Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

GSB na raty, etap 17: Zdynia - Bartne

TRASA:
Zdynia-Ług [czerwony szlak] Popowe Wierchy (684 m n.p.m.) [czerwony szlak] Krzywa [czerwony szlak] Wołowiec [czerwony szlak] Bacówka PTTK w Bartnem (620 m n.p.m.)

OPIS:
Leje od samego rana nie bacząc na nas wcale;
czy Beskid Niski pokonywać będziemy w mozole?
Zdynia wita nas jednak bez deszczu,
nikt nie idzie w przeciwdeszczowym płaszczu.
Na Popowych Wiechach grzybów mnóstwo mamy;
choć toreb niewiele mamy - grzybobranie urządzamy.
Wnet schodzimy do doliny kiedyś wysiedlonej
i choć ludzie powrócili - nie jest tu jak dawnej;
kilkanaście domów, piękna cerkiew na wzniesieniu,
ale pustka tu i cisza, jakby wszyscy byli na wygnaniu.
Między Krzywą i Jasionką przez Zawoi bród,
nie jest trudno bo nie pada – to jest chyba cud.
Potem jeszcze kilka razy po kamieniach przeskakując
przecinamy tenże potok, zdziczałą dolinę wędrując.
W końcu osiągamy Wołowiec, łemkowski jak niegdyś,
choć nie tętni takim życiem jak kiedyś
- bardzo mało teraz ludzi tutaj mieszka.
Niedaleko stąd już mamy na Mareszka,
gdzie bacówka i ognisko na nas czeka.
Bartne wita nas i żegna do przyszłego roku,
kiedy przyjedziemy wędrować po Magurskim Parku.
~~Dorota

Główny Szlak Beskidzki
etap 17
ZdyniaBartne
11,8 km

Na wędrówkę Głównym Szlakiem Beskidzkim wyjeżdżamy tym razem z naszą grupą turystyczną. W nocy zaczęło lać i to solidnie. Ochłodziło się. To sprawiło, że niektóre osoby zastanawiały się nad powrotem do ciepłego łóżeczka, i to wcale nie wyglądało na żart, czy blef. Jednak autokar przyjechał tak jak zwykle i cała grupa bez jakiegokolwiek zrzędzenia zajęła w nim miejsca. Jedziemy w góry niewysokie, generalnie łatwe, a odcinek do pokonania jest stosunkowo krótki. Deszczowa aura nie nastraja nas jednak optymistycznie - będzie trzeba po prostu szybko zaliczyć fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego i wracać do domu. Tak to już jest z wyjazdami zorganizowanymi - pogody nie wybiera się wtedy. Jedynie na co nieśmiało liczymy, to to, że tam dokąd jedziemy, być może deszczową aurę zastąpi prognozowany, pierwszy przedzimowy opad śniegu.

Jednakże ku zdumieniu ogółu, gdy zbliżamy się do Zdyni intensywność opadów stopniowo maleje, aż zupełnie niknie. To nieprawdopodobne. Nawet droga miejscami staje się sucha pod wpływem powiewającego wiatru. Tymczasem w Krakowie podobno wisi ściana deszczu. Do Zdyni przyjeżdżamy na godzinę 10.40. Tu rozpoczynamy wędrówkę.

Spod budynku Ośrodka Szkoleniowo-Wypoczynkowego w Zdyni wychodzimy na drogę wojewódzką nr 977 przebiegającą przez wioskę. Skręcamy w lewo w stronę Gładyszowa i idziemy wzdłuż szosy około pół kilometra. Przed białą, przydrożną kapliczką skręcamy w prawo i schodzimy z ruchliwej szosy na stoki Popowych Wierchów. Chwilkę podchodzimy łączką, po czym wchodzimy w zwarty kompleks leśny. Ścieżka podrywa się i z mozołem wspinamy się do góry. Ścieżka pnie się stromo wzdłuż ogrodzonych obszarów leśnych. Myślimy o tym, że mogłoby być dużo trudniej, ale na nasze szczęście nie ma błota, tak jakby wcale tu nie padało. Jedynie trzeba uważać na wystające wilgotne korzenie, na których łatwo się poślizgnąć.

Zdynia-Ług. Popowe Wierchy.
Zdynia-Ług. Popowe Wierchy.

Zdynia-Ług. Zejście z drogi wojewódzkiej 977 na stoki Popowych Wierchów.

Zdynia-Ług. Wnętrze kapliczki pod Popowymi Wierchami.
Wnętrze kapliczki.

Zdynia-Ług. Początek podejścia na Popowe Wierchy.
Rozpoczynamy podejście na Popowe Wierchy.

Rotunda (771 m n.p.m.). U dołu droga wojewódzka nr 977 przebiegająca przez Zdynię.
Rotunda (771 m n.p.m.). U dołu droga wojewódzka nr 977 przebiegająca przez Zdynię.

Temperatura jest niska (poniżej 10°C), ale w marszu nie czuje się tego. Może tylko po rękach trochę zimno, lecz wkrótce i one nie próżnują, tak jak nogi. Wydawać by się mogło, że to nie pora już na grzybobranie, bo zimno. Okazuje się jednak, że mimo niskiej temperatury sporo tu jeszcze grzybów rośnie. Nikt się tego nie spodziewał. Jeszcze rano wszyscy byli nastawieni na walkę z deszczem, a nie na grzybobranie. Piękne, okazałe egzemplarze grzybów rosną tu przy samym szlaku. Same się proszą - weź mnie, będzie pyszna jajecznica. No szkoda, że nie mamy do czego ich zbierać. Zachwycają też wyglądem trujące gatunki grzybów, które oczywiście pozostawiamy w spokoju.

Zdynia-ług. Na łące pod lasem Popowych Wierchów.
Na łące pod lasem Popowych Wierchów.

Leśna ścieżka wprowadzająca na grzbiet Popowych Wierchów.
Leśna ścieżka wprowadzająca na grzbiet Popowych Wierchów.

Grzyb rosnący na drzewie.
Grzyb rosnący na drzewie.

Grzyb rosnący na drzewie.

Stado muchomorów na Popowych Wierchach.
Stado muchomorów na Popowych Wierchach.

Prawie na grzbiecie Popowych Wiechów (684 m n.p.m.).
Prawie na grzbiecie Popowych Wiechów (684 m n.p.m.).

Ścieżka osiąga grzbiet Popowych Wierchów i biegnie dalej w miarę płasko. Wędrówka górska jest teraz jak przyjemny spacer leśną ścieżką obsypaną gradem liści. Występujące podmokłości omijamy z łatwością, choć czasem zdarza się wdepnąć jedną stopą w grząski grunt zakamuflowany pod warstwą liści. Las sprawia wrażenie zupełnie opuszczonego. Nie słychać śpiewu ptaków, tylko czasem przeraźliwy pisk ocierających się o siebie gałęzi i konarów przy każdym mocniejszym podmuchu wiatru. To tak jakby las chciał przemówić do nas.

Kolorowa jesień sprzed tygodnia właściwie już zanikła. Barwy jesieni zalegają właściwie tylko leśne ścieżki. Drzewa w większości zostały już ogołocone ze swego listowia, ale dzięki temu wnętrza lasu nie wypełnia półmrok, mimo wiszących nad nim gęstych chmur, które skrzętnie hamują dopływ blasku słonecznego.

Popowe Wierchy są masywem rozległym i trudno jest zlokalizować jego kulminację osiągającą 684 m n.p.m. Czerwony szlak przebiega w jej pobliżu, omijając ją od południa.

Na grzbiecie Popowych Wierchów.
Na grzbiecie Popowych Wierchów.

Łagodnie oddalamy się od najwyższej kulminacji Popowych Wierchów.
Łagodnie oddalamy się od najwyższej kulminacji Popowych Wierchów.

Koło południa wychodzimy na szutrową drogę, na której skręcamy w prawo. Maszerujemy nią jakieś 20-30 minut. Normalnie pokonalibyśmy ten odcinek w czasie dwa razy krótszym, ale po co się spieszyć skoro zaplanowana trasę jest krótka, a pogoda wciąż nam sprzyja. Z drogi szutrowej schodzimy na lewo, na leśną ścieżkę. Wiosną lub w lecie łatwo przegapić to zejście, bowiem znaki szlaku namalowane na drzewie zapewne przysłaniają liście, a sama ścieżka nie jest wyrazista.

Szutrowa droga przebiegająca przez Popowe Wierchy.
Szutrowa droga przebiegająca przez Popowe Wierchy.

Niedługo po opuszczeniu szutrowej drogi, ścieżka zaczyna wyraźnie schodzić w dół i po kilkunastu minutach wyprowadza na łąkę. Przed sobą widzimy kolejne zalesione szczyty, lecz nasz szlak nie będzie wiódł po nich. Wędrować będziemy dolinami pomiędzy tymi wzniesieniami. Najbardziej wyniosłym jest Obszar (685 m n.p.m.), który z początku przysłania nam młodnik rosnący z lewej ponad płytkim jarem. Za Obszarem widać wyższą Mareszkę (801 m n.p.m.) na stokach której leży Bacówka PTTK w Bartnem.

Na prawo widać niewysokie, łagodne wzniesienia. Przed nimi położona jest wioska Jasionka (łem. Jasiunka). Przed wysiedleniem w 1947 roku była to wioska ludna i gęsto zabudowana. Tworzyła jedną gromadę z sąsiednią Krzywą i Banicą. Po wysiedleniu wieś przez kilka lat była pusta, W latach 1950-1952 powstał tu PGR, którego funkcjonowanie zmieniło nie do poznania tutejsze tereny. Z dawnej Jasionki nie zachowały się żadne zabudowania mieszkalne.

Widok na Obszar (685 m n.p.m.) ze stoków Popowych Wierchów, jeszcze przed przekroczeniem drogi pomiędzy Krzywą i Jasionką.
Widok na Obszar (685 m n.p.m.) ze stoków Popowych Wierchów,
jeszcze przed przekroczeniem drogi pomiędzy Krzywą i Jasionką.

Widok w stronę wsi Jasionka.
Widok w stronę wsi Jasionka.

Po zejściu do doliny o godzinie 13.00 przecinamy szosę biegnącą z Grabu i dawnej wsi Radocyna do Gorlic przez Krzywą, Pętną i Sękową. Następuje to obok stojącej przy szosie figury Matki Bożej z Dzieciątkiem z roku 1900. Zaraz za szosą docieramy nad potok Zawoja. Musimy przeprawić się przez niego po kamieniach. Nie ma z tym większego problemu, bowiem poziom wody nie jest zbyt wysoki. Po deszczu zapewne musielibyśmy ściągać buty. Dalej szlak prowadzi nas w pobliżu koryta tego potoku.

Droga pomiędzy Krzywą a Jasionką.
Droga pomiędzy Krzywą a Jasionką. Przy niej stoi figura Matki Bożej z Dzieciątkiem z roku 1900.

Pierwsza przeprawa przez potok Zawoja.
Pierwsza przeprawa przez potok Zawoja.

Wchodzimy na stromą skarpę, która w pewnym fragmencie oberwana jest w wyniku osuwiska. Ścieżka szlaku jest na tym odcinku niebezpiecznie naderwana i trzeba się przytrzymać drzew, aby nie zsunąć się kilka metrów w dół do koryta potoku Zawoja.

Ze skarpy widać drewnianą dawną cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana z 1924-1926 roku, w Krzywej (łem. Krywa). Jej kształt nawiązuje do cerkwi staroruskich charakteryzujących się brakiem wieży, małym prezbiterium i bardzo dużą nawą główną. Obecnie świątynia ta pełni funkcję kościoła katolickiego NMP Niepokalanie Poczętej. Krzywa, podobnie jak wieś Jasionka była przed 1947 roku ludną wsią łemkowskiej. Jednak, podobnie jak w Jasionce, tak i tu nie zachowała się z tamtego okresu żadna zabudowa mieszkalna.

Osuwisko ponad potokiem Zawoja.
Osuwisko ponad potokiem Zawoja.

Potok Zawoja. Z lewej widać fragment osuwiska.
Potok Zawoja. Z lewej widać fragment osuwiska.

Po obniżeniu się skarpy nad Zawoją szlak skręca w prawo i wchodzi w dziką dolinę. Skręca w nią również potok Zawoja, który podobnie jak nasza ścieżka za niedługo wchodzi do lasu. Wkrótce Zawoja i nasza ścieżka kilkakrotnie krzyżują się, dostarczając dodatkowych atrakcji, bo za każdym razem musimy przeprawiać się przez bród potoku. Nie jest to trudne, a nie wątpliwie więcej emocji mógłby dostarczyć opady deszczu. Wtedy przeprawa przez potok nie byłaby tak prosta, o czym już niejednokrotnie słyszeliśmy od wielu innych wędrowców.

Wchodzimy w dolinę potoku Zawoja. Z tyłu widać dom w Krzywej.
Wchodzimy w dolinę potoku Zawoja. Z tyłu widać dom w Krzywej.

Kolejna przeprawa przez Zawoję.
Kolejna przeprawa przez Zawoję.

Potok Zawoja.
Potok Zawoja.

O godzinie 13.30 osiągamy utwardzoną drogę, na którą szlak skręca w prawo. Potok Zawoja jest w tym miejscu dość szeroki, ale nie będziemy się już przez niego przeprawiać. Płynie sobie po naszej prawej i niedługo oddali się od nas i na terenie nieistniejącej wsi Nieznajowa zasili wody rzeki Wisłoka, z którą spotkamy się w miejscowości Kąty przy którejś z najbliższych wędrówek po Głównym Szlaku Beskidzkim. Tymczasem na chwilę schodzimy z utwardzonej drogi do lasu i idziemy w jej pobliżu, po czym wracamy na nią.

Przed godziną 14.00 osiągamy miejsce, w którym do naszego czerwonego szlaku dochodzą znaki żółte szlaku z Banicy do Nieznajowej. Trochę dalej przekraczamy dopływ Zawoi korzystając z drewnianego mostka dla pieszych, podczas gdy sama droga równolegle schodzi do jego nurtu krzyżując się z nim. Po 15 minutach od mostka mijamy szlaban, za którym mamy już asfaltową szosę biegnącą przez dawną łemkowską wieś Wołowiec (łemk. Воловец).

Idąc tą szosą w prawo, tak jak skręca potok Zawoja, moglibyśmy zobaczyć cerkiew prawosławną pod wezwaniem Opieki Matki Bożej (Bogurodzicy) z XVIII wieku, wybudowaną w stylu zachodniołemkowskim. Czerwony szlak skręca jednak w lewo i prowadzi szosą wzdłuż dopływu Zawoi o nazwie Mareszka. Mijamy nieliczne zabudowania mieszkalne i liczne kapliczki łemkowskie. Obecnie w Wołowcu mieszka niewiele rodzin. W większości jest to ludność łemkowska, która powróciła do wioski po powojennych wysiedleniach. Dziś trudno uwierzyć, że pod koniec XIX wieku mieszkały tu 882 osoby.

Leśna ścieżka biegnąca równolegle do utwardzonej drogi i potoku Zawoja.
Leśna ścieżka biegnąca równolegle do utwardzonej drogi i potoku Zawoja.

Leśna ścieżka biegnąca równolegle do utwardzonej drogi i potoku Zawoja.

Znów na utwardzonej drodze.
Znów na utwardzonej drodze.

Szlaban przed wejściem na szosę w Wołowcu.

Idziemy szosą jakiś kwadrans i zaraz po przejściu mostem nad Mareszką schodzimy w prawo na bitą drogę. Ponownie mamy most nad Mareszką, zaraz za nim mijamy szyld „Głodny i spragniony - tutaj będziesz nakarmiony” zapraszający do Chaty Kasi na domowe obiadki. Potem przechodzimy koło starych, drewnianych chałup, a także niezamieszkałej chyży. Nasza droga przeobraża się w ścieżkę, która niebawem skręca w prawo pnąc się na stoki Mareszka (801 m n.p.m.), najpierw po łąkach, a potem lasem.

Krzyż w Wołowcu.
Krzyż w Wołowcu.
Krzyże w Wołowcu.

Na szosie w Wołowcu. Most nad potokiem Mareszka.
Na szosie w Wołowcu. Most nad potokiem Mareszka.

Drewniana chata w Wołowcu.
Drewniana chata w Wołowcu.

Wołowiec. Niezamieszkała chyża łemkowska.
Niezamieszkała chyża łemkowska.

Za nami widać coraz ciemniejsze chmury, ale nie martwimy się już tym zbytnio - wszak przed nami zostało już niewiele drogi. Wydaje się, że chmury ciągną ku nam i lada moment nas dopadną, ale jakoś to wciąż nie następuje. W Krakowie zaś cały czas leje, jak meldują nam znajomi martwiąc się o nasz los: „leje jak z cebra, a wy w górach”. Los jednak jest nam przychylniejszy, niż tym co zostali w Krakowie, ale jakby co, szybko wchodzimy do lasu porastającego stoki Mareszka, który da nam jakąś osłonę przed ewentualnym deszczem. Po osiągnięciu lasu szlak robi się łagodniejszy. Przestaje się wspinać ku szczytowi góry, przechodząc w trawers jej zbocza. Wiedzie teraz po wygodnej leśnej drodze. O godzinie 15.15 docieramy do utwardzonej drogi z drogowskazem, z którego odczytujemy, że do bacówki pozostało nam już tylko 20 minut. Za wskazaniem tego znaku skręcamy na utwardzoną drogę w prawo. W tymże miejscu dochodzi do nas niebieski szlak z Gorlic, pokonujący m.in. Magurę Małastowską.

Widok w stronę Wołowca ze stoków Mareszka.
Widok w stronę Wołowca ze stoków Mareszka.

W lesie porastającym stoki Mareszka.
W lesie porastającym stoki Mareszka.

Wkrótce wychodzimy z lasu. Przy szlaku mijamy pasące się krowy, zagrodę gospodarczą i dom. Przed nami widać jeszcze jedno domostwo. Zaś po naszej lewej, czyli na północnym zachodzie ukazuje się daleka panorama na dolinę wioski Bartne (łem. Бортне, Bortne). Jest ona imponująca pomimo wiszących nisko chmur. Wieś ta ma blisko 7 kilometrów długości. Otoczona jest górami. Wylot doliny zamyka zwarty masyw: Męcińskiej Góry (679 m n.p.m.) i Kamiennej Góry (618 m n.p.m.).

Bartne zamieszkałe jest głównie przez Łemków. To dawna, znana wioska na terenie całej Łemkowszczyzny, a to dzięki kamieniarstwu. Pochodzące stąd krzyże przydrożne oraz nagrobki do dziś spotkać można w nawet odległych miejscowościach. Miejscowi podają, że Bartne zostało założone przez kamieniarzy z pobliskiej Jasionki, którzy na zboczach pobliskich gór pozyskiwali niezbędny materiał.

W Bartnem znajdują się dwie cerkwie: greckokatolicka pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana wybudowana około 1842 roku oraz prawosławna również pod wezwaniem Świętych Kosmy i Damiana z 1928 roku (wybudowana na wzór cerkwi w Krzywej, choć jest znacznie mniejsza od niej). W wiosce można również zobaczyć kilka dobrze zachowanych chyży łemkowskich, wiele przydrożnych krzyży, a także ciekawe cmentarze (parafialny i wojenny).

W latach 1986-89 Bartne gościło „Łemkowską Watrę”, która dziś kontynuowana jest w odległej o kilkanaście kilometrów Zdyni, z której wyruszaliśmy dzisiaj na wędrówkę.

Widok na dolinę wsi Bartne.
Widok na dolinę wsi Bartne.

Widok na dolinę wsi Bartne.
Widok na dolinę wsi Bartne.

Nasza droga łączy się teraz z asfaltową, wspinającą się z centrum wioski do Bacówki PTTK w Bartnem, położonej na stokach Mareszka. Skręcamy na nią w prawo i po dwóch minutach docieramy pod budynek bacówki, schowanej na skraju lasu mieszanego, wśród jodeł, buków i jaworów.

Bacówka PTTK w Bartnem.
Bacówka PTTK w Bartnem.

Przy ognisku.

Dochodzi godzina 15.40. Znajdujemy się tuż przed Magurskim Parkiem Narodowym i jednocześnie na rubieżach województwa małopolskiego. Następna wędrówka wiodła będzie już przez Magurski Park Narodowy i województwo podkarpackie. To dobry czas i miejsce, by odpocząć przy ognisku oraz wspomnieć przebyte do tej pory szczyty i wioski, zwiedzone miejsca i obiekty, tym bardziej, że następna wędrówka po Głównym Szlaku Beskidzkim będzie dopiero w przyszłym roku. I to raczej na pewno.



Udostępnij:

3 komentarze:

  1. Dwa lata temu penetrowałem ten rejon. W Zdyni miałem bazę wypadową, chyba w tym ośrodku wypoczynkowo szkoleniowym, o którym piszesz. Byłem wiosną, więc widoki były zgoła inne, ale ten teren bardzo mile wspominam. Udało się Wam z pogodą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Często odwiedzamy tamte rejony przy okazji wędrowania w kierunku Magury Małastowskiej. Beskid Niski I Pieniny to najpiękniejsze góry do wędrówek jesienią.

    Będziemy zaglądać na Waszego bloga częściej. Pasja do gór i wędrowania łączy.

    pozdrawiamy A. M.
    szepty szczescia

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze mi się czyta o najbliższych memu sercu terenach. Wołowiec to mistyczne miejsce. Jeśli kiedyś będziecie mieli w planach kolejny pobyt w tym miejscu, to z chęcią dołączę do ekipy :)

    OdpowiedzUsuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas