Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.



Wszyscy na Rysy, a my z Rysów

O mały włos, abyśmy zaspali. W bezkresnej ciszy nocy wydawało się, że czas biegnie wolniej. Tutaj, blisko dwa i pół tysiąca metrów nad poziomem morza, świat nie jest taki sam, jak tam, gdzie żyjemy na co dzień. Ta cisza i pustka nie jest tym, z czym borykamy się tam ma dole. A mimo wszystko za parę godzin pojawią się zapewne tutaj tłumy. Coś tutaj wszystkich przyciąga. Wychodzą i schodzą bez względu na trudy wspinaczki. Nikt nie potrafi tego jednoznacznie zdefiniować: dlaczego? po co?

Kilkanaście minut po piątej docieramy pod wierzchołki Rysów. W masywie rozróżniamy trzy, lecz nie one nas dzisiaj intrygują. Słońce rozjarza się za Lodowym Szczytem. Rozłożysty masyw zasłania moment przełomowy, w czasie którego słońce jawi się zza horyzontu. Nie jest jednak w stanie powstrzymać naporu gwiezdnego blasku i otoczony świetlistą aurą. Chmury płasko wiszące pod sklepieniem mienią się od spodu czerwieniami. W poziomej szczelinie chmur, jaka wytworzyła się na wschodzie wyczekujemy pojawienia się świetlistej kuli. Zdumieni niecodziennym zjawiskiem stoimy wpatrzeni, ale w pewnej chwili coś nam podpowiada, żeby spojrzeć w stronę przeciwną i... 

swit

swit

swit

swit

wschod
Świta.

Tam granie tatrzańskie ogarnięte są jeszcze szarością, a tylko Mięguszowieckie Szczyty zapłonęły krwistą czerwienią. Musi na nich siedzieć baśniowy skrzat, który skrywa pod kamieniami dzban pełen złotych dukatów. Z pewnością tak jest, bo znad Mięguszy wystrzeliwuje łuk tęczy. To fascynujący widok, wydający się być magią. Za nami słońce co raz silniej jarzy, a przed nami kropelki wody zawieszone w atmosferze przemieniają jednolite białe promienie w kolory tęczy. Drugim końcem tęcza opada na grzbiet łańcucha Niżnych Tatr. To nieprawdopodobne zjawisko, ale całkowicie prawdziwe.

tecza
Tęcza nad Mięguszowieckimi Szczytami.

za
Drugi koniec tęczy opada nad Niżnymi Tatrami. 

O godzinie 6.00 docieramy na graniczny szczyt Rysów (2499 m n.p.m.). Możemy z niego spojrzeć w Dolinę Rybiego Potoku, w której rozlewa się Morskie Oko, jeden z największych tatrzańskich stawów. Znajduje się on 1100 metrów niżej niż my. Na morenie zamykającej staw od północy stoi schronisko zaliczane do najstarszych i najpiękniejszych schronisk tatrzańskich. Nazwane zostało imieniem Stanisława Staszica, który w roku 1805 badał Morskie Oko. O godzinie 6.30 przechodzimy jeszcze na właściwy wierzchołek. Rysy posiadają trzy wierzchołki, z czego najwyższy leży w całości po stronie słowackiej. Sąsiaduje z tym, na który prowadzą znakowane szlaki zarówno od strony polskiej, jak i słowackiej. Ten właściwy, czyli najwyższy wierzchołek liczy sobie 2503 m n.p.m. wysokości. Na południowym wschodzie znajduje się najniższy wierzchołek Rysów o wysokości 2473 m n.p.m.

rysy
Wejście na graniczny wierzchołek Rysów. W tle widzimy najwyższy wierzchołek 2503 m n.p.m.

rysy

rysy
Rysy (2499 m n.p.m.),

rysy
Rysy (2503 m n.p.m.).

Nad Tatrami wiszą jeszcze chmury. Nie wiadomo skąd się pojawiły, bo nie ma żadnego podmuchu, który by mógł je tutaj przygnać. Cała noc mieniła się pełną gwieździstością. Schodzimy powolutku na przełęcz Waga. Mijamy ją o godzinie 7.10. Skręcamy do schroniska. Dziwnie się jakoś czujemy, gdy pustka tutaj panuje. W pobliżu kręci się zaledwie kilkanaście osób. Nie zatrzymujemy się jednak i schodzimy dalej, choć rozpiera nas, aby podzielić się z tymi osobami cudownymi wrażeniami. Żegnamy i opuszczamy Wolne Królestwo Rysów, ale z silnym przeświadczeniem powrotu. Jesteśmy napełnieni ogromną satysfakcją, urzeczeni niezwyczajnym pięknem, ale poniekąd szczyptę smutni, tym, że trzeba schodzić. Ot mieliśmy tutaj miejscówkę tylko na jedną noc, a zbliża się też większe wyzwanie. Zostało do niego dosłownie kilka dni. Ten wyskok w góry był jednym z ostatnich punktów w programie naszych przygotowań do nadchodzącej wyprawy.

schronisko
Przed nami Schronisko pod Rysami.

prog
Na progu Kotlinki pod Wagą. W dole widoczne Żabie Stawy Mięguszowieckie.

Na progu ponad Żabimi Stawami trafiamy na początek grup ludzi podążających w górę. To dziwne uczucie, gdy schodzimy w dół, kiedy wszyscy inni podążają w górę. Około godziny ósmej jesteśmy już poniżej progu. Idziemy w stronę stawów, gdzie pojawiają się kolejni turyści. Jak na pożegnanie spoglądamy za siebie na szczyty Rysów. Nad nimi odsłania się powoli błękitne niebo. Będzie dzisiaj piękna pogoda, taka jak wczoraj. Na zakosach sprowadzających nas do Doliny Mięguszowieckiej mijamy już niekończący się sznureczek ludzi. Nie, nie, nie, choć kusi zawrócić...

Wszyscy w górę, a my w dół - na progu Kotlinki pod Wagą.

dolina
Dolina Mięguszowiecka.

Wspaniała dwudniówka musi skończyć się. Zostało już niewiele czasu, aby sprawdzić wszystko jeszcze raz, spakować. Nie możemy o niczym zapomnieć, o żadnym drobiazgu, który wysoko w górach może przerodzić się w problem nie do pokonania. O godzinie 11.00 docieramy do stacji kolei elektrycznej „Popradské pleso”. Za chwilkę stąd odjedziemy, choć to wydaje się niewiarygodne, niepodobne do nas, bo jak człowiek ma się czuć, gdy jeszcze południe nie wybiło, a my już wybywamy z Tatr. To wbrew temu co inni teraz czynią. Tyle aut tu stoi, że nie ma ani wolnego skrawka pobocza po jednej i drugiej stronie szosy. Większość jest już dzisiaj wysoko w górach, a my jesteśmy już nisko. Odjeżdżamy dziękując górom za przychylność. Spędziliśmy w nich niezwykle romantyczne chwile. Zostawimy je w pamięci, by któregoś wieczoru siedząc w domu powrócić do nich - spojrzeć na siebie i wspomnieć jak to wspaniale było, kiedy mieliśmy już nie naście lat. Nie zostawialiśmy marzeń i wyzwań bez inicjatywy, lecz ruszaliśmy w drogę, by je spełniać, nawet wtedy, gdy mogły wydawać się poza zasięgiem.

Udostępnij:

Osterwa, a potem wyżej pod gwiazdy

Białe ławice ocierają się o granity. Ostrza skał rozcinają je i rozpraszają. Te jednak nie dając za wygraną owijają się wokół poszarpanych skał, wczepiają się w ich zagłębiania. Kto wygra tą bitwę? Jest jeszcze ranek, wilgotny i parny. Minęła godzina ósma trzydzieści. Mamy wiele czasu. Wiemy, że pośród tych grani zostaniemy na noc, a więc nie musimy się w ogóle martwić o zejście na czas. Czujemy się dzisiaj wolni i niezależni od upływającego czasu. Droga do Mięguszowieckiej Doliny jeszcze nie jaśnieje mimo panującego ciepła. Została zmoczona deszczem, który niedawno tutaj padał. Pozostawił po sobie lśniące, pokryte kropelkami trawy.

Udostępnij:

Dolina Juraniowa i jej florystyczna wyjątkowość

Już dawno temu słyszeliśmy o niezwykłej urodzie tej tatrzańskiej dolinki, choć chyba raczej nie jest dostrzegana przez turystów, jako że jest krótka, a poza tym nie prowadzi na wyniosłe szczyty. Zatem co w niej jest takiego atrakcyjnego? Przymierzaliśmy się do tej dolinki mnóstwo razy, ale trudno było wstrzelić się w jakiś wolny termin. Udało się w końcu, zarówno wstrzelić w wolny dzień, jak i zachęcić do wyjazdu całkiem sporą grupę sympatyków górskich wędrówek.
Udostępnij:

Kozi Wierch - dotknąć Orlej Perci

Jakiż ten świat zakręcony jest – przecież miesiąc temu byliśmy na Kozim Wierchu. Znowu idziemy i to po raz trzeci w tym roku na tą górę, bo lubimy ją. Dlaczego? Może dlatego, że kiedyś znalazła się obok Kozich Czubów na liście naszych pierwszych zdobytych dwutysięczników. Kozi Wierch podejmiemy najłatwiejszą z dostępnych dróg. Jak wszyscy zapewne wiedzą szczyt ten leży w grani Orlej Perci. Można dostać się na niego przemierzając tenże podniebny szlak, lecz nie trzeba być orłem, aby spróbować zmierzyć się z tą górą, de facto najwyższą na szlaku Orlej Perci i najwyższą jaka leży w całości na terytorium Polski. Istnieje w miarę łatwy szlak podejścia na jej szczyt wiodący zakosami po łagodniejszych, południowych stokach.
Udostępnij:

Zawrat

Wyruszamy w Tatry pochmurne. Najwyższe szczyty Tatr skrywają chmury. Przejście przez Mały Kozi Wierch nam się marzy, bo prognozy zapowiadają, że przed południem chmury rozejdą się. Kiedyś nam się nie udało, bo po zejściu ze Świnicy na Zawrat brakowało nam sił. Zeszliśmy wówczas z Zawratu nad Zmarzły Staw, a potem do Doliny Czarnej Gąsienicowej. Wracamy myślami do tamtej wędrówki. Obecnie szlak Świnica–Zawrat jest zamknięty z powodu aktywnego obrywu skał na Niebieskiej Turni. Wrócimy dzisiaj na Zawrat wchodząc na tą przełęcz od strony Doliny Czarnej Gąsienicowej.
Udostępnij:

Dolina Rohacka

Tak jak dziewięć lat temu Dolina Rohacka zalśniła w kroplach deszczu. Tak pragnęliśmy zobaczyć ją w innej aurze, a z daleka na dojeździe widzieliśmy nad nią burzowe chmury i rozszczepiające się wyładowania atmosferyczne. Prognozy na ten dzień nie napawały optymizmem, ale gdy byliśmy już na miejscu okazały się nietrafione.
Udostępnij:

GSBW, etap 13: Łopusze

W marcu zastanawialiśmy się, czy uda się nam spotkać na Głównym Szlaku Beskidu Wyspowego wcześniej niż na jesieni. Wszystko zależało od Rysia. Udało się. Ryś wyznaczył termin - ludzie stawili się za wyjątkiem samego Rysia. Musiał mieć jakiś ważny powód. Nie było innego wyjścia, jak wyruszyć bez Rysia. Kolejny etap wędrówki „Tropem Rysia po Beskidzkich Wyspach” jest bardzo krótki. Gdyby go przedłużyć o kolejną wyspę to byłby za długi. Ten projekt ma bowiem swój osobliwy charakter, ukierunkowany na lekką wędrówkę x uwzględnionym czasem na kontakt z naturą Beskidu Wyspowego. Nie może tez zabraknąć na żadnym z etapów towarzyskiej pogawędki przy ognisku.
Udostępnij:

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Ta noc miała w sobie coś z magii. Wieczorne niebo (a właściwie to była już noc) naszpikowało się mrowiem gwiazd. Jeszcze tak zasianego gwiazdami nieba nie widzieliśmy. To dzięki temu, że nocne niebo tatrzańskie jest bardzo ciemne, a szczególnie kiedy nie ma na nim księżyca. Żal jest zasnąć mając tak cudownie oszałamiający widok wszechświata. Jakże trudno go ogarnąć wzrokiem i umysłem. Jednakże było już chyba po północy, jak zaczęły nasilać się podmuchy ciepłego wiatru. W kilku naszych przebudzeniach widzieliśmy jak gwiazdy nad nami zaczęły znikać, aż niebo zasłoniło się szczelnie wysokimi chmurami. Nie wiemy, która to była godzina, kiedy spostrzegliśmy silne błyski stroboskopowo rozświetlające sklepienie chmur. Chyba zza północną granią było ich źródło, ale nie można było go jednoznacznie określić. To dziwne, bo żadne odgłosy burzy do nas nie docierały, nawet po wytężonym wsłuchiwaniu się jedynym słyszalnym dźwiękiem był wiatr i chrapanie. Trwała cisza nocy przerwana od czasu do czasu świstem podmuchu wiatru. Tak właśnie oddycha natura - myśleliśmy leżąc w śpiworze - zbliżyliśmy się do niej, do tej najbardziej pierwotnej natury człowieka. Jednak pozostali, którzy spali obok zapadli w sen jak kamień. Nic ich nie było w stanie obudzić. Być może było to ogromne zmęczenie, albo ta noc nie była dla nich niczym zaskakującym, bo może dla nich to nie pierwszyzna być w takich objęciach natury.
Udostępnij:

Orla Perć: śladem budowniczych - cz.2

Wytyczono go dla orłów tatrzańskiej turystyki, dla turystów doświadczonych, którzy w Tatrach już swoje przeszli. Niestety często jest to bagatelizowane i nie rzadko trafiają na niego ludzie przypadkowi, bez umiejętności poruszania się w tak trudnym terenie i silnie eksponowanym, co oczywiście potwierdzają statystyki i informacje przekazywane przez ratowników TOPR. Wypadki zdarzają się tutaj częściej niż w innych miejscach – z różnych przyczyn, a najczęściej w wyniku poślizgnięć na zalodzonych skalach lub zmrożonych płatach śniegu, pobłądzeń, zasłabnięć, czy też w wyniku spadających kamieni. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe zaleca i propaguje na tym szlaku wykorzystywanie podstawowego sprzętu alpinistycznego - sprzętu asekuracyjnego w postaci uprzęży z lonżą, jak również stosowanie kasku wspinaczkowego.
Udostępnij:

Bystra i Błyszcz

Z dnia na dzień po wczorajszych Tatrach Bielskich wyruszamy na kolejną tatrzańską eskapadę. Za cel obraliśmy sobie po raz kolejny najwyższy szczyt Tatr Zachodnich, choć nie tak dawno, bo niespełna rok temu byliśmy na nim. Wówczas weszliśmy na niego od strony polskiej, a dzisiaj chcemy to zrobić od strony słowackiej. Rok temu szliśmy bez przekonania, w deszczowy czas. Dzisiaj aurę rozpromienia słońce. Zapowiada się przepiękny dzień, ale też bardzo gorący.
Udostępnij:

Florystyczne bogactwo Tatr Bielskich

Są niepodobne do granitowych kolosów, z którymi sąsiadują. Chyba bardziej przypominają Pieniny niż ostre szczyty Tatr Wysokich. W samych Tatrach najbliższy im wyglądem jest chyba najdalej od nich położony masyw Siwego Wierchu. Są stosunkowo niewielkie. Ciągną się przez 15 km od Kobylego Wierchu leżącego na południowym wschodzie Tatr po grzbiet Rogowej położony na północnym zachodzie. Tatry Bielskie zajmują tylko około 9% całej powierzchni Tatr. Zadziwiają jednak odmiennością i niezwykłą urodą.
Udostępnij:

Do zobaczenia słoneczna Grecjo!

I cóż można powiedzieć na koniec tej wyprawy, kiedy łezka w oku się kręci, bo właśnie kończy się wspaniała przygoda. Słoneczna jak rok temu i cóż z tego, że dłuższa, skoro tak samo czas zleciał, jak z bicza strzelił. Trzynasty, ostatni dzień naszego pobytu w Panteleimonas rozpoczynamy od porannego pakowana walizek. Najbliższą noc spędzimy już w podróży. Zostawiamy jedynie tylko to, co potrzebne by pójść na plażę. Po śniadaniu właśnie tam spędzamy czas. Przesiewamy piasek między palcami, dotykamy kamyka wyrzuconego na plaży i zanurzamy się w słonej morskiej wodzie. Zatęsknimy nie jeden raz, gdy po południu odjedziemy stąd. Cóż można zrobić, aby zachować jak najżywsze wspomnienie tej greckiej przygody. Te wspaniałe wrażenia trudno porównać z czymkolwiek innym, co dotąd robiliśmy. Było wszystkiego po trochu: i góry, i plaża, i zwiedzanie, i wspaniała zabawa – wszystko było wspaniałe, również dzięki wspaniałej ekipie ludzi, kreujących niezapomnianą atmosferę i współtworzących znakomicie zgrany, uśmiechnięty i życzliwy kolektyw. O czternastej idziemy pożegnać się z gospodarzami ulubionej tawerny. Znów kosztujemy u nich smaków aromatycznej greckiej kuchni – to ostatni prawdziwie grecki lunch w tym roku. Nadchodzi szesnasta – odjazd do domu.

Do zobaczenia słoneczna Grecjo!

Panteleimonas Beach
Udostępnij:

Rejs na Skiathos

To już dwunasty dzień od naszego wyjazdu z kraju. Dobiega końca nasza bałkańska wyprawa. Wspaniały czas dobiega końca, a przeleciał nam on jak strzała wystrzelona z łuku. Przeleciało, choć tak wiele mieliśmy niezwykłych przystanków. Za nami zdobyte góry, za nami starożytne miasta, rajski kanion Kalipso i uroki Riwiery Olimpijskiej. O oto nadszedł ostatni dzień słonecznej Grecji, stricte wypoczynkowy. Nasz cel to archipelag Sporad.

Elisabet
Elisabet w porcie Amaliapoli (Αμαλιάπολη).
Wyjeżdżamy z bazy wcześnie, jeszcze w nocy, bo dojechać musimy do portu Amaliapoli (Αμαλιάπολη) na archipelagu Sporady, a to około 2 godziny jazdy. Dojeżdżamy na kwadrans przed siódmą. W porcie jest tłumnie. Przyjechało kilka autokarów. Flota kapitana Kostasa liczy cztery statki. Bez obaw - wszyscy się zmieszczą i każdy znajdzie bez problemu swoje miejsce. Przypada nam statek „Elisabet 2”, na którym kapitanem jest syn kapitana Kostasa. Tłum rozmywa się wkrótce, pasażerowie rozpraszają się po pokładach. Na pokładzie mamy już wszystkich pasażerów i chyba wcześniej niż zwykle, kilka minut po ósmej cumy zostają wciągnięte na pokład. Odbijamy od lądu.
Udostępnij:

Paleo Panteleimonas - wioska, w której czas zwolnił

O tym niezwykłym miejscu pisaliśmy już, nazywając je miasteczkiem ze snów. Oddalone jest kilka kilometrów od brzegów morza i leży wysoko na stokach masywu Olimpu na wysokości około 500 m n.p.m. Miejscowość została założona przez pasterzy, którzy wypasali tam owce i kozy na początku XV wieku. Dzisiejsze Paleo Pantelemonas ma już inne oblicze, choć sprawia wrażenie, jakby czas w tej wiosce nie upływał. Dzisiejsi jej mieszkańcy jednak nie zajmują się już pasterstwem, ale są mistrzami rękodzielnictwa. Nie mogliśmy sobie odmówić ponownej wizyty w tym tak urokliwym miejscu. Zapuszczamy się po raz drugi w wąskie uliczki Paleo Pantelemonas, które prowadzą nas w jego niezwykłe zakamarki. Wabieni pejzażem, zapachami ziół i greckiego tsipouro przemierzamy wszerz i wzdłuż przecudną wioskę. Brukowane uliczki prowadząc wzdłuż rozrzuconych po całej wiosce sklepików z pamiątkami, rękodziełami sztuki ludowej, misternie wykonanymi dekoracjami, biżuterią, czy też sklepików z pachnącymi mydłami, doskonałymi miodami kwiatowymi i napitkami.

I na koniec zaglądamy do tawerny położonej w samym sercu wioski, na placu z wiekowymi platanami i odrestaurowaną świątynią Agios Panteleimon. Podobnie jak rok temu zaglądnęliśmy tutaj pod koniec wyprawy, ale tym razem przeznaczyliśmy na to trochę więcej czasu, bo naprawdę warto. To wioseczka rzuca urok na każdego, kto tu przybędzie, podbija serca każdego przybysza, bo jak już pisaliśmy, to miejsce jak ze snów. Nawet Olimp stąd widziany odsłonił się nam pięknie o zachodzie słońca i słońce stąd jest jakieś piękniejsze. Nie znajdziecie drugiego takiego miejsca na świecie.

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Paleo Pantelemonas

Udostępnij:

Panteleimonas Beach - grecki sen trwa

Nasz grecki sen trwa. Nie do wiary, jak wszystko staje się w nim realne. Długo już tu jesteśmy, a wydaje się, że nie tak dawno rozpoczęliśmy tą przygodę. We śnie czas biegnie ponoć szybciej. Jaki jednak sen staje się rzeczywistością? W tym naszym greckim śnie przecież możemy dotknąć rozgrzanego piasku na plaży, zanurzyć się lazurowej morskiej wodzie, poczuć rozkoszny zapach grillowanych nieopodal warzyw i jagnięciny, aromat wszechobecnych ziół i oliwek. To nie może być sen, skoro wszystkie zmysły są pobudzone.
Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas