Spoglądaliśmy wczoraj na te góry jak zaczarowani pięknym pejzażem. Są one jak legendy niosące stare historie w czasy współczesne. Niektórzy otaczają je nawet pewnym rodzajem kultu, snując opowieści, czy wspominając dawne wędrówki. Skrywają one mnóstwo wiosek, jakby zagubionych i zapomnianych, odciętych od świata mimo dochodzących dróg, ale dróg niezwykłych, przeciskających się często przez ciasne przewężenia dolin, czasami przepaściście nad łożyskami rzek, przecinając je od czasu do czasu po drewnianych mostach, albo wprost przez bród.
TRASA:
Dzembronia (ukr. Дземброня; 800 m n.p.m.)
Połonina Smotrec
Uchaty Kamień (ukr. Вуха́тий Ка́мінь; 1864 m n.p.m.)
Sidłowina (ukr. Седловина; 1763 m n.p.m.)
Przełęcz nad Kwadratem (1760 m n.p.m.)
Pop Iwan (ukr. Піп Іван Чорногі́рський; 2028 m n.p.m.)
Przełęcz nad Kwadratem (1760 m n.p.m.)
Sidłowina (ukr. Седловина; 1763 m n.p.m.)
Smotrec (ukr. Смотрець; 1898 m n.p.m.)
Połonina Smotrec
Dzembronia (ukr. Дземброня; 800 m n.p.m.)
OPIS:
Wjechaliśmy dzisiaj znów do doliny Czarnego Czeremoszu, lecz przed wsią Topilcze (ukr. Топільче) odbijamy w prawo do doliny rzeki Dzembronia (ukr. Дземброня), w której ulokowana jest wieś o tej samej nazwie Dzembronia. Przyjeżdżamy do niej o godzinie 8.55.
Wieś Dzembronia liczy obecnie nieco ponad 100 domostw, w których mieszka 245 osób. Wcześniej, w 1939 roku, mieszkało w niej 1750 osób, w tym 50 Polaków. Po II wojnie światowej na mocy Dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z 7.06.1946 roku zmieniono jej nazwę na Beresteczko (ukr. Берестечко). Do dawnej nazwy wsi powrócono w 2009 roku, po decyzji Najwyższej Rady Ukrainy podjętej po referendum mieszkańców wsi przeprowadzonym w 2007 roku. Dzembronia jest popularną karpacką wsią letniskową. Prowadzą stąd ścieżki na grzbiet Czarnochory, na szczyty Uchaty Kamień (ukr. Вухатий Камінь; 1864 m n.p.m.) i Dzembronia (ukr. Дзембро́ня; 1877 m n.p.m.), a potem na dalsze.
|
Wiejska kaplica cerkiewna w Dzembroni. |
Garść promieni pada na błyszczącą złotem, niewielką cerkiewkę. Skręcamy przed nią w lewo na boczną dróżkę. Słońce wkrótce jest co raz mniej. Chowa się za mlecznymi chmurami, które wiszą nisko niczym mgła. Jest parno, duchota z pewnością będzie zabierać nam siły podczas wędrówki. Ruszamy wygodną droga gruntową, utwardzoną żwirowatym kamieniem. Wspinamy się łagodnie grzbietem pokrytym łąkami. Wyżej rosną młodniki lasu. Potem mamy nieduży pas lasu, przez który przeprowadza nas droga, a za lasem ścieli się połonina Smotrec. Powyżej połoniny grzbiet wznosi się ku szczytowi Smotreca. Za nim po prawej widoczny jest Uchaty Kamień, a na lewo Pop Iwan.
|
Dzembronia. |
|
Pokazał się nam Smotrec. |
|
Połonina Smotrec. |
|
Połonina Smotrec. |
Od lat na połoninie Smotrec wypasane są owce i bydło ze wsi leżących u podnóża gór. Stoi na niej szałas pasterski, przy którym robimy kilkanaście minut postoju. Dzielimy się połoniną z krowami, których pilnuje rosły byk. Wolno pasący się byk wywołuje oczywiście silne emocje, ale jego zachowanie jest zupełnie obojętne, jakby w ogóle nie zwracał na nas uwagi. Leniwie leży na trawach, odpoczywa. Pasące się bydło na Ukrainie jest bardzo czyste. Sierść krów jest taka, jakby dopiero co była wyszczotkowana.
|
Połonina Smotrec. |
|
Kierunek na Uchaty Kamień. |
|
Opuszczamy połoninę Smotrec. |
Po około dwudziestu minutach o godzinie 10.00 kończymy przerwę. Ruszamy dalej. Spod szałasu dróżki szlaku rozwidlają się jedna wiedzie wprost na szczyt Smotreca, druga odchodzi na prawo i jego stokiem prowadzi ku Uchatemu Kamieniowi. Wybieramy ta drugą opcję. Przecinamy wątłą strużkę potoku, potem mijamy pole namiotowe. Niebawem wchodzimy w stary las, gdzie pokonujemy przewyższenie po kamiennej ścieżce. Całe dno lasu jest wyłożone omszałymi kamieniami. Gęsty las jest przez to dziwnie zielony. Po 40 minutach marszu od szałasu na połoninie Smotrec znów zaczynamy wychodzić na odkryte tereny porośnięte niskimi kępami krzewów i kosodrzewiny oraz karłowatymi jodłami. Przecinamy kolejne koryto strumienia wody spływającej spod grzbietu górskiego. Gdzieś powyżej, niedaleko jest skryty ładny wodospad tego potoku. Niestety dowiedzieliśmy się o nim dopiero później. O godzinie 11.00 osiągamy ten grzbiet. Znajdujemy się pod skałami Uchatego Kamienia. Robimy sobie drugi, tym razem półgodziny postój.
|
Pole biwakowe. |
|
|
|
Stary las porastający zbocza Uchatego Kamienia. |
|
Przez potok. |
Zerkamy w stronę doliny, w której rozpoczęliśmy wędrówkę. Wioseczka Dzembronia i jej dolina schowała się już pośród grzbietów. Wznosi się nad nią niewysoka, ale dość znana Połonina Kosaryszcze, gdzie na północno-wschodnich stokach góry stoi kultowa Chatka u Kuby, jedyne tego swego rodzaju schronisko w huculskiej chatce z 1932 roku. Każdy znajdzie w niej nocleg, ale największym marzeniem gospodarza chatki jest to, aby spotykali się w niej Ukraińcy i Polacy.
Na grzbiecie podwiewa chłodny wiatr. Ubieramy kurtki. Szybko jednak okazuje się, że musimy ubrać też coś na głowę oraz założyć rękawiczki, bo wkrótce wiatr robi się lodowaty. Idziemy dalej grzbietem podchodząc zbocze Uchatego Kamienia. Mijamy ekscytujące dziwacznością kształtów ostańce wyrastające ze stoków Uchatego Kamienia. Wkrótce wchodzimy w trawers zachodniego stoku góry. W ten sposób będziemy mijać wierzchołek góry.
|
Stamtąd idziemy. |
|
Widok ze stoków Uchatego Kamienia. |
|
Odpoczynek na Uchatym Kamieniu. |
|
Czas ruszać w dalszą drogę. |
|
|
|
|
|
|
Pośród ekscytujących wychodni Uchatego Kamienia. |
Grzbiet najeżony jest oryginalnymi skałkami, lecz jest jedna, która dała nazwę górze. Ostaniec ten miał niegdyś dwa "ucha". Teraz ma jedno ucho, gdyż drugie odstrzelił mu pocisk artyleryjski podczas I wojny światowej. Skała ta nosi też inną nazwę: Dziad i Baba.Podchodzimy dalej grzbietem, lecz za niedługo wchodzimy w trawers stoku. Omijamy wierzchołek góry.
|
A to jest właśnie ostaniec Uchaty Kamień. |
|
Trawers pod szczytem Uchatego Kamienia. |
|
Dolinka pod Uchatym Kamieniem. |
|
Uchaty Kamień. |
|
Ścieżka na Przełęcz pod Kwadratem. |
Ścieżka szlaku wkrótce odchodzi w kierunku siodła przełęczy Sidłowina (ukr. Седловина; 1763 m n.p.m.), znajdującym się pod Smotrecem (ukr. Смотрець; 1898 m n.p.m.). Popa Iwana powinniśmy już widzieć, aczkolwiek teraz schowany jest w chmurze. Północne stoki spod przełęczy opadają z siodła łagodnie. Porośnięte są rozlegle górską trawą. Południowe stoki nieco mniej łagodnie opadają ku płaskiemu obniżeniu z pozostałościami dawnego schroniska. Nazywało się ono Schroniskiem pod Smotrcem od dawnej nazwy pobliskiego Smotreca. Zbudowano go z początkiem 1939 roku i było jednym z większych ówczesnych obiektów noclegowych w Czarnohorze, ale pozostały po nim jedynie fundamenty i resztki podmurówki. Wokół niego jest dogodne miejsce biwakowe.
|
W drodze na Popa Iwana. |
|
Info o górskich służbach ratowniczych na Ukrainie na szlaku. |
|
Mglisto na Czarnohorze. |
Idziemy dalej. Chmury wzmagają się, widoczność spada. Na grzbiecie mijamy stare słupki graniczne z okresu międzywojennego z wyrytymi literkami „P” i „CS”, oznaczającymi Polskę i Czechosłowację. Silnie wieje, ale przemy dalej do przodu, do nikąd zdawać by się mogła bo niewiele widać przed nami. Około 13.20 z chmur wyłania się przed nami spory budynek, a właściwie ruiny starej budowli. Stoi na szczycie góry Pop Iwan (ukr. Піп Іван; 2022 m n.p.m.).
W okresie międzywojennym przez szczyt Popa Iwana, jak i znaczną częścią głównego grzbietu Czarnochory przechodziła granica polsko-czechosłowacka. Zawsze biegła tędy jakaś granica - niegdyś przed rozbiorami Polski biegła przez Czarnohorę granica polsko-węgierska, a jeszcze wcześniej między Węgrami i Rusią. O godzinie 13.25 docieramy na szczyt Popa Iwana. W latach 1936-1938 wybudowano tutaj Obserwatorium Astronomiczno-Meteorologiczne, nazywane potocznie „Białym Słoniem”, jako odniesienie do rzeczy niezwykle drogiej i niepotrzebnej. Kosztowało wówczas niebagatelną sumę 1 miliona polskich złotych. Jednakże w swoim czasie było ono najnowocześniejszym tego typu obiektem w Polsce i jednym z dwóch najnowocześniejszych w Europie (obok obserwatorium na Pic du Midi w Pirenejach). Budynek obserwatorium na Popie Iwanie zbudowano z miejscowego piaskowca. Inne materiały transportowano z Kołomyi i Worochty. Dowożone je ciężarówkami i wozami, ale tylko do stóp gór, dalej pozostawały już tylko konie huculskie i plecy ludzi. Budynek posiadał 5 pięter i 43 pomieszczenia.
Podczas agresji sowieckiej na Polskę na początku II wojny światowej, polskie władze państwowe poleciły opuszczenie obiektów obserwatorium przez personel. Dnia 18 września 1939 roku zdemontowano w nim najcenniejsze urządzenia i udano się z nimi na Zakarpacie, które wówczas znajdowały się w granicach Węgier. Z kolei stacjonujący w nim żołnierze otrzymali rozkaz przekroczenia granicy i przejście do Rumunii. Pod koniec września 1939 roku obserwatorium zostało zajęte przez sowietów. Już podczas II wojny światowej budynek obserwatorium zaczął ulegać dewastacji. Obecnie znajduje się w stanie ruiny, które próbuje się w ostatnich latach poddać renowacji, zarówno staraniem Ukraińców, jak i Polaków.
|
|
Słupki graniczne dawnej granicy polsko-czechosłowackiej. |
|
Ruiny Obserwatorium Astronomiczno-Meteorologicznego na Popie Iwanie, nazywane potocznie „Białym Słoniem”. |
|
|
Pop Iwan (ukr. Піп Іван Чорногі́рський; 2028 m n.p.m.) |
Wkrótce na Popie Iwanie robi się tłoczno. Niedługo po nas na szczycie Popa Iwana pojawia się bardzo liczna grupa ukraińskich turystów z grupy „PRP_5” zrzeszonej przy operatorze telefonii komórkowej „Vodafone Ukraine” (ukr. Группа PrP_5, Vodafone Украина). Jest ich ze stu. Pochodzą z różnych stron swojego kraju. To wesołe bractwo, ale pośród radości daje się wyczuć rozgoryczenie niedawno powstałym konfliktem na wschodniej granicy, które chwilami przekłada się na demonstracyjne okazywanie swej narodowej niezależności. Ukraińcy czynią to powszechnie malując co popadnie w barwy ich narodowej flagi - ściany budynków, ogrodzenia, mosty. Też czujemy rozgoryczenie ta sytuacją. Żal nam tych zwyczajnych, młodych Ukraińców. Szybko nawiązujemy dialog. Wędrują po Czarnohorze tak jak my. Gdyby nie ten konflikt, być może na Ukrainę jeździlibyśmy na dowód, tak jak na Słowację, Czechy, czy do jakiekolwiek innego unijnego państwa. To wygodne i wspaniałe przekraczać granice międzypaństwowe w taki sposób. Przyzwyczailiśmy się do tego tak bardzo, że nawet już nie myślimy o tym jak to było kiedyś. Przeszłość splata historię narodów w różny sposób i chyba najważniejsze w tym wszystkim, abyśmy wszyscy podchodzili do tego z tolerancją, by nie rodzić spięć. Czujemy się bezsilni w kontekście sytuacji panującej obecnie na Ukrainie.
|
Grupa „PRP_5” (ukr. Группа PrP_5, Vodafone Украина) na Popie Iwanie. |
|
Z ukraińskimi turystami z grupy „PRP_5” (ukr. Группа PrP_5, Vodafone Украина). |
|
Kapliczka. |
|
Tablica informacyjna na ruinach obserwatorium. |
|
Wewnątrz ruin obserwatorium. |
|
Na Popie Iwanie. |
|
Krzyż we mgle na Popie Iwanie. |
Razem z grupą „PRP_5” opuszczamy Popa Iwana i kierujemy się na Smotrec. Można by powiedzieć, że porywisty wiatr zgania nas ze szczytu góry. Przez ten wiatr mieliśmy schodzić już wcześniej, ale tak dobrze się gadało na z Ukraińcami, że przestaliśmy zwracać uwagę na lodowate podmuchy. Wędrując po Karpatach Ukraińskich często nawiązujemy do dawnych czasów Rzeczpospolitej, kiedy góry te były w zasięgu terytorialnym. Wspominamy żyjących tu ludzi, wygląd miast i wsi, panujące w nich stosunki społeczne. Nawet teraz schodząc z Popa Iwana i mijając stare słupki graniczne z literkami „P” i „CS” zagłębiamy się w historię Polski, która wtedy graniczyła w tym miejscu z Czechosłowacją, lecz nawet na myśl nie przychodzi nam podważać obecnej państwowości tych ziem.
Na niższej wysokości wiatr jest mniej dokuczliwy. O godzinie 15.05 przechodzimy przełęcz z węzłem szlaków. Ukraińcy zwą tą przełęcz „Nad Kwadratem” nawiązując tym do kwadratowego obrysu ruin dawnego polskiego schroniska, które widać po południowej stronie. Wybudowane było w latach 1932-39, a jego gospodarzem było Akademickie Zrzeszenie Sportowe z Warszawy. Wówczas było najwyżej położonym schroniskiem w Polsce, na wysokości 1700 m n.p.m. Prawdopodobnie jeszcze przed Schroniskiem AZS pod Smotrcem istniał w jego miejscu inny obiekt noclegowy. Dzisiaj wśród kamiennych murów stoi rozbity namiot jakiegoś turysty, bo to dobre miejsce na biwak, leżące w pobliżu źródeł wody.
|
Widok na północ z Przełęczy pod Kwadratem. |
|
Widok na południe spod Przełeczy pod Kwadratem.
Pozostałości Schroniska AZS pod Smotrcem. |
|
Przed nami Smotrec. |
Z przełęczy podchodzimy krótko Smotrec (1898 m n.p.m.). Jego szczyt wieńczą płaskie wychodnie. Można na nie bez większego trudu wyskoczyć. Odpoczywamy chwilkę na skałach. Stoki Smotreca usłane są liniami starych okopów, resztkami drutu kolczastego z zasieków i umocnieniami. Są one pozostałością po I wojnie światowej, podczas której granią Czarnohory przebiegał front.
O godzinie 15.45 opuszczamy szczyt Smotreca. Kierujemy się na powrót do wsi Dzembronia znajdującej się na północnym wschodzie. Zejście chwilami jest bardzo strome. Wiedzie wśród głazów, efektownych wychodni oraz silnie gęstniejących kęp kosodrzewiny. W niższych położeniach stoki porośnięte są głównie kosodrzewiną. Wkrótce schodzimy na wysokość poniżej chmur. Pojawia się widok na dolinę. Wcześniej widzimy połoninę, na której już raz dzisiaj byliśmy. Na połoninie Smotrec stoi wspomniany już wcześniej szałas pasterski. Dochodzimy do niego o godzinie 17.10.
|
Smotrec (ukr. Смотрець; 1898 m n.p.m.). |
|
Pozostałości zasieków z I wojny światowej. |
|
|
Różanecznik wschodniokarpacki (Rhododendron kotschyi). |
|
Zejście ze Smotreca do Dzembroni. |
|
|
|
Skalne ostańce przy szlaku na Smotrecu. |
|
Panorama z północno-wschodnich stoków Smotreca.
Z prawej widoczna połonina Smotrec. |
|
Szałas na połoninie Smotrec. |
Zaglądamy do szałasu. Witamy się z gospodarzem. Można u niego kupić ser, bryndzę, mleko, śmietaną i masło. Kupujemy zwyczajny kawałek sera, ot, na zakąskę. Po jego zakosztowaniu nie możemy się oprzeć smakowi i dokupujemy dodatkowe kilogramy sera. Jeden tobołek zjemy zapewne jeszcze na Ukrainie, ale drugi zabierzemy do domu. Wewnątrz pomieszczenie szałasu urzeka nienaganną czystością. Naczynia i sprzęty lśnią, choć w szałasie nie ma bieżącej wody. Są jednak na połoninie źródła krystalicznej wody i szkliste strumyki. Pod ścianą na długim, poziomym kiju obciekające sery owinięta w białe płótna. Nadmiar wody obcieka z nich do postawionych na podłodze naczyń. Za progiem w odrębnym, mniejszym pomieszczeniu przy otwartym ogniu wędzą się kawałki sera ułożone w pobliżu paleniska na drewnianych paletach. Palenisko tli się małym płomieniem na samym środku pomieszczenia pozbawionego drewnianej podłogi. Tutaj gospodarz ma proste miejsce do spania – szeroka deska wsparta na czterech drewnianych nogach z wyłożonym kocem. W narożniku tego niedużego, twardego łoża leży poducha zawinięta w posłanie, zapewne są grubsze koce.
Na zewnątrz pasą się wolno już tylko nieduże konie huculskie. Krowy zapędzone zostały już do swoich zagród. Słońce pokazało się wreszcie, ale cóż z tego skoro za chwilę schowa się za czarnohorskim grzbietem. Słabnące jego promienie smagają nas już niedługo po plecach. Schodzimy dalej do Dzembroni. O godzinie 18.15 jesteśmy na głównym utwardzonym gościńcu wsi, przy odnowionym wiejskim kościółku. Za jakiś kwadrans odjedziemy stąd do bazy.
|
Przed szałasem na połoninie Smotrec. |
|
Połonina Smotrec. |
|
Zejscie do Dzembroni. |
|
Słońce chowa się za grzbiet. |
|
Znów przy kaplicy cerkiewnej w Dzembroni. |
Dotąd Czarnohora kojarzyła się na z dziką i odludną krainą. Jest nieco inna od tej, jaką wcześniej podpowiadała nam nasza wyobraźnia. Owszem – jest cicha i odległa od wygodnych dróg komunikacyjnych, ale na szlakach spotkać można wielu turystów, choć nie są to tłumy ludzi. To dość popularna część Karpat na Ukrainie. Życie w dolinach toczy się swoim rytmem. Ludzie odnajdują w niej to co naprawdę potrzebne człowiekowi, a przede wszystkim wewnętrzny spokój, którego doznają zarówno mieszkańcy wsi, jak i przybysze tacy jak my. Jest jednak pewna różnica w tych odczuciach, gdyż my takie miejsca postrzegamy jak oderwane od rzeczywistości, zaś dla tych co tutaj mieszkają na stałe są rzeczywistością, zupełnie wystarczalną.
To chyba kwitnie różanecznik wschodniokarpacki:-)
OdpowiedzUsuńMoje marzenie, żeby zobaczyć go w naturze ... może kiedyś.
Pozdrawiam serdecznie i radosnych Świąt życzę.
Trochę byliśmy zdziwieni, że te "borówki" kwitną we wrześniu i jakoś tak inaczej. Nie trafiliśmy w swoich poszukiwaniach na różanecznik wschodniokarpacki. W tym roku zrobimy dla Ciebie fotki tym, które zakwitną najpiękniej, a tu jeszcze kilka http://zewnatury.blogspot.com/2019/04/rozanecznik.html
Usuń