Grodna (506 m n.p.m.) jest najwyższym wzniesieniem Wzgórz Łomnickich wznoszących się w Kotlinie Jeleniogórskiej. Porośnięta jest lasem mieszanym. Grodna góruje nad miejscowością Marczyce znajdującą się po jej wschodniej stronie, oraz nad Sosnówką leżącą na południu. Ma kształt wyraźniej kopuły o nie bardzo stromych zboczach. Ze skałki Urwisko położonej pod szczytem i jednocześnie ponad zbiornikiem wodnym „Sosnówka” rozciąga się zachwycająca panorama na Grabowiec i Karkonosze, a także okoliczne wzniesienia i osady.
W 1806 roku na szczycie wzniesienia Grodna książę Heinrich von Reuss z Nowego Dworu koło Kowar wybudował zamek myśliwski z punktem widokowym, zwany później Zamkiem Księcia Henryka (niem. Heinrichsburg). Pod jego dachem mieściła się sala myśliwska, a ponad nim wznosiła się wieża mająca ponad 15 metrów wysokości, na której szczyt wiodły liczące 77 stopni schody. W 1816 roku wzniesienie Grodna odwiedziła księżna Izabela Czartoryska, bawiąca wówczas na kuracji w Cieplicach. Opisała to w swoim dzienniku z podróży „Dyliżansem przez Śląsk” (wyd. w 1968 r.).
TRASA:
Sobieszów, ul. Jeleniogórska Grodna (504 m n.p.m.) Staniszów (389 m n.p.m.)
Względem Chojnika wznosi się pod drugiej stronie doliny Podgórnej. Nad nią również majestatycznie góruje wieża zamczyska. Te dwie wieże strzegą doliny biegnącej pomiędzy nimi, dróg przezeń przechodzących i płynących potoków, i osad w niej założonych. To nawet bardzo romantyczne założenie, lecz oba zamki powstawały niezależnie od siebie i miały w założeniach zupełnie inne znaczenie.
Zamek Księcia Henryka na wzgórzu Grodna nie był budowany jako budowla obronna, ale jako zameczek myśliwski przez księcia Heinricha von Reuss (o czym wspomniano powyżej w opisie wprowadzającym). Budowano go dość długo, kolejne elementy powstawały w odstępach czasowych. Charakterystyczna cylindryczna wieża dobudowana została w 1818 roku. Budowa zakończona została w 1841 roku. Wycieczkę na Grodną rozpoczynamy przy skrzyżowaniu dróg w malowniczo położonej wsi Sosnówka. Stąd żółtym szlakiem powoli i spokojnie nabieramy wysokości, przeglądając śliczne malownicze przestrzenie rozprzestrzeniające się ponad łąkami. Na pierwszym planie mamy lustro zbiornika Sosnówka, a za nim wzniesienia Pogórza Karkonoskiego, a wśród nich Chojnik odwiedzony rankiem. Dalej ciągną się Góry Olbrzymie (tak niegdyś zwane były Karkonosze, bo w okolicy nie ma większych gór. W końcu po tych chwilach zachwytu wspaniałym pejzażem wchodzimy do lasu.
Idziemy szutrową drogą przez ładny las. Wzgórze, na którego szczyt podążamy leży w obrębie Kotliny Jeleniogórskiej w paśmie Wzgórz Łomnickich, które tworzą wysepkowe wzniesienia ciągnące się południkowo przez ponad 8 km, od Karkonoszy na południu do Obniżenia Jeleniej Góry na północy. Charakteryzują się one swoistą morfologią i dość interesującą szatą roślinną. Występują na nich liczne odsłonięcia skałek granitowych z pięknymi formami wietrzeniowymi.
W krótkim czasie, zaledwie po dwudziestu kilku minutach wchodzimy na wierzchołek wzniesienia Grodna (506 m n.p.m.). Jest najwyższym spośród innych szczytów współtworzących Wzgórza Łomnickie. Zgodnie z planem mamy tutaj dłuższą przerwę. Są tu ławeczki, z pewnością sobie na nich spoczniemy, lecz wcześniej trzeba wyjść na wieżę zamkową. Z jej szczytu rozpościera się wspaniała panorama na prawie całe pasmo Karkonoszy (od Śnieżki po Śnieżne Kotły). U ich stóp malowniczo ulokowane są okoliczne miejscowości – Marczyce, Sosnówka, Podgórzyn i Staniszów.
Te olśniewające widoki z wieży Zamku Księcia Henryka są wyśmienitym finałem naszej krótkiej sudeckiej włóczęgi ścieżkami Liczyrzepy. O godzinie 13.00 opuszczamy szczyt Grodnej. Żółte znaki szlaku prowadzą nas do wsi Staniszów, leżącej na północy. To przyjemny marsz wygodnymi dróżkami przez las, zagajniki, a potem zielone łąki skropione dmuchawcami. Po półgodzinnym marszu docieramy do Staniszowa w obręb kościoła pw. Przemienienia Pańskiego. Przy nim wita nas wyryty w kamieniu fragment „Mojej piosnki (II)” Cypriana Kamila Norwida:
Do kraju tego, gdzie kruszynę chlebaPodnoszą z ziemi przez uszanowanieDla darów Nieba....Tęskno mi, Panie...Do kraju tego, gdzie winą jest dużąPopsować gniazdo na gruszy bocianie,Bo wszystkim służą...Tęskno mi, Panie...
Strofy tego wiersza są przepięknym wyrazem tego, co dla naszego kraju było i jest (mamy taką nadzieję) charakterystyczne: poszanowania każdego daru, który dostajemy, nawet, gdy jest on maleńki. Wybrzmiewa w nim również poszanowanie innych oraz tego, co nas wszystkich otacza – cudownej przyrody.
W takich refleksyjnych nastrojach stajemy na mecie naszej kolejnej sudeckiej wyprawy. Chwilkę w zadumie myślimy, jakich pięknych doznań estetycznych dostarczają nam te nasze krajowe zakątki. I wówczas pojawia się ogromna radość, że w końcu udało się nam zrealizować to dawno już zaplanowane i parokrotnie przekładane przedsięwzięcie. Wciąż nam mało takich wędrówek i poniekąd rozkręcamy się po pewnej stagnacji. Chcielibyśmy znów się rozpędzić jak kiedyś, ale nie wszystko od nas zależy. Jednak z taką wspaniałą ekipą ludzi, z którą mieliśmy przyjemność wędrowania po sudeckich ścieżkach prędzej, czy później z pewnością kiedyś to się uda. Były to świetne cztery dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz