Z dnia na dzień po wczorajszych Tatrach Bielskich wyruszamy na kolejną tatrzańską eskapadę. Za cel obraliśmy sobie po raz kolejny najwyższy szczyt Tatr Zachodnich, choć nie tak dawno, bo niespełna rok temu byliśmy na nim. Wówczas weszliśmy na niego od strony polskiej, a dzisiaj chcemy to zrobić od strony słowackiej. Rok temu szliśmy bez przekonania, w deszczowy czas. Dzisiaj aurę rozpromienia słońce. Zapowiada się przepiękny dzień, ale też bardzo gorący.
sobota, 29 czerwca 2019
Florystyczne bogactwo Tatr Bielskich
Schroniska Tatrzańskie, Słowacja, Szeroka Przełęcz Bielska, Tatranská Kotlina, Tatry Bielskie, Tatrzańskie Stawy, Ždiar
Brak komentarzy
Są niepodobne do granitowych kolosów, z którymi sąsiadują. Chyba bardziej przypominają Pieniny niż ostre szczyty Tatr Wysokich. W samych Tatrach najbliższy im wyglądem jest chyba najdalej od nich położony masyw Siwego Wierchu. Są stosunkowo niewielkie. Ciągną się przez 15 km od Kobylego Wierchu leżącego na południowym wschodzie Tatr po grzbiet Rogowej położony na północnym zachodzie. Tatry Bielskie zajmują tylko około 9% całej powierzchni Tatr. Zadziwiają jednak odmiennością i niezwykłą urodą.
sobota, 22 czerwca 2019
Do zobaczenia słoneczna Grecjo!
I cóż można powiedzieć na koniec tej wyprawy, kiedy łezka w oku się kręci, bo właśnie kończy się wspaniała przygoda. Słoneczna jak rok temu i cóż z tego, że dłuższa, skoro tak samo czas zleciał, jak z bicza strzelił. Trzynasty, ostatni dzień naszego pobytu w Panteleimonas rozpoczynamy od porannego pakowana walizek. Najbliższą noc spędzimy już w podróży. Zostawiamy jedynie tylko to, co potrzebne by pójść na plażę. Po śniadaniu właśnie tam spędzamy czas. Przesiewamy piasek między palcami, dotykamy kamyka wyrzuconego na plaży i zanurzamy się w słonej morskiej wodzie. Zatęsknimy nie jeden raz, gdy po południu odjedziemy stąd. Cóż można zrobić, aby zachować jak najżywsze wspomnienie tej greckiej przygody. Te wspaniałe wrażenia trudno porównać z czymkolwiek innym, co dotąd robiliśmy. Było wszystkiego po trochu: i góry, i plaża, i zwiedzanie, i wspaniała zabawa – wszystko było wspaniałe, również dzięki wspaniałej ekipie ludzi, kreujących niezapomnianą atmosferę i współtworzących znakomicie zgrany, uśmiechnięty i życzliwy kolektyw. O czternastej idziemy pożegnać się z gospodarzami ulubionej tawerny. Znów kosztujemy u nich smaków aromatycznej greckiej kuchni – to ostatni prawdziwie grecki lunch w tym roku. Nadchodzi szesnasta – odjazd do domu.
Do zobaczenia słoneczna Grecjo!
Do zobaczenia słoneczna Grecjo!
piątek, 21 czerwca 2019
Wyjeżdżamy z bazy wcześnie, jeszcze w nocy, bo dojechać musimy do portu Amaliapoli (Αμαλιάπολη) na archipelagu Sporady, a to około 2 godziny jazdy. Dojeżdżamy na kwadrans przed siódmą. W porcie jest tłumnie. Przyjechało kilka autokarów. Flota kapitana Kostasa liczy cztery statki. Bez obaw - wszyscy się zmieszczą i każdy znajdzie bez problemu swoje miejsce. Przypada nam statek „Elisabet 2”, na którym kapitanem jest syn kapitana Kostasa. Tłum rozmywa się wkrótce, pasażerowie rozpraszają się po pokładach. Na pokładzie mamy już wszystkich pasażerów i chyba wcześniej niż zwykle, kilka minut po ósmej cumy zostają wciągnięte na pokład. Odbijamy od lądu.
Rejs na Skiathos
To już dwunasty dzień od naszego wyjazdu z kraju. Dobiega końca nasza bałkańska wyprawa. Wspaniały czas dobiega końca, a przeleciał nam on jak strzała wystrzelona z łuku. Przeleciało, choć tak wiele mieliśmy niezwykłych przystanków. Za nami zdobyte góry, za nami starożytne miasta, rajski kanion Kalipso i uroki Riwiery Olimpijskiej. O oto nadszedł ostatni dzień słonecznej Grecji, stricte wypoczynkowy. Nasz cel to archipelag Sporad.
Elisabet w porcie Amaliapoli (Αμαλιάπολη). |
czwartek, 20 czerwca 2019
Paleo Panteleimonas - wioska, w której czas zwolnił
O tym niezwykłym miejscu pisaliśmy już, nazywając je miasteczkiem ze snów. Oddalone jest kilka kilometrów od brzegów morza i leży wysoko na stokach masywu Olimpu na wysokości około 500 m n.p.m. Miejscowość została założona przez pasterzy, którzy wypasali tam owce i kozy na początku XV wieku. Dzisiejsze Paleo Pantelemonas ma już inne oblicze, choć sprawia wrażenie, jakby czas w tej wiosce nie upływał. Dzisiejsi jej mieszkańcy jednak nie zajmują się już pasterstwem, ale są mistrzami rękodzielnictwa. Nie mogliśmy sobie odmówić ponownej wizyty w tym tak urokliwym miejscu. Zapuszczamy się po raz drugi w wąskie uliczki Paleo Pantelemonas, które prowadzą nas w jego niezwykłe zakamarki. Wabieni pejzażem, zapachami ziół i greckiego tsipouro przemierzamy wszerz i wzdłuż przecudną wioskę. Brukowane uliczki prowadząc wzdłuż rozrzuconych po całej wiosce sklepików z pamiątkami, rękodziełami sztuki ludowej, misternie wykonanymi dekoracjami, biżuterią, czy też sklepików z pachnącymi mydłami, doskonałymi miodami kwiatowymi i napitkami.
I na koniec zaglądamy do tawerny położonej w samym sercu wioski, na placu z wiekowymi platanami i odrestaurowaną świątynią Agios Panteleimon. Podobnie jak rok temu zaglądnęliśmy tutaj pod koniec wyprawy, ale tym razem przeznaczyliśmy na to trochę więcej czasu, bo naprawdę warto. To wioseczka rzuca urok na każdego, kto tu przybędzie, podbija serca każdego przybysza, bo jak już pisaliśmy, to miejsce jak ze snów. Nawet Olimp stąd widziany odsłonił się nam pięknie o zachodzie słońca i słońce stąd jest jakieś piękniejsze. Nie znajdziecie drugiego takiego miejsca na świecie.
Panteleimonas Beach - grecki sen trwa
Nasz grecki sen trwa. Nie do wiary, jak wszystko staje się w nim realne. Długo już tu jesteśmy, a wydaje się, że nie tak dawno rozpoczęliśmy tą przygodę. We śnie czas biegnie ponoć szybciej. Jaki jednak sen staje się rzeczywistością? W tym naszym greckim śnie przecież możemy dotknąć rozgrzanego piasku na plaży, zanurzyć się lazurowej morskiej wodzie, poczuć rozkoszny zapach grillowanych nieopodal warzyw i jagnięciny, aromat wszechobecnych ziół i oliwek. To nie może być sen, skoro wszystkie zmysły są pobudzone.
Panteleimonas - przebudzenie dnia
Gwiazdy już wygasły. Jaskrawy księżyc jedynie jeszcze pozostał – ostatni atrybut przechodzącej nocy. Wyszedł już z truskawkowej pełni. Częściowo niewidoczna jest już jego tarcza. Morze Egejskie wlewające się do Zatoki Termajskiej jest spokojne. Delikatnie kołysze się jego powierzchnia, słabo uderza falami o brzeg plaży. Plaża w Panteleimonas jest pusta, ale za godzinę lub dwie zaludni się jak co dzień. Zamek w Platamonas rozświetla nocna iluminacja. Nad nim błękit nieba wychodzi z szarówki. W porannej szarówce morski horyzont wydaje się być zakryty chmurami. Zatoka jest nie aż tak bardzo szeroka, ażeby z drugiej strony nie było widać górzystego lądu. Nad nim jeden pionowo uniesiony kosmyk chmury zaczyna przebarwiać się czerwienią. Słońce jest już blisko pod horyzontem. Może zostało już nie więcej niż dziesięć minut do jego wyjścia.
środa, 19 czerwca 2019
Ateny - w kolebce cywilizacji
To jedno z najstarszych miast świata. Zaczęło się tworzyć wokół warownego zamku stojącego na wzgórzu Akropol już w połowie II tysiąclecia p.n.e. Zabudowywały się również sąsiednie wzgórza. Na jednym z nich powstał Aeropag, miejsce, gdzie zapadały decyzje dla miasta i jej mieszkańców, zaś w jej pobliżu powstała agora, czyli rynek, na innych wzgórzach wzniesiono świątynie i inne gmachy użyteczności publicznej. Tak rozpoczynała się długa historia Aten, jednego z najistotniejszych miast w historii ludzkości, naszej cywilizacji oraz demokracji.
Największy rozkwit Aten nastąpił w połowie V wiek p.n.e. Był to złoty wiek miasta. Były to czasy Peryklesa, twórcy demokracji ateńskiej, opiekuna filozofów i artystów, fundatora najwspanialszych gmachów takich jak Partenon, czy Propyleje. W jego kręgu działali: Fidiasz, filozof Anaksagoras, Sofokles i Herodot. Dzięki niemu Ateny umocniły się, wzmacniając wpływy w całej Grecji. W tym samym okresie Ateny nękane były również najazdami. W roku 480 p.n.e. zostały zniszczone prze Persów, ale miasto odbudowano i otoczono dodatkowo murami. Akropolis zostało wówczas połączone z Pireusem i z Faleronem tzw. Długimi Murami, które tworzyły trójkąt pomiędzy tymi miejscowościami. Tak rozległe obwarowania miały w razie wojny zapewnić osłonę także ludności prowincji, ale też zapewnić dostęp do morza, gdzie silna flota wojenna mogła zapewnić oblężonym zaopatrzenie. Potęga miasta została osłabiona w trakcie wojen peloponeskich. Podczas I wojny peloponeskiej w Atenach schronili się mieszkańcy z okolicy i wówczas przy braku zabezpieczenia sanitarnego miasta natłoczenie ludności stało się przyczyną groźnej zarazy, która spowodowała śmierć około ćwierć ludności kraju, w tym również Peryklesa.
W czasie wojny peloponeskiej skończył się złoty wiek dla Aten. Kolejny rozkwit nadszedł dopiero w czasach rzymskich, a więc od roku 146 p.n.e. Rzymianie doceniali greckie dziedzictwo w dziedzinie filozofii, czy sztuki. Rzymski władca uwielbiał to miasto. Wygląd samego Akropolu prawie nie zmienił się, ale wzgórze wzbogaciło się o nowe budowle na południowych zboczach, gdzie wzniesiono Odeon. Rzymianie zbudowali również nową scenę w Teatrze Dionizosa, powstała również wspaniała biblioteka.
Starożytny Akropol, wraz z całymi Atenami zaczęły upadać po zajęciu ich w 1458 roku przez Turków. Niewola turecka trwała 400 lat, a podczas niej niszczone były starożytne budowle, w których miejsce stawiano meczety. Grecja odzyskała niepodległość po zwycięskiej rewolucji w 1821 roku. Rozpoczęła się odbudowa miasta. Podczas niej wzniesiono budynek parlamentu i siedzibę prezydenta, powstała akademia. Od tego czasu miasto rozrasta się, z przerwą w czasie II wojny światowej, kiedy władze nad nim przejęli faszyści. To tyle w dużym skrócie o historii tego znamienitego miasta.
wtorek, 18 czerwca 2019
Błogi dzień w Panteleimonas
Zeus okrył się dzisiaj na Olimpie ciemno granatowymi chmurami. Od czasu do czasu pojawia się w nich przebłysk rzuconego gromu. Może on budzić przerażenie. To jednakże gromy nie ze złości na ludzi. Gromowładny Zeus trzyma od nas z daleka błyskawice i ciemne chmury, jak i od całego wybrzeża Riwiery Olimpijskiej. Docierają do nas jedynie nikłe pomruki tego, co dzieje na szczytach jego królestwa.
poniedziałek, 17 czerwca 2019
Kalipso - piękno ukryte w skałach masywu Ossy
Znajduje się na wschodnim stoku góry Kissavos (gr. Κίσσαβος; 1978 m n.p.m.) w masywie gór Ossa. W zeszłym roku zdobywaliśmy ten szczyt, podchodząc od strony północno-zachodniej. Masyw ten podobnie jak znacznie wyższy sąsiadujący z nim masyw Olimpu wychodzi wprost z morza. Kissasvos mimo stosunkowo niedużej wysokości ukazał nam wówczas niezwykle piękne swe oblicze krajobrazowe i przyrodnicze. Góra można by powiedzieć stoi w cieniu Olimpu. Już w zeszły roku wiedzieliśmy, że góra ukrywa jeszcze pewne piękno, na które nie mieliśmy już czasu. Ukryty przed masową turystyką, wyjątkowo uroczy, wręcz fascynujący kanion o nazwie Kalipso (gr. Faragi Kalipsos -Φαράγγι Καλυψώς).
Kalipso to przełom rzeki, która spływając po wschodnich zboczach góry tworzy kanion składający się z dziewięciu wodospadów oraz z dziewięciu małych jezior z krystalicznie czystą wodą. Najwyższy z nich ma aż 70 metrów. Kanion ten należy do z najpiękniejszych w Europie. Jak go odszukać, jak dostać się do niego? Można ruszyć ze wsi Karitsa, ale wybraliśmy krótszy wariant, choć droga ta jest bardziej wymagająca. Mamy dzisiaj prawdziwie grecki upał. Jednak byłoby bardziej gorąco, gdyby był to środek lata. Dlatego czerwiec jest dla nas optymalny pod względem temperatur, no i nie ma wtedy jeszcze prawdziwego tłumu turystów. Grecja to wspaniały kraj. Przyciąga i trudno się temu dziwić. Ma swoje skarby, ale część z nich jest ukryta i nieznana, jak ten, który zamierzamy dzisiaj zobaczyć. Ruszamy z miejscowości Kokkino Nero. Jest to miejscowość bardzo popularna wśród Polaków i przyjeżdża tu wypoczywać mnóstwo naszych krajan. Słyszeliśmy nawet o określeniu, że jest to „polska wioska w Grecji”.
Marsz do Kalipso zaczynamy u ujścia Kalipso, w miejscu, gdzie główna szosa skręca w stronę morza. Jest tu taka dróżka, która odchodzi na północny zachód i niemal równolegle do szosy prowadzi w górę trawersem stoku przez około 250 metrów. Następnie koło niedużego budyneczku skręca dziewięćdziesiąt stopni w lewo na ścieżkę. Ścieżką tą wspinamy się wprost po stromy zboczu, pokrytym miałkim kamieniem. Słońce bardzo grzeje nam w plecy. W niektórych miejscach ścieżka przeciska się przez gąszcz kłujących krzewów i zarośli. W końcu jednak dochodzimy do gruntowej drogi jezdnej, przychodzącej tu z Kartisy. Skręcamy na niej w lewo. Za nami 30 minut wspinaczki.
Kalipso to przełom rzeki, która spływając po wschodnich zboczach góry tworzy kanion składający się z dziewięciu wodospadów oraz z dziewięciu małych jezior z krystalicznie czystą wodą. Najwyższy z nich ma aż 70 metrów. Kanion ten należy do z najpiękniejszych w Europie. Jak go odszukać, jak dostać się do niego? Można ruszyć ze wsi Karitsa, ale wybraliśmy krótszy wariant, choć droga ta jest bardziej wymagająca. Mamy dzisiaj prawdziwie grecki upał. Jednak byłoby bardziej gorąco, gdyby był to środek lata. Dlatego czerwiec jest dla nas optymalny pod względem temperatur, no i nie ma wtedy jeszcze prawdziwego tłumu turystów. Grecja to wspaniały kraj. Przyciąga i trudno się temu dziwić. Ma swoje skarby, ale część z nich jest ukryta i nieznana, jak ten, który zamierzamy dzisiaj zobaczyć. Ruszamy z miejscowości Kokkino Nero. Jest to miejscowość bardzo popularna wśród Polaków i przyjeżdża tu wypoczywać mnóstwo naszych krajan. Słyszeliśmy nawet o określeniu, że jest to „polska wioska w Grecji”.
Marsz do Kalipso zaczynamy u ujścia Kalipso, w miejscu, gdzie główna szosa skręca w stronę morza. Jest tu taka dróżka, która odchodzi na północny zachód i niemal równolegle do szosy prowadzi w górę trawersem stoku przez około 250 metrów. Następnie koło niedużego budyneczku skręca dziewięćdziesiąt stopni w lewo na ścieżkę. Ścieżką tą wspinamy się wprost po stromy zboczu, pokrytym miałkim kamieniem. Słońce bardzo grzeje nam w plecy. W niektórych miejscach ścieżka przeciska się przez gąszcz kłujących krzewów i zarośli. W końcu jednak dochodzimy do gruntowej drogi jezdnej, przychodzącej tu z Kartisy. Skręcamy na niej w lewo. Za nami 30 minut wspinaczki.
niedziela, 16 czerwca 2019
Półmetek w Panteleimonas
Prawie półmetek naszej bałkańskiej wyprawy. Dzisiaj były ostatnie góry, choć tak naprawdę to jesteśmy w górach cały czas, bo Grecja to przede wszystkim góry, a nasze Panteleimonas leży u stóp gór Olimpu. Jednakże zdobywanie górskich szczytów mamy już za sobą. Znakomita pogoda dopisuje. Słońce nie odstępuje, ale trzeba powiedzieć, że najprzyjemniejsza temperatura robi się dopiero wieczorem. Wtedy Panteleimonas ożywa. nie robi się jednak głośno, tak jak w okolicznych miejscowościach. To bardzo spokojna miejscowość, nawet,wówczas, gdy późnym popołudniem jej uliczki zapełniają się. Ludzie spacerują od tawerny do tawerny. Grecja słynie z tawern oraz pysznych specjałów, nigdzie indziej niespotykanych. Niesie się od nich aromatyczny zapach tymianku, majeranku i oregano, których używa się tu do przyprawiana potraw z baraniny lub wieprzowiny. Dzisiaj jednak nie będziemy się szwendać po tych uliczkach.
Grecy są ludźmi niezwykle towarzyskimi i przyjacielskimi. Zawsze uśmiechnięci, otwarci, życzliwi do innych. Dzisiejszego wieczoru dostaliśmy przyzwolenie od sąsiedztwa na hałasowanie. Tak tutaj załatwia się sprawę, gdy chcemy zorganizować jakąś huczniejszą imprezę rodzinną, czy towarzyską, która może zakłócić panujący, błogi spokój. Nie jest to problemem i polega właściwie na uprzedzeniu sąsiadów, że chcemy sobie zrobić taką imprezę. Tak oto dzisiejszego wieczoru Panteleimonas tańczyło razem z nami. Podczas zabawy okazało się, że Polacy i Grecy mają ze sobą coś wspólnego, a mianowicie lubią się dobrze zabawić. Nie mogliśmy tego wieczoru pominąć w relacjach z tegorocznej wyprawy. Odbiła się ona głośnym echem w cichym Panteleimonas. Nie możemy więc nie pokazać choć króciutkiej, takiej jak ta migawki z tego wieczoru.
Vasilitsa w Górach Pindos
Na czwarty dzień górski greckiej wyprawy zaplanowaliśmy Góry
Pindos. Są to mało znane góry w Grecji, choć pasmo jest bardzo rozległe. Zajmują
znaczną część powierzchni Grecji, jak też część południowej Albanii. Liczą
sobie około 200 km długości do 50 km szerokości. Zbudowane są ze skał osadowych
- rogowców i łupków. Charakteryzują się urozmaiconą florą. Ich zbocza
porośnięte są lasami sosnowymi i świerkowymi, a w wyższych partiach trawami i
krzewami. W górach tych ingerencja człowieka jest znikoma, dlatego są one
siedliskiem rzadkich gatunków flory i fauny. Góry Pindos dają schronienie
kozicom, sarnom, wilkom, a nawet niedźwiedziom. Są też domem dużej liczby
gatunków ptaków i gadów. W planach mieliśmy wejście na najwyższy szczyt tego pasma
o nazwie Smolikas (2631 m n.p.m.). Szczyt mieliśmy atakować z wioski Pades,
ale udało się nam dojechać tylko do Distrato (gr. Δίστρατο). Greckie drogi naszpikowane ostrymi,
przepaścistymi zakosami są wyzwaniem dla kierowców. Mamy wspaniałych kierowców, jednak stanęliśmy bezsilni przed wąskim zakrętem w
wiosce, na którym ponad 10-metrowy autokar nie ma możliwości złożenia się do
skrętu. Górę mieliśmy już jak na dłoni, jednakże jeszcze zbyt daleko, aby
ruszyć ku niej. Pozostało znaleźć innych cel, który był w zasięgu.
sobota, 15 czerwca 2019
Powrót na Riwierę - słońce patrzy na nas tak radośnie
Nie zamawialiśmy tak znakomitej pogody, ale sama do nas przyszła. Nie znamy Grecji z wysokiego sezonu, kiedy panują w niej najgorętsze dni. Może kiedyś zobaczymy, jak to jest w szczycie turystycznym, ale nie jesteśmy pewni, czy chcielibyśmy tego. Przecież już w połowie czerwca jest tu tak gorąco, że nie da się siedzieć w słońcu. Nie chcemy nawet myśleć o tym, jaki skwar musi panować tutaj w lipcu i o tym jak wtedy korzystać z plaży, a przecież ludzie właśnie wtedy licznie przyjeżdżają tutaj na wypoczynek.
piątek, 14 czerwca 2019
„Miti” po raz drugi, czyli ponowna wizyta na Olimpie u Zeusa i Hery
Nie jest to łatwy masyw. Pogoda bywa na nim zaskakująca, a w razie jej załamania trudno jest na nim znaleźć jakiekolwiek schronienie, szczególnie na jego najwyższych, zupełnie odkrytych partiach. Dlatego też dobranie odpowiedniego dnia na wędrówkę w przypadku Masywu Olimpu nie jest łatwe. W zanadrzu mieliśmy opracowane różne taktyki działań górskich. Wczoraj po przyjeździe na Riwierę Olimpijską wciąż nie było jednoznacznej pewności, czy atakujemy jutro, czy pojutrze. Dopiero o dwudziestej po obiadokolacji zapadła ostateczna decyzja – jutro wyruszamy, ubezpieczając się jednakże planem zapasowym w razie konieczności wycofu. Podobnie zresztą było zeszłego roku - przyjęliśmy podobną taktykę działań górskich wobec tego masywu. Ruszyliśmy dzień wcześniej niż planowaliśmy.
czwartek, 13 czerwca 2019
Saloniki - stolica greckiej Macedonii
Zrobił się gorący dzień. Słońce nad nami dogrzewa silniej w miarę przemieszczania się na południe. Zdechlibyśmy, gdyby nie klimatyzacja w autokarze. Dzisiaj opuściliśmy bułgarskie góry Riła i przejeżdżamy na grecką Riwierę Olimpijską. Nasz przejazd wypadł akurat na godziny południowe. Około godziny trzynastej wjeżdżamy do Salonik. Zatrzymujemy się w tym mieście na kilka godzin.
środa, 12 czerwca 2019
W górach Riła
Przejazd i odprawa na serbsko-bułgarskiej granicy przeciągnęła się. Do Samokowa leżącego u stóp bułgarskich gór Riła dojechaliśmy dopiero o północy. Sympatyczni i niezwykle gościnni gospodarze hotelu Zodiac nic sobie z tego nie robili. Uśmiechnięci przyjęli nas z obiadokolacją właśnie o północy. Żadnego problemy nie stanowiło też bardzo wczesne śniadanie dla grupy wyruszającej jeszcze przed świtem w góry. Pani Borisova zgodnie z zapewnieniami nie pozwoliła wyjść nam na głodnego, a kilkunastu osobom pozostającym na miejscu przyrządziła śniadanie na godzinę ósmą, tak aby sobie mogli oni dłużej pospać . Nam zaś niewiele pozostało czasu na sen, zaledwie trzy godziny, ale grupa jest zmotywowana do ataku szczytu Musała, najwyższego w górach Riła, Bułgarii i całych Bałkanach. Sięga 2825 m n.p.m. wysokości. Nie wiemy czy to się uda, bo na wczesne popołudnie zapowiadany jest deszcz i burze.
wtorek, 11 czerwca 2019
Midżur na Starej Płaninie
„A więc w drogę... bo życie mija bez względu na to, czy idziesz do przodu, czy stoisz w miejscu” – z takim przesłaniem wyjechaliśmy z Krakowa wczoraj w południe. Rozpoczęliśmy drugą podróż na południe Europy, aż do wybrzeży ciepłych mórz zbiornika śródziemnomorskiego. Zauroczeni ubiegłoroczną podróżą postanowiliśmy wydłużyć czas tegorocznej do 14 dni (włącznie z przejazdem). Zaplanowana trasa tegorocznej bałkańskiej podróży wiedzie przez Serbię, Bułgarię i Grecję. Zaczynamy od Serbii i pasma górskiego Stara Płanina. Pasmo rozciąga się głównie na terytorium Bułgarii, ale jego zachodnia część wchodzi na teren Serbii, gdzie na samej granicy bułgarsko-serbskiej znajduje się szczyt Midżur (bułg. Миджур, serb. Миџор – Midžor) o wysokości 2169 m n.p.m. Jest najwyższym szczytem zachodniej Starej Płaniny oraz Serbii (bez Kosowa).