Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Orla Perć: śladem budowniczych - cz.3

W przypadku tego szlaku nigdy nie sugerujmy się czasami przejść podawanymi na mapach, bo w rzeczywistości mogą one znacznie od nich odbiegać. To szlak diametralnie odmienny od innych, z pewnością nie dla początkujących. Na jego bezpieczne przejście nakłada się wiele elementów: umiejętności i doświadczenie, psychomotoryka, aktualne warunki na szlaku, panująca pogoda, czy liczba turystów. Odcinek, jaki nam pozostał do przejścia to być może najtrudniejszy odcinek Orlej Perci - wielu turystów tak uważa. Do jego pokonania potrzebne są umiejętności oraz odporność na bliskość przepaści. Mimo żelaznych ułatwień wymaga ogromnego skupienia i koncentracji, bo na każdym niemal kroku towarzyszy nam na nim ekspozycja i trudności techniczne. Poruszać będziemy się częściej niż wcześniej po kilkusetmetrowych ścianach, które dają niezapomniane uczucie otaczającej przestrzeni. Oczywiście każdy ma swoje najtrudniejsze miejsca na Orlej Perci, które niekoniecznie umiejscawiane są między Kozim Wierchem i Zawratem. Jednakże faktem jest, że właśnie na tym odcinku odnotowano najwięcej wypadków, zaś za najbardziej niebezpiecznymi punktami są Zawrat z Zawratowym Żlebem (czyli zejście z Zawratu na północ), Kozia Przełęcz, Kozie Czuby i Kozi Wierch. Znaczna część wypadków miała miejsce podczas mijania się turystów. Dlatego też na tymże odcinku w lipcu 2007 roku zmienione zostały zasady ruchu turystycznego i można go pokonywać tylko w jednym kierunku: z Zawratu do Koziego Wierchu. Tak też zaczynamy dzisiaj na Zawracie, a nie na Kozim Wierchu, gdzie ostatnio zakończyliśmy wędrówkę z tego cyklu. Podczas ostatniego, czwartego etapu tej wędrówki zamierzamy zatem znów wejść na Kozi Wierch, najwyższy punkt na całym szlaku. To byłby piękny finał tego projektu. Tymczasem zaczynamy trzeci etap. Idziemy na Zawrat.


TRASA:
Kuźnice Dolina Jaworzynka Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.) Hala Gąsienicowa Czarny Staw Gąsienicowy Zawrat (2159 m n.p.m.) Mały Kozi Wierch (2228 m n.p.m.) Zmarzła Przełączka Wyżnia Zmarzłe Czuby Zmarzła Przełęcz Zamarła Turnia Kozia Przełęcz (2137 m n.p.m.) Nad Zmarzłym Stawem (1766 m n.p.m.) Czarny Staw Gąsienicowy Hala Gąsienicowa Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.) Dolina Jaworzynka Kuźnice

OPIS:
Piękna jesień zapanowała w Tatrach. Skąpe białe skrawki pozostały po pierwszym opadzie śniegu. Zwykle o tej porze roku jest go znacznie więcej w tych górach, a tym samym warunki do uprawiania turystyki wysokogórskiej są trudniejsze. Tegoroczny październik jest chyba pewnym ewenementem. Widzieliśmy pełną feerię jego barw w innych górach znajdujących się w bliskim sąsiedztwie najwyższego pasma Karpat. Tatry od kilku dni również oszałamiają widowiskowością jesiennych barw. Piękna, ciepła aura przywołuje wspomnienie lata.

Jest nieco po siódmej, gdy wychodzimy z Kuźnic. Tym razem na trasę przejścia wybieramy Jaworzynkę. Ostatnim razem też wybraliśmy tą drogę, ale na Zawracie złapał nas grad. Było to niedawno, ledwie w sierpniu tego roku. Był wtedy odwrót i nic nie wyszło z planowanego przejścia do Koziej Przełęczy. Tamta trasa musiała pójść do powtórki. Idziemy zatem znów wielokroć w przeszłości przechodzoną Doliną Jaworzynka, choć przez ostatnie parę lat częściej korzystaliśmy ze szlaku przez Boczań. Charakterystyka obu szlaków dojściowych na Przełęcz między Kopami jest różna, choć długość obu jest porównywalna. Idąc na Boczań od razu napieramy na stromiznę, idąc zaś przez Jaworzynkę najpierw mamy dróżkę wprowadzającą łagodnie przez Polanę Jaworzynka w głąb doliny.

Dolina Jaworzynka.

Szałasy w Dolinie Jaworzynka.

Po około półtoragodzinnym spokojnym marszu możemy napawać się ładną północną panoramą rozkładającą się wokół przeciągu Doliny Jaworzynka, którą mamy już u swoich stóp, czyli widzimy ją z miejsca położonego już na wysokości Skupniowego Upłazu, znajdującego się z prawej. Niedługo potem przechodzimy przez Przełęcz między Kopami łącząc się z turystami idącymi równolegle przez Boczań do Doliny Gąsienicowej. Dzisiaj nie ma jednak wielu sympatyków tatrzańskich wędrówek. Panuje pustka na tym popularnym tatrzańskim szlaku. Jest po sezonie. To dziwne, ale przez to czujemy się nieco nieswojo, bo to nieczęsta sytuacja, szczególnie w tak pięknie zapowiadający się dzień. Poranne słońce wisi bardzo nisko nad granią Granatów. Nie zagrzewa upalnie, tak jak w lecie. Dzień będzie krótki. Nie zatrzymujemy się w „Murowańcu”, bo tym razem zabraliśmy sobie termos z herbatą i po kanapce. Drugie śniadanie zjemy nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. W ten sposób będzie szybciej, choć w górach nie lubimy pośpiechu.

Hala Gąsienicowa.

Przed Małym Kościelcem.

Mija 9.30, gdy docieramy nad brzeg stawu. Wyszukujemy sobie wygodny kamień na siedzisko, co tym razem nie jest trudne ze względu na małą liczbę turystów. Słońce mamy teraz między Buczynową Strażnicą i Kozim Wierchem. Wciąż bardzo niziutko – niemal dotyka postrzępionej grani i przerzuca przezeń wiązkę swoich promieni, lśniących w lustrze delikatnie falującego stawu. Już nie jeden raz myśleliśmy, jak to być może fajnie byłoby tu spędzić więcej czasu: posiedzieć i poleżeć do późnego popołudnia, a może do wieczora, a potem można by udać się na spoczynek do schroniska. Czasami ogarnia nas takie błogie rozleniwienie. Po półgodzinnej przerwie ruszamy dalej. Jest godzina 10.05.

Kamiennym chodnikiem obchodzimy Czarny Staw Gąsienicowy aż docieramy pod próg doliny. Ta część doliny zalega w cieniu. Promienie słońca nie mają dzisiaj szans na dotarcie tutaj. Nie wzejdzie już aż tak wysoko jak latem, by rozgrzewać te północne granity. Na próg doliny dostajemy się prostą wspinaczką. Z lewej spoglądamy z nostalgią na trasę ostatniej wędrówki śladem budowniczych podniebnego szlaku, czyli na Granaty oraz na złowrogo opadające pod nimi żleby. Za nami niczym lustro lśni wygładzona ciemnogranatowa tafla Gąsienicowego Stawu. W otoczeniu zielonych kosodrzewin jest głównym twórcą wspaniałego pleneru. Powoli jednak oddalamy się od niego wchodząc, co raz wyżej na wyższy, surowy próg doliny.

Słońce skrzy w Czarnym Stawie Gąsienicowym.

Szlak przy Czarnym Stawie Gąsienicowym.

Kościelec od strony Czarnego Stawu Gąsienicowego.

Widłak goździsty (Lycopodium clavatum L.).

Czarny Staw Gąsienicowy.

Podejście na górny próg doliny.

Na górnym progu doliny.

Zawrat.

Na rozstaju szlaku podejmujemy prawą odnogę szlaku. Wspinamy się krótko po kolejnych skałkach, a potem niewielkim obniżeniem przechodzimy ponad Zmarzłym Stawem Gąsienicowym. To nieduży staw, znajdujący się na wysokości 1788 m n.p.m. Na większość część roku stawek ten zamarza, zimą, kiedy wcale go nie widać pod grubą warstwą śniegu lód sięga do samego dna. Dawniej już we wrześniu pojawiał się na nim lód...
Franciszek Henryk Nowicki
Zmarzły Staw pod Zawratem

Skalny kocieł!... dno jego lód ze śniegiem ścieli,
Czarne, łyse urwiska tego kotła ściany;
To piekło zamrożone!... pierzchły zeń szatany
I zamarzły skał rzędem dokoła gardzieli.

Szyba lodu ode mnie otchłań stawu dzieli,
Czarny otwór we środku... tam lód roztajany —
Chciałem zajrzeć... zawracam blady, zadumany,
Śmierć tam na mnie spojrzała oczyma topieli.

Wzrok ucieka nad krańce tej natury zmarłej:
Tam!... prosto z nieba biała zlatuje drożyna,
Z obu stron ją opoki wąwozem zaparły.

Czy tą ścieżką śniegową wiatr — śmiałek się wspina
Na te skalne kolumny, co łuk nieba wsparły?
To Zawrat!... nas powiedzie ta biała ścieżyna...

Ponad Kotłem Zmarzłego Stawu Gąsienicowego. W tle widać Żółtą Turnię.

Jesteśmy pod przełęczą Zawrat. Kluczymy jeszcze chwilkę pośród skałek wzdłuż rumowiska przechodzącego wyżej w Zawratowy Żleb. Rumowisko to mamy cały czas po prawej stronie. Kierujemy się do potężnej grzędy wspierającej się o stoki Małego Koziego Wierchu. Grzęda ta tworzy lewy bok Zawratowego Żlebu. Na grzędzie szybko zwiększa się nachylenie naszego podejścia. Po pierwszych zygzakach zatrzymujemy się. Ubieramy kaski i uprzęże z lonżami, które mogą przydać się w razie napotkania na trasie zlodowaciałego śniegu. Szlak będzie nas wiódł przez większą część po północnej stronie grani, a tam niewykluczone, że po niedawnych opadach śniegu mogła uchować się jakaś śnieżna łata. Nietrudną rynną dochodzimy do nieco trudniejszego odcinka, którego przejście wpierane jest łańcuchem. Łańcuch ten doprowadza nas do trzech długich klamer służących jako uchwyt dla rąk przy trawersie w prawo pod pionową skałką. Od klamer przemieszczamy się znów ostro w górę podciągając na kolejnym łańcuchu. Wchodzimy na grzbiet grzędy. Dalej wspinając się wciąż ostro w górę przechodzimy na lewą stronę grzędy. Drogę cały czas wspierają łańcuchy. Pojawiają się pierwsze zmrożone łaty śniegu. Przechodzimy po nich niezwykle ostrożnie wpinając lonże do łańcuchów. TOPR w ostatnich latach zaleca taką asekurację. Nie jest to via ferrata, ale lonże do żelaznych dróg świetnie sprawdzają się na łańcuchowych przejściach. Jesteśmy już w górnych partiach Zawratowego Żlebu. Zbliżamy się do jego łożyska, niemalże wchodząc do niego. Trzymamy się jednak blisko ściany po lewej i przywieszonego przy niej łańcucha. Nagle odchodzimy nieco na lewo do bardzo stromej rynny. Nie obędzie się bez podciągnięć na rękach. I znów kierujemy się w stronę żlebu. Tuż przed siodłem przełęczy wchodzimy do łagodniejącego żlebu. Jeszcze kilkanaście metrów w górę i o godzinie 12.30 jesteśmy na przełęczy Zawrat.

Wejście na skalną grzędę.

Fragment z trzema klamrami-poręczami.

Nad rynną.

Rynna.

Wejście na skalną półkę.

Zmrożona łata śniegu.

Kolejny zmrożony śnieg (na szczęście łańcuch jest na wierzchu).

Ostro w górę.

Spojrzenie w przeciąg Doliny Gąsienicowej. W centrum widać Żółtą Turnię.

Zawrat.

Figura MB w Zawratowej Turni.

Przed siodłem przełęczy.

Na przełęczy Zawrat po wielu trudnościach wytyczanie Orlej Perci w 1906 roku zostało ukończone. To tutaj znajduje się do dnia obecnego jeden z końców tego najoryginalniejszego tatrzańskiego szlaku, który swój drugi koniec miał wówczas na Polanie pod Wołoszynem. Od czasu, kiedy budowniczowie zaczęli wyznaczać ten szlak minęło wtedy 3 lata. Na cześć powstania tego szlaku ksiądz Walenty Gadowski umieścił w ścianie Zawratowej Turni figurę Matki Boskiej o wysokości 122 cm, wykonaną z pińczowskiego piaskowca. Figura ta zachowała się do dnia dzisiejszego. Przed chwilą przechodziliśmy obok niej zastanawiając się nad jej pochodzeniem, zapewne jak większość osób przechodzących tędy, nie spodziewa się nawet, że wiąże się ona z historia powstania Orlej Perci.

Nie szeroka przełęcz Zawrat (2159 m n.p.m.) należy do najpopularniejszych tatrzańskich przełęczy. Rozdziela wznoszącą się na zachodzie Zawratową Turnię od Małego Koziego Wierchu znajdującego się przez przeciwległej wschodniej stronie. Przez Zawrat prowadzi jeden z najważniejszych szlaków łączących Zakopane i Morskie Oko. Przejście to znane było góralom od bardzo dawna. Od północy dawna droga wiodła Zawratowym Żlebem. Z drugiej strony od południa wiodły z niej ścieżki nienastręczające żadnych trudności, przechodzące przez Kołową Czubę, wprowadzające do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zawrat stanowił również ważne przejście zimowe dla turystów, narciarzy i taterników.

Widok z Zawratu na południe.
Franciszek Henryk Nowicki
Zawrat

Stanąłem na przełęczy… świat czarów przede mną!
Wzrok zdumiony weń topię – podziw duszę tłoczy…
Dołem – stawy czernieją, jak piór pawich oczy,
W górze – pieśń!… ale myślą stworzoną nadziemną.

Pieśń runami granitów pisana przede mną!
Skamieniały sen Stwórcy, dumny sen, uroczy!
Tam – ku krańcom pustyni gwiazda dnia się toczy,
Płoną szczyty – tam z głębin wstaje wieczór ciemno.

Siadłem; – cisza w górach – oko stawów drzymie;
Patrzę w Tatry, w te runy przedwiecznej zagadki;
Chciałbym przejrzeć, przeniknąć jej myśli olbrzymie.

Wiatr-bajarz lekkim palcem strunę marzeń trąca,
z wolna uchodzą z serca goryczy dostatki,
O! tu siedzieć i słuchać, i dumać bez końca!
Widok z Zawratu jest ograniczony, ale dość ładny i mimo wszystko w miarę rozległy. Cieszy się sławą i popularnością wśród turystów. Dobrze jest tutaj porządnie odpocząć przed dalszą wędrówką Orlą Percią. Tak też czynimy i zasiadamy na niej na prawie 45 minut i choć może to zbyt długo na krótkim dniu, to dopiero o godzinie 13.15 ruszamy dalej.

Początek Orlej Perci na Zawracie.

Odcinek Kozi Wierch – Zawrat sprawił wiele trudności budowniczym, bo część odcinków pomiędzy Kozim Wierchem i Zawratem nie była wcześniej nigdy przechodzona, a zatem wymagała dokładnego rozpoznania. Do zadania tego ksiądz Walenty Gadowski potrzebował doświadczonych taterników, a do takich należeli najznamienitsi tatrzański przewodnicy: Klimek Bachleda i Jakub Wawrytko starszy.

Ruszamy w kierunku trzech kolejnych garbów na grani. Trzeci, ostatni z widocznych to Mały Kozi Wierch. Wcześniejsze dwa nie posiadają nazwy. Szlak trzyma się grani, nieco odchodząc przez większą część biegu na stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich, gdzie stok jest łagodniejszy. Po drugiej, północnej stronie właściwie nie ma stoku, ale niemal pionowy spad. Z Zawratu schodzimy kilka metrów w dół, po czym wspinamy się po spękanych skałach, dobrze uchwytnych. Wyżej mamy już wygładzoną, stromą płytę, na której wspomagają nas poręcze łańcuchowe rozwieszone na metalowych palikach. Potem krótko, ale ostro w górę granią i osiągamy wierzchołek pierwszego garbu. Przechodzimy dalej. Grań nieco rozszerza się. Niewiele wytracając wysokość przechodzimy przełączkę przed kolejnym garbem.

Pierwsze wzniesienia na szlaku. Ostatni wierzchołek do szczyt Małego Koziego Wierchu.

Spękana skała.

Wygładzona, stroma płyta.

Krótko granią na wierzchołek pierwszego garbu.

W stronę Doliny Gąsienicowej. Z lewej widoczny szczyt Kościelca.

Przed wierzchołkiem pierwszego garbu.

Przełączka przed drugim garbem.

Granaty (trzy szczyty w centrum) widziane z pierwszego garbu.
Z lewej Żółta Turnia, z prawej Czarne Ściany.

Podchodząc do kolejnego garbu szlak znów odchodzi nieco od grzebienia grani na stok po południowej stronie, po czym ostro nachyloną rynienką wprowadza z powrotem na grań. Teraz krótko niemal płaskim chodnikiem ułożonym z kamieni przechodzimy przez kolejną przełączkę, za którą wspinamy się ostro ku wierzchołkowi Małego Koziego Wierchu. Wspomagamy się rozwieszonym łańcuchem, za którym wchodzimy w graniową rynnę. Rynna ta rozszczepia grań na dwie prawie ciągnące się do samego wierzchołka garbu. Wspinając się w jej zagłębieniu zapominamy chwilkę o przepastności bocznych stoków. O godzinie 13.50 osiągamy szczyt Małego Koziego Wierchu (2228 m n.p.m.).

Między pierwszym i drugim garbem.
W głębi widoczna Niebieska Turnia ze śladami skalnego obrywu.

Zbliżenie na Niebieską Turnię.

Końcowa droga na szczyt Małego Koziego Wierchu.

Wspinaczka graniową rynną na szczyt.

Mały Kozi Wierch (2228 m n.p.m.).

Mały Kozi Wierch oferuje znacznie rozleglejszy widok niż Zawrat. Za nami widzimy dwa stosunkowo niskie garby, a za nimi wznosi się masywna Zawratowa Turnia (2247 m n.p.m.). Na prawo od Zawratowej Turni odchodzi grań Kościelca (2155 m n.p.m.). Spoglądając dalej na zachód za Zawratową Turnią widzimy nieco wyższą Niebieską Turnię (2262 m n.p.m.) z widocznym śladem obrywu skalnego, jaki miał miejsce 21 maja 2018 roku. W wyniku tego obrywu zniszczonych zostało około 30 metrów szlaku turystycznego między Świnicą i Zawratem (jest obecnie zamknięty do odwołania). Za Niebieską Turnią (2280 m n.p.m.) widoczny jest wierzchołek Gąsienicowej Turni, za którą piętrzy się Świnica (2301 m n.p.m.). Na południe od szczytu Małego Koziego Wierchu odchodzi boczna grań, oddzielająca Dolinkę pod Kołem od Dolinki Pustej, na której znajduje się Kołowa Czuba (2105 m n.p.m.). Kołowa Czuba oddzielona jest od Małego Koziego Wierchu przełęczą Schodki. Północne stoki Małego Koziego Wierchu opadają ścianą do Kotła Zmarzłego Stawu Gąsienicowego. Przed nami zaś przepiękna panorama na Tatry Wysokie oraz dalszą część grani z dominantą Koziego Wierchu (2291 m n.p.m.), wzdłuż której wiedzie Orla Perć.

Szczyty widoczne za nami: dwa bezimienne garby, rozłożysta Zawratowa Turnia,
Niebieska Turnia, Gąsienicowa Turnia i Świnica.

Kościelec.

Szczyty przed nami. W centrum wyróżniający się wysokością Kozi Wierch.

Mały Kozi Wierch.

Na drodze z Zawratu do szczytu Małego Koziego Wierchu nie napotkaliśmy dużych trudności. Zdecydowanie większe trudności pojawiają się dalej, już na zejściu z tego szczytu. Szczyt Małego Koziego Wierchu opuszczamy o godzinie 14.15. Od razu mamy do czynienia z urwistym, choć krótkim zejściem płytkim kominkiem na niżej położone skały wierzchołkowe. Po chwili wypłaszczenia dochodzimy do drugiego, jeszcze bardziej ostrego zejścia, momentami bliskiego pionu, które sprowadza do głęboko wcinającej się i wąskiej szczeliny Zmarzłej Przełączki Wyżniej. Przy zejściu pomaga nam łańcuch. Odtąd łańcuch przez dłuższy odcinek nie będzie nas opuszczał.

Zejście płytkim kominem.

Znów chwilkę po płaskim (wciąż w partiach szczytowych Małego Koziego Wierchu).

Górna część Doliny Pięciu Stawów Polskich.

Boczna grań z Kołową Czubą i zejście do Zmarzłej Przełączki Wyżniej.

Na zejściu do Zmarzłej Przełączki Wyżniej.

W szczelinie Zmarzłej Przełączki Wyżniej wykonujemy krok po ostrych krawędziach siodełka na drugą stronę. Tym jednym krokiem przedostajemy się na ścianę masywu Zmarzłych Czub. Nie wspinamy się jednakże na wierzchołek Zmarzłych Czub, lecz schodzimy niżej urwiskiem żlebu opadającego w otchłań Kotła Zmarzłego Stawu Gąsienicowego. W dole widać Zmarzły Staw Gąsienicowy (1788 m n.p.m.), zaś dalej po drugiej stronie rozłożysty masyw Żółtej Turni (2087 m n.p.m.). Krocząc po wąskich gzymsach przy ścianie Zmarzłych Czub wkrótce zaczynamy powoli wchodzić ponad złowrogi żleb zwany potocznie Honoratką. Kiedyś często nazywano go Żlebem Żydowskim, być może od żydowskiego turysty, Kurta Langfeldesa, który zginął w tym miejscu w 1925 roku. To jednak nie jest pewny wywód. Trudno doszukiwać się genezy zarówno do pierwszej, jak i do drugiej nazwy. Pewne jest jednak to, że Honoratka to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na trasie Orlej Perci. Wymaga wyjątkowej uwagi, gdy w żlebie zalega jeszcze śnieg (a zdarza się to zarówno późną wiosną, jak też nawet latem). Również jesienią występują tu często oblodzenia skał. Śnieg i oblodzenia na tych stromych skałach były przyczyną wielu wypadków.

Zmarzła Przełączka Wyżnia.

Honoratka (Żydowski Żleb).

Wejście na ścianę Zmarzłych Czub.

Łata zmrożonego śniegu na szlaku.

Trawersując gzymsami północną ścianę Zmarzłych Czub powoli oddalamy się od żlebu Honoratki. Przechodzimy obok niewielkiej łaty zmarzłego śniegu (na szczęście nie stanowi żadnego problemu). Teren jednak jest wciąż trudny i niebezpieczny. Wymaga znacznego skupienia i pewności dla każdego stawianego kroku. Po pewnym czasie z północnej ściany Zmarzłych Czub mamy prawie pełny ogląd na całą Dolinę Gąsienicową Czarną, dalej widzimy Wielką i Małą Kopę Królową oddzieloną Przełęczą między Kopami, przez którą przechodziliśmy dzisiejszego poranka. Rozlegle też widoczna jest Kotlina Nowotarska, która zaczyna niknąć w rozgrzewanym przez słońce powietrzu. Zrobiło się przyjemnie ciepło, a tam niżej muszą panować temperatury ze środka lata.

Na ścianie Zmarzłych Czub.

Dolina Gąsienicowa Czarna w pełnej okazałości.

Widok na Kozi Wierch i ścianę Zamarłej Turni.

Wkrótce przy naszym trawersie Zmarzłych Czub kończą się łańcuchy, bo gzymsy przechodzą w szerszą skalną półkę. Wierzchołek Zmarzłych Czub mamy już za sobą. Grań zaczyna obniżać się. Zaczynamy zrównywać się z nią. Kończy się też wygodna półka. Wchodzimy znów na trudniejszy fragment, na którym trzeba przytrzymywać się skał rękoma. Nie ma tu łańcucha, a poruszamy się po wąskich prożkach. Przechodzimy przez szczerbinę w wąskiej grań. To chyba najlepsze miejsce, z którego możemy podziwiać słynną południową ścianę Zamarłej Turni, która gładkimi ścianami (zwanymi krzesanicami) opada do Dolinki Pustej. Wysokość tych ścian wynosi około 140 m. Długo uchodziły za niemożliwe do przejścia. Orla Perć przeprowadza nas wprost nad Dolinką Pustą zawaloną złomami i piargami, by po kilkunastu metrach wprowadzić na rozległe płyty nachylone w stronę Kotła Zmarzłego Stawu Gąsienicowego. Schodzimy po tych płytach w dół, lekkim skosem nie oddalając się zbytnio od grani. Dzisiaj przy suchej skale nie ma problemu z zejściem po gładkich płytach, ale po deszczu, czy przy oblodzeniu nie byłoby to takie proste. Z tego też względu na płytach do pomocy zainstalowano poręczowanie w postaci łańcuchów. Poniżej płyty krótkim kamiennym chodnikiem dochodzimy do dość szerokiej i dobrze urzeźbionej rynny z łańcuchem, znajdującej się na północnej stronie grani. Opuszczamy się w dół. Następnie trawersem po skalnych występach i kilku klamrach kierujemy się w stronę widocznej już, szerokiej przełęczy.

Zmarzłe Czuby.

Widok na Dolinkę Pustą.

Powoli przemieszczamy się w stronę Zmarzłej Przełęczy.

Przejście przez szczerbię grani.

Na grani z widokiem na Kozie Czuby i Kozi Wierch.

Skośna płyta na grani.

Giewont w oryginalnym ujęciu.

Dochodzimy do kolejnego systemu łańcuchów.

Łatwiejszy fragment zejścia na Zmarzłą Przełęcz.

W otchłani widoczny Zmarzły Staw Gąsienicowy.

W dół wzdłuż łańcucha.

Dolina Gąsienicowa.

Opuszczamy się jeszcze niżej.

Zmarzła Przełęcz jest już dobrze widoczna.

Jeszcze trochę w dół.

Na Kotłem Zmarzłego Stawu Gąsienicowego.

O godzinie 15.15 wchodzimy do siodła Zmarzłej Przełęczy (2126 m n.p.m.). W szerokiej Zmarzłej Przełęczy wyróżniane są dwa siodła rozdzielone niewybitną turniczką, którą mamy już za sobą. Znajdujemy się obecnie w niższym siodle, w którym znajduje się oryginalna skała zwana „chłopkiem” Ma 3 metry wysokości i wygląda, jakby ktoś celowo osadził ją na kilku większych kamieniach. Przy niezwykłym „chłopku” robimy sobie krótką przerwę.

Zmarzła Przełęcz na grani pomiędzy Świnicą i Granatami stanowi najniższe obniżenie, jednakże nigdy nie miała znaczenia jak przejście między Doliną Gąsienicową i Doliną Pięciu Stawów Polskich, ze względu na strome urwiska opadające na stronę Dolinki Pustej. Jej nazwa pochodzi od Zmarzłego Stawu Gąsienicowego, którego oczko leży u jej stóp po północnej stronie. Widoki z przełęczy są ograniczone, ale dość ciekawe. Widać z niej m.in. Mięguszowieckie Szczyty i Krywań z otoczeniem. Efektownie wyglądają stąd krzesanice Zamarłej Turni, która stoi teraz na naszej drodze. To dzięki tej ścianie zyskała sławę. Odegrała istotną rolę w dziejach taternictwa, gdyż wytyczona na południowej ścianie pierwsza droga przez długi czas uchodziła za najtrudniejszą w Tatrach.

Nazwę Zamarłej Turni wymyślił w 1902 roku poeta Franciszek Henryk Nowicki (do 1903 roku odnoszono ją do Małego Koziego Wierchu).

Wiele nazw na trasie Orlej Perci wymyślili jej twórcy. Między Zawratem i Kozią Przełęczą były to poza wspomnianą Zamarłą Turnią, również Mały Kozi Wierch, Zmarzła Przełęcz, Zmarzłe Czuby. W innych miejscach nazwami wymyślonymi przez budowniczych Orlej Perci były m.in. Orla Baszta i Buczynowa Przełęcz.

Skała zwana „chłopkiem” na Zamarłej Przełęczy.

Zamarła Turnia (2179 m n.p.m.) jest niedużym szczytem kulminującym dwoma wierzchołkami o podobnej wysokości. Droga Orlej Perci omija te wierzchołki od północnej strony. Początkowo idziemy lekko w dół łatwą drogą, częściowo piarżystą bezpośrednio pod ścianą skał, aż do odejścia w prawo na skały. Wspinamy się dalej stromo po skałach, korzystając z szeregu łańcuchów oraz klamer wbitych w skałę. W ten sposób wchodzimy na piarżysty taras. Po osiągnięciu tarasu skręcamy w lewo i podchodzimy do ściany opadającej na Kozią Przełęcz.

Przejście po północnej stronie Zamarłej Turni.

Droga w partie szczytowe Zamarłej Turni.

Północny stok Zamarłej Turni.

Widok na Zadni Granat.

Skały wierzchołkowe Zamarłej Turni.

Kozia Przełęcz to miejsce, które przysporzyło Walentemu Gadowskiemu najwięcej kłopotów. Trudnością była ściana prowadząca na Zamarłą Turnię. Do dzisiaj spojrzenie na zaczepioną w skałach słynną drabinkę przyprawia o szybsze bicie serca. Odcinek między Kozią Przełęczą i Zawratem był jednym z najtrudniejszych etapów budowy Orlej Perci. Prace nad nim udało się ukończyć w 1906 roku, choć ograniczone fundusze nie pozwoliły na zamontowanie tylu sztucznych ułatwień, ile początkowo planowano, dlatego ten etap szlaku posiadał mniejszą ilość sztucznych ułatwień niż na odcinkach wcześniej wytyczanych. Ze sprawozdań finansowych wynika, iż pomiędzy Kozią Przełęczą Wyżnią (leżącą dalej za Kozimi Czubami) i Małym Kozim Wierchem zamontowano jedynie dwie drabinki, pięć łańcuchów, jedną drucianą linę i cztery klamry.

Kozia Przełęcz jest bardzo hermetyczną, wąską i głęboko wciętą szczeliną. Rozdziela Zmarłą Turnię od Kozich Czub. Należy do istotnych punktów dostępowych do Orlej Perci, zarówno od strony Doliny Gąsienicowej, jak też Doliny Pięciu Stawów Polskich. Kozia Przełęcz zaraz po Zawracie ma również duże znaczenie jako przejście między tymi dolinami. Na przełęcz schodzimy po drabince o długości 8 metrów. Ciarki przechodzą, gdy się tak patrzy na nią z góry. Najtrudniej jest chyba na nią wejść, gdyż jej początek znajduje się nieco poniżej krawędzi skały. Przy wejściu na nią pomaga przęsło łańcucha. Drabinka jest chwiejna, co może zasiać strach. Szczebelki są bardzo blisko ściany, przez co nie da się oprzeć na nich stopy głębiej jak nieco za palcami. Dopiero niżej jest więcej miejsca na stopy, bo drabinka jest bardziej odsunięta od skały. Generalnie jednak drabinka na Zamarłej Turni jest przeszkodą natury psychologicznej, gdzie najtrudniej jest zrobić pierwszy krok. Z drabinki schodzimy na lewo (w stronę Dolinki Pustej) na gzyms z łańcuchem, który skosem schodzi w dół nad siodło przełęczy. Potem wprost w dół opuszczamy się na łańcuchach, a w samej końcówce poradzić trzeba sobie z gładką i wyślizganą skałą.

Słynna drabinka nad Kozią Przełęczą.

Wejście na drabinkę.

W sumie obawy przed drabinką tkwią w psychice, gdyż technicznie drabinka jest do ogarnięcia.

I jeszcze takie spojrzenie, które towarzyszy nam podczas wejścia na drabinkę.

Widok w stronę Dolinki Pustej.

Siodło Koziej Przełęczy.

Opuszczamy się po łańcuchu do siodła Koziej Przełęczy.

Na Koziej Przełęczy (2137 m n.p.m.) nie ma miejsca na odpoczynek. Widoki z niej są bardzo ograniczone, choć przyciągają uwagę. Z Orlą Percią krzyżują się na niej szlaki łącznikowe. Jest już godzina 16.10, więc kończymy przejście kolejnego odcinka Orlej Perci. Wracamy z powrotem do Doliny Gąsienicowej, poprzez Kocioł Zmarzłego Stawu Gąsienicowego. Sprowadzają nas żółte znaki szlaku.

Szlak od Zmarzłego Stawu do Koziej Przełęczy malował Jakub Wawrytko w 1907 roku. Znaki te były dobrze widoczne jeszcze w 1926 roku. Władysław Midowicz, który w roku 1968 dokonał przemalowania tego szlaku odnalazł dwanaście tych starych znaków, pomimo zatarcia ich czarną farbą przez nieznanego znakarza, podczas wcześniejszego znakowania szlaku żółtego. Midowicz zacierając je ponownie pozostawił jeden z nich, jako pamiątkowy.

Żółty szlak wyprowadza nas z wąskiej Koziej Przełęczy stromą rynienką z łańcuchem. Dalej stromym skalistym zboczem zaczynamy zygzakować obniżając w miarę szybko wysokość. W którymś momencie, gdy już ręce nie są zbyt często potrzebne rozkładamy kije trekkingowe, którymi pomagamy sobie przy zejściu, a potem w trakcie dalszego marszu aż do Kuźnic.

Początek zejścia z Koziej Przełeczy.

Tam schodzimy, gdzie cień już zalega.

Pod Kozią Przełęczą. Na Kozich Czubach widać ostatnie kosmyki promieni słonczencyh.

Na zejścieu napotykamy kilka takich skalnych fragmentów.

Dolina Gąsienicowa.

Spojrzenie w górę stoku.

Dolinę Gąsienicową ogarnia szarówka.

W dali Babia Góra.

Zmarzły Staw Gąsienicowy.

Szarówka szybko nadchodzi, po niej ciemność zapada błyskawicznie. Z emocjonującej wędrówki wracamy późno. Nie zostaliśmy jednak sami. Za nami widać światełka innych schodzące z górskich grzbietów, podobnie jak ostatnio poruszały się za nami jak świętojańskie robaczki. Zasiedzieliśmy się w górach jak zwykle, lecz przy tej cudnie jesiennej pogodzie z iście letnimi temperaturami nie mogło być inaczej. Tatry oddały nam dzisiaj w pełni swoje piękno. To był wspaniały dzień. Jakże tęsknić będziemy w oczekiwaniu następnego etapu tej wędrówki. Wędrówka śladem budowniczych Orlej Perci wciąż trwa jeszcze – nie została zakończona i podniebna grań czeka naszego powrotu.

Czarny Staw Gąsienicowy w szarówce.

W mroku tonie już grań Orlej Perci. Cisza bezwietrzna opanowała dolinę. Słychać tylko nasze kroki spiesznie podążające szlakiem. Słońce pożegnało się już z nami, lecz ciepłota powietrza utrzymuje się. W dali, nisko jeszcze pod nami widać migoczące światełka domostw podhalańskich. Gwiazdy mrużą nad nimi. Będą niedługo utulać ludzi do snu. Wkrótce osiągamy dno Doliny Jaworzynka. Kiedyś spotkaliśmy w niej niedźwiedzia. Był to jeszcze dzień i mnóstwo ludzi schodzących z gór. Teraz jesteśmy niemal zupełnie sami. Dreszczyk niewielki przeszywa ciało.

Grań Orlej Perci w mroku.

Noc na Podhalu.

Kuźnice.

Busy z Kuźnic przestały już jeździć do centrum. Jest późno. Stoi jednakże duża taksówka. Taksówkarz wie, że z gór schodzą jeszcze ludzie. Dołączają do nas inni turyści i tak oto rozkładamy koszty przejazdu na dworzec. Piękny, jesienny dzień został zakończony. W duszy grają wspaniałe przeżycia i krajobrazy jakże zaskakujące na ten czas. Cudowna aura opanowała Tatry. Jak dobrze, że przyjechaliśmy tutaj dzisiaj. Dzień ten zapadnie na długa w pamięci.


Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas