W niedużej odległości widzimy Góry Kamienne, ich kontur jest ekspresyjnie pofałdowany. Zwracają uwagę niecodziennym kształtem, ale też stromością stoków, głębokością dolin. Chyba w tym właśnie tkwi ich odmienność. Dzisiaj właśnie podążymy na to pasmo, lecz zanim osiągniemy jego wzniesienia musimy pokonać jeszcze wzniesienia Gór Sowich.
TRASA:
Schronisko Orzeł (844 m n.p.m.) Przełęcz Sokola (754 m n.p.m.) Grządki (710 m n.p.m.) Moszna (771 m n.p.m.) Rozdroże pod Moszną (742 m n.p.m.) Włodarz (811 m n.p.m.) Rozdroże pod Moszną (742 m n.p.m.) Jedlińska Kopa (725 m n.p.m.) Jedlina-Zdrój/Jedlinka (426 m n.p.m.) Jedlina-Zdrój PKP (514 m n.p.m.) dolina Rybnej (550 m n.p.m.) Skalna Brama/Rogowiec Przełęcz pod Jeleńcem (837 m n.p.m) Turzyna (895 m n.p.m.) Przełęcz pod Turzyną (835 m n.p.m.) Przełęcz Trzech Dolin (810 m n.p.m.)/Schronisko PTTK „Andrzejówka” (780 m n.p.m.) Waligóra (936 m n.p.m.) Schronisko PTTK „Andrzejówka” (780 m n.p.m.)
Główny Szlak Sudecki
|
etap 15
| |
Schronisko OrzełPrzełęcz Trzech Dolin
|
21,0 km
|
Wstaliśmy wcześnie, ale nie możemy jakoś rozstać się z miejscem, w którym spędziliśmy noc. Po ósmej wychodzimy na zewnątrz. Jest piękny poranek. Teren na którym ulokowane zostało schronisko ujmuje ładną krajobrazowością. O godzinie 8.50 jesteśmy już gotowi do drogi. Opuszczamy progi Schroniska Orzeł i schodzimy widokowym zboczem na Przełęcz Sokolą. Na horyzoncie widoczne są przymglone Góry Stołowe, Kotlina Kłodzka, a za nią masyw Śnieżnika. Krążymy po tych ślicznych góreczkach, a wciąż jesteśmy blisko miejsc odwiedzonych dawno temu. Śnieżnik to czas zeszłorocznej wyprawy, a Góry Stołowe były na naszej trasie zaledwie kilka dni temu.
Po około 350 metrach szutrowej drogi wchodzimy na Przełęcz Sokolą (niem. Falkenberger Pass; 754 m n.p.m.). Oddziela ona wzniesienie Sokolica znajdujące się w masywie Wielkiej Sowy, z którego właśnie schodziliśmy od wzniesienia Sokół wznoszącego się przed nami, a leżącego już w masywie Włodarza. Przez przełęcz przechodzi szosa pomiędzy Nową Rudą i Walimiem. Schodzimy szosą w kierunku północno-zachodnim, gdzie rozlokowała się miejscowość Rzeczka. Po 400 metrów odbijamy w lewo na boczną drogę, która stopniowo nabiera wysokości omijając jednocześnie wzniesienie Sokół. Wchodzimy w obszar górskich łąk pełnych barwnych kwiatów. Kwiaty przyciągają oczywiście motyle i inne owady. Szczególnym zainteresowanym z ich strony cieszą się świerzbnice polne (Knautia arvensis).
Malowniczy grzbiet pokryty łąkami doprowadza nas na skraj lasu pod stoki wzniesień Osówka (715 m n.p.m.) i Moszna (772 m n.p.m.) należące do masywu Włodarza (811 m n.p.m.). Stoi tu kilka domów niewielkiej osady Grządki. Leśną drogą wchodzimy na wzniesienia ogarnięte aurą tajemnic. W 1943 roku zaczęła powstawać tutaj potężna, podziemna sieć schronów i innych pomieszczeń (choć przypuszczalnie pierwsze prace zaczęto już dużo wcześnie, w latach 30-tych XX wieku). Wydrążone podziemne miasto miało pomieścić 20 tysięcy osób, a niektóre źródła podają, że nawet 40 tysięcy. Tworzyły one kompleks o nazwie „Riese”, czyli „Olbrzym”. Prace przy jego budowie były jednym z największych przedsięwzięć budowlano-górniczych w okresie II wojny światowej. Nigdy nie zostały ukończone, zaś ostateczne przeznaczenie tego kompleksu wciąż jest zagadką, tak samo jak nie odnalezione jeszcze korytarze i pomieszczenia, które zostały zasypane i zamaskowane przez Niemców. Być może miała tutaj znajdować się Kwatera Główna Hitlera tzw. Führerhauptquartier (FHQ), a może fabryka zbrojeniowa lub podziemne laboratoria.
Część niemieckich sztolni podziemnego kompleksu „Riese” można obecnie zwiedzać. Wejścia do nich znajdują się niedaleko stąd. Niestety dzisiaj czas nie pozwala nam zejść do nich. Przechodząc stokiem Moszny o godzinie 10.14 docieramy na Rozdroże pod Moszną (742 m n.p.m.). Dalej idziemy północno-wschodnim stokiem wzniesienia Jaworek (781 m n.p.m.). Rośnie tu monolityczny las świerkowy. Dno lasu, na które pada wiele światła słonecznego porośnięte jest trawami. O godzinie 10.30 wchodzimy na polankę przełęczy, za którą wznosi się Włodarz.
Schodzimy nieco ze szlaku, który omija szczyt Włodarza (niem. Wolfsberg; 811 m n.p.m.). Wpinamy się nieznakowaną dróżką na jego szczyt. Zdobywamy go o godzinie 10.45. Na szczycie i wokół niego rośnie dużo buczyny. Jest też nieduża wychodnia gnejsów, skał charakterystycznych dla Gór Sowich. Wokół panuje głucha cisza. Nasłuchujemy jakiegoś szmeru, ale nic nie słychać. Muflonów pewnie znowu nie uda się nam, zobaczyć. Kiedyś widzieliśmy tutaj sarnę, ale mimo wszystko las Włodarza sprawia wrażenie zupełnie opuszczonego. Po kilku minutach schodzimy ze szczyt inną ścieżką, kierując się na czerwony. Chwilkę potem mamy go i schodzimy nim bukowym lasem na Przełęcz Marcową (715 m n.p.m.).
Przełęcz Marcowa pozbawiona jest lasu. Polanka jaka się na niej znajduje otoczona jest głównie przez młodniki. Stoi też duża wiata. Zatrzymujemy się na przerwę. Gorąc powietrza sprawia, że oczy same się nam zamykają. Korzystając z szerokich ław przysypiamy na pół godzinki. Wiata jest idealna na biwak, a nawet można w niej przenocować.
Drzemka dobrze nam robi, choć z chęcią podrzemalibyśmy jeszcze dłużej. O godzinie 11.35 ruszamy dalej. Z Przełęczy Marcowej szlak kieruje nas na północno-wschodnie stoki Jedlińskiej Kopy (niem. Saalberg; 744 m n.p.m.), częściowo odsłonięte, porośnięte młodziutkimi świerkami. Niebawem zaczynamy wyraźnie schodzić w dół szutrową drogą. Opuszczamy kopulaste, ale o dość stromych zboczach, wzniesienie Jedlińskiej Kopy.
O godzinie 12.10 opuszczamy las i wchodzimy między łąki i rolne nieużytki osiedla Jedlinka Górna należącego do miasta Głuszyca (niem. Nieder Wüstegiersdorf). Kiedyś Jedlinka Górna była odrębną osadą. Powstała na przełomie XIII i XIV wieku. Rozwijała się powoli, aż w wieku XVIII w sąsiedniej Głuszycy i Jedlince rozkwitły duże ośrodki tkactwa chałupniczego, co nie obeszło się bez wpływu na rozwój Jedlinki Górnej. Schodzimy do doliny Bystrzycy, rzeki za którą są już gęsto usiane kopczyki Gór Kamiennych. Wchodzimy na szosę, mijamy nieco rozproszone domy. O godzinie 12.20 mostem przechodzimy na drugą stronę Bystrzycy. Według drogowskazu do Schroniska „Andrzejówka” mamy stąd 3 godziny i 10 minut marszu.
Nie zatrzymując się rozpoczynamy łagodnie podchodzić kolejne wzniesienie szeroką drogą prowadzącą przez las. Mijamy skraj lasu nad łąkami, na którym kiedyś odpoczywaliśmy, gdy przemierzaliśmy te drogi idąc w przeciwnym kierunku. O godzinie 12.40 osiągamy rozdroże przy stacji kolejowej znajdujące się na wysokości 496 m n.p.m. Stąd do „Andrzejówki” mamy 2 godziny 45 minut marszu (tak podaje drogowskaz). Szlak przebiega tu ciekawie wiaduktem kolejowym, w pobliżu stacji kolejowej „Jedlina-Zdrój”. Budowniczowie linii kolejowej kładąc tędy tory wykorzystali naturalne obniżenie terenu, które nazywane jest Przełęczą pod Wawrzyniakiem.
Do wiaduktu kolejowego dochodzimy starą utwardzoną drogą jezdną. Przechodzimy przez silnie zarośniętą kładkę wiaduktu. Wygląda jakby nikt z niej nie korzystał od wielu lat. Za wiaduktem gruntowa droga skręca niczym serpentyna w prawo, potem w lewo, a potem prowadzi początkowo łagodnie przez dolinkę w znacznej części ogołoconą z drzew. Za niedługo jednak zaczynamy zdobywać bardzo stromy zboczem Rybnicki Grzbiet. Jest ostro i miałko pod nogami, ale powolutku forsujemy niewygodny stok i godzinie 13.05 zdobywamy grzbiet, a właściwie znajdującą się na nim niewielką przełęcz między Jedlińcem (735 m n.p.m.) i Sajdakiem (586 m n.p.m.). Grzbiet jest wąski, jego stoki stromo opadają na jedną i drugą stronę. Nasz szlak krzyżuje się z wydeptaną grzbietową ścieżką. Czeka nas zejście na drugą stronę grzbietu, ale już łagodne, dzięki temu, że szlak sprowadza trawersem zbocza.
Po 5 minutach jesteśmy już na dole przy szosie w dolinie potoku Rybna. Szlak kieruje szosą na lewo. Idziemy chwilkę w górę doliny, może jakieś 500 metrów (nie więcej), gdzie stoi stylowa Gospoda Sudecka. Szlak odchodzi z szosy na lewo przed gospodą. Zaraz za gospodą, za mostkiem nad potokiem jest jednak znakomita smażalnia ryb, gdzie mieliśmy zamiar udać się coś zjeść w ramach obiadu. O godzinie 13.20 zaczynamy tam obiadową przerwę, a kończymy (jak ten czas leci) o godzinie 15.10.
Wracamy na czerwony szlak. Po zejściu z szosy wspinamy się na zarośniętą chaszczami skarpę. Ścieżka szlaku jest ledwie widoczna, a powyżej przedzieramy się po świerkowych gałązkach, które pozostawiono na drodze po wycince drzew. Jeszcze jest nawet taśma zagradzająca drogę z tabliczką zakazującą wstęp w związku ze ścinką drzew. Prace jednak nie trwają, bo ludzie świętują. Jest przecież niedziela - co jest dla nas jak odkrycie, bo idąc kolejny dzień człowiek nie liczy dni i w końcu nie wie jaki mamy dzień tygodnia - a to dzisiaj mamy już niedzielę - aż trudno uwierzyć, siódmy dzień wyprawy.
Powyżej skarpy wchodzimy w trawers wzniesienia Jeleniec Mały (742 m n.p.m.). Stok jest bardzo stromy, ale pokonujemy go łagodnie dzięki drodze płajowej zataczającej łuk po stoku wzniesienia. Jednak w pewnym momencie szlak odbija z drogi wprost na stok. Forsujemy zatem stok, ale pokrótce ścieżka wiedzie w miarę płasko łukami po stokach Rogowca. O godzinie 16.10 dochodzimy do punktu widokowego, skąd mamy piękny widok na dolinę Bystrzycy z miastem Głuszyca oraz rozciągającymi się dalej Górami Sowimi. Jest tu ławeczka, lecz nie zajmujemy jej. Nieco dalej jest efektowana Skalna Brama do której doprowadza szlak, ale góra Rogowiec związana jest tez z zamkiem, który stał na jej szczycie. Tam czerwone znaki nie prowadzą, ale wąska ścieżynka, nieco karkołomna, bo stok jest bardzo stromy (a taka nieduża góreczka). No więc zanim przejdziemy przez Skalną Bramę udajemy się na szczyt zobaczyć co zostało z dawnego zamku.
Zamek Rogowiec (niem. Hornschloss, czes. Hornšperk) zbudowany został pod koniec XIII wieku. Do jego budowy użyto nieobrobionego łupanego kamienia. Składał się z zamku górnego i dolnego. Zamek górny miał nieregularny kształt, co wynikało z nieregularności podłoża na którym go ulokowano. We wschodniej jego części ulokowana była okrągła wieża o średnicy około 10 metrów i grubości murów przy ziemi około 3,6 metra. Stał w nim też dwuskrzydłowy budynek mieszkalny połączony z wieżą tunelem. Szczyt góry pozostawiał jeszcze trochę miejsca, który wykorzystano na ciasny dziedziniec, przy którym były zabudowania gospodarcze, stajnie i pomieszczenia dla załogi. Zamek górny otoczony był wysokim murem o grubości około 2 metrów. Druga linia umocnień znajdowała się wokół zamku dolnego, który otoczony był również murem z dwoma basztami.
Zamek ten został wybudowany w miejsce istniejącej wcześniej drewnianej warowni z rozkazu świdnickiego księcia Bolko I. Miał stanowić jedno z ogniw w łańcuchu umocnień wzdłuż granicy czeskiej. Strzegł też średniowiecznego szlaku handlowego u stóp Rogowca, w dolinie Rybnej. Z czasem zamek stracił znaczenie strategiczne. W okresie wojen husyckich został opanowany i zdewastowany przez husytów, potem stał się siedzibą rycerstwa trudniącego się rozbójnictwem. Zamek został uwolniony z rąk rozbójników w 1497 roku przez wojska Macieja Korwina, które go zdobyły, ale też zniszczyły i to w takim stopniu, że z ruin nie podniósł się już nigdy.
Z ruin Zamku Rogowiec możemy dzisiaj podziwiać ładną panoramę. Delektujemy się nią odpoczywając do godziny 16.45. Potem wracamy pod Skalną Bramę zbudowaną z permskich skał wylewnych, porfirów (trachybazaltów). Na jednej z nich „Wałbrzyscy Wędrowcy” zamontowali w 2004 tablicę z treścią „Tym co na zawsze odeszli i tym co przyjdą po nas”. Skalna Brama wprowadza nas na stoki Jeleńca (902 m n.p.m.), najpierw wschodnie, potem północne i zachodnie. W ten sposób obchodzimy wierzchołek kolejnej góry.
Po dotarciu na Przełęcz pod Turzyną (835 m n.p.m.) postanawiamy zmodyfikować nieco naszą trasę. Pójdziemy żółtym szlakiem, którym jeszcze nigdy nie wędrowaliśmy. Biegnie poniżej czerwonego. Szlak prowadzi drogą stokową, częściowo widokową. Jeśli jest krótsza, to tylko nieznacznie. O godzinie 17.45 droga ta wyprowadza nas na łąki pokrywające Przełęcz Trzech Dolin (niem. Andreasbaude; 810 m n.p.m.), gdzie zbiegają się granice zlewni trzech potoków: Rybnej, Sokołowca i Złotej Wody oraz gdzie schodzą się trzy grzbiety głównego grzbietu Gór Suchych. Tak właśnie – Gór Suchych, które są częścią Gór Kamiennych.
Góry Kamienne dzielą się bowiem na cztery mniejsze pasma: Góry Krucze, Czarny Las, Pasmo Lesistej i Góry Suche (czes. Javoří hory). Góry Suche są najwyższym, największym i najbardziej zróżnicowanym pasmem Gór Kamiennych. Nad Przełęczą Trzech Dolin wznosi się ich najwyższy punkt, a zarazem najwyższe w całych Górach Kamiennych.
Wpadamy do Schroniska PTTK „Andrzejówka” by zostawić plecaki. Gospodarzom mówimy, że już jesteśmy, ale zakwaterujemy za jakiś czas. Zachmurzyło się, pojawiły się deszczowe chmury. Będzie zapewne padać, a pasowałoby jeszcze wejść na Waligórę. O 18.00 wyruszamy w kierunku jego charakterystycznego stożka. Utwardzona dróżka wnet przechodzi w wyjątkowo stromą, zrujnowaną nieco ścieżkę. Ktoś próbował utwardzić ją kamieniem, ale na takiej stromiźnie nie mógł się długo utrzymać. Teraz bardziej przeszkadza, niż pomaga. Podejście na Waligórę robi ogromne wrażenie. Jakaś rodzina też tam podąża, całkiem sympatyczna jak się okazuje. Wyruszyli tak jak my ze schroniska na lekko, ale chyba zbyt lekko, bo w klapakach lub sandałkach. Ciężko będzie im zejść. Teraz już wiedzą o tym, że będą musieli zejść z góry inną, okrężną drogą. Wychodząc ze schroniska myśleli, że to tylko kwadrans (tak pisze na drogowskazie), ale nie pisze, że stok jest bardzo ostry. O godzinie 18.15 zdobywamy razem szczyt Waligóry (niem. Heidelberg; 936 m n.p.m.).
Waligóra była w XIX wieku widokowym szczytem, obecnie niewielka polanka szczytowa, na której stoi betonowy słupek z nazwą szczytu jest obrośnięta lasem. Lubimy jednak tą górę nie za widoki, ale za to ostre podejście, którym teraz musimy zejść w dół. Rodzinka z którą zdążyliśmy się zaprzyjaźnić poszła już okrężną, łagodniejszą drogą. My zaś tą samą, którą pokonaliśmy przed momentem. O godzinie 18.45 siedzimy sobie już w schronisku, które też bardzo lubimy za klimat, za dobre jedzonko i w ogóle - coś w nim jest takiego magnetycznego.
Schronisko to zostało otwarte za czasów wcześniejszych gospodarzy tych ziem, w 1933 przez towarzystwo turystyczne z Wałbrzycha WGV z inicjatywy jego prezesa, aptekarza Andreasa Bocka. Nazwano go od jego imienia Andreasbaude. W 1936 roku przez dwa tygodnie mieszkała w nim królowa holenderska Wilhelmina z córką księżną Julianą. W czasie II wojny światowej przejęte zostały przez władze nazistowskie. Po wojnie wykorzystywany był jako ośrodek kolonijny, a potem został przejęty przez PTTK.
Przy „Andrzejówce” znajduje się obecnie duży węzeł szlaków turystycznych. Jednym z nich wyruszymy jutro przemierzać sudeckie ścieżki. Szkoda tylko, że ma padać i to bardzo intensywnie. Już teraz zaczyna kropić, ale póki co cieszymy się z tego, że znów możemy gościć w progach „Andrzejówki”.
Widok w kierunku Gór Kamiennych. Z prawej widoczny Włodarz. |
Opuszczamy Schronisko Orzeł.. |
Droga na Przełęcz Sokolą. |
Widok w kierunku Kotliny Kłodzkiej. |
Po około 350 metrach szutrowej drogi wchodzimy na Przełęcz Sokolą (niem. Falkenberger Pass; 754 m n.p.m.). Oddziela ona wzniesienie Sokolica znajdujące się w masywie Wielkiej Sowy, z którego właśnie schodziliśmy od wzniesienia Sokół wznoszącego się przed nami, a leżącego już w masywie Włodarza. Przez przełęcz przechodzi szosa pomiędzy Nową Rudą i Walimiem. Schodzimy szosą w kierunku północno-zachodnim, gdzie rozlokowała się miejscowość Rzeczka. Po 400 metrów odbijamy w lewo na boczną drogę, która stopniowo nabiera wysokości omijając jednocześnie wzniesienie Sokół. Wchodzimy w obszar górskich łąk pełnych barwnych kwiatów. Kwiaty przyciągają oczywiście motyle i inne owady. Szczególnym zainteresowanym z ich strony cieszą się świerzbnice polne (Knautia arvensis).
Rzeczki. |
Górska łąka. |
Na kwiatach górskiej łąki. |
Dróżka przez łąki. |
Widok na Wielką Sowę. |
Góry Kamienne. |
Droga do osady Grządki. |
Malowniczy grzbiet pokryty łąkami doprowadza nas na skraj lasu pod stoki wzniesień Osówka (715 m n.p.m.) i Moszna (772 m n.p.m.) należące do masywu Włodarza (811 m n.p.m.). Stoi tu kilka domów niewielkiej osady Grządki. Leśną drogą wchodzimy na wzniesienia ogarnięte aurą tajemnic. W 1943 roku zaczęła powstawać tutaj potężna, podziemna sieć schronów i innych pomieszczeń (choć przypuszczalnie pierwsze prace zaczęto już dużo wcześnie, w latach 30-tych XX wieku). Wydrążone podziemne miasto miało pomieścić 20 tysięcy osób, a niektóre źródła podają, że nawet 40 tysięcy. Tworzyły one kompleks o nazwie „Riese”, czyli „Olbrzym”. Prace przy jego budowie były jednym z największych przedsięwzięć budowlano-górniczych w okresie II wojny światowej. Nigdy nie zostały ukończone, zaś ostateczne przeznaczenie tego kompleksu wciąż jest zagadką, tak samo jak nie odnalezione jeszcze korytarze i pomieszczenia, które zostały zasypane i zamaskowane przez Niemców. Być może miała tutaj znajdować się Kwatera Główna Hitlera tzw. Führerhauptquartier (FHQ), a może fabryka zbrojeniowa lub podziemne laboratoria.
Część niemieckich sztolni podziemnego kompleksu „Riese” można obecnie zwiedzać. Wejścia do nich znajdują się niedaleko stąd. Niestety dzisiaj czas nie pozwala nam zejść do nich. Przechodząc stokiem Moszny o godzinie 10.14 docieramy na Rozdroże pod Moszną (742 m n.p.m.). Dalej idziemy północno-wschodnim stokiem wzniesienia Jaworek (781 m n.p.m.). Rośnie tu monolityczny las świerkowy. Dno lasu, na które pada wiele światła słonecznego porośnięte jest trawami. O godzinie 10.30 wchodzimy na polankę przełęczy, za którą wznosi się Włodarz.
Szlak omija szczyt wzniesienia Jaworek. |
Las na stoku wzniesienia Jaworek. |
Włodarz (niem. Wolfsberg; 811 m n.p.m.). |
Schodzimy nieco ze szlaku, który omija szczyt Włodarza (niem. Wolfsberg; 811 m n.p.m.). Wpinamy się nieznakowaną dróżką na jego szczyt. Zdobywamy go o godzinie 10.45. Na szczycie i wokół niego rośnie dużo buczyny. Jest też nieduża wychodnia gnejsów, skał charakterystycznych dla Gór Sowich. Wokół panuje głucha cisza. Nasłuchujemy jakiegoś szmeru, ale nic nie słychać. Muflonów pewnie znowu nie uda się nam, zobaczyć. Kiedyś widzieliśmy tutaj sarnę, ale mimo wszystko las Włodarza sprawia wrażenie zupełnie opuszczonego. Po kilku minutach schodzimy ze szczyt inną ścieżką, kierując się na czerwony. Chwilkę potem mamy go i schodzimy nim bukowym lasem na Przełęcz Marcową (715 m n.p.m.).
Przełęcz Marcowa pozbawiona jest lasu. Polanka jaka się na niej znajduje otoczona jest głównie przez młodniki. Stoi też duża wiata. Zatrzymujemy się na przerwę. Gorąc powietrza sprawia, że oczy same się nam zamykają. Korzystając z szerokich ław przysypiamy na pół godzinki. Wiata jest idealna na biwak, a nawet można w niej przenocować.
Wiata na Przełęczy Marcowej. |
Drzemka dobrze nam robi, choć z chęcią podrzemalibyśmy jeszcze dłużej. O godzinie 11.35 ruszamy dalej. Z Przełęczy Marcowej szlak kieruje nas na północno-wschodnie stoki Jedlińskiej Kopy (niem. Saalberg; 744 m n.p.m.), częściowo odsłonięte, porośnięte młodziutkimi świerkami. Niebawem zaczynamy wyraźnie schodzić w dół szutrową drogą. Opuszczamy kopulaste, ale o dość stromych zboczach, wzniesienie Jedlińskiej Kopy.
O godzinie 12.10 opuszczamy las i wchodzimy między łąki i rolne nieużytki osiedla Jedlinka Górna należącego do miasta Głuszyca (niem. Nieder Wüstegiersdorf). Kiedyś Jedlinka Górna była odrębną osadą. Powstała na przełomie XIII i XIV wieku. Rozwijała się powoli, aż w wieku XVIII w sąsiedniej Głuszycy i Jedlince rozkwitły duże ośrodki tkactwa chałupniczego, co nie obeszło się bez wpływu na rozwój Jedlinki Górnej. Schodzimy do doliny Bystrzycy, rzeki za którą są już gęsto usiane kopczyki Gór Kamiennych. Wchodzimy na szosę, mijamy nieco rozproszone domy. O godzinie 12.20 mostem przechodzimy na drugą stronę Bystrzycy. Według drogowskazu do Schroniska „Andrzejówka” mamy stąd 3 godziny i 10 minut marszu.
Zejście z Jedlińskiej Kopy. |
Jedlinka Górna. Przed nami Góry Kamienne. |
Przed Bystrzycą. |
Most nad Bystrzycą. |
Pierwszy kontakt z Górami Kamiennymi. |
Na skraju. |
Nie zatrzymując się rozpoczynamy łagodnie podchodzić kolejne wzniesienie szeroką drogą prowadzącą przez las. Mijamy skraj lasu nad łąkami, na którym kiedyś odpoczywaliśmy, gdy przemierzaliśmy te drogi idąc w przeciwnym kierunku. O godzinie 12.40 osiągamy rozdroże przy stacji kolejowej znajdujące się na wysokości 496 m n.p.m. Stąd do „Andrzejówki” mamy 2 godziny 45 minut marszu (tak podaje drogowskaz). Szlak przebiega tu ciekawie wiaduktem kolejowym, w pobliżu stacji kolejowej „Jedlina-Zdrój”. Budowniczowie linii kolejowej kładąc tędy tory wykorzystali naturalne obniżenie terenu, które nazywane jest Przełęczą pod Wawrzyniakiem.
Do wiaduktu kolejowego dochodzimy starą utwardzoną drogą jezdną. Przechodzimy przez silnie zarośniętą kładkę wiaduktu. Wygląda jakby nikt z niej nie korzystał od wielu lat. Za wiaduktem gruntowa droga skręca niczym serpentyna w prawo, potem w lewo, a potem prowadzi początkowo łagodnie przez dolinkę w znacznej części ogołoconą z drzew. Za niedługo jednak zaczynamy zdobywać bardzo stromy zboczem Rybnicki Grzbiet. Jest ostro i miałko pod nogami, ale powolutku forsujemy niewygodny stok i godzinie 13.05 zdobywamy grzbiet, a właściwie znajdującą się na nim niewielką przełęcz między Jedlińcem (735 m n.p.m.) i Sajdakiem (586 m n.p.m.). Grzbiet jest wąski, jego stoki stromo opadają na jedną i drugą stronę. Nasz szlak krzyżuje się z wydeptaną grzbietową ścieżką. Czeka nas zejście na drugą stronę grzbietu, ale już łagodne, dzięki temu, że szlak sprowadza trawersem zbocza.
Drogowskazy. |
Stara droga prowadząca na most. |
Most nad torami kolejowymi. |
Stacja Jedlina-Zdrój. |
Zbliżamy się do Rybnickiego Grzbietu. |
Ostre podejście na Rybnicki Grzbiet. |
Rybnicki Grzbiet. |
Zejście z Rybnickiego Grzbietu do doliny Rybnej. |
Gospoda Sudecka. |
Po 5 minutach jesteśmy już na dole przy szosie w dolinie potoku Rybna. Szlak kieruje szosą na lewo. Idziemy chwilkę w górę doliny, może jakieś 500 metrów (nie więcej), gdzie stoi stylowa Gospoda Sudecka. Szlak odchodzi z szosy na lewo przed gospodą. Zaraz za gospodą, za mostkiem nad potokiem jest jednak znakomita smażalnia ryb, gdzie mieliśmy zamiar udać się coś zjeść w ramach obiadu. O godzinie 13.20 zaczynamy tam obiadową przerwę, a kończymy (jak ten czas leci) o godzinie 15.10.
Ogródek smażalni ryb. |
Wracamy na czerwony szlak. Po zejściu z szosy wspinamy się na zarośniętą chaszczami skarpę. Ścieżka szlaku jest ledwie widoczna, a powyżej przedzieramy się po świerkowych gałązkach, które pozostawiono na drodze po wycince drzew. Jeszcze jest nawet taśma zagradzająca drogę z tabliczką zakazującą wstęp w związku ze ścinką drzew. Prace jednak nie trwają, bo ludzie świętują. Jest przecież niedziela - co jest dla nas jak odkrycie, bo idąc kolejny dzień człowiek nie liczy dni i w końcu nie wie jaki mamy dzień tygodnia - a to dzisiaj mamy już niedzielę - aż trudno uwierzyć, siódmy dzień wyprawy.
Wracamy na szlak. |
Skarpa zarośnięta chaszczami. |
Świerkowe gałązki na szlaku. |
Zakaz wstępu. |
Powyżej skarpy wchodzimy w trawers wzniesienia Jeleniec Mały (742 m n.p.m.). Stok jest bardzo stromy, ale pokonujemy go łagodnie dzięki drodze płajowej zataczającej łuk po stoku wzniesienia. Jednak w pewnym momencie szlak odbija z drogi wprost na stok. Forsujemy zatem stok, ale pokrótce ścieżka wiedzie w miarę płasko łukami po stokach Rogowca. O godzinie 16.10 dochodzimy do punktu widokowego, skąd mamy piękny widok na dolinę Bystrzycy z miastem Głuszyca oraz rozciągającymi się dalej Górami Sowimi. Jest tu ławeczka, lecz nie zajmujemy jej. Nieco dalej jest efektowana Skalna Brama do której doprowadza szlak, ale góra Rogowiec związana jest tez z zamkiem, który stał na jej szczycie. Tam czerwone znaki nie prowadzą, ale wąska ścieżynka, nieco karkołomna, bo stok jest bardzo stromy (a taka nieduża góreczka). No więc zanim przejdziemy przez Skalną Bramę udajemy się na szczyt zobaczyć co zostało z dawnego zamku.
Trawers wzniesienia Jeleniec Mały. |
Stok Rogowca. |
Lilia złotogłów (Lilium martagon L.). |
Stromy stok Rogowca. |
Punkt widokowy na stoku Rogowca. Dolina Bystrzycy. |
Szczyt Rogowca. |
Widok z Rogowca na Góry Wałbrzyskie. Z prawej Chełmiec. |
Zamek Rogowiec (niem. Hornschloss, czes. Hornšperk) zbudowany został pod koniec XIII wieku. Do jego budowy użyto nieobrobionego łupanego kamienia. Składał się z zamku górnego i dolnego. Zamek górny miał nieregularny kształt, co wynikało z nieregularności podłoża na którym go ulokowano. We wschodniej jego części ulokowana była okrągła wieża o średnicy około 10 metrów i grubości murów przy ziemi około 3,6 metra. Stał w nim też dwuskrzydłowy budynek mieszkalny połączony z wieżą tunelem. Szczyt góry pozostawiał jeszcze trochę miejsca, który wykorzystano na ciasny dziedziniec, przy którym były zabudowania gospodarcze, stajnie i pomieszczenia dla załogi. Zamek górny otoczony był wysokim murem o grubości około 2 metrów. Druga linia umocnień znajdowała się wokół zamku dolnego, który otoczony był również murem z dwoma basztami.
Zamek ten został wybudowany w miejsce istniejącej wcześniej drewnianej warowni z rozkazu świdnickiego księcia Bolko I. Miał stanowić jedno z ogniw w łańcuchu umocnień wzdłuż granicy czeskiej. Strzegł też średniowiecznego szlaku handlowego u stóp Rogowca, w dolinie Rybnej. Z czasem zamek stracił znaczenie strategiczne. W okresie wojen husyckich został opanowany i zdewastowany przez husytów, potem stał się siedzibą rycerstwa trudniącego się rozbójnictwem. Zamek został uwolniony z rąk rozbójników w 1497 roku przez wojska Macieja Korwina, które go zdobyły, ale też zniszczyły i to w takim stopniu, że z ruin nie podniósł się już nigdy.
Ruiny zamku. |
Mury zamkowe. |
Na szczycie Rogowca. |
Punkt widokowy na szczycie. |
Z ruin Zamku Rogowiec możemy dzisiaj podziwiać ładną panoramę. Delektujemy się nią odpoczywając do godziny 16.45. Potem wracamy pod Skalną Bramę zbudowaną z permskich skał wylewnych, porfirów (trachybazaltów). Na jednej z nich „Wałbrzyscy Wędrowcy” zamontowali w 2004 tablicę z treścią „Tym co na zawsze odeszli i tym co przyjdą po nas”. Skalna Brama wprowadza nas na stoki Jeleńca (902 m n.p.m.), najpierw wschodnie, potem północne i zachodnie. W ten sposób obchodzimy wierzchołek kolejnej góry.
Rusałka admirał (Vanessa atalanta). |
Skalna Brama. |
Stok Jeleńca. |
Przełęcz pod Turzyną (835 m n.p.m.). |
Po dotarciu na Przełęcz pod Turzyną (835 m n.p.m.) postanawiamy zmodyfikować nieco naszą trasę. Pójdziemy żółtym szlakiem, którym jeszcze nigdy nie wędrowaliśmy. Biegnie poniżej czerwonego. Szlak prowadzi drogą stokową, częściowo widokową. Jeśli jest krótsza, to tylko nieznacznie. O godzinie 17.45 droga ta wyprowadza nas na łąki pokrywające Przełęcz Trzech Dolin (niem. Andreasbaude; 810 m n.p.m.), gdzie zbiegają się granice zlewni trzech potoków: Rybnej, Sokołowca i Złotej Wody oraz gdzie schodzą się trzy grzbiety głównego grzbietu Gór Suchych. Tak właśnie – Gór Suchych, które są częścią Gór Kamiennych.
Góry Kamienne dzielą się bowiem na cztery mniejsze pasma: Góry Krucze, Czarny Las, Pasmo Lesistej i Góry Suche (czes. Javoří hory). Góry Suche są najwyższym, największym i najbardziej zróżnicowanym pasmem Gór Kamiennych. Nad Przełęczą Trzech Dolin wznosi się ich najwyższy punkt, a zarazem najwyższe w całych Górach Kamiennych.
Górówka medea (Erebia aethiops). |
Tuż przed Przełęczą Trzech Dolin. |
Waligóra. |
Przełęcz Trzech Dolin. |
Wpadamy do Schroniska PTTK „Andrzejówka” by zostawić plecaki. Gospodarzom mówimy, że już jesteśmy, ale zakwaterujemy za jakiś czas. Zachmurzyło się, pojawiły się deszczowe chmury. Będzie zapewne padać, a pasowałoby jeszcze wejść na Waligórę. O 18.00 wyruszamy w kierunku jego charakterystycznego stożka. Utwardzona dróżka wnet przechodzi w wyjątkowo stromą, zrujnowaną nieco ścieżkę. Ktoś próbował utwardzić ją kamieniem, ale na takiej stromiźnie nie mógł się długo utrzymać. Teraz bardziej przeszkadza, niż pomaga. Podejście na Waligórę robi ogromne wrażenie. Jakaś rodzina też tam podąża, całkiem sympatyczna jak się okazuje. Wyruszyli tak jak my ze schroniska na lekko, ale chyba zbyt lekko, bo w klapakach lub sandałkach. Ciężko będzie im zejść. Teraz już wiedzą o tym, że będą musieli zejść z góry inną, okrężną drogą. Wychodząc ze schroniska myśleli, że to tylko kwadrans (tak pisze na drogowskazie), ale nie pisze, że stok jest bardzo ostry. O godzinie 18.15 zdobywamy razem szczyt Waligóry (niem. Heidelberg; 936 m n.p.m.).
Podejście na Waligórę. |
Waligóra (936 m n.p.m.). |
Waligóra była w XIX wieku widokowym szczytem, obecnie niewielka polanka szczytowa, na której stoi betonowy słupek z nazwą szczytu jest obrośnięta lasem. Lubimy jednak tą górę nie za widoki, ale za to ostre podejście, którym teraz musimy zejść w dół. Rodzinka z którą zdążyliśmy się zaprzyjaźnić poszła już okrężną, łagodniejszą drogą. My zaś tą samą, którą pokonaliśmy przed momentem. O godzinie 18.45 siedzimy sobie już w schronisku, które też bardzo lubimy za klimat, za dobre jedzonko i w ogóle - coś w nim jest takiego magnetycznego.
Schronisko PTTK „Andrzejówka” (780 m n.p.m.). |
Schronisko to zostało otwarte za czasów wcześniejszych gospodarzy tych ziem, w 1933 przez towarzystwo turystyczne z Wałbrzycha WGV z inicjatywy jego prezesa, aptekarza Andreasa Bocka. Nazwano go od jego imienia Andreasbaude. W 1936 roku przez dwa tygodnie mieszkała w nim królowa holenderska Wilhelmina z córką księżną Julianą. W czasie II wojny światowej przejęte zostały przez władze nazistowskie. Po wojnie wykorzystywany był jako ośrodek kolonijny, a potem został przejęty przez PTTK.
Przy „Andrzejówce” znajduje się obecnie duży węzeł szlaków turystycznych. Jednym z nich wyruszymy jutro przemierzać sudeckie ścieżki. Szkoda tylko, że ma padać i to bardzo intensywnie. Już teraz zaczyna kropić, ale póki co cieszymy się z tego, że znów możemy gościć w progach „Andrzejówki”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz