Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Błogi dzień w Panteleimonas

Zeus okrył się dzisiaj na Olimpie ciemno granatowymi chmurami. Od czasu do czasu pojawia się w nich przebłysk rzuconego gromu. Może on budzić przerażenie. To jednakże gromy nie ze złości na ludzi. Gromowładny Zeus trzyma od nas z daleka błyskawice i ciemne chmury, jak i od całego wybrzeża Riwiery Olimpijskiej. Docierają do nas jedynie nikłe pomruki tego, co dzieje na szczytach jego królestwa.
Udostępnij:

Kalipso - piękno ukryte w skałach masywu Ossy

Znajduje się na wschodnim stoku góry Kissavos (gr. Κίσσαβος; 1978 m n.p.m.) w masywie gór Ossa. W zeszłym roku zdobywaliśmy ten szczyt, podchodząc od strony północno-zachodniej. Masyw ten podobnie jak znacznie wyższy sąsiadujący z nim masyw Olimpu wychodzi wprost z morza. Kissasvos mimo stosunkowo niedużej wysokości ukazał nam wówczas niezwykle piękne swe oblicze krajobrazowe i przyrodnicze. Góra można by powiedzieć stoi w cieniu Olimpu. Już w zeszły roku wiedzieliśmy, że góra ukrywa jeszcze pewne piękno, na które nie mieliśmy już czasu. Ukryty przed masową turystyką, wyjątkowo uroczy, wręcz fascynujący kanion o nazwie Kalipso (gr. Faragi Kalipsos -Φαράγγι Καλυψώς).

Kalipso to przełom rzeki, która spływając po wschodnich zboczach góry tworzy kanion składający się z dziewięciu wodospadów oraz z dziewięciu małych jezior z krystalicznie czystą wodą. Najwyższy z nich ma aż 70 metrów. Kanion ten należy do z najpiękniejszych w Europie. Jak go odszukać, jak dostać się do niego? Można ruszyć ze wsi Karitsa, ale wybraliśmy krótszy wariant, choć droga ta jest bardziej wymagająca. Mamy dzisiaj prawdziwie grecki upał. Jednak byłoby bardziej gorąco, gdyby był to środek lata. Dlatego czerwiec jest dla nas optymalny pod względem temperatur, no i nie ma wtedy jeszcze prawdziwego tłumu turystów. Grecja to wspaniały kraj. Przyciąga i trudno się temu dziwić. Ma swoje skarby, ale część z nich jest ukryta i nieznana, jak ten, który zamierzamy dzisiaj zobaczyć. Ruszamy z miejscowości Kokkino Nero. Jest to miejscowość bardzo popularna wśród Polaków i przyjeżdża tu wypoczywać mnóstwo naszych krajan. Słyszeliśmy nawet o określeniu, że jest to „polska wioska w Grecji”.

Marsz do Kalipso zaczynamy u ujścia Kalipso, w miejscu, gdzie główna szosa skręca w stronę morza. Jest tu taka dróżka, która odchodzi na północny zachód i niemal równolegle do szosy prowadzi w górę trawersem stoku przez około 250 metrów. Następnie koło niedużego budyneczku skręca dziewięćdziesiąt stopni w lewo na ścieżkę. Ścieżką tą wspinamy się wprost po stromy zboczu, pokrytym miałkim kamieniem. Słońce bardzo grzeje nam w plecy. W niektórych miejscach ścieżka przeciska się przez gąszcz kłujących krzewów i zarośli. W końcu jednak dochodzimy do gruntowej drogi jezdnej, przychodzącej tu z Kartisy. Skręcamy na niej w lewo. Za nami 30 minut wspinaczki.
Udostępnij:

Półmetek w Panteleimonas

Prawie półmetek naszej bałkańskiej wyprawy. Dzisiaj były ostatnie góry, choć tak naprawdę to jesteśmy w górach cały czas, bo Grecja to przede wszystkim góry, a nasze Panteleimonas leży u stóp gór Olimpu. Jednakże zdobywanie górskich szczytów mamy już za sobą. Znakomita pogoda dopisuje. Słońce nie odstępuje, ale trzeba powiedzieć, że najprzyjemniejsza temperatura robi się dopiero wieczorem. Wtedy Panteleimonas ożywa. nie robi się jednak głośno, tak jak w okolicznych miejscowościach. To bardzo spokojna miejscowość, nawet,wówczas, gdy późnym popołudniem jej uliczki zapełniają się. Ludzie spacerują od tawerny do tawerny. Grecja słynie z tawern oraz pysznych specjałów, nigdzie indziej niespotykanych. Niesie się od nich aromatyczny zapach tymianku, majeranku i oregano, których używa się tu do przyprawiana potraw z baraniny lub wieprzowiny. Dzisiaj jednak nie będziemy się szwendać po tych uliczkach.

Grecy są ludźmi niezwykle towarzyskimi i przyjacielskimi. Zawsze uśmiechnięci, otwarci, życzliwi do innych. Dzisiejszego wieczoru dostaliśmy przyzwolenie od sąsiedztwa na hałasowanie. Tak tutaj załatwia się sprawę, gdy chcemy zorganizować jakąś huczniejszą imprezę rodzinną, czy towarzyską, która może zakłócić panujący, błogi spokój. Nie jest to problemem i polega właściwie na uprzedzeniu sąsiadów, że chcemy sobie zrobić taką imprezę. Tak oto dzisiejszego wieczoru Panteleimonas tańczyło razem z nami. Podczas zabawy okazało się, że Polacy i Grecy mają ze sobą coś wspólnego, a mianowicie lubią się dobrze zabawić. Nie mogliśmy tego wieczoru pominąć w relacjach z tegorocznej wyprawy. Odbiła się ona głośnym echem w cichym Panteleimonas. Nie możemy więc nie pokazać choć króciutkiej, takiej jak ta migawki z tego wieczoru.

Udostępnij:

Vasilitsa w Górach Pindos

Na czwarty dzień górski greckiej wyprawy zaplanowaliśmy Góry Pindos. Są to mało znane góry w Grecji, choć pasmo jest bardzo rozległe. Zajmują znaczną część powierzchni Grecji, jak też część południowej Albanii. Liczą sobie około 200 km długości do 50 km szerokości. Zbudowane są ze skał osadowych - rogowców i łupków. Charakteryzują się urozmaiconą florą. Ich zbocza porośnięte są lasami sosnowymi i świerkowymi, a w wyższych partiach trawami i krzewami. W górach tych ingerencja człowieka jest znikoma, dlatego są one siedliskiem rzadkich gatunków flory i fauny. Góry Pindos dają schronienie kozicom, sarnom, wilkom, a nawet niedźwiedziom. Są też domem dużej liczby gatunków ptaków i gadów. W planach mieliśmy wejście na najwyższy szczyt tego pasma o nazwie Smolikas (2631 m n.p.m.). Szczyt mieliśmy atakować z wioski Pades, ale udało się nam dojechać tylko do Distrato (gr. Δίστρατο). Greckie drogi naszpikowane ostrymi, przepaścistymi zakosami są wyzwaniem dla kierowców. Mamy wspaniałych kierowców, jednak stanęliśmy bezsilni przed wąskim zakrętem w wiosce, na którym ponad 10-metrowy autokar nie ma możliwości złożenia się do skrętu. Górę mieliśmy już jak na dłoni, jednakże jeszcze zbyt daleko, aby ruszyć ku niej. Pozostało znaleźć innych cel, który był w zasięgu.
Udostępnij:

Powrót na Riwierę - słońce patrzy na nas tak radośnie

Nie zamawialiśmy tak znakomitej pogody, ale sama do nas przyszła. Nie znamy Grecji z wysokiego sezonu, kiedy panują w niej najgorętsze dni. Może kiedyś zobaczymy, jak to jest w szczycie turystycznym, ale nie jesteśmy pewni, czy chcielibyśmy tego. Przecież już w połowie czerwca jest tu tak gorąco, że nie da się siedzieć w słońcu. Nie chcemy nawet myśleć o tym, jaki skwar musi panować tutaj w lipcu i o tym jak wtedy korzystać z plaży, a przecież ludzie właśnie wtedy licznie przyjeżdżają tutaj na wypoczynek.
Udostępnij:

„Miti” po raz drugi, czyli ponowna wizyta na Olimpie u Zeusa i Hery

Nie jest to łatwy masyw. Pogoda bywa na nim zaskakująca, a w razie jej załamania trudno jest na nim znaleźć jakiekolwiek schronienie, szczególnie na jego najwyższych, zupełnie odkrytych partiach. Dlatego też dobranie odpowiedniego dnia na wędrówkę w przypadku Masywu Olimpu nie jest łatwe. W zanadrzu mieliśmy opracowane różne taktyki działań górskich. Wczoraj po przyjeździe na Riwierę Olimpijską wciąż nie było jednoznacznej pewności, czy atakujemy jutro, czy pojutrze. Dopiero o dwudziestej po obiadokolacji zapadła ostateczna decyzja – jutro wyruszamy, ubezpieczając się jednakże planem zapasowym w razie konieczności wycofu. Podobnie zresztą było zeszłego roku - przyjęliśmy podobną taktykę działań górskich wobec tego masywu. Ruszyliśmy dzień wcześniej niż planowaliśmy.
Udostępnij:

Saloniki - stolica greckiej Macedonii

Zrobił się gorący dzień. Słońce nad nami dogrzewa silniej w miarę przemieszczania się na południe. Zdechlibyśmy, gdyby nie klimatyzacja w autokarze. Dzisiaj opuściliśmy bułgarskie góry Riła i przejeżdżamy na grecką Riwierę Olimpijską. Nasz przejazd wypadł akurat na godziny południowe. Około godziny trzynastej wjeżdżamy do Salonik. Zatrzymujemy się w tym mieście na kilka godzin.
Udostępnij:

W górach Riła

Przejazd i odprawa na serbsko-bułgarskiej granicy przeciągnęła się. Do Samokowa leżącego u stóp bułgarskich gór Riła dojechaliśmy dopiero o północy. Sympatyczni i niezwykle gościnni gospodarze hotelu Zodiac nic sobie z tego nie robili. Uśmiechnięci przyjęli nas z obiadokolacją właśnie o północy. Żadnego problemy nie stanowiło też bardzo wczesne śniadanie dla grupy wyruszającej jeszcze przed świtem w góry. Pani Borisova zgodnie z zapewnieniami nie pozwoliła wyjść nam na głodnego, a kilkunastu osobom pozostającym na miejscu przyrządziła śniadanie na godzinę ósmą, tak aby sobie mogli oni dłużej pospać . Nam zaś niewiele pozostało czasu na sen, zaledwie trzy godziny, ale grupa jest zmotywowana do ataku szczytu Musała, najwyższego w górach Riła, Bułgarii i całych Bałkanach. Sięga 2825 m n.p.m. wysokości. Nie wiemy czy to się uda, bo na wczesne popołudnie zapowiadany jest deszcz i burze.
Udostępnij:

Midżur na Starej Płaninie

„A więc w drogę... bo życie mija bez względu na to, czy idziesz do przodu, czy stoisz w miejscu” – z takim przesłaniem wyjechaliśmy z Krakowa wczoraj w południe. Rozpoczęliśmy drugą podróż na południe Europy, aż do wybrzeży ciepłych mórz zbiornika śródziemnomorskiego. Zauroczeni ubiegłoroczną podróżą postanowiliśmy wydłużyć czas tegorocznej do 14 dni (włącznie z przejazdem). Zaplanowana trasa tegorocznej bałkańskiej podróży wiedzie przez Serbię, Bułgarię i Grecję. Zaczynamy od Serbii i pasma górskiego Stara Płanina. Pasmo rozciąga się głównie na terytorium Bułgarii, ale jego zachodnia część wchodzi na teren Serbii, gdzie na samej granicy bułgarsko-serbskiej znajduje się szczyt Midżur (bułg. Миджур, serb. Миџор – Midžor) o wysokości 2169 m n.p.m. Jest najwyższym szczytem zachodniej Starej Płaniny oraz Serbii (bez Kosowa).
Udostępnij:

Fun Tour na Dzień Dziecka

Dzień 1 czerwca – to co rok wyjątkowy dzień niemal na całym świecie. Tego dnia przychodzi czas szczęścia i zabawy nie tylko wśród najmłodszych. Tego dnia w naszym autokarze jest wyjątkowo dużo dzieci, blisko połowa osób. To też oczywiście czas prezentów, ale przede wszystkim czas, kiedy silna więź międzypokoleniowa ulega jeszcze większemu wzmocnieniu. Właściwie wszyscy tego dnia wracają do czasów dzieciństwa i bynajmniej nie za pragnieniem powrotu do czasów dziecięcej beztroski (wbrew temu co większości może się nasuwać na myśl). Czego nam zaczyna najbardziej brakować? Czego mieliśmy kiedyś pod dostatkiem? Zmienia się świat, zmieniają się ludzie wokół nas, a czas jest jakby bardziej nakręcony – gna do przodu i umyka. Wtedy w czasach dzieciństwa, przecież wcale nie tak długiego względem całego życia człowieczego, tego upływającego czasu nam nie brakowało. Każdy ma taką świadomość i tym samym chwile życia stają się dla nas cenniejsze, a także to jak i z kim je spędzimy, żeby być prawdziwie szczęśliwym.
Udostępnij:

...chodzili po tobie zbójnicy z Orawy [GSB-29]


za nami
pozostało
460,2 km
58,8 km
Skoro świt wstaliśmy urzeczeni wspaniałym porankiem. Jak miło znów ruszyć na dawno nie widziane ścieżki. Jak wyglądają obecnie? Czy coś się na nich zmieniło? Mamy ich obraz w pamięci całkiem świeży mimo upływu kilku lat. Główny Szlak Beskidzki silnie odciska się w umyśle. Myśli często wracają do dni spędzonych na tym szlaku, a dzisiaj do szesnastego dnia naszej wędrówki. Padał wtedy deszcz, było chłodno i wietrznie. Nie chciało się wychodzić ze schroniska. Na szlaku spotkać można było tylko najtwardszych turystów. Dzisiaj aura przypomina nasze pierwsze wędrówki w rejon Pilska. Malownicze pejzaże Hali Miziowej stanowią piękne motywy dla fotografii, jak też śliczną scenografię dla zdjęć postaci i grupy. Właśnie od takch fotografii zaczynamy, zanim znów wyruszymy na czerwony szlak.
Udostępnij:

Skoro świt

Skoro świt wstajemy z łóżka. Za oknem nie jest już bardzo ciemno. Niebo stopniowo koloryzuje się przez rozpraszanie Rayleigha. Większość ludzi jeszcze śpi o tej porze, bo wczesne wstawanie, szczególnie po krótkiej nocy, nie jest rzeczą łatwą. Na wschodnim horyzoncie wyostrzają się kontury wzniesień, które podczas tej wędrówki zostawiliśmy już za sobą. Odległe chmury promienie niewidocznego jeszcze słońca podbijają czerwonymi i żółtymi barwami, wywabiając z nich ciemne granaty. Jest coraz widniej, ale wciąż jeszcze cisza nocy. Oddajemy się objęciom spokoju. Gdy przeżywamy taki świt czujemy się zespoleni ze wspaniałością przyrody i jej natury. Wiemy, że moment kulminacyjny będzie trwał tylko chwilę. Gdy słońce wyjdzie zza horyzontu, ukaże oślepiającą tarczę usłyszymy odgłosy przyrody. Otoczeni zostaniemy wówczas satysfakcją, że byliśmy świadkami tego fenomenu przyrody. Będziemy wzmocnieni przeżyciami pięknego zjawiska na drogę, w którą znów wyruszymy.

4:41

4:42

4:42

4:54

4:55 - zbliżenie na wierzchołek Diablaka

4:55

4:56

4:56

4:57

4:58

4:59

5:00

5:00

5:01

5:23

Słońce już wyruszyło na swoją codzienną wędrówkę. Zjemy śniadanie, spakujemy plecaki i też za chwilę wyruszymy wraz ze słońcem na kolejny etap naszej wędrówki. To będzie kolejny dzień wędrówki Głównym Szlakiem Beskidzkim. Tyle mamy już za sobą wspaniałych chwil na tym szlaku, niezapomnianych doznań emocjonalnych, spotkań z przyrodą, kulturą i zjawiskami przyrody. Ten kolejny dzień na szlaku uświadamia nam, że naprawdę warto było udać się w tą wędrówkę bez pośpiechu, nie na wyścigi z czasem, nie na punkty do zdobycia, ale po to by go przeżyć i pamiętać takim, jakim w rzeczywistości jest. To nie jest tylko dystans do pokonania, to jest przede wszystkim szlak, który prowadzi nas przez najbardziej znamienite partie polskich Beskidów. Styl naszego wędrowania pozwala nie pominąć niczego ważnego na tym szlaku, a wręcz wymusza, aby zatrzymać się co jakiś czas by dostrzec coś ciekawego, doświadczyć interesującego spotkania, czy przeżyć coś tak pięknego jak dzisiejszy poranek.

No cóż, wkrada się w nas już pewna nostalgia, gdyż ta wędrówka zbliża się ku końcowi. To oczywiście cieszy, ale też człowiek zastanawia się co dalej. Połowa osób z grupy wędrownej od samego początku nieustannie przemierza razem ten szlak. Co będzie jak skończymy? Zdobędziemy trofea, odznaki, ale wiemy, że to taka materialna kwintesencja tego co tak lubimy robić. Czy po to wędrujemy po tym świecie? Czy to jest sensem tego, co lubimy robić? Trofea, odznaki trafią przecież do szuflady, albo na ścianę – będą śniedzieć, osiądzie na nich kurz, gdyż są niczym wobec cudownych przeżyć, jakich razem doznajemy, a które zostaną w sercu jako te najpiękniejsze chwile życia.

Udostępnij:

Bawili tam orawscy zbójnicy
Pilsko nase Pilsko, wysoki gronicek... [GSB-28]


za nami
pozostało
433,7 km
85,3 km
Nocując w schronisku położonym przy pokonywanym szlaku człowiek czuje się czasowo swobodnie, nawet gdy zaplanowana trasa ma większy dystans i posiada na przebiegu kilka wzniesień. Zadanie na dzisiaj to przemieścić się ze Schroniska PTTK na Markowych Szczawinach do Schroniska PTTK na Hali Miziowej. Nie jest istotne ile czasu nam to zajmie i na którą godzinę dotrzemy do schroniska znajdującego się na końcu dzisiejszego szlaku, bo miejsce mamy tam zarezerwowane i łóżko będzie czekało. Jest zatem świetnie, no i ta pogoda – poranek w końcu mamy taki, jak na maj przystało – bardzo ciepły, słoneczny. Zapowiada się wyśmienicie.
Udostępnij:

Jak na Diablaku wstał nowy dzień

Cicha, ciemna noc panuje na Markowych Szczawinach. Ni pół gwiazdy nie widać. Nocne chmury wiszą nad nami. Blado rozświetlają nam drogę światełka naszych czołówek. Na wymarciu są w nich baterie. Po powrocie będzie trzeba wymienić je na nowe. Wspinamy się z nadzieją zobaczenia czegoś wyjątkowego, no i oczywiście dla przyjemności. Polubiliśmy te nocne wędrówki już od pierwszego razu, kiedy się na to odważyliśmy, a było to we wrześniu 2012. To była noc do innych niepodobna, a każda taka następna niepodobna do wcześniejszych. W dzień słychać tu ptaki w miłosnych zalotach, teraz nocą słychać tylko chlupiący potok, przelewający się przez kamienny szlak na Przełęcz Brona.

O godzinie 3.45 osiągamy przełęcz. Mrok rozjaśnia tylko księżyc. Trochę wieje. Ubieramy rękawiczki, ale w marszu chłód nie jest dokuczliwy. Wspinamy się w znów na Beskidzką Królową, choć ledwie paręnaście godzin temu byliśmy u niej z wizytą. Tarcza księżyca powoli zbliża się do szarzejącego już horyzontu. Za niedługo schowa się za masywem Pilska. Przed sobą usiłujemy wypatrzeć jakąkolwiek jaskrawość naszej gwiazdy, ale za kopułą Diablaka horyzont skrywają chmury.

Udostępnij:

Zachód słońca z Małej Babiej Góry

Dzień chyli się ku końcowi, a urok z wędrówki przez grzbiet Babiej Góry nie ostygł ani trochę. Na froncie pogodowym wciąż przepychają się dobre i złe chmury, czyli chciane i niechciane, ale batalię zaczynają wygrywać te dobre. Na Markowych Szczawinach nie widać tego wyraźnie, ale od czasu do czasu chmury rozrywają się odsłaniając błękitne niebo. Monitoring pogodowy wskazuje na korzystne zmiany - nie czekamy więc. Babia Góra słynie ze wspaniałych spektakli słonecznych, gdy dzień budzi się, ale też gdy utula się do snu. Dla odmiany jednak idziemy na Małą Babią Górę położoną w zachodniej części masywu. Dzięki temu będzie nam bliżej na dogodny punkt obserwacyjny.
Udostępnij:

Z wizytą u Królowej Beskidów [GSB-27]


za nami
pozostało
403,9 km
115,1 km
Ukazywała się nam co raz częściej w widokach. Im bliżej byliśmy, tym częściej imponowała nam w otaczającym nas krajobrazie. W końcu stajemy przed jej obliczem i znów zadajemy sobie to pytanie: czy Królowa Polskich Beskidów wpuści nas w swe progi? Ostatnio śniegiem zasypała drogi wiodące do swojego królestwa, a dzisiaj grozi nam burzami. Wiemy, że jest piękna i kapryśna, jak piękna i bestia w jednej postaci.
Udostępnij:

Szósty oddech gór i powiew morskiej bryzy

Nadszedł maj, zimny maj jak dotąd i piątkowy wieczór dziesiątego dnia maja mimo popołudniowych odsłonięć słońca wciąż przyciągał powietrza chłód. Chyba tylko zbliżające się emocje spowalniały wieczorno-popołudniowe stygniecie otwartego, górnego pokładu Aquariusa, barki przycumowanej w niezwykle malowniczym miejscu Krakowa, w zakolu Wisły, niemal u stóp zamkowego Wawelskiego Wzgórza. To jedno z tych miejsc, które natchnęło gatunek ludzki do sformułowania określenia „magiczny Kraków”. Szczególna magia narastała jednak na pokładzie barki, ale niezaskakująca dla tych, którzy przed dziewiętnastą zaczęli się tutaj schodzić. I trzeba to powiedzieć, że nie chodzi tu o malownicze miejsce, ale wyłącznie o wydarzenie, które ma nastąpić. Niejednokrotnie mieli już z nim do czynienia i okazję być jego uczestnikami, a mimo wszystko znów tu są. Co ich przyciąga? - Zapewne każdy mógłby to zupełnie inaczej wyjaśnić, wymienić przyczynki, które wywołały potrzebę bycia na tym wydarzeniu: bo fajnie grają, bo można sobie pośpiewać, albo ponieść się melancholii wspomnień, bo świetny jest klimat, gdzie nie ma podziałów na tych, czy na tamtych. Doszukać się można jeszcze wiele innych przymiotów, które sprawiają, że z niecierpliwością oczekujemy kolejnego muzycznego spotkania.
Udostępnij:

W krainie romantyków: Prosečský hřeben

Prosečský hřeben jest najwyższym wzniesieniem Kotliny Libereckiej (czes. Žitavská pánev). Charakteryzuje się łagodnymi oraz stromymi zboczami, urozmaiconą rzeźbą i nieregularnym ukształtowaniem z niewyraźnie zaznaczoną częścią szczytową. Wzniesienie to góruje nad osadami, położonymi u jego stóp: od wschodu nad Rynovice, od zachodu nad Vratislavice nad Nisou od południa nad Lukášov a od północy nad Proseč nad Nisou. Szczyt znajduje się 250 m na południowy wschód od funkcjonującego na górze schroniska i wieży widokowej. Stoi na nim kamień szczytowy.

Kamień szczytowy został umieszczony w najwyższym punkcie grzbietu Prosec latem 1932 r. przez Franza Reilicha, przedsiębiorcę i właściciela firmy „Reilich u. Sohn” z Miśni nad Nysą. Tabliczkę z wysokością szczytu umieścił na tym kamieniu Rudolf Zitte, profesor liceum w Jabłońcu. W 1990 roku kamień został odrestaurowany przez małżeństwo Zítkovy. Wtedy też zostały umieszczone drogowskazy szlaku. Tabliczka i drogowskazy zostały skradzione w 2015 roku, ale jeszcze tego samego roku 21 listopada zainstalowano nowe oznakowania na szczycie (zapomniano jednak podania na tabliczce wysokości szczytu).

Obecna wieża widokowa na szczycie jest już piątą z kolei. Pierwsza wieża widokowa była drewniana i została zbudowana w 1892 roku przez Niemiecki Klub Górski (DGV - Der Deutsche Gebirgsverein für das Jeschken). Miała 6 m wysokości. W lutym 1894 została zniszczona przez burzę. Naprawiona służyła do 1901 roku, kiedy to została zniszczona przez uderzenie pioruna. Kolejna została zbudowana wg projektu Rudolfa Hemricha przez Stowarzyszenie Górskie Jablonec. Była to również drewniana wieża, ale wyższa (miała 12 metrów). Otwarta została w 1908 roku, a zniszczona przez wiatr w 1921 roku. W 1928 roku Konrad Hübner zbudował domek turystyczny, przy którym to samo stowarzyszenie wzniosło kamienną wieżę o wysokości 28 metrów, również według projektu Rudolfa Hemricha. Wieża ta stoi do dzisiaj, ale domek został celowo podpalony w 2003 roku. W 2016 roku przy wieży otwarto nowe schronisko z restauracją.
Udostępnij:

W krainie romantyków: Panská skála

W północnych Czechach leży niewielka miejscowość Kamenický Šenov, która słynie z niedużego, ale jakże niezwykłego wzgórza z wychodnią bazaltu zwanego Panská skála (Pańska Skała) lub Varhany. Powstało ono w trzeciorzędzie, około 30 milionów lat temu, w wyniku działalności wulkanicznej. Przypuszcza się, że lawa wypływała z komory wulkanicznej z głębokości przekraczającej 30 km. Wypływała, ale prawdopodobnie nie dotarła do powierzchni ziemi, lecz zastygła w kominie wulkanicznym. W wyniku późniejszej erozji i denudacji otaczających skał, została ona wypreparowana w formie tzw. neku. W ten sposób powstało odsłonięcie bazaltu w postaci doskonale wykształconych słupów bazaltowych o średnicy około 20-25 cm i wysokości do 20 metrów. Pańska Skała jest najstarszym w Czechach rezerwatem geologicznym i jednocześnie jednym z najstarszych tego typu założeń w Europie, uruchomionym na terenie dawnego kamieniołomu.

Kilkadziesiąt metrów na południowy wschód od Pańskiej Skały stoi wysoki słup maryjny, ustawiony na pamiątkę śmierci młodej pary przyjaciół (mężczyzna i wdowa), którzy zamarzli tutaj w czasie mroźnej i burzliwej nocy w 1739 roku.
Udostępnij:

W krainie romantyków: Studenec

To wzniesienie pochodzenia wulkanicznego, o wyrazistym stożkowym kształcie, z bazaltowym trzonem o stromych zboczach z płaską powierzchnią szczytową. Znane jest też ze źródeł o niezwykle chłodnych wodach. Znajduje się na północ od miejscowości Česká Kamenice. Stoi na niej jedna z najstarszych żelaznych wież widokowych. Historia wież na tym szczycie sięga 1888 roku. W tamtych czasach Studenec (znany jako Kamień Ferdynanda lub Kaltenberg) był ważnym punktem w systemie triangulacji Czech. Zanim stanęła wieża żelazna w 1854 roku zbudowana została drewniana wieża widokowa. Została rozebrana w 1865 roku ze względu na zły stan techniczny. W jej miejscu stanęła wieża widokowa z żelaza, której powstanie zainicjowane zostało przez Stowarzyszenie Górskie dla Szwajcarii Czeskiej (Gebirgsvereinfürdie Böhmische Schweiz). Pozyskano wsparcie finansowe banków i zgodę właściciela gruntów. Nowa wieża o wysokości 16,2 m została otwarta 15 lipca 1888 roku. W 1890 roku członkowie Stowarzyszenia wytyczyli drogę na szczyt Studenec. W 1893 roku książę Ferdinand Kinský, właściciel gruntów obejmujących górę zbudował obok popularnej już wtedy wieży widokowej letni domek „Kinsky Baude”, w którym serwowano przekąski i nocleg dla gości. Domek ten służył zwiedzającym do lat 50-tych XX wieku. Po wielu latach wieża jednak ulegała korozji. W 1996 roku miała zostać rozebrana, jednak niemal w przeddzień rozbiórki została uznana za zabytek techniki za staraniem jej zwolenników. Czeskie Lasy blisko 10 lat starały się o odbudowę tej wieży oraz wskrzeszenie turystyki w tym rejonie. Udało się tego dokonać dzięki sponsorom, którzy dali pieniądze na modernizację całej konstrukcji. Obecnie każdy ze stopni prowadzących na platformę wieży widokowej (jest ich 89) posiada na odwrocie tabliczkę z nazwiskiem bądź nazwą sponsora. Są wśród nich osoby indywidualne, instytucje, firmy i rządowe agendy (są wśród nich głównie Czesi, ale znaleźć można również Niemców.
Udostępnij:

W krainie romantyków: Pastýřská stěna

Děčín szczyci się via ferratą położoną w centrum miasta. Znajduje się zaraz pod drugiej stronie Łaby na skałach Pastýřská stěna (Ściana Pasterza, Pasterska Ściana), na których do dyspozycji mamy 16 tras - via ferrat o różnym stopniu trudności. Wejście jest bezpłatne, uzależnione jedynie od warunków pogodowych. Pastýřská stěna stanowi dominantę na południowym wschodzie miasteczka. Na skraju tej ściany stoi restauracja o wyglądzie małego zamku, z którego rozpościera się wyśmienity widok na Děčín i jego okolice.
Udostępnij:

W krainie romantyków: Dečínský Snežník

Dzień zaczynamy w mokrym Děčínie. Popadało przez nockę. Zrobiło się rześko. Niebo zaciągnięte jest jeszcze chmurami. Niektórzy wolą zostać w pięknym mieście. Część osób jednak wyrusza na wędrówkę, na Děčínski Sněžník, na którym stoi 33-metrowa wieżą widokowa z 1864 roku.
Udostępnij:

W krainie romantyków: Bastei

Słońce już co raz niżej. Mamy bliżej końca ładnego dnia. Została nam jeszcze do zwiedzenia perła Saksońskiej Szwajcarii. Znajduje się po drugiej stronie rzeki Łaby (niem. Elbe). Jak wcześniej powiedzieliśmy Kurort Rathen jest podzielony przez rzekę Łabę na dwie dzielnice. Połączenie pomiędzy obiema dzielnicami zapewnia nietypowy prom, który do przemieszczania się z jednego na drugi brzeg rzeki wykorzystuje naturalny prąd rzeczny. Prom jest przyczepiony do swobodnie pływającej liny, zakotwiczonej nieco wyżej rzeki. W ten sposób na wyciągu liny przesuwa się swobodnie niesiony siłą prądu rzecznego.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas