Odpoczęliśmy sobie po wczorajszej, długiej wędrówce. Pospaliśmy troszkę dłużej, a potem zjedliśmy dobre śniadanie. Nowy dzień rozpoczynamy od pożegnań. Pakujemy do plecaków cały dobytek, bo zupełnie opuszczamy schronisko. Nie wracamy już do niego na noc, lecz do domu.
TRASA:
Schronisko na Zwierówce (słow.
Chata Zverovka; 1020 m n.p.m.) Stawek pod Zwierówką (słow. Pleso pod Zverovkou)
Przełęcz pod Osobitą (słow.
sedlo pod Osobitou; 1521 m n.p.m.)
Grześ (słow.
Lúčna; 1653 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1146 m n.p.m.)
Polana Trzydniówka
Polana Huciska
Siwa Polana (912 m n.p.m.)
OPIS:
Opuszczamy Schronisko na Zwierówce o godzinie 9.15. Dobrze nam w nim było. Szkoda, że nie możemy zostać tu dłużej, choćby jeden dzień więcej. Zielonym szlakiem ruszamy na północny zachód. Schodzimy z szosy na leśną drogę. Niebawem z lewej widzimy zabudowania ośrodka „Primula”. Przechodzimy ponad nimi. Zaraz dalej mamy jeziorko - Stawek pod Zwierówką (słow. Pleso pod Zverovkou; 983 m n.p.m.). Jest to najniżej położony naturalny zbiornik w Tatrach. Ma wymiary 82 x 52 m i głębokość 1,2 m. W ciemnej tafli jeziorka, wolnej od zielonej roślinności pływającej odbijają się drzewa lasu w którym skrywa się jeziorko.
|
Przed Schroniskiem na Zwierówce. |
|
Stawek pod Zwierówką (słow. Pleso pod Zverovkou). |
Szlak przechodząc przez Polanę Puczatina (słow. Pučatina poľana) wprowadza nas w Ciepły Żleb (słow. Teplý žľab). Przechodzimy drewnianym mostkiem na drugą stronę spływającego żlebem potoku Jaworzynka. Dalej dróżka prowadzi nas w górę Ciepłego Żlebu. Nie jest to jednak żleb, a raczej zalesiona dolina. Niezbyt stromo pnąca się początkowo ku Przełęczy pod Osobitą. Później jednak się przekonamy, że nachylenie znacznie wzrasta i spokojna, zaciszna dolina przechodzi w typowy żleb. Wilgoć strumienia sprzyja bujnej roślinności. Obok bodziszków, brodawników, sałatników leśnych, przy potoku rosną wysokie jarzmianki większe (Astrantia major L.), wymagającej wilgotnej gleby i zacienionych miejsc, dokładnie takich jakie tutaj występują.
|
Polana Puczatina (słow. Pučatina poľana). |
|
Ciepły Żleb (słow. Teplý žľab) - tu jeszcze jest łagodnie. |
|
Jarzmianka większa (Astrantia major L.). |
Wkrótce jednak odchodzimy nieco od potoku wyżej na leśny stok. Szlak zadziera bardzo ostro w górę. Zdaje się, że turyści idący za nami zawrócili widząc zbocze, na które trzeba wylać mnóstwo potu, aby je pokonać. Las daje cień, ale jest bardzo gorąco. Podchodzi się nam trudno, robimy częste przystanki. Co pewien czas szlak zakosami oddala nas od dna Ciepłego Żlebu, wprowadzając wyżej na stok. Przecinamy nieduże, ale gęste, nasłonecznione ziołorośla. Przebija je starzec gajowy (Senecio nemorensis L.), którego kwiaty sterczą ponad inną roślinnością, ale nie są to tutaj najwyższe rośliny, bowiem wszystkie inne przerastają ostróżki wyniosłe (Delphinium elatum L.) osiągające nawet 2 metry wysokości. Tam gdzie nie brakuje wody, nieco w cieniu wyższych roślin rośnie rozchodnik karpacki (Sedum telephium L.).
|
Szlak zadziera ostro do góry. |
|
Śródleśne ziołorośla. |
|
Ostróżka wyniosła (Delphinium elatum L.) - widać ją z prawej. |
|
Starzec gajowy (Senecio nemorensis L.) i górówka. |
|
Rozchodnik karpacki (Sedum telephium L.). |
|
Ciepły Żleb (słow. Teplý žľab). |
Z lewej zaczynają pokazywać się wapienie i dolomity wieńczące szczyt Osobitej. Pokonujemy powoli strome zbocze i dziesięć minut po jedenastej wychodzimy z lasu, na polanę pokrywającą Przełęcz pod Osobitą (słow. sedlo pod Osobitou; 1521 m n.p.m.). Polana była kiedyś wypasana, obecnie zarasta lasem. Na północy ponad siodłem przełęczy wznosi się piękna Osobita (słow. Osobitá; 1687 m n.p.m.), naszpikowana grzędami i skalistymi grzebieniami. Urodę góry budują dolno jurajskie piaskowce, wapienie i dolomitów. Od dawna była odwiedzana nie tylko pastersko, ale również turystycznie. Już w pierwszej połowie XVII wieku pojawia się w opisach poszukiwaczy skarbów, których tu nie brakowała. Podania ludowe do dzisiaj mówią o ukrytych skarbach w jaskiniach Osobitej, bo kiedyś góra była gniazdem zbójników. W tamtych czasach (dokładnie w 1615 roku) wymieniana jest w dokumentach po raz pierwszy jej nazwa „Osobita”, wyrażająca charakter góry, która z dali wygląda, jakby była górą samodzielną, osobną, oddzieloną od Tatr. Jej nazwa pochodząca od góralskiego słowa „osobity”, oznaczającego właśnie coś oddzielonego, czy odosobnionego. Dzisiaj góra nie jest dostępna dla ruchu turystycznego. Kiedyś prowadziły przez nią szlaki turystyczne, lecz od 1989 roku zostały zamknięte ze względu na utworzony wówczas obszar ochrony ścisłej Rezervácia Osobitá.
|
Wchodzimy na Przełęcz pod Osobitą. |
|
Osobita (słow. Osobitá; 1687 m n.p.m.). |
|
Przełęcz pod Osobitą (słow. sedlo pod Osobitou; 1521 m n.p.m.). |
|
Osobita (słow. Osobitá; 1687 m n.p.m.). |
O godzinie 11.40 kończymy posiady na Przełęczy pod Osobita. Jak wyszliśmy tutaj nikogo nie było, teraz przybyło kilka osób. To piękne miejsce, które przyciąga turystów. Po za tym generalnie jest łatwo dostępne, o ile jesteśmy w stanie poświęcić trochę wysiłku na pokonanie stromego podejścia.
Podążymy dalej granią na końcu której leży Grześ. Zaraz nad przełęczą wznosi się zalesiony szczyt Jaworzyny (słow. Javorina, 1581 m n.p.m.).Znajdują się skałki podobne do tych na Osobitej, ale skrywa je las. Stąd też być może niegdyś nazywana była Małą Osobitą (słow. Málá Osobitá). Po krótkim podejściu na Jaworzynę zaczynamy zejście, najpierw kamienistą ścieżką przez obszar kosodrzewiny, później zwyczajną leśną ścieżką. O godzinie 12.05 wychodzimy na grzbietową polanę Kasne (słow. Kasne), położonej na wysokości około 1450-1500 m n.p.m. Polana jak wiele innych jest pamiątką kwitnącego tu dawniej pasterstwa. Dzisiaj jest świetnym punktem widokowym. Patrząc w stronę Doliny Rohackiej możemy wspomnieć wczorajszą wędrówkę przez Trzy Kopy, Hruby Wierch, Banówke, Pachoł, Spaloną Kopę i Salatyny.
|
Widok w stronę Bobrowca, Kominiarskiego Wierchu, Czerwonych Wierchów.
Z lewej widać dobrze Giewont. |
|
Jaworzyna (słow. Javorina, 1581 m n.p.m.). |
Szlak na polanie Kasne obniża się ku niewyraźnej przełęczy za którą wznosi się zalesiony wierzchołek Czoła (ok. 1470 m n.p.m.). Szlak schodzi nieco pod wierzchołek Czoła i mija go po północnej stronie. Schodzimy lasem na przełęcz, na której rozlały się młaki. Kolejny wierzchołek podchodzimy przez gąszcz paproci. Jest on podobnie jak wcześniejszy zalesiony, a więc ograniczony pod względem widokowym, choć ciekawie z niego widać Giewont. Jego kopuła wierzchołkowa obsypana jest niedużym rumowiskiem głazów. Wieńczą ją wychodnie. Schodząc z tego bezimiennego wierzchołka przecinamy niewielką Kwaśną Polankę.
|
Polana Kasne (słow. Kasne). |
|
Polana Kasne, a powyżej zalesiony wierzchołek Czoła (ok. 1470 m n.p.m.). |
|
Giewont. |
|
Przez gąszcz paproci na bezimienny wierzchołek. |
|
I oto ten bezimienny wierzchołek, pokryty niewielkim rumowiskiem. |
Przed nami drugie bezimienne wzniesienie, mające dwie blisko położone kulminacje około 1541 m n.p.m. Obydwie pokrywa widokowa polana. Przecinamy ją około godziny 12.45 i schodzimy na Przełęcz nad Kotłowym Żlebem (słow. sedlo nad Kotlovým žľabom; 1460 m n.p.m.). Grzbiet przełęczy porastają trawy, które są częścią dawnej polany pasterskiej o nazwie Pusta Rówień, która zaczynała się kiedyś na pokonanym przed momentem wierzchołku.
|
Kolejne bezimienne wzniesienie
z widokiem na główną grań Tatr Zachodnich. |
|
Pusta Rówień. |
|
Widok z Pustej Równi w kierunku Bobrowca. |
Z Przełęczy nad Kotłowym Żlebem wspinamy się na Róg (słow. Roh; 1573 m n.p.m.). Szlak kieruje nas na południową stronę omijając od tej strony wierzchołek. Południowe stoki Rogu, aż do Doliny Łatanej porasta drzewostan mający około 200 lat. Objęty jest on obszarem ochrony ścisłej Rezervácia Kotlový žľab. Za szczytem Róg mamy już Grzesia. Szlak prowadzi doń łagodnie, terenem odkrytym, z którego roztaczają się śliczne widoki od Rohaczy aż po Brestową, plejada szczytów otaczających Dolinę Rohacką.
|
Pusta Rówień Przełęcz nad Kotłowym Żlebem (słow. sedlo nad Kotlovým žľabom; 1460 m n.p.m.).
Przed nami wznosi się Róg (słow. Roh; 1573 m n.p.m.). |
|
Widok na główną grań Tatr Zachodnich, tutaj od Rochacza Płaczliwego do Brestowej. |
Szlakiem przez kosodrzewinę, po triasowych piaskowcach kwarcytowych podchodzimy Grzesia (słow. Lúčna; 1653 m n.p.m.). Docieramy na niego o godzinie 13.35. Jest pięknie, widoki wciąż mamy wspaniałe, choć pojawiły się chmury. Gdy stoimy czujemy delikatny chłód. Pojawił się delikatny wietrzyk. Nie gościmy zbyt długo na szczycie Grzesia, choć jest to miejsce fantastyczne. Schodzimy odpocząć na przełączkę przed niższym, wschodnim wierzchołkiem Grzesia o nazwie Kruźlik. Tam pod kosówką znajdujemy zaciszne miejsce. Odpoczywamy kilkanaście minut, po czym schodzimy w dół na Polanę Chochołowska, gdzie w schronisku zaplanowaliśmy obiad.
|
Podejście na Grzesia. |
|
Widok w stronę Osobitej ze stoków Grzesia. |
|
Stoki Grzesia. |
|
Grześ (słow. Lúčna; 1653 m n.p.m.). |
|
Zejście ze szczytu Grzesia. Przed nami niższy wierzchołek góry zwany Kruźlikiem. |
Przed piętnastą wchodzimy do Schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej. Zamykamy w ten sposób pętlę naszej trzy dniowej eskapady w Tatry Zachodnie. W schronisku nie ma dużo ludzi i kolejka przy bufecie jest niewielka. Zamówienie szybko się realizuje. O godzinie 15.40 jesteśmy najedzeni i gotowi do dalszej drogi. Wychodzimy na zewnątrz, a tam zaczyna kropić, właściwie siąpić. Nie czekamy jednak. Taki deszczyk to żaden deszczyk i faktycznie niebawem przechodzi. zapach powietrza wróży jednakże, że coś większego może spaść z nieba.
|
Schronisko PTTK na Polanie Chochołowskiej (1146 m n.p.m.). |
Tymczasem na Polanie Huciska czerpaczek żętycy wypijamy. Z plastikowego kubeczka nie smakuje ona tak, jak z tradycyjnego drewnianego naczynia. Kubeczek plastikowy jest dobry na pierwszy raz, dla kogoś kto jeszcze nie pił żętycy, a chciałby jej spróbować, bo do kubeczka wchodzi tylko 0,2 litra, zaś do czerpaczka 0,5 litra. Dobry, pożywny i orzeźwiający napój górali dodaje energii. Ruszamy dalej jak wystrzeleni z procy. Zrobiło się tłumnie, bo aura wyraźnie psuje się. Chmurzy się co raz bardziej, a znad Zakopanego słychać nawet wyładowania. Docieramy jednak do Kir na sucho. Odjeżdżamy do Zakopanego, w którym ewidentnie było niezłe oberwanie chmury, bo szosą przy chodnikach spływają jeszcze obfite strumienie wody, choć już nie pada. Wstrzeliliśmy się w pogodę idealnie.
Z zaciekawieniem przeczytałam twój wpis :) Muszę częściej odwiedzać ten blog.
OdpowiedzUsuń