Zachwyca efektownością i widokami zapierającymi dech w piersiach. To jeden z najpiękniejszych górskich szlaków w Tatrach. Wymaga jednak ogromnego doświadczenia i odporności na wysokość, czy bliskość przepaści oraz wszechogarniającą przestrzeń. To nie jest zwyczajna górska ścieżka, którą podąża się na szczyt. W jej kontekście nie mówi się zdobyłem, choć prowadzi przez szczyty, lecz byłem lub przeszedłem.
TRASA:
Kuźnice
Boczań
Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.)
Schronisko PTTK na Hali Gąsienicowej
Czerwony Staw w Dolinie Pańszczycy (1654 m n.p.m.)
Przełęcz Krzyżne (2112 m n.p.m.)
Buczynowe Turnie
Skrajny Granat (2226 m n.p.m.)
Czarny Staw Gąsienicowy (1624 m n.p.m.)
Hala Gąsienicowa
Przełęcz między Kopami (1499 m n.p.m.)
Boczań
Kuźnice
OPIS:
Orla Perć to bez wątpienia jeden z najtrudniejszych, ale jednocześnie jeden z najpiękniejszych szlaków w Tatrach. Piękna i niebezpieczna. Kto go wymyślił? Nazywany jest on poetą Tatr. Władysław Orkan pisał o nim: „Mało jest trudnych przejść w Tatrach, przez które by go jego nogi stalne nie przeniosły. Orłowa jego natura w orłowe niosła go włości. Nosił się też po zboczach, upłazach, z wierchu na wierch, we dwój z przewodnikiem lub sam - obłąkaniec swobody, niby wódz jakiś fantastyczny straconej gdzieś w przepaściach drużyny.” Mowa oczywiście o Franciszku Henryku Nowickim, który 5 lutego 1901 roku wystosował do Towarzystwa Tatrzańskiego memoriał z projektem utworzenia szlaku graniowego od Wodogrzmotów Mickiewicza przez Wołoszyn, Kozi Wierch, Świnicę, Czerwone Wierchy do Doliny Kościeliskiej.
Franciszek Henryk Nowicki urodził się w Krakowie 29 stycznia 1864 roku. Był synem Maksymiliana Nowickiego, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, współtwórcy Towarzystwa Tatrzańskiego i prekursora ochrony tatrzańskiego środowiska. Maksymilian Nowicki z księdzem Eugeniuszem Janotą spowodowali to, że sejm galicyjski w roku 1868 uchwalił ustawę o ochronie kozic i świstaków. Był to jeden z pierwszych tego typu aktów prawnych na świecie (możliwe, że może nawet pierwszy). Badania naukowe zaprowadziły Maksymiliana na szczyty Tatr, a to z kolei nie było bez wpływu na syna, który taternictwo zaczął uprawiać od lat młodzieńczych. Był pod urokiem Tatr całe życie, stał się ich piewcą.
Franciszek Nowicki
Tatry
W dali!… jakby ciągnąc ławą huf kresowy
Z gwiazdami na szyszakach, z proporcem obłoków
Zakamieniał, dotarłszy aż do nieba stoków,
Tak Tatry ciemnym murem zwarły dumne głowy!
Wielki jak sny młodości — mroźny kraj śniegowy!
Gdzie król burz — halny orkan — błądzi w szacie mroków,
Gdzie wiszą gniazda orłów, gromów i potoków,
Gdzie mistrz świata w obłokach ma tron granitowy!
Tatry!… czemuż jak siedzib szukające ptaki
Myśli moje ku waszej zamarłej pustyni
Lecą przez mgłę tęsknoty i przez marzeń szlaki?
O pustyni tatrzańska! bo na tym obszarze
Całej mojej ojczyzny — o skalna świątyni —
W tobie jednej są jeszcze — swobody ołtarze!
Pewnego dnia w głowie Franciszka Henryka Nowickiego zrodziło się marzenie najoryginalniejszego tatrzańskiego szlaku. Musiało jednak minąć jeszcze kilka lat zanim marzenie to mogło się spełnić, a stało się to za sprawą uporu „żelaznego księdza” - tak nazywano księdza Walentego Gadowskiego. To dzięki niemu „prześliczne marzenie poety”, jak mawiał o pomyśle Nowickiego, stawało się rzeczywistością.
Walenty Gadowski urodził się 8 grudnia 1861 roku w Nowym Wiśniczu. Trafił w Tatry w efekcie chorobą płuc stwierdzonej w 1881 roku. Wysłany został wówczas do Zakopanego, które już wtedy za sprawą doktora Tytusa Chałubińskiego uznane było za kurort wspomagający leczenie chorób płucnych. Jego leczniczy pobyt w Zakopanem zakończył się sukcesem – wyzdrowiał, ale jednocześnie uzależnił się od gór. Wycieczki w góry stały się integralną częścią jego życia. Były zawsze dokładnie zaplanowane i nie nużące tych, których zabierał na nie ze sobą. Jednocześnie uczyły dyscypliny i hartu woli.
Wytyczanie Orlej Perci rozpoczęło się 16 lipca 1903 roku pod Wodogrzmotami Mickiewicza. Ksiądz Gadowski kazał tam przybić do świerka tablicę z napisem „Na Orlą Perć” (w miejscu tym odchodzi szlak do Toporowej Cyrhli). Po toaście wzniesionym przez Nowickiego budowniczowie ruszyli na Polanę pod Wołoszynem. Pierwszy odcinek Orlej Perci od Polany pod Wołoszynem, przez Wołoszyn na przełęcz Krzyżne wytyczono w ciągu trzech dni. W pracach nad tym odcinkiem uczestniczyło sześciu spiskich górali i tragarz Józef Budz. Na Krzyżnem, do którego prowadził wówczas od 1891 roku biały szlak z Doliny Waksmundzkiej - prace wstrzymano.
Na Krzyżne budowniczowie powrócili 10 sierpnia 1903 roku. Tutaj też dzisiejszego dnia pojawiamy się my w retrospekcji wydarzeń sprzed ponad 100 lat.
Na wycieczkę wyruszyliśmy o godzinie 6.10 z Kuźnic. Motywowani wspaniałą pogodą podążyliśmy przez las Boczania i Skupniów Upłaz, skąd ukazały się nam pierwsze widoki na reglową część Tatr - Wielki i Mały Kopieniec oraz Nosal. W dali nad Kotliną Nowotarską pełzały nisko obłoki tzw. morze mgieł. Z wyższych położeń Skupniowego Upłazu, po drugiej stronie jego grzbietu pokazał się Giewont, Kopa Kondracka i Małołączniak, a także Kasprowy Wierch. Pod Wielką Kopą Królową skierowaliśmy się na Przełęcz między Kopami, a z niej ruszyliśmy na Rówień Królową, skąd mieliśmy pierwszy urokliwy widok skalistych Tatr z Orlą Percią w roli głównej. To pierwsze miejsce od Kuźnic, w którym ukazuje się nam strzelistość tatrzańskich grani.
|
Skupniów Upłaz. |
|
Kasprowy Wierch. |
Przed nami ciąg skalnego grzebienia i niemal cała Orla Perć na horyzoncie. Dolina Gąsienicowa skąpana jak co lata w zieleni, a wejście na nią tuż przed Betlejemką ozdobione jest gąszczem różowoczerwonych wierzbówek kiprzyca. Obowiązkowy, ale nie za długi odpoczynek w „Murowańcu” i dalej przez piękny, stary las, w którym przeszliśmy drewnianym mostkiem nad Suchą Wodę Gąsienicową, potokiem, którego łożysko stanowi umowną granicę między Tatrami Zachodnimi i Tatrami Wysokim. Tak znaleźliśmy się w ostępach Tatr Wysokich. Podążyliśmy stokami Żółtej Turni porośniętymi dziką kosodrzewiną, z których zeszliśmy do Doliny Pańszczycy. Zniknął zupełnie widok na pokrytą zielenią Dolinę Gąsienicową, czy powszechnie znane szczyty Kasprowego Wierchu i Giewontu. Ukazała zaś przed nami głucha, poszarpana ściana Buczynowych Turni, sprawiająca wrażenie zupełnie niedostępnej bez taternickich umiejętności. Mijamy ostatni skrawek życia w dolinie - Czerwony Staw Pańszczycki. Nierzadko staw ten obniża znacząco poziom swych wód, lecz dzisiaj jest maksymalnie napełniony. Przy tym poziomie wody brunatno czerwone kamienie porośnięte sinicami Pleurocapsa aurantica znajdują się pod powierzchnią stawu i choć jego głębokość nie przekracza jednego metra, charakterystyczne zabarwienie stawu nie jest widoczne.
|
Dolina Gąsienicowa. |
|
Stary las. |
|
Drewniany mostek nad Suchą Wodę Gąsienicową. |
|
Widok na (od lewej) Mały Kozi Wierch, Kościelec i Świnicę. |
|
Na stoku Żółtej Turni. |
|
|
Widok ze stoków Żółtej Turni na Kasprowy Wierch. | Widok ze stoków Żółtej Turni na Giewont. |
|
Dolina Gąsienicowa z Żółtej Turni. |
|
Widok na Gubałówkę. |
|
W kosodrzewinie Żółtej Turni. |
|
Pojawił się widok na grzebień Buczynowych Turni. |
|
Dolina Pańszczycy, a w dali Kopy Sołtysie, zaś na końcu horyzontu Gorce. |
|
Czerwony Staw Pańszczycki. |
O godzinie 9.45 opuszczamy życiodajne wody Czerwonego Stawy Pańszczyckiego. Dalej otacza nas już zupełnie surowy krajobraz, jakże odmienny od tego w Dolinie Gąsienicowej - niezwykle surowy, wypełniony skalnym rumowiskiem, pozbawiony wszelakiego życia. Dolina jest rzadko odwiedzana przez turystów i najczęściej tylko podczas wędrówki na Krzyżne.
Niewielkim zakosikami wchodzimy na wyrosłą na naszej drodze Wielką Kopkę, za którą znajdują się najwyżej położone krańce doliny. Na końcu tej pełnej dzikości doliny napotykamy jednak na życie - kozice, które upodobały sobie taki odludny krajobraz i przystosowały do skrawków flory, stanowiącej ich pożywienie. Rozpoczynamy podejście na przełęcz silnie piarżystym żlebem. Wędrujący tędy często błądzą, na osuwającym się pod nogami rumoszu. Trzeba kierować się na skalną grzędę po lewej. Na niej jest bezpieczniej, bo na niej z pewnością nie wzruszymy kamiennej lawiny. Powyżej grzędy zwężający się żleb porośnięty jest halnymi trawami. Gęstymi zakosami ścieżki o godzinie 11.10 docieramy na przełęcz Krzyżne.
|
Dolina Pańszczycy.
Nieco z lewej przed granią Buczynowych Turni wznosi się Wielka Kopka. |
|
Pod Krzyżnem. |
Na przełęczy Krzyżne znajduje się skrajny punkt Orlej Perci. Tak jest od 1932 roku. Wytrasowany odcinek od Polany pod Wołoszynem został bowiem zamknięty w 1932 roku po 26 latach istnienia ze względu na istotne walory przyrodnicze oraz stwierdzone gawrowanie niedźwiedzi w Dolinie Waksmundzkiej, leżącej pomiędzy Wołoszynem i Koszystą. Obecnie obszar ten objęty jest ścisłym rezerwatem przyrody.
Odpoczywamy na Krzyżnem wpatrując się w przepiękną panoramę Doliny Pięciu Stawów Polskich i znajdujące się dalej najbardziej strzeliste granie Tatr. Zdaje się docierać do naszych uszu łoskot wód spadającej Siklawy. Tam gdzie spadają wody wodospadu, spod przełęczy na której stoimy opada bardzo stromo żleb.
Franciszek Nowicki
Spady Siklawy
Przede mną rzeka śniegu lecąca pionowo,
Ze źródłem wydźwigniętym do nieba krawędzi!
Przede mną - pian lawina! puch szyi łabędziej,
Roziskrzony na skałach wstęgą brylantową!
To Siklawa! o dzika dzikich wód królowo!
Biały rumak twój ze skał rozhukany pędzi,
Wspina się, gdy kopytom braknie skalnej piędzi,
I łbem śnieżnym zlatuje w otchłań granitową!
Siklawo! ty huk gromom wyrwawszy zuchwale,
Wiecznie w jedną głębinę staczasz się, kipiąca,
Gdzie rozbijasz wyjące z rozpaczy twe fale.
Tęsknoto! ty, żrąc ogniem skradzionym u słońca,
Wiecznie strącasz łzy moje w jedną głąb bez końca,
Gdzie na nutę odwieczną serce płacze żale...
|
Spady Siklawy. |
Widoki z Krzyżnego są imponujące, zaliczane do najpiękniejszych i najrozleglejszych w całych Tatrach. Przełęcz ta jest warta wycieczki, gdzie celem jest ona sama. Jej nazwa pochodzi od położenia jej na skrzyżowaniu trzech grzbietów górskich. Schodzą się tutaj grzbiety Wołoszyna, Koszystej i Buczynowych Turni. Znana była od dawana góralom, jako dogodne przejście komunikacyjne z trzech otaczających ją dolin. Niedaleko stąd znaleźć można pozostałości ruin niewielkiego, kamiennego schroniska imienia Maksymiliana Nowickiego, zbudowanego w 1880 roku przez Towarzystwo Tatrzańskie.
Przysiadł się do nas wróbelek. Sielankowo zrobiło się na przełęczy. Promienie słońca ulotniły z naszych ciał chłód zacienionej Doliny Pańszczycy. Długo wędrowaliśmy, aby tu dotrzeć. Nieduże, ale zawsze pewne zmęczenie i do tego rozleniwiające słońce najchętniej ułożyło by nas do błogiej drzemki.
Dalszy odcinek Orlej Perci od przełęczy Krzyżne budowniczowie zaczęli wytyczać 10 sierpnia 1903 roku. Walenty Gadowski, Antoni Panek, Franciszek Zbyszycki, tragarz J. Budz i kilku innych górali dotarli tego dnia na Wielką Buczynową Turnię. Na południowym stoku Wielkiej Buczynowej Turni urządzili sobie biwak. Następnego dnia dotarli do Przełęczy Nowickiego.
Na pięć minut przed dwunastą ruszamy za śladem budowniczych Orlej Perci. Opuszczamy Krzyżne (2112 m n.p.m.). Ścieżka lekko schodzi w dół po południowych stokach grani. W ten sposób przechodzimy pod szczytem Kopy na Krzyżnem (ok. 2135 m n.p.m.) – pierwszy od wschodu grzbietowy wyskok Buczynowych Turni. Przechodzimy bez większych trudności, choć trzeba oswoić się z bardzo stromym, skalisto-halnym stokiem opadającym do Doliny Roztoki. Przechodzimy przez Przełęczkę pod Ptakiem (ok. 2105 m n.p.m.). Obok Przełęczy Nowickiego jest ona jednym z najgłębszych obniżeń grani Buczynowych Turni. Leży nieco niżej niż Krzyżne. Ptak (2131 m n.p.m.) to turniczka znajdująca się dalej, po drugiej stronie przełączki, posiadająca oryginalny kształt, kojarzący się z wyglądem prącia. Dawniej zwana była również Piórem.
Przechodzimy pod turniczką Ptaka, podobnie jak pod Kopą nad Krzyżnem, po południowej stronie. Za Ptakiem mamy niewielkie wcięcie w grani - Małą Buczynową Przełączkę (ok. 2125 m n.p.m.), niekiedy zwaną Wyżnią Przełączką pod Ptakiem. Przechodzimy tuż pod nią. Ścieżka wspina się w kierunku skałek leżących już na południowych stokach Małej Buczynowej Turni. Na Małej Buczynowej Turni wyróżnia się dwa lub trzy wierzchołki w zależności od opracowań. Najwyższy sięga 2172 m n.p.m. Przechodzimy przez pierwsze z dwóch ramion schodzących do Doliny Roztoki. Znajduje się za nim Szeroki Żleb Buczynowy. Wspinamy się ostro po skałkach na grań ponad tym żlebem. Osiągamy kulminacyjny punkt na Małej Buczynowej Turni pokryty sporymi głazami. Siadamy chwilkę na czubku z którego roztacza się wyjątkowa dookólna panorama. Wokół mnóstwo powietrza i przestrzeni, które wyzwalają emocje. Szczególnie po stronie północnej, gdzie ściana schodząca do Doliny Pańszczycy wydaje się być podcięta. Na ścianie tej wytyczono kilka dość trudnych dróg wspinaczkowych.
|
Ruszamy z Krzyżnego. Z tyłu widać Wielki Wołoszyn. |
|
Poludniowy stok Kopy nad Krzyżnem.
Przed nami Przełączka pod Ptakiem, a za nią Ptak (2131 m n.p.m.),
dalej wznosi się Mała Buczynowa Turnia (2172 m n.p.m.). |
|
Początek wspinaczki na Małą Buczynową Turnię. |
|
Skały pierwszego ramienia opadającego do Doliny Roztoki.
Widać opadający Szeroki Żleb Buczynowy. |
|
Wchodzimy nad Szeroki Żleb Buczynowy. |
|
Pod szczytem Małej Buczynowej Turni. |
|
Widok na Waksmundzki Wierch (2186 m n.p.m.). |
|
Mała Buczynowa Turnia. |
Szczyt Małej Buczynowej Turni znany był Walentemu Gadowskiemu. Do niego należy pierwsze odnotowane wejście na ten szczyt w 1900 roku, którego dokonał wraz z trzema innymi osobami i tragarzem Jędrzejem Parą.
Wąską granią, przemieszczamy się po wierzchołkowych granitowych głazach na zachód, aż do zejścia do niewielkiego siodełka. Za siodełkiem znajduje się najwyższa kulminacja Małej Buczynowej Turni. Szlak sprowadza nas poniżej tej kulminacji, najpierw krótko po skałkach, potem kamiennym chodnikiem prowadzącym nad Szerokim Żlebem Buczynowym. Chodnikiem dochodzimy do drugiego, bardziej skalistego ramienia uwypuklającego się na południowych stokach Małej Buczynowej Turni. Przechodzimy przez szczerbinę w skałach, za którą ostro, w niektórych miejscach niemal pionowo opuszczamy się w dół korzystając z pomocy rozwieszonych łańcuchów. Niżej, gdzie poruszamy się po gzymsikach za ciągiem łańcuchów trawersujemy zakosami ściankę. W ten sposób wchodzimy do żlebu opadającego spod widocznej powyżej Buczynowej Przełęczy. Buczynowa Przełęcz (2127 m n.p.m.) choć jest bardzo wąska, bardzo głęboko wcina się w grań. Oddziela Małą Buczynową Turnię od Wielkiej Buczynowej Turni. Pierwszego odnotowanego wejścia na Wielką Buczynową Turnię dokonali ksiądz Walenty Gadowski oraz Antoni Panek w dniu 19 sierpnia 1902 roku.
|
Zejście ze szczytu Małej Buczynowej Turni. |
|
Stok Małej Buczynowej Turni. |
|
Szczelina w drugim ramieniu opadającym do Doliny Roztoki. |
|
Zejście do żlebu opadającego spod Buczynowej Przełęczy. |
|
Trawersy z łańcuchem po ściance. |
|
Czarne Ściany, Zadni Granat, Pośredni Granat. |
|
Pod Buczynową Przełeczą. |
|
Opuszczamy żleb pod Buczynową Przełęczą
i wchodzimy na skały Wielkiej Buczynowej Turni. |
Trzeba w tym miejscu dodać, że w przeszłości Orlej Perci istniały dwa warianty szlaków prowadzące przez Wielką Buczynową Turnię. Obecnie wędrujemy tzw. „wariantem łatwiejszym”, wytrasowanym w sierpniu 1903 roku. Natomiast 24 lipca 1904 przetrasowano ten szlak na tzw. „wariant trudniejszy”, w ten sposób, że przechodził przez Buczynową Przełęcz, a następnie przez wierzchołek Wielkiej Buczynowej Turni, skąd schodził na Przełęcz Nowickiego. Przeznakowania tego odcinka przeprowadził Walenty Gadowski z pomocą tragarza Józefa Budza. W okresie międzywojennym zaprzestano jednak odnawiania tego szlaku. Powrócono to pierwotnego, „łatwiejszego wariantu”.
Wielka Buczynowa Turnia (2182 m n.p.m.) stanowi najwyższy szczyt w grupie Buczynowych Turni, ciągnącej się od Granackiej Przełęczy do Krzyżnego. Omijamy go schodząc w najniższe położenia Orlej Perci, ale wciąż przekraczające 2 tysiące metrów nad poziomem morza. Szlak schodzi ostro w dół żlebem pod Buczynową Przełęczą wzdłuż łańcucha przytwierdzonego do skał Wielkiej Buczynowej Turni. Schodzimy do podnóża tych skał, poniżej których znajdują się niewielkie połacie traw. Dalej urwisty żleb jest bardzo piarżysty. Opada piargiem do Buczynowej Dolinki usłanej skalnym materiałem.
O Dolince Buczynowej pisał ksiądz Walenty Gadowski w 1902 roku: „Głucha tu pustynia, Europa została za tobą gdzieś w oddali, a otacza cię natura pierwotna, wspaniała i majestatyczna, ale tak dzika i groźna, że czujesz się wobec niej marnym, nikłym prochem”. Jej nazwa bynajmniej nie pochodzi od buków, które przecież nie występują w Tatrach na tej wysokości. Górale mówią, że nazwa doliny pochodzi od juhasa o nazwisku Budz lub Bucz, który spadł ze skał ponad dolinką w czasie poszukiwania zaginionych owiec i w niej miał zostać pochowany.
Opuszczamy żleb pod Buczynową Przełęczą. Przemieszczamy się chwilkę płasko przy skałach Wielkiej Buczynowej Turni, po czym ruszamy w górę odzyskiwać utraconą wysokość. Wspinamy się szeroką, dobrze urzeźbioną rynną, choć częściowo pokrytą skalnym miałem. Wspinaczkę ułatwiają łańcuchy. Wyżej podniszczoną kamienną ścieżką przez trawiasty fragment stromego stoku i znów szeroką rynną, ale już bez łańcucha. Wychodzimy w Buczynowe Siodło, znajdujące się na poszarpanym żebrze opadającym do Dolinki Buczynowej. Poniżej za Buczynową Szczerbinką mamy Buczynową Turniczkę. Buczynowe Siodło jest punktem widokowym na Orlą Basztę, Granaty i Czarne Ściany. Obiekty te widać stąd jak na dłoni, ale nitka szlaku nie jest prosta.
|
Na skałach Wielkiej Buczynowej Turni. |
|
Odzyskujemy utraconą wysokość na południowych stokach Wielkiej Buczynowej Turni. |
|
Południowy stok Wielkiej Buczynowej turni. |
Znajdujemy się na południowy skalistym żebrze Wielkiej Buczynowej Turni. Przechodzimy wąską ścieżką w szczelinę między efektowną turniczką i ścianą Wielkiej Buczynowej Turni. Za tą szczeliną mamy łańcuch i kilkumetrowy, wąski komin. W niektórych miejscach trudno się w nim zmieścić, ale z pomocą łańcucha udaje się pokonać go wierzchem. Za kominem czeka nas znów wąska ścieżynka, przechodząca pod spiczastą Budzową Igłą. Przeprowadza nas ona nad niemal pionowo opadającym stokiem. Odruchowo trzymamy się skał po prawej. Dochodzimy na grań pod Budzową Igłą.
|
Widok z Buczynowego Siodła. |
|
Komin na Wielkiej Buczynowej Turni. |
|
Po wyjściu z komina. |
Budzowa Igła jest wyraziście wyodrębnioną turnią na stokach Wielkiej Buczynowej Turni, oddzielona od nich Budzową Przełęczką. Szlak wprowadził nas na inną nienazwaną przełęczkę znajdującą się po drugiej stronie Budzowej Igły. Spoglądamy na zacienioną Dolinę Pańszczycy. Nie widzieliśmy jej od dłuższego czasu. Jakże to inny widok od tego, który nam towarzyszył do tej chwili. Znajdujemy się tuż przed Przełęczą Nowickiego. Szlak prowadzi do niej po północnej urwistej ścianie, ubezpieczonej łańcuchem. Korzystamy z ledwie wystających występów skał. Schodzimy w dół, potem poziomo mijając kilka sterczących powyżej turniczek. W końcu w górę wciąż eksponowanymi gzymsami wychodzimy na Przełęcz Nowickiego (ok. 2105 m n.p.m.).
Jako przejście między dolinami znajdującymi się po obu stronach Przełęcz Nowickiego jest niewykorzystywana z powodu urwistości stoków. Skała jest krucha. Na Przełęczy Nowickiego dnia 11 sierpnia 1903 roku budowniczowie Orlej Perci zakończyli prace. Ruszyli dalej następnego dnia dokonując pierwszego znanego w historii przejścia odcinka między Przełęczą Nowickiego i Pościelą Jasińskiego. Prace nad tym odcinkiem i dalszymi do Granackiej Przełęczy mimo dokonanego przejścia prowadzone były jeszcze do września 1903 roku. Montowano stalowe ułatwienia i budowano ścieżki na spadzistych stokach, a pracami tymi zajęli się znani przewodnicy tatrzańscy Jakub Wawrytko starszy i Józef Wawrytko. Pojawiły się na tym odcinku duże trudności, a występująca przepaścistość robiła ogromne wrażenie na samych budowniczych podniebnego szlaku.
Przełęcz Nowickiego została nazwana tak na cześć poety Franciszka Henryka Nowickiego, autora „Sonetów tatrzańskich” i oczywiście projektodawcy Orlej Perci. Po raz pierwszy nazwy tej użył ksiądz Walenty Gadowski w roku 1902.
|
Dolina Pańszczycy. |
|
Przełęcz Nowickiego. |
Jest godzina 14.05. Przed nami ciąg turniczek składających się na poszarpaną grań Buczynowych Czub. Ruszamy podciągając się w górę po łańcuchach. Powoli oddalamy się od Przełęczy Nowickiego. Od Przełęczy Nowickiego idziemy południową stroną omijając najwybitniejszą z turniczek Buczynowych Czub. Nieco obniżamy się ku Buczynowej Dolince, ale zaraz po minięciu turniczki wracamy na ostrą grań, na przełączkę, przez którą przechodzimy na północną stronę grani, na ściankę, na którą promienie słońca nie docierają. Za każdym razem, gdy przechodzimy na północną stronę wyczuwa się chłód i surowość - zupełny brak zieleni, tylko głuchy granit. Szlak obniża się po silnie eksponowanej ściance ku Dolinie Pańszczycy. Poruszamy się korzystając z wąskiego gzymsu w płytowych skałach. Gdyby nie łańcuch mogłoby być tutaj bardzo trudno. Znajdujemy się nad 200-metrową przepaścią. Przez chwilę płaskim trawersem przemieszczamy się dalej na zachód, aż do silnie nachylonego piarżystego wcięcia, którym ostro wspinamy się 30 metrów w górę. W ten sposób o godzinie 14.35 wychodzimy na nasłonecznioną Pościel Jasińskiego. Dalej szlak pnie się kominem na Orlą Basztę, gdzie stworzył się obecnie mały zator. Zatrzymujemy się zatem na Pościeli Jasińskiego. To dobre miejsce na odpoczynek.
|
Buczynowe Czuby. |
|
Południowy stok Buczynowych Czub i widok na Orlą Baszę (najwyższy po prawej).
Z lewej widoczny jest Zadni Granat i Pośredni Granat. |
|
Widok na Siklawę i Dolinę Pięciu Stawów Polskich. |
|
Południowe stoki Buczynowych Czub. |
|
Nad Buczynową Dolinką. |
|
Południowy stok Buczynowych Czub. |
|
Buczynowe Czuby z okazałym widokiem na Wielką Buczynowa Turnię. |
|
Północna ściana Buczynowych Czub - widok z przełączki. |
|
Przejście na północną ścianę Buczynowych Czub. |
|
Co raz niżej po skalnych gzymsach, |
|
Trawers po skalnych płytach. |
|
Teraz z powrotem w górę na grań. |
|
Wyjście z północnej ściany Buczynowych Czub na Pościel Jasińskiego. |
Pościel Jasińskiego (ok. 2125 m n.p.m.) jest niewybitna przełęczą, leżącą u stóp dużego uskoku grani z
Orlej Baszty. Po stronie południowej odchodzi od niej spadzisty trawnik,
podcięta nad Buczynową Dolinką. To dobre miejsce na odpoczynek. Można z niego
spojrzeć na Buczynowe Czuby i Wielką Buczynową Turnię i na przepięknie
prezentującą się Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Horyzont zamykają wieloplanowe
szeregi szczytów Tatr Wysokich. Same wizualne cudowności, szczególnie przy tak
wspaniałej aurze dzisiejszego dnia. Można by tu siedzieć i delektować się bez
końca wyjątkową panoramą.
Skąd taka nazwa „Pościel Jasińskiego”? Nie ma jednoznacznej pewności. Istnieją dwie wersje jej powstania. Jedna nawiązuje do jakiegoś kapitana Jasińskiego, który zaskoczony nadejściem nocy zmuszony był tutaj nocować. Druga wersja mówi o kłusowniku Jasińskim z Poronina, który dostał się tutaj podczas polowania na kozice, lecz nie mógł znaleźć dogodnego zejścia. Ponoć spędził na przełęczy kilka nocy szukając bezskutecznie drogi powrotnej, aż spadł w przepaść w stronę Buczynowej Dolinki roztrzaskując się o skały.
|
Panorama z Pościeli Jasińskiego. |
|
Odpoczynek na Pościeli Jasińskiego. |
|
Gerlach i jego otoczenie. |
|
Rysy i ich otoczenie. |
|
Lodowy Szczyt, Jaworowy Szczyt. |
|
Wielka Buczynowa Turnia. |
|
Spady Siklawy. |
|
Odpoczynek na Pościeli Jasińskiego. |
|
Widok na Buczynowe Czuby i Wielką Buczynową Turnię. |
|
Widok na północ z Pościeli Jasińskiego. |
Biwak na Pościeli Jasińskiego byłby zapewne fajną sprawą. Nie jesteśmy jednak na niego przygotowani. Zbliża się godzina 15.00. Ruszamy dalej. Wspinamy się niemal pionowo w górę 12-metrowym kominkiem korzystając z pomocy łańcuchów i klamer. Powyżej komina podchodzimy trawiastym zboczem blisko wierzchołka Orlej Baszty (2175 m n.p.m.). Zostawiamy za sobą szczyt zadziwiająco uformowanej turni, nie wchodząc nań (szlak tam nie prowadzi). Przypomina wyglądem zrujnowaną basztę, a że jest tak wysoko wyniosła taternicy nazwali ją Orlą Basztą. Szlak schodzi w dół nieco trawiastym zboczem, potem po skośnych płytach ubezpieczonych łańcuchem. W końcówce przechodzimy wąską ścieżką po wierzchu przepaścistej skały. Wchodzimy na Orlą Przełączkę Niżnią.
|
Wspinaczka na Orlą Basztę. |
|
Zejście z Orlej Baszty na Orlą Przełęczkę Niżnią. |
Orla Przełęczka Niżnia oddziela Orlą Basztę i Małą Orlą Turniczkę. Przełączką przechodzimy na północną stronę. Wąską rynną obniżającą się ku Dolinie Pańszczycy trawersujemy północne ściany Małej Orlej Turniczki, a następnie Wielkiej Orlej Turniczki. Cały ten odcinek jest silnie eksponowany i ubezpieczony łańcuchami.
Budowniczowie Orlej Perci zmagali się tutaj z dużymi trudnościami. Osiągnęli Orlą Przełączkę Niżnią. Zeszli pod Orlą Przełęczkę Wyżnią, rozdzielającą Małą Orlą Turniczkę i Wielką Orlą Turniczkę i zatrzymali się nad znajdującym się tam uskokiem. W tymże miejscu 12 sierpnia 1903 roku Józef Budz oświadczył, że dalej nie pójdzie bo „w głowie mu się mąci”. Nastąpił odwrót budowniczych na Przełęcz Nowickiego, skąd zeszli do Buczynowej Dolinki. Odcinek od uskoku do Granackiej Przełęczy - dotąd przez nikogo nie przebyty - został jednak za niedługo sforsowany przez przewodników Jakuba Wawrytko starszego i Józefa Wawrytko, którzy we wrześniu 1903 roku ukończyli tu montaż niezbędnych ułatwień – klamer, żelaznej drabinki oraz linki drucianej w żlebie pod Granacką Przełęczą.
W silnej ekspozycji przemieszczamy się północnymi ścianami Orlich Turniczek. Rynna doprowadza nas do uskoku, który pokonujemy dzięki zainstalowanej w skałach drabinie. Po zejściu drabiną przemieszczamy się dalej na zachód (raczej poziomo) po ścianie, stawiając kroki po wystających skałach. Dochodzimy do wąskiej rynny piarżystego żlebu. Jest w nim obecnie łańcuch (pierwotnie była stalowa linka). Ruszamy ostro w górę zacienionego żlebu. O godzinie 15.40 osiągamy Granacką Przełęcz.
|
Ścieżka prowadząca na Orlą Przełączkę Niżnią. |
|
Drabinka na uskoku pod ścianą Orlich Turniczek. |
|
W silnej ekspozycji na północnych skałach Wielkiej Orlej Turniczki. |
|
W żlebie prowadzącym na Granacką Przełęcz. |
Po obu stronach wąskiej i głębokiej Granackiej Przełęczy (2145 m n.p.m.) schodzą przepaściste żleby. Przejście ich jest ponoć niezbyt trudne, ale nie ma w nich znakowanych szlaków. Wyglądają imponująco. Na Granackiej Przełęczy kończymy obcowanie z Buczynowymi Turniami.
W czasie kiedy przewodnicy Wawrytkowie zajęci byli udrożnieniem szlaku między uskokiem pod Orlą Przełączką Wyżnią i Granacką Przełęczą, ksiądz Gadowski zajął się znakowaniem dalszych odcinków Orlej Perci. W dnia 19-20 sierpnia 1903 roku z jednym towarzyszącym mu góralem znakował Orlą Perć od Granackiej Przełęczy do Koziego Wierchu. Fragment łączący Granacką Przełęcz i szczyt Skrajnego Granatu został ubezpieczony w ułatwienia nieco później w latach 1904-1906. Zamontowane zostały wówczas klamry i liny stalowe. Środkowa część tego fragmentu była wielokrotnie modyfikowana ze względu na powstające obrywy skalne.
Z Granackiej Przełęczy szlak ostro podrywa się na Skrajny Granat, po piarżystym osuwającym się pod butami materiałem skalnym. Pomocny jest nam rozciągnięty łańcuch. Dalej zakosami po obrywającej się ścieżką kierujemy się na południe. Zakolem zachodzimy na południowy stok Skrajnego Granatu, gdzie pojawiają się ubezpieczenia w postaci łańcuchów. Są też stare pałąki po starych ułatwieniach, które też pomagają poruszać się po spękanych skałach. Z południowego stoku idziemy już prosto w górę. O godzinie 16.00 zdobywamy szczyt Skrajnego Granatu. Uff! Odpoczynek.
|
Żleb schodzący z Granackiej Przełęczy do Buczynowej Dolinki. |
|
Wspinaczka z Granackiej Przełęczy na Skrajny Granat. |
|
Orla Baszta (po lewej) i Orle Turniczki (po prawej) widziane ze stoku Skrajnego Granatu. |
|
Zakosy na Skrajnym Granacie. |
|
Widok na grań Buczynowych Turni. |
|
Przejście na południowe stoku Skrajnego Granatu. |
|
Na południowych skałach Skrajnego Granatu. |
|
Tuż przed wierzchołkiem. |
|
Skrajny Granat (2225 m n.p.m.). |
|
Panorama ze Skrajnego Granatu. |
Skrajny Granat (2225 m n.p.m.) wchodzi w skład rozłożystej, trójwierzchołkowej grani Granatów. Jest najniższym z trzech wierzchołków masywu Granatów. Przez grań Granatów prowadzi dalej podniebny szlak Orlej Perci. Podążymy tam dalej jednak innego dnia. Odczuwalne zmęczenie i późna pora nakazuje nam zejście, ale na szczycie jest okazja by odpocząć. Wcześniej na szlaku nie było tak duży miejsca, jak na szczycie Skrajnego Granatu, choć nie jest to wierzchołek ani rozległy, ani rozłożysty. Każdy zatrzymuje się tutaj choć na chwilę, bo jest tutaj rozstaj szlaków. Schodzą się tu z trzech kierunków - z Buczynowych Turni, z Granatów i z Doliny Czarnej Gąsienicowej. Z każdej strony dojście na szczyt Skrajnego Granatu nie należy do łatwych, nawet to z Doliny Gąsienicowej Czarnej ze względu na sporą stromość zbocza, wymaga włożenia dużego wysiłku. Dzisiaj tamtędy będziemy schodzić, by kiedyś tą samą drogą wspiąć się z powrotem na Skrajnego Granatu i podążyć dalej na Granaty, a potem jeszcze dalej przez Kozie Czuby przez królestwo tatrzańskich przestworzy.
|
Widok na Granaty i Kozie Czuby - ciąg dalszy Orlej Perci. |
|
Przed nami Granaty, ale tam zabierzemy was następnym razem. |
|
Na dzisiaj koniec orlich szlaków. |
Dochodzi godzina siedemnasta. Pora już schodzić. Ze Skrajnego Granatu możemy po raz kolejny spojrzeć w Dolinę Pańszczycy. Jednocześnie też można spojrzeć po raz pierwszy dzisiejszego dnia na Dolinę Czarną Gąsienicową z ogromną taflą jeziora - Czarnego Stawu Gąsienicowego. Doliny te rozdzielone są dość urozmaiconą granią odchodzącą na północ od Skrajnego Granatu, a oddzielona od niego Pańszczycką Przełęczą Wyżnią. Za przełęczą tą wznoszą się najpierw Pańszczyckie Czuby. Ta bliżej nas nazywa się Zadnią Pańszczycką Czubą, a ta dalej Skrajną Pańszczycką Czubą. Z nimi grzbiet obniża się do szerokiej Pańszczyckiej Przełęczy, za którym wznoszą się fantazyjnie skały Wierchu pod Fajki (ok. 2135 m n.p.m.). Szczyt Wierchu pod Fajki zdobią liczne skalne formacje wystające z grani zwane fajkami, od których cały szczyt wziął nazwę.
Za Wierchem pod Fajki mamy Żółtą Przełęcz, za która wznosi się Żółta Turnia (2087 m n.p.m.) - ostatni szczyt w bocznej grani odchodzącej na północ od Skrajnego Granatu. To szczyt przypominający kształtem piramidę, która opada monolitycznymi, piarżystymi stokami. W niższych położeniach porośnięte są kosodrzewiną, przez którą wędrowaliśmy w godzinach przedpołudniowych. Stoki te nazywane są Dubrawiskami. Nazwa Żółtej Turni pochodzi od żółtych skał, którą nadaje skalny porost Acarospora chlorophana.
|
Dolina Pańszczycy ze Skrajnego Granta.
Z lewej widać grzbiet Żółtej Turni, a bliżej Wierchu pod Fajki. |
|
Widok na grzbiet Żółtej Turni, Wierchu pod Fajki i Pańszczyckiej Czuby. |
|
Szlak zejściowy.
Czarny Staw Gąsienicowy w Dolinie Czarnej Gąsienicowej. |
Zejście ze Skrajnej Turni do doliny Czarnej Gąsienicowej jest bardzo strome i piarżyste. Skały pokrywa miałki materiał skalny, co nie jest komfortowe. Schodzimy z bardzo uważnie patrząc pod nogi, powoli. Badawczo stawiamy każdy krok. Dolinę Czarnego Stawu Gąsienicowego szybko zakrywa cień, pojawia się w niej szarówka. Promienie słońca zaczynają łamać się na grani Kościelców. Wkrótce słońce znika nam z nimi. Wchodzimy w strefę cienia. To może wydawać się nieprawdopodobne, ale zejście do Czarnego Stawu Gąsienicowego zajmuje nam blisko dwie godziny. To już godzina osiemnasta. Dalej staramy się maszerować szybkim krokiem. Omijamy schronisko.
|
Skalisty stok Skrajnego Granatu. |
|
Wierch pod Fajki. Z lewej widoczna Żółta Turnia. |
|
Zapada szarówka w Dolinie Czarnej Gąsienicowej. |
|
Krótki fragment z łańcuchem na stoku Skrajnego Granatu. |
|
Pod Pańszczycką Przełęczą. Z prawej strony przełęczy wznosi się Skrajny Granat. |
|
Dolina Czarna Gąsienicowa. |
|
Widok na grań Kozich Czub. |
|
Dolina Gąsienicowa zasypia. |
Dolina Gąsienicowa zasypia już. My musimy iść, zmęczeni, ale niesieni ogromnym zadowoleniem i satysfakcją z uroczego i emocjonującego dnia. Było cudownie, ale w Tatrach zmrok zapada szybko. Wzeszedł już cieniutki sierp księżyca nad Giewontem. Na horyzoncie jaskrawi się jeszcze posłoneczna łuna. Zakopane widziane z Przełęczy miedzy Kopami tonie w światełkach wydobywających się z domów. My wciąż w drodze powrotnej. Na Skupiów Upłazie musimy już zapalić czołówki.
|
Słońce zaszło już za horyzont. |
|
Giewont. |
|
Zakopane ze stoków Wielkiej Kopy Królowej. |
Nie zdążamy na ostatni autobus. Odjechał nam o 21.00, ale na dworcu kolejowym widzimy pociąg. Dowiadujemy się, że odjedzie o 22.00. Zatem nie musimy szukać noclegu w Zakopanem. mamy czas, aby coś jeszcze zjeść, zanim zamkną nam ostatnie budki z jedzeniem. Z jednej z nich wykupujemy wszystko co zostało, wypijamy po piwie. Zabieramy jeszcze kęsy do pociągu. Dotąd nie czuliśmy takiego głodu, dopóki nie zobaczyliśmy jedzenia. Odjeżdżamy. Twardo, jak nigdy zasypiamy. Dobrze, że budzimy się w odpowiednim miejscu i czasie, bo pojechalibyśmy dalej hen nad samo morze, a jutro przecież musimy iść do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz