Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

NA WSCHÓD …by odkryć piękno skryte cieniem dziejów
Kolej Zakarpacka

W początkach II Rzeczpospolitej działaczy Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego niepokoiło zatłoczenie turystami Zakopanego i Tatr. Zastanawiano się, gdzie skierować ich uwagę, aby Tatry uwolnić od tłumów. Spojrzano na krańce wschodnie ówczesnej Rzeczpospolitej, czyli obecne Karpaty Ukraińskie. Tam, na tych wschodnich krańcach Karpat życie toczy się inaczej. Spoglądając na ogromne połoniny, skryte doliny, człowiek czasami myśli, że życie tu jeszcze nie dotarło, a gdy chwilę tu pobędzie zaczyna myśleć o życiu inaczej, że ono jest tutaj prawdziwe. Niezmierzone połacie gór rozcięte długimi dolinami dzikich potoków i rzek, przepastne lasy, ograniczone możliwości komunikacyjne, zwierzyna, która naprawdę musi polować, aby żyć, sprawiają, że ludzie stają się tutaj prawdziwsi. Tu są najprawdziwsze cudne manowce, na których można naprawdę pobłądzić.

Główny szlak w Beskidach Wschodnich zaczęto znakować grzbietami górskimi według przebiegu zaprojektowanego przez Mieczysława Orłowicza już od 1925 roku, a ostatecznie ukończono w latach 1931-35, dokonując w miedzy czasie kilku modyfikacji jego przebiegu. Tak powstał spektakularny, imponujący rozmiarami i różnorodnością krain geograficznych szlak łączący nie tylko grupy górskie, ale również bogatą wielokulturowość Karpat od Ziemi Cieszyńskiej na zachodzie aż po Góry Czywczyńskie na wschodzie. Turyści, pasjonaci pieszych wędrówek otrzymali w ten sposób niespotykane dotąd możliwości poznawcze. Po wojnie wiele z tych ścieżek karpackich zniknęło z map. Głównego szlaku przez Karpaty nie udało się dotąd wskrzesić. Pozostała jego część o zmodyfikowanym przebiegu w wyniku powojennej polityki. Pozostaje jednak wciąż najdłuższym górskim szlakiem polskim - Główny Szlak Beskidzki przyciąga i urzeka, ale za każdym razem, gdy go przebywamy pobudza wyobraźnię i kieruje oczy wędrowców na wschód, w jego dawne, zapomniane, historyczne zakątki, w czasy pionierskiej beskidzkiej turystyki. Chciałoby się wtedy wskrzesić stare, owiane legendami opowieści. Pojawiają się pragnienia, ale i obawy, a przede wszystkim marzenia, które jednak się nie spełnią, dopóki sami nie spróbujemy, dopóki nie wyruszymy na historyczny Główny Szlak Wschodniobeskidzki.

✸ ✸ ✸

Granicę polsko-ukraińską udało się nam przekroczyć szybciej niż zakładaliśmy. Od Sambora jedziemy na południe, tam gdzie grzbietem Karpat wiódł niegdyś Główny Szlak Wschodniobeskidzki. Dzisiaj jedziemy zobaczyć okolice, które stanowią granicę między Bieszczadami Zachodnimi i Bieszczadami Wschodnimi. Zagłębiamy się w niewysokie wzniesienia Gór Sanocko-Turczańskich. W terminologii ukraińskiej są one nazywane Beskidem Środkowym.. Musimy wpierw przebić się przez te góry, aby dostać się w ostępy Bieszczadów Wschodnich. Przejeżdżamy przez wieś o warownej nazwie Jasienica Zamkowa. Próżno jednakże szukać tutaj jakichkolwiek warownych fortyfikacji, a już z pewnością nie ma w niej żadnego zamku, ani jego pozostałości. Nazwa wsi pozostaje więc tajemnicą. Jasienica Zamkowa jest jedną z wielu wiosek typowych dla Ukraińskich Karpat, ale ma też w sobie coś wyjątkowego. Jest tu niecodzienna, słynąca z niezwykłej harmonii proporcji dzwonnica. Stoi na wzgórzu ponad drogą przy cerkwi św. Michała z XVIII wieku. Nie jest znana data wybudowania dzwonnicy, ale uważa się, że powstała ona przed 1779 rokiem. Jest ona chlubą i najważniejszym zabytkiem wsi. Zaliczana jest do największych dzwonnic w całych ukraińskich Karpatach. Swoją formą przypomina niewielką cerkiew. W jej wnętrzu znajduje się kaplica pw. Opieki Matki Bożej. Przez wiele lat od początku swojego istnienia traktowana była w pierwszej kolejności jako świątynia, później głównie jako dzwonnica. Istnieje hipoteza, że ufundowana została jako kaplica grobowa. Wzniesiona została na planie kwadratu, na kamiennej podmurówce. Do jej budowy nie użyto gwoździ, a jedynie kołków, które łączą poszczególne elementy. Pierwszą kondygnację otaczają podcienia podtrzymywane konstrukcją słupowo-ramową. Mówiono, że ten pierwszy poziom należał do Śmierci. Przechowywano w nim katafalk i żałobne chorągwie. Była też kosa, choć nie jako atrybut Śmierci, lecz po prostu do koszenia trawy wokół budowli. Pierwsze piętro otacza galeria o konstrukcji takiej samej jak znajdujące się poniżej podcienia. Tu znajduje się kaplica. W trzeciej, najwyższej kondygnacji na poddaszu wiszą dwa dzwony. Dzwonnicę pokrywa ośmiopołaciowy dach gontowy z daszkami okapowymi. Dzwonnica w Jasienicy Zamkowej olśniewa kształtem, ale również kunsztem mistrzowskiej ciesielki. Przejeżdżając tędy nie mogliśmy nie zatrzymać się przy niej.

Jasienica Zamkowa.

Cmentarz przycerkiewny.

Dzwonnica w Jasienicy Zamkowej.

Kaplica pw. Opieki Matki Bożej.

Drabinka ze stopniami. Obramowanie stanowi jeden kawałek drewna.

Dzwonnica.

Cerkiew w Jasienicy Zamkowej.

Po zwiedzeniu dzwonnicy i cerkwi w Jasienicy Zamkowej jedziemy dalej na południe górską doliną. Następny przystanek mamy w Użoku, leżącym na Zakarpaciu. Czekają tam na nas ze śniadaniem i poranną kawą. Wszystko mamy ugadane z gospodarzami obiektu hotelowo-restauracyjnego „Lian”. W Użoku mamy też do zwiedzenia perłę architektury drewnianej. Potem jedziemy dalej na południe do sąsiedniej wsi Wołosianka.

Droga naszego przejazdu wiodła wzdłuż linii kolejowej, która łączy Zakarpacie z Lwowem. Zakarpacie połączone jest z Lwowem dwoma liniami kolejowymi. Pierwsza z nich to dwutorowa linia, przechodząca przez Stryj, Skole, Sławsko, Wołowiec, Mukaczewo, aż do Czopu leżącego tuż przy trójstyku granic Ukrainy, Węgier i Słowacji. Druga linia jest jednotorowa i przeważnie kursują po niej pociągi regionalne, a jego linia prowadzi przez Sambor, Turkę, Użohorod do Czopu. Obie linie kolejowe przecinają łuk Karpat w niezwykle malowniczych zakątkach. Z tej pierwszej linii kolejowej mamy zamiar skorzystać kilkakrotnie podczas tegorocznej wyprawy w Ukraińskie Karpaty. Z kolei ta druga linia kolejowa przechodzi przez miejsca, gdzie będziemy zaczynać tą wyprawę. Pewien fragment tej trasy kolejowej w spektakularny sposób pokonuje przewyższenia, dostarczając podróżnym osobliwych przeżyć oraz emocji podczas przejazdu wysokimi wiaduktami i długimi, ciemnymi tunelami. Dr Mieczysław Orłowicz, współtwórca Głównego Szlaku Beskidzkiego, który w okresie międzywojennym przecinał się z tą trasą kolejową, z zachwytem opisywał przejazd jej najbardziej malowniczym odcinkiem:
Z przystankiem na przełęczy zaczyna się partya, która jest bezsprzecznie najpiękniejszą linią kolejową północnych Karpat. Teren opada tu stromo w dół, więc linia kolejowa schodzi w dolinę Ungu licznymi serpentynami, przechodząc w kilku tunelach i zgrabnych i wysokich wiaduktach z jednego zbocza góry (Kińczyka Bukowskiego 1251 m.) na drugą, w ten sposób, że tą samą okolicę widzi się raz z tej, drugi raz z przeciwnej strony wagonu, a pojedyncze partye linii leżą jedne pod drugimi. W dole widać ciągle Użok i Wołosiankę. Pod drodze na zboczu góry mija się przystanek Czorbadomb, znacznie niżej Tűzhegy, właściwy przystanek dla miasteczka Użoku. W lecie znajduje się tu niewielki zakład wodoleczniczy z restauracyą i koncertuje orkiestra cygańska. Za przystankiem przekracza kolej na bardzo wysokim wiadukcie Ung, poczem zakreśla łuk, przerwany tunelem na jego lewym brzegu. Wołosianka (Hajasad) leży już na końcu wszystkich tunelów, wiaduktów i serpentyn; spojrzawszy w górę widzimy na stokach góry pojedyncze partye linii kolejowej i otwory tunelów. – Obok stacyi duża karczma. (Mieczysław Orłowicz „Ilustrowany przewodnik po Galicyi”, wyd. 1919)
Tej karczmy chyba już nie ma w pobliżu. Nie widać też hotelu z restauracją Jiraška „Tajga”, rekomendowaną dla podróżnych i turystów przez Henryka Gąsiorowskiego w swoim „Przewodniku po Beskidach Wschodnich” z 1935 roku. Na stacji zionie pustką. Po drugiej stronie szosy szykuje się wesele. Trwają tradycyjne przygotowania, błogosławieństwo. Niespodziewanie zostajemy zaproszeni na poczęstunek. Nie możemy odmówić, bo byłaby to obraza dla gospodarzy. Zakarpaccy Ukraińcy są ludźmi niezwykle gościnnymi i życzliwymi.

Wołosianka.

Będzie wesele.

Wołosianka (ukr. Волося́нка) – jako osada została po raz pierwszy wspomniana w dokumentach w 1691 roku, datę założenia wsi określono w 1549 roku. Przypuszcza się, że została założona przez rumuńskich pasterzy. Po raz pierwszy z nazwy wieś zostaje wymieniona w 1768 roku, jako Wołoszanka. Stacja w Wołosiance została otwarta w 1904 roku, kiedy podobnie jak wieś nosiła węgierską nazwę „Hajasd”. Taka nazwa obwiązywała do 1918 roku. Obecnie stacja nosi nazwę „Волосянка-Закарпатська”.

Linia kolejowa, o której tutaj mowa została wybudowana za czasów cesarza Franciszka Józefa i oddana do użytku 2 października 1905 roku. Stanowiła istotne strategicznie połączenie między Królestwem Węgier i Galicją, która również należała do monarchii austro-węgierskiej. Decyzja o jej budowie podjęta została jesienią 1901 roku. Znajdujący się po stronie węgierskiej odcinek Czop (ukr. Чоп)–Użhorod (ukr. Ужгород)–Użok (ukr. Ужо́к) istniał już od 1872 roku. Budowę kolejnych odcinków rozpoczęto w 1901 roku od strony Lwowa. Stąd też najpierw powstała linia Lwów–Sambor (ukr. Самбір), który oddano do użytku w dniu 27 sierpnia 1903 roku. W kolejnych latach uruchamiano odcinki linii: Sambor–Strzyłki (ukr. Стрілки) w dniu 19 listopada 1904 roku, a następnie Strzyłki–Sianki (ukr. Сянки) w dniu 24 sierpnia 1905 roku. Tego samego roku połączono Sianki z Użokiem leżącym w Królestwie Węgier. Górski obszar, przez który linia ta została poprowadzono wymagała nie lada kunsztu i umiejętności inżynieryjnych. Odcinek Wołosianak–Sianki liczy sobie 18 kilometrów i na tym odcinku pociąg pokonuje 370 metrów różnicy wzniesień. Aby pociąg mógł przebić się przez górzysty teren wybudowano 6 tuneli i 27 wiaduktów. Najwyższy punkt Zakarpackiej Kolei znalazł się na wysokości 853 m n.p.m. Zakarpacka kolej została zelektryfikowana w 1968 roku.

Stacja „Волосянка-Закарпатська”.

Bilety mamy już zakupione. Trzeba przyznać, że na Ukrainie kolej jest bardzo tanim środkiem transportu. Czekamy ze szczyptą niecierpliwością. W końcu pojawia się pociąg nadjeżdżając od strony Użohorodu. Zwalnia. Zatrzymuje się. Z wagonów wysiada grupka ludzi, wsiada kilkoro, a z nimi również nasza spora grupa. W wagonach nie ma raczej tłoku. Kto chce siedzieć, to bez problemu znajduje wolne miejsce na drewnianych ławkach. Wagony są przestronniejsze od naszych, a przede wszystkim zauważalnie szersze, choć w rozstawie szyn kolei ukraińskich nie ma dużej różnicy. Koleje ukraińskie odziedziczyły rozstaw szyn po ZSRR, czyli obecnej Rosji i wynosi on 1520 mm, w przeciwieństwie do rozstawu europejskiego 1435 mm.

O godzinie 10:56 odjeżdża nasz pociąg. Wagony nie są pierwszej czystości. Niesie się w nich zapach rodem z minionej epoki. Najbardziej jednak nas dręczą brudne okna, które utrudniają podziw dla widoków opisywanych przez dr Mieczysława Orłowicza. Mimo wszystko koleje stanowią na Ukrainie ważny środek komunikacyjny, również ze strategicznego punktu widzenia, czego potwierdzeniem jest ciągła, fizyczna ochrona obiektów kolejowych. Przy każdym wjeździe do tunelu, czy wjeździe na wiadukt kolejowy stoi wartownik z karabinem. Dla osób, które po raz pierwszy goszczą na Ukrainie jest to obrazek bardzo zaskakujący. Pierwszy tunel mamy niedługo po wyjeździe z Wołosianki, gdy znajdujemy się już ponad doliną wsi Użok.

Jedziemy.

Nad potokiem Uż w Użoku.

Użok sąsiaduje z Wołosianką. Zatrzymywaliśmy się w nim podczas przejazdu autokarem, aby zobaczyć najsłynniejszą perłę wsi. Stoi w niej zachowana piękna drewniana, bojkowska, prawosławna cerkiew św. Michała Archanioła. Została wybudowana w 1745 roku z drewna świerkowego. Posiada konstrukcję zrębową, trójdzielną. Przykrywa ją dach gontowy. Wewnątrz zachował się ikonostas i XVIII-wieczny ołtarz. Część jego wyposażenia pochodzi z XVII wieku (ikony i starodruki). W 2013 roku cerkiew została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO wraz z innymi drewnianymi cerkwiami w Polsce i na Ukrainie.

Kolej nie wjeżdża do centrum wsi, ale na jej zachodnim krańcu zatacza łuk ze wschodu na zachód, wpierw tunelem, a następnie przejeżdżając efektownym wiaduktem nad rzeką Uż (ukr. Уж, węg. Ung), należącą do dorzecza Dunaju. Uż ma swoje źródła w grzbiecie Hrebeň, tuż pod Przełęczą Użocką, czyli niedaleko źródeł Sanu, tyle tylko, że po przeciwnej stronie europejskiego kontynentalnego działu wodnego. W górnym biegu, aż do okolic Użhorodu, Uż płynie malowniczą, wąską doliną, wijąc się jak wąż. Stąd też od krętego biegu pochodzi słowiańska nazwa tej rzeki už, czyli wąż. Wiadukt, po którym przed momentem przejechaliśmy liczy 6 przęseł. Przenosi nas z jednej strony doliny na drugą. W okresie międzywojennym był to najwyższy wiadukt w Czechosłowacji.

Cerkiew w Użoku z 1745 roku.

Wieś Użok.

Zaraz za wiaduktem w Użoku mamy przystanek „Użok” Oddalając się od zabudowań Użoka pociąg kieruje się na północny zachód, następnie na północ. Po lewej znów mamy Wołosiankę, a po prawej zbocza pnące się ku szczytowi Opołonka. Po niecałych czterech minutach od stacji „Użok” mamy przed sobą tunel wydrążony pod zboczami Rozsypańca (ukr. Розсипанець; 1146 m n.p.m.). Na zboczach nad tunelem widzimy drogą dojazdową do niewielkiego osiedla Szczerbin (ukr. Щербин), gdzie będzie następny przystanek. Jednak zanim do niego dojedziemy musimy oddalić się od niej, aby rozległym łukiem zniwelować podjazd w wyższe położenie. Pod ziemią w tunelowym mroku pociąg znów zatacza łuk. Po wyjeździe jedziemy przez moment na południe, ale rychło skręcamy na zachód, gdzie znów czeka nas przejazd długim, tunelowym ciągiem liczącym 908 metrów długości, najdłuższym ze wszystkich, jakie nas czekają podczas tej przejażdżki. Tunel przejeżdżamy w półtorej minuty. Po wyjeździe tradycyjnie zostawiamy za sobą budkę z wartownikiem. Zataczamy teraz łuk na prawo. Najlepsze widoki mamy jeszcze na lewą stronę, ale po zatoczeniu półkola lepsze będą z prawej strony. Po lewej mamy dolinę. W jej górnej części ulokowana jest wieś Wierchowina Bystra (ukr. Верховина-Бистра). W swojej nazwie wioska ta posiada nazwę potoku, który bystro (co oznacza, że szybkim nurtem) spływa doliną oraz słowo „wierchowina”, która w staroruskim odnosi się do góry lub wyniosłego wzniesienia. Osada ta została prawdopodobnie założona przed 1582 rokiem, a mieszkał w niej lud żyjący z pasterstwa. Potem we wsi mieli też pojawiać się nowi osadnicy, przychodzący z pobliskiej Łemkowszczyzny. W okresie międzywojennym wieś znalazła się na terytorium Czechosłowackim, a po jej aneksji w marcu 1939 roku została włączona do Królestwa Węgier.

Dolina Użu. W głębi widoczna wieś Wołosianka.

Szosa.

Po zatoczeniu łuku pociąg stukoce w kierunku wschodnim. Przed nami kolejny, tym razem prosty tunel, w którym przekraczamy wysokość 750 m n.p.m. Zaraz po wyjeździe z tunelu pociąg zatrzymuje się na stacji Szczerbiny (ukr. Щербини). Szczerbiny to opisywany przez dr Orłowicza przystanek Czorbadomb. Obecnie jest to tzw. stacja pośrednia i zatrzymują się na niej tylko lokalne składy. Inne pociągi pasażerskie nie zatrzymują się tutaj, przynajmniej tak jest w rozkładzie jazdy na lata 2019-2020. Od strony północnej nad wioską wznosi się szczyt Rozsypańca (1146 m n.p.m.), a nieco na zachód od niego znajduje się Stińska (1212 m n.p.m.). Jadąc dalej trawersujemy zbocza Rozsypańca. Zaraz po opuszczeniu stacji przejeżdżamy przez niezwykle efektowny wiadukt z ekscytującym widokiem na południowy zachód (czyli po naszej prawej). Jeszcze na wiadukcie tory zaczynają zataczać łuk na południe, a potem szybko wracają do kierunku na południowo wschodniego, gdzie czeka nas kolejny wiadukt, a z niego wjazd wprost do tunelu. Tunel ten znajduje się pod zboczami Opołonka (1028 m n.p.m.), przez który przebiega granica polsko-ukraińska, podobnie zresztą jak przez wcześniej wspomniany szczyt Rozsypańca. Zbliżamy się do szczytu Opołonka przejeżdżając przez dwa krótkie tunele następujące jeden po drugim. Gdy wyjeżdżamy z drugiego z nich szczyt Opołonka znajduje się na północnym zachodzie w odległości nieco ponad 600 metrów od nas. Opołonek to najbardziej wysunięty na południe szczyt polski. Nieco bardziej na południe wysunięta jest już tylko przełęcz znajdująca się między Opołonkiem a Pniaszkowym (960 m n.p.m.), który mamy przed sobą.

Stacja Szczerbiny (ukr. Щербини).

Wiadukt przed Przełęczą Żydowski Beskid
pomiędzy szczytami Opołonek (1028 m n.p.m.) i Rozsypaniec (1146 m n.p.m.).

Ostatnie widoki na dolinę Użu.

Trasa po wyjeździe z tunelu pod Opołonkiem skręca jak w slalomie prawo, potem w lewo, a następnie w prawo przechodząc krótszym wiaduktem. Za tym wiaduktem przejeżdżamy pod szczytem Pniaszkowy. Dalej bieg pociągu jest bardziej wyrównany, ale wciąż spokojnie nabieramy wysokości. Gdzieś pod Pniaszkowym przekraczamy 800 m n.p.m. Zbliżamy się do szosy, którą zjeżdżaliśmy autokarem z Przełęczy Użockiej do Użoka i Wołosianki. Szosa ta zatacza tutaj ostre serpentyny. Zbliżamy się do Przełęczy Użockiej. Linia kolejowa łukiem na lewo zmienia kierunek na północny zrównując się z szosą. Jedziemy wzdłuż szosy, ale nieco ponad nią. Wjeżdżamy na dłuższy wiadukt mający około 200 długości. Po jego opuszczeniu osiągamy Przełęcz Użocką (ukr. Ужоцький перевал; 853 m n.p.m.), oddzielającą Bieszczady Zachodnie od Bieszczadów Wschodnich. To tutaj jutro rozpoczniemy wędrówkę przez Bieszczady Wschodnie, podążając historycznym Głównym Szlakiem Wschodniobeskidzkim. Był częścią międzywojennego Głównego Szlaku Karpackiego, po którym dzisiaj został nam krótszy, aczkolwiek wciąż najdłuższy górski trakt Głównego Szlaku Beskidzkiego. Gdzieś po lewej nieco za nami znajdują się źródła Sanu. Z prawej na szosie widzimy szlaban ukraińskiego punktu kontrolnego, znaki węzła szlaków turystycznych, wiatę, tablice informacyjne. W jej okolicy stoją też pomniki upamiętniające poległych podczas wojen. Przełęcz ta stanowiła podczas wojen ważny punkt strategiczny. Znajdziemy na niej pomniki poświęcone żołnierzom służącym w armii austro-węgierskiej oraz rosyjskiej, poległych w trakcie I Wojny Światowej, a także pomnik poświęcony żołnierzom Armii Radzieckiej, którzy zginęli w walkach o przełęcz w kwietniu 1944 roku.

Na południowy zachód. W głębi widoczny wierzchołek Студниця (1033).

Widok na Bieszczady Wschodnie.

Miejsce odpoczynkowe na szlaku turystycznym, który w tym miejscu krzyżuje się z linią kolejową.

Szosa na Przełęcz Użocką.

W czasach zaborów przez przełęcz przechodziła granica między Królestwem Węgier i zależną od niego Galicją. Po 1918 roku przechodziła tędy granica polsko-czechosłowacka, a potem przez kilka miesięcy 1939 roku granica polsko-węgierska. Od zakończenia II wojnie światowej przechodzi tędy granica obwodów: lwowskiego i zakarpackiego, które znalazły się na terenie sowieckiej USRR, a od 1991 na obszarze Ukrainy. W czasach dr Orłowicza na przełęczy był przystanek kolejowy...
Użok (859 m. n. m.). Przystanek leży na samej przełęczy Użockiej, na granicy węgiersko-galicyjskiej. Jadący do Użoku nie powinni się dać zmylić fałszywej nazwie stacyi i wysiadać już tutaj, miasteczko Użok leży bowiem znacznie niżej w dolinie, w odległości 8 km., a znajduje się w niem przystanek kolejowy Tűzhegy. (Mieczysław Orłowicz „Ilustrowany przewodnik po Galicyi”, wyd. 1919)
Przystanek kolejowy na Przełęczy Użockiej, o której mówi dr Orłowicz istniał także w czasach międzywojennych i znajdował się po stronie czechosłowackiej z również mylącą nazwą Užok. Obecnie nie ma już tego przystanku i nasz pociąg jedzie dalej bez zatrzymywania się już po dość płaskim terenie. Z lewej strony wśród zarośli okrywających strumień Sanu dostrzegamy polskie i ukraińskie słupki graniczne. Znajdują się zaledwie 50 metrów od nas. Wkrótce jednak nieco oddalamy się od granicy. Pociąg skręca na prawo, potem na lewo i wjeżdżamy na stację kolejową „Sianki” (ukr. „Сянкы”) Jest ona najwyżej położoną stacją na Ukrainie (834 m n.p.m.) W II Rzeczypospolitej, jako że leżała w pobliżu polsko-czechosłowackiej granicy, była stacją z obsługą ruchu transgranicznego. Po II wojnie światowej stacja straciła swój nadgraniczny charakter.

Polsko-czechosłowackie przejście graniczne na Przełęczy Użockiej.

Granica polsko-ukraińska.

Widok na Bieszczady po stronie polskiej.

Sianki.

Stacja kolejowa w Siankach.

Kończy się nasza krótka podróż przez żywą historię Zakarpacia. Nie była to tylko przejażdżka przez pasmo ukraińskich Bieszczadów, ale też przez zapomniane Zakarpacie. Było to niezwykłe przeżycie. Tak samo jak dzisiaj, tak też w okresie międzywojennym, odcinek zakarpackiej kolei Sianki–Wołosianka był ogromną turystyczną atrakcją. Porównywany był z trasą kolejową przechodzącą przez przełęcz Semmering w Alpach. W czasach II Rzeczpospolitej wycieczka taka była nieco utrudniona, ze względu na przechodząca przez Przełęcz Użocką granice międzypaństwową. Polska i Czechosłowacja miały co prawda podpisaną konwencję turystyczną, która ułatwiała poruszanie się turystów w wyznaczonym pasie turystycznym obu państw na podstawie tzw. konwencyjnej legitymacji Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, czy Polskiego Związku Narciarskiego, bądź analogicznych organizacji turystycznych z Czechosłowacji (opiszemy to szerzej w kolejnych rozdziałach opowieści z naszej wyprawy), jednakże tutejszy fragment terenów nadgranicznych nie były objęte tą konwencją. Dlatego tzw. konwencyjna legitymacja Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, czy Polskiego Związku Narciarskiego, bądź analogicznej organizacji turystycznej z Czechosłowacji nie upoważniała do turystycznego przekroczenia granicy na Przełęczy Użockiej, a tym samym do zapuszczania się do wiosek znajdujących się po drugiej stronie granicy. Aby móc podróżować do Użoka, czy Wołosianki trzeba było załatwić sobie odpowiednią przepustkę graniczną do tych wsi.

Dworzec kolejowy Sianki.

Dworzec kolejowy w Siankach (1932 rok).

Zabudowania wsi Sianki (1937 rok).
Z prawej za chyżami widoczna cerkiew św. Męczennika Stefana.

W okresie dwudziestolecia międzywojennego Sianki były ważną wsią dla turystów, w tym przemierzających Główny Szlak Wschodniobeskidzki. Jednakże tamte Sinaki różniły się od tych współczesnych. Wieś zmieniła się, a zasadnicze zmiany nastąpiły po II wojnie światowej, a dokładnie po roku 1951, kiedy wieś została formalnie podzielona między Polskę i ówczesny ZSRR. Część wsi znajdująca się po stronie polskiej przestała istnieć w wyniku prowadzonego tzw. czyszczenia terenów przygranicznych wieś. Po stronie ukraińskiej wieś przetrwała i jest obecnie typową ukraińską wsią karpacką, dość ciekawą turystycznie, z atrakcyjnymi terenami dla narciarzy.

Wieś musiała powstać przed 1565 rokiem, o czym świadczą zachowane dokumenty podatkowe znoszące okres 24-letniej wolnizny z 1589 roku. Dokumenty te wskazuje, że powstała na prawie wołoskim. Co najmniej od początku XIX wieku była własnością rodziny Stroińskich. Przy miejscu po cerkwi z 1831 roku można znaleźć nagrobki Klary z Kalinowskich (zm. 1867) i Franciszka Stroińskich (zm. 1893) – przedwojennych właścicieli tych dóbr (miejsce to zwane jest grobem hrabiny). Sianki w swojej historii miały kilka cerkwi. Po roku 1908 cerkiew ta zaczęła pełnić funkcję kaplicy cmentarnej, bowiem we wsi wybudowano nową cerkiew pw. św. Stefana. Miejsce nowej cerkwi znajduje się nieopodal, ale obecnie po stronie ukraińskiej. W okresie międzywojennym Sianki prężnie rozrastały się jako miejscowość letniskowa. Stanowiły punkt wypadowy dla grup górskich Pikuja i Halicza. Działała tu też popularna stacja sportów zimowych. Wakacje spędzał tutaj nawet Marszałek Piłsudski. Zaplecze turystyczne stanowiły: spore Schronisko Przemyskiego Towarzystwa Narciarskiego stojące naprzeciwko stacji kolejowej (80 miejsc noclegowych), dom kolonii wakacyjnych T.N.S.W. we Lwowie (100-120 noclegów), stacja turystyczno-narciarska PTT u pani Genowefy Stefańskiej z restauracją. Nocleg można było otrzymać też w pensjonacie pani Łomnickiej. W 1935 roku koszt takiego noclegu dla członków PZN i PTT wynosił 1,50 zł. W latach międzywojennych działało w Siankach kilka restauracji, bufet kolejowy, 7 sklepów spożywczych, teatr amatorski, biblioteka, dancing, a do dyspozycji przyjezdnych były korty tenisowe, boisko do siatkówki i koszykówki, a zimą skocznia narciarska i tor saneczkowy.

Żegnamy się z Siankami.

Lata 1920-1939.

Wnętrze schroniska w Siankach (1938 rok).

Wycieczka przed Schroniskiem Przemyskiego Towarzystwa Narciarzy w Siankach (sierpień 1936);
pierwszy z lewej stoi Mieczysław Orłowicz (1881-1959).
(fot. „Wycieczki sierpniowe Mieczysława Orłowicza”)

Żegnamy się z Siankami. Jedziemy zakwaterować się w bazie z krótkim przystankiem w Matkowie, gdzie oglądamy cerkiew soborową Najświętszej Bogurodzicy w Matkowie (znaną również jako cerkiew soborowa św. Dymitra; ukr. Церква Собору Пресвятої Богородиці, Церква Собору Святого Димитрія). Jest to trójdzielna, drewniana cerkiew typu bojkowskiego. Pochodzi z 1838 roku, a została ulokowana w północnej części wsi na niewielkim wzniesieniu w dolinie rzeki Stryj. Posiada trzy cebulaste kopuły i przydaszek wsparty na rysiach, pod którym znajdują się wejścia do dwóch zakrystii, dobudowanych w latach 30. XX wieku. O przebudowie w tym okresie przypomina inskrypcja „1939” wyryta na progu. Unikatowa konstrukcja przypomina chińskie pagody. Jej kubaturę wyznaczają trzy drewniane wieże na bazie kwadratu każda, z czego środkowa wieża jest najszersza i najwyższa. Każda wieża ma po 5 ośmioskrzydłowych daszków, początkowo z dachówki, a obecnie z nierdzewnej blachy. W 2013 roku cerkiew została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO wraz z innymi drewnianymi cerkwiami w Polsce i na Ukrainie.

Cerkiew Najświętszej Bogurodzicy w Matkowie z 1838 roku.

Po zwiedzeniu cerkwi w Matkowie naprawdę już jedziemy na kwatery do Hukliwego koło Wołowca. To dobra lokalizacja na Bieszczady Wschodnie. Znajduje się w sercu ciągu tych pasm, w dolinie równie ważnej komunikacyjnie, dla nas, jak też dla międzywojennych turystów przemierzających Główny Szlak Wschodniobeskidzki.


FILMOWE MIGAWKI Z ETAPU WĘDRÓWKI



- - - - - - - - - - - - RELACJE Z WYPRAWY - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Udostępnij:

3 komentarze:

  1. Witam. Zauważyłem w tekscie nieścisłość. Otóż tzw. "grób hrabiny" znajduje się po polskiej stronie Sanu na dawnym cerkwisku w Siankach. Za czasów komunistycznych niektórzy brali sobie za honor dotarcie do niego, mimo zamknięcia dla turystów "worka bieszczadzkiego" i restrykcji przy złapaniu takiego turysty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że obecnie można do niego bez problemu dotrzeć szlakiem od parkingu w Bukowcu, jadąc najpierw przez Muczne i Tarnawę Niżną...

      Usuń
    2. Ok, dzięki za uwagę. Mamy tu niefortunny szyk zdania, który faktycznie może prowadzić do takiego wniosku, ale chodziło nam w tym przypadku o cerkiew, która leży obecnie po stronie ukraińskiej. Zmienimy to, aby na przyszłość nie było z tym wątpliwości.

      Usuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas