Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Triglav, dzień 2 - atak szczytowy i powrót

Wczorajszego dnia przez cały czas emocjonowały nas górskie ściany. Były wszędzie, przed nami i za nami, po lewej, i po prawej. Nawet, gdy stanęliśmy na skalistym plato wciąż ograniczały nam one widoki. Triglav, który wznosi się bezpośrednio nad nami, również prezentuje się niedostępną ścianą, pozornie jak oczywiście myślimy, bo przecież poprowadzony jest po niej szlak via ferraty, po której będziemy się dzisiaj wspinać. Masywy Alp Julijskich zaskakują wyniosłością i przepaścistością zboczy. Wczorajszy demoniczny zachód słońca nie zwiastował dobrej pogody na dzisiaj. Prognozy jednak mówiły coś innego.

Triglavski dom na Kredarici, w którym nocowaliśmy dawno wynurzył się już z toni mroku. Budynek schroniska muskają cieplejsze z minuty na minutę promienne słoneczne. Zostajemy w samych koszulkach. Cieplejsze ubranie ląduje na razie w plecaku. Znaczną część ekwipunku zostawiamy w schronisku, a zabieramy tylko ten niezbędny. Od razu ubieramy na siebie uprzęże, aby nie tracić czasu na skałach. O godzinie szóstej jesteśmy gotowi do wyjścia. Krótkim, sypkim zejściem schodzimy na Ledeniški preval (2484 m n.p.m.). Spoglądamy na ścianę przed nami. Pnie się wysoko w górę i nie widać jej końca. Dostrzec można na niej tylko początek via ferraty, bo wyżej ginie ona w zakolach skał. Widzimy niewiele osób wspinających się po niej.

TRASA:
Triglavski dom na Kredarici (2515 m n.p.m.) – Ledeniški preval (2484 m n.p.m.) – Mali Triglav (2739 m n.p.m.) – Triglav (2864 m n.p.m.) – Mali Triglav (2739 m n.p.m.) – Ledeniški preval (2484 m n.p.m.) – Triglavski dom na Kredarici (2515 m n.p.m.) – Begunjski studenec – Pot čez Prag – Aljažev dom v Vratih (1015 m n.p.m.)

Z przełęczy Ledeniški preval (2484 m n.p.m.) miałką ścieżką podchodzimy pod niewielką bulę. Wchodzimy na nią od prawej strony, a potem po małym wypłaszczeniu dochodzimy do początku żelaznej drogi. Bez większych emocji rozpoczynamy trawers skał kierując się po chwili na lewo. Początkowo jest w miarę łagodnie, ale niebawem wchodzimy w silnie eksponowany odcinek. Stalowe liny i mnóstwo stalowych kotw, ułatwiają podejście przez stromą i eksponowaną wschodnią ścianę Malego Triglava. Trawers drogi wiedzie na urwisty gzyms, częściowo przechodzący nad przewieszką powstałą najprawdopodobniej w wyniku obrywu skał. Wskazują na to świeże przebarwienia na skałach. Trochę dalej szlak przez moment rwie się pionowo w górę, a potem znów kieruje nas w lewo wprowadzając w nieco dłuższy trawers kruszącej się płyty opadającej w stronę depresji niedużego kotła, znajdującego się już blisko 200 metrów pod nami. Ponad niewielkim żeberkiem kilka metrów podciągamy się ostrzej. Pokonanie tego fragmentu ułatwia zainstalowana na pewnym odcinku druga stalowa lina po drugiej stronie skalnej ścieżki. Dopiero teraz ukazuje się nam w pełni dalsza część drogi. Skręcamy w prawo i niebawem wchodzimy na łagodniejszy odcinek, prowadzący grzbietem obrywającym się za nami na Ledeniški preval, z którego zaczęliśmy tą wspinaczkę. Grzbiet nie jest zbyt szeroki. Opada na lewo dość urwiście, na prawo łagodniej, ale za to jest bardziej kamieniście. Trudno byłoby się utrzymać zarówno tu, czy tam, w przypadku zejścia ze ścieżki np. w efekcie pobłądzenia.

Triglavski dom na Kredarici (2515 m n.p.m.).

Po lewej Mały Triglav, a po prawej Triglav.

Po tych skałach wiedzie szlak na Mały Triglav.

Po prawej mamy pozostałości lodowca.


Tabliczka na początku via ferraty.

Ruszamy w górę.

Krótki, płaski trawersik po gzymsie nad podciętą ścianką.

Żelazna doga prowadzi teraz kilka metrów pionowo w górę, a następnie skręca w lewo.

Ten sam odcinek drogi co na poprzednim zdjęciu, ale teraz widziany z góry.

Przechodzimy nad skalnym żeberkiem.

Widok na płaskowyż z pozostałością dawnego lodowca. Po lewej dolina Vrata.

Końcówka ostrej wspinaczki na Mały Triglav.

Za nami krótki odcinek łagodnej grani.

Widok w stronę doliny Vrata.

Przed nami mały fragment o charakterze wspinaczkowym.

Widok na południową stronę Alp Julijskich.

Widzimy przed sobą wierzchołek Małego Triglava (słoweń. Mali Triglav; 2739 m n.p.m.). W końcówce podejścia na niego szlak lawiruje nieco miedzy pokruszonymi skałami, ale generalnie dość spokojnie wprowadza nas o godzinie 7.30 na wierzchołek góry. Przed nami pokazuje się w pełni nasz główny cel. Łączy nas z nim naostrzona grań opadająca na przełęcz, obniżająca się do 2717 m n.p.m. Dalej grań wznosi się co raz ostrzej ku szczytowi Triglava. Widoki mamy już niebosiężne, bardzo rozległe, a przed nami wielki Triglav. Ruszamy zatem dalej.

I mamy przed sobą wierzchołek Małego Triglava.

Mali Triglav (2739 m n.p.m.).

A przed nami główny cel wyprawy.

Grań jest w miarę szeroka, obniża się spokojnie i zwęża z każdym metrem do cienkiego ostrza, opada ścianami ku głębokim dolinom. Po prawej widzimy ciasną dolinę Vrata, której łożysko znajduje się ponad 1500 metrów niżej. Wczoraj właśnie tą doliną rozpoczynaliśmy naszą wędrówkę.

Po lewej zbocza opadają poprzez kaskadę płaskowyżu do szerszej doliny o nazwie Velska dolina. Na płaskowyżu Ledine pod południową ścianą Triglava widzimy budynek schroniska. Jego historia sięga aż 1871 roku, kiedy zbudowano tu pierwsze schronisko zwane „Triglavską świątynią” (słoweń. Triglavski tempelj). Nie posłużyła jednak długo, bo w 1875 roku zawaliła się. W jej miejsce w 1877 roku Niemiecko-Austriackie Towarzystwo Górskie (niem. Deutscher und Österreichischer Alpenverein, DÖAV) wybudowało schronisko otwarte 1880 roku pod nazwą Chata Marii Teresy. W 1911 roku obok niego postawiono drugie o nazwie Dom Marii Teresy. Po I wojnie światowej dom ten przejęło Słoweńskie Stowarzyszenie Alpinistyczne (słoweń. Slovensko planinsko društvo, SPD) i przemianowało go na Dom Aleksandra (słoweń. Aleksandrov dom). Chata schroniska zostało zaś zaadaptowana na strażnicę graniczną. Schronisko wróciło pod zarząd organizacji turystycznej PD Gorje dopiero w 1945 roku i otrzymało wtedy współczesną nazwę Dom Planika pod Triglavem (słoweń. Dom Planika pod Triglavom). Z kolei na fundamentach koszar strażnicy zburzonych 1987 roku wzniesiono w 1992 roku przybudówkę do schroniska. Obecnie dysponuje ono ponad 120 miejscami noclegowymi i licznymi miejscami siedzącymi oraz barem.

Wchodzimy na graniową via ferratę.

Po lewej stronie widzimy Dom Planika pod Triglavem.

Koncentrujemy się coraz bardziej na pokonywanej grani. Od strony pionowych południowych ścian pojawia się przy naszym szlaku lina stalowa zawieszona na żelaznych palikach. Grań robi się wyraźnie węższa. Pierwsi, którzy tu byli najbardziej bali się właśnie tego grzbietu. Jego skalne ostrości nie były wówczas tak wygładzone jak dzisiaj i nie było wsparcia w postaci stalowej liny. W wielu miejscach pokonywali tą grań w pozycji siedzącej. 

Schodzimy w dół w miarę łagodnie, potem grań wyrównuje się, skręca lekko w lewo, potem w prawo, zarysowując następnie nieduży garb. Jest tutaj naprawdę bardzo wąsko. Stalowa lina via ferraty przynosi wiele komfortu. O godzinie 7.30 przechodzimy najniższy punkt grani między Małym Triglavem i Triglavem. Odtąd zaczynamy odzyskiwać wysokość.

Garb grani.

Grań lekko skręca w lewo.

Teraz grań jest szersza.

Coraz ostrzej w podejściu na Triglava.

Dalej przesuwamy się po ostrzu grani, która na razie delikatnie unosi się w górę, prowadzi wprost na ostrzejszy uskok grani. Mijamy tablicę pamiątkowa karynckiego malarza Marko Pernhart'a (1824-1871), który pierwszy uwiecznił widok z Triglava. Ten słynny słoweński artysta był ekspertem w malarstwie panoramicznym wykonywanym z perspektywy górskich szczytów. W sumie namalował 27 takich panoram. Prace Pernhart'a obejmują 1200 obrazów olejnych i sporą liczbę rysunków. Odkrywał w nich różnorodne krajobrazy i przyrodę, uwieczniał zamki. Pejzaże utrwalane na jego pracach stawały się wizytówką turystyczną regionów wchodzących w skład dzisiejszej Słowenii.

Marko Pernhart: Triglav.

Przechodzimy kolejny garb na grani, potem coraz ostrzej w górę. Grań jest tu nieco szersza i przez pewien niedługi odcinek nie mamy na niej stalowej liny. Możemy teraz spojrzeć na ciekawe okno skalne, jakie znajduje się w skalnym żeberku na lewym zboczu. Przybliżamy się do tego okna.  Wspinając się przy stalowej linie przechodzimy obok tablicy pamiątkowej Valentina Vodnika (1758-1819), słoweński poeta i nauczyciel, który w 1795 roku wspinał się idąc na Triglav. Tablicę tą zlecili wmurować ksiądz Jakob Aljaž i Jakob Matjan, kapłan w Jesenicach, który rodził się w tym samym domu i w tym samym pokoju, co Valentin Vodnik. Na tablicy wyryto:
Ku pamięci VALENTINA VODNIKA, który był na Triglavie 20 sierpnia 1795. Fundament wzrasta na fundamencie, Gołych szczytów kamienny mur, Wieczny mistrz pokazuje, Przyjdź murzu uczyć się!

Na 100-lecie postawili Aljaž i Matjan
Po prawej, północnej stronie naszej grani, widzimy szczyt, który zdaje się być już tak blisko. Niebawem jednak tracimy go z oczu, bo szlak wprowadza na południowe zbocze. Schodzimy nieco poniżej grani, gdzie znów wygodę przynosi stalowa lina. Przechodzimy po przepaścistych skałach, po czym podciągamy się z powrotem na ostrze grani. Stajemy pod wspomnianym uskokiem. Jego nachylenie zbliża się do pionu. Zatrzymujemy się chwilkę pod nim i przepuszczamy schodzących, a potem wspinamy przytrzymując rękoma skał i stalowej liny.

Widok za nami.

Dolina Vrata, teraz z lepiej widocznym łożyskiem.

Triglav. Z lewej widoczne Triglavskie Okno.

Triglavskie okno.

Przechodzimy na południową stronę grani.

Mijanka z grupą schodzącą.

Powyżej uskoku mamy już właściwie wierzchowinę góry. Jest szerzej, prawie płasko. Przed nami jeszcze krótkie przejście ścieżką między skałkami i o godzinie 8.20 zdobywamy Triglav (2864 m n.p.m.). Wiatr bierze nas w swoje objęcia. Dotąd niewyczuwalnym teraz tańczy wokół nas, ale cóż się dziwić skoro wokół nie widać wyższej góry niż ta, na której stoimy.

Triglav to najwyższy szczyt Alp Julijskich, jedyny szczyt w Alpach Julijskich o wysokości przekraczającej 3800 m n.p.m. Jest zarazem najwyższym szczytem Słowenii, był również najwyższym szczytem dawnej Jugosławii. Nic z niego nie przesłania cudownego górskiego pejzażu. Powietrze jest bardzo soczyste, przejrzyste. Krajobraz jest iście wysokogórski. Otaczają nas wysokie, skaliste grzbiety, porozcinane głębokimi dolinami, tak bardzo głębokimi, że nie widać w nich płynących wartkich potoków, czy lśniących w słońcu oczek wodnych wypełniających niecki. Jesteśmy tutaj jakby w pułapce, w miejscu, z którego nie da się normalnie zejść. Uczucie takie wynika z niesamowitej wyniosłości szczytu Triglava, który opada niemal z każdej strony przepaścistymi ścianami. To bardzo emocjonujące.

Końcowe wypłaszczenie.

I do szczytu zostało już tylko kilkadziesiąt metrów.

Góra od dawien dawna była uważana tutaj za symbol słowiańskości. W historii góra miała kilka nazw. Stara mapa z 1567 roku nazywała ją Ocra mons, na późniejszych opisach pojawiły się Terglau w 1612 roku, Terglou w 1664 roku i Terklou w okresie 1778-89. Triglav pochodzi od wyrażenia „trzy głowy”, które można odnieść do trzech szczytów jakie formują masyw Triglava, a które są widoczne z większości miejsc krainy Goreńców, ludów słoweńskich zamieszkujących obszary Alp Julijskich, Alp Kamnickich oraz graniczne pasmo Karawanek (słoweń. Karavanke) i górną Dolinę Sawy (słoweń. Sava), a więc historyczny region Słowenii o nazwie Górna Kraina (słoweń. Gorenjska). Góra uznawana jest też za symbol słowiańskości i często jej nazwa wiązana jest ze słowiańskim bóstwem Triglav, choć Słoweńcy uważają to za mało prawdopodobnie.

Triglav (2864 m n.p.m.).

Panorama północna.

Szczyt wieńczy niewielka, ale osobliwa budowla. Swe powstanie zawdzięcza jednej z kluczowych postaci w rozwoju słoweńskiego alpinizmu. Był nim Jakob Aljaž proboszcz z Dovje, który przybył po raz pierwszy do Doliny Vrata w 1883 roku. W 1887 roku wspiął się na Triglav, prowadzony przez Franca Skumaveca-Šmerca. Wtedy pojawił się u niego pomysł wybudowania na szczycie tego charakterystycznego dzisiaj obiektu, nazwanego jego imieniem jako stołp Aljaža (słoweń. Aljažev stolp). Miało ono pełnić funkcję schronu górskiego w razie załamania pogody. Najpierw wykupił od gminy Dovje szczyt Triglac (16 metrów kwadratowych powierzchni) i wykonał plan wieży w sali parafialnej Dovje rysując go kredą na ziemi. Budowę schronu powierzył Antonowi Belacowi z Šentvid leżącego koło Lublany. Na schron składa się sześć części, które przewieziono pociągiem do Mojstrany, a stamtąd 6 tragarzy przeniosło je w ciągu tygodnia na szczyt góry. Montaż przeprowadzony 7 sierpnia 1895 roku trwał tylko 5 godzin. Wybudowanie Stołp Aljaža, zwanego też Wieżą Aljaža przyniosło konflikt z organizacjami niemieckimi, których działacze twierdzili, że podczas budowy wieży zniszczony został ważny punkt triangulacyjny. Domagali się zburzenia wieży, ale Aljaž oparł się oskarżeniom. W rozprawie trwającej pół roku, przytoczono, że inżynier budowlany wzniósł na szczycie Triglav drewnianą piramidę służącą do pomiarów triangulacyjnych, ale wkrótce została zniszczona w wyniku trudnych warunków pogodowych. Jakob Aljaž przekazał później wieżę Słoweńskiemu Towarzystwu Alpinistycznemu.

Stołp Aljaža (słoweń. Aljažev stolp).

Jakob Aljaž był również inicjatorem i budowniczym innych istotnych obiektów górskich, takich jak Aljažev dom w Dolinie Vrata, czy Triglavski dom na Kredarici przy którym powstała kaplica poświęcona Matce Bożej. Dziełem Aljaževa są również szlaki górskie m.in. Tominškova pot, czy ten, który pokonywaliśmy pomiędzy Małym Triglavem i Triglavem, a który będziemy pokonywać dzisiaj jeszcze raz podczas powrotu.

Zafascynowanie Aljaževa masywem Triglava było znacznie szersze i rozszerzyło się także o prace artystyczne. W 1895 roku odkrył wiersz „Oj, Triglav, moj dom” napisany przez Matija Zemljič w 1894 roku, do którego w 1895 roku stworzył kompozycję muzyczną. Jakob Aljaž był pierwszym oficjalnym wykonawcą tej pieśni, odśpiewując ją podczas uroczystego otwarcia wieży Aljaža. Pieśń „Oj, Triglav, moj dom” stała się swoistym słoweńskim hymnem górskim.
Oj, Triglav, moj dom, kako si krasan
kako me izvabljaš iz nizkih ravan
v poletni vročini na strme vrhe,
da tam si spočije v samoti srce
kjer potok izvira v skalovju hladan,
oj Triglav, moj dom, kako si krasan.

Oj Triglav, moj dom, četudi je svet
začaral s čudesi mi večkrat pogled,
tujina smehljaje kazala mi kras,
le nate sem mislil ljubeče ves čas,
o tebi sem sanjal sred’ svetlih dvoran,
oj Triglav, moj dom, kako si krasan!

Oj Triglav, v spominu mi je tvoj čar,
zato pa te ljubim in bom te vsekdar
in zadnja ko ura odbila mi bo,
pod tvojim obzorjem naj spava telo,
kjer radostno ptički naznanjajo dan,
oj Triglav, moj dom, kako si krasan!

Panorama południowa.

Choć porywy wiatru nie są bardzo silne, to jednak sprawiają nam trudności, gdy chcemy otworzyć stołp Aljaža. Łukowato wyprofilowane drzwi do stołpu stanowią spory opór dla wiatru. W razie nagłego załamania pogody stołp Aljaža jest jedynym schronieniem na odkrytym szczycie góry, ale dla dosłownie kilku osób. Prowadzące drogi na szczyt wiodą granią, ubezpieczoną żelaznym okuciem via ferrat, a więc w razie burzy stanowią śmiertelną pułapkę. Trzeba to wiedzieć zanim wyruszy się na ten szczyt, aby nie dać się zaskoczyć zmianom pogody.

W stołpie Aljaža, niczym w rakiecie gotowej do startu. 

Panorama południowo-zachodnia.

Panorama na zachód (dolina Soča).

Panorama północno-zachodnia.

Jalovec (po lewej) i Mangart (po prawej) na zbliżeniu.

Panorama północna.

Ścieżka na Triglav od węzła Triglavska škrbina.

Nie śpieszno nam do schodzenia ze szczytu, bowiem mamy cały dzień, na to. Ta niebotyczna panorama działa na nas powściągliwie, jeśli chodzi decyzję zejścia. Nadciąga jednak coraz więcej pierzastych chmur, w których niknie coraz więcej szczytów.

I choć dopiero mija dziewiąta rano, i wciąż jest tak pięknie - ruszamy w drogę powrotną do Triglavskiego domu na Kredarici. Wiemy, że szybko nie pójdziemy. Dwukierunkowy ruch na grani wyhamowuje przejście, tym bardziej, że na szczyt nadciąga teraz jeszcze więcej śmiałków chcących zdobyć słoweńskiego króla gór. Przerwy na przepuszczanie turystów idących z naprzeciwka to u nas oczywiście żadna strata. Jest to czas by napawać się niesamowitym krajobrazem, w który obecnie wkomponowują się chmury poruszające się powoli, ze stoickim spokojem, emanując swego rodzaju dostojnością. Nie tylko krajobraz stanowi o pięknie gór, ale też ich przyroda ożywiona. Tu na wysokości bliskiej 3 tysiąca metrów nad poziomem morza roślinność jest co prawda dość uboga, ale podczas tych przerw w marszu odnajdujemy wśród skał ukryte perełki, w tym niespotykane w naszym rodzimym krajobrazie górskim.

Spoglądamy w stronę drogi powrotnej.

Po południowej stronie grani.

Ścieżka wraca na grań.

Schodzimy ostrzem grani.

Na uskoku grani.

Widok na południe.


Za przełęczą wchłania nas gęsta chmura - taka, że nic nie widzimy poza naszą naostrzoną granią. Sytuacja ta nie trwa jednak zbyt długo i wkrótce mgły mijają. Na Małym Triglavie znów pojawiają się błękity. Z tego szczytu mamy oczywiście bardzo ostro w dół. Szybciej szło nam do góry. Teraz koncentrujemy się jeszcze bardziej na tej przepaścistej ścianie. Duży ruch zrobił się na niej, ale to nic. Wymijamy się ostrożnie i powolutku, bez pośpiechu schodzimy. Nic nas nie goni.





Prawie na szczycie Małego Triglava.

No teraz ostro w dół ze szczytu Małego Triglava.

Przed nami długi trawers po wschodnim zboczu Małego Triglava. 

Sukcesywnie schodzimy na niższy pułap.

Trudno nie jest, ale zbocze jest bardzo strome i eksponowane.

I teraz kolejny trawers z widokiem na Ledeniški preval.

Na gzymsie ponad przewieszką.

Droga prowadzi już wprost na Ledeniški preval.

Pola polodowcowe po północnej stronie.

Triglavski dom na Kredarici.

W schronisku Triglavski dom na Kredarici robimy sobie upragnioną przerwę na posiłek, potem odpoczynek. Zwiedzamy kaplicę znajdującą się obok schroniska. Potem przepakowujemy plecaki i o godzinie 12.40 opuszczamy schronisko. Pojawiło się wiele owiec skubiących nieliczne trawki na kamienistych pustkowiach wokół schroniska. Miluśkie to stworzenia, niebojące się wcale nawet takich obcych ludzi jak my. Cieplutko się zrobiło.

Na buli spoglądamy na płaskowyż,
przez który będziemy kontynuować dalsze zejście do doliny Vrata

Kaplica Marii Śnieżnej.

Wiatraki przy schronisku.

Owce na Kredaricy.

Kierujemy się na zachodnie stoki Kredaricy. Wygodna ścieżka wkrótce robi się trochę nieprzyjemna. Trawersujemy bardzo strome zbocze miałką ścieżką nad urwiskiem, opadającym na pola dawnego lodowca. Ścieżka nieznacznie obniża się, przechodzimy jeden skalisty uskok, by po chwili opuszczać się przy stalowej linie ostrzej w dół, wykorzystując głębsze rysy w skałach. O godzinie 13.15 wchodzimy na płaskowyż obsypany licznymi śnieżnymi płatami. Śnieg zrobił się mokry i jest na nim grząsko. Szybko przechodzimy łatwy odcinek drogi.

Opuszczamy schronisko.

Zachodnie zbocze Kredaricy.


Krótka via ferrata sprowadzająca niżej.

Dochodzimy pod ścianę wznoszącą się do szczytu Begunjski vrh (2462 m n.p.m.), znajdującego się prawie 300 metrów nad nami. Na mijanym węźle szlaków łączą się szlaki z Domu Valentina i z Triglavskiego domu na Kredarici. Schodzimy stromo tuż pod ścianą przez rumosz skalny, na którym nie trudno zgubić właściwą drogę. Zbyt blisko ściany nie jest bezpiecznie, bo spadają kamienie strącane przez spacerujące po nich młode koziorożce. Z kolei dalej od ściany zbocze ma silniejsze nachylenie. W wielu miejscach tego żyjącego rumoszu znaki szlaku są słabo widoczne.

Na wprost przed nami Begunjski vrh.

Koziorożec.

Pod ścianą Begunjskiego vrhu.

Rumosz pod Begunjskim vrhem

Dochodzimy na krawędź pierwszego progu. Idziemy jego skrajem na przeciwległą stronę pod równie imponującą ścianę Vzhodna glava (2313 m n.p.m.). Chwytając się sztucznych ułatwień zsuwamy się niżej po silnie nachylonych skałach, potem przechodzimy w trawers wspomnianej ściany, podczas którego przechodzimy po wąskim gzymsie przytrzymując się stalowych kołków umocowanych w skałach. Przed nami kolejny próg.

Próg przed nami jest pokryty miałkim materiałem skalnym. Szlak kieruje nas skosem w dół na przeciwległą stronę, na bardzo stromą ścieżką, pokrytą jeszcze większym miałem skalnym, który osuwa się pod naszym ciężarem. Nie jest łatwo, a na dodatek przez moment pokropiło. Na szczęście nie był to duży deszcz. Mogłoby być o wiele trudniej, ale i tak zadziwiające jest to, że skropione skały nie stały się śliskie. To oczywiście dobrze, bo mogłoby być nie wesoło. Czujnie stawiamy każdy krok, badawczo i z uwagą sprawdzając pod butami niepewne podłoże.

Szlak kieruje nas skosem w dół na przeciwległą stronę.

Przed nami krótka via ferrata, dzięki której schodzimy po pionowej skale z wykutymi stopniami. Dobrze, że choć tu jest kawałek stalowej liny, do której można wpiąć się lonżą. Poniżej mamy galeryjkę przy skałach, przy której nie ma już stalowej liny, a przydałaby się, tak jak w kilku innych miejscach tego szlaku uchodzącego za łatwiejszy, co nie świadczy, że sielankowy. Po przejściu galeryjki skręcamy na zachód, potem kilkoma zakosami wśród kosówek obniżmy się do kolejnej ścieżki, która prowadzi w przeciwną stronę, czyli na wschód do kolejnej skalnej galerii. Całą tą trasę przerabialiśmy wczorajszego dnia, kiedy wspinaliśmy się w górę – w dół jednak wygląda ona inaczej. Trudności są nieco większe. Swego rodzaju rekompensatą tych większych trudności jest znacznie mniejszy wysiłek, niż ten jaki ponosiliśmy podczas podejścia.

Krótka via ferrata na ścianie Prag.

Ścieżka pod skalnym murem.

W końcu wchodzimy w długi trawers, szerszą ścieżką z kilkoma łatwiejszymi uskokami. Sukcesywnie przesuwany się na południowy zachód, idąc pod długą ścianą skalną opadającą z masywu Triglava do doliny Vrata. Jest ona wysoka na 1 km, a ciągnie się na prawie 4 km, tworząc jeden z największych murów skalnych w Europie. Wytyczono na nim wiele dróg wspinaczkowych. Najsłynniejsze są przed nami. Zbliżamy się do najbardziej imponującej ściany opadającej spod wierzchołka Triglava, zwanej Sfinksem – ma 200 metrów wysokości, a poprowadzono po niej najtrudniejsze trasy alpinistyczne. Północna wystawa muru sprawia, że przez większość roku znajduje się w cieniu, a więc latem w zagłębieniach można w nim napotkać głębokie płaty śniegu, co jest dodatkową trudnością dla wspinaczy.

Cały ten potężny skalny mur uformował się podczas gwałtownego fałdu przed 30 milionami lat, kiedy warstwy skalne pękały pod silnym ciśnieniem. Składają się na nie osady wapienia i dolomitu triasowego (sprzed 200 mln lat) i jurajskiego (sprzed 180 mln lat). Mur zyskał na wysokości, kiedy 10 tysięcy lat temu dolinę Vrata nawiedził lodowiec, który z łatwością pogłębił dolinę obramowaną kruchymi skałami.

Przed nami zejście wprost do łożyska doliny Vrata.

W końcu dochodzimy na koniec długiego trawersu wzdłuż muru skalnego. Z licznymi przestojami, odpoczynkami na szlaku docieramy nareszcie do zejścia w dół - ostatnia trudność, wymagająca skupienia i uwagi. Skalnymi rysami, czy formacjami o charakterystyce rynny zbliżamy się do łożyska doliny. W opuszczaniu się w dół pomagają nam stalowe kołki wbite w skały. Można się ich przytrzymać, bądź na nich stanąć, w zależności od bieżącej sytuacji. W niektórych sekwencja zejścia można nawet zaczepić na nich karabinek lonży, dla większego bezpieczeństwa.

Gdy osiągamy trawiasty upłaz opadający w stronę potoku, możemy już odetchnąć i rozluźnić się. Po kamieniach wystających z wartkiego potoku przechodzimy na drugi brzeg. Do schroniska Aljažev zostało nam już tylko około 30 minut marszu. Tam czeka nas zasłużone piwo, a może nawet dwa. Nie odmówimy sobie drugiej szklaneczki.

Trawiaste zbocze w dolinie.

Triglav okazał się wyzwaniem większym niż myśleliśmy. Choć nasza droga na szczyt zaliczana jest do łatwiejszych, to jednak była bardzo wymagająca zarówno kondycyjnie, ale też w szczególności technicznie. Niektórzy mówią, że szlak Prag to taka nasza Orla Perć bez łańcuchów, a przynajmniej na niektórych fragmentach. Wielu tubylców pokonuje tą trasę zwyczajnie, nawet te trudniejsze fragmenty via ferratowe bez uprzęży i lonży, jakby to była zwyczajna górska ścieżka. Mijaliśmy osoby, które w ciągu jednego dnia zaliczały szczyt, ale zwierzali się sami, że odbywało się to kosztem morderczego wysiłku. Z podziwem też spoglądaliśmy na człowieka poruszającego się przy pomocy kul ortopedycznych, asekurowanego na linie przez licencjonowanego przewodnika (schodził już ze szczytu). To jednak nie świadczy o tym, że szlak na Triglav jest łatwy. Wybierając się na tą górę trzeba mieć tego świadomość, aby nie dać się zaskoczyć brakiem przygotowania dla takiego wyzwania. Góra jest jednak warta włożonego wysiłku. Masyw przynosi niezwykłe walory przyrodnicze, krajobrazowe, czy emocjonalne. Wynosimy z niej mnóstwo pozytywnych wrażeń, a wędrówka po nim była dla nas ogromnym przeżyciem. Jego piękno zapisało się w naszym sercu, które teraz tęskni za powrotem. 

Udostępnij:

1 komentarz:

  1. Super relacją. Pięknie opisane. Kolejny szczyt inspiracją do moich planów. dziękuję

    OdpowiedzUsuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas