Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

NA WSCHÓD, etap 5: Ławoczne - Trościan - Sławsko
…by odkryć piękno skryte cieniem dziejów

Wracamy do Ławocznego transportem kolejowym. Kolej funkcjonowała tu również w okresie międzywojennym, oddana do użytku w 1872 roku, czyli za czasów austrowęgierskich. Miejscowość, w której założyliśmy naszą bazę, czyli wieś Hukliwe nie znajdowała się (tak samo jak pobliski Wołowiec) w granicach międzywojennej Rzeczpospolitej. Dzisiaj Wołowiec, Hulkiwe, Ławoczne, Sławsko leżą na terytorium jednego państwa. Poruszamy się tutaj, czy przejeżdżamy pociągiem, tak jak to się nam podoba. W okresie międzywojennym trzeba było załatwić ku temu pewne formalności.

W okresie międzywojennym obowiązywały ograniczenia poruszania się w polsko-czechosłowackiej strefie nadgranicznej. Do turystycznego poruszania się pasem granicznym, czy w pasie nadgranicznym po polskiej stronie nie trzeba było jednak mieć specjalnych pozwoleń. Ewentualna kontrola ze strony Straży Granicznej kończyła się zazwyczaj na legitymowaniu, przy czym dokumentem w pełni respektowanym była legitymacja członkowska Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, która traktowana była, jako potwierdzenie turystycznych, a nie innych celów przebywania w strefie nadgranicznej. W okresie zimowym respektowana była również legitymacja Polskiego Związku Narciarskiego. Legitymacje te były również respektowane w strefie nadgranicznej w Rumunią.

Odwiedzanie terenów znajdujących się po drugiej stronie granicy było bardziej skomplikowane. W okresie rozbiorów nie było żadnego problemu z przekraczaniem granic na linii Karpat, ponieważ ówczesna granica między Galicją a Królestwem Węgier, funkcjonującymi w ramach monarchii Habsburgów, nie była strzeżona. W związku z tym wycieczki na węgierską czy galicyjską stronę nie podlegały żadnym ograniczeniom. Po rozpadzie monarchii nowo powstałe państwa zaczęły uszczelniać swoje granice. Na dodatek Polska i Czechosłowacja znajdowały się w sporze o przebieg granicy, przy którym pozostały przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego. Pomimo tego sporu Polska i Czechosłowacja podpisały w 1925 roku umowę nazwaną konwencją turystyczną, która weszła w życie 14 czerwca 1926 roku. Była to pierwsza tego typu umowa międzynarodowa w całej Europie, a wzorowano się na niej m.in. w Alpach, kiedy w 1933 roku podobną konwencję turystyczną podpisały Austria i Włochy. Polsko-czechosłowacka konwencja turystyczna obowiązywała do 1938 roku, kiedy zawieszono możliwość korzystania z niej po zajęciu przez stronę polską Zaolzia i części Orawy, Spisza i Czadecczyzny. Z intencją jej przywrócenia powrócono w lutym 1939 roku, po utworzeniu Pierwszej Republiki Słowackiej, jednakże jej uzależnienie od III Rzeszy przekreśliło ostatecznie realizację tych planów.

Konwencja turystyczna upraszczała zasady ruchu transgranicznego turystów w wyznaczonym pasie turystycznym na obszarze Polski i Czechosłowacji. Jej efektem były również specjalne zniżki kolejowe, transgraniczne połączenia autobusowe i telefoniczne, wzajemne zniżki w schroniskach (po obu stronach granicy). Aby z niej skorzystać turysta musiał zaopatrzyć się w tzw. legitymację konwencyjną z fotografią właściciela, wydaną przez określone w tej konwencji towarzystwo turystyczne (w przypadku Polski było to w dalszym ciągu PTT lub PZN). Legitymacja taka po wydaniu musiała być zatwierdzona przez właściwe władze administracyjnej I instancji właściwe do miejsca zamieszkania jej posiadacza, czyli starostwo. Następnie wysyłano tą legitymacje do najbliższego urzędu konsularnego drugiego państwa, który w przeznaczonym do tego miejscu nadawał jej odpowiednim wpisem moc wizy turystycznej. Urząd konsularny dokonywał takiego zatwierdzenia na okres jednego roku. Po tej procedurze legitymacja konwekcyjna PTT, bądź PZN, stawała się tzw. „przepustką turystyczną”, która uprawniała do pobytu w strefie turystycznej po stronie czechosłowackiej (po stronie czechosłowackiej były to legitymacje organizacji: Klub Československých Turistů KČST, bądź Svaz Československých Lyžařů). W przypadku wycieczek szkolnych można było ubiegać się o specjalne legitymacje zbiorowe, które były ważne na okres 6 dni z ważnym poświadczeniem dyrekcji szkoły o wyciecze i imienną listą uczestników wycieczki. Wraz z tymi dokumentami kierownik wycieczki powinien posiadać swoją osobistą legitymację jednego z towarzystw turystycznych, wymienionych w konwencji.


Turyści korzystając z konwencji turystycznej mogli przekraczać granicę znakowanymi drogami turystycznymi, względnie narciarskimi. Drogi te musiał być nakreślone na mapach wojskowych. Służby Graniczne były uprawnione wobec turystów pieszych do odprawy celnej, ale bez pobierania cła i innych opłat. Odprawa taka polegała na rewizji posiadanych przez turystę przedmiotów pod kątem ich zgodności z normami bezcłowego ich przewożenia. W razie przekroczenia tych norm, turysta odstawiany był do najbliższego urzędu celnego. W przypadku poruszania się środkami lokomocji, także konno, przekraczanie granicy możliwe było tylko na drogach celnych. Odprawa celna odbywała się wówczas na takich samych zasadach, jak dla typowego ruchu podróżnych. Co międzywojenny turysta mógł wwieźć do Polski bez cła i innych opłat? Oczywiście ekwipunek turystyczny lub narciarski, używaną odzież i bieliznę, obuwie w ilości odpowiadającej istotnej potrzebie i czasowi podróży, żywność oraz lekarstwa. Wyroby tytoniowe: 50 sztuk papierosów, względnie 50 gram tytoniu lub 20 sztuk cygar. Spirytus lub napoje ze spirytusu: łącznie 1 litr.

To tyle z przedwojennych zasad poruszania się Głównym Szlakiem Wchodniobeskidzkim. Po II wojnie światowej zmieniła się mapa polityczna Europy. Karpaty Wschodnie znajdujące się przed wojną na terytorium Rzeczpospolitej i Czechosłowacji (czy też krótko Węgier) został wchłonięty przez ZSRR. Od 1991 roku, kiedy Ukraina ogłosiła niepodległość, Karpaty Wschodnie znalazły się w obszarze powstałego państwa. Góry, przez które prowadził Główny Szlak Wschodniobeskidzki od tego czasu znajdują się na terytorium Ukrainy. Począwszy od Sianek do Stoha, gdzie znajdował się dawniej trójstyk granic Polski, Czechosłowacji i Rumuni, a obecnie przechodzi przez ten szczyt granica ukraińsko-rumuńska.


TRASA:
Ławoczne (Лавочне) – Tarnawka (Тернавка) – Pokar (Погар; 889 m n.p.m.) – Orszowiec (Орозовець; 1131 m n.p.m.) – Trościan (Тростя́н; 1232 m n.p.m.) – Przysłup (Присліп; 990 m n.p.m.) – Stodoliszcze (Стодолище; 828 m n.p.m.) – Golica (Голиця; 727 m n.p.m.) – Sławsko (Славське; 587 m n.p.m.)


Wróćmy do dnia dzisiejszego. Późno rozpoczynamy wędrówkę, ale nie było wcześniejszego pociągu z Hukliwego, jak dopiero o godzinie 10:15. Nasz plan to uwzględnia, stąd też do przejścia mamy krótszy odcinek. Do Ławocznego dojeżdżamy o godzinie 10:48. Ławoczne wydaje się być jeszcze senne. Opuszczamy dworzec kolejowy. Wchodzimy na gruntową drogę, biegnącą przez wieś i dalej doliną równolegle z potokiem Opór. Mieszkańcy Ławocznego wspominają o legendzie sięgającej czasów, kiedy nikt tu jeszcze nie mieszkał. Ludzie, którzy się tutaj zapuszczali napotykali jedynie ten wartki potok. Ażeby przejść na drugą stronę potoku musieli ściąć i powalić nad rzeką jodłę, zamieniając ją w ten sposób na kładkę. W miarę, jak zaczęli się tutaj osiedlać, powstało kilka takich kładek, na których ludzie uwielbiali przysiadywać jak na ławce i moczyć nogi w potoku. I stąd ponoć wzięła się nazwa wsi Ławoczne.

Na dworcu w Ławocznem.

Wkrótce opuszczamy Ławoczne. Podążamy doliną Oporu w kierunku Sławska, tak jak kiedyś prowadził Główny Szlak Wschodniobeskidzki. Droga poprowadzona jest blisko potoku, który mamy po prawej. Z lewej w nieco większej odległości niż potok mamy linię kolejową. Dochodzimy do niedużej wsi Tarnawka (Терна́вка). Zaraz po wejściu między jej domostwa przechodzimy przez most nad Oporem. Potok omija od tego miejsca półkolem wysuniętą stopę stoku wzniesienia Bukowca Tarnawskiego (Буковець Тарнавський; 859 m n.p.m.). Na jej podwyższeniu stoi cerkiew. Została wzniesiona w miejscu wcześniejszej, bojkowskiej cerkwi z 1780 roku, która bardzo ucierpiała podczas I wojny światowej. W 1918 roku rząd austriacki wyłożył fundusze na odbudowę zniszczonej świątyni, ale mieszkańcy wsi chcieli nowej i zebrali na nią fundusze w ciągu kilku kolejnych lat. Nowa cerkiew stanęła najprawdopodobniej w 1921 roku. Jej bryła i konstrukcja została skopiowana z nieistniejącej obecnie cerkwi Michała Archanioła w Lutowiskach wybudowanej tam w 1898 roku. Na chórze nowej cerkwi umieszczono części XVIII-wiecznego ikonostasu pochodzącego ze starej świątyni. Obok cerkwi stanęła też przysadzista drewniana dzwonnica.

Droga rozwidla się. Jedna odnoga biegnie na wprost, na wzniesienie z cerkwią, a w lewo za potokiem odchodzi droga omijająca wzniesienie. O godzinie 11.45 będąc już na wysokości przystanku kolejowego w Tarnawce schodzimy z gruntowej drogi w boczną drogę na lewo. Za nami 3 kilometry pokonanego dystansu. Przechodzimy bród rzeki przechodząc po płyciznach lub położonych w nurcie kamieniach. Następnie przechodzimy pod wiaduktem kolejowym.

Droga do Tarnawki.

Tarnawka. Tutaj skręcamy w lewo (ale drogą odchodzącą w prawo też doszlibyśmy tam gdzie trzeba).
Na lewo od cerkwi widoczne są szczyty Trościana i Orszowca. (fot. Łukasz Nowicki).

Tarnawka. Przejście przez rzekę, a następnie pod wiaduktem kolejowym.

Tarnawka nad Oporem w okresie międzywojennym.

Za wiaduktem kolejowym skręcamy w drogę odchodzącą w prawo. Chwilkę idziemy równolegle do torów (nie więcej niż 100 metrów), po czym skręcamy w lewo na kamienistą drogę, którą zaczynamy napierać na zbocze góry. Z prawej zostawiamy za sobą kilka domów i dalej podążamy w górę zbocza między polami i pastwiskami. Niebawem za sobą mamy ładny widok na dolinę Oporu ze wsią Tarnawka oraz wznoszący się po drugiej stronie doliny Bukowiec Tarnawski. W górnej części doliny wypatrzeć możemy widoczne jeszcze zabudowania Ławocznego wraz z kopułami cerkwi na wzniesieniu Uszczy. Z lewej na wschodzie po drugiej stronie doliny wznosi się zalesiony szczyt o nazwie Pliszki (Плішки; 1038 m n.p.m.). Z lewej mamy boczną dolinkę potoku Tarnawki. Przed wejściem do lasu warto zatrzymać się, bo wówczas całą dolinę Oporu mamy widoczną jak nad dłoni. W dali zaś widać Borżawę majaczącą się w rozgrzanym powietrzu. Podążamy teraz intensywnie w górę, to lasem, to przez młodniki. Wnet przechodzimy przez niewyrazisty wierzchołek Pokar (Погар; 889 m n.p.m.). Dalej jednostajnie wspinamy się w górę. Droga uspokaja się pod wierzchołkiem Orszowca (Орозовець; 1131 m n.p.m.).

Początek podejścia.

Dolina Oporu.

Panorama południowa.

Pod wierzchołkiem Pokar (Погар).

Stok pod wierzchołkiem Orszowca.

Łubin trwały (Lupinus polyphyllus).

Pod Orszowcem ścieżka skręca na północ i wyrównuje się. Wydaje się, że na tym odcinku jest rzadziej uczęszczana, bo momentami niknie w trawach, a gęste krzewy chylą się na nią zacieśniając nam przestrzeń do przejścia. Generalnie jednak jest to dróżka bardzo przyjemna, przechodząca przez polanki otoczone zbiorowiskami młodych drzew. Dalej w kilku miejscach droga zalana jest na całej szerokości kałużami wody. Pewien obszar na przełęczy między Orszowcem i Trościanem jest podmokły. W takich miejscach schodzimy nieco z drogi poszukując suchych obejść. Po minięciu przełęczy czeka nas niedługie podejście wygodną drogą przez dorodniejszy iglasty las, który od tej strony sięga wierzchołka góry.

Zarastający odcinek drogi grzbietowej.

Przed przełęczą.

Końcowe podejście na Trościan.

O godzinie 13.30 wstępujemy na szczyt Trościana (Тростя́н; 1232 m n.p.m.). Na jego szczycie działa ośrodek narciarski. Jest on obsadzony licznymi punktami gastronomicznymi, jednak poza sezonem narciarskim większość z nich jest nieczynna, ale wyciągi narciarskie podobno jeżdżą w lecie. W sezonie działa tu również punkt pierwszej pomocy. Dzisiejszego dnia panują tutaj tylko pustki. Lokujemy się przy jedynym czynnym punkcie gastronomicznym, gdzie można zamówić kawę, herbatę, bądź coś mocniejszego. Oddajemy się leniwej sielance, czemu sprzyja cieplutka, słoneczna aura, i te sennie przesuwające się obłoczki na niebieskim niebie. Nie ma się gdzie spieszyć. Zostało nam już tylko zejście do Sławska, które leży u stóp góry.

Trościan (Тростя́н; 1232 m n.p.m.).

Panorama wschodnia z Trościana.

Na szczycie Trościana.

Sławsko, podobnie jak pobliskie miejscowości Skole i Hrebenów, urosło w okresie międzywojennym do najpopularniejszych miejscowości letniskowych Rzeczpospolitej. Jednak wpierw zasłynęło, jako narciarskie „eldorado”. Nie trzeba było długo czekać, aby po odkryciu jego walorów narciarskich stało się konkurentem nawet dla Zakopanego. Wespół z pobliskim Ławocznem miało ku temu wszelakie predyspozycje i możliwości. Kto wie, może nawet przerosłoby Zakopane, gdyby nie konsekwencje wybuchu II wojny światowej. Narciarska sława Sławska zapoczątkowana została w pewną gwieździstą i mroźną noc marcową 1907 roku (dokładnie 10 marca), kiedy pojawili się w Sławsku, dwaj studenci z nartami: Roman Kordys i Zygmunt Klemensewicz. Roman Kordys znany był później jak doktor prawa, dziennikarz, pionier alpinizmu w Polsce, autor wielu artykułów o dziejach polskiego taternictwa i oczywiście narciarz. Zygmunt Klemensiewicz poznać dał się później jako wybitny polski chemik, długoletni profesor Politechniki Lwowskiej (a po II wojnie światowej profesor Politechniki Śląskiej w Gliwicach), a ponadto jako znakomity taternik i alpinista, jak też autor pierwszego polskiego podręcznika taternictwa. Noc spędzili w tutejszej gospodzie, ale zanim to nastąpiło nie obeszło się bez trudności. Karczmarz nie był chętny otworzyć swoich progów w ciemną noc, dwóm nieznajomym, którzy na plecach taszczyli długie, wysoko sterczące akcesoria, których zastosowania było mu nieznane. Trudno zresztą było się temu dziwić, bo obawy nie były bezpodstawne, po tym, jak w sąsiedniej wsi wymordowano rodzinę innego karczmarza. Dopiero po dłuższych dysputach przybyszom udało się przekonać karczmarza, aby otworzył.

Lata 1933-1938. Stacja kolejowa w Sławsku.

Nie spali jednak długo i rano z pierwszym brzaskiem ruszyli w góry. Szli w kierunku góry Trościan. Gdy przy ostatniej wiejskiej chacie skończyły się wydeptane ścieżki – założyli narty. Wkraczali w śnieżnobiałą, dziewiczą kraina. Mgły zaczęły zanikać rozproszone złocistymi promieniami słońca, a wówczas magiczne widoki zaczęły pogłębiać się zachwycając narciarzy. Mieli nad sobą czysty błękit nieba, a wokół nieskazitelną biel śniegu. Ponoć zima ta, jak wspominał Roman Kordys w 1923 roku „była wspaniała, może najbardziej śnieżna ze wszystkich, które pamięta pierwsze pokolenie narciarzy. Góry, doliny, wioski górskie – wszystko spało zasypane takiemi masami śniegu, jakie w Europie środkowej spotyka się dziś tylko w niektórych wysoko położonych okolicach Alp.” W zachwycie w końcu dotarli na szczyt góry. Koło południa zaczęli zjazd wspaniały. Śnieg ponoć był jak wymarzony, na którym „narty słuchają same narciarza – łączą się z bajeczną łatwością w jedną nieprzerwaną linie zjazdu”, wspominał po latach R. Kordys. Tak to zaczęło się narciarstwo w Sławsku, a jeśliby ktoś chciał szerzej o tym poczytać, to odsyłamy do pierwszego numeru rocznika „Wierchy” z 1923 roku.

Narciarskie walory Sławska odtąd zaczęły być coraz głośniejsze. Do tej dotąd nieznanej wioski każdej zimy zaczęli przyjeżdżać co raz liczniejsi narciarze, czemu sprzyjała oczywiście linia kolejowa Lwów–Sławsko–Ławoczne–Budapeszt. Równolegle Sławsko stawało się też popularnym letniskiem, ale w tym kierunku rozwijało się wolniej niż okoliczne letniska. Również letnia turystyka piesza nie byłą tu tak popularna jak narciarska, tym bardziej, że turystów pieszych bardziej przyciągały Gorgany i Czarnohora. Dlatego też w latach 30-tych XX wieku uruchamiano w zimowe weekendy dodatkowe pociągi do Sławska nazywane „narciarskimi mostami”. Wydzielano w nich specjalne przedziały dla narciarzy. Odzwierciedleniem zimowej popularności Sławska była też sezonowość cen. Przykładowo w 1937 roku pokój z utrzymaniem w pensjonacie kosztował w Sławsku od 4,00 zł w górę, ale w zimie już od 5,00 zł w górę. Czy było to drogo? W tych latach tygodniowe wynagrodzenie polskiego pracownika wyniosło około 40 złotych w Warszawie i około 16 w województwie stanisławowskim (współczesny obwód iwanofrankiwski).

W Sławsku działało również Schronisko Karpackiego Towarzystwa Narciarzy we Lwowie, dysponujące 80 łóżkami). W 1936 roku staraniem Ligi Popierania Turystyki zbudowano nowoczesny „Dom Turystyczny” (200 miejsc noclegowych). Z kolei w pensjonacie „Trościan” mieściła się Stacja Noclegowa PTT (oddział we Lwowie), dysponująca 10 łóżkami (w cenie dla członków PZN i PTT 1,50 zł, dla niezrzeszonych od 2,00 do 2,50 zł, dla młodzieży 1,00 zł). Również na górze Trościan, na której teraz jesteśmy w 1934 roku Drohobycki Oddział Polskiego Towarzystwa Turystycznego wybudował swoje schronisko, a dwa lata później (1936) staraniem Ligi Popierania Turystyki powstało w Sławsku kolejne nowoczesne schronisko pod nazwą „Dom Turystyczny”, ze 140 miejscami noclegowymi.


Schronisko na Trościanie.
Na Trościanie, gdzie teraz odpoczywamy również istniało Schronisko PTT (oddziału w Drohobyczu), uruchomione w 1933 roku w jednym z domków myśliwskich Firmy Bracia Groedel, należących do rodziny Groedlów, potentatów przemysłu drzewnego). Dostępnych w nim było 30 miejsc noclegowych (z czego 10 na łóżkach, a 20 na siennikach). Budynek tego schroniska nie przetrwał wojny.

Rozmarzyliśmy się nieco we wspomnieniach dawnych czasów, ale to też jest jeden z motywów, aby sięgnąć czasów, które dla nas są jak legendy. Czytamy o nich w starych reprintach, słuchamy o nich przekazów i opowieści, a teraz przez te krajobrazy chcemy ich dosięgnąć własnym wzrokiem. To prawda, że trochę się zmieniły – góry porosły lasami, doliny zagęściły się zabudową, ale duch historii wciąż w nich tkwi. Porównujemy kształty okolic dawne z nowymi, pośród tych kształtów wzniesień i dolin próbujemy odszukać stary dom, czy cerkiew uwiecznioną na starej fotografii. To pasjonująca wędrówka, jak żadna inna dotąd.

Na szczycie Trościana.

O godzinie 14.30 kończymy przerwę na szczycie Trościana. Odszukujemy właściwy kierunek marszu zgodny z dawnym, nieistniejącym już szlakiem. Kierujemy się na północny zachód, ale tylko chwilkę idziemy w tym kierunku. Mijamy z prawej pensjonat i restaurację o nazwie „Під Хмарами”, czyli „Pod chmurami”, następnie przechodzimy obok kilku mniejszych drewnianych budyneczków, a potem obok masztu telekomunikacyjnego, za którym kierujemy się na północ. Droga nasza schodzi w dół wzdłuż wyciągu orczykowego. Oddalamy się od widocznego w dolinach Sławska. Z nim ciągnie się długi grzbiet, który jutro mamy podjąć. Wiele odsłoniętych miejsc na zboczu Trościana urzeka ładnymi panoramami.

Gruntowa droga, którą schodzimy jest szeroka i wyrazista. Trzeba jej pilnować, bo w pewnym momencie na wysokości górnej stacji kolejnego napotkanego wyciągu orczykowego, skręca ostro na prawo i my również za jej przebiegiem. Dość ostro schodzi w dół i szybko wytracamy wysokość schodząc w kierunku krótkiej bocznej dolinki. Dolinka ta wprowadza do centrum Sławska, ale wedle starych map z przebiegiem Głównego Szlaku Wschodniobeskidzkiego nie powinniśmy schodzić do tej dolinki, choć prowadzące tam drogi kuszą. Trzeba być uważnym, aby nie przegapić odejścia w lewo z głównego traktu na trawiastą, drogę, gdzie ścieżka praktycznie nie jest wydeptana. Wprowadza nas ona między grupy zagajników, czy nawet chaszczy. Musimy nią przejść na stoki grzbietu znajdującego się po drugiej stronie wspomnianej dolinki, z kulminacjami Stodoliszcza i Golicy, odchodzącego od Przysłupu (Присліп; 990 m n.p.m.).

Kierujemy się w stronę drogi zejściowej.

„Під Хмарами”.

Pod masztem telekomunikacyjnym na Trościanie.

Schodzimy.

Punkt widokowy.

Pod wyciągiem.

Przed nami Менчил (1072 m n.p.m.).
Przed nami wzniesienie Menczył (Менчил ; 1072 m n.p.m.) i za moment skręt w prawo.

Z prawej pokazuje się dolina Oporu ze Sławskiem.

Tutaj robimy ostry skręt w prawo.

Panorama wschodnia.

Widok na Sławsko.

Droga w stronę Sławska na zboczach Trościana.

Widok na północną stronę.

Zbocza Trościana łagodnieją, gdy zbliżamy się do przełęczy. Na wprost zalesiony Przysłup.

Tutaj skręcamy w lewo.

Trudniejszy orientacyjnie odcinek przez przełęcz między Trościanem i Przysłupem.

W pewnym oddaleniu od wierzchołka Przysłupu trawersujemy dróżkami jego południowe stoki, kierując się niebawem na południowy wschód. Wychodzimy na odsłonięte stoki grzbietu. Wokół nas otwierają się malownicze widoki na pola, łąki i domostwa rozsiane na łagodnych wzniesieniach. Z prawej za doliną widzimy teraz okazałego i pociętego nartostradami Trościana, a na lewo i nieco z tyłu za nim zalesionego i niższego Orszowca. Wkrótce podążamy łagodnie obniżającym się grzbietem mijając od lewej jego kulminacje, najpierw Stodoliszcze (Стодолище; 828 m n.p.m.), przez którą przechodzi linia wysokiego napięcia, potem otoczoną domostwami Golicę (Голиця; 727 m n.p.m.). Polna droga przechodzi wkrótce w utwardzony dukt. Wśród miejskiej zabudowy Sławska widać Cerkiew Zaśnięcia NMP, nakrytą złocistą kopułą. Stoi tu prawie niezmieniona od tamtych dawnych lat.

Zarośnięte stoki Przysłupu (tu również trzeba skupić uwagę, aby nie pobłądzić).

Dzwonek rozpierzchły (Campanula patula L.).

Wchodzimy na widokową część drogi do Sławska.

Widok na Trościan (również szczyt Orszowca po lewej).

Widok w stronę doliny Oporu.

Dolina Oporu i Sławsko.

Stodoliszcze (Стодолище; 828 m n.p.m.).

Linia wysokiego napięcia na Stodoliszczu.

Przed Golicą.

Cerkiew Zaśnięcia NMP w Sławsku.

Cerkiew Zaśnięcia NMP w Sławsku.

W tym miejscu schodzimy na prawo z utwardzonego duktu.

Na chwilkę schodzimy z utwardzonego duktu.


Sławsko w latach 1936-1939.
Widoczny duży budynek na prawo od budynku stacji kolejowej to Hotel Turystyczny Ligi Popierania Turystyki.

Przed torami kolejowymi w Sławsku.

O godzinie 16.10 przechodzimy przed tory kolejowe, za nimi skręcamy w lewo i po 300 metrach mamy główny budynek dworca kolejowego „Sławsko”. O godzinie 17.16 odjeżdża stąd pociąg w stronę Hukliwego. Pozostaje nam trochę czasu wolnego, aby oprócz kupna biletów poszwendać się po Sławsku. Nie jest to wieś, ani typowe miasto, lecz osiedle typu miejskiego według statusu ukraińskiego. Swój wygląd zmieniło od czasów międzywojennych, jak każda inna miejscowość. Jednakże tutaj na Ukrainie wszystko toczy się wolniej. Poprzez tutejsze wsie i osiedla, czy też ich mieszkańców widzimy pewną cząstkę swojej przeszłości, fragmenty krajobrazów w nas zachowanych. To dziwne uczucie, bo przecież w Sławsku, czy wyżej leżących miejscowościach w dolinie Oporu nigdy wcześniej nie byliśmy.

Dworzec kolejowy „Sławsko”.

Stacja kolejowa „Hukliwe”.

I nasza baza, czyli „Natalia” w Hukliwym.



FILMOWE MIGAWKI Z ETAPU WĘDRÓWKI



- - - - - - - - - - - - RELACJE Z WYPRAWY - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Udostępnij:

1 komentarz:

  1. Doczytałam :)
    Kilka dni temu zaczęłam pisać o dawnych konwencjach turystycznych zarówno z Czechosłowacją jak i Rumunią - zapraszam do mnie za jakiś czas :-) Mam nadzieję, że uda się dokończyć w najbliższych dniach.

    OdpowiedzUsuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas