Duch Gór zamieniając się w wicher porywa księżniczkę świdnicką Dobrogniewę, która urzekła go swoją urodą. Uczynił to na oczach dworzan i rycerzy, i narzeczonego Dobrogniewy - księcia Mieszka. Chcieli ratować dziewczynę, ale nie mogli równać się z szybkością i siłą wiatru. Duch Gór ukrył ją w swoje twierdzy ukrytej w najwyższej górze Karkonoszy. Chcąc zaskarbić sobie jej miłość zadbał, aby pałac nie był ponury i pusty jak dotąd. Rzepy nazbierał i czarny nad nią odprawił i wnet zmieniły się one w dworzan gotowych spełnić każdą zachciankę księżniczki. Jednak ani to, ani pałac pełen niezliczonych skarbów, nie umniejszyło tęsknoty księżniczki za wcześniejszym życiem, w którym kwitła miłość do Mieszka. Gdy Ducha Gór nie było przy niej, księżniczka znalazła posłańców wśród zwierząt. Pisała listy do Mieszka, powierzając je zwierzętom, aż w końcu jednemu krukowi udało się dotrzeć do adresata. Książę Mieszko dowiedziawszy się z listu gdzie szukać Dobrogniewy wskoczył na konia i popędził do twierdzy Ducha Gór. Tenże już czekał na niego, bo jako pan i władca wiedział wszystko, co się dzieje w górach. Księżniczka wiedziała, że Duch Gór jest potężny i w bezpośrednim starciu Mieszko nie ma żadnych szans. Zwróciła się zatem do Ducha Gór, że pokocha go, jeśli ten podda się następującej próbie: młody książę miał policzyć wszystkie skarby Ducha Gór, zaś Duch Gór miał policzyć wszystkie rzepy rosnące na polu. Duch Gór ucieszył się, bowiem wiedział, że jego skarby są tak wielkie, że nie sposób je policzyć. Pewny siebie zaczął więc liczyć rzepy. Pochłonięty był tak bardzo tym zadaniem, że nie zwracał uwagi na to, co się dzieje w jego zamku. Tymczasem młodzi dosiedli rumaka księcia i pomknęli do Świdnicy. Tam szybko udali się do książęcego kapelana, który udzielił im ślubu. Gdy Duch Gór zorientował się co sie stało nic nie mógł już zrobić, bowiem przysięga małżeńska chroniła młodą parę przed jakimkolwiek działaniem ze strony Ducha Gór, którego odtąd zaczęto żartobliwie nazywać Liczyrzepą.
Oglądając wizerunek Ducha Gór w postaci starca z długą brodą i kosturem zapewne mamy skojarzenia z Gandalfem Szarym z tolkienowskiego Hobbita, czy Władcy Pierścieni. Zapewne zbieżność tych postaci nie jest przypadkowa. Kiedy John Ronald Reuel Tolkien odwiedził w 1911 roku Szwajcarię, zakupił tam kilka pocztówek z reprodukcjami obrazów lokalnych artystów. Na jednej z nich zobaczył reprodukcję obrazu Josefa Madlenera „Der Berggeist” (Duch Gór), który przedstawiał Liczyrzepę siedzącego na kamieniu i karmiącego łanię. Wyglądał, jak opiekun zwierząt, jak stworzony przez niego później Gandalf Szary.
Josef Madlener „Der Berggeist”, 1925-1930. |
Duch Gór stał się nie tylko panem i władcą gór, a zarazem personifikacją sił przyrody. Udając się na sudeckie ścieżki warto od czasu do czasu zatrzymać się na chwilkę i wsłuchać się w szelest gałązek smaganych wiatrem, śpiew ptaków, szum przepływającego obok strumyka. W tym wewnętrznym wyciszeniu wejdziemy w harmonię z naturą, a wówczas będziemy mieli szansę wypatrzeć przechadzającego się między drzewami jelenia z głową ozdobioną pięknym porożem, może to będzie ten wierny towarzysz słowiańskiego Drzewa Życia, który wskaże drogę do źródła. A być może zobaczymy również jego we własnej osobie - Ducha Gór przechadzającego się po lesie, sędziwego Liczyrzepę z kosturem. Jego postać dodaje niezwykłego smaku do naszych sudeckich wędrówek. Nie boimy się go wcale, bo wiemy, że...
„...nie zrobi nikomu krzywdy, chyba że ktoś się zeń śmieje, drwi lub pragnie go ujrzeć, wtedy napełnia powietrze nagłą, nieoczekiwaną burzą, grzmotami, błyskawicami, gradem i ulewą.” Caspar Schwenckfeldt (Śląski Pliniusz)
Duch Gór (K.Perkowski, 2012) |
Z radością znów ruszamy na sudeckie ścieżki po ponad dwuletniej przerwie. Znów będziemy odkrywać cudowne pejzaże, cuda ekscytującej przyrody oraz urzekającą Dolinę Pałaców i Ogrodów. Duchu Gór otwórz nam bramy do swego królestwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz