Przed nami nie raz już przemierzana Dolina Chochołowska. Podprowadzi nas ona do szlaków podejściowych na tatrzańską grań, a konkretnie na Starorobociański Wierch, który chcemy dzisiaj zdobyć. Postanowiliśmy już wczoraj skorzystać z działającej tu wypożyczalni rowerów. Będzie jakaś odmiana przy po raz wtóry pokonywanym szlaku prowadzącym przez Dolinę Chochołowską, a po za tym pokonamy szybciej blisko ośmiokilometrowy odcinek biegnący dnem doliny.
TRASA:
Siwa Polana -
Polana Huciska
Polana Trzydniówka
Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.)
Dolina Jarząbcza
Polana Chochołowska
Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1148 m n.p.m.)
OPIS:
Zanosi się znakomita pogoda. Kilka niewielkich chmurek przeciąga się po błękitnym niebie. Siwa Polana jest soczyście zielona, a powietrze rześkie, że aż chce się żyć. Wiosna trwa. Jest w miarę chłodny poranek, ale wkrótce może być gorąco i zapewne tak będzie. Ruszamy w głąb doliny o godzinie 8.50.
Próbujemy oswoić wypożyczone rowery, bo prowadzą się dość twardo po płaskiej, asfaltowej nawierzchni. Nie są zbyt wygodne, ale jadą i to najważniejsze. Wyprzedzamy kolejnych pieszych turystów. Na szlaku nie ma dużego ruchu, a przynajmniej na razie. Na wznoszących się ponad doliną stokach trwają prace leśne. Skutki wichury z grudnia ubiegłego roku wciąż są usuwane, a kilka szlaków nadal jest zamkniętych.
|
Siwa Polana. |
Chochołowski Potok płynie sobie wartko po prawej. Wkrótce droga przybliża się do niego, a zaraz potem po lewej pojawia się odgrodzona polana. Stoi na niej bacówka. Znajdujemy się na Polanie Huciska. Jest godzina 9.15 i 4 km za nami. To pierwszy punkt, gdzie można odstawić rower i maszerować dalej na nogach. Pedałujemy jednak dalej, do następnego, najdalej wysuniętego punktu, gdzie można oddać rower. Położony jest on przy leśniczówce TPN.
|
Polana Huciska. |
Na Polanie Huciska kończy się asfaltowa dróżka. Jedziemy odtąd po kamienistym szutrze. Twardo resorowany rower nie daje żadnego komfortu jazdy na takiej nawierzchni. Niebawem dolina robi się ciaśniejsza. Tutaj las jest bardziej zniszczony przez wichurę. W znacznym stopniu zbocza zostały już uprzątnięte z wiatrołomów, a ściągnięte drwa leżą przy drodze. Jednak sterczące kikuty wciąż przypominają o katastrofie. Dolina Chochołowska nie wygląda już tak jak ją do tej pory pamiętaliśmy. Trzeba będzie się do niej na nowo przyzwyczaić.
|
Opuszczamy Polanę Huciska. |
|
Węższy odcinek Doliny Chochołowskiej. Z prawej widoczne zniszczenia lasu. |
Zbliżamy się do leśniczówki. Będąc tuż przed nią zatrzymujemy się o godzinie 9.30, by odpocząć nad brzegiem Chochołowskiego Potoku i zjeść drugie śniadanie. Po piętnastu minutach ruszamy dalej, po czym chwilkę później odstawiamy rowery.
W niecałą godzinę dotarliśmy pod leśniczówkę. Stąd mamy jeszcze kwadrans marszu w górę Doliny Chochołowskiej do początku czerwonego szlaku, który wspina się grzbietem Kulawca na Trzydniowiański Wierch. Dokładnie o godzinie 10.00 rozpoczynamy podejście tym szlakiem.
|
Przerwa nad Chochołowskim Potokiem. |
Dróżka czerwonego szlaku od razu niknie w świerkowym lesie. Gdzieniegdzie widoczne są złamane drzewa, lecz tutaj są to tylko pojedyncze egzemplarze. Dróżka nabiera wysokości. Przez około 10 minut relaksacyjnie maszerujemy, aż do miejsca gdzie szlak wprowadza na kamienne rumowisko. Musiał tędy płynąć silny strumień skoro tak wygląda teraz droga. Staramy się iść bokiem, by uniknąć skręcenia nogi na kamieniach. W tym samym czasie nachylenie stoku znacznie wzrasta.
|
Podejście na Kulawiec rozpoczęte. |
|
Szlak pokryty kamiennym rumowiskiem. |
Podejście jest forsowne. Na tym odcinku szlak jest słabo osłonięty lasem. Męczy nas skwar, choć słońce schowane jest za grzbietem przed nami. Wyżej jest jeszcze bardziej stromo. Mija 40 minut podchodzenia zbocza, gdy pojawiają się stopnie zaparte drewnem. Prowadzą one w górę niewielkimi zakosami. Forsujemy powoli wyjątkowo ostre podejście. Słońce mocno już przypieka. Dobrze, że drzewa są tu bardziej zwarte - mamy więcej cienia.
Mijamy dwoje zmęczonych turystów. Mamy wrażenie, że zastanawiają się nad odwrotem. Zatrzymujemy się przy nich dla wyrównania oddechu. Rozmawiamy chwilkę z napotkanymi turystami. Tylko odpoczywają i niebawem ruszą dalej w górę, tak jak my na Trzydniowiański, a potem „zobaczy się co dalej”.
|
Po stopniach ostro w górę. |
Intensywnie nabieramy wysokości. Las staje się stopniowo niższy i odsłaniają się szersze widoki. Najpierw w kierunku ujścia Doliny Chochołowskiej. Na północnym-zachodzie wyłania się Bobrowiec i Chochołowskie Mnichy stojące na jego zboczach. Nad nami pojawia się więcej obłoków, które płyną znad południowego wschodu.
Przeskakujemy kilka powalonych świerków, lecz wkrótce ścieżka prowadzi przez gęstą kosodrzewinę. Kosówka jest tutaj niebywale zdziczała, próbująca zabrać dla siebie nawet ścieżkę szlaku, która usłana jest mnóstwem poskręcanych korzeni. Kończymy ostre podejście i wchodzimy na grzbiet Kulawca. Z lewej na zachodzie pojawiają się pokryte łatami śniegu masywy: Ornak i Kominiarski Wierch, a z dali wyłania się również wierzchołek Giewontu. Na południowym wschodzie, skąd intensywnie napływają chmury, pojawia się Starorobociański Wierch, a za nim po lewej Błyszcz i Bystra. Wkrótce też odsłania się panorama na Bobrowiec i Grzesia. Masywy te oddziela głęboka Bobrowiecka Przełęcz, za którą widoczna jest Osobita.
|
Poletko wiatrołomów. |
|
Widok na Dolinę Chochołowską. |
|
Poletko wiatrołomów. |
|
Widok na Dolinę Chochołowską. |
|
Dzika kosodrzewina. |
|
Ornak (z prawej), Kominiarski Wierch (z lewej), w głębi widać czubek Giewontu. |
|
Zbliżenie na widoczny czubek Giewontu. |
|
Kominiarski Wierch. |
|
Panorama w stronę Wołowca. |
|
Zbliżenie na Wołowiec. Z lewej widać Rohacze, a z prawej wierzchołki Banówki i Pachoła |
|
Starorobociański Wierch. Z lewej widać Błyszcz i Bystrą. |
Przed nami jeszcze krótkie ostrzejsze podejście i dalej już znacznie spokojniej maszerujemy pośród nisko płożącej się kosodrzewiny. Nieco wyżej ustępuje ona miejsca górskiej hali odradzającej się po zimie. Mija południe, gdy cieszymy się już niemal dookólną panoramą. Tylko na południu widoki są przysłonięte przez wierzchołek na który podążamy.
|
Pół godziny do wierzchołka Trzydniowiańskiego Wierchu. |
|
25 minut przed wierzchołkiem Trzydniowiańskiego Wierchu. |
|
Na 10 minut przed wierzchołkiem Trzydniowiańskiego Wierchu. |
|
Panorama zachodnia z Trzydniowiańskiego Wierchu. |
|
Panorama z Trzydniowiańskiego Wierchu na północny-zachód. |
|
Panorama z Trzydniowiańskiego Wierchu na południowy wschód. |
O godzinie 12.15 osiągamy Trzydniowiański Wierch o wysokości 1765 m n.p.m. Rozglądamy się chwile wokoło, ale przecież mamy dziś być jeszcze wyżej. Jednak najpierw przerwa i zaraz za wierzchołkiem siadamy sobie. Jednak nie na długo jak się okazuje, bowiem po kilku minutach zza Starorobociańskim Wierchem pojawia się znienacka kilka błyskawic i rozchodzi się odgłos złowieszczych pomruków. Nie tak to miało być, ale cóż możemy na to poradzić. Strach jest zbyt duży.
|
Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.). |
O godzinie 12.30 opuszczamy grzbiet Trzydniowiańskiego Wierchu. Kierujemy się nadal czerwonymi znakami, które zaraz za szczytem schodzą na prawo do Jarząbczej Doliny. W tym momencie to najszybszy sposób opuszczenia góry.
Szlak szybko sprowadza w dół. Ledwie nim ruszyliśmy, a już po 10 minutach jesteśmy w strefie kosodrzewiny. Zaczyna kropić - przywdziewamy peleryny. Nie są jednak długo potrzebne, bo zaraz przestaje padać. Tymczasem szlak skręca w lewo schodząc do żlebu, którym spływa jeden z niewielkich potoków zasilających Jarząbczy Potok. O godzinie 13.00 przecinamy żleb i spływający nim potok. Idziemy dalej w dół przeciwległym stokiem ponad żlebem.
|
Kierujemy się do Jarząbczej Doliny. |
|
Pas gęstej kosodrzewiny. |
|
Ponad Doliną Jarząbczą. W tle Niska Przełęcz, z prawej wznosi z Łopata, a z lewej Kończysty Wierch. |
|
Przekraczamy wartkie cieki zasilające Jarząbczy Potok. |
Znów pojawia się błękit na niebie i słońce przebłyskuje. Na powrót robi się pięknie i sucho jakby przed chwilą deszczu nie było, i wyładowań w oddali. Zatrzymujemy się. Rośnie tu podbiał pospolity (Tussilago farfara), urdzik karpacki (Soldanella carpatica), fiołek dwukwiatowy (Viola biflora), a nieco niżej widzimy kępki knieci błotnej (Caltha palustris). Ładnie jest tutaj, a niedaleko jest już las. – Poleżmy sobie chwilkę na murawie spoglądając na obłoki – nikt nie wie kto to zaproponował, bo uległo to zapomnieniu w błogiej drzemce, w którą momentalnie zapadliśmy. Ocknęliśmy się po blisko godzinie. Pojawia się myśl, że może by wrócić z powrotem na grań, ale chyba z lenistwa odchodzimy od niej – jutro też jest dzień, jutro tu wrócimy, gdy wyśpimy się w schronisku.
|
Urdzik karpacki (Soldanella carpatica) i podbiał pospolity (Tussilago farfara). |
|
Fiołek dwukwiatowy (Viola biflora). |
|
Drzemka. |
|
Znów przecinamy potok spływający do Doliny Jarząbczej. |
O godzinie 14.25 zrywamy się do dalszej drogi. Ścieżka skręca w prawo i wraca na dno żlebu. Ponownie przecinamy wartki strumień przepływającej wody. Przechodzimy obok ciemiężyc zielonych (Veratrum lobelianum) o efektownie zwiniętych liściach, po czym wchodzimy do świerkowego lasu.
Słońce chwilami przygrzewało niemal jak przed południem, gdy o godzinie 15.00 wychodzimy z lasu na polanę pokrytą borówczyskiem. Zaraz przy naszej ścieżce rosną śliczne żółte kwiaty pięciornika złotego (Potentilla aurea). Na polanie ścieżka niespodziewanie skręca ostro na lewo i zmienia kierunek, aż do przecinki leśnej. Przecinką tą bardzo szybko schodzimy prosto w dół osiągając Jarząbczy Potok.
|
Szczawik zajęczy (Oxalis acetosella). |
|
Ciemiężyca zielona (Veratrum lobelianum). |
|
Świerk pospolity - szyszki. |
|
Wchodzimy do lasu. |
|
Polana pokryta borówczyskiem. |
|
Pięciornik złoty (Potentilla aurea). |
O godzinie 15.05 drewnianą kładką przechodzimy na drugą stronę Jarząbczego Potoku. Jest tam droga, fragmentami dość silnie zrujnowana i podmokła. Mijamy grupki spacerujących turystów. Dolina Jarząbcza cieszy się popularnością m.in. w związku z poprowadzonym biało-żółtym szlakiem papieskim odchodzącym do niej z Doliny Chochołowskiej. Wkrótce osiągamy jego koniec znajdujący się przy głazie z pamiątkową tablicą. Przypomina ona dzień 23 czerwca 1983 roku, kiedy Jan Paweł II odbył wycieczkę przez Polanę Chochołowską, a następnie Dolinę Jarząbczą. Dotarł wówczas właśnie dokładnie do tego miejsca, nad Jarząbczym Potokiem.
|
Jarząbczy Potok. |
|
Zrujnowana i podmokła droga. |
|
Głazie z pamiątkową tablicą przypominającą wędrówkę Jana Pawła II do Doliny Jarząbczej
w dniu 23.06.1983 roku. |
Zaczyna znów padać. Przywdziewamy peleryny i pośpiesznie umykamy w dół doliny. Mały deszcz znów szybko przemija. Tylko postraszyło. Mijamy konar z dziuplą, w której umieszczona jest figurka Matki Boskiej. Zaraz za nim przechodzimy drewnianym pomostem przez Jarząbczy Potok. Leży on nisko na wystających kamieniach i woda przelewa się zarówno pod nim, jak i po pomoście.
|
Zaczyna znów padać. |
|
Umykamy w dół doliny, |
|
Konar z dziuplą a w niej... |
|
...figurka Matki Boskiej. |
|
Wyżnia Jarząbcza Polana. Powyżej widać Chochołowskie Mnichy. |
Dziesięć minut później przecinamy Wyżnią Jarząbczą Polanę. Przed nami pojawia się widok na Chochołowskie Mnichy. Jesteśmy już bardzo blisko Polany Chochołowskiej. Jeszcze tylko kwadrans i o godzinie 15.55 wychodzimy na nią. Jesteśmy prawie u kresu tej wędrówki. Przecinamy Chochołowski Potok, a za nim na drodze skręcamy w lewo. Przechodzimy obok zabytkowych pasterskich szałasów. Jest tu teraz dość pusto - nietypowo dla tego zwykle zatłoczonego miejsca. Do Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej wchodzimy o godzinie 16.05. Nie udało się dzisiaj zrealizować planów, ale powrócimy do nich jutro.
|
Polana Chochołowska. |
|
Polana Chochołowska. Widok w stronę Kominiarskiego Wierchu. |
|
Pozostało tylko parę kroków do Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej. |
Ciepły, gwieździsty wieczór na tarasie przy schronisku zaskoczył nas stabilną aurą, wobec jej frywolności za dnia. Człek nie raz bywał w Tatrach, nie raz przemierzał fascynujące tatrzańskie ścieżki, podziwiał wspaniałe panoramy i niezwykłą przyrodę, wielokroć opiewaną przez poetów i pisarzy, malarzy i innych artystów. Jakże przyjemnie jest pozostać tutaj na noc, choćby tą jedną i chwytać ten górski świat inaczej. Miło był zakończyć ten dzień w towarzystwie sympatycznych „Wędrowców”. Każdy z nich jutro znów wyruszy na swój szlak, zaś my na Starorobociański Wierch.
Starorobociański Wierch dla mnie też jakiś pechowy jest- od 3 lat nie mogę tam dojść-także z powodu pogody. Mam nadzieję, że się udało następnego dnia:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, kapryśna ta pogoda była w ciągu tego lata. Ale Trzydniowiański Wierch sam w sobie też jest uroczy, bo praktycznie panorama o 360 stopni jest wyśmienita. Pozdrawiam Was serdecznie :)
OdpowiedzUsuńImponująca wyprawa ;) Piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńPiękna ta tatrzańska wiosna, ale pogoda często bywa kapryśna. Miło się czytało i oglądało :)
OdpowiedzUsuńPiękny wpis; powracają wspomnienia.
OdpowiedzUsuńDziękuje.
Andrzej - rocznik 1948.