| Góry pozwalają doświadczyć trudu wspinaczki,
strome podejścia kształtują charakter,
kontakt z przyrodą daje pogodę ducha.
Jan Paweł II
|
TRASA:
Przełęcz Krowiarki (1012 m n.p.m.)
Sokolica (1367 m n.p.m.)
Babia Góra (1725 m n.p.m.)
Przełęcz Brona (1408 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach
Przełęcz Krowiarki (1012 m n.p.m.)
OPIS:
Noc rozjaśnia srebrzysty księżyc – srebrny glob, który od zarania wpływa na życie człowieka i naszą planetę. Krążąc wokół Ziemi po elipsie oddala się od niej i przybliża. Cały czas spogląda na nią tą samą stroną, choć raz z ukrycia w nowiu, raz w pełni całym swym obliczem. Rozjaśnia noc odbitym światłem. Srebrny glob pobudza uczucia i zmysły. W jego blasku stykały się usta kochanków, padały miłosne wyznania i w jego blasku ruszamy doświadczyć piękna gór i spotkać się z czarodziejką Naturą.
Godzina zero
Wybiła godzina zero. Wjeżdżamy na Przełęcz Lipnicką. Wysiada pięćdziesięciu sześciu śmiałków nocnej wyprawy na najwyższą górę polskich Beskidów. Dla wielu brakło miejsca w autokarze, lecz niektórzy dojechali własnymi środkami transportu. Jesteśmy gotowi. Jeszcze tylko ostatnie kontrolne sprawdzenie ekwipunku, bo nocna wyprawa to inna bajka, niż typowa górska eskapada za dnia.
W dzień jej widok przykuwa oko nawet kogoś, kto nigdy nie odkrył w sobie górskiej pasji. Posiada niezwykły urok, który przyciąga wędrowców, nawet takich, którzy gościli na niej już wielokroć. Tytułują ją Królową Beskidów, ale nierzadko też zwą Matką Niepogód, bo znana jest ze swoich kaprysów. Nigdy nie można być pewnym jak ugości nas jej wysokość Królowa Beskidu. Czy tej nocy przywita nas z iście królewską przychylnością i otworzy przed nami swe najpiękniejsze włości? Liczymy na łaskawość jej majestatu, na zobaczenie słynnych panoram oraz niezwykłego spektaklu Matki Natury.
|
Parking pod przełęczą Krowiarki. |
Przez Przełęcz Lipnicką (Krowiarki) położoną na wysokości 1012 m n.p.m. przebiega Szosa Karpacka, czyli droga wojewódzka nr 957. Stoi przy niej kamienny obelisk. Wyłania się w mroku tablica umieszczona na nim:
„W 1939 roku przy budowie drogi na przełęcz Krowiarki pracował w Junackim Hufcu Pracy student Karol Wojtyła – Janowi Pawłowi II, wielkiemu Polakowi, Ojcu Świętemu, w 50-tą rocznicę święceń kapłańskich, w 18-tym roku pontyfikatu na Stolicy Piotrowej w Rzymie, dla potomnych – mieszkańcy gminy Zubrzyca AD. 1997.”
|
Obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II na przełęczy Krowiarki. |
Karol Wojtyła bywał tu wielokroć. Babia Góra i jej okolice znane mu były doskonale, już nawet w czasach młodzieńczych, kiedy jako junak pracował przy budowie Drogi Karpackiej przechodzącej przez Przełęcz Krowiarki. W niedzielę junacy mieli dzień wolny i chętnie wykorzystywali go na wycieczkę w góry. Wcześniej w latach gimnazjalnych na Babiej Górze był co najmniej trzykrotnie. Wychodził wtedy z gimnazjalnymi kolegami pod opieką wadowickich nauczycieli, a były to wycieczki dwudniowe z noclegiem w schronisku na Markowych Szczawinach, połączone z oglądaniem wschodu słońca.
Dzisiejszego dnia podążamy przy świetle czołówek czerwonym szlakiem od Przełęczy Lipnickiej na wierzchołek masywu Babiej Góry. Kamienny chodnik piętrzy się w ostrym trawersie Zubrzyckich Stromizn. Idziemy spokojnym tempem, aby uniknąć zadyszki. Mrok rozstrzeliwują światełka z czołówek. W grupie jest raźniej, gdy myśli błądzą po otaczających nas konarach drzew lasu i dzikiej zwierzynie znajdującej się być może pomiędzy nimi. Czy tam mogą błysnąć dwa świetliki odbitego światła od źrenic niedźwiedzia, wilka, czy rysia? Pewnie tak, choć dziki zwierz bywa raczej niechętny ludzkiego towarzystwa, nawet pod osłoną nocy. Grupa z czasem nieco rozciąga się, ale na ogrodzonym tarasie Sokolicy znów jesteśmy razem.
|
Zubrzyckie Stromizny. |
|
Sokolica (1367 m n.p.m.). |
Minęła godzina pierwsza
Zubrzyckie Stromizny pokonaliśmy. Robimy przerwę. Z tarasu widokowego Sokolicy (1367 m n.p.m.) widać światełka osad lezących w dolinach. Powyżej z czerni wyłaniają się rysy pasma Policy. Za najwyższym wzniesieniem grzbietu tego pasma czerwone światełko informuje o maszcie telekomunikacyjnych wystającym ponad lasem na szczycie Okrąglicy. Przed Okrąglicą jest siodło Przełęczy Kucałowej, pod którą na Sidzińskich Pasionkach stoi schronisko znane z ostatniej kardynalskiej wędrówki Karola Wojtyły. Tkwi w nas wciąż żywe wspomnienie i naszych wędrówek śladami kardynalskimi, i tej ostatniej z zeszłego roku, w dniu zlotu turystycznego organizowanego przez Krakowski Oddział PTTK w Krakowie, kiedy uśmiech dziecka sprawił, że świat stał się piękniejszy, stał się promykiem słońca w naszym szarym życiu. „Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłością świata” - wolał do dzieci Jan Paweł II, którego ślady prowadzą nas teraz na najwyższą górę polskich Beskidów.
Kwadrans po pierwszej ruszamy dalej w górę grzbietu masywu. Wchodzimy w strefę gęstej i rosłej kosodrzewiny. Kilkunastostopniową temperaturę chłodzi delikatna bryza, lecz mimo to wciąż jest gorąco. Noc i Babia Góra, i aura jak za dnia. Ciepła, gwieździsta noc i srebrzysta tarcza księżyca przed nami, jak lampion i gwiazda wskazująca drogę na szczyt. Szlak wije się przez kosodrzewinę, która powoli traci na wysokości. O pierwszej czterdzieści wchodzimy na taras widokowy znajdujący się tuż przed kolejną kulminacją na grzbiecie masywu o nazwie Kępa (1530 m n.p.m.). Krótka przerwa i podążamy dalej kamienną ścieżką, tam gdzie wisi księżyc.
|
Srebrzysta tarcza księżyca przed nami, jak lampion i gwiazda wskazująca drogę na szczyt. |
|
Kępa (1530 m n.p.m.). |
|
Podążamy dalej kamienną ścieżką, tam gdzie wisi księżyc. |
|
Księżyc. |
Gwiazdy mrugają na sklepieniu, a w dolinach migoczą światełka wiosek. Jest ich tysiące... gdyby umiały mówić było by teraz bardzo hałaśliwie. Są milczące, ciche jak noc. Ciemność wydaje się być pełna tajemnic. Jesteśmy przystosowani bardziej do życia w świetle niż w mroku. Istoty ze świata mroku traktujemy często jak z obcego świata, demoniczne, dziwaczne. Noc przynosi dreszczyk emocji, gdy słyszymy pohukiwanie sowy, czy widzimymotyla nocy lecącego w kierunku światła czołówki.
W podejściu na Gówniak (1617 m n.p.m.) kosodrzewina jest już dość niska, stopniowo zastępują je murawy, a wyżej skały. Pokonujemy jego skaliste wypiętrzenie. W kamiennym chodniku widać wykorzystane dawne słupki graniczne z wyrytymi literami S i D (S - Slovensko, D - Deuschland). Są one pozostałością granicy słowacko-niemieckiej z okresu II wojny światowej.
Przed nami i za nami wiją się sznury światełek, lecz to nie nocne marki, ale inni wędrowcy zmierzający na kulminację góry. Powyżej Gówniaka pokonujemy jeszcze dwa garby, najpierw Mały Garb Niżni (1660 m n.p.m.), Mały Garb Wyżni (1675 m n.p.m.), za którym wchodzimy na niedużą, płytką przełęcz Siodło Bończy (1715 m n.p.m.). Przed nami wierzchołek Babiej Góry zwany Diablakiem.
|
Gówniak (1617 m n.p.m.). |
|
Światła w dolinach. |
|
Istota mroku - ćma. |
Trzecia - oczekiwanie na spektakl
Diablak (1725 m n.p.m.) jest najwyższą kulminacją Babiej Góry. Wypłaszczoną kopułę jego wierzchołka tworzy skalne rumowisko. Podobno dawno temu diabeł miał zbudować tutaj zamek dla zbójnika. Nie udało mu się. Nie zdążył go ukończyć nim nastał dzień zwiastowany pianiem kura. Cyrograf spisany między nim a zbójnikiem stał się tym samym nieważny. Zbójnik jednak nie miał szczęścia, gdyż nieukończony zamek zawalił się grzebiąc go na zawsze. Czasami podczas burzy słychać wydobywający się spod głazów brzęk jego ciupagi. Stąd nazwa szczytu, a w ludowym obiegu funkcjonują jeszcze nazwy Diabli Zamek lub Diable Zamczysko. Na starych mapach niemieckich szczyt ten opisany był jako Teufelspitze, czyli Góra Diabła.
Dużo ludzie jest już na szczycie. Niektórzy twardo śpią, niektórzy leżąc w śpiworze spoglądają w gwieździste niebo, słychać rozmowy, krzątaninę innych poszukujących dla siebie miejsca pośród głazów. Szybko lokujemy się niemal pod samym szczytem Diablaka na stoku dogodnie skierowanym na wschód, gdzie pośród gwiazd wybija Wenus. Jest drugą pod względem odległości od Słońca planetą Układu Słonecznego i trzecim pod względem jasności ciałem niebieskim widocznym na niebie, po Słońcu i Księżycu. Słońce jeszcze śpi, zaś księżyc powoli zasłaniają chmury nadciągające od zachodu. Wenus w tym momencie staje się najjaśniejszym obiektem widocznym na nocnym niebie, jaśniejszym od najjaśniejszej gwiazdy. Jest teraz panią nieba zwiastująca nadejście największego władcy światłości.
Leżymy spoglądają w górę na gwiazdy. Pojawiły się pod nimi pierzaste smugi cirrusów. Ich włókna zdają się być nieruchome na firmamencie, ale w rzeczywistości bardzo powoli przesuwają się na wschód. Z tyłu, czyli na zachodzie i północnym zachodzie widać niżej położone baranki chmur. Wiatr zmienia kierunek. Na policzkach wyczuwamy chłodniejszą bryzę z północnego zachodu. Przywdziewamy softshellowe kurtki. Zamykają się nam oczy. Na kwadrans usypiamy. Zegarki mamy ustawione (na wszelki wypadek), abyśmy nie zaspali na kulminację spektaklu.
|
4:03:19 |
|
4:04:32 |
Po godzinie czwartej niebo na wschodzie wyraźnie wychodzi z szarówki. Szarobłękitny horyzont wkrótce zaczyna krwisto czerwienić się. Na znajdującym się przed nami Małym Garbie Wyżnim widać poruszenie. Tam też czekają dnia. Czerwono krwisty wschodni horyzont przechodzi przez żółcie w seledyn, a może raczej turkus, by jeszcze wyżej horyzontu zabarwic niebo na jasny błękit i granat, z którego jawi się jeszcze Wenus. Otaczające Wenus gwiazdy jednak już zaniknęły. Została samotna na wschodnim sklepieniu.
Horyzont wygląda jakby miał za chwile zapłonąć. Intensywność barw próbuje przygasić kilka kordonów chmur, które płyną w kierunku czerwieniejącego horyzontu. Nic z tego. Podpala je od spodu czerwień, a po chwili przesyca pomarańcz i żółć. W powietrzu unoszą się emocje, które wymagają szybkiego rozładowania. Czas zdaje się przyspieszył, bo wszystko dzieje się nader szybko. Horyzont pod względem barwności zmienia się na oczach w sekundach. Szwadrony chmur wciąż płyną ku jaskrawościom horyzontu, ale nie mogą go dotknąć. Nie są w stanie zamknąć widnokręgu, bo jest dla nich zbyt odległy, lecz nie dla naszych oczu.
Obserwatorzy rozproszeni na skałach Diablaka są już niecierpliwi. Ktoś podnosi w dali ręce z radości, jak zwycięzca dobiegający do mety. Niektórzy spoglądają na wschód z niedowierzaniem. Niektórzy nigdy czegoś takiego jeszcze nie widzieli, a na dodatek niektórzy z nich są na Diablaku po raz pierwszy w swoim życiu. Czy będą w stanie przyjąć taka dawkę przeżyć i przyjąć wizualne piękno, które dawkuje Matka Natura?
|
4:05:47
Na Małym Garbie Wyżnim widać poruszenie. Tam też czekają dnia. |
|
4:08:48 |
|
4:17:15 |
|
4:33:27 |
|
4:36:01 |
|
4:37:47 |
|
4:38:26 |
|
4:38:34 |
|
4:39:04 |
|
4:39:20
W tym miejscu powinno pojawić się słońce. |
|
4:47:46 |
|
4:54:48 |
Piąta osiem
Nikt już nie śpi. Większość stoi niecierpliwie wpatrując się na wschód. Ktoś krzyknął, żeby być gotowym, bo nie potrwa to długo, tylko kilka minut. W którym punkcie horyzontu to nastąpi. Zbliża się przebudzenie dnia. Oto zbliża się władca światła, dzięki któremu na Ziemi istnieje życie, my i wspaniała przyroda. Nie znamy drugiej takiej planety, takiej bogatej w żywy świat, który istnieje dzięki niemu. Najstarsze ludy darzyły go największym szacunkiem, personifikowały z bóstwami zajmującymi w panteonie najważniejsze miejsca. Utożsamiając nie tylko władzę, ale jednocześnie wszechwiedzę, sprawiedliwość i zdrowie. Właśnie rozpoczyna dzień, rozpraszając definitywnie mroki nocy i uwypuklając kształty otoczeniu.
W dali, na lewo od Małego Garbu Wyżniego widać Pasmo Lubomira i Łysiny. Jego stoki płoną najmocniej od pewnego czasu. Dzisiejszego poranka Lubomir dostępuje zaszczytu, na nim, a właściwie na rąbku krwistej światłości skupiają się oczy kilkuset obserwatorów zgromadzonych na Babiej Górze. W tym momencie na czerwono zamalowują się również obłoki znajdujące się nad nami. Rąbek słońca pojawił się nagle, lecz zatrzymał się, drży opleciony kosmykami płomieni… Natura nie lubi stać w miejscu. Niebawem nie rąbek, ale krągłość wyłania się po minucie, jak od cyrkla rysowana po horyzoncie. Pojawia się kształtna tarcza, staje się większa, nasyca się co raz bardziej jaskrawością, lecz jeszcze nie oślepiającą. Gwiazda o godzinie 5.13 widoczna jest już w połowie. Unosi się wtedy już szybko. Minutę później widać, że za moment uwolni się od linii horyzontu. Przesunęła się nieco na prawo, pomiędzy Lubomir i Ciecień. Tuli się jeszcze i nie może odkleić od linii horyzontu, lecz to już tylko kwestia sekund, by zaczęło sunąć w pełni ponad nim. W końcu odrywa się i jest już ponad widnokręgiem. Godzina 5.15. Słońce jest już widoczne w całości. Wciąż można na niego patrzeć gołym okiem, bo jeszcze nie nabrało pełnego blasku.
|
5:10:12 |
|
5:10:22 |
|
5:10:39 |
|
5:11:15 |
|
5:11:18 |
|
5:12:01 |
|
5:12:17 |
|
5:13:01 |
|
5:13:07 |
|
5:13:51 |
|
5:15:07 |
Spektakl jeszcze trwa, choć słońce wyszło już w całości zza linii horyzontu. Nieboskłon wokół niego mieni się niesłychaną feerią barw. Mieszają się intensywnymi kolorami, których projektorem jest świetlisty okrąg, który ukazał się przed momentem. Ludzie, którzy dzisiejszej nocy wyszli na szczyt Babiej Góry stoją zniewoleni pięknem, stoją i wpatrują się wciąż w gwiazdę. Chyba nieco osłupiali, może jeszcze nie dowierzają temu co zobaczyli. Są z pewnością zauroczeni i podekscytowani. Nie ma się co dziwić, wszak to spektakl widziany na żywo, nie na fotografii, nie zasłyszany, opowiadany przez naocznego świadka, tylko żywy, prawdziwy wykonanie przez Matkę Naturę. Wielu już go kiedyś widziało, ale za każdym razem obraz ten jest zupełnie inny. Zbyt wiele elementów nakłada się na niego. Za każdym razem wydaje się bajką, choć jesteśmy świadomi rzeczywistości. To co się działo przed paroma chwilami trudno opisać, ani też nie można w pełni oddać tego co się przez ten czas działo w sercu. Pewne jest, że wypełniła nas iskra szczęścia, zrodzona z faktu, że byliśmy tu i teraz na Diablaku. Obdarzeni zostaliśmy aurą zadowolenia i satysfakcji z doświadczenia czegoś magicznego, niecodziennego. Czujemy, że uczestniczyliśmy w akcie pojednania się z naturą. Natura sama opowiedziała nam autorskim widowiskiem, że jest świat jest piękny i cudowny.
Nastał dzień. Diablak opustoszał. Jeszcze kilka osób robi sobie na nim ostatnie fotografie. Zrobiło się głucho i cicho, choć tłum który był tu jeszcze niedawno nie powodował żadnego hałasu. Ludzie odeszli, zmierzają do dolin, gdzie stoją ich domy. Tam jest ich codzienny świat, a tutaj na szczycie fascynacje. Kiedyś tu wrócą i to pewnie za nie długo, w dzień lub znów w nocy na podobny spektakl. Jak ktoś raz tego doświadczył, nie opędzi się od marzenia powtórki.
|
5:16:49 |
|
5:16:58 |
|
5:17:02 |
|
5:17:07 |
|
5:17:21 |
|
5:18:40 |
|
5:21:52 |
|
Szczęście na górze snu. |
|
Ci którzy przemykali przez mroki nocy. |
Kwadrans przed szóstą
Na szczycie Babiej Góry stoi obelisk z 1870 roku upamiętniający 70. rocznicę wyjścia na Diablak arcyksięcia Józefa Habsburga. Stoi też obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II postawiony przez mieszkańców czterech wiosek ze słowackiej Orawy: Polhory, Rabczy, Rabczyc i Sibelnego na pamiątkę papieskich pielgrzymek do Słowacji. Po polskiej stronie, w skalnej niszy po północno-wschodniej stronie kopuły szczytowej stoi figura Matki Bożej, nazywana Królową Babiej Góry. Została tam umieszczona przez goprowców w dniu 30 sierpnia 1984 roku. Powstała jako wotum wdzięczności za ocalenie papieża po zamachu na jego życie. Obok niej jest uczepiona skały tablica z cytatem z Księgi Habakuka ze Starego Testamentu: „Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest Jego chwały...” (Hb 3:3). Poniżej drobniejszą czcionką czytamy: „Dla upamiętnienia Kongresu Eucharystycznego I Roku Maryjnego 1987 w podzięce za opiekę nad Janem Pawłem II” oraz „Bogu Najwyższemu na uwielbienie, Królowej Babiej Góry na chwałę”.
|
Figura Matki Bożej, nazywana Królową Babiej Góry. |
|
Babia Góra. |
|
Widok na grzebień Tatr. |
|
Babia Góra. |
|
Obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II. |
|
Babia Góra. |
Schodzimy w kierunku Przełęcz Brona. Oddalamy się od kopuły szczytowej, która przysłania na moment Słońce. Smugi chmur napływają. Chmury tworzą pastelowy eliksir delikatnych odcieni bieli, szarości wpadającej w lawendę, jasnego beżu. Babia Góra zmienia oblicze. Jest niepodobna do tej z nocy, czy z chwili, kiedy dzień budził się. Przechodzimy Pośredni Grzbiet. Z lewej za Orawą ciągnie się grzebień tatrzański, bliżej nas rozlewa Jezioro Orawskie, a dalej na zachodzie widoczne są zarysy Magury Orawskiej, Gór Choczańskich i Małej Fatry. Z prawej widzimy zabudowania wsi Zawoja osaczone zewsząd lesistymi wzniesieniami Pasma Jałowieckiego, Pasma Policy i oczywiście Babiogórskiego.
Przechodzimy płytkie obniżenie w masywie Babiej Góry zwane Lodową Przełęczą, za którym grzbiet lekko wynosi się do garbu zwanego Kościółkami (1620 m n.p.m.), który z prawej zakończony jest potężnym obrywem. To niebezpieczne miejsce we mgle. Według lokalnych podań w miejscu tym zapadała się wieś lub miasteczko, co miało być karą za grzechy ich mieszkańców. Podobno od czasu do czasu słuchać tutaj dobywający dźwięk dzwonów kościelnych.
Za Kościółkami grzbiet szybciej obniża się, a za przełęczą ponownie wznosi ku kulminacji Małej Babiej Góry. Na zachodzie niebo jest zupełnie zachmurzone na granatowo. Chmury wiszą już nad Pilskiem, dalsze masywy Beskidu Śląskiego i Beskidu Małego są już słabo widoczne. Wchodzimy między kosodrzewinę, a wkrótce w las karłowatych świerków.
Ścieżka doprowadza nas na widokową murawę Przełęczy Brona (słow. Brána; 1408 m n.p.m.), której nazwa pochodzi od staropolskiego słowa brona oznaczającego bramę. Mamy tutaj węzeł szlaków. Na przełęczy opuszczamy grzbiet masywu. Schodzimy w dół na polanę Markowe Szczawiny, gdzie funkcjonuje znane schronisko turystyczne. Docieramy do niego na godzinę 7.10 Robimy sobie przerwę śniadaniową.
Markowe Szczawiny są już niewielką polaną w porównaniu do czasów prowadzonej na niej gospodarki pasterskiej. Była ona wówczas częścią większej Markowej Hali, należącej do niejakiego Marka z Zawoi. Rósł wtedy tu szczaw alpejski, który na terenach wypasowych był uważany za chwast i nazywany szczawiną. Pierwsze schronisko na Markowych Szczawinach wybudowało Towarzystwo Tatrzańskie w 1906 roku. Obecnie stoi tu nowe schronisko, otwarte w 2009 roku. Jego gospodarzami są Izabela Hudziak i Katarzyna Marek - osoby, które czynią wszystko, aby schronisko miało swój klimat, a zarazem cieszyło się wysokim standardem obsługi turystów. Bywaliśmy tu wiele razy, włącznie z nocowaniem. Za każdym razem było wspaniale: dostawaliśmy wygodne spanie i smaczne jedzenie, a gdyby była taka potrzeba to i na wypożyczenie sprzętu moglibyśmy liczyć np. do wędrówki zimowej. Wiemy, że prowadzenie schroniska to ciężka praca i chylimy czoło tym bardziej nisko w podzięce za miłą gościnę dla naszej sporej grupy, która pojawiła się tutaj o tak wczesnej porze. Dziękujemy.
|
Rumowisko Diablaka. |
|
Kopuła szczytowa przysłania słońce. |
|
Mała Babia Góra. |
|
Jezioro Orawskie. |
|
NOL nad Zawoją. |
|
Kościółki. W tle po prawej Diablak. |
|
Widok na Zawoję. |
Zbliża się ósma
Z polany Markowe Szczawiny ruszamy z powrotem na Krowiarki za znakami niebieskimi tzw. Górnym Płajem. Szlak wiedzie przyjemnym, szerokim leśnym duktem. Jest to stara droga myśliwska wybudowana w II połowie XIX wieku przez służbę leśną ówczesnych właścicieli tych ziem, czyli żywieckich Habsburgów. Pierwotnie była węższa i umożliwiała poruszanie się jeźdźców na koniach, ale później ją poszerzono. Droga trawersuje stok porośnięty starym świerkowym lasem, przechodząc zakolami nad dolinkami potoków. Przecina też strugi wypływające z licznych źródełek.
Blisko Krowiarek trakt Górnego Płaju przechodzi nad Mokrym Stawkiem, największym naturalnym zbiornikiem wodnym w masywie Babiej Góry. Leży on u podnóży Sokolicy na wysokości 1025 m n.p.m. Najprawdopodobniej stawek ten powstał na skutek usuwania się stoku góry. Jego powierzchnia wynosi około 450 m2, ale zmienia się w zależności od ilości opadów. Bywa, że wysycha po długotrwałych susach. Zwykle jego średnia głębokość wynosi 2÷2,5 m.
|
Górny Płaj. |
|
Mokry Stawek. |
|
Górny Płaj. |
Dziewiąta trzydzieści
Wchodzimy na przełęcz Krowiarki i zamykamy pętlę przez Babią Górę. Kończymy niezwykłą eskapadę. O tej godzinie większość zaczyna wędrówki, my tym razem kończymy. Przeminęła noc, ciepła, bajeczna, niepodobna do innych, spędzona w znakomitym gronie. Wszystkim cieplutko dziękujemy za to spotkanie i przygodę, która zakotwiczy w naszych sercach na wiele, wiele dzionków.
Kolekcjonerska Karta Etapu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz