MAŁY SZLAK BESKIDZKI
przez cztery pory roku z polskimi zwyczajami ludowymi w tle
PRZED
WIOŚNIE |
WIOSNA
|
LATO
|
JESIEŃ
|
PRZED
ZIMIE |
ZIMA
|
||||
Jare Gody
|
Zielone Świątki
|
Noc Kupały
|
Noc
Świętojańska |
Od zażynek
do dożynek |
Dziady
|
Katarzynki
i Andrzejki |
Szczodre Gody
|
Zapusty
|
Judaszki
|
Zapusty
Rośliny spoczywają pod okrywą śniegu. Zwierzętom trudno znaleźć pożywienie. Świat zwierząt i roślin wypracował sobie sposoby na przetrwanie zimy, nawet bardzo surowej. Przyroda znajduje się w stanie hibernacji, pozwalającym łatwiej znieść niskie temperatury, czy wszelkie inne przeciwności związane ze srogą aurą. Uśpiona - czeka na przebudzenie.
Świat wygląda teraz jak zaczarowany. Olśniewa najpiękniejszym błękitem nieba, blaskiem słońca szklącym się po śnieżnobiałej pokrywie zachwycającą feerią barw. Magia minionych świąt jest jeszcze świeża. Trwają jednakże zapusty - to czas hulanek, tańców i wszelkiej swawoli. Ten dość huczny okres w pierwotnym znaczeniu miał pobudzać przyrodę do przetrwania. Karnawałowe zabawy wywodzą się ze słowiańskich obrzędów ku czci bóstw życia i słońca, wschodzących roślin i kwiatów, a także urodzaju, szczęścia i dobrobytu. W staropolszczyźnie był na ten przykład zwyczaj tańca „na wysoki len i konopie”, podczas których skakano jak najwyżej, by rośliny te wysokie urosły. Skakano też na proso i na owies. Po dróżkach i uliczkach chodzą przebierańcy, w tym kolędnicy przynosząc do domów pomyślną wróżbę powodzenia, dostatku i urodzaju. Szalony czas zabaw potrwa do północy we wtorek zapustny. Wtedy zamilkną śpiewy, ucichnie muzyka, a basista zerwie strunę u basów na znak, że nadszedł czas ciszy, skupienia i przygotowań do Wielkiej Nocy. |
Tradycja to wartość szczególna. Nawet ktoś, kto ją bagatelizuje, tęskni za nią, a szczególnie widoczne jest to wtedy gdy opuści dom rodziny. Wracamy wspomnieniami do lat młodzieńczych, czasów kiedy zaznawaliśmy po raz pierwszy ciepła ze wspólnego przeżywania tradycji i rodzinnych zwyczajów.
Zapusty są jednymi z nich. Podczas nich po wsiach chodzą kolędnicy, nie tylko po to, aby coś zarobić, ale przede wszystkim by zachować tradycję, a przy okazji zorganizować radosną zabawę. Długie, zimowe wieczory sprzyjają temu. Dawniej ludzie odwiedzali się i bawili razem. Dzisiaj jest z tym trudniej, bo w dobie różnorodnych technologii ludzie dostają inne rozrywki. Jednocześnie rewolucja telekomunikacyjna sprawia, że ludzie co raz częściej spędzają czas z dala od siebie, w odosobnieniu. Jednak z pewnością nie dzisiejszego dnia na szczycie góry Lubogoszcz, gdzie zapłonęło ognisko, zaskwierczały nad nim kiełbaski, a ponad otaczającymi dolinami rozeszła się melodia kolędy.
Zimowych wspomnień czar
Czar zimowych wspomnień budzi fantastyczne obrazy Śnieg iskrzy się i migocze eksponując kolorowe okazy Głóg z czerwonymi koralikami kora leszczyny klonu i brzozy w kolorach różu i bursztynu dekoruje krajobraz zimowy Na drzewach lśni szron Gałęziami kołysze wiatr niczym sznurem diamentów Urokliwie wygląda świat W górze wibrują płatki śniegu W srebrnej bieli cała okolica Bałwana lepią dorośli i dzieci Sceneria urocza malownicza
Maria Rudnicka
|
9 |
MAŁY SZLAK BESKIDZKI
przez cztery pory roku z polskimi zwyczajami ludowymi w tle
|
Zima
|
Kasina Wielka (497 m n.p.m.) Lubogoszcz (968 m n.p.m.) Lubogoszcz Zachodni (952 m n.p.m.) Zapadliska, płn.-zach. zbocze (807 m n.p.m.) Mszana Dolna (384 m n.p.m.)
OPIS:
Stara chałupa w Kasinie Wielkiej. |
Przydrożna kapliczka w Kasinie Wielkiej. |
Stary dom w Kasinie Wielkiej. |
Stojące tu dawniej chałupy z zabudowaniami gospodarskimi skupiały się w tzw. osiedla. Brały one nazwy od nazwisk pierwszych osadników, zasadźcy obejmowali w gospodarkę rolniczą tutejsze role (pola uprawne). Przeważnie były to obejścia wielobudynkowe z rozdzieloną częścią mieszkalną i gospodarczą, ale istniały też obejścia biedniejsze, mieszczące obie części pod jednym dachem. Chałupa mieszkalna składała się zazwyczaj z dwóch pomieszczeń, dostępnych z sieni - izdebki i piekarni (kuchni), gdzie przy cieple płynącym z pieca toczyło się życie zagórzańskiej rodziny, jak też wykonywano różne prace domowe. Adam Pach, rodowity zagórzanin, syn córki brata słynnego Sabały urodzony w Kasinie Wielkiej wspominał:
Byłek wte malućki,
Ale bocem krapecke,
Jako wiecorem matusia
Brała swojom kądziołko
I przędła kłaki paceśne.
Na ścianie blinkoł kaganek,
Kopcił w powałe sadzami obleśnie.
Fyrcało wrzeciono,
Palce skubiom len scyrze.
Snujom sie spod kłaku
Zgrzebne paździerze.
Lecom na dyle
Jak śniegowe płotki,
Zasuły fartusek
Mojej drogiej matki.
Cichućko było
W obejściu, w oborze,
Suściało wrzeciono,
Spod kłaku leciały
Zgrzebne paździerze.
(Adam Pach - wiersz „Zgrzebne paździerze”)
Pobyt w krainie Zagórzan rozpoczynamy od odwiedzenia miejsca, gdzie mieszkał artysta wyjątkowy. Tworzył z umiłowania gór i swojej zagórzańskiej ziemi - Stanisław Dobrowolski, rzeźbiarz, który tworzył używając rodzimego surowca, drewna z tutejszych lasów znoszonego ze szczytów Śnieżnicy i Ćwilina, Wielkie pnie i korzenie starych drzew przynosił często z pomocą sąsiadów. Zmarł niedawno, zostawił swoje prace w swoim domu, w którym stworzył swoiste muzeum sztuki rzeźbiarskiej, bo nie potrafił rozstać się ze swoimi dziełami. Mimo biedy nie chciał ich sprzedawać. Jego rzeźby tworzone jakby kilkoma pociągnięciami dłuta, promieniują swą zdecydowaną, ale delikatną linią, która wyróżnia go pośród innych artystów.
Dom Stanisława Dobrowolskiego. |
Hołd Karpatom i Serce. |
Polsko ja Tobie. |
Stanisław Dobrowolski nie miał łatwego życia. Bardzo wcześnie, bo w wieku 13 lat został sierotą. Bieda nie pozwoliła mu skończyć szkoły podstawowej, bo musiał pracować aby przeżyć. Pierwsze prace tworzył używając prostych narzędzi. Jego zdolności dostrzegł pewien architekt z Rabki, który pomógł mu dostać się do gimnazjum rzeźbiarskiego w Zakopanem (obecnie tzw. Szkoła Kenara). Potem doskonalił się na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie interesował się nie tylko rzeźbą, ale również malarstwem i historią sztuki. W 1956 roku otrzymał dyplom ukończenia i dobrą pracę. Jednak góralska natura nie pozwoliła mu żyć długo w zgiełku wielkiego miasta. Zrezygnował z wygodnego życia, wrócił do rodzinnych stron, do swoich gór, do Kasiny Wielkiej, gdzie osiadł. Tutaj szukał inspiracji, w cichej beskidzkiej przyrodzie, pięknych krajobrazach, wsłuchując się w głosy lasów i szum górskich potoków. Kolaż otaczającej go natury przełożył się na jego prace, wyrażające niezwykłą i głęboką treść. Opatrzył je mianem „Hołd Karpatom”, organizując w swoim w domu wyjątkową galerię sztuki. Tam gdzie żył i tworzył, w byłej jego pracowni rzeźba integruje się ze ściennymi freskami, z jednej strony skupiając uwagę na haśle ”Hołd Karpatom i serce”, a z drugiej „Polsko, ja Tobie”. Składamy wielkie podziękowania kustoszowi dorobku artystycznego Stanisława Dobrowolskiego, panu Piotrowi Lulek za przybliżenie nam zagórzańskiego artysty i jego dzieł. Spotkanie ze sztuką Dobrowolskiego była dla nas ujmującym przeżyciem, wspaniałym uduchowieniem przed wędrówką po zagórzańskich wzniesieniach.
Lubogoszcz z osiedla Wydarte. |
Rozpoczynamy wędrówkę o godzinie 9.15. Spod budynku stacji kolejowej w Kasinie Wielkiej schodzimy ścieżką do niewielkiego cmentarza wojennego nr 364 z I wojny światowej, schowanego pośród kilku brzóz. Pochowano na nim 20 żołnierzy austro-węgierskich oraz 1 żołnierza niemieckiego, poległych podczas starć w grudniu 1914 roku.
Przecinamy potok Kasiczanka i docieramy do głównej szosy wsi (droga wojewódzka nr 964). Niedaleko z prawej stoi najcenniejszy zabytek Kasiny Wielkiej, poświadczający kunszt tutejszych cieśli i budowniczych. Jest to drewniany kościół św. Marii Magdaleny z 1678 roku, zwieńczony wieżą z barokowym hełmem z latarnią wykonanym z gontu. Kościół ten sąsiaduje z nową świątynią pw. Matki Bożej Częstochowskiej wzniesioną w 1999 roku.
Po osiągnięciu szosy skręcamy w lewo i oddalamy się od centrum Kasiny Wielkiej. Idziemy około półtora kilometra. O godzinie 9.50 dochodzimy do przydrożnego krzyża, gdzie Mały Szlak Beskidzki odchodzi z szosy na prawo między pola i łąki. Znajdujemy się w górnej części Polany Mogiła. Jej nazwa wiąże się z pochówkiem zwierząt domowych z Kasiny w czasie epidemii w XIX wieku.
Masyw Lubogoszcza widziany z podnóża Śnieżnicy. |
Pomnik na Polanie Mogiła wykonany przez Stanisława Dobrowolskiego. |
Polana Mogiła. |
Podążamy w górę stoku. Zbliżamy się do lasu. Po prawej widzimy Wierzbanowską Górę, a dalej masyw Ciecienia. Za sobą mamy Śnieżnicę, a na południe od niej wznosi się Ćwilin. Na południu widoczne są Gorce z Turbaczem. Podchodzimy stok asfaltową drogą. Wkrótce schodzimy z niej i wspinamy się dalej stromą ścieżką na szczyt góry. Najpierw przez świerkowy las, potem przez bukowy z mozołem powoli pokonujemy ostre zbocze. W końcówce podejścia przez przerzedzony drzewostan piękne widoki cieszą ducha, gdy przystajemy dla wyrównania oddechu.
Śnieżnica widoczna z podejścia na Lubogoszcz. |
Na podejściu. |
Dzielec (na wprost) i Śnieżnica (z prawej). |
Zimowy szlak w blasku słońca. |
Beskid Wyspowy na północnym wschodzie. |
Fragment stoków Lubogoszcza pozbawiony lasu. |
Widok na północ w kierunku Wierzbanowskiej Góry i Ciecienia. |
Za nami pojawia się Śnieżnica i Ćwilin. |
Słońce zmierza jeszcze ku swej kulminacji. |
Buki pod wierzchołkiem. |
Po stronie wschodniej las jest przerzedzony w wyniku wiatrołomów. |
O godzinie 11.05 docieramy na szczyt. Na szczycie Lubogoszcza (968 m n.p.m.) w miejscu styku granic Mszany Dolnej, Kasiny Wielkiej i Kasinki Małej stoi metalowy krzyż postawiony w 2010 roku. Jest repliką Krzyża Wędrowca ze szczytu Sass Pordoi we włoskich Dolomitach. Szczyt Lubogoszcza był kiedyś bezleśny i miał wieżę widokową. Obecnie szczytowa polanka otoczona jest lasem. Nie prezentuje walorów widokowych. Po ewentualne widoki należy zejść nieco niżej po południowo-wschodnich stokach pociętych licznymi drogami i ścieżkami.
Replika Krzyża Wędrowca ze szczytu Sass Pordoi we włoskich Dolomitach. |
Na polance szczytowej mamy drewniane ławy i ławki do odpoczynku, miejsce na ognisko otoczone kamiennym kręgiem. Wszystko jest czego trzeba na zapustny czas, biesiadę i zabawę. Patryk z pomocą Staszka rozpalili już ognisko. Płonie wysoko, przyciągając grupę wokół swego ciepła. Pieką się kiełbaski. Radość spotkania, a przed odejściem jeszcze kolęda.
Spalenie diduchów. |
Grupa na szczycie. |
Wesoły czas zapustów. |
Jak na zimę jest wyjątkowo ciepło, lecz zimowy dzień szybko mija. Na skórze czuć już, jak zbliża się popołudniowy chłód. Godzina 12.40. Według znaku do Mszany Dolnej mamy dwie i pół godziny marszu. Opuszczamy wierzchołek Lubogoszcza. Schodzimy lekko w dół, na płytką przełęcz, potem w górę. Odcinek grzbietu pomiędzy wierzchołkiem Lubogoszcza, a następnym nazywany jest Kozią Brodą. Niegdyś kwitła tutaj gospodarka pasterska, a grzbiet Lubogoszcza był zupełnie bezleśny. Dawne tereny pasterskie jednak zarosły już lasem, a pasterstwo odeszło w zapomnienie.
Lubogoszcz (968 m n.p.m.). |
Wędrowcy odeszli, szczyt opustoszał. |
Przez Kozią Brodę. |
Las na Koziej Brodzie. |
W 2003 roku na północno-wschodnim zboczu Lubogoszcza odkryto stanowisko rzadkiej paproci o nazwie języcznik zwyczajny (Phyllitis scolopendrium). Od 1957 roku objęta w Polsce ścisłą ochroną gatunkową.
O godzinie 13.15 docieramy do drugiego wierzchołka masywu - Lubogoszcz Zachodni (953 m n.p.m.). Chwilkę przystajemy na niewielkim, ale wyraźnym wypiętrzeniu wierzchołkowym, po czym podążamy dalej. Mijamy początek czarnych znaków prowadzących do bazy „Lubogoszcz”. Ścieżka szlaku zaczyna coraz wyraźniej obniżać się. Wkrótce szlak odbija na prawo i schodzi stromo oddalając się od grzbietu masywu. Schodzimy mijając po południowej stronie trzeci wierzchołek masywu o nazwie Zapadliska (766 m n.p.m.). Jego nazwa związana jest z występującymi w jego okolicach osuwiskami.
Lubogoszcz Zachodni (952 m n.p.m.). |
Przed Zapadliskiem. |
Początek ostrego zejścia po stoku Zapadliska. |
Stok Zapadliska. |
Droga leśna. |
Górę porasta cenny drzewostan, zwłaszcza jodły, których nasiona zbierane są do centralnego banku nasion. Najcenniejsze fragmenty lasów na Lubogoszczu chronione są w ramach programu „Natura 2000”. Przecinamy leśną drogę, wchodzimy do głębokiego leśnego parowu o kamienistym dnie, znów przecinamy drogę, aż w końcu szlak wprowadza nas na łagodną drogę wozową. Niebawem wychodzimy z lasu.
Gospodarczy drzewostan nasienny. |
Przecinamy drogę wozową... |
...i wchodzimy do stromego parowu. |
Leśny parów. |
Las bukowy i droga wozowa. |
Wyjście z lasu drogą wozową. |
Ostatnie kilometry wędrówki, wiodące otwartą przestrzenią łąk i pól są bardzo widokowe. Szczebel, Luboń Wielki bliziutko z prawej, przed nami na wschód ciągnie się wał Gorców, aż po Gorc, który niedawno zyskał wieżę widokową. Przed nami wyłania się dolina Mszanki, a w niej zabudowania stolicy Zagórzan - Mszany Dolnej. O godzinie 14.25 docieramy nad brzeg Mszanki pokrytej lodem. Skręcamy w lewo na wschód i idziemy wzdłuż rzeki.
Wchodzimy na otwarte przestrzenie. |
Luboń Wielki. Z prawej stok Szczebla. |
Oblodzona droga. |
Na tle Szczebla i Lubonia Wielkiego. |
Schodzimy do doliny Mszanki. |
Panorama w kierunku Mogielicy i Gorca. |
Mszanka. |
Mszana Dolna. Kościół pw. Św. Michała Archanioła. Z lewej widać masyw Lubogoszcza. |
Most nad rzeką Mszanka. |
O godzinie 14.45 dochodzimy do ruchliwej drogi krajowej nr 28. Skręcamy w prawo i przechodzimy przez most nad rzeką Mszanka. Wchodzimy do centrum Mszany Dolnej - kończymy dziewiąty etap Małego Szlaku Beskidzkiego. Pozostał nam marsz na Luboń Wielki, a tam finał.
Grupa na Lubogoszczu. |
Planując ten etap obawialiśmy się, czy zima pozwoli na pokonanie tej niewysokiej, ale jakże stromej góry. Mogło być przecież śniegu po kolana, a nawet więcej. Udało się jednak przy wspaniałej aurze niezwykle łagodnej zimy i na dodatek z cudowną kompanią wędrowców. To już prawie koniec. Przed nami ostatni marsz, ostatnie podejście, ostatnia góra. Długa przerwa czeka nas przed ostatnim etapem Małego Szlaku Beskidzkiego. Spotkamy się w przededniu wiosny, by zamknąć całoroczny cykl życia przyrody, oddającej się rytmowi pór roku, ich sił, mających niebagatelny wpływ na zwyczaje człowieka.
Zagórzański artysta, którego pracownię dzisiaj odwiedziliśmy pobudził nas do przemyśleń: nasze wspólne wędrówki... czyż i one nie są hołdem Karpatom. Przecież zostawiamy w tych górach cząstkę nas samych. Zostaje w nich czas i wysiłek poświęcony dla pokonania górskiego szlaku, ale też moc wspaniałych wrażeń i wspomnień, do których będziemy latami wracać i tęsknić. Są takie żywe, nawet te najstarsze z pierwszej wędrówki, tej przez resztki śniegu w czas przedwiośnia, po którym wiosna zaczęła budzić życie, które rozkwitało latem, barwiło się jesienią, śpi utulone spokojem zimy. Za to wszystko jesteśmy Wam wdzięczni. Dziękujemy.
Dorota i Marek
IX etap Małego Szlaku Beskidzkiego
Na dziewiąty etap, z rana wyruszamy,
Znów jakieś atrakcje, na trasie spotkamy.
Szalowie – to standard – się przygotowali!
Szkoda, że koniec cyklu, widać już w oddali…
Najpierw, tu zdziwienie, jedziemy do Mszany,
Muzeum Karpackie, my tutaj zwiedzamy.
Prezentują tu twórczość mało znanego,
Miejscowego artysty: S. Dobrowolskiego.
A potem spod stacji, którą dobrze znamy,
My czerwonym szlakiem, asfaltem ruszamy.
(Wyciąg na Śnieżnicę, to „ostro” pracuje,
I mnóstwo narciarzy, dzisiaj obsługuje.
Miesiąc temu stoki, były opuszczone,
A dzisiaj równiutko wszystkie naśnieżone).
Po dwóch kilometrach, przy kapliczce, w prawo,
Iwona i chłopaki, Ci wędrują żwawo!
W Beskidzie Wyspowym, od lat się nie zmienia,
Jakakolwiek góra - wielkie przewyższenia.
Na dzisiejszej trasie będą utrudnienia,
Bo Lubogoszcz też ma, sześćset przewyższenia…
Podejście jest strome, bardzo się męczymy,
Ale i tak przed czasem, na szczycie stoimy.
Na szczycie „naszej” góry, będą chwile rozpusty,
Bo przecież w „Trzech Króli”, ruszyły zapusty!
Marka i Doroty - chyba nie poznacie,
Ubrali się jak średniowieczne postacie!
Białe, lniane odzienie, na siebie włożyli,
I sierpniowe diduchy, w ognisku spalili.
Wszyscy uczestnicy, więc Ich podziwiali…
Potem przy ognisku, kolędy śpiewali.
Niedawno minęło wszak święto Trzech Króli.
Niech każdy Dzieciątko, do serca przytuli!
(Magowie? Królowie? Z Arabii dążyli,
Wielkiego zaszczytu Oni dostąpili!
W Betlejem na sianku Dzieciatko spotkali,
Tak samo jak my dzisiaj, pokłon Mu oddali.
Przybyli z daleka: na mułach, piechotą,
Mirrę Mu złożyli, kadzidło i złoto.
Mirra to żywica w tamtych czasach znana,
To zapowiedź śmierci i zmartwychwstania Pana.
Kadzidło - żywica, co wśród darów gości,
Ma nam przypominać, o Jego boskości.
Ażeby podkreślić: władca świata oto!
Przynieśli dar trzeci, dar bogaczy - złoto).
Było również „Sto lat”, od „górskiej rodziny”,
Bo Kolega Jacek, miał dziś urodziny.
Kiełbaski zjedliśmy, ognisko gasimy,
I po dwóch godzinach, do Mszany schodzimy.
Głęboko wśród lasów, w cieniu drzew się chowa,
Na górze Lubogoszcz - Baza Wypadowa.
Schodzimy spokojnie, rzec można że z wolna,
Na końcu nas czeka miasto Mszana Dolna.
A kiedy już schodzimy z góry Zapadliska,
To można powiedzieć, że Mszana już bliska.
(Nie od razu Mszana miała takie miano,
Za Kazka Wielkiego, Kinsbarkiem ją zwano.
W czas „szwedzkiego potopu”, była doświadczona,
Ona całkowicie została zniszczona.
A w wojnę światową, pod Mszaną, na łące,
Niemcy zamordowali tu Żydów tysiące.
I jeszcze znacząca to jest sprawa taka,
Mocną partyzantkę miało tutaj AK-a).
Między budynkami, wzdłuż Mszanki schodzimy,
Przy placu targowym, autobus widzimy.
Kolejny więc etap, już za sobą mamy,
I po dwóch godzinach, do Huty wjeżdżamy.
Nie wszyscy koledzy dzisiaj grzeczni byli.
Niektórzy wycieczkę, w… Stylowej kończyli!
Dla naszych turystów stolik wydzielono,
Myślę, ze Ich ta zabawa, kosztowała słono.
Od pewnego czasu jest taka tradycja:
Grupa po wycieczce, Stylową zalicza…
Waldemar Ciszewski - 9 stycznia 2016 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz