TRASA:
Hańczowa
Kozie Żebro (847 m n.p.m.)
Regietów
Rotunda (771 m n.p.m.)
Zdynia-Ług
OPIS:
Jesień dziś najlepszą jest malarką,
najpiękniejszą naszą towarzyszką.
Słońce również nie próżnuje wcale
i przygrzewa niebywale.
Z Hańczowej "krowim szlakiem"
wyruszamy dość spokojnym krokiem,
ale wnet Koziego Żebra stoki
wyciskają z nas troszę soki.
Jednak zejście okazuje się trudniejsze,
bo jest wiele bardziej stromsze.
I osiągamy dolinę malowniczą, piękną
wyjątkowo cichą i spokojną,
chociaż kiedyś była bardzo gwarną;
dziś ta ziemia jest bezludną -
ślady łemkowskiej bytności tuli trawami
tęskniąc za dawnymi gospodarzami.
Stąd na Rotundę leśna dróżka
jest już nawet dosyć krótka.
Na niej szczycie jeden z wojennych cmentarzy,
gdzie leży wielu poległych żołnierzy
i choć mówią nam: nie płaczcie,
że leżymy tak z dala od ludzi,
pozostaje w nas ogromne współczucie;
u każdego ten pomnik smutną zadumę wzbudzi.
I schodzimy lasem, a potem łąkami
z pasącymi się stadnie krowami.
Dość szybko do Zdyni docieramy,
gdzie się u Zosi zatrzymamy;
a Popowe Wierchy zdobędziemy,
gdy nową wędrówkę rozpoczniemy.
~~Dorota
Główny Szlak Beskidzki
|
|
etap 16
|
HańczowaZdynia
|
|
11,4 km
|
W lipcu, gdy przywędrowaliśmy do Hańczowej (łemkow. Ганчова) witała nas burza („
GSB-21, dzień 7”), dwa tygodnie temu obfity deszcz („
GSB na raty, etap 15”), a dziś błękit nieba i jesienne słońce. Hańczowa rozbarwiła się przepięknie. Ktoś rozlał na lasy zarastające stoki Gór Hańczowskich ciepłe barwy akwareli. Zapowiada się cudowny dzień. Nietypowa październikowa ciepłota, sięgająca 20°C i lekkie, poranne powietrze są wymarzone na górską wędrówkę po Beskidzie Niskim.
Na czerwonym szlaku stajemy ponownie o godzinie 10.25, dokładnie tam, gdzie przerwaliśmy ostatnią wędrówkę, czyli pod budynkiem szkoły w Hańczowej. Hańczowa jest dużą wsią położoną w dolinie rzeki Ropa, bezpośrednio przy drodze z Uścia Gorlickiego do Wysowej. Przypuszcza się, iż powstała w połowie XV wieku. Pierwsza wzmianka o Hańczowej należącej do Gładyszów pochodzi z 1480 roku.
Od wschodu górują nad nią Kiczerka (625 m n.p.m.), Skałka (820 m n.p.m.) oraz Markowiec (640 m n.p.m.), a tam skąd dwa tygodnie temu przybyliśmy znajduje się wylot z doliny w której niegdyś znajdowała się wieś Ropki. Po prawej stronie tej doliny wznosi się Dzielec (717 m n.p.m.).
|
Hańczowa. Początek wędrówki. Z tyłu po prawej widoczny jest Dzielec (717 m n.p.m.). |
Czerwony szlak skręca przed budynkiem szkoły na wąską drogę pokrytą asfaltem. Po lewej widzimy połemkowską, drewnianą prawosławną cerkiew pod wezwaniem Opieki Bogurodzicy, wybudowaną z XIX wieku w miejscu wcześniejszej XVII-wiecznej cerkwi. Po powojennych wysiedleniach była użytkowania jako cerkiew grekokatolicka, lecz nieodnawiana niszczała, aż w końcu została opuszczona. Po roku 1956 uratowały ją rodziny łemkowskie powracające na te ziemie z wygnania. Obecnie hańczowska cerkiew jest jedną z lepiej zachowanych w Polsce cerkwi typu łemkowskiego. W roku 1985 Hańczowa gościła III Łemkowska Watra.
Kratową kładką ze stali przechodzimy przez rzekę Ropa i za niedługo mijamy ostatnie zabudowania wsi. Wkrótce kończy się też asfaltowa droga. Przechodzimy płytki bród potoku Markowiec i idziemy dalej wzdłuż jego koryta, przeprawiając się przez jego wody jeszcze kilkakrotnie. Jest to błotnisty odcinek, który nazywamy „krowim szlakiem”, a to ze względu na to, iż jest on rozdeptany przez przepędzane tędy krowy. Nawet najbardziej uważne patrzenie pod nogi nie zawsze odnosi pożądany skutek, gdyż błoto pod nogami miesza się z krowimi odchodami. Na szczęście nie ma tu o tej porze roku nieznośnych insektów, z którymi walczyliśmy tutaj ostatniego lata.
|
Hańczowa. Most nad rzeką Ropa. |
|
Wzdłuż koryta potoku Markowiec. |
|
Potok Markowiec. |
|
Mała przeprawa przez Markowiec. |
|
W jarze potoku Markowiec. |
Powoli wchodzimy pomiędzy stoki Skałki (z lewej) i Markowca (z prawej). Po kilkunastu minutach zmagań z „krowim szlakiem” wchodzimy na szutrową drogę, którą niebawem wchodzimy w fantastyczny, jesienny las bukowy. Wkrótce wznoszące się po naszej lewej zbocza Skałki przechodzą w zbocza Koziego Żebra. Droga, którą idziemy prowadzi do Wysowej-Zdroju, lecz my odbijamy w lewo i rozpoczynamy wspinaczkę się na szczyt Koziego Żebra. Początkowo nie jest zbyt stromo, ale wkrótce leśna ścieżka wyraźnie przybiera na stromości, tylko chwilami dając wytchnienie krótkimi łagodnościami.
|
Droga przed leśnymi stokami Koziego Żebra.
Na horyzoncie mamy Dzielec (717 m n.p.m.), a bliżej nas po lewej stok góry Markowiec (640 m n.p.m.). |
|
Leśna wędrówka na szczyt Koziego Żebra. |
O godzinie 11.30 docieramy do miejsca, gdzie nasza ścieżka łączy się ze ścieżką znakowaną na zielono, biegnącą na Kozie Żebro przez Skałkę ze wsi Skwirtne. W tym momencie znajdujemy się już na grzbiecie pasma i do szczytu Koziego Żebra jest już bardzo blisko. Szlak prowadzi dalej, alej już łagodnie grzbietem górskim i po 10 minutach stajemy na szczycie Koziego Żebra o 847 m n.p.m. wysokości.
Stoki grzbietu bardzo stromo opadają na wschód i na zachód, a porastający las miejscami nie jest bardzo gęsty. Dzięki temu ze szczytu w kierunku wschodnim rozpościera się mała panoramka na wzniesienia Beskidu Niskiego, za którymi wyłaniają się strzeliste szczyty Tatr. Szczęściarze z nas, że trafiliśmy na tak dobrą pogodę.
|
Tuż przed połączeniem ze szlakiem zielonym. |
|
Na grzbiecie Koziego Żebra. |
|
Kozie Żebro (847 m n.p.m.). |
|
Panorama z Koziego Żebra na zachód. |
|
Panorama z Koziego Żebra na zachód. |
|
Panorama Tatr z Koziego Żebra. |
Po 15 minutowej przerwie na szczycie góry ruszamy dalej. Szlak ze szczytu Koziego Żebra załamuje się ostro w dół na jego wschodni stok. Nie można tego zlekceważyć - z trudnością utrzymujemy stabilność na jego stromości, pomimo, że jest dość sucho. Brak uwagi łatwo może skończyć się tu kontuzją. Choć Beskid Niski jest niski, to niektóre jego stoki są w stanie zaskoczyć - stromością nieustępującą tatrzańskim szlakom. Trzeba się nieźle natrudzić, aby zejść po wschodnim stoku Koziego Żebra. Gdybyśmy szli w przeciwnym kierunku mielibyśmy do czynienia z wyjątkowo forsownym podejściem, wyciskającym ostatnie poty nawet wprawionym turystom.
|
Zejście z Koziego Żebra w kierunku doliny potoku Regetówka. |
Schodzimy powolutku, nic nas nie popędza, a las obdarowuje nas od samego początku. Zaraz gdy tylko weszliśmy na leśne stoki Koziego Żebra mamy prawdziwe grzybobranie. Spod warstwy opadłych liści grzyby wyrosły stadami. Problemem staje się to do czego je zbierać. Szybko zapełniają się nam wszelkie dostępne torby, worki i woreczki. Wieczorem będzie pyszna jajecznica. Lasy te od dawna utrzymywały mieszkańców wiosek położonych w zacisznych dolinach, dostarczając budulca i opału, jak też obdarowując bogactwami runa leśnego.
|
Rodzinka muchomorków przy szlaku. |
Dolne partie stoków Koziego Żebra są już łagodniejsze. Pozwalają już schodzić „na luzie” aż do doliny potoku Regetówka. Wkrótce wychodzimy z lasu i idąc między łąkami szybko zbliżamy się do drogi łączącej dwie dawne wsie - Regetów Wyżny i Niżny, które po II wojnie światowej zostały całkowicie wysiedlone w wyniku akcji „Wisła”. Obecnie znajduje się tu jedna wioska o nazwie Regietów (łem. Рeґєтiв, trb. Regietiw), która do roku 1968 nazywała się Regetów. Z lewej na północy widać wybudowaną w latach 2008-2011 regietowską cerkiew pod wezwaniem św. Michała Archanioła, która przejęła funkcję już nieużytkowanej, drewnianej cerkwi pochodzącej z lat 30-tych XX wieku. Dzisiejszy Regietów zajmuje tereny po dawnym Regetowie Niżnym. Z kolei tereny po Regetowie Wyżnym, znajdujące się w południowej części doliny po naszej prawej są do dziś niemal bezludne.
|
Łagodna końcówka zejścia z Koziego Żebra. |
|
Dolina Regetówki. Przed nami wznosi się Rotunda (771 m n.p.m.) |
O godzinie 12.45 wchodzimy na drogę łączącą dawne wsie Regetów Wyżny i Niżny. Skręcamy w prawo, w kierunku Regetowa Wyżnego. Początek tu ma żółty szlak prowadzący do Regetowa Wyżnego i dalej do granicy ze Słowacją na Przełęcz Regetowską (słow.
Sedlo Regetovská voda, 646 m n.p.m.), za którą znajduje się słowacka wieś Regetówka (słow.
Regetovka).
W kierunku Regetowa Wyżnego maszerujemy krótką chwilkę, po czym skręcamy w lewo, gdzie przeprawiamy się przez potok. Regetówka. Można to zrobić przez jego bród, bowiem poziom wód potoku nie jest dziś zbyt wysoki. Obok do dyspozycji mamy też wąską, chwiejącą się drewnianą kładkę.
|
Dolina Regetówki |
|
Przejście Regetówki. |
|
Potok Regetówka. |
Przed nami wznosi się zalesiona Rotunda, drugie wzniesienie na trasie dzisiejszej wędrówki. Jest równie wspaniale co poprzednie okraszone barwami jesieni. U stóp wzniesienia znajduje się opustoszała baza namiotowa SKPB Warszawa, czynna w okresie lipca i sierpnia. Choć jesień wydaje się tu być najpiękniejszą ze wszystkich pór roku, to w duchu czuje się jakiś smutek z powodu braku sympatycznych, letnich gospodarzy bazy i tej znakomitej miętowej herbaty z kociołka. Brakuje nam ich, podobnie jak historycznych mieszkańców tych stron. Tak wiele o nich czytaliśmy, że chciałby się cofnąć w czasie, by zobaczyć dolinę Regetówki kwitnącą pełnym życiem. Jaka szkoda i żal, że pozostało po tamtym czasie już niezbyt donośne echo.
|
Opustoszała baza namiotowa SKPB Warszawa. |
|
Zaczynamy wspinać się na Rotundę. |
Wspinaczka na Rotundę w pierwszej fazie ma dość ostre fragmenty. Szczególnie ten ostatni znajdujący się w połowie drogi do szczytu. Jest on szczególnie forsowny i mimo, że jest bardzo krótki wymaga zazwyczaj krótkiego zatrzymania się dla złapania oddechu. Potem szlak przez 20 minut biegnie łagodniej w górę mijając od północnego zachodu jeden z dwóch lokalnych wierzchołków Rotundy.
|
Podejście na Rotundę. |
|
Forsowniejszy odcinek podejścia. |
|
To już łagodniejszy fragment szlaku przed szczytem. |
|
Szczyt Rotundy (771 m n.p.m.). |
O godzinie 13.30 zdobywamy główny szczyt Rotundy wznoszący się na 771 m n.p.m. Zajmuje go jedna z osobliwości Beskidu Niskiego. Jeden z najpiękniejszych cmentarzy wojennych z okresu I wojny światowej, zaprojektowany przez Dušana Jurkoviča. Jest częściowo odrestaurowany, ale wciąż nie może doczekać się należnej mu świetności. To jeden spośród wielu w tych stronach cmentarzy wojennych z okresie I wojny światowej. Jedno z wielu milczących, ale jakże wymownych świadectw bezsensowności wojny i jej ofiar. Tereny, przez które obecnie prowadzi nas czerwony szlak, w 1915 były miejscem przełomowych, ale i krwawych zmagań na frontach I wojny światowej. Ówczesne działania zwane operacją gorlicką doprowadziły do złamania rosyjskiej siły zaczepnej, która już nigdy później nie zagroziła monarchii austro-węgierskiej. Pozostawiła jednak na terenie Gminy Uście Gorlickie kilkadziesiąt cmentarzy, które stały się pomnikami historii - i choć są dziś często zaniedbane, wciąż jeszcze trwają ku przestrodze ludzi. To zastanawiające - czyż nie są warte odnowy i przywrócenia dawnej świetności? Jakąż trzeba nieść ideę i przesłanie, aby zasłużyć na to? Czyż nie posiadają odpowiednio silnej wymowy wobec współcześnie powstających pomników? Przechodząc przez szczyt Rotundy właśnie takie pytania rwą się na zewnątrz. Pamiętać trzeba, iż wielu spoczywających w nim żołnierzy uczestniczyło w
tamtej wojnie bez względu czy tego chcieli, czy też nie... a mimo to przemawiają dziś do nas:
Nie płaczcie, że leżymy tak z dala od ludzi,
a burze już nam nieraz we znaki się dały
- wszak słońce co dzień rano tu nas wcześniej budzi
i wcześniej okrywa purpurą swej chwały.
|
Krzyże na szczycie Rotundy. |
|
Cmentarz wojenny na Rotundzie. |
Po 20-minutowej przerwie na szczycie ruszamy w dół Rotundy, początkowo po wschodnim stoku, ale szybko zakręcamy na północny wschód. Zbocze po tej stronie jest łagodniejsze, ale tym samym ścieżka zejściowa jest dłuższa niż ta z doliny Regetówki. Leśna wędrówka jeszcze trwa, ale nieuchronnie zmierza ku końcowi. Nie wiemy, czy jeszcze tego roku uda się powtórzyć wędrówkę w tak przepięknych barwach jesieni. Może tak, a może nie. W Beskidzie Niskim czeka nas jeszcze wiele kilometrów wędrówki, wszak to najdłuższe pasmo górskie na trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego. Może jeszcze kiedyś trafimy na tak dogodna aurę, może już za tydzień - zobaczy się.
Ze szczytu szlak wiedzie wygodną leśną drogą do Zdyni. Po około 45 minutach marszu odbijamy w prawo na ścieżkę, która niebawem wychodzi na łąki. Jesteśmy jeszcze dość wysoko na stokach góry, która oferuje nam wspaniały widok na dolinę potoku Zdynia, z malowniczo położoną w niej wsią Zdynia. Za doliną wznoszą się kolejne wzniesienia Beskidu Niskiego wraz z Popowymi Wierchami, które czekają na nasze odwiedziny.
|
Leśna droga wiodąca ze szczytu Rotundy. |
|
Odbijamy z leśnej drogi na ścieżkę. |
|
Pierwsza polana... |
|
pojawiają się też pierwsze zagajniki... |
|
pierwsze panoramy... |
|
...i łaki. |
Otwarte stoki pokryte łąkami i polami oszałamiają znakomitą panoramą, o niesłuchanej jesiennej kolorystyce. Zdynia jeszcze nigdy nie prezentowała się nam tak pięknie. To spora wioska, ciągnąca się przez około 3 km wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 977, biegnącej ku pobliskiej Przełęcz Dujawa (słow.
Priesmyk Dujava, 556 m n.p.m.), na której znajduje się drogowe przejście graniczne.
|
Widok na Zdynię. |
|
Pastwiska na stokach Rotundy. |
|
Pastwiska w Zdyni. |
Na pastwiskach witają nas pasące się przy szlaku krowy. Za niedługo wchodzimy na asfaltową drogę wijącą się pośród pierwszych zabudowań Zdyni (łem. Ждыня, trb. Żdynia). Jest to bardzo stara osada lokowana na dobrach Gładyszów. Pierwsza udokumentowana informacja o wsi pojawia się w 1437 roku. W 1581 roku z części wsi powstała osada na prawie wołoskim o nazwie Ług; po jakimś czasie cała Zdynia została przeniesiona na to prawo. W Zdyni znajduje się drewniana prawosławna cerkiew pod wezwaniem Opieki Matki Bożej z 1795 roku. Z kolei na cmentarzu parafialnym znajdziemy grób ks. Maksyma Sandowicza, świętego prawosławnego.
Zaś na wschód od wsi znajduje się miejsce, gdzie na trzy dni w roku powraca życie dawnej Łemkowszczyzny, z jego własną, niepowtarzalną atmosferą. Tutaj od już wielu ostatnich lat odbywa się coroczny festiwal kultury łemkowskiej „Łemkowska Watra”.
|
Dolina Zdyni. Na wprost znajdują się Popowe Wierchy (684 m n.p.m.). |
|
Panorama na dolinę Zdyni |
|
Pierwsze domy. |
|
Popowe Wierchy (684 m n.p.m.). |
|
Zdynia-Ług. |
|
Zdynia-Ług. |
|
Most nad potokiem Zdynia. |
O godzinie 15.00 przekraczamy potok Zdynia, nieopodal znanego nam ośrodka szkoleniowo-wypoczynkowego, w którym zatrzymujemy się przed wyjazdem. Do zachodu słońca pozostało jeszcze sporo czasu, ale niestety do domu droga nasza daleka. Żegnamy się z Beskidem Niskim, miejmy nadzieję, że nie na długo.
Z zapartym tchem czytam opisy Waszych wędrówek, za oknem świta, kawa stygnie, i jakoś tak żal, że wiatr odarł już drzewa z tych kolorów; jesteście bardzo dzielni, a specjalne słowa uznania dla córki, że chętnie z Wami wędruje; pozdrawiam serdecznie Niezłomnych Wędrowców.
OdpowiedzUsuńWitajcie,
OdpowiedzUsuńNa Wasz blog nakierował nas Tomek Gołkowski,
świetna sprawa, dla nas naturalnie najciekawsze są artykuły związane z Beskidem niskim ;)
Bardzo wyczerpująco opisaliście trasę, ciekawa lektura, świetnie opatrzona zdjęciami ;) Zawstydziliście nas co tu dużo kryć ;) Wspaniała robota. Wkładacie w to tyle serca, kłaniamy się z uśmiechem i pozdrawiamy ;)
Oczywiście blog ląduje w zakładce zaprzyjaźnione blogi, niech inni tutaj zaglądają! :)
Pozdrawiamy serdecznie
N&K