Uwielbiamy góry, wędrujemy po nich i zagłębiamy się w górskiej naturze,
próbujemy ogarnąć rozległość fantastycznych krajobrazów, chłoniemy głęboko
górskie powietrze. Góry są z natury surowe i niedostępne, ale mimo wszystko
pociągają człowieka swoim pięknem, ale chyba też właśnie swoją surowością i
niedostępnością. Podziwiamy górskie polany, bogactwo występującej na nich
flory, którą mamy na wyciągnięcie ręki. Z tych samych polan możemy spojrzeć
szerzej i dalej, aż po kres horyzontu. Jakże jest dobrze popatrzeć na świat z
tej perspektywy. Czasem lepiej popatrzeć na coś z większego dystansu, by to
docenić. Tam gdzieś na zboczu zobaczymy chałupkę z zagrodą, a może kilka
obejść, zaś w dolinie zapewne usadowiła się wioska, a może nawet większe
miasteczko. Gdy jesteśmy na tych wierchach, jakże często nawet do głowy nam
nie przyjdzie, że na ich zboczach i w dolinach jest życie, że wiele pokoleń
przecierało szlaki przez karpacką puszczę, po której sami stąpamy. Jednak
dzikie, niedostępne góry nie sprzyjały osadnictwu, a ubogie gleby nie nadawały
się pod uprawę na skalę pozwalającą żyć w górskim terenie. Ekspansja
osadnictwa w Karpatach odniosła jednak sukces, bowiem przodkowie górali znali
taką formę gospodarki, która nawet w trudnych górskich warunkach dawała im
wszystko, co do życia było potrzebne: żywiła ich i ubierała. W wyniku tej
gospodarki powstały górskie polany, którymi tak się rozkoszujemy, zarówno ich
bioróżnorodnością, jak również roztaczającymi się z nich panoramami.
W ostatnich latach gospodarka ta jednak zanikła, a wraz z nią zanikają górskie
polany. Niegdyś, ale nie tak dawno, wielu to jeszcze pamięta, jak po górskich
halach niosły się dźwięki pasterskich dzwoneczków, a gdziekolwiek byś nie
przysiadł mógłbyś posłuchać bacowskich opowieści o tajemnicach gór, magach i
zbójnikach. Tak było również tu w Beskidzie Śląskim, gdzie zagościliśmy. Dziś
na górskich halach tego regionu pozostali już tylko nieliczni pasterze ze
swoimi stadami: Piotr Kohut z Koniakowa, Henryk Kukuczka z Istebnej, czy
Michał Milerski z Nydku. Z różnych przyczyn pasterstwo stało się nieopłacalne.
Jednak wciąż tkwi w sercach górali, nawet tutaj na Śląsku, gdzie góry znacząco
zagospodarowane zostały nową infrastrukturą rekreacyjno-wypoczynkową, dającą
pole nowym profesjom. A jednak przyjeżdżając tu do Ustronia wciąż słyszymy i
widzimy żywe echo tradycji. Spod Karczmy Góralskiej wypływają nuty góralskiej
muzyki, a dym niesie zapach pieczonej baraniny. W koszarze pasą się owce, tu i
tam chadzają najprawdziwsi górale i zbójnicy. Dziś jest 16 sierpnia 2014 roku.
W Ustroniu rozpoczęło się coroczne Święto Baraniny.
Tego roku to już IX edycja Święta Baraniny, nawiązującego do tradycji
pasterskich i wartości jakie one niosą. Przesłaniem tej imprezy jest ratowanie
tradycji, a także prezentacja swoistej kultury góralskiej, zarówno owczarstwa,
jak też rękodzieła, czy muzyki. Inicjatorem tego znamienitego przedsięwzięcia
jest Gromada Górali na Śląsku Cieszyńskim z siedzibą w Ustroniu, głównymi
organizatorami są Jan Sztefek - Wielki zbójnik Gromady Górali na Śląsku
Cieszyńskim i Leszek Makulski.
Konsul Generalna RP w Ostrawie Anna Olszewska i Poseł na Sejm RP
Czesław Gluza.
Kapela Kaza Nędzy Urbasia TORKA.
Zanim jednak opowiemy co działo się pod Karczmą Góralską, przenieśmy się w
inne miejsce, gdzie w ramach Święta Baraniny przeprowadzane są Mistrzostwa
Polski w Podawaniu Baraniny. Nieopodal przy ulicy Sportowej, w siedzibie
producenta urządzeń gastronomicznych RM GASTRO spotkali się najlepsi
profesjonaliści w sztuce kulinarnej. Jury konkursu chyba nie miało prostego
zadania. Kolejne zespoły z niezwykłą pieczołowitością przygotowywały niezwykłe
kąski, które pożeraliśmy jedynie wzrokiem, bo oczywiście prawdziwe smakowanie
było po stronie zawodowego jury. Znakomitych smaków jagnięciny mogliśmy jednak
zakosztować na przygotowanym poczęstunku dla gości Mistrzostw Polski w
Podawaniu Baraniny, a były one poezją dla podniebienia. A kto wygrał konkurs?
Dowiemy się później podczas części folklorystycznej tej imprezy w Karczmie
Góralskiej. Zatem udajmy się tam.
RM GASTRO.
Zadanie jury nie jest łatwe.
Tam już jest mała zagródka z owieczkami. Duże, małe, wszystkie śliczne, nieco
płochliwe, a jakże przyjaźnie nastawione, ku radości dzieci, ale też i
dorosłych. Ileż to kultur oparło swój żywot na tym niedużym zwierzęciu -
zastanawiamy się - a ileż to symbolicznych znaczeń przyniosła owca od czasów
starożytności, do czasów kiedy stała się zwierzęciem udomowionym, dającym
ludziom mleko, mięso, skóry i wełnę. Wieki temu owca stała się symbolem:
miłości i dobroci, miłosierdzia i przebaczenia, ofiarności i poświęcenia się,
i wielu innych cech, czasem nawet przeciwstawnych.
Owczej zagródki pilnuje Karol Zorychta z Dzięgielowa, hodowca owiec, który na
oczach widzów zrobił pokaz strzyżenia owcy, ale nie maszynką elektryczną, jak
to zazwyczaj robi się obecnie, ale tradycyjnie, za pomocą specjalnych
stalowych nożyc. Zrobił to nadzwyczaj wprawnie, nie pozostawiając na skórze
owcy żadnych nierówności, czyli tzw. „schodów”.
Karol Zorychta z Dzięgielowa podczas pokazu strzyżenia owcy.
Tymczasem przed karczmą słychać huk strzałów z pistoletów na wiwat. To
zbójnicy oraz członkowie Cieszyńskiego Bractwa Kurkowego. Przygotowali oni
armatę! Do zapalenia lontu zaproszono Konsul Generalną RP w Ostrawie Annę
Olszewską. Najpierw nastąpił ogłuszający huk, a potem siwy dym uniósł się nad
okolicą. Jeszcze emocje nie opadły, a wtem rozległa się salwa z broni
czarnoprochowej.
Armata przygotowana.
Konsul Generalna RP w Ostrawie Anna Olszewska zapala lont.
I jeszcze salwa z broni czarnoprochowej.
Na tarasie karczmy pojawiają się kolejni muzycy. Gra żwawo kapela, jakby
muzyką chciała rozgonić chmury deszczowe, które pojawiły się nad nami. Stajemy
w długiej kolejce, by kupić sobie coś z jagnięciny. Wszak po to też tutaj
przyjechaliśmy, by spróbować tego specjału przygotowanego tradycyjnie na
otwartym ogniu. Czymże jest baranina - tłumaczy dr Michał Milerski z Nydku,
który jest znakomitym konferansjerem, a swoją wiedzą i kompetencją uświetnia
imprezę. Takiego mięsa na co dzień nie jadamy, a szkoda bo jak gadają górale:
tyn gdo jy jagnioki żyje dłógi roki. Mięso jagnięce jest lekkostrawnym
pokarmem, bogatym w białka, wszystkie niezbędne aminokwasy w zbilansowanych
proporcjach. Jest też źródłem cennych witamin, zwłaszcza z grupy B, a także
substancji mineralnych, w tym żelaza. W jagnięcym i owczym mięsie, tak samo
jak w owczym mleku zawarty jest sprzężony kwas linolowy o właściwościach
przeciwnowotworowych i odchudzających. To oczywiście nie wszystkie pożytki
płynące ze spożywania jagnięciny, dlatego zainteresowanych odsyłamy do
fachowej literatury.
Dr Michał Milerski z Nydku.
Deszcz ustaje, ale nie stanowił on problemu. Gospodarze zadbali, aby wokół
karczmy można było się schronić, usiąść przy ławie i spokojnie coś
skonsumować, albo po prostu tylko popatrzeć na to co dzieje się przed Karczmą
Góralską. A pojawił się właśnie przy niej kucharz znany i znamienity, to on we
własnej osobie - Remigiusz Rączka. Co nam dziś przyrządzi, hmm... nie trudno
zgadnąć z czego będzie gotował... oczywiście... z jagnięciny. Wszyscy mogą
popatrzeć jak „Rączka gotuje, Rączka gotuje, lewa wymiesza, prawa robi test, Rączka
gotuje, Raczka gotuje, tak przyprawi, że ze smakiem zjesz”.
Remigiusz Rączka wraz z pomocnikiem Kamilem Widenką gotowali potrawy z
jagnięciny.
Palce lizać, a gdyby ktoś chciał więcej, to może sobie kupić do domu nawet
całe jagnię. Dr Michał Milerski osobiście zademonstrował co i jak zrobić, by
go zmieścić w lodówce, czy zamrażarce - co, jak i czym pokroić, by dokonać
kompletnego rozbioru jagnięcia. W międzyczasie kapela wtórowała:
Nic mě netěší jak řeznické řemeslo, Ráno vstanu jdu do krámu, uříznu
si kus salámu. Řezník chodí po dědině, poplácává hospodyně, Nic
mě tak netěší, jak řeznické řemeslo.
Pokaz rozbioru jagnięcia w wykonaniu dr Michała Milerskiego z Nydku.
Kapele nieustannie przygrywają. Słoneczko wraca na nieboskłon. Grają dziś
uznane kapele góralskie: Kazo Nędza Urbaś z „Torką”, „Oldrzychowice”, gajdosz
Otmar Kantor Bukoń, a na wieczór ma pod karczmę zajechać „Tekla Klebetnica”.
Przed sceną podryguje Jan Śliwka góral z jednego z najstarszych rodów w
Ustroniu, który niegdyś wypasał na Czantorii. Dziś pełen energii z uśmiechem
na twarzy jest przykładem człowieka, który zna wartości jadła, które daje nam
owca.
Otmar Kantor Bukoń.
W towarzystwie Jana Śliwki - górala z jednego z najstarszych rodów w
Ustroniu,
który niegdyś wypasał na Czantorii.
Wielki Zbójnik Jan Sztefek i Kazo Nędza Urbaś.
Zbliża się godzina siedemnasta. Dziecięcy konkurs plastyczny został już
zakończony, nagrody zostały rozdane. Również rywalizacja IX Mistrzostw Polski
w Podawaniu Baraniny zakończyła się już parę godzin temu. Czas oczekiwania na
ogłoszenie wyników właśnie minął. Oto werdykt jury - trzy najlepsze zespoły:
I miejsce zajmują Tomáš Janíček i Vojta Hacsik z Junior Team Stowarzyszenia
Kucharzy i Cukierników Republiki Czeskiej - zarazem najmłodsza ekipa, która
zdobyła nagrodę Wielkiego Zbójnika.
II miejsce zajmuje zespół w składzie Adam Rokicki i Robert Pęcherzewski z
Restauracji „Endorfina” w Warszawie, którzy jednocześnie jako najlepszy
polski zespół zdobywa też nominację do Kulinarnego Pucharu Polski.
III miejsce: Miłosz Kępka i Roman Dziwisz z Hotelu „Hugo” w
Kędzierzynie-Koźlu.
I miejsce
Tomáš Janíček i Vojta Hacsik z Junior Team Stowarzyszenia Kucharzy i
Cukierników Republiki Czeskiej.
II miejsce
Adam Rokicki i Robert Pęcherzewski z Restauracji „Endorfina” w
Warszawie.
III miejsce
Miłosz Kępka i Roman Dziwisz z Hotelu „Hugo” w Kędzierzynie-Koźlu.
Tomáš Janíček i Vojta Hacsik oraz my.
Święto Baraniny trwa jeszcze w Ustroniu do późnych godzin wieczornych. Do
końca zostać niestety nie możemy. Dobrze było pobyć u boku cieszyńskich górali
i zbójników. Kończymy uroczy pobyt nieopodal miejsca gdzie jakiś czas temu
zaczynaliśmy, a innym razem kończyliśmy wędrówkę przez całą długość polskich
Beskidów, pokonując dystans Głównego Szlaku Beskidzkiego. To dla nas tym
bardziej szczególne miejsce, bo tu siła góralskiej tradycji łączy się z górską
wędrówką.
Dziękujemy Wielkiemu Zbójnikowi, Janowi Sztefkowi za zaproszenie, a także
pamiątkowy beskidzki łobuszek, a przede wszystkim za niezapomniane spotkanie,
świetną zabawę, lekcję tradycji i beskidzkiej kultury. Niech Wasze pasterskie
hale, góry i doliny po których razem stąpamy nigdy nie zapomną ujmującego
głosu pasterskich trombit. Niechaj pasterstwo wraca na Wasze ziemie, dla dobra
przyrody i dla nas wszystkich.
... szkoda, że brakło Wam czasu na odwiedzenie diabełków w "Diablim Dołku", ale dzięki Wam przynajmniej wiem, jak wygląda Święto Baraniny w mojej miejscowości (hahaha), bo ja wtedy zawsze mam pracowite dni i nie mam na to czasu. Pozdrawiam. Staś.
17-19.05.2019 - wyprawa 9 Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów BAZA: Markowe Szczawiny, Hala MiziowaODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019 odcinek: Bieszczady Wschodnieczyli... od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej
termin 2. wyprawy: wrzesień 2023 odcinek: Gorganyczyli... od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej
termin 3. wyprawy: wrzesień 2024 odcinek: Czarnohoraczyli... od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich
Koszulka Beskidzka
Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu -
koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”. Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności, ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju, pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!
19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3 Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.
I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.
7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4 bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.
Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi! Dziękujemy cudownym ludziom, z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki Słowackiego Raju. Byliście wspaniałymi kompanami.
Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!
15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5 Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol - - Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)
519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce
Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -
WYRÓŻNIENIE prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na
za dostrzeżenie piękna wokół nas.
Dziękujemy i cieszymy się bardzo, że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu, ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na Navigator Festival 2013.
... szkoda, że brakło Wam czasu na odwiedzenie diabełków w "Diablim Dołku", ale dzięki Wam przynajmniej wiem, jak wygląda Święto Baraniny w mojej miejscowości (hahaha), bo ja wtedy zawsze mam pracowite dni i nie mam na to czasu. Pozdrawiam. Staś.
OdpowiedzUsuń