Przenieśliśmy się dzisiaj do jednego z najbardziej malowniczych zakątków w Polsce. Znajdujemy się w centrum falowanych wzniesień pokrytych świerkowymi lasami, halami i kolorowymi polami. Wśród nich wybija się bezleśna symetryczna kopuła góry Ochodzita, wznosząca się na wysokość 895 m n.p.m. Być może nie jest to imponująca wysokość, ale choć wiele razy oglądaliśmy różne wspaniałe panoramy, to ta z Ochodzitej przebija znane nam kanony pejzażu górskiego.
TRASA:
Karczma „Ochodzita” (827 m n.p.m.) - Ochodzita (895 m n.p.m.) - Koniaków, „U Pietrusa”
wieczorem po raz drugi:
Koniaków, „U Pietrusa” (694 m n.p.m.) - Ochodzita (895 m n.p.m.) - Koniaków, „U Pietrusa”
OPIS:
Wejście na wierzchołek Ochodzitej zajmuje tylko kilka, może kilkanaście minut przy spacerowym kroku. Góra jest znakomitą propozycją dla „niewychodzonych” turystów, czy familijne wejście z małymi dziećmi. Niewielkim wysiłkiem osiągamy nieprawdopodobne piękno w postaci jednej z najbogatszych panoram w Beskidach. Najkrótsza droga do niego wiedzie spod budynku Karczmy „Ochodzita”, gdzie wysiedliśmy z autobusu.
Na samym szczycie Ochodzitej stoi maszt przekaźnika telekomunikacyjnego. Tego typu elementy poprawiają orientację w terenie i rozpoznawalność szczytów, jednak Ochodzita jest sama w sobie bardzo charakterystyczną górą i rozpoznawalna byłaby również bez masztu na szczycie.
W dawnych czasach przechodził tędy szlak handlowy z Węgier. Jednak kupcy omijali Ochodzitą z daleka (skąd zapewne wzięła się jej nazwa), bo jak mówią lokalne podania, górę tę wykorzystywali miejscowi zbójnicy jako punkt obserwacyjny. Dziś na stokach Ochodzitej mamy pola i łąki kośne, a w wyższych partiach pastwiska. Na południowo-wschodnim zboczu widzimy koszarę.
|
Kopuła szczytowa Ochodzitej. |
Na naszych zegarkach dopiero co minęła godzina 10.00. Słońce znajdujące się jeszcze po wschodniej stronie oślepia, a tym samym utrudnia podziwianie widoków z tamtej strony. Na szczyt wrócimy jednak pod koniec dnia, kiedy słońce będzie z drugiej strony góry. Tymczasem teraz właśnie z tamtej strony mamy panoramę, której na pewno nigdy nie zapomnimy. Fantastycznie okraszają ją obłoki, których cienie płyną po górach i dolinach. Wygląda to na możliwe tylko w wyobraźni ludzkiej, a jednak faktycznie jest prawdziwe. To jakby sen na jawie.
Przed nami w kierunku zachodnim i północno-zachodnim, poniżej wyciągu narciarskiego odchodzi od góry grzbiet pokryty zabudowaniami Koniakowa. Grzbiet ten łagodnie opada, zataczając łuk na południe i ponownie podnosi się tworząc wzniesienie Złotego Gronia (710 m n.p.m.). Na południowych stokach Złotego Gronia malowniczo rozlokowała się wieś Istebna. Zaś na lewo od niej widzimy kolejną wioskę, Jaworzynkę której zabudowania ciągną się aż pod bezleśny Wawrzaczów Groń (687 m n.p.m.), dochodząc niemal pod niewidoczny stąd trójstyk granic Polski, Czech i Słowacji. Te trzy wsie w swoistej harmonii zlewają się z sobą tworząc przepiękny konglomerat Beskidzkiej Trójwsi - pociągającej i magicznej niczym "śpiew syren" wabiący żeglarzy, jakkolwiek tutaj nie ku śmierci, lecz ku zupełnemu zauroczeniu. Ochodzita złapała nas za serca - pokochaliśmy ją na zawsze.
|
Widok w kierunku zachodnim. |
|
Koniaków z Ochodzitej. |
|
Zachodnia panorama. |
Dalej na zachodzie widzimy głęboko wciętą dolinę Łomnej (czes.
Lomná), ograniczoną od północy rozłożystą kopą Kozubowej (czes.
Kozubová, 981 m n.p.m.), a od południa Masywem Wielkiego Połomu (czes.
Velký Polom, słow.
Veľký Polom, 1067 m n.p.m.), przed którym widać niższy masyw Girowej (czes.
Gírová, 840 m n.p.m.). Jeszcze dalej na horyzoncie, ponad doliną Łomnej wznosi się najwyższy szczyt Beskidu Śląsko-Morawskiego - Łysa Góra (czes.
Lysá hora, 1324 m n.p.m.) z monumentalnym masztem nadajnika telewizyjnego.
|
Widok w kierunku południowo-zachodnim. |
Przed doliną Łomnej ciągnie się na północny zachód Jablunkovská brázda, rozdzielająca Beskid Śląski i Beskid Śląsko-Morawski. Tam właśnie płynie rzeka Olza, która rodzi się na zachodnich stokach Gańczorki (909 m n.p.m.) i Karolówki (931 m n.p.m.), znajdujących się na północnym wschodzie, ale przysłoniętych na wpół leśnym Tyniokiem (892 m n.p.m.). Cały widok na północny zamyka grzbiet ramienia Pasma Baraniej Góry. Przed tym grzbietem rozpoczyna swój bieg Olza, która zaraz za Młodą Górą (838 m n.p.m.) opuszcza terytorium Polski i płynie dalej przez Czechy.
Młoda Góra stanowi zakończenie grzbietu, odchodzącego od szczytu Kiczory w kierunku południowo-wschodnim. Bardziej na prawo od Kiczory na horyzoncie widać wierzchołek Wielkiej Czantorii. Zaś jeszcze dalej na prawo, za wyraźnym wcięciem przełęczy Kubalonka widzimy Równicę z charakterystyczną podszczytową polaną.
|
Północno-zachodnia panorama. |
|
Masyw Wielkiej Czantorii.
Na wcześniejszym grzbiecie po prawej widać zabudowania Centrum Pediatrii na Kubalonce. |
Od Jaworzynki w kierunku wschodnim rozciągają się niższe wzniesienia, przez które biegnie granica polsko-słowacka. Dokładnie na południu wznosi się zalesiony Sołowy Wierch (850 m n.p.m.), który zaliczany jest jeszcze do Beskidu Śląskiego. Dalej w kierunku wschodnim rozciąga się obszerna panorama na Beskid Żywiecki, ale do tego fragmentu panoramy wrócimy później, gdy rażące słońce przejdzie na zachodnią stronę.
Tymczasem zejdźmy do Koniakowa. Trzeba powiedzieć, że na szczyt Ochodzitej nie prowadzą żadne szlaki turystyczne. Omijają go one, jak niegdyś szlaki kupieckie, choć zbójnicy już na nim nie siedzą. Wchodząc na szczyt Ochodzitej i schodząc korzystamy z sieci nieznakowanych ścieżek. Znajdujemy przy niej kilka okazów dziewięćsiłów bezłodygowych (Carlina acaulis L.) - rośliny podlegającej ścisłej ochronie, której motyw jest tak często spotykany w sztuce podhalańskiej.
|
Kwiat dziewięćsiła bezłodygowego (Carlina acaulis L.). |
Schodzimy najpierw nieznacznie w kierunku południowo-zachodnim, gdzie obok drzewka jarzębiny stoi kamienny obelisk z tablicą ku czci Jana Pawła II postawiony w X rocznicę I Światowego Zjazdu Górali Polskich. Uroczystości tego historycznego Zjazdu miały miejsce właśnie tutaj na stokach Ochodzitej w dniu 13 sierpnia 2000 roku. Nieco niżej stoi kapliczka wkomponowana w skalną ścianę, a przed nią ławeczki w przednim plenerze jaki roztacza się ze stoku góry. Z tego miejsca kierujemy się ścieżką w kierunku koniakowskich zabudowań. Gdzieś w połowie drogi przecinamy wyciąg narciarski i po chwili dochodzimy do dość ruchliwej drogi wojewódzkiej nr 943, którą przyjechaliśmy z Ustronia. Skręcamy w lewo i idziemy chodnikiem wzdłuż szosy.
|
Przy obelisku z ku czci Jana Pawła II postawionym w X rocznicę I Światowego Zjazdu Górali Polskich. |
|
|
|
|
Schodzimy z Ochodzitej do wioski. |
Wtem po lewej stronie widzimy tabliczkę z napisem „Chata na Szańcach”. Zdaje się, że gospodarze oczekujący nas na kwaterze będą musieli poczekać na nas jeszcze dłużej. Skręcamy do stylowej dużej chaty na podmurówce, w której mieści się regionalna Karczma „Kopyrtołka”.
|
Koniaków. Chata na Szańcach. |
Chatą na Szańcach opiekuje się Tadeusz Rucki - góral z koniakowskim rodowodem, który jest zarazem pomysłodawcą utworzenia tej swoistej Galerii Sztuki Regionalnej. Ten niezwykły kustosz tradycji góralskiej zajmuje się też m.in. wyrabianiem rogów pasterskich i trombit. Wykonał ich już wiele, choć nie jest to łatwa sztuka. Najtrudniej jest znaleźć odpowiedni kawałek drewna - jak opowiada - można je robić z różnego drewna, z jaworu, jarzębiny, wierzby, czereśni, lecz najlepsze dźwięki wychodzą z istebniańskiego świerka, który ma genialny rezonans. I co dalej się robi z takim kawałkiem drewna - pytamy. Suszy się go, przecina na dwie połówki, drąży, a następnie skleja razem oba kawałki. Na koniec trombitę owija się korzeniami lub korą z czereśni - opowiada. Tadeusz Rucki wykonał najdłuższą trombitę na świecie, liczącą 11,26 m długości. Można ją również obejrzeć, bo wisi pod powałą chaty.
|
Opowieści Tadeusza Ruckiego o trombitach, muzyce i góralskiej tradycji. |
|
Najdłuższa trombita na świecie - 11,26 m długości. |
Trombita pełniła funkcję sygnalizacyjną, bo jej donośny głos niósł się po górskich halach na odległość nawet kilkunastu kilometrów. Wzywano nią ludzi ze wsi by przyszli po ser do bacówki pasterskiej, dziękowano Panu Bogu że owieczki się mnożą i darzą, ale też ostrzegano przed zbliżającymi się zbójnikami.
W Chacie na Szańcach można samemu spróbować zagrać na tym pięknym instrumencie. Próbujemy, ale okazuje się to nie lada wyzwaniem, bowiem wydobyć czysty dźwięk z trombity to trudna sprawa, a co dopiero zagrać kilka dźwięków, czy całą melodię. Trzeba trochę jak na trąbce... - tłumaczy nam pan Rucki, ale tylko Eli udaje się załapać technikę wydobywania dźwięków z trombity. W końcu i sam mistrz podejmuje instrument, po czym zachwyca nas cudowną melodyjnością pasterskiego instrumentu.
|
W Chacie na Szańcach można samemu spróbować zagrać na tym pięknym instrumencie. |
|
W końcu i sam mistrz podejmuje instrument. |
Chata na Szańcach dysponuje również bogatą kolekcją słynnych koniakowskich koronek. Za najbardziej znaną ekspozycję uchodzi w tym względzie Izba Pamięci Marii Gwarek, ale i tu znajdujemy perełki tej sztuki. Każda z nich zachwyca misternością wykonania bez względu, czy jest to malutka serwetka pod filiżankę czy ogromna serweta na stół. Dominują na nich elementy roślinne. Są one przygotowywane oddzielnie, a następnie łączone w całość. W zbiorach Chaty na Szańcach znajduje się najstarsza koronka - czepiec, którego wiek szacuje się na około 140 lat. Można też tutaj kupić coś koronkowego dla siebie - serwetę, obrus, a nawet elementy bielizny (nie tylko damskiej), albo zamówić koronkową bluzkę na wymiar, czy cokolwiek innego.
|
Tam wisi czepiec - od takich elementów rozpoczęło się koronkarstwo. |
Ściany Chaty na Szańcach przyozdabiają malarskie dzieł znanych twórców beskidzkich m.in.: Eugeniusza Białasa, Jana Krężeloka, Dariusza Klimka, Adama Lipowczana, Józefa Zowady, Jana Żyrka, jak też samego Tadeusz Ruckiego. Pośród nich są też grafiki, malunki na szkle i ceramice.
|
Fragment ekspozycji malarstwa w Chacie na Szańcach. |
No i mamy już południe, a my wciąż z bagażami na plecach. Podążamy wzdłuż szosy do centrum Koniakowa. Oddalamy się od szczytu Ochodzitej. Po prawej mijamy najsłynniejszą Bacówkę w Koniakowie, a być może w Polsce, czy nawet Karpatach, ale o tym szerzej może jutro, kiedy odbywać się będzie tutaj IV Jarmark Pasterski, w ramach którego nastąpi uroczyste zakończenie polskiego odcinka Redyku Karpackiego.
Idziemy dalej szosą sukcesywnie schodzącą w dół w kierunku Istebnej, skąd ponad 300 lat temu zaczęli przenosić się osadnicy na stoki Ochodzitej w poszukiwaniu terenów pasterskich. Osadnictwo to wiązało się z karczowaniem rosnącego tu wówczas lasu, co początkowo rodziło konflikty z interesem panujących tutaj cieszyńskich Piastów, gdyż ten gęsto zalesiony teren stanowił naturalną barierę ochronną granicy Księstwa Cieszyńskiego. Jednak wkrótce zaczynało to tracić na znaczeniu i na wykarczowanych zboczach Ochodzitej postawiono pierwszych 6 stałych chałup, co uważa się również za początek Koniakowa, a stało się to w 1712 roku.
Doszliśmy do kościoła parafialnego pw. św. Bartłomieja Apostoła. Wstąpmy do jego wnętrza skoro tutaj jesteśmy. Budynek tego kościoła budowano w latach 1884-1901, a następnie rozbudowano w latach 1956-1958. W ołtarzu głównym kościoła znajduje się obraz przedstawiający św. Bartłomieja. Otoczony jest on mniejszymi obrazami malowanymi na blasze z postaciami czterech Ewangelistów oraz Dobrego Pasterza. Powyżej na szczycie ołtarza znajduje się obraz Matki Boskiej Częstochowskiej pędzla Jana Wałacha. Ołtarze boczne zdobią polichromia wykonane w 1998 roku. Jedna z nich przedstawia wesele w Kanie Galilejskiej, a druga połów ryb w jeziorze Genezaret. Ponad nawą mamy niespotykanej urody modrzewiowy strop przyozdobiony jest motywami naśladującymi istebniański haft. Pod nim przy bocznych ścianach ciągną się drewniane balkony. Strop i balkony podtrzymują filary z figurami świętych i błogosławionych. Całość z innymi elementami tworzy ładny i interesujący wystrój. Przy przedsionku mamy jeszcze małą kaplicę, w której znajduje się kamienna mensa, a nad nią piękna płaskorzeźba ze sceną objawienia się Matki Bożej w Fatimie.
|
Kościół św. Bartłomieja Apostoła w Koniakowie. |
|
Ołtarz główny. |
|
Boczny ołtarz przedstawiający połów ryb w jeziorze Genezaret. |
|
Nawa. |
|
Nawa. |
|
Nawa (widok w stronę wejścia głównego). |
|
Modrzewiowy strop przyozdobiony jest motywami naśladującymi istebniański haft. |
|
Oryginalny konfesjonał. |
Południe już minęło, a my wciąż z bagażami na plecach i na dodatek głodni. Zatem chyba już czas podążyć do naszej bazy noclegowej. Za kościołem skręcamy w uliczkę w prawo i po chwili już jesteśmy pod agroturystyką „U Pietrusa”. Rozpakowujemy się i korzystamy z sąsiedzkiej pizzeri „U Kruka”. Potem odpoczywamy. Upajając się nieskazitelnym górskim powietrzem, delektujemy się jednocześnie cudownymi widokami, jakie i stąd się roztaczają. Mamy je przed oczyma, ale wkrótce rozmywają się, gdy oddajemy się błogiej, nader przyjemnej, popołudniowej drzemce.
Mamy już późne popołudnie. Znów idziemy wzdłuż tej samej szosy tyle że pod górkę w kierunku Ochodzitej. Mijamy te same domy, bacówkę i kapliczkę przydrożną. Wspinamy się po raz drugi na szczyt Ochodzitej. Za naszymi plecami słońce chyli się ku zachodowi, rzucając nasze cienie na zbocze góry. Zrobiło się chłodniej. Pod szczytem pewien paralotniarz próbuje wystartować by podziwiać piękno okolicy z perspektywy ptaków, jednak na próżno jego wysiłki, bo wiatr zrobił się zbyt silny (tak nam się zdawało, że próbował wystartować, ale jak dowiedzieliśmy się później tylko ćwiczył start odwrócony). Jednak dla wieczornego spektaklu stoki Ochodzitej są doskonałą widownią.
Jaskrawy blask słońca rozciągnął nad zachodnimi wzniesieniami wieczorną mgłę. Na wschodzie i południowym wschodzie rozświetlił wzniesienia Beskidu Żywieckiego. Prosto na wschodzie widać płaski grzbiet Romanki (1366 m n.p.m.), a na prawo od niej wysoki garb Lipowskiej (1324 m n.p.m.). Przy lepszej widoczności za Lipowską można dostrzec czubek Pilska (1557 m n.p.m.). Dalej na prawo ciągnie się grzbiet graniczny Beskidu Żywieckiego, gdzie ponad głębokim obniżeniem przełęczy Glinka często zobaczyć można Tatry. Na prawo od Glinki widać rozległego Muńcuła (1165 m n.p.m.) porośniętego lasem.
Wróćmy na zachodnie zbocze Ochodzitej, bo tam zaczął się już baśniowy zachód słońca. Ponad horyzont uniosły się rozpalone czerwienie, ponad nimi żółcie, które nikną w szarzejącym sklepieniu. Jeszcze chwilkę temu jaśniało ono błękitem, a teraz kryje się ciemniejącym popielem. Słońce nie dotknie dziś krawędzi górskich, gdyż wcześniej schowa się za pióropuszem chmur, który wyłonił się zza nich.
|
Zachodzące słońce z Ochodzitej. |
Im bliżej końca tego widowiska tym większej nabiera ono dynamiki. Gdy tarcza słoneczna zaczyna się chować wiemy, że czasu zostało już niewiele - tylko kilka minut i schowa się zupełnie. Jeszcze przez jakiś czas ponad zachodnim horyzontem unosić się będzie świetlista łuna. Z czasem i ona straci na blasku, aż zaniknie zupełnie. Schodzimy z góry zanim zakończy się ten fascynujący zmierzch, nim ścieżki i drogi ogarnie mrok nocy.
Na tą górę mogę iść, bo i nie wysoko i widoki z niej piękne zarówno w dzień jak i o zachodzie słońca. Chata na Szańcach też mnie zainteresowała. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKoniaków to chyba największa dziura w Polsce... ale piękna:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie niezwykle widokowa ta Ochodzita ;) Bardzo zachęciliście mnie do wybrania się na nią, zimą muszą być z niej równie bajeczne widoki! Zdjęcia piękne, tak jak i uchwycony zachód słońca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Wasze zdjęcia zawsze oddają piękno zwiedzanych okolic. A tu jest wyjątkowo malowniczo. :)
OdpowiedzUsuńdziękuję za relację
OdpowiedzUsuńwłaśnie wybieramy się w te tereny i informacje i zdjęcia bardzo przydatne!
Jutro się tam wybieram bo kolega mi polecił
OdpowiedzUsuńWasze zdjęcia zwalają z nóg. Co za widoki, szczególnie te zachody słońca. Nie ma to jak w górach.
OdpowiedzUsuńCudowne i piękne krajobrazy - uwielbiam góry. Zawsze można w nich zapomnieć o wszystkich naszych problemach.
OdpowiedzUsuń