Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

„Miti” po raz drugi, czyli ponowna wizyta na Olimpie u Zeusa i Hery

Nie jest to łatwy masyw. Pogoda bywa na nim zaskakująca, a w razie jej załamania trudno jest na nim znaleźć jakiekolwiek schronienie, szczególnie na jego najwyższych, zupełnie odkrytych partiach. Dlatego też dobranie odpowiedniego dnia na wędrówkę w przypadku Masywu Olimpu nie jest łatwe. W zanadrzu mieliśmy opracowane różne taktyki działań górskich. Wczoraj po przyjeździe na Riwierę Olimpijską wciąż nie było jednoznacznej pewności, czy atakujemy jutro, czy pojutrze. Dopiero o dwudziestej po obiadokolacji zapadła ostateczna decyzja – jutro wyruszamy, ubezpieczając się jednakże planem zapasowym w razie konieczności wycofu. Podobnie zresztą było zeszłego roku - przyjęliśmy podobną taktykę działań górskich wobec tego masywu. Ruszyliśmy dzień wcześniej niż planowaliśmy.

TRASA:
K.E.O.A.X. (1710 m n.p.m.) – Refuge B „Vrysopoules” (1800 m n.p.m.) – Skala (2866 m n.p.m.) – Mitikas (gr. Μύτικας; 2918 m n.p.m.) – Skala (2866 m n.p.m.) – Refuge B „Vrysopoules” (1800 m n.p.m.) – K.E.O.A.X. (1710 m n.p.m.)

Z bazy w Panteleimonas wyjeżdżamy o godzinie 4.00. Przejazd 60 kilometrów na miejsce startu przedłużył nam się. Droga przez góry pełna serpentyn wymagała uważnej, ostrożnej jazdy. Kierowców mamy wyśmienitych, doświadczonych w górskich przejazdach, ale też bardzo odpowiedzialnych. Opóźnienie nie zmniejszyło jednak morale 50-osobowej grupy. Zanim zaczniemy napierać na stok góry najpierw musimy załatwić formalności. Musimy przejść całą grupą przez bazę wojskową K.E.O.A.X. położoną na wysokości 1710 m n.p.m. To inna trasa niż zeszłego roku – odmiana dla osób, które były z nami rok temu oraz ułatwienie dla wszystkich, bowiem ta droga na szczyt jest krótsza i czeka nas mniejsze przewyższenie do pokonania. Zdaje się, że żołnierze są trochę zaskoczeni liczebnością grupy i tym, że przed bazą pojawił się duży autokar turystyczny. Po ich minach można było wywnioskować, że autokaru to tu jeszcze nie widzieli. Podchodzimy we dwoje do wartowników, którzy na wjeździe do bazy postawili na nasz widok dodatkowe metalowe beczki zagradzające drogę. Jesteśmy przygotowani chyba na każdą ewentualność, jaka będzie wymagana, aby grupa przeszła przez bazę (mamy przygotowaną również imienną listę osób). W przypadku małych, rodzinnych grup, żołnierze zazwyczaj legitymują jedną osobę i odnotowują towarzyszącą jej ilość osób. Przygotowana lista jest ok, ale pytają jeszcze o której godzinie zamierzamy wrócić. Mówimy, że przed osiemnastą, ale w górach różnie może być. Coś może się zdarzyć nieprzwidywalnego. Przejście przez bazę wojskową otwarte jest w godzinach 6:00-18:00. Dogadujemy się jednak naszą łamaną angielszczyzną z angielszczyzną grecką. Zostawiamy żołnierzom kontakt do siebie. Będą do nas dzwonić, jeśli nie pojawimy się z powrotem do godziny osiemnastej.

O siódmej ruszamy w górę. Mijamy kantynę i baraki wojskowe. Na wszelki wypadek nie fotografujemy (wszak to obiekty wojskowe). Aparaty wyjmujemy dopiero po opuszczeniu bazy, gdy mamy przed sobą Refuge B „Vrysopoules” (1800 m n.p.m.) – schronisko górskie położone tuż za bazą wojskową. Jest jednak zamknięte, a z wyglądu zewnętrznego wygląda nawet na opuszczone. Przymierzaliśmy się do niego w drodze powrotnej, jako jedynego na naszej trasie punktu, gdzie można coś zjeść. Wyżej są już tylko nieduże schrony. Wspinamy się dalej po nartostradzie wzdłuż linii wyciągu. Jest to strome podejście. Słońce silnie operuje, choć myśleliśmy, że z rana będzie tutaj jeszcze schowane z drugiej strony masywu. Pot się leje z czoła.

Na nartostradzie.

O godzinie 8.00 docieramy pod schron awaryjny „Kostas Migotzidis” (2354 m n.p.m.). To pierwsze miejsce odpoczynku. Tutaj zwieramy siły rozciągniętej nieco grupy. Najostrzejsze podejście mamy za sobą. Przed nami wznosi się z ostrym zacięciem szczyt Agios Antonios (2817 m n.p.m.), ale nie jest on naszym zasadniczym celem. Szczyt ten lepiej będzie teraz obejść, a zaliczyć go ewentualnie w drodze powrotnej. To zaoszczędzi nasze siły potrzebne na Mitikasa.

Kostas Migotzidis (2354 m n.p.m.).

Przed nami wznosi się Agios Antonios (2817 m n.p.m.).

O godzinie 8.30 wyraźną dróżką odchodzimy na lewo łagodnym trawersem stoku Agios Antonios. Wchodzimy co raz głębiej w otoczenie łagodnych, aczkolwiek surowych, niemal pozbawionych życia wzniesień. Porastają je jedynie skąpe trawy. Z lewej mamy szczyty Hotza (2598 m n.p.m.) i Tripes (2598 m n.p.m.), zaś z prawej oczywiście dostojny Agios Antonios (2817 m n.p.m.). Na nieskazitelnie dotąd błękitnym niebie pojawiają się pierwsze tego dnia chmury – przeważnie ładne, białe obłoki. Tuż przed osiągnięciem bocznego grzbietu, skręcamy dróżką w prawo i idziemy z azymutem na Agios Antonios. Po raz pierwszy dzisiaj przecinamy niewielką łatę śniegu. Na przełęczy przed Agios Antonios robimy krótką przerwę. Widać stąd prawie całą drogę jaka nas czeka.

Trawers stoków Agios Antonios. Z lewej widoczny szczyt Tripes (2598 m n.p.m.).

O godzinie 9.20 ruszamy z przełęczy na północ trzymając się dróżki omijającej od strony wschodniej wypiętrzenia na grzbiecie. O widoczny stąd wierzchołek Mitikasa zahacza się ciemniejsza chmura, ale na szczęście po chwili odrywa się od niego i płynie dalej. Znów widzimy swój cel, a w głowie cichutko, aby nie zapeszyć, przymyka myśl taka: czy Zeus z Hera znów nas pięknie ugoszczą? Przecinamy kolejną łatę śnieżną, potem omijamy inną, po czym trawersujemy stoki Skolio (2911 m n.p.m.). Znów oszczędzamy czas omijając tenże wierzchołek, ale na następny musimy już wejść. Podejście na wierzchołek Skala prowadzi już po litych skałach. Jest łatwe.

Na północ omijając wypiętrzenia na grzbiecie.

Pokazuje się szczyt Mitikas. Z prawej również Skala, a z lewej Stefani.

Widok na północny zachód z przełęczy pod Agios Antonios.

Płaty śniegu.

Widok ze stoku Skolio w kierunku Agios Antonios.

Trawers Skolio.

Podejście na Skalę.

Agios Antonios ze stoku Skali.

O godzinie 10.30 docieramy na Skalę (2866 m n.p.m.). Temperatura powietrza wyraźnie rośnie. Formujemy ostatni zespół atakujący. Pierwsze ruszyły już na Mitikas kilkanaście minut temu. Przez radio spływają meldunki. Najważniejsza informacja: nie ma śniegu. Gdyby był jak na wcześniejszych zboczach, to zmusiłby nas do odwrotu. Droga między Skalą i Mitikasem wiedzie głównie po silnie nachylonym stoku. Buty dobrze trzymają na tych ostrych i suchych skałach, ale jakiekolwiek oblodzenie, czy śnieg eliminuje nas wszystkich z dalszej wędrówki. Nawet alpiniści z odpowiednim sprzętem nie ryzykują przejście w takich warunkach. Z kolei nie rzadko nawet w dogodnych warunkach turyści i wspinacze korzystają z zamontowanych w skale przelotów wpinając się do nich ekspresami i liną.

Po odpoczynku o godzinie 10.50 schodzimy ostro w dół słynną rynną Kaku Skala, schodzimy wydawać by się mogło w otchłań, lecz wkrótce wychodzimy z hermetycznej rynny i otwiera się przed nami przestrzeń na dolinę Mavrologos. Niektórzy zawracają widząc łożysko doliny znajdujące się ponad półtora kilometra niżej. Przestrzeń otaczająca nas jest ogromna. Idący dalej muszą pamiętać, że po wyjściu ze skalnej rynny należy skręcić 90 stopni w lewo, aby nie wejść na osuwający się materiał skalny, z którego trudno powrócić.

Zejście kominem Kaku Skala.

Wyjście z komina.

Widok na Mitikas (czyż nie jest piękny?).

Schodzimy powoli na siodło przełęczy oddzielającej Skalę od Mitikasa. Na początku zejście to prowadzi po bardzo silnie nachylonym na wschód skalnym stoku. Jego specyficzna rzeźba zapewnia dobrą przyczepność dla trekkingowych butów, ale trzeba uważać na powszechnie występujący tu kruchy materiał skalny oraz na drobne kamyczki, na których łatwo o poślizgnięcie – 110% skupienia. Bliżej siodła nachylenie wyraźnie zmniejsza się. Można dalej iść bez podpórek rąk. Z lewej pokazuje nam się Kazania, do której ogromną przepaścistością opada grań. Rozległe widoki zapewnia znakomita aura. Napływające chmury zaczynają teraz oddalać się. Skalne iglice, tworzące swego rodzaju kolumnadę wzdłuż drogi na szczyt jaśnieją blaskiem i próbują kontrastować z intensywnie błękitnym niebem.

Około godziny 11.20 mijamy siodło. Zaczynamy teraz sukcesywnie odzyskiwać utraconą wysokość. Skalny stok zwiększa nachylenie. Nie jest to pionowa ściana, ale nachylenie jest bardzo ostre. Droga pokryta jest sporą ilością drobnych kamyczków. Trzeba uważać nie tylko myśląc o sobie, ale również o innych turystach. Nie wszyscy mają kaski na głowach, a w niektórych przypadkach to i kask by nie pomógł, gdy strącony kamień spada z większej wysokości. Trochę zygzakujemy, czasami wspinamy się wprost do góry próbując odczytać najwłaściwszą drogę ze znaków namalowanych czerwoną farbą na skałach. Czasami udaje się nam odnaleźć bardziej optymalną drogę, czy ominąć kruchą skałę. Nie tak dawno działał tu topniejący śnieg, który mógł zniszczyć optymalne dotąd przejścia. Trzeba mieć to na uwadze.

W drodze na przełęcz.

W drodze na przełęcz.

W siodle przełęczy między Skalą i Mitikasem.

Widok przez szczerbinę na Skolio.

Teraz do góry w kierunku szczytu.

Skalne filary Mitikasa.

Gdzieś tam musi być wierzchołek Mitikasa.

Ciągle w górę.

Krótki odpoczynek.

Jak w szerokiej rynnie.

Ostra końcówka.

Pierwsze dwa zespoły meldują, że już dotarły. Znajdują się na najwyższym punkcie Grecji, cieszą się tą chwilą, lecz końcowe gratulacje nastąpią po dopiero powrocie (najwcześniej na Skali po pokonaniu tego najbardziej emocjonującego odcinka). Tymczasem nas czeka w tym momencie krótkie zejście pod ścianką ze stalową liną do przytrzymania się. Dalej mamy płaski trawers niemal pionowo opadających skał. Tenże doprowadza nas do kolejnego krótkiego zejścia skalną grzędą. Trochę niewygodną grzędą, bo z góry niezbyt dobrze widać miejsca podparć dla stóp. Dalej przechodzimy przez niewielką szczerbinkę i potem znów wspinamy się do góry kruchą, stromo opadającą ścianą. Wierzchołek jest tuż nad nami i wkrótce... o godzinie 12.10 wchodzimy na niego.

Szczyt i widoczne na nim pierwsze zespołu, które go zdobyły.

Trochę uciążliwa grzęda.

Trawers od uskoku ze stalową linką (widać go na dalszym planie).

Spojrzenie na dolinę Mavrologos. Stamtąd szliśmy na Mitikas zeszłego roku.

Szczyt Mitikas (2918 m n.p.m.) dumnie wznosi się na Riwierą Olimpijską. Wychodzi wprost z morza, położonego blisko 3 km pod nami. Imponuje i zachwyca. Jest najwyższy pośród licznych masywów górskich w Grecji. Każdy wie jak silnie związany jest z grecką mitologią. I obecnie jest źródłem inspiracji i obiektem kultowym. Z Olimpem łączone są postacie bóstw, herosów i tytanów i oczywiście bogów, którzy znaleźli sobie na Olimpie swoją siedzibę. To stąd rządy sprawuje największy z nich, władca Olimpu, władca nieba i ziemi, nazywany „ojcem bogów i ludzi” – potężny Zeus. Tutaj na Olimpie zasiada na tronie, a obok niego jego żona (i siostra jednocześnie) Hera. Stąd odsłania lub zasłania niebo chmurami, wpływa na pogodę i wszelkie zjawiska atmosferyczne, zsyła na ludzi błyskawice i gromy. Kto by przypuszczał, że dzisiejszego dnia zechce spotkać się na Olimpie ze zwyczajnymi śmiertelnikami, takimi jak my. Nikt by nie uwierzył, gdyby nie pojawili się na Mitikasie – on i ona, Zeus i Hera. To o czym nawet nikt nie marzył stało się realne.

Mitikas oraz Zeus i Hera.

Życie jest takie jakie sobie wykreujemy. Ważną rolę odgrywa w nim pasja, ale pamiętajmy, że pasja to nie tylko czegoś uprawianie. Pasja jest uczuciem radości z tego co robimy. Życie z pasją wyraża pozytywne nastawienie do wszystkiego co robimy. Jeśli chcesz mówić o czymś, że robisz to z pasją, musisz to robić z entuzjazmem i radością, a także musi to przynosić inspirację. Życie z prawdziwą pasją motywuje, przynosi satysfakcję i generuje nowe pomysły, również te niewiarygodne i szalone. Jeśli ktoś powie ci, że robisz coś nieprawdopodobnego, czy zwariowanego, to znak, że to co robisz jest najprawdopodobniej pasją, a nie wyłącznie hobby. Tego dnia cała grupa odwiedzająca masyw Olimpu dała temu wyraz, że to co zrobili, to nie tylko ich hobby, ale też ogromna pasja. Olimp, Mitikas, Zeus, Hera, to nie tylko kolejne zaliczenie szczytu, ale też czym się bawimy, co sprawia nam radość, satysfakcję i inspiruje. To jak coś z pogranicza ze światem baśni. To coś jest spełnieniem marzeń.

Mitikas zdobyty.

Tam za nami jest Stefani, zwana Tronem Zeusa.

Oto ci co najbardziej cierpliwie czekali na szczycie góry.

Sielsko na Mitikasie.

Skolio widziane z Mitikasa.

Widok na Płaskowyż Muz. Jest on chyba kolejną inspiracją.

Stefani (2909 m n.p.m.).

Kazania.

Mitikas (2918 m n.p.m.).

O godzinie 13.00 na szczycie Mitikasa robi się cicho. Odeszli Zeus i Hera, a zespoły ruszyły w drogę powrotną. Zostajemy sami. Zerkamy jeszcze na Stefani i Płaskowyż Muz, i rozległą panoramę obracając się wokół własnej osi. Po chwili ruszamy za nimi w dół. Wraca skupienie i wzmożona uwaga przy każdy stawianym kroku. To co wydaje się być łatwym może być zwodnicze. Przejście między Mitikasem i Skalą będzie łatwe, jeśli odpowiednio się nad nim skoncentrujemy. Na niebie pojawiły się większe obłoki, zaś szczyt przez chwilkę ogarnęła mgiełka. Pokonujemy grzędę (w tą stronę jest łatwiej), potem przechodzimy grzebień grani z odcinkiem ze stalową linką. Następnie obnizamy się dalej ostro w dół mając przed sobą odległą, ale widoczną otchłań daleko położonej doliny. O tak właśnie... tu można poczuć się niebiańsko. Dzięki temu jesteśmy silniejsi o kolejne doświadczenie. Niebawem zaczynamy wspinaczkę ku Kaki Skala. Teneże skalny korytarz wyprowadza nas z powrotem na wierzchołek szczytu Skala. Jest godzina 14.15.

Widok w stronę Agios Antonios.

Rozpoczynamy zejście ze szczytu.

Ściana ze skalnymi filarami Mitkasa.

Przy szczerbinie, przy której zaczyna się krótki odcinek ubezpieczony stalową liną.

Odcinek ze stalową liną.

Widok na drogę zejścia.

Dolina Mavrologos.

Początek podejścia na Skalę.

Wspinaczka na Skalę.

Spojrzenie na Mitikas.

Tuż przed kominem Kaku Skala.

Kaku Skala.

Zasiadamy na skałach wierzchołkowych Skali. Odpoczywamy. Delektujemy się widokami. Zaniepokojenie nasze wzmaga się jednak ciemnymi chmurami na północnym zachodzie oraz kilkoma grzmotami. To jest sygnał do opuszczenia góry. Zrywamy się zatem. W takiej sytuacji unikamy ryzyka. Boimy się liczyć na łut szczęścia. Przez radiostację zwołujemy do powrotu wszystkie zespoły. Schodzimy wchodząc ponownie w trawers Skolio. Znów nie wejdziemy na ten szczyt. Trudno. Omijamy go, bo droga tędy jest najkrótszą z możliwych. Jeszcze przed piętnastą opuszczamy grzbietowe partie masywu. Najbardziej męczący jest odcinek po szutrowanej nartostradzie – obsuwający się miał kamyczków na stromym stoku.

Chwilka na szczycie Skali.

Skolio i urwiska opadające do Kazani.

Skolio mamy już za sobą.

Przed przełęczą pod Agios Antonios.

Przełęcz pod Agios Antonios.

Refuge B „Vrysopoules” (1800 m n.p.m.).

Uczestnicy wyprawy na masywie Olimpu pod bazą K.E.O.A.X.

O godzinie 16.20 ostatnie osoby przybywają na teren bazy wojskowej K.E.O.A.X. Żołnierze zapraszają do kantyny na piwo i kawę. Są zaskoczeni, że tak szybko załatwiliśmy sprawy z Mitikasem. Obawiali się, że możemy nie zdążyć przed osiemnastą. Przed siedemnastą wychodzimy z bazy. I znów niespodzianka... Na parkingu przed bazą na pożegnanie pojawiają się znów Zeus i Hera – na ostatnią wspólną fotografię. Potem pozostaje sobie powiedzieć Αντίο. I o godzinie 17.00 odjeżdżamy serpentynami w dół do miejscowości Elassona, a potem na Riwierę Olimpijską do naszej bazy.

On i ona, przybyli na pożegnanie Grupy - Αντίο!

Był to dzień wyjęty z baśni. Niektórzy może myślą, że faktycznie mamy jakieś układy z siłami wyższymi. Patrząc na aurę niektórzy mówią, że znów dopisało nam szczęście. Może i tak, bo odrobinę zawsze go potrzeba, ale przede wspaniałą pogodę zawdzięczamy temu, że ruszyliśmy na spotkanie z Zeusem i Herą obierając taki ładny dzień. To zatem nie do końca przypadek. Gdyby nie był ładny – po prostu byśmy robili coś innego – w ogóle byśmy nie szli w góry, gdybyśmy widzieli zagrożenia złą pogodą. Ładna pogoda w tym przypadku, to w znaczącym stopniu kwestia planowania i przyjętej taktyki postępowania, a nie przypadku, czy szczęścia (choć oczywiście odrobina szczęścia na pewno też nam było konieczna). Gdybyśmy nie mieli korzystnego dnia – to z szacunkiem odpuścilibyśmy górze, bo Mitikas tego jest godny. To trudna oraz niebezpieczna góra w razie niekorzystnych warunków pogodowych. Tylko osoba nieodpowiedzialna i szalona mogłaby to zignorować.

Wszystkim uczestnikom dzsiejszej akcji górskiej dziękujemy za współkoordynację działań górskich z takim założeniem. Razem zrobiliśmy to po raz drugi. Operacja „Mitikas 2019” została pomyślnie zakończona. Jesteście wspaniali.


POPRZEDNIA WIZYTA NA MITIKASIE:
16.02.2018 - Grecja, dzień 3: Mitikas, najwyższy szczyt Olimpu

Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas