Zeszłego lata właśnie tutaj rozpoczynaliśmy trzydniówkę po Słowackim Raju, w osadzie Hrabušická Píla położonej w dolinie wypełnionej lasem, którą płynie ze stoickim spokojem Veľká Biela Voda. Osada jest zupełnie wyciszona, ludzie pochowali się chyba. Jest cicho i pusto. Budka kasowa do Słowackiego Raju jest zamknięta?... o tej porze dnia. Wchodzimy do bufetu przy szosie... nie ma w nim nikogo poza karczmarką. Pytamy gdzie można kupić bilety do parku. Odpowiada, że tam w budce, ale przecież właśnie przy niej byliśmy i jest zamknięta. Pieniążki zostają zatem w kieszeni.
TRASA:
Píla, Piecky (600 m n.p.m.) Piecky, vrchol (945 m n.p.m.) Suchá Belá, záver (950 m n.p.m.) Pod Vtáčím hrbom (920 m n.p.m.) Nad Podleskom (705 m n.p.m.) Podlesok (545 m n.p.m.)
Ruszamy w drogę. Podchodzimy do bocznej doliny, z której wypływa Píľanka i zasila Veľką Bielą Vodę. Do doliny Píľanki prowadzi żółty jednokierunkowy szlak. Można nim iść tylko w jedną stronę, w górę doliny. Skręcamy do doliny potoku Píľanka. Przechodzimy pomiędzy domami, zwyczajną dróżką, nie wyróżniającą się niczym szczególnym. Ot taką sobie dróżką, w gorącym blasku słońca, ale tylko przez chwilę. Zaraz za szeregiem domów jest las, w którym dróżka niknie. Szlak wiedzie w jego cieniu, przechodząc wkrótce po drewnianych szczebelkach na drugą stronę potoku. Stopniowo dolina zwęża się. Ścieżce szlaku co raz częściej zaczyna brakować miejsca by iść obok nurtu potoku. Na szczęście potok nie wypełnia całej szerokości swego kamienistego koryta. Da się omijać bystrze wód.
Píla, Piecky. |
Bez większych trudności podążamy w górę doliny. Znów drewniana kładka ze szczebelkami ułatwia przejście przez wody potoku. Nurt potoku zaczynają ograniczać po bokach skały. Nie ma już miejsca na ścieżkę, bo od brzegów potoku zbocza stromo wznoszą się w górę. Pod butami grzechoczą kamyki ocierające się o siebie pod wpływem nacisku. Przeskok przez wodę i znów kamyki, a tam gdzie szerszy nurt brodzimy. Tak dolina przeistacza się w wąski wąwóz Piecky, w dolnej części nazywana Bielou dolinou od białych wapiennych kamieni pokrywających dno potoku.
Dzikość wąwozu nasila się. Podążamy już niemal cały czas łożyskiem. Słońce już tutaj nie dociera. Ściany nad wąwozem są zbyt ciasne i wysokie. Gdzieniegdzie tylko delikatne kosmyki jasnych promieni przypominają nam o pięknym, słonecznym dniu. Przedzierają się jakimś cudem przez korony drzew porastających na stromych zboczach powodując skrzenie falującego potoku. Kto by pomyślał, że raj można znaleźć tutaj na ziemi.
Przed nami przewężenie, gdzie woda wypełnia całą szerokość dna wąwozu. Pokonujemy je kolejną drabiniastą kładką. W wielu miejscach jednak musimy oswoić się ze strumieniem wody. Woda ustala tutaj prawo bytu, które wyznacza naszą drogę i sposób pokonywania przeszkód, jakie znajdują się na jej ciągu. Długo nie udzielała gościny. Pierwsze znane przejście wąwozem przypisuje się Sándorovi Mervayowi, który pokonał cały wąwóz w 1911 roku. Woda wciąż drąży i kształtuje całą dolinę. Stawia przeszkody, niszczy ułatwienia, które człowiek zbudował tu sobie.
Na dnie wąwozu pojawiają się drzewa powalone siłami natury, które nie były w stanie utrzymać się na stromych stokach. O godzinie 14.55 docieramy do miejsca, gdzie wąwóz rozwidla się. Na prawo odchodzi ciasną szczeliną odnoga Zadné Piecky. Szlak tam nie prowadzi, wiedzie dalej delikatnie skręcając na lewo gdzie widać Wielki Wodospad (słow. Veľký vodopád). To najpotężniejszy wodospad w tym wąwozie. Jego wody spadają po pionowym progu liczącym 12 metrów wysokości. Nie dałoby się go pokonać, gdyby nie drabina po prawej utwierdzona przy skale. Drabina jest wygięta i sterczy niemal pionowo w górnej części. Sięga wysokością drugiego piętra budynku mieszkalnego. Dreszcz emocji ogarnia nasze tkanki.
Zadné Piecky. |
Wielki Wodospad (słow. Veľký vodopád). |
Tam na górze, skąd spada woda jest ciąg dalszy magii rajskiego kanionu, ponętnego tak bardzo, że przezwyciężamy wszelkie lęki. Może to właśnie tam jest świat z naszych bajecznych snów. Może to tam doznamy kolejnego zauroczenia pięknem natury. Może? Raczej na pewno, jesteśmy o tym przekonani, że tam jest coś olśniewającego, niecodziennego, co sprawiło, że przyjechaliśmy tutaj po raz kolejny.
Podchodzimy pod metalową drabinkę. Spadająca woda bryzga na nasze policzki. Patrzymy w dół, tam gdzie spada i wiruje, drążąc nieckę, w której kotłuje się, niczym ogień w piecu. Stamtąd jednak spokojnie wypływa i płynie dalej w dół wąwozu, tam skąd my idziemy.
Wspinamy się po drabince stawiając stopy ze szczebelka na szczebelek, wyżej i wyżej, coraz wyżej. Drabina kończy się równo z progiem. Nie ułatwia to jej opuszczenia. Przy skale jest kawałek łańcucha i dwie metalowe półeczki zwane tutaj stupaczkami (słow. stúpačky). Jeden zdecydowany podryw i dłuższy krok przenosi nas na półeczkę. Odwracamy się za siebie. Jest wysoko. Dość wysoko, by zakręciło się w głowie.
Wielki Wodospad (słow. Veľký vodopád). |
Drabina na próg Wielkiego Wodospadu. |
Drabina na próg Wielkiego Wodospadu. |
Drabina na próg Wielkiego Wodospadu. |
Znajdujemy się na górnym piętrze wąwozu Piecky. Przed nami wąski kanion z wodnymi kaskadami. Nad nimi mamy ułożone drewniane kładki, a obok na skałach rozciągnięty jest łańcuch. Nie ma zatem ani chwili na odsapnięcie z wrażeń. Wchodzimy między ciasne ściany kanionu, które jakby rozsunęły się dla nas. Z lewej mijamy odchodzącą krótką odnogę wąwozu o nazwie Predné Piecky. Część którą my podążamy nazywa się Stredné Piecky.
Emocjonująca przygoda trwa. Kto miał odwagę tutaj wejść, nie ma odwrotu - musi iść dalej do przodu. Jak Indiana Jones przedzierać się przez nieznane, do źródła tego fascynującego artysty, który wydrążył ten niesamowity skalny korytarz - potoku Píľanka. Końca nie widać, może nie chcemy go zobaczyć, albo w ogóle nie myślimy o nim. Chcemy, aby ta wędrówka była niekończącą się opowieścią, jak w piosence Limahla. Oddajemy się fantazji podążając coraz wyżej, bo może właśnie tam jest tajemnica niekończącej się opowieści, klucz do niej ukryty nad łukiem tęczy, czekający na odszukanie. Czujemy, że w naszej głębi rodzi się coś nowego, co dotąd było snem lub marzeniem.
Próg Wielkiego Wodospadu. |
Kaskady (słow. Kaskády). |
Nad Kaskadami - spojrzenie za siebie w kierunku progu Wielkiego Wodospadu. |
Nie ma na tym szlaku zmęczonych twarzy, tylko widać na nich skupienie i ekscytację. Rwący pod nami strumień sprawia wrażenie nerwowego. Przelewa się wartko po skałach. Moczą się w nim kłody drzew, które z dalszej odległości wyglądają jak rozsypane zapałki. Są zwodnicze, niebezpieczne, lepiej na nich nie stawać, bo zazwyczaj są bardzo śliskie. Lepiej brodzić niż próbować przejść po drwach nad strumieniem.
Mija półtorej godziny odkąd weszliśmy do wąwozu. Oczom naszym ukazuje się drugi wysoki wodospad - Wodospad Tarasowy (słow. Terasový vodopád). Liczy sobie 10 metrów wysokości. Powstał w wyniku zapadnięcia się stropu jaskini.
Z prawej nad bryzgającą po skałach strugą wodospadu ułożono metalowa drabinę. Po niej wspinamy się na jeszcze wyższe piętro doliny. Gąszcz kropelek wody odtrąconych od skał wpada na nas. Czepiają się naszych ubrań, osiadają na twarzy. Osłaniamy przed nimi tylko sprzęt fotograficzny. Reszta jest nieważna. Ten sprzęt utrwali obraz tego co widzimy, uchwyci każdy szczegół, uchroni przed zapomnieniem. Każdy chciałby zabrać ten świat ze sobą, by pokazać go innym, tym którzy go jeszcze nie widzieli.
Wodospad Tarasowy (słow. Terasový vodopád). |
Wodospad Tarasowy (słow. Terasový vodopád). |
Wodospad Tarasowy (słow. Terasový vodopád). |
Na progu Wodospadu Tarasowego. |
Za progiem wodospadu znów mamy stupaczki, drewniane kładki oraz łańcuch do przytrzymania się. Wąwóz rozszerza się i zwęża parokrotnie. W niektórych miejscach brodzimy po skalistym korycie potoku, który wkrótce uspokaja się. Ustępują po bokach skały, pojawiają się łagodne stoki zarośnięte lasem. Około godziny 16.15 ogarnia nas cisza. Nie słychać Píľanki. Mijamy jej źródło. Dalej nie ma już potoku. Szlak kieruje nas na lewo, gdzie trawersem podchodzimy zbocze. O godzinie 16.35 wchodzimy na szutrową drogę.
Stupaczki za progiem Wodospadu Tarasowego. |
Odpoczywamy zasiadając na suchych liściach leżących przy drodze, chyba z pół godziny. Przy drodze jest rozstaj szlaków Piecky, vrchol (945 m n.p.m.). Odchodzi z niego tutaj krótki szlak dojściowy na Małą Polanę. Nas jednak interesuje w dalszym ciągu żółty szlak, który prowadzi na polankę Suchá Belá, záver (952 m n.p.m.). Na polance Suchá Belá, záver jest miejsce do odpoczynku, ale myśmy już wcześniej odpoczęli. Jest też wypożyczalnia rowerów, którym można zjechać do Podlesoka za 5 euro.
Po niedługim czasie droga zaczyna wyraźnie obniżać się. Maszerujemy wygodną drogą. Trawiasty pas przy drodze upodobał sobie dziewięćsił bezłodygowy. Rośnie ich kilkadziesiąt egzemplarzy. Rozwierają szeroko kwiaty na wróżbę słonecznego dnia, jutrzejszego. Ponoć roślina ta posiada dziewięć tajemnych mocy, czyniących dziewięciokrotnie silniejszym jej działanie lecznicze i magiczne niż innych ziół. Jej odnalezienie na halach górskich zawsze miało wyjątkowe znaczenie.
Dziewięćsił bezłodygowy (Carlina acaulis L.). |
Na rozstaju Pod Vtáčím hrbom (920 m n.p.m.) zmieniamy kolor szlaku na czerwony. Odtąd droga wyraźnie obniża się. Opuszczając płaskowyż Słowackiego Raju wije się na lewo i prawo, czasami ostro zmieniając kierunek. Z prawej przez chwilę ukazuje się malownicza panorama na Spisz i wieś Hrabušice. Trochę dalej na wschód, za kolorowymi pasami pól i łąk widać wieś Spišský Štvrtok. Wśród zabudowań wsi widać kościół św. Władysława, przy którym znajduje się kaplica rodu Zapolya. Pod koniec naszej wędrówki szlak parę razy ścina zejście schodząc z drogi poprowadzonej po stoku zakosami. O godzinie 18.25 opuszczamy las i wchodzimy na zielone łąki Podlesoka.
Widok na Hrabušice. |
Podlesok. |
Koniec wędrówki. |
Podlesok to jeden z tych punktów, skąd wyrusza się na szlaki po krasowym raju. Zwykle jest tu tłoczno i gwarno. Teraz jednak osada jest wyciszona. Słońce nisko wisi za lasem. Leniwie zniża się, by za niedługo schować się za horyzontem. Ono uśnie, ale czy nam się to dzisiaj uda po tylu wrażeniach i doznanych emocjach.
Słowacki Raj to cudowne miejsce, tak przynajmniej je wspominam - choć byłam tam lata temu. Lata mijają a Ja co jakiś czas myślę aby odwiedzić to miejsce ponownie, może w końcu się skuszę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSłowacki Raj to cudowne miejsce, tak przynajmniej je wspominam - choć byłam tam lata temu. Lata mijają a Ja co jakiś czas myślę aby odwiedzić to miejsce ponownie, może w końcu się skuszę, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń