W poszukiwaniu zimy
Kiedyś to zimy były naprawdę srogie. Śnieg jak spadł na początku grudnia, tak bez problemów utrzymywał się często do wczesnej wiosny, i wcale nie trzeba było szukać go w górach. W nocy z 5 na 6 grudnia tradycyjnie wyglądało się sań ciągniętych przez zaprzęg reniferów, a na nich Świętego Mikołaja z prezentami. Zwykle jednak przysypiało się, ale mimo tego prezenty jakimś tajemniczym zrządzeniem zawsze trafiały pod poduszkę lub w inne specjalnie przygotowane miejsce. Gdy jednak było nam dane osobiście spotkać się ze Świętym Mikołajem, to ze świadomością, że musiał przebyć szmat drogi pośród zasp śnieżnych lub pryzm odgarniętego śniegu. Był to przecież tak zwyczajny widok na terenie całego kraju. To typowe dla nas wyobrażenie okresu mikołajowego, jak też całego okresu zimowego chcielibyśmy przekazać naszym dzieciom, ale nie jest to proste, bo panuje obecnie totalna bezśnieżność.