów. Za ich czasów mieliśmy złoty, potem srebrny wiek w dziejach, a potem wszystko upadło. Hmm... Jak to możliwe? Zarówno rozkwit, jak i upadek zawsze mają swoje przyczyny, spośród których ogromne znacznie ma sposób sprawowania władzy, polityka, trafne decyzje i ich wykonawstwo. Nie są one tajemnicą, bo wszystko to mamy opisane w łatwo dostępnych dzisiaj książkach i byłoby chyba ogromnym błędem jest nie skorzystać z nich.

Od rozkwitu po upadek, czyli morał z historii...
która zaczyna się gdy powstają jurajskie warownie


Kazimierz Wielki zapisał się w historii Polski jako władca nieprzeciętny. Choć niepozbawiony jak każdy człowiek słabości, choć można krytykować go za ugodową politykę względem wrogo nastawionych sąsiadów, to był powszechnie lubiany i szanowany. Był zarówno znamienitym budowniczym, jak również politykiem dopasowującym się do bieżących realiów oraz prawodawcą wybiegającym daleko w przyszłość. Prowadził raczej politykę pokojową i nie wdawał się w żadne tzw. bohaterskie wojny, które mogłyby przynieść niekorzystne konsekwencje, czy rozstrzygnięcia dla kraju. Gdy po śmierci ojca Władysława Łokietka dwudziestotrzyletni Kazimierz wiosną 1333 roku obejmuje królestwo nie jest ono jeszcze silne, choć zostało już (przynajmniej częściowo) zjednoczone po okresie rozbicia dzielnicowego. Królestwo składało się wówczas jedynie z Wielkopolski i Małopolski, podczas gdy pozostałe ziemie nie uznawały władzy zwierzchniej Krakowa, gdyż stanowiły albo lenno czeskie, albo były okupowane przez państwo zakonne. Jednocześnie ówczesny król Czech rościł sobie prawa do tronu polskiego. Dlatego też pierwszymi zadaniami stojącymi przed młodym władcą było rozwiązanie tych problemów i udało mu się to zrobić poprzez zabiegi dyplomatyczne, dość kosztowne, ale w perspektywie czasu jak się okaże bardzo korzystne dla kraju. Za niebotyczną na tamte czasy kwotę 20 tysięcy kop groszy czeskich doprowadził do zrzeczenia się prze króla Czech pretensji do tronu w Krakowie. Zagrożenie ze strony krzyżackiej eliminował prolongując rozejm polsko-krzyżacki, doprowadzając do podpisania w 1343 roku traktatu kaliskiego, na którego mocy Polska odzyskała Kujawy i ziemię dobrzyńską. Takie rozwiązanie konfliktu uznawane jest za sukces polskiej dyplomacji, mimo tego, że traktat ten obligował nas do przekazania Zakonowi Krzyżackiemu Pomorza Gdańskiego na „wieczystą jałmużnę”.

Te działania pozwoliły królowi Kazimierzowie skupić się na ekspansję w kierunku Rusi Halicko-Włodzimierskiej, która miała kluczowe znaczenie dla rozwoju handlu ze wschodem. Nie porzucono jednak starań o odzyskanie państwa w granicach pierwszych Piastów. Nie powiodła się próba zbrojnego odzyskania Śląska, ale za to zabiegi dyplomacji przyczyniły się m.in. do przyłączenia niedużych, aczkolwiek strategicznych dla obronności obszarów na północy. Jak zmieniła się Polska za czasów panowania Kazimierza Wielkiego? Przede wszystkim rozrosła się terytorialnie ze 102 do 244 tysięcy kilometrów kwadratowych. Zapanowanie na tak powiększonym terytorialnie państwem, bardzo zróżnicowanym pod względem narodowościowym i religijnie nie było kwestią prostą, a jednak mimo tych różnic wszystkich można było zadowolić tak, aby Polską nie rządziła anarchia, lecz bogaciła się i wzmacniała swoją pozycję na arenie europejskiej. Polska stała się wówczas oazą spokoju, stabilizacji i wzrostu gospodarczego. Przyczyniały się do tego z pewnością dobrze przemyślane lokacje, czy rozbudowa miast, jak też budowa zamków obronnych. Ważne w tym aspekcie były również rozwijający się handel, czy kopalnie soli i srebra, które zapełniały stały dochód dla skarbca królewskiego. Za tymi sukcesami kryje się również zjednoczony lud, który miał wyznaczone prawa i obowiązki, bez względu na pochodzenie etniczne, czy społeczne. Te średniowieczne normy prawne nakładały prawa i obowiązki tak samo na wąską grupę możnowładców, jak na niższe warstwy społeczeństwa. Stąd też mówi się o królu Kazimierzu, że był opiekunem chłopów i mieszczan. Do tego dochodziła tolerancja religijna szanująca wolność każdego do wyznawania swojej wiary. Działo się to w czasach, kiedy prawie w całej Europie szerokie kręgi zataczała inkwizycja, wobec której Polska była zieloną wyspą, względnie wolną od prześladowań. Każdy właściwie mógł wyznawać to, w co wierzy, dlatego tak chętnie w czasach kazimierzowskich zaczęli napływać imigranci, w tym licznie Żydzi i Niemcy, którzy przyczynili się rozwoju miast i handlu. Lud kochał go za to, co potwierdza w swoich kronikach Jan Długosz:
Kazimierz, król Polski, lubo jaśniał blaskiem cnót wielu, a zwłaszcza słuszności i sprawiedliwości, którymi nie tylko w swoim królestwie, ale i u obcych narodów głośno zasłynął, tak iż znęceni jego sławą i chwalebnymi dzieły obcy przychodnie, osobliwie Niemcy, (…) do królestwa polskiego się przenosili i w jego państwie stałe z rodzinami i majątkami obierali sobie mieszkanie (…).
Kazimierz Wielki stworzył silne fundamenty dla sprawnie funkcjonującego państwa, oczywiście przedstawione tutaj w dość ogólnym zakresie. Wkrótce miały nadejść czasy, kiedy żaden nieprzyjaciel przez długie lata nie stwarzał realnego niebezpieczeństwa dla suwerenności państwa. Polska miała urosnąć na międzynarodową potęgę. Kazimierz Wielki, wówczas tak naprawdę jeszcze bez przydomka „Wielki” był ostatnim z Piastów na tronie polski, gdyż nie doczekał się potomka, choć słynął z „cielesnej rozpusty”, jak to określił Jan Długosz. Tron Polski na mocy umów polsko-węgierskich przeszedł na krótko w ręce Andegawenów. Zasiadł na nim Ludwik Węgierski, a po nim tron objęła Jadwiga Andygaweńska. Jeszcze tego samego wieku, 16 lat po śmierci Kazimierza Wielkiego, Jadwiga poprzez zawarcie małżeństwa z księciem litewskim wykonuje pierwszy krok ku unii polsko-litewskiej oraz otwiera drogę dla linii Jagiellonów. Nowa dynastia władców Polski zapewne nie byłaby w stanie zbudować jeszcze bardziej potężnego państwa, gdyby nie kontynuacja kazimierzowskiej polityki wobec podwładnych. Zapewne nie dałoby się zjednoczyć i utrzymać w zgodnym bycie tak bardzo zróżnicowanego społeczeństwa, mówiącego różnymi językami, na wpół wyznającego rzymski katolicyzm, na wpół będących innego wyznania, gdyby nie prawo uwzględniające wolność wiary i ludzkiego sumienia. Ostatni z Jagiellonów, Zygmunt II August, podkreślał „Nie jestem królem sumień waszych”. Z perspektywy czasu w XVIII wieku francuski historyk Claude Carloman de Rulhière pisał o XVI-wiecznej Polsce: „Ten kraj, który w naszych czasach widzieliśmy podzielony pod względem religii, jest pierwszym państwem w Europie, które stanowiło przykład tolerancji. Powstały w nim między meczetami kościoły i synagogi.” Był to XVI wiek, okres największej świetności Królestwa Polskiego, zwany złotym wiekiem w dziejach Polski. Potężna Rzeczpospolita budziła wówczas respekt i szacunek, ale też międzynarodowy podziw dla idei społecznych i politycznych. Polacy zaczęli postrzegać swój kraj jako wzór dla całej Europy. Ich kraj należał wówczas do największych państw w Europie, a miał jeszcze rozrosnąć się bardziej po wojnach z Moskwą w 1637 roku do powierzchni około 990 tysięcy kilometrów kwadratowych, zamieszkiwanych przez 110 milionów ludności.

Rzeczpospolita złotego wieku w dziejach Polski jednak przeminęła. Często identyfikujemy się z jej potęgą, nierzadko z westchnieniem, czasami z rozżaleniem, mówiąc, jakie to były czasy! No były! A jednak Polska zniknęła później zupełnie z mapy Europy. Co się zatem stało? Wyjaśniając przytacza się osłabienie państwa po wojnach, które przetoczyły się przez kraj. Posądza się też o to panujący ustrój demokracji szlacheckiej (opartej de facto na wzorach antycznej demokracji ateńskiej), lecz z drugiej strony to właśnie w wyniku tego ustroju państwo rosło w siłę (nigdy nie doświadczyło w swojej historii tak dynamicznego rozwoju jak wtedy). Sprawne dotąd państwo przestało być sprawne. I za przekazem XIX-wiecznych historyków można powiedzieć, że naród polski przez swoją anarchię sam przygotował sobie rozbiory. Stało się to poprzez najbogatsze grupy magnackie, które zaczęły przejmować kontrolę nad najważniejszymi instytucjami demokracji szlacheckiej i powiększać wpływy na decyzje państwowe poprzez uzależnionych posłów, bądź też występując jako senatorzy. Doprowadziło to do ostatecznego osłabienia władzy królewskiej i ustawodawstwa, a w konsekwencji do upadku całego państwa.

To smutne zakończenie jednego z okresów Polski, ale zarazem znakomita lekcja historii. Wzloty i upadki kraju to niezwykle pouczająca rzecz. Historia przecież lubi się powtarzać, a wówczas kto wie, czy „De Republica emendanda” Andrzeja Frycza Modrzewskiego nie okaże się znów aktualną lekturą.

Zamek królów polskich przez wieki był świadkiem wielu wzlotów i upadków. Jego wnętrza mogłyby nam wiele o tym opowiedzieć, gdyby tylko potrafiły mówić. Ściany królewskich komnat są jednak nieme w tym względzie i nie chcą zdradzić tych najskrytszych królewskich tajemnic. Prawdziwych królów w Polsce dzisiaj już nie ma, ale nie ma też bardziej znamienitej rezydencja królów polskich jak Zamek Królewski na Wawelu, gdzie kończymy naszą wędrówkę.



Udostępnij:

1 komentarz:


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas