Trzy dni w raju... Słowackim Raju
Na granicy Spisza i Gemeru, w południowo-wschodniej części Słowackich Rudaw (słow. Slovenské rudohorie) leżą góry zwane przez geografów Górami Straceńskimi – znane jednak bardziej pod nazwą Słowacki Raj. Miliony lat temu zajmowany przez nie obszar w ogóle nie przypominał gór, był niemal płaski, a rzeki płynęły sobie ze stoickim spokojem. Tak było aż do epoki pliocenu, kiedy ruchy górotwórcze wyniosły go w górę. W wyniku większego nachylenia terenu rzeki przyspieszyły z siłą przelewając się pośród wapiennych skał, wycinając w nich najpierw głębokie koryta, a potem głębokie kaniony. W ciągu tysięcy lat wyniesiony teren został podzielony na szereg płaskowyżów rozdzielonych głębokimi wąwozami. W ten sposób powstał tutaj unikatowy Kras Spisko-Gemerski, w skład którego wchodzi Słowacki Raj wraz z przylegającym Płaskowyżem Murańskim (słow. Muránska planina).
Trudno dostępny obszar Słowackiego Raju długo nie był w zainteresowaniu turystów. Pierwsze przejścia istniejących w nim kanionów miały miejsce dopiero na początku ubiegłego wieku. Dopiero zainstalowanie w nich sztucznych ułatwień w postaci drabinek, mostków, kładek i podwieszonych półek otwarły je dla ruchu turystycznego. Tak mijały lata, aż nadszedł 25 lipca 2014 roku, kiedy spiską krainę przemierzyła grupa wędrowców z Polski, docierając pod północne ostępy Słowackiego Raju. Tam w starym miasteczku, mającym niegdyś status wolnego królewskiego miasta górniczego o nazwie Nowa Wieś Spiska (słow. Spišská Nová Ves, węg. Igló, rom. Nowejsis) założyli oni swoją bazę noclegowo-wypadową, z której wyruszą na szlaki Słowackiego Raju. Oto oni...
Trudno dostępny obszar Słowackiego Raju długo nie był w zainteresowaniu turystów. Pierwsze przejścia istniejących w nim kanionów miały miejsce dopiero na początku ubiegłego wieku. Dopiero zainstalowanie w nich sztucznych ułatwień w postaci drabinek, mostków, kładek i podwieszonych półek otwarły je dla ruchu turystycznego. Tak mijały lata, aż nadszedł 25 lipca 2014 roku, kiedy spiską krainę przemierzyła grupa wędrowców z Polski, docierając pod północne ostępy Słowackiego Raju. Tam w starym miasteczku, mającym niegdyś status wolnego królewskiego miasta górniczego o nazwie Nowa Wieś Spiska (słow. Spišská Nová Ves, węg. Igló, rom. Nowejsis) założyli oni swoją bazę noclegowo-wypadową, z której wyruszą na szlaki Słowackiego Raju. Oto oni...
Podlesok (545 m n.p.m.) Suchá Belá, záver (950 m n.p.m.) Pod Vtáčím hrbom (920 m n.p.m.) Nad Podleskom (705 m n.p.m.) Podlesok (545 m n.p.m.)
OPIS:
Spotkanie ze Słowackim Rajem rozpoczynamy od najczęściej odwiedzanego wąwozu, który podobno skupia w sobie po trochu wszystkiego co Słowacki Raj ma do zaoferowania - całe jego piękno w pigułce. Wydaje się, że to świetne preludium do wędrówek po Słowackim Raju. W tym jednym wąwozie możemy zaznajomić się z tym co nas czeka w kolejnych dniach: drabinki, kładki, podesty, wąskie przesmyki, stalowe łańcuchy, a przede wszystkim wodospady dzikiego potoku, zraszające przechodzących wędrowców. Zarazem wąwóz ten zliczany jest do najpiękniejszych i najbardziej romantycznych w Słowackim Raju.
Suchá Belá to wapienna, krasowa dolina, która na znacznej długości ma charakter skalnego wąwozu. Jej nazwa pochodzi od potoku, który wyciął w mezozoicznych skałach ten fantastyczny wąwóz - Suchá Belá, co znaczy po naszemu Sucha Biała.
Wąwóz ten podobnie jak inne w Słowackim Raju długo był niedostępny. Dopiero w 1900 roku pewien nauczyciel, taternik i działacz turystyczny - Martin Róth z Nowej Wsi Spiskiej wraz z grupą turystów podjął pierwszą próbę zagłębienia się w weń, ale doszli wówczas jedynie do Misowych Wodospadów (słow. Misové vodopády), które okazały się przeszkodą nie do pokonania. Cały wąwóz Suchá Belá udało się przejść dopiero 10 lat później, zaś Martin Róth stał się głównym inicjatorem udostępniania dzikich kanionów Słowackiego Raju i budowy w nich różnego rodzaju ułatwień i pomocy umożliwiających ich przebycie.
Wędrówkę rozpoczynamy o godzinie 11.00 w znanym ośrodku turystycznym położonym w dolinie Wielkiej Białej Wody (słow. Veľká Biela voda) o nazwie Podlesok, należącym administracyjnie do wsi Hrabuszyce (słow. Hrabušice, węg. Káposztafalva). Nasza trasa rozpoczyna się na wysokości 545 m n.p.m. koło kasy kempingu, przy tablicy z mapą Słowackiego Raju. Przez wąwóz Suchá Belá prowadzą zielone znaki jednokierunkowego szlaku. Zatem zaczynamy.
Najpierw przez około 150 metrów idziemy ścieżką wzdłuż ogrodzenia kempingu, miedzy szosą a potokiem Suchá Belá do granicy lasu, gdzie rozpoczyna się strefa rezerwatu przyrody „Suchá Belá” (słow. Národná prírodná rezervácia Suchá Belá). Rezerwat „Suchá Belá” utworzony został w 1976 roku i chroni obszar wąwozu, cenny ze względu na występujące w nim zjawiska geomorfologiczne i zachowany ekosystem leśny, tworzony głównie przez świerk, sosnę, jodłę i buk, a także cis zwyczajny na dnie wąwozu.
Po wejściu do rezerwatu mamy najpierw łatwiejszy fragment. Idziemy oczywiście cały czas w górę potoku, przecinając go po kamieniach lub drewnianych kładkach, ale też często idziemy wprost jego łożyskiem. Niebawem jednak na naszym szlaku pojawiają się drewniane drabinki, które na dłużej stają się naszym kompanem. Bez nich trudno byłoby pokonać ten ekscytujący wąwóz i zobaczyć całą jego krasę.
Wąwóz zarośnięty jest bogatym kompleksem roślinności wapieniolubnej. Jednak inwersja termiczna, a więc chłód na dnie wąwozu sprawia, że dno wąwozu upodobały sobie rośliny takie, które zwykle rosną w górskich partiach przywierzchołkowych - gatunki lubiące chłód i wilgoć. Zaś górne krawędzie ścian wąwozu zasiedlają rośliny ciepłolubne.
O godzinie 11.55 docieramy pod pierwsze wodospady nazwane Misowymi Wodospadami (słow. Misové vodopády) - te same, które dla pierwszych wędrowców okazały się przeszkodą nie do pokonania. Misowe Wodospady spadają w dół kilkoma kaskadami z wysokości 29,5 metrów do kolejnych kotłów eworsyjnych zwanych potocznie misami. Od tego miejsca musimy zaprzyjaźnić się z wysokimi stalowymi drabinami i łańcuchami. Po odczekaniu w kolejce wspinamy się systemem drabin przy lewej ścianie skał, przytrzymując się łańcuchów, dalej mamy bardziej pionowe drabinki i chwytamy się bezpośrednio jej szczebelków. Za drabinkami mamy pierwsze metalowe półeczki przytwierdzone do skały zwane po słowacku stúpačky. Przechodzimy po nich między skałami i dostajemy się na kolejną drabinkę, a następnie na metalową platformę i kolejną drabinkę.
Misowe Wodospady (słow. Misové vodopády). |
Jedna z mis Misowych Wodospadów. |
Wspinaczka nad Misowymi Wodpspadami. |
W szczelinach ponad Misowymi Wodospadami. |
Przeciskamy się dalej ciasnym wąwozem mając pod sobą wartki potok. Idziemy ponad nim po drewnianych kładkach ze szczebelkami, albo brodzimy. Po przeciśnięciu się przez najciaśniejszą szczelinę wychodzimy przed drugi wspaniały wodospad - Wodospad Okienkowy (słow. Okienkový vodopád) o wysokości 12,5 metra. Wypływa z góry przez skalne okienko, przez które przechodzimy po wspięciu się ponad wodospad po stalowej drabince.
Przed najciaśniejszym odcinkiem Suchej Beli. Za szczeliną mamy kolejny wodospad. |
Wodospad Okienkowy (słow. Okienkový vodopád). |
Przed skalnym okienkiem w górnej części Wodospadu Okienkowego. |
Idąc dalej po niedługim czasie stajemy przed kolejnym pięknym wodospadem, spływającym z wysokości 10 metrów trzema kaskadami. Nazywany jest on Wodospadem Korytowym (słow. Korytový vodopád), gdyż w porwaniu do swoich poprzedników nie spływa pionowo wąskimi szczelinami, lecz wydrążonym w skale szerszym korytem tworząc w punktach swojego spadu wypełnione wodą korytka (zagłębienia). Podchodzimy pod ten wodospad po stalowych półkach przytwierdzonych na skałach znajdujących się po prawej stronie. Potem po drabince do góry, z której znów wchodzimy na półki, którymi przemieszczamy się nad górną częścią wodospadu.
Wodospad Korytowy (słow. Korytový vodopád). |
Wodospad Korytowy. |
Pokonujemy Wodospad Korytowy. |
Przy naszej trasie mamy jeszcze Boczny Wodospad (słow. Bočný vodopád) o wysokości 8 metrów. Znajduje się on po lewej stronie naszego szlaku i jest to wodospad bocznego cieku, który zasila wody Suchej Beli. Ten wodospad mieni się jakimś innym pięknem, niż te, które dzisiejszego dnia już widzieliśmy. Pojawia się znikąd na skale i srebrzystymi nitkami spływa po niej rozpryskując się u dołu o inną skałę.
Boczny Wodospad (słow. Bočný vodopád). |
Pod Bocznym Wodospadem. |
Podążając dalej w górę kanionu wchodzimy niebawem na zwężenie tzw. Kaskad, czyli mniejszych wodospadzików. Wciąż do góry, poprzez nadal wartki potok, choć już mniej zasobny w wodę. Daje się wyczuć, iż zbliżamy się do jego źródła. Wąwóz jest jeszcze bardzo ciasny, pełen powalonych drzew, które spadły ze stromych zboczy wznoszących się ponad potokiem.
Tudzież co raz częściej dna wąwozu sięgają promienie słoneczne. Kojący chłód kanionu stopniowo ustępuje. Upalny zaduch letniego dnia wkrada się coraz intensywniej do fantastycznego świata przez który wędrujemy. Jeszcze jedne półeczki, stupaczki, i drabinka ponad kaskadą. Czy to już koniec? Chcielibyśmy, żeby nie, żeby dzień ten nie kończył się tak szybko.
Jedna z kaskad w górnej części wąwozu. |
Szlak wiedzie już dość łagodnie w górę, zaś ściany wąwozu stopniowo oddalają się od siebie. Sucha Bela rozpływa się szerszym korytem wijąc się pośród leśnych drzew. Przez listowie lasu przebijają się pojedyncze promyki, przeglądają się w lustrze potoku, który na tym odcinku sprawia wrażenie spokojniejszego. Brodzimy jego korytem nie patrząc już pod nogi. Jest bardzo płytko. Wkrótce potok gdzieś ginie. Pozostaje tylko jakiś niewyraźny ciek sączący się obok nas. Wtem natrafiamy na obudowane źródełko potoku Suchá Belá. To stąd wypływa siła rzeźbiąca w skale cuda natury, tutaj możemy zaczerpnąć i zakosztować wody, która przed chwilą dała nam tyle emocjonujących wrażeń - ma ona smak przygody.
Suchá Belá - źródło. |
Powyżej źródełka wchodzimy na dróżkę z żółtym szlakiem. Skręcamy w lewo i dosłownie chwilkę potem wychodzimy na polankę Suchá Belá, záver. Jest godzina 14.00. Nasza przechadzka wąwozem trwała 3 godziny - tyle ile sobie zakładaliśmy, dokładając z zamysłem godzinę do czasów z posiadanych map. Tego szlaku nie można ot tak sobie po prostu przejść i nie zatrzymać się, nie popatrzeć na niezwykłe piękno wąwozu - nie tylko na to co przed nami widać, ale również po lewej i po prawej, a także na to co zostawiamy za sobą.
Korzystając z wiaty i z cienia drzew na skraju polanki zrobiliśmy sobie godzinne leżakowanie. O godzinie 15.00 kończymy długą przerwę i leśną dróżką obieramy kierunek na Podlesok. Najpierw żółtym szlakiem do rozstaju Pod Vtáčím hrbom, a stamtąd czerwonym szlakiem podziwiając pojawiające się widoki na malowniczą spiską krainę.
Na szlaku zejściowym do Podlesoka. |
Widok na Spisz ze szlaku zejściowego do Podlesoka. |
Zbliżenie na Hrabušice. |
O godzinie 16.20 kończymy fascynującą wędrówkę. Przy „złocistym” odpoczywamy i wspominamy wspaniałe godziny spędzone na szlaku. Mija godzina, a może dwie zanim przejeżdżamy do naszej bazy noclegowej w Nowej Wsi Spiskiej.
Podlesok. |
Prawdziwie, jak w raju!!!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
J.
Ach, Słowacki Raj... Wspominam go mile, zwłaszcza te emocje na stupaczkach :) Ja z kolei szłam Przełomem Hornadu, dlatego dziękuję za dzisiejszą Waszą trasę. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńwspaniała wyprawa, dzicz, piękno natury, tylko pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ale pięknie w tym Słowackim Raju.
OdpowiedzUsuńza 12 dni i ja tak będę wędrowała...pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńKolejna piękna trasa w Waszym wykonaniu. Gdy patrzę na ten Wasz Słowacki Raj to aż zazdroszczę. Tą trasę jak widać najlepiej robić w jakieś ładne dni bo po deszczach pewnie znacznie podnosi się poziom wody. :)
OdpowiedzUsuńW połowie sierpnia atakuje Słowacki Raj.
Dzięki za opisy i postaram się z nich skorzystać w czasie lipcowego pobytu. Noclegi już zaklepane :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj tam byłem. Paradoksalnie najtrudniejsze odcinki to te, gdzie są drewniane "pomoce". Po nocnym deszczu było bardzo ślisko. Nie wiem, kto wpadł na pomysł kłaść drewniane poziome drabiny. Jakby mi dosłownie ktoś kłody rzucał pod nogi. Trasa głównie dla młodych. Starsi już czują respekt i się tak nie bawią.
OdpowiedzUsuńDla mnie również te drewniane "pomoce" to jakiś koszmar. Kilka razy lekko się posliznelam a za mną robił się korek co jeszcze bardziej mnie stresowało. W koncu szlam na 4 "nogach" gdy sie dało. Wszyscy pisza ze jest to latwa trasa, no nie wiem może dla wprawionych osób. Ja raczej jestem typowym turystą choć też chodzę trochę po górkach a ta trasa może i piękna ale straszna dla mnie i raczej nie dla dzieci - moim zdaniem.
UsuńDla mnie również te drewniane "pomoce" to jakiś koszmar. Kilka razy lekko się posliznelam a za mną robił się korek co jeszcze bardziej mnie stresowało. W koncu szlam na 4 "nogach" gdy sie dało. Wszyscy pisza ze jest to latwa trasa, no nie wiem może dla wprawionych osób. Ja raczej jestem typowym turystą choć też chodzę trochę po górkach a ta trasa może i piękna ale straszna dla mnie i raczej nie dla dzieci - moim zdaniem.
UsuńPiękne zdjęcia i bardzo przydatny opis! Dziękuję ;-)
OdpowiedzUsuń