Dość daleko od kolei odsunięta i mało uczęszczana ta góra. Od północy stroma i dzika, buczyną aż po podłużny wierzchołek zarosła. Po jej zachodnim podnóżu toczy się gościniec Tymbark-Zabrzeż, który między Zalesiem a Zbludzą przewija się przez malowniczą gardziel górską...
Kazimierz Sosnowski
TRASA:
Siekierczyna (598 m n.p.m.)
Golców (752 m n.p.m.)
Jeżowa Woda (872 m n.p.m.)
Młyńczyska (625 m n.p.m.)
Cisowy Dział
Modyń (1029 m n.p.m.)
Piechówka (622 m n.p.m.)
Łącko (367 m n.p.m.)
OPIS:
Wędrówkę rozpoczynamy na północnym skraju wsi Siekierczyna, gdzie graniczy ona ze Starą Wsią. Stoi tutaj betonowy znak wskazujący drogę do cmentarza wojennego nr 369. Jest do boczna droga odchodząca na zachód od szosy, zaraz przy przystanku autobusowym. Tamże ruszamy o godzinie 9.00 za niebieskimi znakami szlaku. Szybko mijamy stojące przy szosie domy, za którymi wchodzimy na polną dróżkę. Dróżką tą zaczynamy zdobywać zbocze niedużego wzniesienia o nazwie Golec (752 m n.p.m.).
|
Ze stoków samotnego Golca. |
Odsłonięte stoki samotnego Golca są dobrymi punktami widokowymi. Otaczają nas zieloniutkie doliny i falujące wzniesienia pokryte łąkami lub lasami. Za plecami w coraz większej rozciągłości widoczne jest Pasmo Łososińskie. Na lewo od niego widać gęściejszą infrastrukturę domów Limanowej. Nad Limanową wznosi się Miejska Góra (716 m n.p.m.) z potężnym betonowo-metalowym krzyżem o wysokości 37 metrów. Wzniesienie to jest odsunięte od głównego grzbietu Pasma Łososińskiego, ale połączone poprzez szczyt Łysej Góry (781 m n.p.m.) i przełęcz, oddzielającą, czy też raczej łączącą doliny potoków Skrudlak i Mordarka. Bardziej z tyłu, na lewo od Miejskiej Góry widoczna jest Kamionna (801 m n.p.m.).
|
Limanowa i Miejska Góra (716 m n.p.m.). |
|
Miejska Góra (716 m n.p.m.). |
Przechodzimy obok drewnianych domów, pośród łąk z pasącymi się krowami. Jakże piękny ten majowy ranek, choć chłodny, lecz chmury już rozstępują się ukazując z minuty na minutę więcej błękitu nieba... może wkrótce wyjdzie zza nich słońce, które już rzuca promienie po grzbiecie Pasma Łososińskiego. Szlak wiedzie nas w górę odsłoniętego stoku Golca, dając coraz bardziej bajkowe widoki. W górę zbocza podąża łąkami jakiś jeździec, obojętny na wspaniałe widoki, bo dla niego zapewne są codziennością - tak wnioskujemy, bo jeździec wygląda na miejscowego.
|
Jeździec na stokach wzniesienia Golec. |
Słońce wdarło się na zbocza malowniczych wzniesień Beskidu. Po kwadransie od momentu wymarszu (choć wydaje się nam, że upłynęło znacznie więcej czasu) docieramy do mogił cmentarza wojennego nr 369. Pochowano na nich żołnierzy austriackich i rosyjskich, którzy zginęli w okresie 7-12 grudnia 1914 podczas operacji limanowsko-łapanowskiej. Jest tutaj 10 grobów zbiorowych i 16 pojedynczych z żeliwnymi, bezimiennymi krzyżami łacińskimi i lotaryńskimi. W górnej części cmentarza swe zielone gałązki chyli modrzew.
Na południu widoczne są rozrzucone na wzniesieniach zabudowania wsi Siekierczyna. Stoi tam również murowany Kościół Matki Bożej Łaskawej w Siekierczynie wzniesiony w 1986 roku, którego bryłę tworzą nakładające się ostrosłupy o podstawie trójkąta.
|
Cmentarz wojenny nr 369 na stokach wzniesienia Golec. |
|
Pasmo Łososińskie. |
|
Widok na południowy-wschód.
Na wzniesieniach widać domy wsi Siekierczyna. W głębi widoczny Beskid Sądecki. |
Wchodzimy do lasku okalającego wierzchołek wzniesienia Golec. Jest w nim wiata i strzałki szlaku. Robimy sobie, króciutką przerwę, trochę na odsapnięcie, ale przede wszystkim by ochłonąć z pierwszych wrażeń. Po chwili podążamy dalej przechodząc przez wierzchołek góry, po czym schodzimy z niej południowymi stokami. O godzinie 9.35 wychodzimy z lasu. Przed nami widoczny jest teraz ciągnący się równoleżnikowo grzbiet Ostrej (925 m n.p.m.), a z prawej wyraźna przełęcz, za którą w tym samym grzbiecie wznosi się Cichoń (929 m n.p.m.). Jeszcze bardziej z prawej, na zachodzie wznosi się Mogielica (1170 m n.p.m.) - najwyższe wzniesienie w Beskidzie Wyspowym.
|
Na zejściu ze wzniesienia Golec. |
|
Widok na zachód. |
Schodzimy ku szosie mijając dużą stodołę, przy której na łące pasą się krowy. Niebo wypełniło się nieskazitelnym błękitem. Jest coraz cieplej. Niesłychanie piękna aura nastała. Wchodzimy na szosę, którą maszerujemy dalej w kierunku grzbietu Ostrej. Jest kilka minut po dziesiątej. Przed lasem na zboczu grzbietu Ostrej szlak niespodziewanie odbija na lewo. Zupełnie odwrotnie, niż na naszej mapie. Wygląda to na niedawną zmianę przebiegu niebieskiego szlaku. Idziemy dalej gruntową drogą przez „zamleczone” łąki, łagodnie podchodząc zbocze. Otacza nas ujmujący beskidzki krajobraz. Na niebo napływają majestatyczne obłoki. Świat wygląda jak malowany, jak z baśniowego królestwa. Mordęgą jest go opisywać, bo jakich słów użyć, by oddać jego naturalne piękno? Lepiej może po prostu spojrzeć na fotografię, ale które wybrać na stronę bloga, kiedy wszystkie są takie śliczne, a jest ich ze czterysta... bo przecież bez opamiętania pstrykaliśmy uwieczniając te krajobrazy.
|
Mogielica (z lewej), Ćwilin (w głębi), grzbiet Łopienia (z prawej). |
Idziemy jakiś czas na wschód równolegle do grzbietu, aż w końcu pomiędzy kępami młodników skręcamy na południe. W górę zbocza podążamy, ale wciąż łagodnie bez większego wysiłku. Przed nami ściana lasu, zanim do niego wejdziemy zatrzymujemy się i jeszcze raz spoglądamy na te cudowne pagórki i dolinki. Las na szczęście nie jest zbyt duży, przejście go nie zabiera nam zbyt wiele czasu. Pod samiuśkim grzbietem mijamy gospodarstwo, otoczoną łąkami z pasącymi się krowami i końmi. Znów wchodzimy do lasu, gdzie podmokłą dróżką wkrótce zaczynamy przechodzić na drugą stronę grzbietu.
|
Golec, a za nim Pasmo Łososińskie. |
|
Siekierczyna. |
|
Golec, a za nim Pasmo Łososińskie. |
|
Na mniszkowym dywanie. |
|
Stok pod grzbietem Ostrej. |
|
Dąbrówka rozłogowa (Ajuga reptans). |
Przemieszczamy się na drugą stronę grzbietu, gdzie leśna dróżka dość szybko sprowadza nas w dół. O godzinie 11.00 wychodzimy z lasu, a przed nami pojawia się nowa panorama: słoneczna, zieloniutka - iście wiosenna. U stóp mamy dolinę potoku Jastrzębik, nad którą usadowiona jest wioska Młyńczyska. Jej nazwa pochodzi zapewne od licznych młynów działających tutaj lata temu. Jest to dość stara wieś, powstała na bazie osady o której wzmiankowano już w XV wieku. Pierwszymi osiedleńcami w dolinie była rodzina Toporczyków, starego rodu herbu Topór.
|
Podejście na grzbiet Ostrej. |
Siadamy na skraju lasu upajając się widokiem. Pod drugiej stronie, za doliną wznosi się zalesiony grzbiet z kulminacją Jasieńczyka (860 m n.p.m.). Na prawo od Jasieńczyka widać bezleśną przełącz Cisowy Dział, poprzez którą widoczne są ośnieżone Tatry. Na prawo od przełęczy grzbiet wznosi się ku szczytowi Małej Modyni i Modyni. Z kolei na wschodzie ciągnie się grzbiet pasma Radziejowej, na którym widać charakterystyczny maszt antenowy na Prehybie.
|
Cisowy Dział, a za nim Tatry. |
|
Pasmo Radziejowej. |
|
Poziomka pospolita (Fragaria vesca). |
|
|
Gorczycznik pospolity (Barbarea vulgaris). |
O godzinie 11.30 wstajemy z trawiastego dywanu i zaczynamy schodzić do doliny. Po chwili przechodzimy wśród domów przysiółka Jeżowa Woda, gdzie szlak wprowadza nas na utwardzoną drogę, przechodzącą dalej w szosę. Przechadzamy się wśród kwitnących sadów i ukwieconych łąk. Przy drodze rosną kępy gorczycznika pospolitego (Barbarea vulgaris), rośliny posiadającej wiele odmian gatunkowych. Znana jest jako rzeżucha zimowa, ziele św. Barbary lub barbarka. Ma jadalne liście pozostające zielone zielone nawet do grudnia. Dolne liście są bogate w witaminą C i są jadalne jako dzika sałata. Ziele gorczycznika stosowane było w medycynie ludowej jako środek czyszczący krew i moczopędny.
Wkrótce przecinamy główną drogę przechodzącą przez wieś. Z prawej widać strzelisty kościół wybudowany w latach 1982-84 dzięki staraniom ks. kanonika Kwieka, gdy stara świątynia była już za mała by pomieścić wszystkich wiernych w środku.
|
Przysiółek Jeżowa Woda. |
|
Młyńczyska. |
|
Kościół w Młyńczyskach. |
|
|
Mniszek (Taraxacum F.H. Wigg.) |
Zaczynamy wspinać się wąską asfaltówką na Cisowy Dział, przez krainę beztroskiego zapomnienia, cichą, spokojną, kojącą serce i ducha. Te krajobrazy wokół nas są jak najpiękniejsza poezja, której słowa wnikają bez pytania w głębię człowieka. Jakimże utalentowanym należałoby być poetą, aby piękno widziane oczyma utrwalić wiernie słowami? Jakimże Mickiewiczem, czy Słowackim, należałoby być, by móc w pełni przelać na papier barwy wiosny, którymi pokryte są góry i doliny? Czujemy się w tym względzie bezradni.
|
Podejście na Cisowy Dział. |
Zbliżamy się do Cisowego Działu. Południe wybiło kwadrans temu. Niebo zaścieliło się obłokami. Czas sjesty udzielił się najedzonym krowom, które w bezruchu odpoczywają polegując na pastwiskowym dywanie. Jesteśmy teraz jedynym ruchem w okolicy. W dolinie nic się nie dzieje. Jej mieszkańcy zeszli z pól i szykują się do pory obiadowej.
|
|
Czas sjesty udzielił się krowom. |
|
Droga krzyżowa nad Cisowym Działem. |
|
|
I
| II
|
| |
|
|
III
| IV
|
| |
|
|
V
| VI
|
| |
|
|
VII
| VIII
|
| |
|
|
IX
| X
|
| |
|
|
XI
| XII
|
| |
|
|
XIII
| XIV
|
| |
|
|
XV
| |
| |
|
Droga krzyżowa nad Cisowym Działem. |
Osiągamy przełęcz Cisowy Dział, za którą otwierają się nowe jeszcze bardziej rozległe widoki - przed nami Gorce i Beskid Sądecki po lewej. Na przełęczy szlak skręca w prawo i prowadzi dalej w górę grzbietu, gdzie widoczny jest 12-metrowy metalowy krzyż. Został on postawiony w 2000 roku z inicjatywy proboszcza Młyńczysk. Rok później wzdłuż grzbietowej dróżki, którą podążamy ustawiono pięknie rzeźbione stacje drogi krzyżowej. Zaprojektował je Andrzej Pasoń, artysta rzeźbiarz ze Starego Sącza.
|
Beskid Sądecki i Gorce z Cisowego Działu. |
|
Młyńczyska. |
|
Nad doliną potoku Jastrzębik. |
U szczytu drogi krzyżowej wybudowany jest ołtarz polowy, a przy nim rozstawionych jest kilka ławeczek. Robimy sobie tutaj przerwę. O godzinie 12.45 ruszamy dalej grzbietową drogą gruntową w kierunku szczytu Modyń, jednego z najwyższych szczytów Beskidu Wyspowego i najwyższej kulminacji dzisiejszego dnia. Maszerując z lewej widzimy Małą Modyń (988 m n.p.m.) porośniętą świerkowo-modrzewiowym lasem. Mijamy ją... po czym wraz z naszą drogą zanurzamy się w lesie.
|
Dolina potoku Jastrzębik. |
|
Mała Modyń (z lewej) i Modyń (z prawej). |
|
Droga na Modyń. |
|
Widok na Przełęcz Ostra z drogi na Modyń.
Po jej lewej wznosi się Zapowiednia (925 m n.p.m.), a po prawej Ostra (925 m n.p.m.). |
|
I jest kolejna fotka... |
|
...a ptaszek wcale się nie boi, a tylko się przygląda. |
|
Widok na Jasieńczyk (wzniesienie po lewej). |
Las nie zalistowił się jeszcze na tyle, by zatrzymać w swoim wnętrzu cienisty półmrok. Słoneczko rozpala leśną ścieżkę, którą miarowo zmierzamy na szczyt Modyni (1028 m n.p.m.). Zdobywamy go o godzinie 13.20. Nie jest jasne skąd szczyt wziął swą nazwę. Można przypuszczać, że jest to nazwa pochodząca od niegdysiejszego właściciela tych terenów (a może raczej właścicielki, bo jest to nazwa rodzaju żeńskiego). Świadczyć może o tym fakt, iż jeszcze pod koniec XIX wieku nazwą Modyń określano las, a nie górę.
|
Las na Modyni. |
|
Modyń (1029 m n.p.m.). |
Na szczycie Modyni stoi pamiątkowy krzyż, a na drzewie z tabliczką szczytową wisi mała, przeszklona kapliczka z figurą Matki Boskiej. Robimy sobie przy niej fotografie, a potem korzystamy z licznych ław i ławeczek na kopule szczytowej. Odpoczywamy.
Widoki z zalesionego szczytu Modyni są bardzo skromne. Dawniej stała na niej wieża dająca bardzo rozległą panoramę, ale zbutwiała z czasem, aż w latach 80-tych powaliła ją wichura. Jeszcze dawniej góra była pokryta halami, na których kwitło życie pasterskie. Jednak tamte hale praktycznie już zarosły, a wraz nimi rozległe widoki na okolicę.
|
Skromna panorama ze szczytu Modyni. |
Na szczycie bawimy do godziny 13.40. Opuszczamy go kierując się żółtym szlakiem, który początkowo prowadzi tą samą drogą co niebieski, a potem odbija w prawo na południe. Po półgodzinnej wędrówce docieramy na skraj lasu. Wychodzimy na polany przysiółka Modyń, gdzie otwiera się nam malownicza panorama. Widać stąd nawet fragment Tatr Wysokich i Tatr Bielskich. Bliżej nas widoczne jest gorczańskie Pasmo Lubania, a na lewo od niego z Beskidu Sądeckiego wyodrębnić można Dzwonkówkę i Radziejową. Idziemy dalej. W sąsiedztwie naszego szlaku pojawiają się sady, które towarzyszyć mają nam aż do Łącka, nazywanego stolicą „krainy sadów”.
|
Tatry widoczne z przysiółka Modyń. |
Po krótkiej przerwie ruszamy dalej żółtym szlakiem, który wprowadza nas do młodego lasu. Nieco błotnistą drogą podążamy w dół zbocza, ale za niedługo o godzinie 14.35 ponownie wychodzimy na widokowe polany, skąd na południu znów widać całą rozciągłość Pasma Lubania, za nimi Tatry. Las opuściliśmy już na dobre. Dróżka wiedzie nas lekko obniżając się po zasiedlonym grzbiecie górskim. Mijamy oddalone od siebie obejścia, porozrzucane między polami i łąkami. W ich sąsiedztwie rosną liczne sady, charakterystyczny element tutejszego krajobrazu i gospodarki miejscowej ludności. W momencie rozkwitu sady te zamieniają okolicę w bajecznie barwną krainę. Niestety okres najbardziej obfitego kwitnienia sadów jest za nami i możemy sobie tylko wyobrazić, jak tu musiało być kolorowo i pachnąco jeszcze parę, paręnaście dni temu.
|
Widok na Pasmo Lubania. |
Po naszej prawej mamy dolinę Czarnej Wody, po lewej Potoku Kiczańskiego. Wyjątkowe krajobrazy towarzyszyć nam będą już do końca tej wędrówki. O godzinie 15.00 przechodzimy przez przysiółek Bukówki, a następnie pokonujemy ostatnie wzniesienie: niewielką, zalesioną Piechówkę (622 m n.p.m.). Dalej polną dróżką schodzimy do miejsca, w którym łączy się dolina Czarnej Wody i Potoku Kiczańskiego. Potok Kiczański zasila Czarną Wodę, która płynie dalej przez centrum Łącka, by niedaleko stąd wpaść do Dunajca.
„Ni mo ci to ni mo, jak w łąckij dolinie piyknie sady kwitną i Dunajec płynie”
|
Dolina Potoku Kiczańskiego. |
|
|
Wilczomlecz lancetowaty
(Euphorbia esula L.). |
Przy szlaku rosną kępki wilczomlecza migdałolistnego (Euphorbia amygdaloides L.), dość rzadkiej rośliny w Polsce. Jest trująca. Zawiera sok mleczny, który w kontakcie ze skórą może powodować podrażnienia.
O godzinie 15.50 docieramy nad brzeg Potoku Kiczańskiego. Wzdłuż niego biegnie szosa, na której skręcamy w prawo. Zaraz potem po dojściu do innej szosy, skręcamy na niej w prawo i podążamy dalej tym razem wzdłuż Czarnej Wody. Tak docieramy do centrum Łącka. Dzisiejszego dnia w Łącku odbywa się tzw. Święto Kwitnącej Jabłoni - święto wiosny i kwiatów.
Do Łącka trafiliśmy jednak niezbyt dobrą porą dnia, mając na myśli udział w Święcie Kwitnącej Jabłoni. Najlepiej byłoby być tutaj rano, kiedy przez wioskę przejeżdża barwny korowód prowadzony przez konną banderię z bryczkami i kapelami ludowymi. Druga część imprezy następuje wieczorem, kiedy nabiera ona balasku przy dźwiękach i tańcach zespołów regionalnych. Jednak przez cały dzisiejszy dzień trwa tu kiermasz smakowitych jabłek i innych sadowniczych owoców Łącka.
|
Łącko. Nad Czarną Wodą. |
W Łącku co roku kwitnie kilkaset tysięcy drzewek. Tradycje sadownicze są tu bardzo stare, a jak głoszą legendy zapoczątkował je pewien proboszcz, który za każdy grzech nakazywał grzeszącym sadzić po jednej jabłonce, zamiast odmawiania zdrowasiek. Łąckowianie szybko uświadomili sobie intratność interesu płynącego z zasadzonych w ten sposób jabłonek. Grzeszyli więc jeszcze śmielej niż wcześniej i sadzili coraz więcej owocowych drzewek, mając świadomość podwójnej korzyści, jakie to niesie.
Łącko znane jest nie tylko z owocowych sadów, ale też z produkowanego przez mieszkańców napitku zwanego śliwowicą, sporządzanego ze śliwek według tutejszej tradycyjnej receptury. Zdrożną myśl jego produkcji podsunął Łąckowianom podobno nie kto inny jak diabeł, którego intrygowała sadownicza prosperita Łącka. Produkcja owej śliwowicy zakazana jest wciąż przez obowiązujące przepisy, ale wszyscy wiedzą, że nawet twórcy tych przepisów oraz ich egzekutorzy nie są w stanie odmówić sobie tego zakazanego owocu. Jego smak bywa ozdobą najbardziej elitarnych przyjęć. Tak też i my zwabieni tradycyjnymi smakami z Łącka zaopatrzyliśmy się w co trzeba przed powrotem do domu. Żegnamy się z Łąckiem mówiąc „do zobaczenia kiedyś, którejś wiosny...”, bo „ni mo ci to ni mo, jak w łąckij dolinie...”.
Daje krzepę krasi lica nasza łącka śliwowica - o ile to nie podróba, po której można się porządnie pochorować. Nam się to zdarzyło, choć miała być oryginalna,a nie była :(
OdpowiedzUsuńWspaniała Wasza rodzinka - niech Was szlaki wiodą zawsze w dobrym kierunku. - Zocha
Dorotko, na tej polanie wśród mleczy wyglądasz przepięknie! Miła wędrówka, a maj znów już jutro się zaczyna :) Pozdrawiam Was serdecznie :)
OdpowiedzUsuńprzepiękne widoki...sama bym chętnie poleżała na takiej łące :)
OdpowiedzUsuń