Spędziliśmy noc w komfortowych warunkach - ośrodek „Hawex” przebija standardy, nawet drogich obiektów noclegowych. Byłby świetną bazą wypadową na okolicę przy dłuższym pobycie. To bardzo zadbany ośrodek. Gdybyśmy mieli go oceniać, zapewne otrzymałby najwyższe noty z możliwych.
|
Dziedziniec ośrodka „Hawex”. |
Na rynku w Paczkowie czerwone znaki rozwidlają się. Jedne prowadzą na północny wschód na ulicę Wrocławską, a potem Armii Krajowej i Kolejową, kierując na stację kolejową, gdzie znajduje się krańcowy punkt historycznej wersji Głównego Szlaku Sudeckiego o przebiegu Świeradów-Zdrój - Paczków. Tymczasem kontynuując naszą wędrówkę tym szlakiem kierujemy się z rynku na ulicę Generała Władysława Sikorskiego. Opuszczamy starówkę przez Bramę Ząbkowicką, przy której stoi wieża podobna do Wieży Kłodzkiej. Wieńczy ją taka sama attyka, ale nie jest zakończona murowanym stożkiem .Wieża Bramy Ząbkowickiej powstała na przełomie XIV i XV wieku i liczy około 27 metrów wysokości. Zwana jest również „Łaziebną”, gdyż sąsiadowała z dawną łaźnią miejską.
Za Bramą Ząbkowicką przecinamy ulicę Stanisława Staszica i przechodzimy na ulicę Pocztową. Po chwili po prawej stronie dochodzimy do budynków dawnej miejskiej gazowni, która przez 76 lat do połowy roku 1977 produkowała gaz dla Paczkowa. Obecnie mieści się tu Muzeum Gazownictwa posiadające unikatową ekspozycję prezentującą urządzenia do produkcji gazu miejskiego.
Muzeum Gazownictwa w Paczkowie
Na początek wchodzimy do wnętrza silosu, w którym niegdyś magazynowano gaz ziemny. Obecnie prezentowana jest w nim ogromna ekspozycja różnego rodzaju gazomierzy. W zbiorach Muzeum znajduje się ich około 600. Są wśród nich duże gazomierze przemysłowe, jak też mniejsze domowe, w tym również na żetony, udzielające porcję gazu w gospodarstwie.
|
Ekspozycja gazomierzy w dawnym silosie do magazynowania gazu ziemnego. |
Następnie przechodzimy do pomieszczenia, w którym prezentowana jest kolekcja sprzętu domowego z różnych epok, wykorzystującego gaz. Oglądamy lodówki gazowe, kuchenki i piekarniki na gaz, kominki gazowe, kaloryfery do ogrzewania pomieszczeń. Kolekcję tego sprzętu uzupełniają drobniejsze sprzęty na gaz jak żelazka gazowe ze stopami podgrzewającymi, czy lokówki. Wiele eksponatów prezentowanych jest w zaaranżowanych wnętrzach z dawnych czasów, które sprawiają, że zagłębiamy się w przeszłości. Cofamy się w emocjonującą podróż do pionierstwa gazownictwa i uzmysławiamy sobie, że przecież wiele starych pomysłów funkcjonuje do dziś, tylko sposób wykonania jest inny, doskonalszy.
|
Aranżacja wnętrza kuchni. |
|
Lodówka gazowa firmy „Elektrolux” ze Szwecji. |
|
Aranżacja wnętrza łazienki. |
|
Piec koksowy. |
Spacerując po muzeum stykamy się z techniką oświetleniową, przechodzimy obok ulicznych żeliwnych lamp, a w pomieszczeniach ekspozycyjnych podziwiamy żyrandole sufitowe i lampy gazowe z łańcuszkami do otwierania i zamykania gazu, a także kinkiety ozdobione kloszami ze szkła kryształowego.
Niezwykłym klimatem z dawnych lat emanuje stylowy salonik konferencyjny. Jest to pomieszczenie, które można nająć na potrzeby kameralnych spotkań lub narad. Wspomnieć trzeba jednak, że Muzeum posiada również dużą salę konferencyjną, wyposażoną w wysokiej jakości sprzęt audiowizualny, a ponadto udostępnia komfortowe pokoje gościnne wyposażone w aneks kuchenny, dostępne dla każdego w atrakcyjnej cenie.
|
W saloniku konferencyjnym. |
|
Płyta do pozytywki w saloniku konferencyjnym. |
|
Salonik konferencyjny. |
|
Lokówki z podgrzewaczem gazowym. |
|
Osprzęt przemysłowy. |
|
Muzeum Gazownictwa. |
W Muzeum Gazownictwa w Paczkowie oglądamy również urządzenia przemysłowe do wytwarzania i oczyszczania gazu na potrzeby urządzeń miejskich. Pośród budynków muzealnych stoi ciekawa lokomotywa parowa bezogniowa firmy „Chemnitz” z 1927 roku, a także sprężarki gazu i pompy, silniki gazowe.
- - -
Gazowniczy skansen opuszczamy o godzinie 10.15. Kontynuujemy marsz ulicą Pocztową. Mijamy po prawej budynek poczty, za którym szosa skręca na lewo. Kończy się chodnik i idziemy dalej poboczem szosy. Pokonujemy niewielkie nachylenie terenu. Po lewej mijamy plantację chmielu, po prawej mamy pola uprawne. O godzinie 10.40 wchodzimy do wioski Kozielno.
|
Plantacja chmielu. |
Nie wiadomo kiedy osada Kozielno powstała. Przyjmuje się, że stało się to w połowie XIII wieku, ale pierwsza wzmianka o tej osadzie pochodzi z XV wieku. Tutejszy dobrze nawodniony obszar przez przepływającą Nysę Kłodzką przyciągał osadników, bo to sprzyjało uprawie gleby. Obecnie leży nad zbiornikiem retencyjnym Kozielno, który podnosi walory krajobrazowo-przyrodnicze terenu, a także sprzyja wypoczynkowi i rekreacji.
|
Kozielno. |
|
Kapliczka domkowa z XVIII wieku. |
Zbiornik Kozielno powstał w wyniku zalania wielu małych stawów i większych wyrobisk po żwirowni na rzece Nysa Kłodzka. Z położonym bezpośrednio powyżej niego zbiornikiem Topola tworzy Zalew Paczkowski. Jego podstawową funkcją jest ochrona przeciwpowodziowa, ale spiętrzanie wody wykorzystywane jest także do celów energetycznych.
Przechodząc przez Kozielno po prawej mijamy kapliczkę domkową z XVIII wieku. Nieco dalej mamy dojście do brzegu zbiornika Kozielno. Robimy sobie 10 minut przerwy.
|
Zbiornik Kozielno. |
Idąc dalej wciąż maszerujemy poboczem szosy która stopniowo oddala się od zbiorników
wodnych. Przez kilka minut wiedzie ona przez las. Po wyjściu z lasu na
nieodległym horyzoncie piętrzą się Góry Złote. U ich stóp widzimy zabudowania
miasta Złoty Stok. Wkrótce, o godzinie 11.30 wchodzimy do wsi Błotnica.
Błotnica (niem.
Plottnitz) powstała w XV wieku. Niegdyś w Błotnicy istniała jedna z największych
manufaktur porcelany na Dolnym Śląsku. Wybudowano ją w 1828 roku. Pod koniec
XIX wieku zakład podupadł, a nowy właściciel zakładu zmienił profil jego
działalności, rozpoczynając produkcję farb opartych na czerwieni żelazowej
(otrzymywanej z mielonych wypałków arsenowych) oraz farb wapiennych i
ceramicznych. Po II wojnie światowej fabryka ta stała się oddziałem Zakładów
Tworzyw i Farb. Istniała aż do roku 2003 roku, kiedy to budynek fabryki
rozebrano. We wsi mijamy kilka zachowanych starych domów i XIX-wieczne
kapliczki.
|
W drodze do Błotnicy. |
|
Góry Złote. |
|
Zbliżenie na Złoty Stok. |
Czerwony szlak prowadzi dalej trochę lasem, trochę otwartym terenem. Przechodzi przez przysiółek Błotnica Kolonia, a niedługo potem o godzinie 13.00 dochodzimy do drogi krajowej nr 46. Na drodze krajowej skręcamy w prawo i wkrótce wchodzimy do Złotego Stoku (niem.
Reichenstein, czes.
Rychleby), miasta owianego legendami, którego początki giną w mrokach historii. Jego udokumentowana historia zaczyna się w 1273 roku, kiedy cystersi z klasztoru w Kamieniu Ząbkowickim otrzymali przywilej górniczy na poszukiwanie złóż minerałów na tym terenie.
|
Jesteśmy w Złotym Stoku przy drodze krajowej nr 46. |
|
Stary wapiennik w Złotym Stoku. |
W Złotym Stoku droga krajowa nr 46 przyjmuje nazwę ulicy Traugutta. Po przecięciu Złotego Potoku pnie się na wzniesienie mijając z lewej ulicę Złotą prowadzącą do dawnej Kopalni Złota. Niebawem szlak odbija na lewo i prowadzi do Rynku wzdłuż ulicy 3 Maja, która mieni się śliczną zabudową kamienic. Docieramy do Rynku, również urzekającego szeregami kolorowych kamienic. Wiele z nich to zabytki o istotnej wartości artystycznej i historycznej. Na środku Rynku mamy Ratusz z 1801 roku.
Miasteczko wygląda fascynująco, ale sprawia wrażenie sennego i pustego. Odwiedzający miasto omijają piękną złotostocką starówkę i kierują się od razu do zabytkowej kopalni złota. Też tam będziemy, ale jeszcze nie teraz.
|
Ulica 3 Maja. |
|
Szeregi kamienic na Rynku. |
|
Kamienice na Rynku. |
|
Złotostocki Rynek |
Za Rynkiem wchodzimy na Plac Kościelny, na którym stoi Kościół św. Krzysztofa, patrona miejscowych górników, wzniesiony w latach 1513-1517, z charakterystyczną wieżą z 1545 roku. Za Placem Kościelnym chodnikiem przemieszczamy się obok budynku mennicy zbudowanej w 1520 roku przez Karola I księcia ziębicko-oleśnickiego z rodu Podiebradów. Mennica biła do 1621 roku guldeny z miejscowego złota oraz srebrne grosze, krajcary i talary. Po dojściu na ulicę Wolności skręcamy w nią w lewo, a potem na Staszica w prawo. Dalej szlak zagłębia się w Złotym Jarze. Tymczasem my wracamy w pobliże drogi krajowej nr 46 na początek ulicy Złotej.
Średniowieczny Park Techniki
Przenosimy się do czasów, w których racjonalne myśli były herezją, a uczeni – czarnoksiężnikami, jak głosi baner nad wejściem do Średniowiecznego Parku Techniki. Średniowieczny Park Techniki prezentuje działające urządzenia, jakie niegdyś można było znaleźć w średniowiecznej osadzie górniczej. Najpierw zatrzymujemy się przy typowej studni, którą można spotkać współcześnie na wielu domowych podwórkach. W dawnych czasach studnia taka stała zazwyczaj w centrum osady. Była nie tylko punktem czerpania wody, ale też przy okazji miejscem spotkań towarzyskich mieszkańców.
|
Studnia. |
Kołowrót w studni pozwalał lekko zaczerpywać wiadra wody. Pomysł działania takiego kołowrotu został zaadaptowany do dźwigu ręcznego, w którym jednak dodatkowo zastosowano specjalny układ cięgien i krążków. Taki mechanizm umożliwiał podnoszenie ciężarów nawet 50 razy cięższych niż za pomocą liny zwijanej na wałku kołowrotu.
|
Dźwig ręczny. |
Podnoszenie jeszcze większych ciężarów umożliwiało koło deptakowe napędzano ciężarem ludzkiego ciała. Urządzenie to wprawiało w ruch system bloków i przekładni, co pozwalało na wyciąganie ciężarów o wadze dochodzącej do 2 ton. Jego mechanizm wprawiany był w ruch przez maszerującego człowieka wewnątrz koła, używano również do tego celu zwierząt (koni lub bydła). Koło deptakowe zbudowane w Średniowiecznym Parku Techniki zaadaptowano do wybierania wody z kopalni.
|
Koło deptakowe. |
Jeszcze większe ciężary rzędu kilkunastu ton i więcej podnoszono za pomocą kieratu. Niegdyś był niezbędnym urządzeniem w każdej kopalni, ale też w wielu innych gałęziach średniowiecznej gospodarki np. budownictwie lub hutnictwie wydobywanych rud. Umożliwiały wyciąganie na powierzchnię urobku, czy też opuszczania materiałów do obudów szybów i chodników kopalnianych. Na linach kieratu opuszczano do kopalni również ludzi i konie. Kierat mógł być napędzany siłą człowieka, albo konia zaprzężonego do bala, który obracał bęben z owiniętymi linami wprowadzonymi do szybu górniczego.
|
Kierat. |
|
Balista. |
Następnie przechodzimy obok balisty miotającej pociskami, znanej przede wszystkim jako machina militarna wykorzystywana przy oblężeniach miast i umocnień. Przechodzimy pod drewnianą rynną doprowadzającą wodę do kolejnego urządzenia. Nazywa się ono młyn stępowy. Było to podstawowe urządzenie hutnicze do przeróbki wydobytej rudy. Napędzane jest siłą wody spadającej na koło, które wprawione w ruch obrotowy uruchamiało mechanizm stępów kruszących rudę na drobny żwirek. Taki materiał trafiał dalej do płuczek, czyli wielopoziomowych koryt w których wypłukiwano ze skruszonego urobku zbędny skalny materiał. Dzięki temu uzyskiwano czystą rudę określonego metalu.
|
Młyn stępowy. |
Z sił natury człowiek wykorzystywał nie tylko strumień wody, ale również siłę wiatru do napędzania wiatraków, które kojarzone są głównie jako młyny do mielenia mąki. Jednak wykorzystywane były również do rozdrobnienia skał na kruszywa, mieszania pigmentów, plecenia sznurów konopnych, wyciskania oleju, a w kopalniach do napowietrzania sztolni i korytarzy. Jednak w przypadku kopalni wiatrak musiał być zawsze zdublowany innym urządzeniem np. kieratem lub kołem deptakowym, w razie, gdyby nie było wiatru lub był on zbyt silny.
|
Wiatrak. |
Korzyści jaki płyną z wykorzystania sił natury do napędzania urządzeń, tych średniowiecznych, ale też oczywiście nam współczesnych są niezaprzeczalne. Przede wszystkim jest to energia za darmo i nie wymaga siły ludzkiej, ani zwierząt.
Przed nami wejście niby do sztolni, ale opisane jest jako „Labirynt Strachu”. Nikniemy w mroku korytarza, ale po chwili wchodzimy do wirującego tunelu - niepowtarzalnego, niesamowitego, wywołującego wrażenia, których nie jesteśmy w stanie opisać. Dalej poruszamy się ciasnymi korytarzami, przechodząc przez niewielkie pomieszczenia pełne zaskakujących niespodzianek. Strzałki pomagają aby nie zbłądzić, ale aby szczęśliwie zakończyć tą wędrówkę trzeba znaleźć szafę... przez którą wyjdziemy na zewnątrz.
|
Wyjście przez szafę. |
Przechadzkę po parku średniowiecznej techniki kończymy w domu człowieka elitarnej profesji - w Chacie Kata. Zwykle dom w którym mieszkał kat z rodziną znajdował się poza miejskimi murami, w odosobnieniu. Nie był mile widzianą osobą w mieście. Zostać katem też nie było łatwo, bo do wykonywania tego zawodu wymagane było posiadanie dużej wiedzy, obejmującej nie tylko anatomię ludzkiego ciała, ale też znajomość czytania i pisania. Kat musiał wiedzieć co zrobić aby bardzo bolało, ale jednocześnie nie wyrządzić trwałego kalectwa np. na etapie przesłuchania wstępnego. Z kolei podczas egzekucji musiał umieć ją tak wykonać, aby nie spowodować przedwczesnej śmierci skazanego, ale też nie partaczyć jak np. francuski kat Gabriel Sanson, syn słynnego Charlesa Henriego Sansona, który w 1792 roku prezentując gawiedzi obciętą głowę skazańca, poślizgnął się w kałuży krwi, spadł z szafotu i skręcił kark.
Średniowieczny Park Techniki ukazał nam jak przemieszczano olbrzymie ciężary, gdy nie znano jeszcze elektryczności, silników parowych, czy mechanicznych. Zobaczyliśmy na własne oczy te niesamowite urządzenia, wykonane w skali 1:1 na podstawie średniowiecznych rycin Georgiusa Agricoli. Mogliśmy je siłą własnych mięśni wprawić w ruch, by poczuć się jak średniowieczni górnicy.
Kopalnia Złota w Złotym Stoku
O godzinie 15.30, mijając złote gnomy docieramy pod wejście do Kopalni Złota. Ten ostatni stojący mieniący się w blasku dnia pozdrawia nas tradycyjnym pozdrowieniem górniczym „Szczęść Boże” i zaprasza do ciemnej sztolni. Ślady prac wydobywczych na tym terenie pochodzą sprzed około 2000 lat p.n.e. W XVI wieku w Złotym Stoku istniało blisko 200 kopalń, które dostarczały około 8% całej europejskiej produkcji złota. Roczna produkcji złota przekraczająca wówczas 60 kg. Jednak nastawienie wydobycia na zyski skutkować zaczęło w owym czasie coraz częstszymi katastrofami. Jedną z największych było zawalenie się głównego szybu w sztolni „Złoty Osioł” w którym zginęło 59 górników. Zawał ten nigdy nie został usunięty, a tym samym nie odnaleziono szczątków ciał górników. Ta katastrofa przyczyniła się również do wycofania się z interesu ówczesnych właścicieli złotostockich kopalń Fuggerów. Od tego czasu wydobycie złota uległo zahamowaniu. Kolejne katastrofy górnicze, a także pożary i zarazy nawiedzające Złoty Stok, oraz zniszczenia po wojnie trzydziestoletniej (1618-1648) spowodowały, że kopalnie i miasto zaczęły chylić się ku upadkowi.
Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy zmieniono profil wydobywczy kopalń, a stało się to, gdy w Złotym Stoku osiedlił się aptekarz i alchemik Hans Schärffenberg. Otóż po licznych eksperymentach udało mu się opracować technologię pozyskiwania arszeniku z rud arsenowych. Od tego czasu Złoty Stok stał się głównym światowym dostawcą arszeniku.
W XIX wieku opracowano tańszą metodę pozyskiwania złota z rud, co przyczyniło się do reaktywacji jego produkcji. Wdrożył ją Wilhelm Güttler, który w 1883 roku wykupił wszystkie tereny górnicze. Kopalnie Złotego Stoku pozostały własnością jego spadkobierców do 1945 roku, kiedy przejęli je górnicy sprowadzeniu z Górnego Śląska. Jednak w 1962 roku zarządzeniem ówczesnych władz polskich kopalnie nagle zamknięto, choć jeszcze do 1960 roku urobek roczny kształtował się na poziomie 20-30 kg złota. Decyzja ta do dzisiejszego dnia wzbudza wiele kontrowersji i wątpliwości. Szacuje się, że w ciągu ponad 700 lat funkcjonowania złotostockich kopalń wydobyto w nich około 16 ton czystego złota.
|
Wejście do Sztolni Gertruda. |
|
Gnom zapraszający do sztolni Gertruda. |
Po zamknięciu kopalń większość dawnych sztolni, szybów i chodników została zalana w wyniku naturalnej cyrkulacji wód podziemnych. Eksploracja kopalnianych korytarzy wróciła dopiero w 1996 roku, gdy uruchomiono w nich Podziemną Trasę Turystyczną „Kopalnia Złota”. Wchodzimy na nią zaczynając od Sztolni Gertrudy. Jest to 500 metrowy korytarz, w którym zobaczyć można ekspozycję map i planów kopalni z okresu XVIII-XX wieku, dawne narzędzia górnicze i hutnicze, minerały, lampy górnicze, piece do wytapiania złota i XVII-wieczny wózek do transportu rudy.
|
Święty Krzysztof - patron górników, kopaczy złota. |
|
Piec do wytapiania złota. |
Wchodzimy do skarbca, w którym zgromadzono 1066 „złotych” sztabek odpowiadających 16 tonom złota uzyskanego w kopalniach Złotego Stoku. Objętościowo nie wygląda to za wiele, ale trzeba wiedzieć, że złoto jest metalem bardzo ciężkim, znacznie cięższym od ołowiu. Sztabka złota o objętości jednego litra waży 19,28 kg, a więc całe złotostockie złoto bez problemu zmieściłoby się w objętości 1 m
3. Ciekawostką jest również to, iż w stanie czystym złoto jest najbardziej kowalnym i miękkim metalem, jaki znamy. Można go bardzo łatwo rozciągać i formować np. z jednego grama można wyciągnąć drucik o długości 3 kilometrów, czy rozklepać blaszkę o powierzchni jednego metra kwadratowego. Dlatego dla poprawy twardości wyroby jubilerskie wykonuje się ze stopów złota z innymi metalami, np. miedzią, cynkiem, srebrem, niklem i palladem.
|
Skarbiec. |
W jednym z bocznych chodników, w którym niegdyś przechowywano materiały wybuchowe urządzono laboratorium Schärfenberga, człowieka którego wspominaliśmy wcześniej, któremu zupełnie przypadkowo udało się uzyskać potężną truciznę z rudy arsenu, podczas poszukiwań eliksiru na długowieczności.
|
Laboratorium Schärfenberga. |
Przechodzimy na chodnik o przerażającej przeszłości - Chodnik Śmierci. Tutaj w męczarniach umierali górnicy skazani na śmierć głodową, których przyłapano na kradzieży złota. Przytwierdzano ich do skalnej ściany, zatapiając ręce w wykutych dziurach wypełnionych zaprawą i zostawiano bez jedzenia i picia. Co prawda nigdy nie odnaleziono tutaj żadnych ludzkich szczątków, ale ściany korytarza są tu niespotykanie jasne, pokryte materiałem organicznym. A może uśmierceni górnicy zamienili się w gnomy?
|
Chodnik Śmierci. |
W Kopalni Złota można zobaczyć wiele gnomów, podobno nawet prawdziwego. Przemieszczając się dalej chodnikiem śmierci nikniemy w ciemności, słychać tylko odgłos echa naszych kroków. Gdybyśmy zatrzymali się z ciszy moglibyśmy zapewne usłyszeć odgłos uderzeń własnego serca. Jest tajemniczo, a na chwilę robi się nawet przerażająco. Tudzież w rozbłyskującym świetle pojawia się ogromny pająk i stwór przypominający nietoperza. W wgłębieniu pod ścianą spogląda na nas złowrogo człowieczy szkielet. Daleko mamy jeszcze do wyjścia? W tej wędrówce przydałby się jakiś życzliwy gnom.
|
Chodnik Śmierci. |
Górnicy wierzą, że gnomy pilnujące złota w kopalni są postaciami życzliwymi, bo podobno są to górnicy, którzy kiedyś zginęli w podziemnych zawałach. Gnomy ponoć wiele razy ratowały życie górnikom wskazując im drogę do wyjścia. Tymczasem docieramy do ośmiometrowej zjeżdżalni, którą szybko opuszczamy ten demoniczny zakamarek kopalni.
|
Zjeżdżalnia. |
W ten sposób przemieszczamy się do Muzeum Przestróg, Uwag i Apeli, gdzie prezentowana jest niespotykana kolekcja tabliczek związanych z przepisami BHP i innymi hasłami, instrukcjami i ostrzeżeniami, niekiedy o zabawnie brzmiącej treści jak np: „Nie naprawiaj maszyny w czasie biegu bo będziesz dupę wycierał łokciem”, „Osoby niepotrafiące trafić do sedesu prosimy rzygać przez okno”, „Maszyna to twój przyjaciel – szanuj ją i pielęgnuj”, „Po skończonej pracy – załóż majtki”, „Towar macany należy do macanta”.
W głębi korytarza widać już wpadające światełko - tam jest wyjście z kopalnianego korytarza, ale czeka nas jeszcze kolejny. Przechodzimy do Sztolni Czarnej Górnej. Wejście do niej znajduje się w Złotym Jarze na zboczu Góry Sołtysiej. Została ona wydrążona i obudowana w połowie XVII wieku dla wydobywania rudy arsenowej. Powyżej jest też widoczny znacznie mniejszy otwór po średniowiecznej eksploatacji rudy złota.
|
W głębi kopalnianego korytarza widać już wpadające światełko. |
|
Wejście do Sztolni Czarnej Górnej.
Wyżej po lewej widoczny jest zakratowany mniejszy otwór po średniowiecznej eksploatacji rudy złota. |
|
Sztolnia Czarna Górna. |
Podziemny chodnik doprowadza nas do szybu wypełnionego żelaznymi stopniami, gdzie przedłużeniem naszego chodnika jest znacznie ciaśniejszy korytarz prowadzący do Czech. Jednak tablice informują, że przekraczanie granicy państwa jest w tym miejscu zabronione. Schodzimy zatem żelaznymi stopniami osiem pięter w dół, gdzie znajduje się nieduża komora.
Przy wejściu do komory siedzi sobie gnom, a za nim w głębi komory dostrzegamy sączące się po skałach srebrzyste nitki podziemnego wodospadu, jedynego w swoim rodzaju w Polsce. Ma 8 metrów wysokości. Dzisiaj jego wody opadają z dużym spokojem, ale gdy na zewnątrz pada jego warkocz spada z hukiem, często ochlapując twarze zwiedzających.
|
Podziemny wodospad. |
Schodzimy
jeszcze niżej, do miejsca, gdzie 8 maja 1945 roku Niemcy mieli ukryć skarby III
Rzeszy. Nigdy ich jednak tutaj nie odnaleziono, ale prace poszukiwawcze wciąż
trwają, zarówno bursztynowej komnaty, jak i złota Wrocławia. Góry Złote kryją
jeszcze wiele tajemnic, które czekają na odkrycie. My zaś zajmujemy miejsca w
niewielkich wagonikach podziemnej kolejki. Niegdyś wywożono nią urobek, dzisiaj
wyjeżdżają w turyści. Z łoskotem pokonujemy 300-metrowy chodnik i wyjeżdżamy
na zewnątrz, gdzie zatrzymujemy się na stacji „Kopalnia Złota Główna”. To
jednak jeszcze nie koniec naszej podziemnej wędrówki.
|
W wagoniku podziemnej kolejki. |
|
Stacja „Kopalnia Złota Główna”. |
Część chodników Sztolni Gertruda można przebyć w sposób niekonwencjonalny. Wracamy do podziemi, do przystani z zacumowaną 15-osobową łódką o wdzięcznej nazwie Titanic. Wskakujemy do niej i w półmroku świateł przepływamy około 200-metrowy odcinek sztolni zalany wodą, niemal dotykając głową stropu skalnego.
|
Titanic na przystani. |
|
Sztolnia Gertruda. |
|
Spływ Sztolnią Gertruda. |
Podziemna wodna przygoda nie jest dziś tą ostatnią, bo po szybkim posiłku w Karczmie „Stara Kuźnia” wracamy do Złotego Jaru, tam gdzie kierują się również czerwone znaki Głównego Szlaku Sudeckiego.
|
Willa Hubertus w Złotym Jarze. |
Leśny Park Przygody „Skalisko”
W lesie nad Złotym Potokiem, odbywamy spacer po zawieszonych między drzewami chwiejnych pomostach, linach i siatkach. Do tego dochodzą emocjonujące zjazdy tyrolskie, skok Tarzana i nadziemny surfing. W Leśnym Parku Przygody „Skalisko” pokonaliśmy trasę składającą się z czterech etapów: „Salamandra”, „Dudek”, „Muflon”, „Gacek”. Dostarczyła nam on ekscytujących wrażeń i adrenaliny, ale brakło czasu na najbardziej emocjonujące zjazdy tyrolskie na linach zawieszonych ponad amfiteatrem nieczynnego kamieniołomu. Łącznie przekraczają one długość 1,5 km. No, ale zawsze można przyjechać tu ponownie, bo warto.
|
Złoty Potok. |
Zagłębiając się z Złotym Jarze docieramy do Pensjonatu „Złoty Jar”, gdzie zarezerwowaliśmy noclegi. Stąd będzie wygodnie podążyć dalej Głównym Szlakiem Sudeckim, do...
...jutro zobaczymy.
Znakomita relacja. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń