Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Szlak Orlich Gniazd, dzień 9: Ojców - Kraków

Zaniosło się przez noc. Spodziewaliśmy się tego, że w ten ostatni dzień słońca raczej będzie skąpo. Wyruszając dziewięć dni temu na tą wędrówkę świadomi byliśmy niepewnych prognoz pogody. Widząc takie mieszane prognozy zapewne niejeden zastanawiałby się, czy w ogóle wyruszać na szlak. W rzeczywistości pogoda przez minione dni była w kratkę, aczkolwiek aura zdecydowanie sprzyjała wędrówkom po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, nawet wówczas, gdy mroki dziejów skrywały mgły. Nierzadko to właśnie te mgły nadawały nieprawdopodobnego uroku dla odkrywanych tajemnic na Szlaku Orlich Gniazd. Może to i szkoda, że Kraków jest już tak blisko i ta wędrówka jest już tak blisko celu.

POGODA:
noc
rano
dzień
wieczór

TRASA:
Ojców (358 m n.p.m.) Brama Krakowska (323 m n.p.m.) Prądnik Czajowski (311 m n.p.m.) Prądnik Korzkiewski (293 m n.p.m.) Giebułtów (314 m n.p.m.) Zielonki (249 m n.p.m.) Kraków, Krowodrza Górka (225 m n.p.m.)
OPIS:
Gospodarze gościńca „u Grażyny” wstali chyba wcześniej od nas, aby dać nam dobre słowo na drogę. Mniej tego roku mają pensjonariuszy. Co prawda letni sezon właściwie nie rozpoczął się jeszcze, ale rokowania nie napawają optymizmem. To sympatyczni i ciekawi ludzie. Szkoda, ze wczoraj nie było więcej czasu na rozmowę. Jest już 8.40. Musimy ruszać w dół doliny Prądnika, o której wiele już wczoraj opowiadaliśmy. Dzisiejsza droga prawie cały czas będzie prowadzić wzdłuż jego spokojnych wód. Będziemy po nich jakby dryfować w kierunku Krakowa.

O godzinie 8.50 mijamy skałę, na której stoi zamek wzniesiony przez Kazimierza Wielkiego i na cześć jego ojca nazwany Ojcowem, tak jak ta osada, przez którą podążamy. Mijamy pensjonaty, restauracyjki i ten ogródek kawowy, w którym zjedliśmy wczoraj pyszną obiadokolację. Wszystko jest tutaj o tej porze jeszcze zamknięte. Żywej duszy nie widać. Cisza i spokój panuje tu taki, że ogania nas odczucie, jakobyśmy w całej tej dolinie byli sami, tylko my dwoje. Wtem ciszę zaczynają mącić krople deszczu. Zrzucamy plecaki na ławeczki stojące w alejce, aby wydobyć z nich peleryny. Wczoraj przy tej ławeczce spotkaliśmy znajomych, a tak naprawdę to oni nas dostrzegli, bo sami byliśmy wówczas zbyt zaaferowani zamkiem, który ledwo, co skończyliśmy zwiedzać. I nie jedyne to zaskoczenie, bo wnet wyglądali za pozostałymi, czyli grupą turystyczną, która miałaby być z nami: – To jesteście sami? – pytali niedowierzając. – No tak, takie czasy, że musimy sami wędrować – z przykrością potwierdziliśmy. Jednak nie jest tak, że kiedyś nie wybierzmy się tu tutaj jeszcze raz, obeznani z atrakcjami, które znajdują się niedaleko przy tym pięknym szlaku, ale często są niezauważane i pomijane, bo nie leżą zaraz przy nim. Zdaje się, że ten szlak ma wiele do pokazania nawet tym, którzy go przemierzyli, a nie zeszli choćby tylko 50 czy 100 metrów w bok, aby poznać tajemnice skryte w lasach, łąkach, czy na wzgórzach ponad dolinami. Mając tą wiedzę, moglibyśmy teraz zrobić wspaniałe wycieczki. Wspaniale byłby wyruszyć znów na ten czerwony szlak.

alejka
Alejka przed Bazarem Warszawskim.

pradnik
Prądnik (w tle willa nr 21).

Zostawiamy za sobą Bazar Warszawski, przechodzimy nad Prądnikiem, którego nitka przenosi się teraz na lewą stronę doliny. Nasza droga nieco podchodzi pod urwiste zbocza Złotej Góry (458 m n.p.m.). Mijamy kilka urokliwych pensjonatów. O godzinie 9.05 z prawej mamy ujście Doliny Sąspowskiej. Jest to druga, co do wielkości dolina na obszarze Ojcowskiego Parku Narodowego, rozdzielająca Złota Górę od Góry Chełmowej. Dawniej, Chełmowa Góra (473 m n.p.m.) nie była porośnięta lasem, dawała piękne widoki na Kraków i Beskidy, a nawet Tatry. Jest jednym z najwyższych wzniesień Ojcowskiego Parku Narodowego. Po stronie zachodniej znajduje się na niej słynna Grota Łokietka, znana dawniej m.in. jako Grota Królewska. Znana była od dawien dawna, choć pierwsze wzmianki o niej pochodzą z końca XVII wieku, gdy nosiła nazwę Spelunca Regia, czyli Jaskinia Królewska. Związane są z nią podania o Władysławie Łokietku, który chronił się w niej przez około 6 tygodni, po tym, jak został zmuszony do ucieczki z Krakowa przed wojskami króla czeskiego Wacława II. Dzieje te przepięknie ilustruje pod koniec XIX wieku Wojciech Gerson na obrazach „Łokietek pod Ojcowem”, czy zagrabionym podczas II wojny światowej obrazie „Władysław Łokietek na skałach w Ojcowie”.

czyzowki
Osiedle Czyżówki. Przed boczną doliną Sąspówki.

jonaszówka
Jonaszówka.

stawy
Stawy hodowlane pstrągów potokowych. W tle skała Bystra.

Tutaj u wylotu Doliny Sąspowskiej ze Szlakiem Orlich Gniazd splatają się szlaki, przychodzące z Doliny Sąspowskiej i schodzące z Chełmowej Góry od Groty Łokietka. Grotę Łokietka planowaliśmy oczywiście odwiedzić po raz wtóry po wielu, naprawdę wielu latach. Obecnie jest niestety zamknięta ze względu na epidemię, ale może jednak to i dobrze, bo przecież położona jest ona zaraz przy Szlaku Warowni Jurajskich, a ten szlak poprowadzi nas wkrótce przez czasy Piastów i ich potomków. Zatem nic straconego, tylko wytrwać w zdrowiu, zanim znów ruszymy przez Jurę.

Szlak Orlich Gniazd przechodzi obok stawów hodowlanych pstrągów potokowych, których historia sięga roku 1935, gdy grunty te należały do księżnej Ludwiki Czartoryskiej. Z prawej wznosi Jonaszówka, wapienne skały z punktem widokowym na szczycie. Przechodzi przez niego czarny szlak prowadzący do Groty Łokietka. Na stromych zboczach Jonaszówki występuje wyjątkowa i bardzo rzadka roślina - Ostnica Jana (Stipa joannis Čelak.). Skała ma około 20 m wysokości.

Łokietek pod Ojcowem (Wojciech Gerson, 1890).

Władysław Łokietek na skałach w Ojcowie (Wojciech Gerson, 1863).

drozka
U stóp Góry Chełmowej.

drozka
Dróżka pod Górą Chełmową.

Panieńskie Skały i Igła Deotymy


Idziemy dalej w dół doliny Prądnika. Po lewej stronie pokazują się nam Panieńskie Skały. Według jednej z legend są to klaryski z klasztoru w Zawichoście, które uciekały przed Tatarami do Grodziska. W tym miejscu Tatarzy zaczęli je doganiać, a one nie chcąc być pohańbione zaczęły prosić Boga, aby zamienił je w skały. Tak też się stało, jak widzimy. Na prawo Panieńskich Skał odchodzi krótki, zarośnięty lasem Wąwóz Wrześnik. Przed tym wąwozem na łące stoi wysmuklona skała z jurajskich wapieni zwana Igłą Deotymy. Nazwa skały pochodzi od literackiego pseudonimu Jadwigi Łuszczewskiej, polskiej poetki i powieściopisarki romantyzmu. Nadano ją na cześć wizyty poetki w Ojcowie w 1859 roku, podczas której miała mieszkać w willi „Pod Koroną”, stojącej u wylotu Wąwozu Wrześnik. Po drugiej stronie wąwozu znajdują się Skały Kawalerskie, które są tu ponoć po to, żeby Pannom smutno nie było. W otoczeniu Igły Deotymy rosną nasadzone brzozy ojcowskie, znane z nielicznych stanowisk.

panienskie
Panieńskie Skały (w dali po lewej). Bliżej widzimy Skały Kawalerów.

deotymy
Igła Deotymy u wylotu Wąwozu Wrześnik.

kawalerów
Skały Kawalerów.

krowia
krowia
krowia
Jaskinia Krowia.

wezel
Węzeł szlaków przy Bramie Krakowskiej.

Brama Krakowska


O godzinie 9.20 docieramy pod Bramę Krakowską. To efektowna skalna brama utworzona z wapieni o wysokości około 15-20 metrów. Jej nazwa nawiązuje do niegdysiejszego szlaku handlowego z Krakowa na Śląsk, który prowadził Doliną Prądnika. Za Bramą Krakowską odchodzi Wąwóz za Krakowską Bramą, który po około 150 metrach rozgałęzia się na dwa inne wąwozy: Skałbania i Ciasne Skałki. Kręcimy się w okolicy Bramy Krakowskiej do godziny 10.00. Tak jak wspominaliśmy do Bramy Krakowskiej i Groty Łokietka powrócimy za znakami Szlaku Warowni Jurajskich. Wtedy też planujemy odwiedzić obecnie zamkniętą Jaskinię Ciemną, a znajdującą się na wysokości około 65 m nad dnem Doliny Prądnika, która zaliczana jest do najcenniejszych stanowisk archeologicznych w Polsce. Zaglądamy jedynie do znajdującej się przy Bramie Krakowskiej ogólnodostępnej Jaskini Krowiej. W XIX wieku podobno trzymano w niej krowy i owce, które wypasano na pastwiskach Doliny Prądnika.

brama
Brama Krakowska.

brama
Brama Krakowska widziana z Wąwozu za Krakowską Bramą.

Źródło Miłości


Tuż przy naszej drodze, nieopodal Bramy Krakowskiej, tryska Źródło Miłości. Niegdyś tryskało przy lewej skale tworzącej Bramę Krakowską, ale w okresie międzywojennym przekopem przesunięto miejsce wypływu. Źródło obudowano w 1986 roku. Ma ono wydajność od 0,7 do 2 l/sek. Temperatura wypływającej z niego wody wynosi 9,2 °C. W upalne dni jest to miejsce idealne na schłodzenie się. Dla zakochanych miejsce obowiązkowe do odwiedzenia, bowiem powiadają, że każda para, która wspólnie zakosztuje z niego wody, zostanie cudownie połączona niegasnącą miłością po wieki. Wypływające ze źródełka wody upodobał sobie studniczek tatrzański (Niphargus tatrensis).

milosci
Źródło Miłości.

milosci
Przy Źródle Miłości.

Skały Koronne


Na wysokości Źródła Miłości po wschodniej stronie doliny mamy kolejne skalne - Skały Koronne, wypełniające strome zbocze Góry Koronna (438 m n.p.m.), objętą Wąwozem Smardzowickim od północy i Wąwozem Żydowskim od południa. Wśród tych skał kryje się wspomniana Jaskinia Ciemna i piękny szlak turystyczny obejmujący kilka miejsc widokowych. Na Skały Koronne składa się wiele formacji skalnych. Najefektowniejsza z nich i zarazem najbardziej znaną jest Rękawica, wznosząca się około 85 m ponad dno doliny. Wyglądem do złudzenia przypomina potężną dłoń, stąd też zwana jest także Białą Ręką, bądź Pięciopalcówką.

W czasach, gdy Tatarzy plądrowali Dolinę Prądnika, tutejsza ludność schroniła się w Jaskini Ciemnej. Bóg zasłonił wejście do jaskini boską ręką, tak, aby było niewidoczne dla zbliżających się Tatarów i w ten sposób ludzie zostali uchronienie przed śmiercią lub niewolą.

koronna
Skały Koronne.

rekawica
Zbliżenie na formację Rękawica w Skałach Koronnych.

czajowski
Droga przez Prądnik Czajowski.

Przestało od pewnego czasu padać. Podążamy żwawo dalej w dół doliny z wijącym się Prądnikiem. Dno doliny co rusz ograniczone wapiennymi skałami jest płaskie, porośnięte kośnymi łąkami. Mijamy nieduże skupiska domów, tworzących niewielkie osady. Ich zaczątkiem były osiedla młynarskie, które zaczęto budować wzdłuż biegu Prądnika. W Krakowie pierwsze młyny napędzane wodami Prądnika powstały już w XIV wieku. W 1454 roku król Kazimierz Jagiellończyk wydał krakowskim rajcom pozwolenie na zbudowanie „młyna do folowania płócien, sukien i barchanów”, lokalizując go w okolicach dzisiejszej ulicy Blich. Potem zainteresowano się górnym biegiem Prądnika. Pierwotnie należały one do majątków klucza korzkiewskiego, starostwa ojcowskiego i szlacheckich z Czajowic. W XVIII wieku osady wyodrębniły się i wówczas zaczęto używać nazw: Prądnik Czajowski, Prądnik Ojcowski i Prądnik Korzkiewski.

Pierwszą osadą na naszym szlaku jest Prądnik Czajowski, następna Prądnik Ojcowski, w którym o godzinie 10.30 w przewężeniu doliny przechodzimy na prawy brzeg Prądnika. Prądnik płynie tutaj już szerszym korytem.

czajowski
Prądnik Czajowski.

pradnik
Prądnik w Prądniku Czajowskim.

wezel
Węzeł szlaków Pod Puchaczówką.

puchaczowka
Pod Puchaczówką.

ojcowski
Na prawym brzegu Prądnika.

pradnik
Prądnik w Prądniku Ojcowskim.

Skały Sucze i Stodolisko


Dziesięć minut od przejścia na prawy brzeg Prądnika przechodzimy pod potężną ścianą Skał Suczych, których wysokość sięga od kilkunastu do kilkudziesięciu metrów. W jednej ze skał tworzących tą niezwykłą wapienną ścianę znajduje się schronisko. W tym miejscu, po drugiej stronie drogi poniżej skarpy znajduje się Źródło w Prądniku Korzkiewskim, mające charakter wywierzyska. Ma ono wydajność 9-13 l/s, a wydobywająca się z niego woda ma temperaturę 9,7 °C. Zaraz za skalnym schroniskiem odchodzi w bok wąwóz Stodoliska. Jest typowym wąwozem krasowym wyżłobionym w wapieniach, porośnięty lasem bukowym, z dnem zawalonym rumoszem. Gdzieś pod tym rumoszem płynie potok, który zanika w ponorze, w przysiółku Iwina należącym do Białego Kościoła, a którego wody wypływają właśnie w Źródle w Prądniku Korzkiewskim.

sucze
sucze
Skały Sucze.

schronisko
Schronisko w Skałach Suczych.

sucze
Pod Skałami Suczymi.

stodolisko
stodolisko
stodolisko
stodolisko
Stodolisko.

stodolisko
Wyjście ze Stodoliska.

Po zwiedzeniu wąwozu Stodoliska wracamy do Doliny Prądnika. Idziemy dalej na południe, gdzie wkrótce zagęszcza się nam zabudowa Prądnika Korzkiewskiego. O godzinie 11.55 przechodzimy miejsce, gdzie od prawej przychodzi ulica Skalska z Białego Kościoła. Podążamy odtąd szczyptę ruchliwszą szosą. Prądnik Korzkiewski powstał w majątkach budowniczego zamku w Korzkwi, niejakiego Jana Zakliki z Syrokomli. W 1352 roku dołączono te tereny do klucza korzkiewskiego, nazywając je „Łąką nad Prądnikiem”. Wspominaliśmy już o tym, że w drugiej połowie XIV wieku powstawały tutaj młyny, a także warsztaty rzemieślnicze wykorzystujące energię wody, a więc olejarnie, kaszarnie, folusze sukna i skór. W XV wieku pojawiły się tutaj papiernie i przetwórstwo metalowe (np. szabelnie). Rzeka była wykorzystywana na około 10-kilometrowym odcinku, stąd aż po zamek ojcowski. Zakłady były rozlokowane po obu stronach rzeki.

korzkiewski
Łąki Prądnika Korzkiewskiego.

skalka
Skałka.

Po minięciu ulicy Skalskiej przychodzącej z Białego Kościoła.

droga
Droga przez Prądnik Korzkiewski.

Dolina Prądnika rozszerza się. Przechodzimy przez Prądnik Korzkiewski. Wciąż emanuje pięknym i romantycznym krajobrazem. Z prawej mamy strome, lesiste obramowanie doliny. Z lewej oddalające się koryto Prądnika, który ma coraz więcej miejsca na meandry. Wkrótce przechodzimy przez kolejne skupisko kilkunastu domów przysiółka Prądnika Korzkiewskiego o nazwie Swawola. Dalej w dolinie mamy przysiółek Hamernia, ostatni, leżący już na południowym skraju wsi Prądnik Korzkiewski. Nazwa przysiółka pochodzi od hamerni, czyli zakładów metalurgicznych założonych tu w XVII wieku. W jej skład wchodziła dymarka, w której wytapiano stal oraz młot mechaniczny uruchamiany kołem wodnym. Produkowano w niej blachy kotlarskie oraz broń. W latach 1863-64 wykorzystywali ją powstańcy biorący udział w Powstaniu Styczniowym. Po zdławieniu powstania Rosjanie zamknęli te zakłady. Z dawnych historycznych zabudowań Hamerni zachowała się wozownia zwana browarem, stajnia oraz spichlerz. Przy tych obiektach zachowała się piękna figura św. Floriana.

pstragowa
Skałka na końcu poprzecznej uliczki Pstrągowej.

konie
Konie.

florian
Figura św. Floriana przy zabudowaniach Hamerni.

O godzinie 11.30 przecinamy ruchliwą szosę - ulicę Wesołą. Mniej więcej tak jak przebiega ta szosa, wytyczona była dawna granica austriacko-węgierska. Zatem wchodzimy na tereny dawnej Galicji. Szlak kieruje nas ku głębokiemu wąwozowi Kwietnicowe Doły. Ścieżka pnie się ponad zalesione łożysko wąwozu. Po osiągnięciu wierzchowiny wzgórza wychodzimy z lasu. Idziemy chwilkę wzdłuż jego ściany, po czym skręcamy w lewo na dróżkę między łąkami, a po chwili w prawo na długą szosę wsi Giebułtów, biegnącą widokową wierzchowiną na południowy wschód. Jesteśmy ponad doliną Prądnika, która ciągnie się teraz równolegle po lewej. Maszerujemy szosą mijając kolejne zabudowania wsi. Od jej centrum dzieli nas dystans 1,5 km. W godzinach południowych dochodzimy do niewielkiego parku z placem zabaw. Decydujemy się skorzystać z jego infrastruktury, tzn. z ławki przy alejce. Przerwa kawowa trwa do godziny 13.00.

wesola
Ulica Wesoła.

kwietnicowe
kwietnicowe
Dróżka wyprowadzająca ponad Kwietnicowe Doły.

giebultow
Alejka parku w Giebułtowie.

giebultow
Giebułtów.

Kościół św. Idziego w Giebułtowie


Po 400 metrach od placu zabaw w Giebułtowie docieramy pod kościół św. Idziego, stojący w centrum wsi. Świątynia ta została wzniesiona w latach 1601-04, zapewne na bazie poprzedniej budowli, pochodzącej z końca X wieku. Jej korzenie sięgają czasów narodzin Bolesława Krzywoustego, co opisuje Jan Długosz w swojej kronice pod rokiem 1086:
Księżna Judyta przez cały okres, kiedy nosiła poczęty za łaską Bożą, dzięki zasługom św. Idziego, płód, spędzała czas na postach, czuwaniach i modlitwach. Okazywała też zdwojoną hojność wobec kościołów i ich sług, potrzebujących, ubogich i wszystkich nieszczęśliwych zanosząc prośby, by poród odbył się szczęśliwie. I Bóg nie dopuścił, by była daremna tak pobożna i pokorna prośba księżnej Judyty. Wydając bowiem na świat dwudziestego sierpnia dorodnego syna spełniła przepowiednię daną przez mnichów św. Idziego i otrzymała nagrodę za swoje czyny i hojne dary. Kiedy na cudowne i upragnione urodziny zebrali się zaproszeni prałaci i baronowie, ochrzczony przez biskupa krakowskiego Lamberta otrzymał na polecenie ojca imię dziadka, Bolesław. Urządzono też wspaniałe uczty, a niezwykle wystawne igrzyska zatrzymywały ucztujących i zaproszonych przez wiele dni. Od tej pory św. Idzi zaczął się cieszyć w Polsce wielką czcią, a kobiety bezpłodne zwracały się do niego w celu uproszenie potomstwa. Stąd i w mieście Krakowie książę polski Władysław z wdzięczności za świeżo narodzonego syna zbudował najpierw poświęcony mu kościół, który miał pewną liczbę kanoników zaopatrzonych w beneficja. Potem w całym Królestwie Polskim, w miastach, wsiach i siołach, książę Władysław i jego rycerze zakładali kościoły, które dotąd istnieją, a mianowice: w Tarżku, Pkanowie, Kłodawie, Kcyni, Krobii, Czyrnielowie, Giebułtowie i Zborowie biskupim.
kosciol
kosciol
Kościół św. Idziego w Giebułtowie.

Parę dni temu w Zrębicach spotkaliśmy się już ze św. Idzim. Dzisiaj znów spotykamy się z jego patronatem. Według starych żywotów św. Idzi urodził się w Atenach około 640 roku. Jego rodzice, Teodor i Pelagia, pochodzili z królewskiego rodu. Jednakże Idzi nie pragnął rozgłosu. Pewnego dnia udał się pielgrzymkę do Rzymu, następne wyruszył do południowej Francji, prawdopodobnie do Marsylii. Przez wiele lat zamieszkiwał jaskinię na górze Nuria w Katalonii, gdzie zaczął życie kontemplacyjne, ale też uczynne wobec ludzi. W między czasie wyrzeźbił figurkę Matki Boskiej z Dzieciątkiem, czczoną od czasu jej odkrycia w 1079 roku. Idzi pragnął życia w zupełnej samotności, stąd też udał się nad rzekę Rodan, gdzie zamieszkał z dala od ludzi w skalnej grocie ze źródełkiem czystej wody. Żywił się mlekiem od łani, która mu towarzyszyła. Pewnego dnia (około 673 roku) pojawił się u niego król Wizygotów Flavius Wamba. Król trafił do niego idąc śladem łani podczas polowania. Była to ta sama łania, która żywiła Idziego. Niespodziewane spotkanie króla ze sławnym już wówczas Idzim zaowocował propozycją. Początkowo Idzi nie chciał na nią przystać, ale w końcu zgodził się, aby na darowanej przez króla ziemi założyć klasztor z królewskiej fundacji. W ten sposób Idzi został opatem wspólnoty zakonnej, która przyjęła regułę św. Benedykta. Po koniec jego życia objawił się mu Bóg, który oznajmił, że zbliża się dzień jego śmierci. Idzi przekazał tą wiadomość swoim braciom, prosząc jednocześnie o modlitwę. Zmarł w Prowansji około 712 roku (albo według innych źródeł między 720-725 rokiem). Po jego śmierci opactwo w dalszym ciągu rozwijało się i nazwano je od jego imienia Saint-Gilles. Wokół niego powstało później miasteczko o tej samej nazwie. Klasztor i miasteczko Saint-Gilles stało się głównym ośrodkiem kultu świętego Idziego, który stał się jednym z najpopularniejszych świętych średniowiecza. Jego relikwie zabierano nawet na wyprawy krzyżowe. Krzyżowcy przybywali do Saint-Gilles dziękować mu za szczęśliwy powrót, niejednokrotnie z wdzięczności fundowali świątynie pod jego wezwaniem. Również w Polsce, jak wiemy, zaczęły powstawać świątynie pod wezwaniem świętego Idziego, tak jak ta w Giebułtowie, przy której przystanęliśmy.

kosciol
kosciol
Kościół św. Idziego w Giebułtowie.

Od godzinie 13.15 zaczynamy oddalać się od kościoła św. Idziego w Giebułtowie. Najpierw krótko na północny wschód ulicą Podwikle, po niecałych 100 metrach skręcamy w prawo w ulicę Władysława Hermana, która obchodzi północne obrzeże cmentarza parafialnego w Giebułtowie, a następnie kieruje się na południowy wschód. Droga wiedzie grzbietem. Zabudowania Giebułtowa rzednieją, a od drogi zaczynają odchodzić pola uprawne. Zbocze po lewej opada do doliny Prądnika, zaś po prawej do doliny potoku Sudół, który w Giebułtowie ma swoje źródła. Sudół liczy sobie 9 km długości i po przepłynięciu przez krakowskie Tonie, następnie Prądnik Biały zasila rzekę Białuchę. Przed sobą widzimy już kominy i szczyty wyższych budynków Krakowa, ale do przejścia zostało nam jeszcze blisko 8 km. Trochę monotonnie zbliżamy się do królewskiego miasta, aczkolwiek otacza nas ładny krajobraz.

dolina
dolina
Spojrzenie w stronę doliny Prądnika.

pekowice
Pękowice.

granica
Na granicy z Krakowem.

cesarska
Droga Cesarska przechodząca między austriackimi fortami.

Twierdza Kraków


Przechodzimy przez wieś Pękowice. Wchodzimy w obszar XIX-wiecznych fortyfikacji austriackich zbudowanych wokół Krakowa na rozkaz cesarza Franciszka Józefa. Podczas ostatnich kilku dni podziewaliśmy pięknie usytuowane warownie. Większość nich upadła podczas najazdu Szwedów, ponieważ nie była dostosowana do obrony przed ostrzałem z ciężkiej artylerii, która w tamtym czasie stała się istotnym elementem w technikach oblężniczych. Szanse przetrwania miały twierdze odpowiednio dostosowane do ognia artyleryjskiego, zarówno do jego odpierania, jak też jego stosowania. Stąd też w obwarowaniach pojawiły się wysunięte bastiony, które z jednej strony pozwalały na lepszą osłonę murów, a z drugiej strony na prowadzenie skuteczniejszego ostrzału. Bastiony też pozwalały na umieszczenie ciężkiej artylerii fortecznej, których nie można było ustawić bezpośrednio na murach ze względu na wymiary takich dział, jak też siłę odrzutu. Pojawianie się ciężkiej artylerii spowodowało również zmiany w konstrukcji murów, które odtąd były często pochylone pod kątem w celu zwiększenia odporności na ostrzał, a dla dodatkowej ich osłony dodawano raweliny, czyli niższe stanowiska artyleryjskie, pełniące niekiedy również funkcję bezpośredniej osłony wejścia do twierdzy. W wieku XIX, działa artylerii zaczęły zwiększać zasięg, a jednocześnie ufortyfikowane miasta rozrastały się i zwiększały swoją powierzchnię. Trudno było takie miasto otoczyć murami, a artyleria obronna musiała być znacznie bardziej wysunięta przed granice miasta. Stąd też w zabudowie obronnej pojawiły się wysunięte w kierunku przedpola osobne forty, które spełniały rolę dawnych bastionów. Forty takie tworzyły system fortyfikacji rozproszonych, które otaczały miasto pierścieniami, czego przykładem jest Twierdza Kraków. Taka ewolucja systemów fortyfikacyjnych rozpoczęła się w połowie XIX wieku. Kraków był wówczas dla Austriaków miastem strategicznym, podobnie jak Przemyśl. Miasta te położone były tuż przy granicy z Rosją, dawnym sojusznikiem rozbiorowym, z którym w owym czasie stosunki uległy pogorszeniu, do tego stopnia, że konflikt zbrojny już wtedy wydawał się nieunikniony.

W Pękowicach przechodzimy pomiędzy dwoma fortami Twierdzy Kraków. Na zachodzie mamy Fort 44 „Tonie”, a na wschodzie Fort 44a „Pękowice”. W między czasie droga nasza zaczyna pokrywać się z obecną granicą administracyjną Krakowa – odtąd Kraków mamy po prawej, a po lewej Pękowice, a następnie starą podkrakowską wieś Zielonki. W trakcie budowy fortyfikacji austriackich odsłonięto wiele odkrywek archeologicznych, świadczących o osadnictwie rozwijającym się od tysiącleci. Po raz pierwszy z nazwą Zielonki spotykamy się w 1270 roku. Osada rozwijała się dzięki dobrym glebom przy rzece Prądnik, która zwana jest tutaj Białuchą, od bieli wapieni, która dawniej przebijały się z jej dna. Dzięki wartkiej rzece rozwój wsi wspierały młyny, folusze, blechy do pliśnienia i bielenia płótna, a także hamernie, prochownie i szabelnie. Większość tamtejszej wsi stanowiła własność królewską, a tylko miejsce gdzie przed 1325 rokiem stanął drewniany kościół należało do krakowskiej kapituły katedralnej. Na wschodnich krańcach wsi, na wzgórzu Marszowiec (295 m n.p.m.) założono folwark królewski, który w okresie złotego wieku w dziejach Polski dzierżawiony był przez włoską rodzinę szlachecką Montelupich, która przybyła z Toskanii do Krakowa w połowie XVI wieku. Byli wśród nich znani bankierzy i kupcy, a także organizatorzy i administratorzy pierwszej poczty polskiej. Montelupi udzielali pożyczek szlachcie, miastom, a nawet prowadzili niektóre interesy finansowe Jagiellonów. Mieli oni swą posiadłość tam gdzie obecnie znajduje się areszt śledczy w Krakowie i ulica Montelupich. W czasach współczesnych Montelupim ich posiadłość znajdowała się jednak poza obrzeżem miasta Krakowa, a nawet poza obrzeżem jeszcze innego samodzielnego miasta królewskiego, istniejącego od 1366 roku do końca XVIII wieku pod nazwą Kleparz. Początki osadnictwa na obszarze Kleparza sięgają czasów o wiele wcześniejszych, bo związane są z ufundowanym pod koniec XII wieku kościołem św. Floriana. Zostawmy jednak ten temat do epilogu naszej wędrówki Szlakiem Orlich Gniazd, bo przecież dotrzeć chcemy aż pod sam królewski Wawel, a drogi do niego powiodą nas właśnie tamtędy.

pekowice
Przed nami zabudowania Krakowa.

Tymczasem zbliża się godzina 14.00, a my podążamy utwardzonymi drogami pomiędzy pasami pól lub nieużytków. Zabudowania Krakowa rosną nam w oczach. Przed skrzyżowaniem z szosą łączącą Zielonki z krakowskimi Toniami, po prawej stronie drogi rosną dwa kasztanowce. Między nimi stoi krzyż z Chrystusem Ukrzyżowanym, a przed nim obelisk z fragmentem poezji Adam Mickiewicza:
Uszło szczęście, i próżno dotąd za niem chodzę.
Nie uszło - czeka ciebie na krzyżowej drodze.
obelisk
obelisk
Obelisk z fragmentem poezji Adama Mickiewicza ustawiony między kasztanowcami.

szlak
Droga szlaku wciąż wiedzie linią graniczną między Zielonkami i Krakowem.

Przecinamy jezdnię. Idąc dalej po prawej mijamy schron amunicyjny „Pękowice” wchodzący w skład fortyfikacji Twierdzy Kraków, a nieco dalej przechodzimy pod kolejnym obiektem tej twierdzy – Czerwony Most przez który biegnie dawna droga rokadowa, umożliwiająca zaopatrzenie dla fortów, jak też w razie potrzeby przegrupowanie sił i środków. Obecnie stanowi ona zwyczajną, lokalną szosę (ul. Waliszewskiego i Długopolska). Z kolei droga, którą podążamy stanowiła w czasach Twierdzy Kraków drogę dojazdową do fortów „Pękowice”. Bezkolizyjne, dwupoziomowe skrzyżowanie tych dróg zapobiegało ewentualnym zatorom, które mogłyby się pojawić podczas walk. Obecnie pod Czerwonym Mostem przebiega nasz wspaniały Szlak Orlich Gniazd, który pokrywa się tutaj ze średniowiecznym szlakiem handlowym łączącym Kraków z Częstochową i położoną dalej Wielkopolską.

czerwony
Czerwony Most z dawną drogą rokadową.

Po przebyciu półtora kilometra od Czerwonego Mostu wchodzimy we współczesne granice administracyjne miasta Krakowa. Ostatnie zabudowania Zielonek, jakie mijamy z lewej tworzą osiedle Władysława Łokietka. Granicę miasta wyznacza znajdująca się za tym osiedlem ulica Wiarusa oraz odchodząca na prawo ulica Starego Wiarusa. Podążamy dalej utrzymując ten sam kierunek marszu. Po 700 metrach dochodzimy do linii kolejowej. Żeby przejść na drugą stronę musimy skręcić w prawo na przejście i przejazd drogowy. Za skrzyżowaniem z torami kolejowymi podążamy dalej chodnikiem wzdłuż ulicy Władysława Łokietka. Od wejścia w obszar administracyjny Krakowa wędrujemy przez Prądnik Biały, który wraz z sąsiednim Prądnikiem Czerwonym tworzyły wieś wymienianą w najstarszych zapisach z około 1123 roku pod nazwą Prutnic. Należała ona wtedy do biskupów krakowskich. W XII wieku wieś podzieliła się. Po zachodniej stronie wyodrębnił się Prądnik Mały, zwany również Prądnikiem Biskupim (Prandnik Episcopalis), jako że należał do krakowskich biskupów. Z kolei na wschodzie powstał Prądnik Wielki, zwany również Prądnikiem tynieckim, gdyż należała w znaczącej części do tynieckich benedyktynów.

Obie wsie leżały nad rzeką Prądnik, przy której działały młyny zbożowe. Produkowano w nich mąkę, z której od XIV wieku zaczęto wypiekać słynny chleb prądnicki. Wspomina o nim dokument z 1421 roku, zobowiązujący do pieczenia chleba na użytek biskupa krakowskiego. W 1496 król Jan Olbracht wydał przywilej prądnickim piekarzom sprzedaży chleba w Krakowie raz w tygodniu, w czasie targu odbywającego się we wtorki. Ponoć istniał taki zwyczaj, że pierwszy upieczony po żniwach bochenek przeznaczano dla króla na Wawelu, który był wręczany mu przez wójta krakowskiego. Nawet gdy stolicę przeniesiono do Warszawy, burmistrz krakowski nadal dostarczał chleb do króla Stanisława Augusta na dzień świętego Jana. Chleb Prądnicki cieszył się popularnością do początków XX wieku. Musiało zatem być coś szczególnego w tym chlebie. Podobno po upieczeniu chleb ten wciąż dojrzewa, a pełny smak osiąga następnego dnia po wypieku. Kolejną ciekawostką jest to, iż zachowuje świeżość, bez utraty smaku, nawet przez okres dwóch tygodni. W czasach PRL-u niemal zaprzestano produkcji chleba prądnickiego i pewnie popadłby w zapomnienie, gdyby nie spróbował go odtworzyć Andrzej Madej. Niestety jego piekarnia niedawno zaprzestała działalności. Nie wiemy, czy obecnie można gdzieś skosztować prądnickiego chleba.

Dochodzi godzina 14.45. Przechodzimy nad potokiem Sudół, a zaraz dalej przez ruchliwą arterię ulicy Opolskiej. Po jej drugiej stronie mamy Park Krowoderski, po którym oprowadzają nas znaki szlaku. Przechodzimy jego alejkami od północnego zachodu na południowy wschód, gdzie opuszczamy go wchodząc na ulicę Krowoderskich Zuchów.

kolej
Linia kolejowa w Prądniku Białym.

sudol
Sudół.

opolska
Przed nami przejście przez ulicę Opolską, a za nią Park Krowoderski.

krowoderski
Park Krowoderski.

Zostało nam już tylko 500 metrów do czerwonej kropki oznaczający koniec naszego szlaku. Dochodzimy do tego miejsca o godzinie 15.00. Czerwoną kropkę szlaku odnajdujemy na betonowym słupie oświetlenia ulicznego stojącym w pobliżu pętli autobusowo-tramwajowej i osiedla Krowodrza Górka. Mamy tutaj też analogiczną, niemal identyczną tablicę z opisem Szlaku Orlich Gniazd, jaką wiedzieliśmy 9 dni temu w Częstochowie, tyle, że tam w nagłówku napisane było „Częstochowa - Stary Rynek – Początek Szlaku Orlich Gniazd”, a tutaj mamy „Kraków - Krowodrza – Początek Szlaku Orlich Gniazd”. Strzałka powyżej informuje o dystansie czekającym śmiałków, którzy zechcą pieszo podążać stąd do Częstochowy: 166 km. Tyle kilometrów zostawiliśmy za sobą, a nawet wiele więcej, gdyż zrobiliśmy to w znacznie szerszym zakresie niż zwykle się robi. Szlak ten można oczywiście przejść szybciej, ale czy warto omijać te osobliwości znajdujące się tak blisko niego? Odpowiedź jest oczywista, bo dzisiaj wiemy co byśmy stracili, gdybyśmy na odchodzili na boki tego niezwykłego szlaku. Ma on niezwykłe walory nie tylko krajobrazowe i przyrodnicze, a również historyczne. Dlatego samo jego przejście nie miałoby żadnego sensu. Bezwzględnie warto poświęcić na Szlak Orlich Gniazd więcej czasu niż potrzeba na samo zaliczenie jego dystansu.

krowodrza
Czerwona kropka Szlaku Orlich Gniazd.

kropka
Kraków, Krowodrza Górka.

Co teraz? Jak zwykle rozrywa nas żal końca wspaniałej wędrówki, chyba większy niż radość z pomyślnego przemierzenia całego szlaku, gdyż ciało i duch chciałyby nie przerywać, lecz podążyć dalej. Wiemy, że nie jest to definitywny koniec jurajskiej wędrówki. Trzeba jeszcze podążyć do ostatniego, najpotężniejszego orlego gniazda. Kiedyś znów trzeba by wyruszyć ku innym piastowskim twierdzom, które czerwony szlak omijał. A być może spróbujemy odtworzyć pierwotny przebieg Jurajskiego szlaku „Orlich Gniazd” Stanisława Leszczyckiego? Hmm... To arcyciekawy pomysł! Jedno jest pewne: wrócimy na szlaki Jury Krakowsko-Częstochowskiej.


Udostępnij:

2 komentarze:

  1. Świetnie napisany artykuł. Jak dla mnie bomba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy. Wędrówka tym szlakiem staje się wartościowa, kiedy poza jego przejściem zwrócimy też uwagę na to co przy nim się znajduje, zarówno bezpośrednio przy ścieżce, jak też w jej sąsiedztwie (trzeba wtedy oczywiście nieco zejść ze znakowanego szlaku). Szlak Orlich Gniazd tak właśnie postanowiliśmy przemierzyć. Uzbierał się nam przez dość obszerny materiał, a wszystkie jego rozdziały dostępne są ze spisu treści. Pozdrawiamy.

      Usuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas