Góry przyciągają wspaniałymi krajobrazami, swoistą przyrodą, niezrównanym klimatem, jak też niepowtarzalną kulturą. W przypadku Karpat kultura ta jest charakterystyczna dla całego ich łuku od Rumunii, poprzez Ukrainę, Słowację i Polskę, aż do Czech. To niezwykłe jak wiele podobieństw ma ona mimo tak rozległego obszaru na którym ją spotykamy. Widać je w architekturze, strojach ludowych, muzyce, potrawach, czy chociażby w nazewnictwie. Wystarczy otworzyć atlas, by ujrzeć w Karpatach mnóstwo powtarzających się nazw jak np.:
- groń - przy nazwach kopulastych wzniesień lub szczytów,
- kiczora - oznaczająca zarośniętą górę,
- magura - używaną dla samotnych lub wyraźnie wyodrębnionych masywów górskich,
- przysłop - przy przełęczach lub płytkich wysokogórskich siodłach.
To nie przypadek, ale fakty o wspólnej genezie, z których wynikła kolonizacja całych Karpat na niebywałą wcześniej skalę, a zaczęła się ona jeszcze w czasach średniowiecza za sprawą koczowniczego ludu Wołochów. Pojawili się oni najpierw na południowych krańcach Karpat. Stopniowo przesuwali się na północ, a potem ku zachodowi zamieniając się z nomadów na osadników. Nikt dotąd nie był w stanie osiąść na trudnych do życia obszarach górskich. Rdzenna ludność mieszkająca u podnóża Karpat poza rolnictwem nie znała innej formy gospodarowania, która mogła by przyjąć się na trudnodostępnych, nieurodzajnych glebach, a do tego w surowych warunkach klimatycznych. Wołosi zaś pędzili ze sobą stada owiec, które łatwo przystosowały się do surowego klimatu górskiego, dając im to, czego rolnictwo w Karpatach dać nie mogło - żywność w postaci mięsa i mleka z którego wytwarzano sery, a ponadto wełnę i skóry na ciepłą odzież. W ten sposób powstał w Karpatach swoisty, barwny folklor pasterzy-górali, widoczny w ubiorze, muzyce, zwyczajach, ornamentyce, wzornictwie, jak też sposobie gospodarzenia i wielu innych aspektach.
W ostatnich latach tradycyjne pasterstwo, które zapoczątkowało integrację człowieka z górami, niestety zanika. Jak będą wyglądać nasze góry, gdy nie będzie już baców i juhasów, owiec i dźwięku dzwoneczków pasterskich? Zapewne Karpaty zamrą i nie będą już takie same.
Ochodzita - witamy Koniaków. |
Panorama z Ochodzitej na Trójwieś Beskidzką. |
Koniaków z Ochodzitej. |
W Polsce jest takie jedno miejsce o niezrównanym poczuciu góralskiej tożsamości i pasterskiej tradycji, gdzie ludzie nader szanują swoją ziemię i kochają. Jest to Koniaków położony pośród malowniczych wzniesień Beskidu Śląskiego na stokach góry Ochodzita. W tej urokliwej wiosce zamieszkaliśmy na parę dni, niedaleko pewnej bacówki, w której odrodziła się pasterska tradycja. Jest to oryginalna pasterska bacówka, jedna z nielicznych jakie pozostały, w której wytwarza się tradycyjnymi metodami oryginalne oscypki i inne wyroby z mleka owczego. Dziś spotykamy w niej głównego gospodarza Piotra Kohuta. Zatrzymał się w swoich rodzinnych stronach, w 75. dniu swojej pasterskiej wędrówki przez Karpaty ze stadem 300 owiec. Odpocznie, by wyruszyć na ostatni odcinek swej pasterskiej misji do Czech, by zakończyć swój Redyk Karpacki 2013 tam gdzie zakończyła się niegdyś wołoska wędrówka.
Maria i Piotr Kohutowie przed bacówką. |
Palenisko w bacówce. |
W bacówce kosztujemy soloną bryndzę i bundz, czyli surowy owczy ser. Smakują wybornie. Popijamy żętycę - znakomicie gasi pragnienie. Żętyca przypomina smakiem znane nam zsiadłe mleko, ale jest słodsza i ma rozdrobnioną konsystencję. Są to produkty niezwykle pożywne, szybko zaspakajające głód, dostarczające naturalnych składników odżywczych w najczystszej postaci. Mimo wszystko dokupujemy sobie na spróbowanie tradycyjnego oscypka. Wytwarzane są tutaj wciąż tak samo jak wiele lat temu - w drewnianym naczyniu, gdzie nabierają charakterystycznego kształtu, a wędzi się nad paleniskiem w rogu szałasu. Pachną świeżością, nieskazitelną naturą z której powstały. Jego degustacja jest jak odkrycie życiodajnego źródła. Tutaj mamy okazję posmakować owczych serów w najlepszym wydaniu, biorąc je wprost „z taśmy produkcyjnej”. Na drogę dokupujemy sobie korbaczki.
Sklep góralski. |
W tradycyjnym kapeluszu koniakowskich górali. |
Obok pasterskiej bacówki stoi duża chata, w którym mieści sklep góralski. Można w nim zobaczyć tutejszy strój ludowy różniący się od stroju cieszyńskiego. Tam można zaopatrzyć się w souvenir, który przypominać nam będzie czas spędzony na koniakowskiej góralszczyźnie.
Jednak tego dnia najgorętszym wspomnieniem będzie dla nas spotkanie z pasterzami Redyku Karpackiego. 24 sierpnia 2013 roku odbyło się tutaj uroczyste zakończenie polskiego etapu wędrówki pasterskiej, realizowanej w ramach projektu „Redyk Karpacki - Transhumance 2013”. W tym roku spotkanie z Redykiem Karpackim stało się główny punktem programu IV Jarmarku Pasterskiego w Koniakowie. Obie te imprezy miały na celu przypomnienie i pokazanie piękna tradycji związanej z pasterstwem - kultury, strojów, produktów regionalnych.
O godzinie 11.00 oficjalne przywitano pasterzy i otwarto wystawę fotograficzną „Redyk Karpacki - Transhumance 2013". Przed Bacówką Piotra Kohuta rozbrzmiewać zaczęła góralska nuta, a dźwięki muzyki zaczęły płynąć po beskidzkich wzniesieniach. Na polanie przy bacówce zebrali się ludowi artyści, którzy przypominali dawne rękodzielnictwo i rzemiosło. Transkulturowy charakter imprezy zapewnili goście z Rumunii, Czech, Słowacji i Ukrainy, państw współuczestniczących w całym tym pasterskim przedsięwzięciu.
Z rumuńskimi ciobanami - Cristim i Wasilim. |
Podczas imprezy udało się nam porozmawiać z wieloma ciekawymi ludźmi, pielęgnującymi tradycyjne obyczaje związane zarówno z pasterstwem, jak też z całym folklorem, jak np. z Gromady Górali na Śląsku Cieszyńskim, czy też czeskiego stowarzyszenia „Koliba”. To wspaniałe, że kultura tak łączy regiony, że jest wspólny mianownik, który zbliża tradycje regionów i narodów.
Z przedstawicielami Gromady Górali na Śląsku Cieszyńskim. W środku Agata Czudek, a z insygniami harnasia: Prezes zwany Wielkim Zbójnikiem - Jan Sztefek. |
Josef Straka - Stowarzyszenie „Koliba” w Košařiskách. |
Produkcja sznurka. |
Sztuka koronkarstwa. |
Z panią Marią Kohut - pierwszą damą pasterskich Karpat. |
Przy okazji spotkania z Redykiem Karpackim udało nam się zobaczyć to, z czego koniakowska kultura najbardziej słynie - koronki. W Koniakowie jest mnóstwo miejsc, gdzie można zobaczyć te misterne działa sztuki. Najbardziej znanym jest Muzeum Koronki, które jest jednocześnie Izbą Pamięci Marii Gwarek utworzoną po jej śmierci w 1962 roku. Maria Gwarek była wieloletnią instruktorką heklowania i inicjatorką powstania w Koniakowie Spółdzielni Koronkarskiej w 1947 roku. Jedną z bardziej oryginalnych eksponatów jest niedokończona przez nią serwetka dla królowej Anglii Elżbiety II. Muzeum to prezentuje również dorobek innych znanych koronczarek. Bogata ekspozycja przedstawia czepce, obszycia chust, kryzy, kołnierzyki, wstawki do bielizny pościelowej, firanki, „ząbki” czyli serwetki na półki. Można też zobaczyć budzące wiele kontrowersji koronkowe stringi.
Tutaj w ramce widzimy serwetę dla królowej Anglii Elżbiety II, której Maria Gwarek nie zdążyła dokończyć. Prezentuje ją nam pani Zuzanna Gwarek (synowa Marii Gwarek). |
Z koronkarstwem spotykamy się również w Chacie na Szańcach, w której znajduje się Galeria Sztuki Regionalnej Tadeusza Ruckiego założona w 1990 roku. Poza koronkami w Chacie na Szańcach prezentowane są inne wspaniałe przejawy działalności ludowych twórców z okolic Beskidzkiej Trójwsi - rzeźby, malarstwo, grafiki, malarstwo na szkle, czy wzornictwo koronek na ceramicznych kafelkach. Zaś ogromną atrakcją jest pokaz gry na trombitach, tradycyjnych instrumentach pasterskich w kształcie wydłużonego rogu, które wytwarza właściciel galerii. Można również spróbować samodzielnie wydobyć dźwięki na tym instrumencie. To nie lada atrakcja i wyzwanie.
W dolnej części Chaty na Szańcach mieści się Karczma „Kopyrtołka” oferująca doskonałą kuchnię. Zaprasza gości w swe progi:
W dolnej części Chaty na Szańcach mieści się Karczma „Kopyrtołka” oferująca doskonałą kuchnię. Zaprasza gości w swe progi:
Wiync jak bydziesz w Koniakowie
Nawet wiater ci to powie:
„Wlyź turysto bez łobawy”
I zasiednij w nasze ławy
Spis pradawnych dań wielaki
Wnet wzbogaci twoje smaki
Cy krupniocek, cy bachora
Tu zabedziesz jako pora
Bo góralski tańcowani
I do rana balowani
Wszelkij troski się pozbydziesz
I szczynśliwy łod nas wyndziesz
I choć skromne nasze progi
Nie zabedziesz do nas drogi
Bo tu taki klimat momy
Że się wdycki zaś spotkomy.
Zatem zostajemy tam na obiad, a zjeść można tutaj w przytulnej sali z kominkiem, albo w letnim ogródku na zewnątrz z piękną beskidzką panoramą. W tak śliczną aurę nie zastanawiamy się i wybieramy tą drugą możliwość.
Najdłuższa trombita na świecie - ponad 11 metrów długości. |
Wędrówka pasterzy Redyku Karpackiego będzie jeszcze trwała. Zakończyć się ma 14 września 2013 roku w Czechach, w Rożnowie pod Radhoštěm. Tymczasem Koniaków żegna ich przy donośnych dźwiękach trombit. Sami przeżyliśmy tu coś szczególnego. Poczuliśmy się jedną karpacką rodziną i doświadczyliśmy natury życia. W koniakowskiej oazie spokoju każdy spędzony dzień eskaluje tęsknotę za bytem bez pogoni, w którym radością jest każda chwila zwyczajnej codzienności. W sercach naszych pozostał żywy obraz pięknych krajobrazów, ale też przede wszystkim ludzi kochających tę ziemię i bardzo o nią dbających. Dziękujemy za to pasterzom Redyku Karpackiego i serdecznym mieszkańcom Koniakowa.
Świetna zabawa, koronki i te sery. Oj zjadłoby się. Zdjęcia świetne.
OdpowiedzUsuńKoniaków to dla mnie koronki, które tam oglądałam. Tym razem jednak odbyła się tam ciekawa impreza i pewno było miło w niej uczestniczyć. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Koniaków! :)
OdpowiedzUsuńW chacie Jana Kawuloka podziwiałam koroneczki w latach 90. Dziś o pięknie tego regionu, kulturze i dziedzictwie od kilku lat opowiada młody jego następca, również Jan. Koniaków ma swój urok.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam moich wytrwałych Wędrowców! :)