Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

Dolina Prosiecka i Kwaczańska

To miejsce mało znane, choć wcale nie jest odległe. Leży tuż za granicą polsko-słowacką, na styku z zachodnim skrajem Tatr Zachodnich. Nie działa magnetycznie tak jak znajdujące się niedaleko Rochacze, czy Salatyny, czy inne tatrzańskie dwutysięczniki, bo nie jest tak wyniosłe jak one. Nie jest nawet górskim szczytem, a więc nie jest tak ambitnym celem jak one. Jednakże, jak ktoś szuka w górach przede wszystkim kontaktu z prawdziwie nieokiełznaną naturą, to tam właśnie to znajdzie – w niezwykle uroczych dwóch dolinach o charakterze kanionu, w których rządzi żywioł wody – Dolinie Prosieckiej i Dolinie Kwaczańskiej.

TRASA:
Prosiek (616 m n.p.m.) Prosiecka dolina Wodospad Červené piesky (903 m n.p.m.) Veľké Borové (817 m n.p.m.) Wodospad Ráztocký Kvačianska dolina Kvačany (661 m n.p.m.) Prosiek (616 m n.p.m.)

Dolina Prosiecka i Dolina Kwaczańska znajdują się w Górach Choczańskich. Jeśli byście popatrzyli na cieniowaną mapę, to z pewnością dostrzeżecie, że góry te są przedłużeniem Tatr Zachodnich, od których nie są oddzielone wybitnymi dolinami, czy przełęczami. Otóż góry te uznawane są, jako część Łańcucha Tatrzańskiego, w skład którego wchodzą one obok Tatr Zachodnich i Tatr Wschodnich (czyli Tatr Wysokich i Tatr Bielskich). Góry Choczańskie rozciągają się około 18 km na zachód od Tatr Zachodnich, przyjmując szerokość od 4 do 8 km. Od północy graniczą z Pogórzem Orawskim, od południa z Kotliną Liptowską, od wschodu poprzez Kwaczańską Dolinę z Tatrami Zachodnimi, a od zachodu poprzez przełęcz Brestová z Wielką Fatra.

Góry Choczańskie składają się z trzech części i tak patrząc od zachodu:
  • od doliny Kwaczańskiej do Doliny Sesterskiej mamy grupę Prosiecznego, w której najwyższym szczytem jest Prosieczne (słow. Prosečné; 1372 m n.p.m.);
  • od Doliny Sesterskiej do Doliny Luczańskiej mamy Sielnickie Wierchy, w których najwyższym szczytem jest Luczańska Magura (słow. Lúčanská Magura; 1171 m n.p.m.);
  • od Doliny Luczańskiej do przełęczy Brestová i doliny Likawki mamy grupę Wielkiego Chocza, w której wznosi się najwyższa kulminacja całego pasma Wielki Chocz (słow. Velký Choč; 1608 m n.p.m.).

Dzisiaj zapraszamy na wędrówkę do dolin otaczających grupę Prosiecznego, która zapewne zapoczątkuje cykl wędrówek po Górach Choczańskich. Dzisiejszą zaczynamy we wsi Prosiek, znajdującej się na obszarze historycznej krainy Liptów na Słowacji i u stóp góry Prosieczne. Przyjeżdżamy tu o godzinie 9.15. Wyruszamy kierując się do ujścia Doliny Prosieckiej. W ten sposób rozpoczynamy chyba najlepszy wariant zwiedzenia obu dolin, w którym najpierw pójdziemy w górę Doliny Prosieckiej, następnie wyjdziemy na wyniesioną wśród gór kotlinę Svorad, skąd zejdziemy do Doliny Kwaczańskiej, a następnie powrócimy południowymi stokami pasma do parkingu znajdującego się przy wylocie Doliny Prosieckiej.

Z parkingu kierujemy się dróżką na północ, gdzie z korony lasów wyłaniają się białe skały wapieni i dolomitów. Z lewej strony od nich wznosi się masyw Łomów (słow. Lômy; 1278 m n.p.m.), zaś na prawo Prosieczne (słow. Prosečné; 1372 m n.p.m.). W drogę odprawia nas Święty Svorad, czyli św. Andrzej – benedyktyński pustelnik, który tutaj przedstawiony został w formie rzeźby w drewnie. Ten święty spędził tutaj część swojego życia, a dokładnie na płaskowyżu leżącym z drugiej strony Doliny Prosieckiej, noszącym jego imię od tysiąca lat. Tam właśnie zaczynał swoje pustelnicze życie, zanim wstąpił do benedyktyńskiego klasztoru stojącego w Nitrze na górze Zobor. Żył w ścisłej ascezie, umartwiając się, a w szczególności karcąc swoje ciało, które w jego czasach uważane było za główną przyczynę grzechu. Z tego też względu nosił owinięty wokół bioder łańcuch, który z czasem wrósł w jego ciało i stał się przyczyną jego śmierci.

Święty Svorad.

Przed masywem Prosiecznego (słow. Prosečné; 1372 m n.p.m.).

Wkraczamy do doliny poprzez leśne zakamarki, przy donośnym szumie wód potoku Prosieczanka (słow. Prosiečanka), będącego dopływem Wagu o długości około 8 km. Wytwarzają go potoki źródłowe zbiegające się w górnej części doliny, a mające źródła na Pogórzu Skoruszyńskim. To ciekawe potoki, które giną w ponorach, a potem znów pojawiają się na powierzchni, podobnie zresztą jak płynąca doliną Prosieczanka. Póki co w miejscu, w którym się obecnie znajdujemy Prosieczanka nieustannie i donośnie huczy.

Zatrzymujemy się przed Wrotami, utworzonymi przez wysokie skalne ściany. Stoją tak blisko siebie, że przejście dalej suchą nogą nie było by możliwe, gdyby nie było ułożonych nad nurtem potoku drewnianych kładek. Budowniczowie wsparli je na wystających z wody kamieniach. Za Wrotami kryje się świat krasu - dolina, która jest najbardziej reprezentatywnym przykładem doliny krasowej w Karpatach Zachodnich. Wchodzimy w wąski korytarz, do którego dopływ promieni słońca jest znacznie ograniczony poprzez wysokie ściany, sterczące ku niebu. Od razu wyczuwa się w związku z tym inwersję temperatur, związaną z inwersją mikroklimatu panującego w dolinie. W wyniku tej inwersji dolne partie doliny porasta roślinność alpejska i subalpejska, natomiast powyżej w górnych partiach rośnie roślinność ciepłolubna.

Wrota.

Drewniane kładki prowadzą przy prawej ścianie kanionu, ale za niedługo za Wrotami, kiedy dolina nieco rozszerza się po drewnianej kładce przechodzimy na przeciwległą stronę kanionu. W szerszej części doliny drewniane kładki są już niepotrzebne, bo wartki potok zostawia miejsce na wąską ścieżkę, którą podążamy dalej w górę doliny, ale nie do końca tak jest. Dolina jest w dalszym ciągu wąska i wkrótce wody Prosieczanki znów zabierają całą szerokość kanionu. Musimy nieco wspiąć się na skały powyżej nurtu potoku i po wystających gzymsach przechodzimy przytrzymując się rozwieszonej stalowej liny. Tak przechodzimy za niewysoki próg, z którego Prosieczanka spływa szeroką kaskadą.

Przejście przez Wrota.

Kładka.

Po skałach za niewysoki próg.

Dalej dolina zaczyna rozszerzać się. Wolną przestrzeń wykorzystuje roślinność, w tym drzewa. W poszyciu wciąż jednak rośnie głównie wilgociolubna roślinność, wśród której na naskalnej glebie wypatrujemy rzadkość wśród paproci - języcznik zwyczajny (Phyllitis scolopendrium), nazywany zwyczajowo także językiem jelenim. Jej duże (dochodzące nawet 60 cm i 6 cm szerokości), językowate, niepodzielone liście, są ewenementem wśród paproci. Jest to paproć znosząca trudne warunki, zimotrwała, ale wbrew temu zagrożona wyginięciem w naturalnych warunkach. Jej głównym zagrożeniem jest człowiek, który wykopuje ją do celów przyozdobienia ogrodów i cmentarzy.

Licznie występującą paprocią jest tutaj zanokcica serpentynowa (Asplenium adulterinum) - mała paproć naskalna rosnąca w zwartych, regularnych kępkach. Jest naprawdę niewielka, ale unika konkurencji wybierając sobie za siedliska miejsca w szczelinach naskalnych, których nie akceptuje większość roślin, może poza licznie występującymi w dolinie mchami.

Języcznik zwyczajny (Phyllitis scolopendrium).

Zanokcica serpentynowa (Asplenium adulterinum).

Dolina rozszerza się znacznie, a potok zupełnie niknie. Znikają jego wody, które spływają podziemnymi kanałami. Kamieniste łożysko potoku jest od tego miejsca zupełnie suche. Woda pojawia się w nim tylko po obfitych opadach. Szlak prowadzi nas teraz naprzemiennie po kamieniach łożyska potoku i równoległymi, leśnymi ścieżkami. Ta zwykle bezwodna część doliny zwie się Półgórą (słow. Polhora). Ciągnie się na długości około 2 km. Porośnięta jest lasem, który w górnych położeniach zaczął się barwić jesienią. W partiach szczytowych wzniesień wstają z niego wapienno-dolomitowe skałki. Październikowa złota jesień wchodzi już silnie w leśne ostępy, wzbudzając zachwyt nad cudownością natury i zdaje się, że to jeszcze nie są kulminacyjne barwy jesieni. W przeciągu paru dni pomaluje ona lasy jeszcze szerszą paletą barw.

Puste koryto.

Skała wystająca ponad koronę barwnego lasu.

Tajemniczość.

Suche koryto Prosieczanki.

Barwy lasu.


Szlak usłany głazami.

Przekwitła roślinność.

Ponad lasem widzimy fantazyjnie ukształtowane formacje skalne.

Mrok lasu.

Żółkniejące liście.

Mchy.

O godzinie 11.00 docieramy do rozstaju szlaków Vidová (ok. 820 m n.p.m.), gdzie dolina rozszczepia się na dwie rozchodzące się na boki. W prawo odchodzi dolina zwana Sokołem (słow. Sokol). W tym momencie w naszym zainteresowaniu jest jednak lewa odnoga doliny, północno-zachodnia. Po krótkiej przerwie przy wiacie ruszamy w jej otchłań. Idziemy wąską ścieżką trawersującą strome stoki wzniesienia Kubín (1000 m n.p.m.). Dolina nie jest długa i niebawem przechodzimy krótko pod wapienną ścianą, a następnie z pomocą rozwieszonego łańcucha opuszczamy się do zagłębienia doliny, gdzie potok tworzy niewielkie, płytkie rozlewiska po ekscytującym wodospadem Czerwone Piaski (słow. vodopád Červené piesky). Wody wodospadu Czerwone Piaski spadają jednym rzutem ze skalnego progu z wysokości około 15 metrów. To rajskie miejsce, w którym spędzamy czas do godziny 11.20. Potem wracamy tą samą drogą do rozstaju Vidová, a stamtąd wchodzimy do odnogi Sokoła.

Vidová (ok. 820 m n.p.m.). i ścieżka do wodospadu Červené piesky.

Ścieżka do wodospadu.

Pod wodospadem Červené piesky.

Łożysko potoku nieopodal wodospadu.

Wydostajemy się z kotła wodospadu.

Dolina Sokoła skrywa wody potoku, który spływa podobnie jak przez większą część Doliny Prosieckiej podziemnymi kanałami. Podejście w górę tej doliny jest trochę ostrzejsze niż do tej pory. Wkrótce wchodzimy na odcinek o charakterze kanionu, gdzie pokonać musimy kilka progów. Pomagają nam w tym metalowe drabinki i stalowe liny. Zaraz za pierwsza z drabinek kanion tworzą ściany rozstawione od siebie w niewielkiej odległości, będące niemal na wyciągnięcie rąk. W hermetycznej scenerii niezwykłej skalnej szczeliny docieramy pod wyższą drabinę opartą na skalnym progu. Powyżej tego progu idziemy po wygładzonych skałach wypełniających dno kanionu, wzdłuż łańcucha rozwieszonego na metalowych palikach, który zapewne jest bardzo pomocny, gdy podłoże jest mokre.

Za niedługo dochodzimy do baniora wypełnionego wodą, silnie zazielenioną od glonów. To jeziorko ze stojącą wodą, bo potoku wciąż nie widać na powierzchni. Jest kolejną przeszkodą na naszej drodze, której nie pokonalibyśmy, gdyby nie szersza rysa, czy raczej rynna na skałach po prawej, klamry i stalowa lina do przytrzymania się. W ten sposób wychodzimy na nieco rozszerzony próg doliny, bardziej nasłoneczniony, gdzie robimy kolejny postój. Jesteśmy już tuż przy początku doliny. Powyżej mamy krótką leśną ścieżkę, która po przerwie, a dokładnie o godzinie 12.30, wyprowadza nas na Svorad.

Szczyty turni.

Drabinka pod uskokiem.

Głaz.

Spojrzenie za siebie.

Przewężenie.

Drabinki.

Skalne wypłaszczenie.

Banior przed kolejnym progiem.

Przejście rynną powyżej baniora.

Opuszczamy Dolinę Prosiecką.

Svorad położony na wysokości 920-950 m n.p.m. jest niewielką wyniesioną kotliną, pokrytą w znacznej części niezwykle malowniczymi halami. Powstały one w XVIII-XIX wieku na potrzeby gospodarki pasterskiej w wyniku wyrębu lasu przez miejscowych pasterzy. Były intensywnie wypasane jeszcze w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Obecnie są w dalszym ciągu wypasane, ale już nie tak intensywnie jak wtedy. Spotykamy na nich stado owiec i stado krów pilnowanych przez psy pasterskie. Po za trawami na pastwiskach Svorada licznie występuje ostrożeń głowacz. Łąkami schodzimy do wsi Wielkie Borowe (słow. Veľké Borové), gdzie zaplanowaliśmy dłuższy postój obiadowy. Towarzyszą nam rozległe panoramy, których fragmenty wypełniają ośnieżone szczyty Tatr Zachodnich wznoszące się w otoczeniu Doliny Rohackiej. Na łąkach spotykamy zimowita jesiennego (Colchicum autumnale), która w całości jest rośliną silnie trującą dla ludzi, bydła i koni. Dlatego też zwierzęta instynktownie ją omijają. Nie szkodzą jednak owcom i kozom, tyle, że ich mleko po takiej karmie nie nadaje się do spożycia, stając się trujące. To roślina, które według ludowej tradycji zwiastuje nadejście zimy.

Svorad.

Widok Tatr Zachodnich.

Svorad.

Stado krów.

Krzyż na Svorad.

Widok w stronę Tatr.

Zimowit jesienny (Colchicum autumnale).

Widok w stronę centrum Wielkiego Borowego.

Krzyż przy drodze.

Przed zejściem do wsi mijamy obiekty dużej rolniczej spółdzielni specjalizującej się w hodowli krów. We wsi Wielkie Borowe zachowało się wiele domów utrzymanych w regionalnym stylu. Wielkie Borowe leży na obszarze historycznej Orawy. Została założona w XVII wieku przez osadników z polskiej Orawy. Kiedyś po za pasterstwem mieszkańcy tej wsi zajmowali się szklarstwem, podobnie jak w sąsiednich wsiach Małe Borowe i Huty. Schodząc do centrum wsi mieliśmy się zatrzymać w stylowym budynku Bufetu Goral, ale jest zamknięty. Ratuje nas jednak Hostinec Borovec, w którym można również bardzo dobrze zjeść. Przerwę rozpoczynamy o godzinie 13.30, a kończymy godzinę później.

Bufet Goral.

Stado owiec.

Wielkie Borowe (słow. Veľké Borové).

Wielkie Borowe, w głębi widoczny Hostinec Borovec.

Dróżką wśród łąk schodzimy dla lasu wypełniającego Dolinę Borowianki (słow. dolina Borovianka). Dolina ta ma nas doprowadzić do niezwykłego miejsca. Droga nasza coraz ciaśniej wchodzi do doliny. Mijamy wkrótce turnię z charakterystycznym krzyżem na szczycie, za którą Borowianka (słow. Borovianka) opada kaskadami w niższe położenia. Droga nasza nieco zatacza łuki niwelując stromiznę obniżającej się doliny. O godzinie 15.00 dochodzimy do krótkiego odejścia do kolejnego efektowego, choć niższego od wcześniej napotkanego wodospadu.

Roztocki Wodospad (słow. Ráztocký vodopad) znajduje się zaledwie kilka minut drogi stąd, ale trzeba wpierw przekroczyć po kamieniach bród potoku. Tworzy go Roztocki Potok (Ráztoka, Ráztocký potok), spływający bardzo krótką Doliną Roztoki (słow. dolina Ráztoka). Spędzamy przy nim dobrych kilkanaście minut, bo tak jak od wcześniejszego wodospadu, tak i od tego żal odjeść, choć jest niższy i liczy sobie około 8 metrów wysokości. Kiedyś można było wejść na górny próg tego wodospadu po drewnianej drabinie. Obecnie nie ma już tej drabiny i próg wodospadu nie jest dostępny dla turystów.

Kamienny krzyż na turni.

Droga w Dolnie Borowianki.

Borowianka (słow. Borovianka).

Roztocki Wodospad (słow. Ráztocký vodopad).

Droga łącznikowa do wodospadu.

Wracamy na szlak, który już po paru minutach doprowadza nas do miejsca zwanego Obłazy, a dla odróżnienia od innych miejsc od tej samej nazwie mówi się też o nim Obłazy Kawczańskie. To miejsce o niecodziennym uroku, który powoduje, że chce się do tego miejsca wrócić, ale relacjonujmy naszą wycieczkę po kolei. Długa wysoko zawieszona kładka przeprowadza nas na drugą stronę potoku Kwaczanka (słow. Kvačianka). Droga, którą do tej pory wędrowaliśmy odchodzi za kładką na północny wschód, czyli w górę Dolina Kwaczańskiej (słow. Kvačianska dolina). My zaś udajemy się w przeciwną stronę, gdzie potok na krótkim odcinku rozlewa się szerzej. Tam jest nieduża polana i jakaś drewniana zabudowa. Już w pierwszym spojrzeniu ta część doliny wzbudza zachwyt malowniczością, a zarazem niezwykłą lokalizacją osiedla.

Obłazy Kwaczańskie są położone na wysokości ok. 730 m n.p.m., w miejscu gdzie zbiegają się potoki Borovianka, Roztocki Potok i Hucianki, tworząc Kwaczankę. Leżą w niewielkim rozszerzeniu doliny, otoczonym ze wszystkich stron górami. Na zachodzie piętrzą się stoki Ostrego Wierchu Kwaczańskiego zaliczanego do Tatr, zaś na wschodzie stoki Czarnej Hory należącej do Gór Choczańskich. Na północy zaś mamy Haj należący do Pogórza Skoruszyńskiego.

Kładka w Obłazach.

Rozszerzona dolina, w której zbiegają się górskie potoki, były idealnym miejscem pod budowę obiektów zasilanych siłą wody. Stąd też powstały tutaj młyny wodne i tartak. Pierwszy z młynów stanął w miejscu zwanym Polanka Kwaczanka, ale już nie istnieje, gdyż w 1913 roku został zniszczony w czasie powodzi. Pozostałe dwa obiekty istnieją do dzisiaj. Powyżej stoi górny młyn zbudowany na kamiennej podmurówce. Został zbudowany w pierwszej połowie XIX wieku. Od 1920 roku należał do Pavla i Marii Gejdošów, którzy spędzili tu całe życie. Pavel Gejdoš był młynarzem, zaś jego małżonka zajmowała się szyciem i wychowywaniem pięciorga dzieci. Po śmierci męża od 1960 roku pani Maria żyła w młynie sama. Przez 17 lat sama sobie gotowała, piekła chleb, zajmowała się gospodarstwem oraz jedną kozą. Żyła bez wodociągu, gazu i prądu, w zimie odcięta zupełnie od cywilizacji.

W tym samym czasie, co górny młyn, zbudowany został dolny młyn. Nie wiadomo, kto był jego pierwszym właścicielem. W 1931 roku nabył go František Brunčiak z Kwaczan. Napędzany był dwoma kołami umieszczonymi jedno za drugim, które poruszały nie tylko dwie młyńskie maszyny, ale również piłę. Rodzina Františka Brunčiaka miała siedmioro dzieci, ale w młynie mieszkał tylko ojciec z synem Karolem. Żyli w nim i pracowali do lat 50-tch XX wieku. Niedługo po 1961 roku, kiedy zmarł ojciec, młyn został opuszczony.

Z końcem lat 70-tych XX wieku młyny były już w bardzo złym stanie technicznym. Najprawdopodobniej nie przetrwały by kolejnych lat, gdyby nie zapaleńcy Słowackiego Związku Ochrony Środowiska, którzy w wolnym czasie remontowali zabytki. Niektóre elementy młynów musieli wybudować od nowa, niektóre odrestaurować, wymienili w budynkach belki i dachy. Od 1985 roku w okresie letnim mieszkali w nim ochotnicy, którzy oprowadzali turystów. Od 1995 dolny młyn zamieszkiwany jest całorocznie, obydwa młyny są zabytkiem architektury drewnianej. Ich wodne koła i mechanizmy napędzane przez Kwaczankę, nadal pracują, ale już tylko jako duża atrakcja turystyczna i unikalne muzeum.

Górny młyn w Obłazach.


Dolny młyn w Obłazach.

Kwaczanka w Obłazach.

Dolny młyn w Obłazach.

Mostek nad Kwaczanką.

Tańcząca z kozami.

W otoczeniu starych młynów spaceruje stadko kóz, będące atrakcją nie tylko dla najmłodszych. Nie pozwalają nam odejść, ale w końcu musimy, bo nie zdążymy dojść do końca zaplanowanej trasy przed zachodem słońca. Obłazy opuszczamy o godzinie 15.45. Wracamy do kładki, skąd niebieski szlak zaczyna prowadzić nas w górę stoku Ostrego Wierchu do węzła szlaku ze szlakiem czerwonym i droga rowerową. Dalej idziemy czerwonym szlakiem w kierunku wsi Kwaczany (słow. Kvačany), leżącej z drugiej strony masywu w krainie Liptów.

Szlak prowadzi nas wysoko ponad łożyskiem potoku Kwaczanka, gdyż dnem doliny nie ma żadnej drogi, ani ścieżki, a przejście wzdłuż potoku jest zabronione. Całą szerokość dna doliny (czasami mającą nie więcej niż 3 m) zajmuje koryto potoku. Nasza droga leśna przechodzi wysoko powyżej, miejscami nawet sto metrów powyżej dna doliny. Około 100 lat temu droga ta była silnie uczęszczana, w tym przez liptowskich kupców udających się na jarmarki na Orawie.

Węzeł szlaków.

Pomost widokowy przy turni Malý Roháč.

Widok w kierunku ujścia Doliny Kwaczanki.

Jesienna droga.

Idziemy przez las przepięknie zabarwiony jesiennymi kolorami, lśniący w promieniach słońca powoli zachodzącego za grzbietem Czarnej Hory. Łapiemy ostatki jego promieni, zanim zejdziemy niżej zbliżając się ku wylotowi doliny. O godzinie 16.00 docieramy do punku widokowego w postaci wysuniętego nad dno doliny pomostu przy turni Malý Roháč. Spoglądamy z niego na dolinę chowającą się już w cieniu – dolinę wyciszoną, przygotowującą się do snu. Osaczona białymi turniami, które wznoszą się 100-200 m ponad jej dno.

Potem dalej poruszamy się drogą, na którą przez barwne korony drzew wpada co raz mniej światła słonecznego. Temperatura jednak zdaje się nie spadać. Temu lasowi musimy koniecznie poświęcić odrębną galerię. Jest zbyt piękny, aby poprzestać na kilku fotografiach. Urok jesieni jest niezmierzony. Żal, że za jakiś czas przeminie.

Jesienna droga.

W koronie drzew.

Słońce jest już nisko.

Czas nie pozwala zawrócić.

W koronie drzew.

Przed zakrętem drogi.

O godzinie 16.15 mijamy turnię Roháč. Obok niej na skale zabytkowy kamienny krzyż postawiony w 1860 roku. Droga nasza osiągnęła chyba punkt kulminacyjny. Zaczyna schodzić niżej, wcięta cały czas w bardzo strome zbocze, którego nachylenie przekracza często 60°. Droga wyraźnie obniża się, ale prowadzi obok jeszcze jednego emocjonującego punktu widokowego Kobyliny, pomostu zawieszonego (kiedyś drewnianego, a obecnie metalowego) 78 m ponad korytem Kwaczanki. Powstał dzięki sponsorom i dobrowolnym datkom samych turystów.

Przy turni Roháč.

Kamienny krzyż z 1860 roku.

Jesień na szlaku.

Punkt widokowy Kobyliny.

Kwaczanka widziana z punktu widokowego Kobyliny.

Droga już ewidentnie wiedzie w dół, momentami dość ostro i o godzinie 16.40 wprowadza do wylotu Doliny Kwaczańskiej, na obrzeża wsi Kwaczany (słow. Kvačany). Łapiemy tutaj szlak koloru żółtego. Przechodzimy niżej szosą wzdłuż parkingu, bufetu i wiat turystycznych. Jeszcze przed zwartą zabudową wsi odbijamy na zachód. Przekraczamy mostem Kwaczankę i zaczynamy nabierać wysokości podchodząc trawersem po stokach wzniesień Hradkowa (słow. Hrádková; 1206 m n.p.m.), a następnie Prosieczne (słow. Prosečné; 1372 m n.p.m.). Idziemy naprzemian trochę lasem, trochę granicą łąk i lasu, skąd rozciągają się wspaniałe panoramy. U stóp długo towarzyszy nam widok doliny z szeregową zabudową wsi Kwaczany. Jej początki sięgają XIII wieku, kiedy to została wydzielona jako odrębna wieś z Liptowskiej Sielnicy. Pierwsza pisemna wzmianka o niej pochodzi z 1286 roku. W czasie II wojny światowej podczas słowackiego powstania narodowego Kwaczany zostały spalone. Przetrwał wówczas tylko kościół pochodzący z początków XIV wieku.

Droga wiedzie przez wiele punktów widokowych.

Panorama.
Kwaczany.

Kwaczańskie łąki.

W promieniach zachodzącego słońca (widoczna Liptovská Mara).

Zmierzch.

Idziemy skrajem pastwisk porośniętych grupkami zimowitów jesiennych, za którymi ścieżki prowadzą nas w dół doliny, w której rozpoczynaliśmy wędrówkę. Słońce skryło się już za horyzontem zostawiając po sobie czerwoną łunę. Powoli jednak czerwień ta zaczyna szarzeć. Zaczyna się zmierzch. Do punktu początkowego naszej cudownej wędrówki wracamy o godzinie 18.10.

Wędrówka ta miała smak najpiękniejszych chwil jesieni, która od niedawna zagościła w tutejszych górach. Żal stąd odjeżdżać, jednakże wszystkie znaki wskazują na to, że ta przepiękna jesień nabiera dopiero rozpędu, by osiągnąć kulminację już za parę dni, kiedy będziemy niedaleko stąd na Małej Fatrze, na jednym z najpiękniejszych pasm górskich na Słowacji. Czas spędzony wówczas w mieście byłby czasem straconym.



Uczestnicy eskapady przez barwy jesieni.
Udostępnij:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas