Słowacki Raj zwany jest przez geografów Górami Straceńskimi. Nie są one uważane za przedłużenie łańcucha Niżnych Tatr, choć stykają się z nimi poprzez przełęcz Vernár. Triasowe wapienie Słowackiego Raju są częścią Planiny Murańskiej. Są również jej przedłużeniem pod względem podobieństwa w budowie hipsometrycznej. Są to płaskowyże pocięte krasowymi kanionami, które tworzone są od końca pliocenu po dzień dzisiejszy. Wspinając się przez kaniony nie czuje się pokonywanych przewyższeń. Drabinki, stupaczki, kładki - wszystkie te techniczne ułatwienia eliminujące bezpośrednie podejścia górskimi zboczami sprawiają, iż niekiedy zapominamy o tym, że Słowacki Raj to pasmo górskie, ze stromymi podejściami na których można się zmęczyć, choć najwyższe szczyty sięgają tu tylko nieco ponad 1000 m n.p.m.
TRASA:
Geravy (1035 n.p.m.)
Malé Zajfy (890 m n.p.m.)
Veľké a Malé Zajfy (815 m n.p.m.)
Občasný prm. (995 m n.p.m.)
Havrania skala (1154 m n.p.m.)
Stratenský kaňon (836 m n.p.m.)
Stratená, parking (814 m n.p.m.)
OPIS:
Odpoczywamy na zielonej polanie Geravy po wędrówce romantycznym Zejmarskim Jarem. Niektórzy sączą chłodne małe piwko, niektórzy opalają się w słońcu. Można by również zakosztować konnej przejażdżki. Byłby na to czas, bo zaplanowaliśmy godzinną przerwę w tym rajskim miejscu. Na takiej sielance można by tu spędzić cały weekend. Czemu nie? Wszak życie nie polega tylko na wędrowaniu, ale może innym razem, bo wyznaczyliśmy sobie na dziś zdobycie jednego z tysiączników Słowackiego Raju. Owszem, jesteśmy już na jednym, bo przecież płaskowyż Geravy sięga wysokości około 1060 m n.p.m., lecz w żaden sposób nie obrazuje się nam on jako szczyt. Opuszczamy otoczenie schroniska na polanie Geravy o godzinie 11.15.
Kierujemy się na północny zachód za żółtymi znakami na Malé Zajfy, które przez chwilę prowadzą wspólnie z czerwonymi. Maszerujemy dróżką przez rozległe polany pokrywające płaskowyż. Wkrótce dróżka wprowadza nas do lasu. Na moment wychodzimy jeszcze na skraj małej polanki, by znów zniknąć w lesie. Czerwone znaki odchodzą w kierunku płaskowyżu Glac, z kolei żółty szlak sprowadza na bardzo stromo na polankę z rozstajem szlaków Malé Zajfy. Dołącza tutaj zielony szlak schodzący od północy rozstaju pod Suchym Wierchem.
|
Polana Geravy. |
|
Na północny zachód. |
|
Końcówka stromego zejścia z płaskowyżu Geravy. |
|
Dolina Malé Zajfy. |
Żółty szlak wspólnie z zielonym wiodą teraz po bardzo wygodnej szutrowej dróżce przez dolinę Malé Zajfy, wzdłuż granicy rezerwatu przyrody o tej samej nazwie co dolina. Droga prowadzi dnem doliny wypełnionej pasem roślinności lubiącej podmokłe tereny. Wiosną zapewne rośnie tu mnóstwo kaczeńców. Doliną płynie Vráblovský potok zasilany strumieniami spływającymi ze stoków porośniętych lasami. O godzinie 11.45 docieramy do asfaltowej drogi biegnącej z osady Stratenská píla. Mamy tutaj rozstaj szlaków Veľké a Malé Zajfy, gdzie łączą się dwie doliny Malé Zajfy i Veľké Zajfy. Zatrzymujemy się na odpoczynek. Stąd rozpoczyna się podejście na Havranią Skałę.
Kwadrans po dwunastej kończymy odpoczynek. Ruszamy asfaltową drogą w górę doliny Veľké Zajfy. Drogą tą idziemy kilka minut, po czym znaki szlaku kierują nas na lewo na mostek nad strumieniem. Schodzimy z asfaltówki w zarośniętą dolinkę. Ścieżka szlaku dzieli się miejscem ze spływającym spokojnie potokiem. Wkrótce zaczynamy nieco ostrzej wspinać się na grzbiet pozbawiony drzew. Czujemy żar słońca wyciskający poty, ale krótkimi przystankami niwelujemy zmęczenie. Zresztą zawsze byłoby dobrze tutaj przystanąć dla ładnych widoków. Niebawem jednak znów wchodzimy do lasu.
|
Dolina Veľké Zajfy. |
|
Dolinka w masywie Havraniej Skały. |
|
Bezleśny boczny grzbiet. |
|
Widok na szczyt Havraniej Skały. |
|
Dostojka malinowiec, perłowiec malinowiec (Argynnis paphia). |
Droga leśna doprowadza nas o godzinie 12.30 do źródła Občasný prameň położonego na wysokości 1075 m n.p.m. Źródło to jest nietypowe i jest rzadkością. Jak nazwa wskazuje jest to źródło okresowe. Dzisiaj woda z niego wypływa spokojnie, ale w pewnych określonych odstępach czasu nasilenie wypływającej z niego wody ulega znacznym zmianom od 0 litrów na sekundę do 45,6 litrów na sekundę w okresach największej wydajności. Co ciekawe w każdym cyklu cała ilość wypływającej wody jest zawsze taka sama. Unikatowość tego źródła znana była już na początku XIX wieku. Wtedy powstały pierwsze opisy tego zjawiska, które wykonał słowacki geolog Dionýz Štúr. Przypuszcza się, iż takie zachowanie wód wynika z ukształtowania podziemnych korytarzy, którymi przepływa woda, zanim pojawi się na powierzchni. Woda najpierw napełnia podziemne przestrzenie, aż do momentu gdy osiągnie w nich odpowiedni poziom, przewyższający uniesiony ku górze korytarz na kształt „kolanka”, czy na podobieństwo odwróconej litery „V”. Gdy woda zaczyna przepływać przez wznoszący się ku górze podziemny korytarz zaczyna płynąc dalej aż do wylotu na powierzchni. Od tego momentu wszystko dzieje się jak w syfonie i trwa do chili, gdy ten syfon nie zostanie opróżniony. Wówczas źródło przestaje bić, aż do chwili ponownego napełnienia podziemnych korytarzy.
|
Občasný prameň (1075 m n.p.m.). |
Po krótkiej przerwie przy źródełku ruszamy dalej leśną drogą. Szlak w miarę łagodnie wchodzi na grzbiet, a właściwie przełączkę między Havranią Skałą, a niewielkim wybrzuszeniem. Szlak skręca w tym miejscu w lewo, czyli wprost na szczyt Havraniej Skały. Przecinamy leśną drogę, za którą szlak zadziera w górę. Wspinamy się powoli, z mozołem po bardzo stromym zboczu góry.
Wkrótce szlak robi się jeszcze bardziej trudny, gdyż prowadzi po skałkach. Trzeba wzmóc ostrożność, bo są one śliskie. W triasowych wapieniach Havraniej Skały znajduje się wiele niewielkich jaskiń. Jedna z nich znajduje się przy naszym szlaku na wysokości 1154,7 m n.p.m. Od jaskini mamy już niedaleko do wierzchowiny góry. Wchodzimy na nią o godzinie 13.30.
|
Las powyżej źródełka. |
|
Dzwonek karpacki (Campanula carpatica). |
|
Jaskinia na Havraniej Skale (1154,7 m n.p.m.). |
|
Plan jaskini. |
Wśród drzew przy ścieżce stoi stylizowany słupek z tabliczką szczytową. Drogowskaz wskazuje w prawo na dalszy kierunek żółtego szlaku, do Strateńskiego Kanionu. Rozglądając się uważnie dostrzec można, że jeszcze nie znajdujemy się w najwyższym punkcie góry. Po lewej widzimy wyraźną ścieżkę biegnącą nieco wyżej, zaś na drzewie trójkątny znak oznaczający drogę do szczytu. Kierujemy się tam i po kilku minutach wychodzimy na wspaniały taras widokowy. Siadamy na wapiennych skałach.
Na szczycie Havraniej Skały dają wyczuć się fale powiewu wiatru. Jest jednak ciepło. Niebo zaszło warstewką chmur, ale wciąż mamy przepiękny widok na wzniesienia Słowackiego Raju. Widzimy tą krainę w końcu z góry, a nie jak do tej pory z zacienionych kanionów, czyli jakby z podziemi.
|
Na wierzchowinie Havraniej Skały. |
|
Havrania skala (1156 m n.p.m.). |
|
Havrania skala (1156 m n.p.m.). |
Posiadówkę na Havraniej Skale kończymy o godzinie 14.00. Opuszczamy naturalny taras widokowy. Schodzimy łagodnie w dół. Mijamy drogowskaz szlaków i po chwili wychodzimy na obszerną polanę. Jakże tu pięknie, jeszcze nawet kwieciście, choć to już późne lato. Pojawił się już zimowit jesienny (Colchicum autumnale) - już chce przywitać zimę, lecz do niej przecież jeszcze daleko. Kwitną chabry łąkowe (Centaurea jacea L.), nieopodal rozpiera się w trawie dziewięćsił bezłodygowy (Carlina acaulis L.). Łapie osuszające promienie słońca, które wychyla się spomiędzy chmur.
Przysiadamy na trawie. Ostatni dzień i ostatnia droga - nakłada się żal o jedno i o drugie, bo za niedługo będziemy musieli się pożegnać z cudowną krainą Słowackiego Raju, przynajmniej na jakiś czas. O godzinie 14.20 wstajemy i ruszamy dalej. Wchodzimy do lasu, gdzie na skraju masowo kwitnie niecierpek pospolity (Impatiens noli-tangere) o żółtych kwiatach niezwykłego kształtu.
|
Polana. |
|
Na polanie. |
|
Zimowit jesienny (Colchicum autumnale). |
|
Chaber łąkowy (Centaurea jacea L.). |
|
Dziewięćsił bezłodygowy (Carlina acaulis L.). |
|
Dziewięćsił bezłodygowy (Carlina acaulis L.) i owad. |
|
Po przerwie opuszczamy polanę. |
|
Niecierpek pospolity (Impatiens noli-tangere). |
Ścieżką szlaku wchodzimy w płytki jar, obsypany butwiejącymi liśćmi lasu, spośród których wystają omszałe wapienie. Nad dróżką leży konar starego drzewa, wspierający się na stokach jaru. Pochylamy się by przejść pod nim. Ścieżka wkrótce wchodzi w trawers stoku. Sprowadza nas do utwardzonej drogi stokowej, która chwilkę podążamy. Na moment wychodzimy na pas z wyciętymi drzewami. Widzimy przed sobą Dolinę Straceńską. Jest niedaleko. Taką drogą, jaka idziemy szybko byśmy do niej dotarli, ale nagle szlak schodzi z drogi.
|
Płytki jar z omszałymi skałami. |
|
Ścieżka wchodzi w trawers stoku. |
|
Widzimy przed sobą Dolinę Straceńską. |
Opuszczamy gruntową drogę i wchodzimy na stromiznę, która schodzi do głęboko wciętej doliny potoku. Zaczyna się ostre zejście. Tylko na moment spotykamy jeszcze raz leśną drogę, która serpentyną zawija po stoku. Idziemy krótko drogą, po czym znów wchodzimy na bardzo stromy stok, gdzie z ostrożnością, krok po kroku obniżamy wysokość. Jesteśmy już poniżej 1000 m n.p.m. Po prawej widzimy wodospad potoku.
Po zejściu z leśnej drogi mieliśmy krótkie zejście po skałkach, po czym wchodzimy w trawers stoku. Po prawej widzimy spływający dnem doliny potok. Niebawem schodzimy do niego i podążamy w jego sąsiedztwie lub brodem.
|
Ostre zejście. |
|
Wodospad obok szlaku. |
|
Skalny próg. |
|
Grota obok skalnego progu. |
O godzinie 15.15 szlak wprowadza nas na skalny próg po którym spływa potok, nie widzimy żadnego obejścia, a szlak prowadzi wprost przez niego. Trzeba jakoś po tych śliskich skałach zejść. Przydają się ręce, kije trekkingowe przeszkadzają. Poniżej przecinamy bród potoku. W skale po drugiej stronie znajduje się spora pieczara. Mogłaby dać schronienie w razie deszczu.
Schodzimy dalej kamienistym dnem potoku, aż do następnego uskoku terenu. Tutaj szlak jednak odbija na lewo, bo uskok jest zbyt wysoki, aby nim bezpiecznie zejść. Przechodzimy bokiem po stoku pod wapienną ścianą skałek, po czym wracamy do koryta potoku. Zaraz potem nachylenie zbocza wyraźnie łagodnieje. O godzinie 15.25 docieramy do miejsca, gdzie potok uchodzi do rzeki Hnilec (węg. Gölnic, niem. Göllnitz, pol. Gnilec), największego dopływu Hornádu.
|
Dalej brodem potoku. |
|
Tutaj szlak odchodzi w lewo przed kolejnym progiem. |
|
Właśnie ten próg wodny obchodziliśmy bokiem. |
|
Potok wpływa kaskadą do rzeki Hnilec. |
Hnilec po wypłynięciu ze źródeł na wschodnich stokach góry Kráľova hoľa w Niżnych Tatrach płynie dalej południowym skrajem Słowackiego Raju. Tutaj koło wsi Stratená tworzy malowniczy przełom zwany Strateńskim Kanionem (słow. Stratenský kaňon). Hnilec tworzy tutaj przełom między wzniesieniami Remiaška (1168 m n.p.m.) i Duča (1142 m n.p.m.). W tej drugiej górze znajduje się odwiedzona przez nas przedwczoraj unikatowa Dobszyńska Jaskinia Lodowa (słow. Dobšinská ľadová jaskyňa).
Przez kanion biegnie również droga asfaltowa. Ma ona swój początek i koniec przy ruchliwej drodze nr 67, która przechodzi tunelem przebitym pod górą Duča. Możemy zatem iść w prawo (w górę rzeki) lub w lewo (w dół rzeki). Wybieramy kierunek lewo, który doprowadzi nas wprost na parking.
Maszerujemy pomiędzy ścianami wapiennych i dolomitowych skał Strateńskiego Kanionu. Kanion ten zaczął tworzyć się w okresie miocenu (5-6 milionów lat temu) i wytwarza się wciąż. Rzeka Hnilec płynie na tym odcinku na powierzchni, ale nie zawsze tak było. Liczne drobne jaskinie w zachodniej części kanionu, (w tzw. Wielkim Meandrze) świadczą, że w przeszłości rzeka wielokrotnie płynęła pod ziemią, drążąc korytarze jaskiń.
|
Strateński Kanion (słow. Stratenský kaňon). |
|
Ostatnia skała przy końcu Strateńskiego Kanionu. |
|
Wmontowana tablica w skale przy wejściu do Strateńskiego Kanionu. |
|
Tunel pod górą Duča. |
Idąc Strateńskim Kanionem przechodzimy po mostkach. Na naszej trasie jest ich cztery. Dzięki nim asfaltowa droga może dzielić się kanionem z rzeką. O godzinie 15.40 docieramy do drogi krajowej nr 67. Przekraczamy szosę mając po prawej wlot do tunelu pod górą i wtedy z góry zapłakało. Pada. Szybciutko chowamy się we wnętrzu autobusu. To koniec trzydniówki po Słowackim Raju, podczas której byliśmy tam, gdzie wcześniej nie byliśmy.
Skończyło się. W dniu odjazdu zawsze miesza się radość i żal. Zwiedziliśmy prawie wszystko przez te trzy wyprawy... a prawie to przecież nie wszystko. Coś zostało i pomysły na nowy czas, coś w sam raz na suplement po Słowackim Raju.
|
Grupa na płaskowyżu Geravy. |
Dziękujemy wszystkim cudownym ludziom, z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki. Byliście wspaniałymi kompanami. Wnieśliście w nasze serca to co najlepsze, a także pokłady energii po to by iść dalej do przodu, dlatego nie mówimy „żegnajcie”, lecz do zobaczenia na następnych wyprawach. Z Wami to nawet na koniec świata pójdziemy.
Dorota i Marek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz