4
Beskid Niski, Bieszczady
WSCHODNIE KRAŃCE
ŁEMKOWSZCZYZNY
dzień 10 rozdział 22
Wiosenny czas nastał. Bociany powróciły już z afrykańskiego zimowiska. Przemierzyły dolinę Nilu, ominęły morza, pokonały chwile niepogody i inne trudności. Zwykle wracają do tych samych zeszłorocznych gniazd. Nie mają powodów szukania innych miejsc gniazdowania, jeśli w dotychczasowym okres lęgowy był udany. Jeżeli jednak jest inaczej, to w takich sytuacjach nie przenoszą się zbyt daleko i osiedlają się nie dalej niż w sąsiedniej wsi. Wolą wychowywać swe potomstwo w dobrze znanym sobie terenie. Nie muszą tracić czasu na poznawanie go i od razu mogą czerpać z niego to co potrzebne im do życia. Gdy zaś zatęsknią do poprzednich włości mogą bez problemów do nich pofrunąć w odwiedziny i zobaczyć je znów.
TRASA:
Karlików – Przybyszów – Połoński Wierch, Szeroki Łan (688 m n.p.m.) – Rzepedka (708 m n.p.m.) – Rzepedź
OPIS:
|
Bocian biały (Ciconia ciconia).
|
Dawno temu bocianie kolonie gniazdowały w zadrzewieniach, podmokłych obszarach zalewowych rzek. Powracające na obszary lęgowe bociany są zwiastunem wiosny, czyli czasu kiedy z zieleniących się łąk i kwitnących drzew promieniuje życie. Ich przylot przynosi człowiekowi radość, bo wtedy ziemia budzi się do życia, otulona świeżą zielenią. Człowiek był i jest do bocianów przyjacielsko nastawiony, a te odwzajemniły się zaufaniem gnieżdżąc się w ludzkich obejściach. Ludzie wierzą, że bocian przynosi pomyślność, dobrą wróżbę, dlatego również sami zachęcają je do zakładania gniazd w obrębie gospodarstw. Mówiono „szczęśliwy dom, gdzie boćki są”. Ponoć bociany zakładają swe gniazda, w miejscach, gdzie nigdy nie biją pioruny, a więc dają bezpieczeństwo dla domu. Bocianie gniazdo jest symbolem szczęścia i obfitości plonów dla gospodarstwa. Tego roku pojawiło się ich mnóstwo na wschodnich krańcach Łemkowszczyzny.
Zapewne pod koniec kwietnia 1947 roku mieszkańcy Łemkowszczyzny również wyczekiwali dobrej wróżby, lecz nie spodziewali się, że zmiana jaka lada dzień miała nadejść odmieni ich los w zupełnie innym kierunku, na zawsze i bezpowrotnie. Nic już nie będzie takie samo jak kiedyś.
|
Karlików. |
|
Karlików. |
W tamtym czasie już wielu Łemków opuściło swe rodzinne ziemie w wyniku przesiedleń na mocy umowy władz polskich i sowieckich, które miały doprowadzić do przekształcenia Polski, a także terenów ówczesnych republik radzieckich w obszary jednorodne etniczne. Początkowo były on dobrowolne. Wiele rodzin skuszonych obietnicami dobrobytu, wyjeżdżało wówczas na sowieckie tereny, szczególnie z wiosek, które zostały doszczętnie lub znacznie zniszczone w wyniku działań wojennych. Prawda okazywała się jednak zupełnie inna i Łemkowie po przybyciu na nowe miejsce nie zastawali obiecywanych „złotych gór”. Niektórzy próbowali wówczas wracać na ojcowiznę, ale było już za późno i czekało ich już tylko aresztowanie za nielegalne przekroczenie granicy. W między czasie na Łemkowszczyznę zaczęła docierać wieść o zmyślonych obietnicach i Łemkowie coraz bardziej zaczęli opierać się namowom do przesiedlenia. Zazwyczaj bezskutecznie ze względu na różnego rodzaju naciski, w wyniku których przesiedlenia nabierały charakteru przymusowego. Tak było do lipca 1946 roku, kiedy polsko-sowiecka umowa przesiedleńcza wygasła, a strona sowiecka nie zgodziła się na jej przedłużenie. Wydawało się wówczas, że mieszkańcy Łemkowszczyzny rozpoczną w końcu normalny, spokojny żywot. Tak zapewne Łemkowie myśleli nie spodziewając się, że dnia 28 kwietnia 1947 roku rozpocznie się ostateczne, brutalne wygnanie, które zupełnie opustoszyło łemkowskie doliny. Władze polskie opatrzyły go kryptonimem „Wisła”.
|
Karlików. |
Minęło już wiele lat od wysiedleń w łemkowskich dolinach. Niektóre zasiedlili Polacy, ale raczej te łatwiejsze do życia, które nie wcinają się głęboko między góry, tak jak Karlików w którym rozpoczynamy wędrówkę. Do niektórych dolin wrócili Łemkowie, ale to tylko garstka tego co było kiedyś, w przededniu dramatu przesiedleń. Jednak większość łemkowskich dolin pozostała na zawsze na łasce przyrody.
Od Karlikowa droga była pokryta asfaltem, potem pokryta betonowymi płytami. Płyty kończą się na wysokości dolnej stacji wyciągu orczykowego na stokach Połońskiego Wierchu. Odtąd idziemy ubitą drogą, podążając w głąb doliny potoku Płonka. Po prawej coraz bardziej dominuje masyw Tokarni (778 m n.p.m.), zaś z lewej Połoński Wierch (688 m n.p.m.). Stoki jednego i drugiego wzniesienia pokryte są rozległymi łąkami, porozdzielanymi skrawkami lasów. W lecie łąki pokryte są wysokimi trawami, w których giną wszystkie ścieżki. Nie wiedzieliśmy nawet o ich istnieniu, gdyż nigdy wcześniej nie byliśmy tutaj wczesną wiosną, kiedy trawy dopiero zaczęły rosnąć. Wiosną widać co w trawie piszczy, kiedy w lecie wszystko w trawie tonie, nawet człowiek, który wkroczy na ich łany.
|
Łąki w Karlikowie. |
|
Droga w dolinie Płonki. |
|
Stok Tokarni. |
Dolina ogarnięta jest jednak taką samą ciszą, może teraz wiosną jeszcze większą, bowiem nie słychać charakterystycznego brzęczenia, bzykania, czy buczenia owadów i odgłosów innych żyjątek chowających się w trawach. Patrzymy pod nogi przezornie, choć żmije jeszcze nie są bardzo ruchliwe. Nawet przy aurze pełnej słońca wiosenny poranek jest jeszcze chłodny, a więc gady i węże są jeszcze ospałe. Po półgodzinnym marszu od skrzyżowania w Karlikowie docieramy do drogowskazu Głównego Szlaku Beskidzkiego, który schodzi stokiem Tokarni i biegnie naszą dróżką w górę doliny.
Po lewej mijamy niewielki drewniany domek, przed którym na ławce pod oknem dwóch mężczyzn sączy sobie piwko. Prawdziwa sielanka. Nie pamiętamy, aby domek taki stał tutaj wcześniej... oferują w nim noclegi. Nad drzwiami widać nazwę „Chata w Przybyszowie”. Za domem płynie potok, czyli jest woda, jest też miejsce na ognisko. Na blisko trzydziestokilometrowym ciągu Głównego Szlaku Beskidzkiego, od Komańczy do Puław jeszcze trzy lata temu nie było takiej oferty noclegu.
|
Chata w Przybyszowie. |
To jedyny dom w Przybyszowie. W nieistniejącej wsi łemkowskiej położonej na wschodnich krańcach Beskidu Niskiego nie ma już żadnych domów z czasów, kiedy dolinę zamieszkiwała rdzenna ludność. W roku 1898 wieś liczyła 393 mieszkańców i 62 domy. Działał w niej duży tartak. Przybyszów bardzo ucierpiał podczas II wojny światowej w sierpniu i wrześniu 1944 roku. Przestał istnieć po jej zakończeniu, kiedy cała ludność w ramach wymiany ludności została wysiedlona na tereny obecnej Ukrainy. Na zboczach schodzących do doliny spostrzec można drzewa owocowe, w otoczeniu których stały niegdyś łemkowskie domy. Od strony Tokarni są też resztki po cmentarzu. Stoi jeszcze kilka nagrobków, ale większość jest uszkodzona. Wśród nich, blisko drogi tkwi w betonowym cokole metalowy krzyż, a raczej jego fragment z jednym ramieniem. Mimo zniszczeń zachwyca kunsztem wykonania i misternymi zdobieniami. Niedawno został polakierowany na czarno. Niedawno ktoś zapalił pod cokołem dwa znicze. Nagrobek ma swego opiekuna.
|
Teren cmentarza w Przybyszowie. |
Wiosna przyszła. Zagościła w dolinie wsi bez domów i mieszkańców, w dolinie opuszczonej. Jaka w niej cisza i spokój... jakby życia w niej brak.
Słońce strzałami grzbiety dziurawi
w parowy zagania
białe stada
wygonami
siwy chłód goni
wiosna wiozbę wlecze
smugami
Łem...
jeno czekać
aż ptaki strzechom
radość roztrzepoczą
do gniazd rodzinnych powrócą
Ptaki jeno
Łem...
(Petro Murianka, Wiosna, przekład Barbary Dohnalik)
Idziemy dalej, droga nieznacznie opada. Przecinamy bród potoku. Po drugiej stronie Płonki drogi rozwidlają się w trzy strony. Tutaj gdzieś stała cerkiew. Trudno znaleźć jakiekolwiek pozostałości po niej. Czerwony szlak odchodzi na prawo, prowadzi drogą, która ginie w łące, prowadzi dalej łąką do lasu, gdzie na skraju w skryciu drzew stoi stary krzyż pańszczyźniany. My kierujemy się na drogę odchodzącą na lewo. Idziemy bez szlaku. Przeskakujemy jeden ze źródliskowych potoków Płonki i zaczynamy wspinać się na szczyt Połońskiego Wierchu.
|
Początek podejścia na Połoński Wierch. |
|
Spojrzenie w kierunku Tokarni. |
|
Drzewa w Przybyszowie. |
Połoński Wierch zwany jest też Szerokim Łanem. Mijamy kilka kwitnących drzew, a potem dość wyraźną dróżką powoli zbliżamy do szczytu. Stok pokryty zielonymi murawami dostarcza niezwykłych wrażeń estetycznych. Cały czas podczas podejścia mamy wspaniały widok na Tokarnię. Na północy widać wieś Bukowsko. Za nią na stokach wzniesień Patryji, Wyszylasu i Dziadów kręcą się wiatraki farmy wiatrowej. Apogeum widoków mamy o godzinie 12.45, kiedy zdobywamy szczyt Połońskiego Wierchu wznoszący się tylko 688 m n.p.m., dlatego góra zaskakuje walorami widokowymi. Jakże tutaj nie poleżeć i popatrzeć w bezruchu na imponujący krajobraz, albo pomarzyć wpatrując się na wędrujące po niebie chmurki.
|
Podejście na Połoński Wierch. |
|
Na stoku Połońskiego Wierchu. W tle widać stok masywu Kamienia. |
|
Podejście na Połoński Wierch. |
|
|
|
Podejście na Połoński Wierch. |
|
Tokarnia widoczna ze stoków Połońskiego Wierchu. |
|
Panorama ze stoków Połońskiego Wierchu. |
|
Na północy widać wieś Bukowsko. |
|
Wiatraki nad Bukowskiem. |
|
Połoński Wierch, zwany też Szerokim Łanem (688 m n.p.m.). |
Na południowym wschodzie, za płytkim siodłem przełęczy widać przedłużenie grzbietu z kulminacją Rzepedki. O godzinie 13.00 ruszamy w kierunku tej przełęczy. Łapiemy na niej utwardzoną drogę, która biegnie dalej grzbietem przechodząc kolejne dwa wierzchołki Rzepedki. Zatrzymujemy się na wyższym o wysokości 708 m n.p.m. Na wierzchołku stoi trójnóg geodezyjny. Jest tabliczka z oznaczeniem wierzchołka góry oraz jej wysokości. Łemkowie nazywali ją Rożynkania, przypuszczalnie od kształtu góry, która musiała kojarzyć się im z rogiem.
|
Droga na grzbiecie Rzepedki. Z prawej za nami widać Połoński Wierch. |
|
Droga grzbietowa. Przed nami wierzchołek Rzepedki. |
|
Widok na Bieszczady.
W głębi nieco po lewej widać Smerek i Połoninę Wetlińską. Z prawej Chryszczatą. |
|
Rzepedka (708 m n.p.m.). |
Na ciągu grzbietowej drogi cały czas mieliśmy przepiękne widoki, zaś ze szczytu są one zniewalające. Kto by pomyślał, że taka niewielka górka może dać tak wiele wrażeń. Jest jak miniatura bieszczadzkich połonin, które widać na południowo-wschodnim horyzoncie. Tam właśnie widoczne są wyraźne kształty tych wielkich, znanych bieszczadzkich połonin - od Smereka po Caryńską. Góra oferuje cudowną panoramę na wschód i południe. W przeciwnych kierunkach ograniczone są lasem. Na południu za doliną ciągnie się grzbiet Długiego Łazu (680 m n.p.m.), za nim pokazuje się fragment wierzchowiny Wahalowskiego Wierchu (666 m n.p.m.).
Wyczuwamy chłodniejszą bryzę wiatru, ale żal opuszczać wierzchołek góry. Droga prowadzi na niższy wierzchołek Rzepedki. Po zielonych murawach płyną cienie chmur. Te zielone połacie sprawiają wrażenie ruchomych, majestatycznie falujących. Za niższym wierzchołkiem Rzepedki droga wyraźnie obniża się. Z lewej mamy zwarty las, z prawej kilka pojedynczych małych sosen, a za nimi wciąż jakby równo i gładko przykoszoną łąkę, jak na polu golfowym. Niebawem droga odchodzi na lewo na północno-wschodnią stronę grzbietu i zaczyna schodzić w kierunku Szczawnego. Naszym celem jest jednak przeciwległa dolina. Jeszcze zanim osiągniemy ścianę lasu schodzimy z drogi na prawo i połoniną Rzepedki podążamy w dół do doliny.
|
Przed nami niższy wierzchołek na Rzepedce. |
|
Droga grzbietowa. |
|
Za nami niższy wierzchołek Rzepedki. |
|
Schodzimy do Starej Rzepedzi... |
|
...po zielonych murawach Rzepedki. |
O tej porze roku jest tutaj niezwykle pięknie. Wszędzie mnóstwo drzew ozdobionych kwitnącymi kwiatami. Kwiaty wypełniają koronę drzew owocowych, oplatając je niczym obłok, który promieniuje uwodzicielskim zapachem. Przypominają o dawnych Łemkach. Oni nagle zniknęli, drzewa wciąż trwają, tak samo strojąc się kwiatami, jak za czasów Łemków.
Przed sobą, na horyzoncie, widzimy pierwsze bieszczadzkie wzniesienia: masyw Suliły (759 m n.p.m.), a na prawo od niej masyw Chryszczatej (997 m n.p.m.). Chryszczata początkuje od północnego zachodu pasmo Wysokiego Działu, stanowiące wschodnią granicę łemkowskiej krainy. Tak się powszechnie uważa, choć określenie wschodniej granicy Łemkowszczyzny sprawia badaczom wiele trudności. Granicę tą próbowano ustalić w okresie międzywojennym, kiedy zauważyć można było wzrost zainteresowania Łemkowszczyzną. Jeszcze wtedy można ją było zobaczyć żywą.
|
Drzewa ozdobione kwiatami. Na horyzoncie widać Bieszczady. |
|
Rzepedź. |
|
Cerkiew w Rzepedzi. |
Niedawno w sumie odwiedziliśmy ponownie te miejsca. przed świętami bodajże. Wtedy w Przybyszowie przy chatce były tylko dwa psy ;) No i niestety nie spotkaliśmy bobra, a szkoda..
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, tyle na nich soczystej zieleni..
Pozdrowienia ;)