Ile problemów wydaje się błahych, gdy wsłuchujemy się w opowieści tych niemych świadków przeszłości, te stare kamienne krzyże, ocalałe nagrobki na cmentarzach, czy ta szkoła próbującą oprzeć się zębowi czasu. Otwierając drzwi do nieistniejących wiosek próbujemy sobie je wyobrazić i ludzi, którzy krzątają się w niej przy codziennych, przydomowych zajęciach – żyjących swoim zwyczajnym rytmem w zgodzie z otaczającą przyrodą. I jakże trudno sobie wyobrazić ten jeden dzień, tą godzinę, bądź dwie, podczas których zmuszeni zostali do opuszczenia swoich domów, a ledwie wojna minęła, nie pierwsza, która odcisnęła na Beskidzie Niskim krwawe piętno. Za każdym razem, kiedy wędrujemy tymi dolinami mając świadomość tego, co się w nich wydarzyło, większość naszych problemów staje się błaha, a nawet nieistotna. Dochodzimy często do wniosku, że sami sobie je sprowadzamy.
Dzieje Beskidu Niskiego to lekcja dla wszystkich, ale nie taka, aby sobie coś wytykać, czy wypominać, lecz taka, abyśmy kolejny raz nie popełniali tych samych błędów – darzyli się wzajemnym szacunkiem i życzliwością, żyli w zgodzie, bo tego co było już nie zmienimy, ale przed nami przyszłość, o którą powinniśmy dbać w taki sposób, aby później jej nie żałować.
O dziejach Beskidu Niskiego, czy całej Łemkowszczyzny, pisaliśmy już wiele razy. Kilkoma fotografiami wracamy wspomnieniami do dawnych wycieczek po tym niezwykłym regionie. Wydobywa on z nas różne emocje, które w pędzie codziennego życia zostawiamy gdzieś na szarym końcu naszych uczuć. Tutaj doznajemy wspaniałej prozy życia, o którą tak trudno gdzie indziej, bo świat jest wokół coraz bardziej zabiegany. Pęd codziennego życia z jednej strony wydaje się być czymś naturalnym, ale z drugiej strony zadajemy sobie pytanie: – Po co? Bo czy w tym pędzie zdołamy zgłębić w pełni piękno świata i wspaniałość życia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz