TRASA:
Wola Piotrowa
Przełęcz pod Tokarnią
Tokarnia (778 m n.p.m.)
Kamień (717 m n.p.m.)
Przybyszów (545 m n.p.m.)
Wahalowski Wierch (666 m n.p.m.)
Schronisko PTTK w Komańczy (490 m n.p.m.)
Komańcza PKP (450 m n.p.m.)
OPIS:
Na szlak wracamy z Piotrowej Woli
na Tokarnię wchodzimy powoli
skąd widoki na góry i pogórza wzniesienia;
stąd już nieodległa Bieszczadów kraina.
Wnet przez zarośla i rozległe łąki
schodzimy do zielonej doliny Płonki,
gdzie ziemie Przybyszowa nieistniejącego
zarastają barszczem Sosnowskiego.
Na stare krzyże kolejny raz spoglądamy
lecz innych śladów wioski już nie znajdujemy.
Potem w górę łąką, gdzie na skraju lasu
stoi krzyż pańszczyźniany z dawnego czasu.
I dalej przez grzbiet Kamienia lasem,
w błoto, mokradła wpadając czasem.
Aż wkraczamy na dywan traw szeroki
który wprowadza nas w Las Telehiwki
przez szczyt Wahalowskiego Wierchu.
Z doliny po wojnie wioskę wysiedlono;
teraz tylko wiatr opowiada o niej po cichu.
Popadamy w smutną zadumę głęboką
idąc do Komańczy nad Osławicą i Barbarką,
tam gdzie dom jasny nadzieją malowany,
i koronką z drzewa ozdobiony;
tam kończymy naszą wycieczkę
po Beskidzie Niskim ostatnią już wędrówkę.
~~Dorota
Główny Szlak Beskidzki
| |
etap 22
|
Rymanów-ZdrójKomańcza
| |
19,0 km
|
Na czerwony szlak udajemy się z Woli Piotrowej, do której wczorajszego dnia przegonił nas deszcz. Wola Piotrowa była lokowana w I połowie XVI wieku na prawie wołoskim. Podobnie jak inne wsie okalające wieńcem Pasmo Bukowicy, również Wola Piotrowa została po II wojnie światowej wysiedlona na Ukrainę oraz Ziemie Odzyskane. Obecnie wieś zamieszkiwana jest przez zielonoświątkowców, którzy przybyli tu w latach 60-tych XX wieku z Zaolzia.
Z Woli Piotrowej podchodzimy na przełęcz przed Tokarnią (778 m n.p.m.) i tym samym wracamy na grzbiet Pasma Bukowicy. Żółte znaki prowadzą nas po gruntowej drodze, tej samej którą opuszczaliśmy pasmo. Wejście na przełęcz zajmuje nam 30 minut i o godzinie 10.10 rozpoczynamy kolejną wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Wspinamy się na szczyt Tokarni (778 m n.p.m.), który jest drugą najwyższą kulminacja w głównym grzbiecie Pasma Bukowicy, obok Pańskich Łuków leżących w północno-zachodniej części pasma. Jednak w odróżnieniu od niego Tokarni nie porasta gęsty las, ale dominują na niej rozległe łąki i pastwiska, tym samym oferuje piękną panoramę. Na jej szczycie stoi potężna wieża przekaźnikowa.
|
W drodze na przełęcz pod Tokarnią. |
|
Przełęcz pod Tokarnią. |
|
Podejście na Tokarnię. |
Na Tokarnię wspinamy się łagodnie, drogą przez rozległą łąkę. Jej wypłaszczony szczyt osiągamy o godzinie 10.30. Zasiadamy na trawie patrząc na północ, gdzie widoki są najrozleglejsze na Pogórze Bukowskie i położone dalej Doły Jasielsko-Sanockie. Na tym słabo zaludnionym obszarze największą widoczna wsią jest Bukowsko.
Ponad wsią Bukowsko na wzniesieniach Pogórza Bukowskiego znajduje się zespół turbin wiatrowych tworzących farmę wiatrowa Bukowsko-Nowotaniec. Elektrownia ta budowana była od wiosny 2009, zaczęła funkcjonować na wiosnę 2011 roku. Składa się na nią 9 wiatraków o mocy 2 MW każdy - trzy w rejonie wzgórza Patryja Bukowicka (541 m n.p.m.), sześć w okolicy wzniesień Wyższy Las (590 m n.p.m.) i Dziady 647 m n.p.m.). Wiatraki mają wysokość 80 metrów, zaś skrzydła mierzą 46 metrów.
|
Pogórze Bukowskie. W dolinie widoczne są Bukowsko i Wola Piotrowa (po prawej). |
|
Farma wiatrowa Bukowsko-Nowotaniec. |
|
Tokarnia (778 m n.p.m.). |
|
Po północnej stronie szczytu Tokarni. |
|
Bukowsko. |
|
Północne panoramy z Tokarni. |
Po krótkiej przerwie na szczycie idziemy dalej przez łąki i młodniki Tokarni. W dali, przed nami uwidaczniają się zalesione Bieszczady Zachodnie. Zaś na południu widzimy już pasmo graniczne. Droga wciąż lekko opada i niebawem wchodzi w zarośla, gdzie szlak odbija w prawo na słabo widoczną ścieżkę. Zaś droga którą maszerowaliśmy schodzi do wsi Karlików. Przez niedługi czas idziemy pośród krzewów i karłowatych drzewek. Ścieżka nabiera też nieco większej stromości, ale wkrótce znów łagodnieje, gdy wychodzimy na łąkę. Przed nami pojawia się Szeroki Łan (688 m n.p.m.) z wyciągiem narciarskim. My schodzimy do doliny przed Szerokim Łanem, którą płynie potok Płonka. Latem ścieżka ta niknie wśród wysokich na ponad metr traw i ziół. Znaki szlaku znajdziemy dopiero niżej na jednym z najbliższych drzew. Podczas ubiegłorocznej letniej wędrówki przez Pasmo Bukowicy wędrowaliśmy tędy na tzw. czuja przedzierając się przez łany wysokich traw.
|
Bieszczady Zachodnie widoczne z Tokarni. |
|
Rozpoczynamy zejście ze szczytu Tokarni. |
|
Ścieżka przez zarośla. |
|
Przed nami Szeroki Łan (688 m n.p.m.). |
|
Ale duży dmuchawiec. |
Dno doliny osiągamy o godzinie 11.10 Biegnie tędy szutrowa droga, na którą skręcamy w prawo i idziemy nią równolegle do potoku Płonka. Przy Płonce stały kiedyś zabudowania wsi Przybyszów, której mieszkańcy po II wojnie światowej zostali przesiedleni na Ukrainę. Po dawnym Przybyszowie został cmentarz, znajdujący się po prawej, kilkaset metrów za mostkiem przez który przechodzimy. Zaraz za cmentarzem mamy kolejny mostek nad potokiem, a za nim skrzyżowanie dróg gruntowych. Nieopodal za skrzyżowaniem znajduje się cerkwisko ze śladami kamiennej podmurówki cerkwi. Szlak nie prowadzi tam i po przejściu przez mostek, niebawem skręcamy z drogi w prawo na trawiaste zbocze.
|
Dolina potoku Płonka. |
|
Droga przez dolinę Płonki. |
|
Barszcz Sosnowskiego (Heracleum sosnowskyi Manden.). |
|
|
|
|
|
Cmentarz nieistniejącej wioski łemkowskiej Przybyszów. |
Wspinamy się teraz widokowymi łąkami w kierunku lasu kryjącego grzbiet Kamienia. Gdzieś na początku tego podejścia znajdował się drugi cmentarz wsi.
Zieleń traw usłana jest mnóstwem kwiatów. Zatrzymujemy się przy fioletowych dzwonkach brzoskwiniolistnych (Campanula persicifolia L.) i groszkach żółtych (Lathyrus pratensis L.), zwanych też groszkiem łąkowym.
|
Łąki przed lasem Kamienia. |
|
Dzwonek brzoskwiniolistny (Campanula persicifolia L.). |
|
Groszek żółty (Lathyrus pratensis L.). |
Zaraz po wejściu do lasu, na jego skraju stoi w zaroślach krzyż pańszczyźniany. Za krzyżem szlak skręca w prawo na zachód i kieruje się na przełęcz pod Spaloną Górą (682 m n.p.m.). Przez przełęcz zataczamy szeroki łuk na lewo i wchodzimy na wąski grzbiet Kamienia. Idziemy chwilę tym grzbietem mijając grupki skałek piaskowcowych, a następnie schodzimy w dół kierując się na południe. Czerwony szlak nie wchodzi na szczyt Kamienia (717 m n.p.m.), ale można go zdobyć w kilkanaście minut kontynuując marsz grzbietem po nieznakowanej ścieżce.
|
Krzyż pańszczyźniany na skraju lasu. |
|
Za przełęczą pod Spaloną Górą. |
|
Kamień - nieopodal szczytu. |
|
Wychodnia na grzbiecie Kamienia. |
Schodząc z grzbietu Kamienia za czerwonymi znakami około godziny 12.30 napotykamy żółto-czarne znaki szlaku „Śladami dobrego wojaka Szwejka”. Jest to międzynarodowy szlak turystyczny wiodący z Czech przez Austrię, Węgry, Słowację, Polskę, na Ukrainę po miejscach opisanych przez Jaroslava Haška w powieści „Przygody dobrego wojaka Szwejka”. Znaki tego szlaku będą nam towarzyszyć do końca dzisiejszej wędrówki.
|
Błotniste drogi po zejściu z Kamienia. |
Brniemy dalej błotnistymi ścieżkami Beskidu Niskiego. Mówią, że to najbardziej dziki i opuszczony fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego i daje się to zauważyć od momentu wejścia do lasu. Lasy kryją młaki i torfowiska, a błoto na ścieżkach nie wysycha chyba tutaj nigdy, a jedynie zimą przymarza. Rejon ten należy do najbardziej odludnych i najrzadziej uczęszczanych. Poza ciszą panuje tutaj pustka, pustka i pustka. Pojawiają się też niewielkie, zarastające polanki, na których kiedyś panował wiejski gwar przysiółka Fajtyska. Fajtyska należała do dużej wsi, która dzieliła się na Jawornik Górny i Jawornik Dolny. Leżały one w dolinie potoku Jawornik. Dolina ukazuje się nam zaraz za pierwszym wzniesieniem pokrytym łanami kołyszących się traw, jakie pokonujemy po opuszczeniu lasu. W dolinie Jawornika nie widać już ni jednej chałupy, a jedynie parę, zdziczałych drzew owocowych.
|
Mostek nad ciekiem wodnym. |
|
Wychodzimy z lasu na wzniesienia pokryte trawami. |
Wieś Jawornik lokowana w XVI wieku na prawie wołoskim. Szybko stała się ludna, a wokół niej powstały jeszcze cztery przysiółki. Wyludniła się w wyniku najazdu Jerzego Rakoczego w roku 1657, ale istniała dalej, aż do zakończenia II wojny światowej, kiedy jej ludność została wysiedlona, a wieś skutecznie zniszczona.
Mieszkający tu ludzie wierzyli w wampiry i upiory, o czym świadczą spotykane tu pochówki wampiryczne, praktykowane jeszcze podobno w XX wieku. Pisał o tym polski etnograf, folklorysta i kompozytor Oskar Kolberg, a potem Hubert Ossadnik w „Zwyczajach pogrzebowych doliny Osławy, Osławicy i Kalniczki”:
„We wsi Jaworniku nad Osławicą nie ma jednego człowieka pochowanego na cmentarzu, który by nie miał wbitego w głowę ćwieka lub uciętej i u nóg położonej, głowy. Aby zapobiec wędrówkom pośmiertnym upiora, obwijają zmarłemu szyję młodym pędem głogu a w serce wbijają gwóźdź z brony lub 3 żelazne ćwieki. Dla odwrócenia Złego ucinają też głowę i kładą twarzą na spód, w nogach. Przed pogrzebem kładą w usta łyżkę maku albo pełny pysk lub półkwartek - w tym celu, aby z grobu nie wstał. Sądzą bowiem, że podniósłszy się z trumny, nim dojdzie do domu, powinien on wszystkie te ziarenka maku w ustach zliczyć, zrachować, czemu nie podoła prędko, wiec kur zapieje tymczasem i upirz do grobu wracać musi.”
Po nieistniejącej wiosce Jawornik można pospacerować korzystając ze ścieżki spacerowej wyznakowanej w 2008 roku. Ścieżka ta ułatwia poruszanie się po terenie dawnej wsi, szczególnie gdy pozostałości po niej kryją bujne trawy. W okresie tym znajdujące się tu rozsypujące się studnie stanowią niebezpieczne pułapki.
Nasz czerwony szlak początkowo nieznacznie zakręca w kierunku doliny potoku Jawornik. Wydaje się, że tam właśnie zejdziemy, ale strzałka na drzewie nagle zmienia kierunek naszego marszu. Idziemy na południowy zachód, na szczyt płasko-kopulastego Wahalowskiego Wierchu. Na tych trawiastych połaciach trzeba uważnie wypatrywać znaków, popatrzeć na każde drzewo, bo właśnie na nim może być czerwony znak przysłonięty wysokimi trawami.
|
Ścieżka niknie w trawach. |
Wahalowski Wierch (666 m n.p.m.) osiągamy o godzinie 13.40. Stoi na nim betonowy trójnóg triangulacyjny. Pokryty trawiastymi połaciami oraz kilkoma samotnymi krzewami i drzewami jest wyśmienitym punktem widokowym. Przede wszystkim widać z niego bezkres ciszy i spokoju - po horyzont nie ma żadnego domostwa, żadnej drogi, żadnego człowieka. Być może w sezonie wakacyjnym wypatrzeć można jakąś duszę w dolinie Jawornika, bo czasem się zdarzy, że jakaś dusza zapragnie skorzystać z nieczynnej bazy namiotowej, prowadzonej kiedyś przez Orkiestrę Świętego Mikołaja oraz lubelskie Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich. Nawet skryta w dolinie na północnym zachodzie wioska Czystogarb wygląda jak wymarła. Nigdzie indziej nie czuje się takiej pustki, spokoju.
Za doliną Jawornika ciągnie się grzbiet Długiego Łazu. Dokładnie na południu widoczny jest Kamień z którego niedawno zeszliśmy. Zaś na północnym zachodzie widać już pasmo graniczne.
|
Wahalowski Wierch (666 m n.p.m.). |
Po kilkuminutowej przerwie schodzimy z Wahalowskiego Wierchu, kierując się na południowy wschód. Polna droga nieznacznie obniża się na niewyraźną przełęcz, by po chwili przejść na ścieżkę wiodącą przez łąkę porastającą północno-wschodnie zbocza wzniesienia Hruń (677 m n.p.m.). Zaraz potem, o godzinie 13.55 wchodzimy do lasu.
|
Zejście z Wahalowskiego Wierchu. |
Ścieżka biegnie lasem w miarę płasko, ale stopniowo obniża swoją wysokość. Idziemy początkowo przez krzaczaste zarośla, ale wkrótce pojawiają się świerki z domieszką innych drzew. Idąc przez Las Telehiwki zbliżamy się do końca wędrówki. Pokonywanie bardziej podmokłych miejsc ułatwiają drewniane pomosty, a z pozostałym błotnistymi fragmentami radzimy sobie bez problemu.
|
Las Telehiwki. |
|
Drewniany pomost na podmokłym fragmencie szlaku. |
|
Las Telehiwki. |
Wkrótce droga zwiększa nachylenie i około 14.45 spomiędzy drzew widoczny jest już dach schroniska PTTK w Komańczy im. Ignacego Zatwarnickiego położonego na wysokości 490 m n.p.m. Trzy minuty później stajemy w jego prograch. Zaglądamy do niego tylko na kilka minut, bowiem chcemy zwiedzić jeszcze Klasztor Sióstr Nazaretanek.
|
Schronisko PTTK w Komańczy im. Ignacego Zatwarnickiego. |
Schodzimy na asfaltową dróżkę pod schroniskiem, gdzie czerwony szlak skręca w lewo, ale my obieramy przeciwny kierunek. Po chwili mijamy kamienno-porcelitowy pomnik przedstawiający Prymasa-Wędrowca, zawierzającego naród Bożej Rodzicielce w częstochowskiej ikonie. Jest on zwieńczeniem 15 kamiennych tablic z fragmentami Ślubów Jasnogórskich, umieszczonych kolejno przy dróżce, którą idziemy. Zaś na końcu dróżki mijamy porcelanowe figury przedstawiające Najświętszą Rodzinę. Za nimi rozciąga się polana z urokliwym budynkiem Klasztoru Sióstr Nazaretanek, o którym ksiądz misjonarz Saletyn Zbigniew Czuchra pisał:
„Jest w Komańczy dom jasny malowany nadzieją
i koronką z drzewa ozdobiony
szumem jodeł wiekowych i zapachem żywicznym
w każdej porze szczelnie otulony...”
|
Pomnik Prymasa-Wędrowca, zawierzającego naród Bożej Rodzicielce w częstochowskiej ikonie. |
|
Porcelanowe figury przedstawiające Najświętszą Rodzinę. |
|
Klasztor Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. |
W pełnym brzmieniu jego nazwa brzmi Klasztor Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Zgromadzenie Sióstr Nazaretanek założone zostało w Rzymie w 1875 roku. Jego założycielką była Polka bł. Franciszka Siedliska. Klasztor w Komańczy wybudowano na działce ofiarowanej przez właściciela dóbr hr. Stanisława Potockiego. Budynek zaprojektowano w stylu szwajcarskim nadając mu wygląd pensjonatu uzdrowiskowego. Pierwotnie miał służyć jako dom wypoczynkowy dla sióstr w celu podratowania zdrowia, jednak mieszkające w nim Siostry Nazaretanki od samego początku zajmują się działalność charytatywną.
Klasztor znany jest również z internowania w nim Prymasa ks. kard. Stefana Wyszyńskiego w okresie 29.10.1955-28.10.1956. Było to czwarte i ostatnie miejsce jego internowania. Wcześniej był więziony w Rywałdzie Królewskim, Stoczku Warmińskim oraz w Prudniku. Na parterze domu znajduje się Izba Pamięci Prymasa Tysiąclecia, w której zgromadzono pamiątki i wyposażenie z pokoju na piętrze, w którym mieszkał. Na parterze znajduje się również kaplica dostępna dla wszystkich przybyszów (ta sama, w której modlił się internowany Prymas).
|
Kaplica w Klasztorze Sióstr Nazaretanek. |
|
Izba Pamięci Prymasa Tysiąclecia. |
O godzinie 15.15 opuszczamy teren Klasztoru Sióstr Nazaretanek. Schodzimy w dół asfaltową dróżką, mijając pomnik Prymasa-Wędrowcy, a następnie 15 kamiennych tablic z fragmentami Ślubów Jasnogórskich. W międzyczasie napotykamy nasz czerwony szlak. Kilka minut później mijamy ostatnią, a właściwie pierwszą tablicę z początkiem Ślubów Jasnogórskich, przechodzimy pod wiaduktem kolejowym i wchodzimy na krajowej drogi nr 892, na którą skręcamy w prawo.
Idziemy przez Komańczę leżącą nad rzeką Osławicą i potokiem Barbarka nazywanym w zamierzchłych czasach Kumanieckim Potokiem. Choć za datę powstania osady uważa się rok 1512, kiedy oficjalnie została lokowana na prawie wołoskim, to osadnictwo skupiało się tu już dużo wcześniej. Po II wojnie światowej pewna część ludności łemkowskiej została wysiedlona na Ziemie Odzyskane podczas Akcji „Wisła”. Jednak na początku lat 60-tych wielu wysiedlonych mieszkańców wróciło z powrotem w rodzinne strony.
|
Komańcza - stacja kolejowa. |
W 1802 roku wzniesiono w Komańczy cerkiew greckokatolicką pw. Opieki Matki Bożej, która od 1963 roku stała się cerkwią prawosławną. Niestety ta zabytkowa prawosławna cerkiew niedawno (w 2006 roku) spłonęła wraz z wyposażeniem. Ocalała tylko dzwonnica z 1834 roku. W miejscu spalonej świątyni w latach 2008-2010 wzniesiono jej replikę.
|
Greckokatolicka cerkiew Opieki Matki Boskiej. |
O godzinie 15.45 opuszczamy czerwony szlak, który odchodzi w lewo do Duszatyna zaraz za rzymskokatolickim kościołem św. Józefa. My idziemy dalej prosto, po czym odbijamy w prawo na odchodząca drogę krajową nr 897. O godzinie 16.00 docieramy do drugiej cerkwi w Komańczy - greckokatolickiej pw. Opieki Matki Boskiej, zbudowanej w latach 1985-1988.
Przy cerkwi grekokatolickiej kończymy naszą wędrówkę, ostatnią po Beskidzie Niskim w ramach projektu „GSB na raty”. Za doliną Osławicy ciągną się już Bieszczady - ostatnie pasmo górskie na czerwonym szlaku.
Trudno nie kochać Bieszczad, są piękna i jeszcze na pół dzikie. Uwielbiam jak pokazujecie oprócz gór kwiatki, motyle ... . Okrutny był sposób pochówku zmarłych w Jaworniku. W Komańczy byłam, ale samochodem :)
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością przeszłam się z Wami wirtualnie po tej okolicy. O Komańczy pierwszy raz usłyszałam, a właściwie zapoznałam się, czytając "Zapiski więzienne" Prymasa Wyszyńskiego.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to GSB na raty robię z Wami :) Tylko jakoś zmęczenia nie czuję :) Pozdrawiam serdecznie!
Tułam się z Wami po szlakach i kiedyś porównam sobie wrażenia w "realu" :)
OdpowiedzUsuń