Za oknem czeka biały puch,
zimowy trzeba wdziać już ciuch;
bałwana lepić trza lub na narty iść,
a nie leżeć na kanapie jak jesienny liść.
Chęć na narty jest, lecz jaki stok wybrać -
z tym wyborem tutaj chcemy się uporać.
Nowicjusz narciarski, początkujący, średniak, czy zaawansowany narciarz, każdy z nich powinien dokonać wyboru stosownego do swoich umiejętności, by przyjemnie było i bezpiecznie.
Z dzieckiem, czy z rodziną - oczywiście, niechaj tylko każdy czerpie radość ze wspólnie spędzanego czasu.
Nowicjusz
Każdy narciarz od nich kiedyś zaczynał: od pierwszych kroków i upadków (bo upadać na nartach też trzeba się nauczyć). Z pewnością lepiej tego nie robić na ruchliwych stokach i lepiej nie próbować tego na czerwonych, czy o zgrozo - czarnych stokach, bo to może być pierwszą i ostatnią narciarską przygodą, gdyż albo się zrazimy, ale ugrzęźniemy w gipsie na kilka tygodni.
Jeśli imponują nam szusujący po stokach narciarze, ciągnący za sobą pióropusze śnieżnego puchu i chcielibyśmy tak samo robić - dążmy do tego po kolei. Niemal każda stacja narciarska stwarza nam ku temu warunki, byśmy bezpiecznie i pod okiem specjalistów zaczęli swoją narciarską przygodę. Swoją edukację zacznijmy najlepiej na wydzielonych tzw. „oślich łączkach”. Żadna inna trasa nie pozwoli na bardziej efektywną naukę podstaw narciarskiego kunsztu.
Przy pierwszych krokach na nartach zapewnijmy sobie maksimum komfortu. „Ośle łączki” cechują najbardziej przyjazne parametry dla kogoś kto stawia pierwsze kroki na dwóch deskach. Nie są one jednak zawsze takie same, bo jedne są nieco łagodniejsze, a inne nieco stromsze, są o idealnie równiej powierzchni, ale też lekko pofałdowane. Dla lepiej jeżdżącego narciarza zapewne takie różnice nie mają znaczenia, ale dla nowicjusza nieco większa stromość, czy lekkie pofałdowanie terenu mogą być już dużym utrudnieniem, nie pozwalającym skupić się na prawidłowym wykonywaniu elementu techniki. Naszej nauce sprzyjać będzie nie tylko odpowiednie ukształtowanie stoku, ale też jego przygotowanie poprzez naśnieżanie i ratrakowanie. Doskonale przygotowana powierzchnia stoku powinna być idealnie płaska, ubita, ale nie zbyt twarda - a najpewniej taka będzie zwykle rano, zaraz po tym jak ratraki zakończyły nad nią pracę, a kiedy nie została jeszcze naruszona przez innych narciarzy.
Dopóki nie nauczymy się kontrolować równoległego prowadzenia nart utrapieniem może być również zbyt szybko poruszający się wyciąg orczykowy. Przy „oślich łączkach” raczej nie spotka się wyciągów krzesełkowych, dzięki którym bez specjalnego wysiłku przemieszczalibyśmy się na początek stoku.
„Ośla łączka” musi dawać nam poczucie bezpieczeństwa, a sprzyja temu jej duża szerokość i odseparowanie od innych tras narciarskich, by w jak najmniejszym stopniu narażać nas na kolizję z innym narciarzem. Jest to ważne podczas nauki, byśmy mogli koncentrować się bardziej na sobie niż na innych współkorzystających ze stoku.
Stawiając pierwsze kroki na nartach najlepiej mieć „pod ręką” kogoś doświadczonego, kto podpowie co i jak, a następnie poprowadzi na stoku podtrzymując na kijkach lub szelkach. Jeśli jednak nie mamy takiej osoby warto pomyśleć o instruktorze. Instruktor kosztuje, ale zazwyczaj ma też tą zaletę, iż jego wiedza metodologiczna pozwoli nam efektywnie uczyć się wszystkiego w odpowiedniej kolejności, ustrzegając nas tym samym przed złymi nawykami, których później trudno oduczyć się. Na większości stacji narciarskich instruktorzy ze szkółek oraz ich uczniowie nie muszą stać w kolejkach do wyciągu, co ma znacznie dla ekonomiki naszej inwestycji w lekcje.
Początkujący
Pierwsze koty za płoty, naukę jazdy mamy już za sobą i możemy przenieść się z „oślej łączki” na prawdziwy stok narciarski, ale róbmy to powolutku stopniując sobie poziom trudności. Pod żadnym pozorem nie wybierajmy się jeszcze na czerwone czy czarne trasy. Na większej stromości technika jazdy nie jest taka sama - po za tym wszystko tam musi być wykonywane szybciej, zaś reakcja na wszelkie trudności musi być dynamiczna i odruchowa. Tam nasz zjazd zapewne zamieniłby się w walkę o przetrwanie, a wtedy o wypadek nie trudno. Dlatego na przesiadkę z „oślej łączki” wybierajmy trasy najłatwiejsze oznaczone kolorem niebieskim. Pamiętajmy, że wciąż jesteśmy kadetami narciarskimi.
Na początek rozejrzyjmy się za trasami jak najlepiej przygotowywanymi, o dużej szerokości, pozbawionymi nierówności, ostrych zakrętów i zwężeń, a jednocześnie mniej popularnymi by uniknąć tłoku. Dzięki temu poczujemy się bezpieczniej i efektywniej będziemy pracować nad podnoszeniem umiejętności. Większa swoboda na stoku zmniejszy ryzyko kolizji z innym narciarzem lub jakąś inną przeszkodą (np. drzewem lub słupem wyciągu narciarskiego), a zapewne sprzyjać temu będą jeszcze nie zawsze posłuszne nam narty. Po za tym większa ilość miejsca na stoku pozwoli nam skupić się na tym, na czym najbardziej nam zależy - technice jazdy, w tym na płynnych skrętach i skutecznym hamowaniu.
Początkujący średniak
Możemy pozwolić sobie na większą stromiznę terenu, ale nie przesadzajmy. Na tym etapie uczymy się jeździć po bardziej skomplikowanym terenie, a nieprzesadne nachylenie stoku z pewnością ułatwi przejście kolejnego etapu naszej edukacji.
Stok powinien stawiać przed nami nowe wymagania, pozwalając jednocześnie nauczyć się kolejnych technik. Spokojnie zmieniający się kąt nachylenia stoku już nam nie zaszkodzi, a pojedyncze pagórki, czy wybrzuszenia pozwolą zrobić pierwszy krok ku opanowaniu bezpiecznego pokonywania muld, które pojawiają się na trudniejszych stokach. Na tym etapie może nawet warto byłoby spróbować przejazdu po jakimś małym fragmencie oblodzenia (jeśli oczywiście istnieje
taki na stoku), gdzie narty nie dają się normalnie prowadzić, a w zasadzie to one nas prowadzą. Jak zachować
się
na takiej nawierzchni - takie doświadczenie z pewnością przyda się, gdy niespodziewanie znajdziemy się na zdartej nawierzchni śniegowej, a sytuacje takie zdarzają się na utrzymywanych trasach narciarskich. Często możemy spotykać się z nią na stromych stokach, ogołoconych z miękkiego śniegu przez nie radzących sobie ze stromizną narciarzy i snowboardzistów, którzy z braku odpowiednich umiejętności stosują obsuwanie się po stoku
bokiem na krawędziach.
Średnio zaawansowany
Cieszą nas czerwone trasy i świetnie się na nich bawimy. Narty nieźle się prowadzą, zaczynamy czuć do czego służą ich krawędzie. Próbujemy czarnych tras.
Jako średniozaawansowani powinniśmy sobie też radzić z reagowaniem na nieprzewidywalne zachowania innych użytkowników stoku, np. gdy ktoś nagle wyskoczy przed nami. Jeśli tak nie jest wybierajmy jeszcze stoki mniej zatłoczone, najlepiej z nitką trasy nie łączącą się z trasami. W większych ośrodkach narciarskich dysponujących bogatszą siatką tras zdarza się, że np. jakaś czarna trasa łączy się z tą po której jedziemy i tym samym przed nami może nagle pojawić się pędzący narciarz. On oczywiście też powinien stosować się do zasad bezpieczeństwa, ale jak wiadomo różnie z tym bywa.
Zatem jako średniozaawansowani jeździmy generalnie po niebieskich i czerwonych trasach, a do czarnych podchodzimy jeszcze z rozwagą, choć niektóre z nich zapewne otwierać się będą na nasze umiejętności. Jednak z tym najtrudniejszymi czarnymi trasami lepiej jeszcze dać sobie spokój, nawet jeśli tak bardzo pociągają nas opowieści o nich. Nie dajmy się nimi sprowokować - przyjdzie na nie czas szybciej, jeśli dzięki rozwadze unikniemy kontuzji i długotrwałej rekonwalescencji.
Starajmy się nie narzekać na warunki na stoku - zamiast to robić lepiej starać się okiełznać je lub w ogóle nie wychodzić na stok. Jazda w każdych warunkach, nawet na zmrożonej, czy zamuldzonej nawierzchni stoku, czy też w trudniejszych warunkach pogodowych (silniejszy wiatr, padający śnieg) to coś co warto opanować. Gdy się to nam uda nic nas nie zaskoczy, a sami będziemy bezpieczniejsi dla siebie i dla innych. Wówczas też poczujemy ten wiatr we włosach (oczywiście najlepiej pod przykryciem kasku), a z białego szaleństwa będziemy się cieszyć zawsze i wszędzie.
Zaawansowany
Gdy nieźle radzimy sobie ze stromymi stokami, umiemy dostosować technikę do występujących warunków śniegowych, jeździć zarówno po zlodowaceniu jak i puchu, potrafimy dynamicznie reagować na niejednolity profil stoku, pojawiające się na nim przeszkody, muldy, zwężenia i nierówności, jak też na leżących narciarzy po wywrotkach - nic nas nie ogranicza w wyborze stacji narciarskiej.
Ruszamy na najtrudniejsze trasy, bo ich trudność nie zabiera nam przyjemności jazdy na nartach, a te łatwe które kiedyś były jeszcze tymi trudnymi nie dają nam już tej samej narciarskiej frajdy. Jednak wciąż wspaniałych wrażeń dostarczyć nam mogą nie tylko czarne, ale również czerwone trasy.
Dobrze jest na początek, szczególnie gdy nie znamy danej trasy, zjechać nią badawczo redukując szybkość, tak by zapoznać się z aktualnym stanem jej nawierzchni i występującymi utrudnieniami. Dzięki temu nie zaskoczą nas różnie niespodzianki, jak ukryte garby, wgłębienia, oblodzenia, itd. Nawet, gdy wcześniej już jeździliśmy daną trasą taki rekonesans przydaje się bardzo, bo warunki na stoku nie zawsze są takie same. Pogoda, eksploatacja stoku od ostatniego ratrakowania i wiele innych czynników ma na to wpływ. No i uważajmy na słabiej jeżdżących, którzy nierozsądnie zapuścili się na zbyt ambitne stoki.
Z dzieckiem
Nie ma nic wspanialszego jak wspólny wyjazd na narty z dzieckiem. Poszukując odpowiedniego stoku zadbajmy w pierwszej kolejności właśnie o jego szczęście, tak by później z zadowoleniem wracało do spędzonego z nami czasu na stoku. W żadnym względzie nie kierujmy się tutaj własnymi umiejętnościami, czy też ambicjami. Nie zabierajmy dziecka na zbyt trudną dla niego trasę. Podnośmy skalę trudności tylko wtedy, kiedy dziecko też tego chce. Pamiętajmy: satysfakcja z tego, że dziecko zjechało najtrudniejszą trasą, choć było przy tym pełne strachu nie jest powodem do dumy.
Pamiętać też trzeba o bezpieczeństwie dziecka. Jako mały osobnik jest ono najbardziej narażone na konsekwencje kolizji z rosłym narciarzem. Po za tym świadomość realnych zagrożeń na stoku u dziecka zazwyczaj jest mniejsza niż u dorosłego (z tym samym problemem należy liczyć się zabierając dziecko na górską wędrówkę).
Jaki zatem konkretnie wybrać stok na wspólną eskapadę narciarską z naszym smykiem? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Po pierwsze: indywidualnie należy dobrać taki stopnień trudności stoku, by nie przewyższał umiejętności dziecka. Po drugie: musi być dla niego bezpieczny, a na to składa się już mnóstwo elementów, m.in. stan i ukształtowanie nawierzchni, dbałość o jej utrzymanie, czy występująca na stoku tłoczność. Równa, zadbana nawierzchnia stoku, duża szerokość trasy z pewnością są istotnymi przesłankami wyboru stoku na narciarski wypad z dzieckiem.
Z rodziną
Aktywnie spędzony czas z rodziną, wypoczynek i rekreacja, to synonim zdrowia i radości. Zadbajmy, aby wszyscy czuli tą samą radość ze wspólnego pobytu. Dostosujmy trudność dostępnych tras do osoby o najmniejszych umiejętnościach. Jeśli chcemy zadowolić bardziej i mniej zaawansowanych poszukajmy stacji dysponującej bogatą ofertą tras o różnej skali trudności, czy też posiadających różne ich warianty.
I jeszcze jedno: zapewne przyjdzie taki moment, kiedy zapragniemy rodzinnie usiąść by odpocząć, porozmawiać, czy coś przekąsić. Czy będziemy mieli gdzie to zrobić - zależy to od infrastruktury stacji narciarskiej. Pomyślmy zatem o tym wcześniej, wybierając obiekt narciarski na rodzinny wyjazd.
Na kilka dni
Przy wyjeździe wielodniowym na narty wygodnie będzie mieć bazę noclegowo-gastronomiczną blisko stoku. Z gastronomią raczej nie ma problemu - każda stacja ma takową. Trudniej może być z naszą kwaterą, ale pojawia się co raz więcej stacji narciarskich oferujących swoje domki, hoteliki, czy pensjonaty. Często też oferują one atrakcyjne pakiety łączone: nocleg+narty.
Idealnym rozwiązaniem byłoby tak, aby nie trzeba było używać samochodu - byśmy mogli po prostu wyjść na zewnątrz, wpiąć się w narty i od razu cieszyć się z białego szaleństwa. Jest to możliwe, jeśli śpimy bezpośrednio przy trasach narciarskich. Wiążąc się jednak na parę dni z jedną stacją zadbajmy również o to, abyśmy się na niej nie nudzili. Trasy muszą być wielowariantowe, a także oświetlone, bo wieczorna jazda to zupełnie inny smak, który warto spróbować.