Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.



Czas biegnie, świat się zmienia

O tej wędrówce myśleliśmy już od kilkunastu dni, lecz ostateczna decyzja o jej podjęciu zapadła raczej spontanicznie. Siedząc w domowym zaciszu sprawdzaliśmy prognozy pogody na najbliższe dni, tak jak zawsze to czynimy zanim znów wyruszymy w góry. Nadchodzące dni w pobliskich nam Beskidach miały być pochmurne, ale ku naszemu zdumieniu w Tatrach miało pokazać się słońce. Odżyło w nas nieco uśpione pragnienie spotkania z naturą wyizolowaną od codziennego świata, ale otwartą dla zwyczajnego śmiertelnika. Był to rodzaj głodu, który zaspokoić mogliśmy w jeden sposób: spakować plecaki i wyruszyć na zimowe szlaki Tatr. Stało za tym też coś bardzo osobistego, z czym zmagamy się od 14 dni - próba wewnętrznego przełamania się po stracie bliskiej nam osoby, właśnie tam w Tatrach.

TRASA:
Kuźnice (1010 m n.p.m.) Boczań (1224 m n.p.m.) Skupniów Upłaz Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.) Hala Gąsienicowa Schronisko PTTK „Murowaniec” na Hali Gąsienicowej (1500 m n.p.m.)

OPIS:
Ruszamy więc w drogę, tak jak zazwyczaj z zakopiańskich Kuźnic o godzinie 7.15. Niebo nad nami szczelnie przykrywają niskie chmury, lecz nie zaprzątamy sobie tym głowy. Będzie źle - trudno zawrócimy, ale jak dotrzemy przynajmniej do schroniska na Hali Gąsienicowej, to będziemy usatysfakcjonowani. Taki mamy minimalny plan, a ewentualny dalszy jeszcze nie został skonkretyzowany. Jak dojdziemy do schroniska to się zobaczy co dalej. Mamy drugi stopień zagrożenia lawinowego, niby nie jest źle, ale wiadomo jak to z lawinami może być nawet przy najniższym stopniu zagrożenia lawinowego. Komunikat TOPR informuje, że pokrywa śnieżna jest na ogół dobrze związana, ale nie wszędzie, bo na niektórych stromych stokach może być gorzej. Tam lawina może zejść samorzutnie, albo wyzwolić się pod wpływem dużego obciążenia dodatkowego.

Zakopane. Most nad Bystrą w Kuźnicach.
Most nad Bystrą w Kuźnicach.

W Kuźnicach przechodzimy mostem nad potokiem Bystra i dalej za niebieskim znakami zaczynamy ostre podejście po leśnym zboczu. Towarzyszą nam początkowo zielone znaki prowadzące na Nosal. Ścieżka jest wygodna, szeroka, a śnieg na niej ubity. Nasze śniegowce dość pewnie trzymają nas na jej stromej nawierzchni. Po około 15 minutach niebieskie znaki odbijają ostro w prawo odłączając się od zielonych. Ścieżka po której prowadzą dalej niebieskie znaki bezustannie pnie się w górę, ale teraz nabiera wysokości w trochę mniejszym tempie, co jednak nie skłania nas do szybszego tempa marszu.

W drodze na Boczań.
W drodze na Boczań.
W drodze na Boczań.

Nic nas nie goni, kroczymy sobie spokojnie w górę, starając się nie mącić ciszy jaka nas otacza. Jesteśmy tu dziś zupełnie sami. Nie ma innych ludzi, nie słychać ptaków, nie widać jakiejkolwiek zwierzyny. Czasem tylko przy ścieżce pojawia się ciąg świeżych lisich tropów. Na ubitej ścieżce nie słychać nawet skrzypienia pod butami. Nie słychać szemrania wiatru między wysokim świerkami, których czubki nawet nie drgną, bo nie ma wiatru który mógłby je poruszyć. Wszystko wokół wydawać by się mogło - zamarło, albo wstrzymało oddech na czas naszej wędrówki. Niewiele rozmawiamy, być może dlatego, by nie dostać zadyszki albo utrzymać regularny oddech, a może w ciszy bardziej przystoi nam zdobywać wysokość, bo milcząca przyroda tak chce. Cokolwiek by to nie było, myśli krzątają się wokół człowieka, który szedł tędy 14 dni temu.

Ścieżka wkrótce zakręca ostro w lewo. Mijamy okolice wzniesienia Boczań (1224 m n.p.m.) i przez chwilę szlak prowadzi nas łagodnie w dół, po czym biegnie znów w górę po zboczach Wysokiego (1287 m n.p.m.). Blisko szczytu Wysokiego szlak skręca w prawo oddalając się od niego. Wyszliśmy już z gęstego lasu. Teraz dopiero do nas dotarło, że znajdujemy się w chmurze albo we mgle ograniczającej widoczność do kilkudziesięciu metrów.

Boczań.

Przy szlaku mamy jeszcze luźno rosnące małe świerki i wyniosłe jodły. Mija godzina 8.00 - zaczynamy wspinać się trawersem po północnym stoku Skupniów Upłaz. Mgielne sklepienie ponad nami chyba zaczyna przebłyskiwać błękitną poświatą. Czyżby chmury ustępowały? O godzinie 8.07 mijamy tablicę ostrzegającą przed lawinami. Wchodzimy na bardziej otwarty teren, w lecie porośnięty kępami kosodrzewiny, ukrytymi obecnie pod grubą warstwą śniegu.

Skupniów Upłaz.
To już Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz.
Mijamy tablicę ostrzegającą przed lawinami i wchodzimy na bardziej otwarty teren.

Ścieżka wiedzie teraz prosto wzdłuż stoku Skupniowego Upłazu, równomiernie i powoli pnąc się ku jego grzbietowi. Wiemy, że tak jest choć tego nie widzimy, bo ścieżka niknie w białej otchłani, dokładnie na styku śniegu i mgły. Nie widać jej końca, nasze oczy nie są w stanie dostrzec jej dalszego biegu. Ginie w śnieżno-mglistej kurtynie, która skrywa inną, cudowną krainę. Ledwo co wstąpiliśmy tutaj, a przez tą kurtynę przebił się oślepiający blask przebudzonego słońca, które właśnie rozpoczęło swoją przechadzkę po nieboskłonie. Czujemy się jakbyśmy szli w nieznane, ale przecież jeszcze nie tak dawno ścieżka ta nie miała przed nami żadnych tajemnic. Od 3 lutego 2013 roku jest jednak inaczej i nic już tego nie zmieni. Tu gdzieś mijamy ostatni ślad pozostawiony owego dnia przez naszego wuja. Nie wiemy dokąd dalej powędrował, czy dalej tymże niebieskim szlakiem, czy też znalazł wspanialszą ścieżkę.

Nam pozostał jeszcze dalszy ciąg tej ziemskiej ścieżki i być może jeszcze wiele innych ścieżek do przebycia, ale póki co z niemałą pustką wewnętrzna. W głowie mamy jednak ogromny bagaż wspomnień i wiedzy jak chadzać po górach, który pozostawił nam nasz wuj.

Ścieżka trawersująca północne zbocze Skupniowego Upłazu.
Ścieżka trawersująca północne zbocze Skupniowego Upłazu.

Trawers północnego zbocza Skupniowego Upłazu.

Trawers północnego zbocza Skupniowego Upłazu.

Trawers północnego zbocza Skupniowego Upłazu.

Brniemy dalej przed siebie. Zaraz na przedłużeniu naszej ścieżki z mgły wyłania się zarys Wielkiej Kopy Królowej, zza której słońce rzuca snop światła w naszym kierunku. Jeszcze tylko parę kroków i mgła zostaje nagle za nami, zaś nad głowami pojawia się oszałamiający błękit nieba. Śnieg zaczyna inaczej wyglądać niż do tej pory. Skrzy się rozsianymi, maleńkimi drobinami.

Skupniów Upłaz. Na przedłużeniu naszej ścieżki z mgły wyłania się zarys Wielkiej Kopy Królowej.
Skupniów Upłaz. Na przedłużeniu naszej ścieżki z mgły wyłania się zarys Wielkiej Kopy Królowej.

Wielka Kopa Królowa ze Skupniowego Upłazu.
Zza Wielkiej Kopy Królowej słońce rzuca snop światła w naszym kierunku.

Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz.

Skupniów Upłaz. Po drugiej stronie jego grzbietu widać Giewont.
Skupniów Upłaz. Po drugiej stronie jego grzbietu widać Giewont.

Znajdujemy się już praktycznie na drugim końcu Skupniów Upłazu. Świat rozjaśniał bielą i błękitem. Las przez który niedawno wędrowaliśmy oraz stojące przy nim gromadki drzew utonęły we mgle, z której przed chwilą wyszliśmy. Właściwie to pochłonęło je prawdziwe morze wybujałych obłoków ciągnących się po sam horyzont. W dali widać jedynie czubek Babiej Góry i Pilska.

Świat otworzył przed nami szerszy horyzont, lecz wciąż panuje bezwietrzna cisza. Czujemy się niczym na bezludnej wyspie. Jednak wkrótce okazuje się nie jest tak, jak się nam wydaje. Zbliża się ku nam jakiś człowiek powracający z gór. Nie znamy się, ale jak zwykle z życzliwością pozdrawiamy się wzajemnie.

Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont (widok w kierunku północno-wschodnim ze Skupniowego Upłazu).
Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont
(widok w kierunku północno-wschodnim ze Skupniowego Upłazu).

Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont (widok w kierunku północno-zachodnim ze Skupniowego Upłazu).
Morze wybujałych obłoków ciągnących się po horyzont
(widok w kierunku północno-zachodnim ze Skupniowego Upłazu).

Skupniów Upłaz przed Wielką Kopą Królową.
Skupniów Upłaz przed Wielką Kopą Królową.

Skupniów Upłaz przed Wielką Kopą Królową.

Na końcu Skupniowego Upłazu nasz szlak zrównuje się z wysokością jego grzbietu, który zasłaniał nam do tej pory widoki na jego drugą stroną. Tam z dumą wyrasta wspaniały Giewont (1894 m n.p.m.). Pręży się tak bardzo, że wydaje się znacznie wyższy od Czerwonych Wierchów, stykających się z nim od południa poprzez Kondracką Przełęcz. W rzeczywistości jest to tylko omam perspektywy z jakiej nam się Giewont pokazuje. Z drugiej strony Giewontu widoczna jest skalista, nieco poszarpana Sarnia Skała (1377 m n.p.m.), za którą dalej mamy tylko bałwany wypełniające bezkres horyzontu, którego nie da się okiem ogarnąć.

Czerwone Wierchy, Giewont i Sarnia Skała ze Skupniowego Upłazu.
Czerwone Wierchy, Giewont i Sarnia Skała.

Zbliżenie na Sarnią Skałę (widok ze Skupniowego Upłazu).
Zbliżenie na Sarnią Skałę.

Przed Wielką Kopą Królową ścieżka nasza skręca teraz na prawo i biegnie w poprzek zbocza tej góry w kierunku Małej Kopy Królowej (1577 m n.p.m.). Mała Kopa Królowa wbrew swojej nazwy wcale nie jest mniejsza od Wielkiej Kopy Królowej, ale większa o 46 metrów. Nazwy takie zostały im nadane przez dawnych górali, bo wydawało się im, że nazwę Wielka Kopa Królowa nadają tej większej. Tak właśnie postrzegali te wzniesienia, szczególnie z perspektywy Królowej Równi, na której wypasali swe stada (podobnie zresztą prezentowały się nam Giewont i Czerwone Wierchy ze Skupniowego Upłazu).

Na stoku Wielkiej Kopy Królowej.
Na stoku Wielkiej Kopy Królowej.

kupniów Upłaz ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej. Na horyzoncie widoczny jest czubek Babiej Góry.
Skupniów Upłaz ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej. Na horyzoncie widoczny jest czubek Babiej Góry.

Zbliżenie na Babią Górę.
Zbliżenie na Babią Górę.

Trawers zbocza Wielkiej Kopy Królowej.
Trawers zbocza Wielkiej Kopy Królowej.

Zza Małej Kopy Królowej wystaje nieco Kopa Magury (1704 m n.p.m.), a na prawo od niej za Zawratem Kasprowym widać wierzchołek poczciwego Kasprowego Wierchu (1987 m n.p.m.) z budynkiem Obserwatorium Meteorologicznego i budynkiem stacji kolejki kabinowo-linowej, dzięki której szczyt Kasprowego Wierchu osiągalny jest dla wszystkich. Może i dla nas mógłby dziś być wspaniałym celem?

Widok w kierunku Kasprowego Wierchu ze Skupniowego Upłazu.
Widok w kierunku Kasprowego Wierchu ze Skupniowego Upłazu.

Zbliżenie na Kasprowy Wierch.
Zbliżenie na Kasprowy Wierch.

Przełęcz między Kopami widoczna ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej. Na przedłużeniu ścieżki wznosi się Mała Kopa Królowa.
Przełęcz między Kopami widoczna ze zbocza Wielkiej Kopy Królowej.
Na przedłużeniu ścieżki wznosi się Mała Kopa Królowa.

O godzinie 8.45 docieramy na Przełęcz między Kopami znajdującą się na wysokości 1499 m n.p.m. Zostawiamy z tyłu tabuny kłębiastych chmur i wchodzimy na Królową Rówień. Z lewej na wschodzie dostrzegamy fragment Tatr Bielskich. Ścieżka jeszcze chwilkę wznosi się lekko w górę, aż zaczyna spokojnie opadać ku rozległej Dolinie Gąsienicowej.

Dolina Jaworzynka pod pierzynką.
Dolina Jaworzynka pod pierzynką.

Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.).
Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.).

Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.).
Przełęcz między Kopami - wchodzimy na Królową Rówień.

Droga przez Królową Równień.
Droga przez Królową Rówień.

Uwagę naszą przykuwają strzeliste granie, które wyłaniają się zza wzniesienia. Tyle razy je już widzieliśmy i wciąż są równie fascynujące jak wtedy, kiedy pierwszy raz je zobaczyliśmy. Idziemy przed siebie, a one cały czas przybliżają się do nas – strzelisty Kościelec, za nim Świnica, a na lewo od niej szereg sławetnych szczytów dzięki spektakularnej Orlej Perci: Mały Kozi Wierch, Zmarzłe Czuby, Zamarła Turnia, Kozie Czuby, Kozi Wierch, Buczynowa Strażnica, Czarne Ściany i trzy kolejne Granaty. Tutaj Orla Perć skręca na Buczynowe Czuby i chowa za masywną Żółtą Turnię. Biegnie dalej aż do przełęczy Krzyżne, która pokazała się nam, gdy byliśmy na Królowej Równi.

Wchodzimy do Doliny Gąsienicowej.
Wchodzimy do Doliny Gąsienicowej.

Dolina Gąsienicowa.
Dolina Gąsienicowa.

„Góry są dla wszystkich” - jak mawiał nasz wuj i tak powędrowaliśmy po raz pierwszy wspólnie, ot właśnie granią Orlej Perci. Czas jednak biegnie, świat się zmienia. Dziś schodzimy do przepięknej doliny, teraz śnieżnobiałej, uśpionej, lecz za niedługo zacznie tętnić innym, nowym życiem. Zaszumią rwące potoki, zazielenią hale, chciałoby się powiedzieć - jak dawniej, ale wiemy, że już nic nie będzie jak dawniej. Dolina będzie wciąż cudowna, wierchy wspaniałe, ale już bez tych, którym nie udało się do niej dotrzeć. Czas biegnie...

...wędrować będziemy dalej, lecz po przerwie w Schronisku na Hali Gąsienicowej.


Udostępnij:

Dla nas zbyt wcześnie

W niedzielny wieczór siedzimy sobie w zaciszu domowym. Epidemia grypy dopadała również nas. Na góry spoglądamy jedynie przez ekran monitora komputerowego. Tam Tatry powabne, śnieżnobiałe, a u nas szaro i buro jakby zima od nas odeszła, choć to środek zimy kalendarzowej, 3 luty. Komunikaty podają, że do tatrzańskich schronisk szlaki są przetarte, ale w wyższych partiach ogłoszony został III stopień zagrożenia lawinowego. Turyści nie zapuszczają się wysoko, ale niestety również niżej zdarzyła się śmierć turysty. W jednym z portali piszą: „59-letni mężczyzna zmarł na trasie z zakopiańskich Kuźnic w stronę Hali Gąsienicowej. W rejonie Skupniowego Upłazu turysta nagle zasłabł i stracił przytomność. Mimo reanimacji ratownikom nie udało się go uratować...”
Dźwięk telefonu przerywa lekturę: - ...wujek nie żyje...
Udostępnij:

Pasje i zainteresowania (Blog Roku 2012)

W tym roku udział w konkursie Blog Roku kończymy na etapie głosowania, na znacznie odleglejszym niż w ubiegłym roku 92 miejscu. Jest to i tak niespodziewanie wysoki wynik, bowiem tak jak zapowiadaliśmy do konkursu w tym roku podeszliśmy z ogromnym dystansem, bez szalonej gonitwy za sms-owymi głosami, pozostawiając sprawy własnemu biegowi. Nie robiliśmy szeroko zakrojonej kampanii na rzecz zabiegania o sms-y, dlatego szczególnie jesteśmy wdzięczni i dziękujemy za każdy z 28 oddanych na nas głosów. Każdy z nich wsparł szczytny cel, jakim jest pomoc niepełnosprawnym dzieciom w pokonywaniu barier i realizacji marzeń. Dochód z tych smsów zasili teraz projekt Fundacji Marka Kamińskiego pn. „Obóz Zdobywców Biegunów”. Jest to rehabilitacyjno-integracyjny obóz dla dzieci, na którym nauczą się one zdobywać własne Bieguny, pokonywać swoje słabości, bariery i ograniczenia. Dziękujemy Wam za to.


Dziękujemy za to, że wskoczyliśmy do pierwszej setki z 808 blogów startujących w kategorii „Pasje i zainteresowania”. Szkoda tylko, że blogi nam podobne zostały rozproszone w tym roku po różnych kategoriach konkursowych. Z satysfakcją jednak przyjmujemy wiadomość, iż jeden z bratnich nam bogów wszedł do następnego etapu konkursu. Nie znajdziecie go jednak w naszej kategorii, lecz w „Lifestyle” do której został przeniesiony przez organizatorów konkursu, choć intencje jego autora były inne: „Marcogor o górach” trzymamy za Ciebie kciuki, byś zaszedł w konkursie dalej niż my rok temu.

Udostępnij:

Poranek na Soszowie

Nasilająca się czerwień na horyzoncie rozwiewa wolno mrok. Po drugiej stronie doliny Wisły, zza grzbietu gór wolno wypływa błękit nieba. Nasz przytulny pokoik na Soszowie wypełnia się pobudzającym brzaskiem, ale cieplutka podusia i kołderka wyhamowują jeszcze przez kilka minut chęć opuszczenia łóżeczka. Jeszcze chwilkę poleżmy.
Udostępnij:

Soszowanie na Soszowie (Soszów SKI)

Niedaleko centrum Wisły, ponad doliną Jawornika, wznosi się Soszów Wielki (czes. Velký Šošov) na wysokość blisko 886 m n.p.m. Jego północno-wschodnie zbocza pokrywa kompleks tras narciarskich stacji narciarskiej „Soszów”. Jest to jedna z popularniejszych stacji na Śląsku, mniej znana Małopolanom, jak twierdzą miejscowi, a częściej nawiedzana przez Warszawiaków, po Ślązakach rzecz jasna. Wokół stacji funkcjonuje dość dobra infrastruktura. Mamy tu serwis narciarski i wypożyczalnię sprzętu, działa tu także szkoła narciarska i przedszkole narciarskie. Zaś przy trasach istnieje bogate zaplecze gastronomiczne i noclegowe.
Udostępnij:

Retrospektywna przechadzka przez Wisłę

Cudownie było obudzić się w górach, spojrzeć o poranku przez okno schroniska na czarowną zimę. Na zewnątrz prószy delikatnie śnieżek ubierając świat na biało. Przed przyjazdem nie myśleliśmy, że będzie tu tak cudownie. Zamieszkaliśmy w klimatycznym schronisku pod szczytem Soszowa Wielkiego (czes. Velký Šošov), sięgającego 886 m n.p.m. Przechodzi przez niego granica polsko-czeska, nasze schronisko stoi kilka metrów od niej. Wychodzimy ze schroniska i po kilku krokach jesteśmy już na terenie Czeskiej Republiki. Dwa kroki wstecz i jesteśmy z powrotem w Polsce.
Udostępnij:

Wokół Trójstyku

21 grudnia 2007 roku trzy graniczące ze sobą państwa - Polska, Czechy i Słowacja weszły do strefy Schengen. Fakt ten był impulsem do urzeczywistnienia turystycznych wizji zbliżenia pięknych terenów górskich położonych w tych trzech państwach. Pomysł taki zrodził się już dużo wcześniej wśród bratnich organizacji turystycznych ze Słowacji - RR KST Čadca, Czech - KČT Třinec i PTTS-Beskid Śląski, Polski - PTTK oddział w Żywcu i PTTK oddział w Wiśle. Współpraca wymienionych organizacji turystycznych zaowocowała ciekawym projektem o nazwie „Międzynarodowa Odznaka Turystyczna BESK(i)DY”, promującym turystykę na górskich terenach wokół Trójstyku trzech państw, znajdującym się pomiędzy wsiami Jaworzynka, Čierne i Hrčava.
Udostępnij:

Z Wisły na Soszów

TRASA:
Wisła, Zameczek Myśliwski Habsburgów (430 m n.p.m.) niebieski szlak Wisła Jawornik niebieski szlak Czupel (591 m n.p.m.) niebieski szlak Schronisko na Soszowie (792 m n.p.m.)

OPIS:
Rozpoczynamy dzisiaj zimowe spotkanie z górskim miasteczkiem Wisła, położonym malowniczo w dolinie pośród gór Beskidu Śląskiego. Nasz pobyt rozpoczynamy obok przepięknego drewnianego budynku Zameczku Myśliwskiego Habsburgów. Niegdyś stał on na Polanie Przysłop, na stokach Baraniej Góry opadających ku Dolinie Czarnej Wisełki. Wybudowany w 1898 roku pełnił funkcję domku myśliwskiego arcyksięcia Fryderyka Habsburga. Potem od 1925 roku mieściło się w nim schronisko PTT, a następnie PTTK. Nasilający się ruchu turystyczny sprawił, że w latach 1973-1979 na Polanie Przysłop wybudowano duże murowane schronisko. Stary budynek schroniska stał tutaj jeszcze kilkanaście lat, aż w 1985 roku rozebrano go i przeniesiono do centrum Wisły. Mieści się w nim teraz siedziba wiślańskiego oddziału PTTK. Zaś na Polanie Przysłop pozostały jeszcze dwa obiekty pamiętające czasy Fryderyka Habsburga - drewniany budynek dawnej gajowni Habsburgów z II połowy XIX wieku, w którym mieści się obecnie „Izba Leśna”, a także drewniany budynek gospodarczy starego schroniska mieszczący obecnie Baraniogórski Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej.

Zameczek Myśliwski Habsburgów we Wiśle.
Zameczek Myśliwski Habsburgów w Wiśle.

Nie przypadkiem znaleźliśmy się akurat w tym miejscu. Nie pierwszy raz gościmy w tych malowniczych stronach, ale dzisiejsza wizyta ma dla nas szczególne znaczenie i planowaliśmy ją od czasu, gdy zdobyliśmy ostatni punkt przedsięwzięcia pn. „Międzynarodowa Odznaka Turystyczna BESK(i)DY”. No było to już dość dawno, bo pod koniec maja ubiegłego roku (jak ten czas leci). Wówczas zdecydowaliśmy, że finał wędrówek nastąpi w mieście jednego ze współorganizatorów „Międzynarodowej Odznaki Turystycznej BESK(i)DY”. W ten sposób znaleźliśmy się w Wiśle niedaleko do punktu, w którym łączą się granice państw, w których sobie niedawno wędrowaliśmy. Niebawem ponownie do nich wyruszymy, bo tak się składa, że projekt „BESK(i)DY” doczekał się nowej edycji. Od 1 stycznia 2013 roku mamy do zdobycia nowe punkty i nowe odznaki. Finalizując w Wiśle pierwszą edycję MTO BESK(i)DY, rozpoczynamy jednocześnie nową edycję MTO BESK(i)DY II, inaugurując ją w Zameczku Habsburgów. To tak jakbyśmy naszej włóczęgi nie przerywali, a jedynie rozpoczynali nowy jej etap.

Do Wisły i jej mieszkańców jeszcze wrócimy. Tymczasem śnieżek prószy i pobliskie stoki narciarskie Soszowa na nas czekają. Poniżej szczytu Soszowa Wielkiego na wysokości 792 m m n.p.m. mamy schronisko, w którym zatrzymamy się na nocleg. Poprowadzi nas tam niebieski szlak, który rozpoczyna się w centrum Wisły położonym na wysokości 430 m n.p.m.

Niebieski szlak ma początek nieopodal Zameczku Myśliwskiego Habsburgów, przy dworcu PKP Wisła Uzdrowisko. Biegnie ulicą Lipową mijając Zameczek Myśliwski Habsburgów, a potem dworzec PKS i kościół katolicki Wniebowzięcia NMP. Następnie przechodzimy pod wiaduktem kolejowym i dalej wędrujemy ścieżką wzdłuż brzegu Wisły.

Wisła. Przed wiaduktem kolejowym.
Przed wiaduktem kolejowym.

Wzdłuż brzegu Wisły we Wiśle.
Wzdłuż brzegu Wisły.

Po kilkunastu minutach docieramy do mostu nad Wisłą. Skręcamy w lewo na ulicę Jawornik, oddalając się od Wisły. Wchodzimy w dolinę potoku Jawornik. Idziemy chwilę wzdłuż drogi mijając zabudowania. W głębi doliny znajduje się centrum osiedla o nazwie takiej samej jak nazwa potoku wzdłuż którego maszerujemy.

Wisła. Most nad potokiem Jawornik.
Most nad potokiem Jawornik.

Wkrótce osiągamy przystanek PKS Wisła Jawornik. Tu początek ma czarny szlak dojściowy na Przełęcz Beskidek. Chwilkę idzie on wspólnie z naszym niebieskim, za niedługo jednak czarny odbija w prawo, a nasz niebieski skręca w lewo wspinając się drogą na szczyt wzniesienia Czupel o wysokości 591 m n.p.m. Robi się górsko i widokowo, bo wzniesienie to jest bezleśne. Nie są to jednak dziś dalekosiężne widoki bo panuje zimowa mgła. Wierzchołek wzniesienia nie ma wyrazistej kulminacji.

Podejście na Czupel (591 m n.p.m.).
Podejście na Czupel (591 m n.p.m.).

Czupel.
Czupel.

Wkrótce mijamy pierwsze wyciągi narciarskie. Szlak prowadzi wygodną, szeroką drogą. Sypie trochę mokry śnieg, ale klimaty w które wstępujemy są bardzo zimowe. Chciałoby się być już na górze, już teraz, założyć narty i sunąć w dół z innymi narciarzami. Drogę przez chwilę otacza rzadki młodnik, ale wkrótce pojawiają się w przy niej starsze drzewa. Za niedługo przecinamy drogę do „Lepiarzówki” i mijamy kilka domów. Szlak podrywa się bardziej w górę wgłębiając w starszy las.

Przy szlaku.
Przy szlaku.

Jeszcze kilkanaście minut marszu i musimy przeciąć nartostradę. Musimy to zrobić ostrożnie i szybko. Na szczęście nie ma na niej wielu narciarzy. Plecak pełen bagażu zaczyna już cisnąć w ramiona. Po przecięciu nartostrady wchodzimy do lasu. Szlak prowadzi nas wciąż po szerokiej wyratrakowanej drodze. Do naszego schroniska już niedaleko, ale warunki zimowe wydłużają czas wędrówki. Z Wisły wyruszyliśmy o 9.30, a pod Schroniskiem „Soszów” jesteśmy dopiero o 12.20. Nigdzie jednak nam się nie spieszy. Teraz robimy krótki odpoczynek, posiłek i niebawem udamy się na stoki narciarskie.

Schronisko „Soszów” (792 m n.p.m.).

Udostępnij:

Podróże to prawdziwy lajfstajl

W tym roku w konkursie Blog Roku 2012 zabrakło kategorii „Podróże i szeroki świat”. Bardzo zdziwiliśmy się tym faktem, ale pomyśleliśmy: może to i lepiej dla nas, bo uchroni nas to od konkursowego szaleństwa. Nie ma naszej kategorii, nie ma nas w konkursie. Niedługo potem dotarła do nas wiadomość: dochód z konkursu wesprze misję Fundacji Marka Kamińskiego, a to przekłada się na bezcenną pomoc chorym dzieciom i młodzieży w pokonywaniu barier i realizacji ich marzeń. Czy mielibyśmy nie pośredniczyć w tej szlachetnej idei? Raczej nie.


W tym roku do kwestii konkursowych podchodzimy zatem bardzo chłodno, ale z nadzieją, że dostaniemy choć parę głosów, a nie będzie to łatwe w gąszczu konkurencyjnych blogowych rozmaitości. Długo zastanawialiśmy się do jakiej z dostępnych kategorii konkursowych nam najbliżej, bo czymże jest nasz blog i opisywane w nim wędrówki? Po części to nasz sposób na życie, efekt poszukiwań piękna świata, ocenianego własną skalą wartości, nasze postrzeganie harmonii natury i jej relacji z człowiekiem. To filozoficzne zabarwienie tego co robimy. Można jednak na to spojrzeć dużo prościej, bo przecież blog „Zanim znów wyruszysz w góry” odzwierciedla nasze najzwyczajniejsze pasje i zainteresowania. Tu padł nasz wybór, bo ta kategoria bardziej kojarzy nam się z zasadniczymi walorami podróżowania, czy wędrowania - chęcią poznawania świata połączoną z aktywnym wypoczynkiem.

Wybraliśmy wariant zdaje się trudniejszy pod względem eliminacji konkursowych, ale przecież to nie konkurs zmotywował nas do ponownego wystartowania w nim. Jest tu też wiele wspaniałych blogów podróżniczych, z którymi chętnie porywalizujemy, ale niestety wiele z nich trafiło do innych kategorii konkursowych z braku tej jednej właściwej. Z tego samego względu cała masa wartościowych blogów podróżniczych zrezygnowała z udziału w konkursie. Czy o to chodziło Onet-owski Blogu Roku? Sami czujemy się bardzo dziwnie pośród plejady blogów zaskakująco odmiennych i niepodobnych, choć ogromnie ciekawych. Kategoria „Pasje i zainteresowania” to istna encyklopedia zainteresowań człowieka. Wraz z nami w kategorii tej znajdują się blogi o astronomii, fotografii, giełdzie, grach komputerowych, historii, katolicyzmie, kosmetologii, kulinariach, kulturach, lataniu, malarstwie, miejscach, modzie, motoryzacji, muzyce, origami, psychologii, rękodzielnictwie, samorozwoju, seksuologii, sporcie, stylizacji, tarocie, technice, wampirach, zabawkach, zwierzętach, żeglarstwie i jeszcze ho, ho, ho, wiele, wiele innych. Niektórym będzie bardzo trudno się przebić, bo każda blogowa tematyka ma swoją specyficzną publiczność, bardziej lub mniej liczną, a to z pewnością będzie miało znaczenie w plebiscycie dając większe lub mniejsze szanse. W podobnej sytuacji znalazły się również blogi podróżnicze, startujące w ramach kategorii „Lifestyle”. Jednak wszystkim życzymy finału, choć oczywiście troszeczkę bardziej blogom bliższym nam tematycznie. Chyba to rozumiecie. Życzymy wszystkim powodzenia, ale ostatecznie niech zwyciężą Ci, którzy dzięki nam zyskają najwięcej – niepełnosprawne dzieci i młodzież zmagające się z barierami postawionym przez życie lub los.



post scriptum
Uważamy, że likwidacja przez Onet.pl kategorii „Podróże i szeroki świat” w plebiscycie Blog Roku 2012 zabiera nam szansę na rzetelną ocenę, dlatego przyłączamy się do akcji organizowanej przez Polskie Blogi Podróżnicze – „Podróże to prawdziwy lajfstajl”.
Czy też uważacie, że podróże to prawdziwy lajfstajl, prawdziwy styl życia?
Dorota i Marek Szala



Udostępnij:

Niepełnosprawność i góry

Sprawić to może przypadek, chwila nieuwagi, czy po prostu los życia, by na drodze człowieka pojawiła się bariera. Obserwując życie dokoła można powiedzieć, że przytrafić się to może każdemu bez wyjątku, zarówno Tobie, jak i mnie. Nie jeden raz spotykaliśmy się z ludźmi, którym los przewrócił świat do góry nogami i nakazał uczyć się go od nowa. Trudno się pogodzić z takim losem, szczególnie tym, dla których aktywność fizyczna była sensem istnienia. Wydaje się, że wtedy wszystko legło w gruzach - każdy ma tego świadomość, a jeśli nie, wystarczy sobie wyobrazić co by było, gdybym nie miał nogi lub nóg, ręki lub rąk, albo nie mógł widzieć lub słyszeć. Wystarczy odnieść taką niepełnosprawność do rzeczy wydawać by się mogło najprostszych, codziennych. Nawet twardym z natury ludziom gór, sama myśl „co by było gdyby” jest trudna do ogarnięcia, a przecież nikomu nie są obce spotkania z ludźmi, którzy nieoczekiwanie musieli sprostać wyzwaniom jakie stawia niepełnosprawność.

Nie chodzi tu też o wpływanie na emocje ludzkie, gdyż niepełnoprawność nie potrzebuje współczucia, a jedynie zrozumienia i pomocy ze strony innych ludzi oraz integracji z całym społeczeństwem. Wiemy oczywiście, że najczęściej nie da się już w pełni powrócić do tego co było przedtem. Mają tego świadomość również niepełnosprawni. Często jednak życie nie zamyka się przed nimi i wciąż daje szansę, by wspiąć się jak dawniej, choć już nie tak wysoko. Stawia nowe wyzwania i nowy Everest, choć nierzadko o wiele trudniejszy do zdobycia. Od czego jednak są współtowarzysze na szlaku, którzy tak jak zwykle nie opuszczą w potrzebie, pomogą kiedy trzeba. Głównie są to pełnosprawni, którym łatwiej podać pomocną dłoń i ułatwić niepełnosprawnym realizację bardziej śmiałych i odważnych marzeń.

W górach można znaleźć szlaki o skali trudności umożliwiającej poruszanie się osób z określonym stopniem niepełnosprawności. Niektóre z nich nie stanowią żadnego problemu w samodzielnym poruszaniu się wózkiem inwalidzkim, a na pewno można znaleźć również i takie, gdzie wystarczy niewielka pomoc by pokonać duży kamień na drodze lub nierówność, by znalazły się w zasięgu niepełnosprawnych. Niemal stworzone dla górskiej turystyki na wózku inwalidzkim są niektóre doliny tatrzańskie. Po polskiej stronie mamy Drogę Oswalda Balzera wiodącą w głąb Doliny Rybiego Potoku aż do Morskiego Oka, przepiękną Dolinę Kościeliską, czy też Dolinę Chochołowską słynącą z wiosennych krokusów. Po stronie słowackiej bez problemów można skorzystać z dróg rowerowych np. nad Popradzkie Pleso, czy też bardziej forsowniejszych na Hrebienok lub nad Wielicki Staw. Z pewnością znaleźć można wiele innych propozycji, nie tylko w Tatrach, ale też innych pasmach górskich. Dla tych, którzy nie są przywiązani do wózka inwalidzkiego możliwości propozycji górskich są jeszcze szersze. Jeśli znacie takie i macie chęć się nimi podzielić - napiszcie o nich w komentarzach.

Nie zapominajmy też, że z górami ściśle związane są tereny pogórza i zagórza, które z racji swojej większej łagodności są znacznie bardziej dostępniejsze, dają także wiele przyjemności i satysfakcji z wędrówki oraz równie bliski kontakt z naturą.

fot. Integracyjne Koło PTTK „Matragona”

I na zakończenie tej krótkiej noty wspomnieć trzeba o powstających inicjatywach wspierających turystykę aktywną wśród niepełnosprawnych. Bynajmniej nie stawiają sobie one za cel prostowanie i wygładzanie wszystkich szlaków w górach i dolinach, bo i z pewnością nie życzyliby sobie tego sami niepełnosprawni, aby niszczyć naturalność ukształtowaną przez przyrodę. Zasadniczą ich ideą jest integracja środowisk osób niepełnosprawnych i pełnosprawnych. Idąc w tym kierunku realizują one pomysły związane z minimalizowaniem poczucia niepełnosprawności, organizując imprezy turystyczne dostosowane do rodzaju dysfunkcji danej grupy osób niepełnosprawnych, włącznie z kwalifikowaną turystyką górską. Zmagania na trasie, trudy wędrówki i satysfakcja to coś co z pewnością pomaga przezwyciężyć bariery, które przed niepełnosprawnymi postawiło życie. Wielu zna tego typu inicjatywy pod różnymi nazwami jak np. ”Niepełnosprawni w górach”, „Niepełnosprawni pełnowartościowi”, „Razem na szczyty”, „Turystyka dla wszystkich”. Góry zdobywać można nawet z niepełnosprawnym dzieckiem. Jak to zrobić pokazują sami rodzice, a przykładem tego może być rodzinna wyprawa do Zakopanego z Kajetanem, który od drugiego roku życia jest w stanie śpiączki. To był kolejny etap drogi do jego przebudzenia o czym piszą na swoim blogu „To nie jest zwykły sen - to droga do przebudzenia”.

fot. Integracyjne Koło PTTK „Matragona”

Zaś z najbliższego nam podwórka dumni jesteśmy z inicjatywy znanej pod nieco tajemniczą nazwą „Matragona”. Jest to nazwa Integracyjnego Koła PTTK przy Hutniczo-Miejskim Oddziale PTTK w Krakowie. Na koniec 2012 roku Koło to liczyło 40 członków, w tym 20 osób niepełnosprawnych. Integracyjne Koło PTTK „Matragona” organizuje dla chętnych nie tylko wycieczki górskie. W 2006 roku Koło to zapoczątkowało inicjatywę pod nazwą „Spotkania…”. Dziś mija już siódmy rok od powstania tej inicjatywy, które wciąż cieszy się dużym zainteresowaniem i nie słabnącą popularnością wśród dzieci i osób niepełnosprawnych, do których jest ona kierowania. Świadczy to przede wszystkim o dwóch rzeczach: profesjonalnym podejściu do tej problematyki, ale też o oczekiwaniach społecznych.

Udostępnij:

Strefa marzeń wygórowanych II

„Marzysz o rzeczach wielkich, to ci przynajmniej pozwoli zrobić kilka małych”
~ Renard Jules    

Zdobycie Wielkiej Korony Świata, zwanej też Koroną Himalajów i Karakorum to przedsięwzięcie o ogromnej skali trudności, a dla większości ziemskich śmiertelników nieosiągalne z różnorakich przyczyn. W strefie marzeń wygórowanych udało się nam zdobyć wszystkie ośmiotysięczniki. Zrozumieliśmy wówczas, że jest to zupełnie inna kategoria gór, niż te z którymi na co dzień obcujemy. Doznania estetyczne, emocje i satysfakcja, jakich dostarczają muszą być w ich przypadku mierzone inną skalą, podobnie jak wysiłek, jaki trzeba ponieść by stanąć na najwyższym punkcie. Najlepiej o tym wiedzą Ci wielcy, co tam byli.
Udostępnij:

Na nartach nad morzem mgieł

Wyglądamy przez okno, potem wpatrujemy się w szklany ekran, gdzie właśnie prezentowana jest prognoza pogody na najbliższe dni. Już się do tego przyzwyczailiśmy, ale wspomnienia grudniowego czasu sprzed lat przynoszą pytanie: czyżby święta znów bez śniegu? Trochę białego puchu przydałoby się na ten wspaniały czas. Dobrze, że świąteczny klimat tworzymy sami w gronie rodziny, bliskich i przyjaciół, a ewentualny śnieg jest tylko dodatkiem.
Udostępnij:

Najtrudniejsze trasy narciarskie w Polsce

Prawdziwi sympatycy gór nie rozstają się z nimi nawet zimą. Sezon górski dla nich trwa, a zmienia się jedynie ubiór i wyposażenie. Z szafy wyciągamy rakiety, raki, a także czekan, jeśli jest taka potrzeba. Góry zimą otwierają też inne możliwości aktywności - narty. Ich wielbiciele czekają kilka miesięcy by je znów założyć i poszusować po górskich stokach. Wówczas to dwie pasje, gór i nart integrują się wzajemnie i gdy tylko pierwszy śnieg poprószy już wertujemy serwisy narciarskie w poszukiwaniu miejsc, do których wybierzemy się niebawem. W naszym zainteresowaniu są oczywiście miejsca sprawdzone, do których przekonaliśmy się podczas wcześniejszych pobytów, ale też z ogromnym zainteresowaniem przyglądamy się innym kurortom narciarskim, w których jeszcze nie byliśmy. Zresztą podobnie jak podczas planowania górskich wędrówek pieszych - dążymy sympatią stare, sprawdzone trasy, ale też poszukujemy szlaków, po których jeszcze nie dreptaliśmy. Jest to najzwyczajniejsza, ludzka chęć poznania nowego.
Udostępnij:

Gdy na narty czas

Za oknem czeka biały puch,
zimowy trzeba wdziać już ciuch;
bałwana lepić trza lub na narty iść,
a nie leżeć na kanapie jak jesienny liść.
Chęć na narty jest, lecz jaki stok wybrać -
z tym wyborem tutaj chcemy się uporać.
Nowicjusz narciarski, początkujący, średniak, czy zaawansowany narciarz, każdy z nich powinien dokonać wyboru stosownego do swoich umiejętności, by przyjemnie było i bezpiecznie.
Z dzieckiem, czy z rodziną - oczywiście, niechaj tylko każdy czerpie radość ze wspólnie spędzanego czasu.

Nowicjusz


Każdy narciarz od nich kiedyś zaczynał: od pierwszych kroków i upadków (bo upadać na nartach też trzeba się nauczyć). Z pewnością lepiej tego nie robić na ruchliwych stokach i lepiej nie próbować tego na czerwonych, czy o zgrozo - czarnych stokach, bo to może być pierwszą i ostatnią narciarską przygodą, gdyż albo się zrazimy, ale ugrzęźniemy w gipsie na kilka tygodni.

Jeśli imponują nam szusujący po stokach narciarze, ciągnący za sobą pióropusze śnieżnego puchu i chcielibyśmy tak samo robić - dążmy do tego po kolei. Niemal każda stacja narciarska stwarza nam ku temu warunki, byśmy bezpiecznie i pod okiem specjalistów zaczęli swoją narciarską przygodę. Swoją edukację zacznijmy najlepiej na wydzielonych tzw. „oślich łączkach”. Żadna inna trasa nie pozwoli na bardziej efektywną naukę podstaw narciarskiego kunsztu.

Przy pierwszych krokach na nartach zapewnijmy sobie maksimum komfortu. „Ośle łączki” cechują najbardziej przyjazne parametry dla kogoś kto stawia pierwsze kroki na dwóch deskach. Nie są one jednak zawsze takie same, bo jedne są nieco łagodniejsze, a inne nieco stromsze, są o idealnie równiej powierzchni, ale też lekko pofałdowane. Dla lepiej jeżdżącego narciarza zapewne takie różnice nie mają znaczenia, ale dla nowicjusza nieco większa stromość, czy lekkie pofałdowanie terenu mogą być już dużym utrudnieniem, nie pozwalającym skupić się na prawidłowym wykonywaniu elementu techniki. Naszej nauce sprzyjać będzie nie tylko odpowiednie ukształtowanie stoku, ale też jego przygotowanie poprzez naśnieżanie i ratrakowanie. Doskonale przygotowana powierzchnia stoku powinna być idealnie płaska, ubita, ale nie zbyt twarda - a najpewniej taka będzie zwykle rano, zaraz po tym jak ratraki zakończyły nad nią pracę, a kiedy nie została jeszcze naruszona przez innych narciarzy.


Dopóki nie nauczymy się kontrolować równoległego prowadzenia nart utrapieniem może być również zbyt szybko poruszający się wyciąg orczykowy. Przy „oślich łączkach” raczej nie spotka się wyciągów krzesełkowych, dzięki którym bez specjalnego wysiłku przemieszczalibyśmy się na początek stoku.

„Ośla łączka” musi dawać nam poczucie bezpieczeństwa, a sprzyja temu jej duża szerokość i odseparowanie od innych tras narciarskich, by w jak najmniejszym stopniu narażać nas na kolizję z innym narciarzem. Jest to ważne podczas nauki, byśmy mogli koncentrować się bardziej na sobie niż na innych współkorzystających ze stoku.


Stawiając pierwsze kroki na nartach najlepiej mieć „pod ręką” kogoś doświadczonego, kto podpowie co i jak, a następnie poprowadzi na stoku podtrzymując na kijkach lub szelkach. Jeśli jednak nie mamy takiej osoby warto pomyśleć o instruktorze. Instruktor kosztuje, ale zazwyczaj ma też tą zaletę, iż jego wiedza metodologiczna pozwoli nam efektywnie uczyć się wszystkiego w odpowiedniej kolejności, ustrzegając nas tym samym przed złymi nawykami, których później trudno oduczyć się. Na większości stacji narciarskich instruktorzy ze szkółek oraz ich uczniowie nie muszą stać w kolejkach do wyciągu, co ma znacznie dla ekonomiki naszej inwestycji w lekcje.


Początkujący


Pierwsze koty za płoty, naukę jazdy mamy już za sobą i możemy przenieść się z „oślej łączki” na prawdziwy stok narciarski, ale róbmy to powolutku stopniując sobie poziom trudności. Pod żadnym pozorem nie wybierajmy się jeszcze na czerwone czy czarne trasy. Na większej stromości technika jazdy nie jest taka sama - po za tym wszystko tam musi być wykonywane szybciej, zaś reakcja na wszelkie trudności musi być dynamiczna i odruchowa. Tam nasz zjazd zapewne zamieniłby się w walkę o przetrwanie, a wtedy o wypadek nie trudno. Dlatego na przesiadkę z „oślej łączki” wybierajmy trasy najłatwiejsze oznaczone kolorem niebieskim. Pamiętajmy, że wciąż jesteśmy kadetami narciarskimi.


Na początek rozejrzyjmy się za trasami jak najlepiej przygotowywanymi, o dużej szerokości, pozbawionymi nierówności, ostrych zakrętów i zwężeń, a jednocześnie mniej popularnymi by uniknąć tłoku. Dzięki temu poczujemy się bezpieczniej i efektywniej będziemy pracować nad podnoszeniem umiejętności. Większa swoboda na stoku zmniejszy ryzyko kolizji z innym narciarzem lub jakąś inną przeszkodą (np. drzewem lub słupem wyciągu narciarskiego), a zapewne sprzyjać temu będą jeszcze nie zawsze posłuszne nam narty. Po za tym większa ilość miejsca na stoku pozwoli nam skupić się na tym, na czym najbardziej nam zależy - technice jazdy, w tym na płynnych skrętach i skutecznym hamowaniu.


Początkujący średniak


Możemy pozwolić sobie na większą stromiznę terenu, ale nie przesadzajmy. Na tym etapie uczymy się jeździć po bardziej skomplikowanym terenie, a nieprzesadne nachylenie stoku z pewnością ułatwi przejście kolejnego etapu naszej edukacji.


Stok powinien stawiać przed nami nowe wymagania, pozwalając jednocześnie nauczyć się kolejnych technik. Spokojnie zmieniający się kąt nachylenia stoku już nam nie zaszkodzi, a pojedyncze pagórki, czy wybrzuszenia pozwolą zrobić pierwszy krok ku opanowaniu bezpiecznego pokonywania muld, które pojawiają się na trudniejszych stokach. Na tym etapie może nawet warto byłoby spróbować przejazdu po jakimś małym fragmencie oblodzenia (jeśli oczywiście istnieje taki na stoku), gdzie narty nie dają się normalnie prowadzić, a w zasadzie to one nas prowadzą. Jak zachować się na takiej nawierzchni - takie doświadczenie z pewnością przyda się, gdy niespodziewanie znajdziemy się na zdartej nawierzchni śniegowej, a sytuacje takie zdarzają się na utrzymywanych trasach narciarskich. Często możemy spotykać się z nią na stromych stokach, ogołoconych z miękkiego śniegu przez nie radzących sobie ze stromizną narciarzy i snowboardzistów, którzy z braku odpowiednich umiejętności stosują obsuwanie się po stoku bokiem na krawędziach.



Średnio zaawansowany


Cieszą nas czerwone trasy i świetnie się na nich bawimy. Narty nieźle się prowadzą, zaczynamy czuć do czego służą ich krawędzie. Próbujemy czarnych tras.

Jako średniozaawansowani powinniśmy sobie też radzić z reagowaniem na nieprzewidywalne zachowania innych użytkowników stoku, np. gdy ktoś nagle wyskoczy przed nami. Jeśli tak nie jest wybierajmy jeszcze stoki mniej zatłoczone, najlepiej z nitką trasy nie łączącą się z trasami. W większych ośrodkach narciarskich dysponujących bogatszą siatką tras zdarza się, że np. jakaś czarna trasa łączy się z tą po której jedziemy i tym samym przed nami może nagle pojawić się pędzący narciarz. On oczywiście też powinien stosować się do zasad bezpieczeństwa, ale jak wiadomo różnie z tym bywa.


Zatem jako średniozaawansowani jeździmy generalnie po niebieskich i czerwonych trasach, a do czarnych podchodzimy jeszcze z rozwagą, choć niektóre z nich zapewne otwierać się będą na nasze umiejętności. Jednak z tym najtrudniejszymi czarnymi trasami lepiej jeszcze dać sobie spokój, nawet jeśli tak bardzo pociągają nas opowieści o nich. Nie dajmy się nimi sprowokować - przyjdzie na nie czas szybciej, jeśli dzięki rozwadze unikniemy kontuzji i długotrwałej rekonwalescencji.


Starajmy się nie narzekać na warunki na stoku - zamiast to robić lepiej starać się okiełznać je lub w ogóle nie wychodzić na stok. Jazda w każdych warunkach, nawet na zmrożonej, czy zamuldzonej nawierzchni stoku, czy też w trudniejszych warunkach pogodowych (silniejszy wiatr, padający śnieg) to coś co warto opanować. Gdy się to nam uda nic nas nie zaskoczy, a sami będziemy bezpieczniejsi dla siebie i dla innych. Wówczas też poczujemy ten wiatr we włosach (oczywiście najlepiej pod przykryciem kasku), a z białego szaleństwa będziemy się cieszyć zawsze i wszędzie.


Zaawansowany


Gdy nieźle radzimy sobie ze stromymi stokami, umiemy dostosować technikę do występujących warunków śniegowych, jeździć zarówno po zlodowaceniu jak i puchu, potrafimy dynamicznie reagować na niejednolity profil stoku, pojawiające się na nim przeszkody, muldy, zwężenia i nierówności, jak też na leżących narciarzy po wywrotkach - nic nas nie ogranicza w wyborze stacji narciarskiej.

Ruszamy na najtrudniejsze trasy, bo ich trudność nie zabiera nam przyjemności jazdy na nartach, a te łatwe które kiedyś były jeszcze tymi trudnymi nie dają nam już tej samej narciarskiej frajdy. Jednak wciąż wspaniałych wrażeń dostarczyć nam mogą nie tylko czarne, ale również czerwone trasy.


Dobrze jest na początek, szczególnie gdy nie znamy danej trasy, zjechać nią badawczo redukując szybkość, tak by zapoznać się z aktualnym stanem jej nawierzchni i występującymi utrudnieniami. Dzięki temu nie zaskoczą nas różnie niespodzianki, jak ukryte garby, wgłębienia, oblodzenia, itd. Nawet, gdy wcześniej już jeździliśmy daną trasą taki rekonesans przydaje się bardzo, bo warunki na stoku nie zawsze są takie same. Pogoda, eksploatacja stoku od ostatniego ratrakowania i wiele innych czynników ma na to wpływ. No i uważajmy na słabiej jeżdżących, którzy nierozsądnie zapuścili się na zbyt ambitne stoki.



Z dzieckiem


Nie ma nic wspanialszego jak wspólny wyjazd na narty z dzieckiem. Poszukując odpowiedniego stoku zadbajmy w pierwszej kolejności właśnie o jego szczęście, tak by później z zadowoleniem wracało do spędzonego z nami czasu na stoku. W żadnym względzie nie kierujmy się tutaj własnymi umiejętnościami, czy też ambicjami. Nie zabierajmy dziecka na zbyt trudną dla niego trasę. Podnośmy skalę trudności tylko wtedy, kiedy dziecko też tego chce. Pamiętajmy: satysfakcja z tego, że dziecko zjechało najtrudniejszą trasą, choć było przy tym pełne strachu nie jest powodem do dumy.

Pamiętać też trzeba o bezpieczeństwie dziecka. Jako mały osobnik jest ono najbardziej narażone na konsekwencje kolizji z rosłym narciarzem. Po za tym świadomość realnych zagrożeń na stoku u dziecka zazwyczaj jest mniejsza niż u dorosłego (z tym samym problemem należy liczyć się zabierając dziecko na górską wędrówkę).


Jaki zatem konkretnie wybrać stok na wspólną eskapadę narciarską z naszym smykiem? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Po pierwsze: indywidualnie należy dobrać taki stopnień trudności stoku, by nie przewyższał umiejętności dziecka. Po drugie: musi być dla niego bezpieczny, a na to składa się już mnóstwo elementów, m.in. stan i ukształtowanie nawierzchni, dbałość o jej utrzymanie, czy występująca na stoku tłoczność. Równa, zadbana nawierzchnia stoku, duża szerokość trasy z pewnością są istotnymi przesłankami wyboru stoku na narciarski wypad z dzieckiem.



Z rodziną


Aktywnie spędzony czas z rodziną, wypoczynek i rekreacja, to synonim zdrowia i radości. Zadbajmy, aby wszyscy czuli tą samą radość ze wspólnego pobytu. Dostosujmy trudność dostępnych tras do osoby o najmniejszych umiejętnościach. Jeśli chcemy zadowolić bardziej i mniej zaawansowanych poszukajmy stacji dysponującej bogatą ofertą tras o różnej skali trudności, czy też posiadających różne ich warianty.

I jeszcze jedno: zapewne przyjdzie taki moment, kiedy zapragniemy rodzinnie usiąść by odpocząć, porozmawiać, czy coś przekąsić. Czy będziemy mieli gdzie to zrobić - zależy to od infrastruktury stacji narciarskiej. Pomyślmy zatem o tym wcześniej, wybierając obiekt narciarski na rodzinny wyjazd.



Na kilka dni


Przy wyjeździe wielodniowym na narty wygodnie będzie mieć bazę noclegowo-gastronomiczną blisko stoku. Z gastronomią raczej nie ma problemu - każda stacja ma takową. Trudniej może być z naszą kwaterą, ale pojawia się co raz więcej stacji narciarskich oferujących swoje domki, hoteliki, czy pensjonaty. Często też oferują one atrakcyjne pakiety łączone: nocleg+narty.


Idealnym rozwiązaniem byłoby tak, aby nie trzeba było używać samochodu - byśmy mogli po prostu wyjść na zewnątrz, wpiąć się w narty i od razu cieszyć się z białego szaleństwa. Jest to możliwe, jeśli śpimy bezpośrednio przy trasach narciarskich. Wiążąc się jednak na parę dni z jedną stacją zadbajmy również o to, abyśmy się na niej nie nudzili. Trasy muszą być wielowariantowe, a także oświetlone, bo wieczorna jazda to zupełnie inny smak, który warto spróbować.


Udostępnij:

Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas