Ta noc miała w sobie coś z magii. Wieczorne niebo (a właściwie to była już noc) naszpikowało się mrowiem gwiazd. Jeszcze tak zasianego gwiazdami nieba nie widzieliśmy. To dzięki temu, że nocne niebo tatrzańskie jest bardzo ciemne, a szczególnie kiedy nie ma na nim księżyca. Żal jest zasnąć mając tak cudownie oszałamiający widok wszechświata. Jakże trudno go ogarnąć wzrokiem i umysłem. Jednakże było już chyba po północy, jak zaczęły nasilać się podmuchy ciepłego wiatru. W kilku naszych przebudzeniach widzieliśmy jak gwiazdy nad nami zaczęły znikać, aż niebo zasłoniło się szczelnie wysokimi chmurami. Nie wiemy, która to była godzina, kiedy spostrzegliśmy silne błyski stroboskopowo rozświetlające sklepienie chmur. Chyba zza północną granią było ich źródło, ale nie można było go jednoznacznie określić. To dziwne, bo żadne odgłosy burzy do nas nie docierały, nawet po wytężonym wsłuchiwaniu się jedynym słyszalnym dźwiękiem był wiatr i chrapanie. Trwała cisza nocy przerwana od czasu do czasu świstem podmuchu wiatru. Tak właśnie oddycha natura - myśleliśmy leżąc w śpiworze - zbliżyliśmy się do niej, do tej najbardziej pierwotnej natury człowieka. Jednak pozostali, którzy spali obok zapadli w sen jak kamień. Nic ich nie było w stanie obudzić. Być może było to ogromne zmęczenie, albo ta noc nie była dla nich niczym zaskakującym, bo może dla nich to nie pierwszyzna być w takich objęciach natury.
TRASA:
Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich (1672 m n.p.m.) Rozstaj pod Kozim Wierchem (1710 m n.p.m.) Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich (1672 m n.p.m.) Dolina Roztoki (1435 m n.p.m.) Wodogrzmoty Mickiewicza (1100 m n.p.m.) Palenica Białczańska (984 m n.p.m.)
OPIS:
Czwarta rano. Jakże przyjemnie jest wtulić się w poduchę ze zwiniętej z kurtki. Jak przyjemnie jest odlecieć jeszcze w błogim śnie. Widni się. Chmury nocy przerzedziły się. Granitowe grzebienie wyszły już z mroku nocy. Szklą się czerwienią. Nie jest łatwo przełamać senne rozleniwieni, ale trzeba wstać, żeby to zobaczyć...
W dole - lasy skryte w cieniu
Toną jeszcze w mgle perłowej,
Co w porannym oświetleniu
Mknie się z wolna przez parowy.
Adam Asnyk „Ranek w górach” (fragm.)
A blask spływa wciąż gorętszy,
Coraz głębiej oko tonie,
Cudowności świat się piętrzy
W wyzłoconej swej koronie.
Góry wyszły jak z kąpieli
I swym łonem świecą czystym,
W granitowej świecą bieli
W tym powietrzu przezroczystym.
Adam Asnyk „Ranek w górach” (fragm.)
Pierś się wznosi, pierś się wzdyma
I powietrze chciwie chwyta -
Dusza wybiec chce oczyma
Upojona, a nie syta;
Niby lecieć chce skrzydlata,
Obudzona jak z zaklęcia...
I tę całą piękność świata
Chce uchwycić w swe objęcia.
Adam Asnyk „Ranek w górach” (fragm.)
Mimowolnie wzrok kierujemy ku wschodowi, w kierunku wylotu doliny, gdzie mknie do nas poranne światło. Musimy podejść niemal na samą krawędź ściany stawiarskiej, aby zobaczyć dokładnie to źródło światłości. Są tam jeszcze chmury, ale rozprute czerwonym poblaskiem świtu. Jesteśmy w idealnym czasie i miejscu, skąd zobaczymy słońce rozpoczynające swój dzienny cykl. Stanie się to dzisiaj dokładnie na widocznym skrawku horyzontu. Mało jest takich dni, aby jego wschód widoczny był poprzez rynnę tej wąskiej doliny. Jest godzina 4.38 kiedy majestatycznie zaczyna wyłaniać się zza horyzontu. Rośnie szybko. Jego spektakl jak zwykle trwa zbyt krótko. Wkrótce rzuca w nas oślepiającymi promieniami. Wkrótce jaśnieje tak bardzo, że mrużymy oczy i schylamy głowy w uniżeniu przed Jej Wysokością Gwiazdą, bez której Ziemia nie miałaby w sobie tyle piękna.
A blask spływa wciąż gorętszy,
Coraz głębiej oko tonie,
Cudowności świat się piętrzy
W wyzłoconej swej koronie.
Góry wyszły jak z kąpieli
I swym łonem świecą czystym,
W granitowej świecą bieli
W tym powietrzu przezroczystym.
Adam Asnyk „Ranek w górach” (fragm.)
Poranna dawka emocji jest niemierzalna. Nie da się jej zważyć, ani zmierzyć. To przeżycie zostanie w nas na całe życie. W tym stanie emocjonalnym trudno jest powrócić na posłanie.
Pierś się wznosi, pierś się wzdyma
I powietrze chciwie chwyta -
Dusza wybiec chce oczyma
Upojona, a nie syta;
Niby lecieć chce skrzydlata,
Obudzona jak z zaklęcia...
I tę całą piękność świata
Chce uchwycić w swe objęcia.
Adam Asnyk „Ranek w górach” (fragm.)
Pod Schroniskiem PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. |
Tak rozpoczął się nowy, kolejny dzień w naszym życiu. Do śniadania jeszcze mnóstwo czasu. Układamy się jeszcze w posłaniu, ale więcej drzemki jest w tym porannym leżakowaniu, niż snu. Doświadczone emocje rozbudziły nas prawie zupełnie. Taki właśnie początek dnia, jaki był, wymarzyliśmy sobie na dzisiaj. Dlatego zjawiliśmy się tu, aby to marzenie mogło się spełnić.
O ósmej zaczynają wydawać śniadanie - zwyczajne śniadanie: jajecznica, bułka, ser, herbata, a jakże smakuje wybornie. Mieliśmy dzisiaj iść na Mały Kozi Wierch, ale pogoda ma się diametralnie popsuć. Mimo takich prognoz w schronisku robi się tłoczno od nowo przybyłych turystów, a wśród nich pojawiają się Agnieszka i Grześ. To niespodziewane spotkanie. W tym tłoku początkowo nie zauważają nas. Byli nad stawami. Czas na rozmowach szybko mija. Zasiedzieliśmy się w schronisku i wychodzimy dopiero gdy nasi gospodarze „wyganiają” wszystkich, bo muszą posprzątać po śniadaniu. Wychodzimy na zewnątrz o godzinie 10.30. Słońce operuje już z ogromną mocą, lecz niedługo po naszym wyjściu chmury zaczynają błyskawicznie gęstnieć. Niesamowite, że przyszły tak nagle i niespostrzeżenie. Został nam jeszcze czas na małą wycieczkę w głąb Doliny Pięciu Stawów Polskich. Przejdziemy się choć kawałek tą doliną, a potem wracamy.
Przed Schroniskiem PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. |
Dolina ta nazywana była kiedyś Pięciostawy, bo jest w niej pięć pięknie ulokowanych jezior. Potem, w początkach tatrzańskiej turystyki zmieniono ją na Dolinę Pięciu Stawów, ale okazało się, że po stronie słowackiej jest również dolina o takiej nazwie. Dla odróżnienia ich dodano do nazw wyróżniki i obecnie noszą one nieco przydługie nazwy: Dolina Pięciu Stawów Polskich i Dolina Pięciu Stawów Spiskich. Cała Dolina Pięciu Stawów Polskich ma 4 km długości, ale odwiedzimy tylko część tej doliny.
Przedni Staw Polski (1668 m n.p.m.). |
Wpierw mijamy najbardziej wysunięty na wschód Przedni Staw Polski, którego lustro położone jest na wysokości 1668 m n.p.m. Jezioro to ma 7,7 ha powierzchni i 34,6 m głębokości. Józef Nyka podaje w swoich opisach, że jego przejrzyste wody są barwy zielono-żółtej. Ocenił, że ich przejrzystość sięga 13 m. Przedni Staw Polski jest sztucznie zarybiony pstrągiem.
Nieco dalej, na tej samej wysokości 1668 m n.p.m. mamy Mały Staw Polski. To nieduże jeziorko jest wrażliwe na wahania głębokości w zależności od opadów. Pomiary Wojskowego Instytutu Geodezyjnego z 1935 roku podają jego powierzchnie ok. 0,18 ha i głębokość 2,1 m. Jeziorko to jest najwyżej położonym w Polsce miejscem występowania traszki górskiej. Otaczają go młaki porośnięte kępami roślin górskich.
Przy Małym Stawie Polskim (1668 m n.p.m.) |
Dolina Pięciu Stawów Polskich. |
I dochodzimy jeszcze do Wielkiego Stawu Polskiego, położonego na wysokości 1665 m n.p.m. Jego powierzchnia według pomiarów WIG z 1934 roku wynosi 34,14 ha, zaś głębokość 79,3 m. Nowsze pomiary wykazały nieco większą głębokość 80,3 m³. Pod względem powierzchni jest to drugie jezioro w Tatrach po Morskim Oku (34,54 ha). Z kolei jego zasobność w wody szacowana jest na około 13 mln m³, co plasuje go pod tym kątem na pierwszym miejscu w Tatrach.
Wielki Staw Polski (1665 m n.p.m.). |
Nad Wielkim Stawem Polskim zawracamy. Idąc tą samą droga mijamy wcześniej odwiedzone jeziora, potem schronisko, za który schodzimy stromizną imponującej ściany stawiańskiej. Z satysfakcją oglądamy grań, przez którą wczoraj wędrowaliśmy i Buczynową Dolinkę widoczną z zupełnie innej niż wczoraj perspektywy. Żegnamy się z otoczeniem, w którym znaleźliśmy dobrą gościnę. Potem wschodzimy w strefę lasu, gdzie wsłuchujemy się w odgłosy Roztoki. Opuszczamy dolinę, tak jak ona wartkim biegiem (my raczej wolniej niż ona).
Widok na Buczynową Dolinkę. |
Przed nami Dolina Roztoki. Ścieżka sprowadza do niej. |
Dni mijają. Niektóre z nich, tak jak ten nasz dzisiejszy i wczorajszy, zostają zatrzymane w pamięci. Z pewnością będziemy chcieli je kiedyś powtórzyć, aby znów doświadczyć ich uroku. Będą to na pewno również wspaniałe dni, ale raczej nie takie same. W życiu każdy dzień jest inny. Trzeba być otwartym na wszelakie ich piękno, niekiedy oczywiste, a czasami zaskakujące. Bądźmy zawsze gotowi na jego przyjęcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz