Dziennik wypraw i przystań przed kolejną wędrówką.

NA WSCHÓD, etap 3: Biłasowica - Kozakowa Polana - Korna
…by odkryć piękno skryte cieniem dziejów

Niebo soczyście błękitne nad nami, lecz poranny chłód ziębi po rękach. Odziani w koszulki z krótkim rękawkiem jesteśmy przygotowania na to, że lada chwila słońce nas rozgrzeje. Zresztą w marszu zaraz na pewno zrobi się nam cieplej, pewnie już na zacienionej stronie góry, która wznosi się przed nami. Czekają nas dzisiaj wzniesienia inne niż wczoraj, czy przedwczoraj. Znacznie niższe i zagospodarowane w niektórych miejscach po same grzbiety. Są to góry mało znane dla nas, raczej rzadko uczęszczane przez turystów, może z wyjątkiem Węgrów, o czym szarzej będzie później. Już wczoraj spotkaliśmy sporą grupę węgierską, która podążała od tych stron w kierunku swojego kraju. Nawet dogadaliśmy się z jednym z nich, bo świetnie mówił po polsku.

Zaczęliśmy tą wędrówkę przedwczoraj. Układa się nam ona świetnie. Nasza duża, ponad 50-osobowa grupa bezbłędnie pracuje na to, abyśmy dotarli szczęśliwie do celu, ale prawdziwy test będziemy przechodzić jutro. Dzisiaj korzystamy jeszcze ze znakowanych ukraińskich szlaków, lecz przez kolejne będzie trudniej, gdyż poruszać będziemy się nieznakowanymi ścieżkami. Jednak cała grupa od samego początku pracuje na to, abyśmy swoją misję zakończyli sukcesem. Kolejny dzień zapowiada się pięknie.


TRASA:
Biłasowica (Біласовиця; 559 m n.p.m.) [czerwony szlak] Wielki Wierch (Великий Верх; 1226 m n.p.m.) [czerwony szlak] Kozakowa Polana (Козакова Поляна; 907 m n.p.m.) [czerwony szlak] Przełęcz Tucholska/Werecka (Середній Верецький перевал; 841 m n.p.m.) [czerwony szlak] Żupanie (Жупани; 831 m n.p.m.) [czerwony szlak] Korna (Корна; 878 m n.p.m.) [czerwony szlak] Wołowiec (Воловець)


Zaczynamy o godzinie 8.20 w Biłasowicy na transkarpackiej szosie, na wysokości przystanku dla autobusów jadących w stronę Wołowca. W oczekiwaniu na autobus stoi na nim dwóch Ukraińców, ubranych schludnie, nie roboczo, ale też nie odświętnie. Pewnie mają jakąś sprawę do załatwienia w mieście, a może jadą do pracy. Kto to wie? Życie toczy się tutaj spokojnie. Nikt się nie spieszy, nikogo nie słychać.

W okresie międzywojennym nie było oczywiście obecnej szosy transkarpackiej (M-06), a tylko droga wiodąca doliną wzdłuż rzeki, w której leżą wsie Biłasowice i Latorka. Obecna szosa transkarpacka przed Latorką odchodzi od łożyska doliny i wspina się po stokach Magury, a następnie Beskidu, by przejść przez Przełęcz Latorycką, skąd schodzi do doliny rzeki Stryj. Przy szosie naprzeciwko przystanku autobusowego jest szeroka zatoczka, na której zmieści się TIR, a nawet dwa TIR-y. Tutaj Marko zatrzymuje autokar, dając nam bardzo dogodne miejsce rozpoczęcia wędrówki, bowiem nasz szlak dokładnie tędy przechodzi.

Z transkarpackiej szosy wchodzimy na boczną asfaltową drogę, która wiedzie na wschodni kraniec wsi Biłasowice. Właściwie to już jesteśmy na wschodnim końcu tej wsi, bo już po około 160 metrach przed apteką droga rozwidla się. Na przedłużeniu drogi, którą szliśmy znajduje się zbocze góry. Na rozwidleniu skręcamy w prawo. Idąc dalej mijamy kilka domostw, potem budynek poczty, a potem znów kilka innych domostw. Droga skręca łukiem na prawo i kończy swój bieg przy ostatnim domostwie. Na tym zakręcie znaki szlaku kierują nas na ścieżkę odchodzącą na lewo, gdzie płynie rzeka.

Przy szosie transkarpackiej.

Rzeka nosi nazwę Latoryca (Латориця). Jest rzeką zlewni Dunaju, przepływająca przez Ukrainę, a potem przez Słowację. Liczy sobie 188 km długości. Źródła rzeki znajdują się niedaleko stąd na wysokości 850 m n.p.m. pod stokami góry Sera Kiczera (Сіра Кичера; 922 m n.p.m.). Główny Szlak Wschodniobeskidzki przechodził przez ta górkę. Obecnie jednak przejście przez nią jest trudne. Drogi zarosły. Zniknęły. Obecnie znajdujemy się na terytorium, które w chwili powstawania Głównego Szlaku Wschodniobeskidzkiego leżało po stronie Czechosłowackiej. Ówczesna granica międzypaństwowa, tak samo jak Główny Szlak Wschodniobeskidzki schodząc z Pikuja przechodziła przez Wielki Menczył (1036 m n.p.m.), Peregib (811 m n.p.m.) (przed którym wczoraj opuściliśmy historyczny przebieg szlaku, schodząc do Biłasowicy, noszącej w latach 1930-41 nazwę Bělasovice), a następnie prowadził na Jasieniową (831 m n.p.m.), Magurę (781 m n.p.m.), Beskid (840 m n.p.m.) i Sera Kiczerę (922 m n.p.m.), skąd przechodził na Kozakową Polanę (907 m n.p.m.). Tak przebiegał z jedną uwagą: między Beskidem i Sera Kiczerą Główny Szlak Wschodniobeskidzki odbijał od dawniej polsko-czechosłowackiej granicy do miejscowości Iwaszkowice, gdzie znajdowała się placówka polskiej straży granicznej. Placówka ta była oddalona od granicy nieco ponad kilometr i miała znaczenie dla turystów poszukujących noclegu. Otóż staraniem Oddziału PTT w Drohobyczu w placówce tej urządzono turystyczne punkty noclegowe, adaptując do tego celu znajdujące się w niej „kilka ubikacyj niezamieszkanych”, jak pisano w jednym z przedwojennych przewodników. Tak to nie pomyłka – mało używane w tamtym czasie słowo „ubikacja” miało zupełnie inne znaczenie. W ówczesnych pismach i literaturze spotkać można było np. takie zdania o ubikacjach: „Opadły czerwone sznurki zamykające wejście do sal wystawowych i publiczność tłumnie zalała wszystkie ubikacje wspaniałego przybytku sztuki” („Tygodnik Ilustrowany” z 1904 r.), „Poczta bukowska mieściła się w najętych ciasnych ubikacjach” (książka ppłk. dra Kazimierza Wróblewskiego „Ze wspomnień lekarza” z 1923 r.), „W trzecim roku wynajął dla swej firmy dalsze ubikacje” (powieść Michała Rusinka z 1934 r. „Człowiek z bramy”), czy pismach wojskowych dawnej Galicji „Dom nazewnątrz przedstawiał się schludnie, ale wewnątrz wszystkie ubikacje od długiego postoju wojska bardzo ucierpiały”. Dzisiaj zabawnie brzmią takie zdania i czytamy je z uśmiechem na twarzy, ale wtedy nie oznaczało ono osobne pomieszczenie w domu lub mieszkaniu, a więc pokój, salon, czy sypialnię, jak też bezokienną komórkę do przechowywania sprzętu gospodarczego.

Wracając jednak do szlaku i do przedwojennych map WIG-u, na której zaznaczony był jego przebieg, zauważamy, że nazwą Sera Kiczera oznaczony był szczyt znajdujący się na północ od obecnej Sera Kiczery i analogicznie szczyt Kozakowej Polany jest przesunięty na północ, czyli umiejscowiony był na wierzchołku obecnie opisywanym jako Sera Kiczera. Nie wiadomo skąd wzięła się taka zmiana, a może to pomyłka na współczesnych mapach.

Kładka nad rzeką Latoryca.

Wróćmy jednak do naszej nieco zmodyfikowanej trasy, względem historycznego przebiegu Głównego Szlaku Wschodniobeskidzkiego, gdzie przejście ułatwia nam znakowany na czerwono współczesny, ukraiński szlak (pokrywa się on czechosłowackim szlakiem koloru niebieskiego, istniejącym tu w okresie międzywojennym). Przez rzekę Latoryca przerzucona jest prowizoryczna kładka. Jest to stalowa rynna, zrobiona z wygiętych i zespawanych stalowych płyt. Ukraińcy nie marnują niczego. Z drugiej strony rzeki mamy drewnianą kładkę ze szczebelkami, którą możemy zejść z rynny na grunt, chciałoby się powiedzieć pewny grunt, ale nie można tego tak do końca powiedzieć. Podejście na bezimienne wzgórze, jakie wznosi się przed nami jest wybitnie błotniste i poryte gęsto krowimi odchodami. Trzeba dobrze patrzeć pod nogi, aby nie wejść na jakąś minę. Nie ma jednolitej ścieżki, gdyż całe zbocze jest rozdeptane przez krowy. Azymut marszu jest jednak prosty: do góry, ale nie na sam wierzchołek zwieńczony niewysokim masztem telekomunikacyjnym. Mamy przejść nieco na prawo od niego, a z drugiej strony wzniesienia powinniśmy trawić już na jednolitą ścieżkę. Wspinamy się zatem, a w między czasie poszerza nam się panorama za plecami na rozświetloną promieniami słońca okolicę. Góry, które wczoraj przemierzaliśmy, włącznie z Pikujem są jednak ogarnięte białymi obłokami. Na północnym zachodzie widzimy wznoszące się za Biłasowicą pokryte łąkami i z rzadka drzewami wzniesienie Peregib (811 m n.p.m.), którego nazwy na współczesnych mapach chyba nie znajdziemy. Pojawia się też widok w głąb doliny wsi Biłasowica, gdzie na zboczu wzgórza stoi cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy z 1890 roku z dzwonnicą z 1920 roku. Ma bryłę typową dla regionu, choć blaszany dach psuje nieco jej wygląd. Cerkiew przysłania również niefortunnie usytuowany budynek od strony drogi prowadzącej do cerkwi. Na początku istnienia tej świątyni znajdował się w niej ikonostas przeniesiony z poprzedniej świątyni. Obecnie znajdują się tam ikony napisane w latach 70-tych XX wieku przez niemego artystę pochodzącego z obszarów dawnej Galicji. W dzwonnicy znajdują się trzy dzwony odlane przez kościelnego z Użhorod (Ужгород), największy z nich w 1924 roku. Teraz sobie myślimy: szkoda, że nie zajrzeliśmy do jej wnętrza wczoraj, kiedy przechodziliśmy obok niej.

Widok na Biłasowicę i jej otoczenie.

Podejście z Biłasowicy na bezimienne wzgórze.


Dolina Latorycy i wieś Biłasowica.

Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy z 1890 roku z dzwonnicą z 1920 roku w Biłasowicy.

Widok na północ. W głębi widoczne pasmo Połoniny Borżawa.

Bezimienny szczyt nad Biłasowicą.

Około godziny 9.00 osiągamy trawiastą wierzchowinę wzniesienia. Ogarnia nas ciepło słońca. Niewielki wiatr snuje jeszcze obłoki po grzbietach. Nie chcą się one od nich oderwać, ale tylko te za nami. Przed nami niższe, malowniczo pofałdowane wzniesienia Beskidów, porośnięte lasami. Przechodzimy około 250 metrów od wierzchołka wzniesienia zwieńczonego masztem telekomunikacyjnym. Przed nami pokryte łąkami siodełko przełęczy, na którym krzyżują się gruntowe drogi. Jedna z tych dróg schodzi z naszego bezimiennego wzniesienia. Wkrótce osiągamy siodło przełęczy i przechodzimy krzyżówkę dróg utrzymując kierunek. Po kilkudziesięciu metrach droga nasza skręca nieco na prawo, kierując nas dokładnie na wschód. Wchodzimy w obszary leśne, ale na początku wspinamy się dość szeroką, a zatem również widokową przecinką. Przed nami dwuwierzchołkowe wzniesienie o nazwie Wielki Wierch.

Ostatni widok Biłasowicy.

Panorama na główny grzbiet (dawny graniczny polsko-czechosłowacki).

Na bezimiennym grzbiecie.

Podejście na Ostry Wierch.

W leśnej gęstwinie przeważają młodniki. Droga jest podmokła, z błotnistymi koleinami utrudniającymi trochę wędrówkę. Zagłębienia w niej wypełnione są kałużami. Niektóre rozlane są na całą szerokość drogi. Oślizgłe i zarośnięte brzegi drogi nie ułatwiają ominięcia przeszkód. Musiało tu lokalnie popadać w nocy, bo skąd byłoby tu tak mokro. Radzimy sobie, wszak nie jesteśmy początkującymi turystami. To Karpaty Ukraińskie, tu można poczuć smak wędrówki po prawdziwych bezdrożach, takich jak w naszym rodzimym Beskidzie Niskim, choć tutejsza dzikość zdaje się być większa.

Od północnej strony obchodzimy najpierw pierwszy, wyższy wierzchołek Ostrego Wierchu (911 m n.p.m.), następnie niższy o 4 metry. Za tym drugim wierzchołkiem leśna dróżka skręca w lewo na północny wschód. Po przejściu niezbyt wyraźnej przełęczy przechodzimy przez zarośnięty szczyt Kozakowej Polany (907 m n.p.m.). Jakieś 200 metrów za szczytem wychodzimy z lasu na polanę z drewnianą szopą na skraju. Przechodzimy kilka metrów w dół odkrytego zbocza, które oferuje ładne widoki na południe i południowy wschód. Na wprost horyzont zamyka Połonina Borżawa, przed którą usadowił się niewidoczny stąd Wołowiec. Z lewej widzimy grzbiet, którym jeszcze dzisiaj będziemy podążać. O godzinie 10.50 kończymy dwudziestominutową przerwę na polance.

Wchodzimy w młodniki.

Podmokła droga przez Ostry Wierch i Kozakową Polanę.

Tak wygląda wierzchołek Kozakowej Polany (Козакова Поляна; 907 m n.p.m.).

Szopa na skraju polany.

Wyjście na skraj polany.

Panorama Borżawy.

Polana pod szczytem Kozakowej Polany.

Schodzimy drogą zataczającą łuk z północnego wschodu na południowy wschód, przechodzącą przez nieco zadrzewiony obszar głównie młodymi drzewami. Na przecinanych polankach, czy w luźno zadrzewionych miejscach widoki powracają. Niespodziewanie natrafiamy na polankę porośniętą gęsto bardzo groźnym barszczem Sosnowskiego (Heracleum sosnowskyi Manden.). O tej porze roku roślina jest przekwitnięta i wyschnięta, za wyjątkiem liści przy gruncie, które są zielone. Obecnie stwarza mniejsze zagrożenie dotkliwymi poparzeniami, niż jeszcze kilka tygodni temu. Roślina ta występuje również w Polsce, ale na Ukrainie jej występowanie jest powszechne. Jej zwalczanie na mocy ustawy państwowej jest obowiązkiem nałożonym na lokalne władze oraz właścicieli i użytkowników gruntów, na których barszcz Sosnowskiego występuje. W razie nie podejmowania działań w kierunku zwalczania tej rośliny ponoszą oni odpowiedzialność na mocy ukraińskiego kodeksu wykroczeń administracyjnych. Na Ukrainie funkcjonują specjalne przedsiębiorstwa specjalizujące się w zwalczaniu barszczu Sosnowskiego, co nie jest sprawą łatwą, żeby nie powiedzieć niemożliwą. Prace te wykonywane są przez osoby ubrane w specjalne kombinezony w trzech etapach: najpierw koszenie, potem usuwanie korzenia i na koniec gleba poddawana jest jeszcze działaniu środków chemicznych.

Droga z Kozakowej Polany.

Widok na południowy zachód.

Przy barszczu Sosnowskiego.

Widok na Kozakową Polanę.

Z tle z Borżawą.

Tam gdzie jawi się Pikuj.

Barszcz Sosnowskiego nie był na tym obszarze problemem w okresie międzywojennym. Zaczątkiem jego inwazji poza obszary naturalnego występowania było sprowadzenie go przez Rosjan z Kaukazu, najpierw na tereny północno-zachodniego ówczesnego ZSRR, później na inne. Miała być panaceum dla rozwoju gospodarstw, jako tania i efektywna pasza dla zwierząt. Bardzo szybki wzrost rośliny i wysoka zawartość substancji odżywczych sprawiły, że radzieccy uczeni uznali ją za doskonałą roślinę uprawną na paszę i kiszonki dla bydła. Pod koniec lat 50-tych XX wieku sprowadzona została również do Polski. W warunkach środkowoeuropejskich barszcz Sosnowskiego okazał się być bardzo żywotnym gatunkiem i zaczął się w szybkim tempie rozprzestrzeniać, szczególnie po porzuceniu jego upraw. Stał się gatunkiem agresywnie inwazyjnym, bardzo trudnym do zwalczenia, powodującym degradację środowiska. Jest bardzo niebezpieczna dla człowieka. Podczas bardzo ciepłych dni przejście koło kwitnącego lub owocującego barszczu Sosnowskiego już wywołuje poważne oparzenia. Wydziela ona związki, które potrafią połączyć się z DNA komórek, powodując ich obumieranie. Roślina nie ostrzega przed tym, gdyż objawy tych poparzeń nie pojawiają się od razu. Czujemy je dopiero po upływie od 30 minut do 2 godzin od kontaktu z rośliną. Do 24 godziny objawy te nasilają się w postaci zaczerwienienia skóry i pęcherzy z płynem surowiczym. Po tygodniu miejsca te ciemnieją i stają się wrażliwe na światło ultrafioletowe (czyli słoneczne) nawet przez okres kilku lat. U osób nadwrażliwych może dojść do ciężkich powikłań – martwicy tkanek, której następstwem może być amputacja. W niektórych przypadkach kontakt z barszczem Sosnowskiego może doprowadzić do śmierci.

Wędrując po Ukrainie trzeba mieć się na baczności i umieć rozpoznawać tą toksyczną roślinę. Barszcz Sosnowskiego ma imponujący wygląd. Potrafi osiągnąć 4,5 m wysokości, zaś łodyga u podstawy może mieć nawet 12 cm średnicy. Od niej odchodzą liście długie do 2 metrów, o powierzchni mogącej dochodzić nawet 1 metra kwadratowego. Zwieńczona jest baldachimem kwiatowym podobnym do kopru, ale zdecydowanie większym, osiągającym do 60 cm szerokości. Kwitnie i wydaje nasiona w pierwszej dekadzie czerwca do początku lipca i wtedy jest najbardziej niebezpieczny. Owocując wydaje średnio 40 tysięcy nasion, zachowujących zdolność kiełkowania do 4 lub więcej lat. Mogą być one przenoszone przez wiatr lub wodę. W glebie wrośnięty jest palowym korzeniem, sięgającym do 200 cm głębokości, a silnie rozgałęzionym na głębokości do około 30 cm. Wszystko to czyni z rośliny bardzo trudnego przeciwnika, o wyjątkowych zdolnościach regeneracyjnych. Jak na razie nie ma skutecznych środków, aby usunąć ją z danego poletka w przeciągu jednego roku, a tylko poprzez konsekwentne zastosowanie wielu metod w przeciągu wielu lat.

Na tym barszczowym poletku, na kopczyku stoi metalowy krzyż łaciński pomalowany na biało. Poniżej poziomego ramienia znajdują się dwie metalowe chorągiewki z narodowymi barwami Ukrainy. Na łączniku ramion krzyża oraz poniżej chorągiewek umocowane są dwie tabliczki. Ich treści mówią o bohaterach Siczy Karpackiej, którzy zostali tutaj rozstrzelani przez Polaków i Węgrów w marcu 1939 roku. Wrócimy jednak do tego, gdy przejdziemy trochę dalej.

Barszcz Sosnowskiego (Heracleum sosnowskyi Manden.).

Krzyż.

Napisy na krzyżu.

Droga naszego szlaku przechodząca obok krzyża i polu barszczu Sosnowskiego.

Szlak prowadzi nas przez młodniki niewysokim grzbietem. Z lewej w dolinie rzeki Stryj widoczne są zabudowania wsi Klimiec (Климець). Istnieją dokumenty świadczące o tym, że osada ta istniała już tutaj w XVI wieku. W okresie między wojennym liczyła około 400 mieszkańców. W 1935 roku powstało w niej Schronisko PTN w Klimcu. Prowadzone było przez Przemyskie Towarzystwo Narciarzy i Towarzystwo Krzewienia Narciarstwa. Oferowało 30 miejsc noclegowych w cenie 1,50 zł dla członków PZN i PTT, 2,00 zł dla niezrzeszonych, 0,50 zł dla młodzieży. Jak podaje „Informacyjny kalendarz narciarski na sezon 1937-38” turyści mogli znaleźć schronienie na Przełęczy Tucholskiej, znajdującej się niedaleko przed nami. Była tam Stacja Narciarsko-Turystyczna w placówce Straży Granicznej z 8 łóżkami, a także Stacja Turystyczna PTT Oddziału w Drohobyczu (cena od łóżka 1,50 zł) ze stacją ratunkową. Pierwotny przebieg Głównego Szlaku Wschodniobeskidzkiego wiódł przez Klimiec. Z Przełęczy Tucholskiej sprowadzał szosą do Klimca, a następnie dalej tą szosą prowadził do Tucholki, a stamtąd przez Pławie, Wasilewskie, Trościan, Przysłup do Sławska (H. Gąsiorowski, Przewodnik po Beskidach, t. II, str. 485). Przebieg ten został zmieniony w roku 1933 i poprowadzony od Przełęczy Tucholskiej ciągiem głównego grzbietu Karpat.

Pośród zabudowań Klimca wypatrzeć możemy stojący na łagodnym zboczu cerkiew pw. Najświętszej Eucharystii z 1825 roku z dzwonnicą. Za wsią widzimy łagodne wzniesienia porośnięte lasami. W okresie międzywojennym mówiło się o tych terenach, jako o wielkiej leśnej wyspie w bezleśnym pasie Bieszczadów. Lasy te słynęły już od dawna jako wyśmienite tereny łowieckie na grubego zwierza, takiego jak jelenie i niedźwiedzie. Podobno na polowania przyjeżdżał tutaj również król Jan III Sobieski.

Cerkiew pw. Najświętszej Eucharystii z 1825 roku w Klimcu.

Wieś Klimiec.

Droga grzbietowa szlaku.

Grzbiet pasma Pikuja.

Masyw Boziowej.

Ponad doliną wsi Nowa Roztoka.

Nasza dróżka wiedzie bardzo wygodnie. Pojawiają się wzdłuż niej słupy linii energetycznej Od wsi Klimiec serpentynami wspina się ku nam szosa, która przechodzi na drugą stronę grzbietu przez Przełęcz Tucholską. Na zachodzie widzimy Kozakową Polanę, w przed nią polany, na których odpoczywaliśmy. Dalej na horyzoncie widoczny jest grzbiet Pikuja. O godzinie 11.40 dochodzimy do Przełęczy Tucholskiej, zwanej też Przełęczą Werecką (Середньо-Верецький перевал, węg. Vereckei-hágó). Zatrzymujemy się tuż przed jej siodłem. Miejsce to urzeka niezwykle ładnymi widokami. Korzystając z tych walorów do godziny 12.00 robimy sobie tutaj popas. Nie tylko jednak widoki stanowią o istocie tego miejsca.

Przełęcz Werecka stanowi bardzo ważne miejsce w węgierskiej świadomości narodowej, symbolizując ich wędrówkę z azjatyckich stepów. Przełęcz ta była niejako bramą, za którą Węgrzy odnaleźli sobie europejską ojczyznę. W 2008 roku postawiono na przełęczy monument w kształcie bramy, mającej symbolizować przejście Węgrów z Azji do Europy. W środku tej bramy ustawiono kamienny ołtarz. Pomnik ten odnosi się wprost do roku 896, kiedy przeszły tędy węgierskie wojska dowodzone przez Arpada.

Pomnik na Przełęczy Wereckiej dla uczczenia 1100. rocznicy przejścia Węgrów przez Karpaty.

Jednakże pomnik stojący na Przełęczy Wereckiej od początku budzi sprzeciwy wśród Ukraińców ze środowisk nacjonalistycznych, którzy uważają Węgrów za historycznych okupantów, którzy zajęli Ruś Zakarpacką w marcu 1939 roku. To trochę skomplikowana sprawa wynikająca z polityki ówczesnych europejskich mocarstw. Wcześniej na terenie Rusi Zakarpackiej istniała Ukraina Karpacka, która obok Czech i Słowacji stanowiła jeden z trzech autonomicznych krajów Republiki Czecho-Słowackiej. Republika Czecho-Słowacka była państwem powstałym 1 października 1938 roku na obszarze wcześniejszej Czechosłowacji, okrojonej przez Niemców z Kraju Sudeckiego, a także z części obszarów na południu, które 2 listopada 1938 roku zostały anektowane przez Węgry. Wśród obszaru anektowanego przez Węgry znalazł się wówczas pas terytorium Rusi Zakarpackiej przylegający do dotychczasowej granicy węgierskiej, obejmujący m.in. miasta Użhorod i Mukaczewo. Ten rozbiór Czechosłowacji nastąpił w ramach tzw. pierwszego arbitrażu wiedeńskiego (traktatu z 2 listopada 1938 roku). Zapędy terytorialne III Rzeszy doprowadziły po niedługim czasie do kolejnej aneksji. W jej wyniku na skrawkach ziem dawnej Czechosłowacji w dniu 14 marca 1939 roku utworzona została Pierwsza Republika Słowacka. Mieszkający na jej obszarze Słowacy ogłosili niepodległość, choć tak naprawdę ich państwo było podległe i uzależnione od III Rzeszy. Wróćmy teraz na Ruś Zakarpacką, gdzie fakt ogłoszenia niepodległości przez Słowaków stał się pretekstem dla Ukraińców zamieszkujących obszary zlikwidowanej Republiki Czecho-Słowackiej do ogłoszenia swojej niepodległości. Swoje państwo nazwali Karpato-Ukrainą. Nie było jednak dane istnienie nowemu państwu. W tym samym czasie za przyzwoleniem Hitlera na obszar Rusi Zakarpackiej wkroczyły wojska węgierskie, bardzo szybko zajmując obszar ledwie utworzonej Karpato-Ukrainy, która w tym samym momencie przestała istnieć.

Finałem opisywanych wydarzeń było uroczyste spotkanie wojsk polskich i węgierskich w dniu 16 marca 1939 roku, które miało miejsce w punkcie granicznym Klimiec. W ten sposób zaczęliśmy znów graniczyć z Węgrami, co z w perspektywie historycznej nie było czymś nowym. Polska i Węgry graniczyły ze sobą w przeszłości przez wiele lat i poza krótkimi okresami wrogości były sobie bliskie. Węgrzy zostali powitani na Przełęczy Tucholskiej (Wereckiej) przez oficjalną polską delegację na czele której stał generał Mieczysław Boruta-Spiechowicz, której towarzyszyła kompania honorowa Wojska Polskiego oraz licznie zgromadzeni miejscowi Polacy. W obu krajach zapanowała powszechna radość z tego, co się wówczas stało. Przytaczano historyczne więzy przyjaźni i braterstwa obu krajów, jak również to, że do rozbiorów Polski miały już one wspólną granicę. W dniu 17 marca 1939 roku w Warszawie odbyła się manifestacja ludności, której pochód szedł pod siedzibę węgierskiej ambasady z okrzykami: „Niech żyje ojczyzna Batorych”. W odpowiedzi do tłumu poseł Węgier w Warszawie Andras de Hory przemówi: „spełniły się sny naszych przodków, a sztandary polskie i węgierskie powiewają na szczytach Karpat, jak powiewały niegdyś w dawnych czasach. Karpaty rozbrzmiewają teraz głosami wielkiej radości w obecnej chwili. W tych historycznych momentach kierujemy nasze modlitwy do Pana Boga i wznosimy modły za tych bohaterów, którzy walczyli i polegli, by granica polsko-węgierska stała się faktem dokonanym”.

Przełęcz Werecka w czasach granicy polsko-węgierskiej w 1939 r.
[Autor: FOTO:FORTEPAN / SZF, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=49508761]

Opisywane wydarzenia stały się w obecnych czasach motywem do prób likwidacji pomnika na Przełęczy Wereckiej przez nacjonalistycznie nastawionych Ukraińców. Był on już kilkakrotnie przez nich dewastowany. To nie jest oczywiście dobre dla stosunków ukraińsko-węgierskich.

Na przełęczy spotykamy się również z oskarżeniami zbrodni wojennych. Nieco poniżej pomnika Bramy Węgierskiej, w siodle przełęczy Ukraińcy stworzyli niedawno kompleks memorialny, poświęcony, jak czytamy na tablicach „bohaterom Karpackiej Ukrainy rozstrzelanym przez polskich i węgierskich okupantów w marcu 1939 roku”. W dalszym opisie czytamy: „18. marca 1939 roku na Przełęczy Wereckiej polscy pogranicznicy z Korpusu Ochrony Pogranicza rozstrzelali około 600 wziętych do niewoli strzelców Siczy Karpackiej”. Szukaliśmy informacji o tych wydarzeniach, jednak poza dyskusjami w tym temacie niewiele można znaleźć. Nikt nie przytacza źródeł historycznych potwierdzających wydanie rozkazu takiej egzekucji, dlatego też powstanie kompleksu memorialnego spotkało się z krytyką ze strony polskiej. Nie uważamy, że Polska jest narodem bez skazy (nie ma chyba takiego narodu), jednakże kierowanie oskarżeń bez oparcia ich o wiarygodne przesłanki nie powinno mieć racji istnienia. W wydarzeniach na Rusi Zakarpackiej z przełomu lat 1938 i 1939 Polska miała swój udział, chociażby poprzez wyrażenie aprobaty dla węgierskich planów terytorialnych, choć tylko w odniesieniu do obszaru Rusi Zakarapckiej, ale już nie dla Słowacji. Polska zgodziła się nawet wesprzeć ewentualną akcję militarną Budapesztu oddziałami dywersantów.

Ukraiński kompleks memorialny na Przełęczy Wereckiej/Tucholskiej.

Tabliczki z napisami na krzyżach.

Tablica informacyjna.

Tablica.
Jak można zauważyć z przytoczonego, bardzo skrótowego opisu wydarzeń na Rusi Karpackiej z przełomu lat 1938 i 1939, zmiany w jej obszarze następowały dynamicznie, a w ich efekcie ścierały się państwowości i narodowości. W tym czasie jedni tracili, inni zabierali, a w takich sytuacjach nie mogło obejść się bez sytuacji konfliktowych, czy spornych. Przeszłość, to historyczne doświadczenie, z którego powinniśmy czerpać naukę na przyszłość, aby budować lepsze relacje między narodami, a nie implikować kolejne konflikty. Zostawiamy jednak te kwestie po rozwagę historykom. Zatrzymaliśmy się dłużej na Przełęczy Tucholskiej, a czas podążać dalej.

Pomnik po drugiej stronie drogi.

Przełęcz Tucholska/Werecka.

Jak wyglądała turystyka na Głównym Szlaku Wschodniobeskidzkim, gdy polityczna mapa Europy ulegała zmianom, jeszcze zanim wybuchła II wojna światowa? Na znacznej długości szlak ten prowadził grzbietami granicznymi i do czasu istnienia Czechosłowacji turystyka na tym granicznym i przygranicznym szlaku opierała się na „Konwencji turystycznej z Czechosłowacją”. Nie wiemy na ile była ona możliwa i bezpieczna po zlikwidowaniu Czechosłowacji.

Rozpadający się, nieukończony budynek.
Opuszczając Przełęcz Tucholską (Werecka) przecinamy szosę, przechodząc na węższą drogę pokrytą starym, spękanym asfaltem, odchodzącą na lewo, a następnie niknącą w młodnikach porastających niewysoki garb. Po lewej mijamy walący się nieukończony budynek, znajdujący się w stanie surowym. Zadaszony, ale bez okien i tynków. Zaraz dalej po prawej efektownie stylizowana, duża, drewniana koliba, osadzona na wysokiej, kamiennej podmurówce. Nakryty jest strzelistym, bardzo urozmaiconym dachem, zwieńczonym kilkoma iglicami. Jest pozbawiony okien. Trudno powiedzieć, czy został opuszczony, czy pozostawiony w takim stanie podczas budowy. Z lewej przy drodze mijamy kilka około 2 metrowych pędów barszczu Sosnowskiego. Niebawem, osiągamy kulminacyjny punkt garbu, wchodzimy na wybetonowany plac, przy którym stoi kolejny rozpadający się budynek. To nieukończony dwupiętrowy budynek hotelowy z zewnętrznie wyprowadzonymi schodami. Za czasów ZSRR funkcjonowało tutaj pole namiotowe.

Koliba.

Nieukończony budynek hotelowy.

Za budynkiem niedoszłego hotelu wchodzimy na dróżkę wiodącą przez rozległe łąki z niedużymi grupkami młodników. Idziemy bardzo widokowymi ciągami. Przed nami dominuje Połonina Borżawa. O godzinie 12.55 przechodzimy przez niewybitną kulminację Żupanie (Жупани; 831 m n.p.m.). Z lewej w dolinie Stryja mamy zabudowania wioski o tej samej nazwie, choć na jednej z map WIG z 1936 roku jej wieś opisana jest nazwą Zupanie, ale to pewnie błąd drukarski. Zabudowania wsi są dość rozlegle porozrzucane na łagodnych wzniesieniach. Przez wieś przepływa potok Żupanka, zasilająca wody Stryja. Pierwsze wzmianki o wsi Żupanie pochodzą z 1515 roku. W 1926 roku zlokalizowana była w niej polska Placówka Straży Celnej „Żupanie”. Tamte lata pamięta drewniana cerkiew pw. św. Michała Archanioła, zbudowana w 1927 roku. Wyróżnia się dzisiaj żółtym malowaniem ścian.

Maszerujemy na południe.

Widok na południowy zachód. Doliny wsi Wierbiąż (Верб'яж).

Czarcikęs łąkowy (Succisa pratensis).

Widok na grzbiet po drugiej stronie doliny rzeki Stryj.

Za nami bezimienny garb znajdujący się przed wierzchołkiem Żupanie.

Wieś Żupanie.

Przed nami wierzchołek Żupanie.

Wieś Żupanie.

W stronę Pikuja.

Przymiotno białe, zimotrwał zwyczajny (Erigeron annuus (L.) Pers)

Tuż pod wierzchołkiem Żupanie.

Zejście z Żupanie.

Cerkiew pw. św. Michała Archanioła z 1927 roku we wsi Żupanie.

Wieś Żupanie już za nami.

Prawie cały czas wędrujemy przez łąki pokrywające szeroki grzbiet.

Wędrujemy w dalszym ciągu nasłonecznionymi łąkami. Zaraz za wzniesieniem Żupanki mamy kolejne, niewielkie, nienazwane wypiętrzanie. Z lewej w dolinie Stryja widzimy następną wioskę. Jest to Wierchniaczka (Верхнячка). W okresie międzywojennym wieś ta nazywała się Wyżłów. Podobnie jak we wcześniejszej wiosce, również i tutaj w pobliżu granicy polsko-czechosłowackiej funkcjonowała placówka Straży Celnej, a dla jej ochrony działała również placówka Straży Granicznej. W wiosce stoi cerkiew pw. Zwiastowania Przenajświętszej Maryi Panny zbudowana w 1832 roku, albo w 1882 roku (w zależności od źródła). Obecnie świątynia pokryta jest metalowym, lśniącym w słońcu dachem. Na południe od niej stoi trójkondygnacyjna dzwonnica, nakryta kopułą (niewidoczna jeszcze na zdjęciach z lat 30-tych XX wieku, a więc przypuszczalnie została zbudowana po II wojnie światowej).

Malownicza dolina Stryja.

Rozłożysty grzbiet prowadzi teraz do szczytu Korna. Dochodzimy do niego o godzinie 13.30. Robimy popas, któremu sprzyja wspaniała aura. Niebo pokryło się białymi barankami. Otacza nas przecudny, malowniczy pejzaż. Znaczna część naszej drużyny zgromadziła się tutaj. Ucinamy sobie drzemkę, a po przebudzeniu o godzinie 14.30 ruszamy dalej, by zakończyć ten etap wędrówki.

Granica międzywojennej Rzeczpospolitej skręcała na szczycie Korna w kierunku wschodnim, tak samo jak załamuje się grzbiet Karpat. Z kolei na południe schodzi od tego szczytu krótki grzbiet, obniżający się ku Przełęczy Wołowieckiej (Воловецький перевал; 608), a potem do doliny potoku Wicza (Ви́ча), będący dopływem Latorycy. W tej dolinie leży Wołowiec (Волове́ць), jedna z najstarszych wsi regionu. Na szczycie Korna opuszczamy zatem przebieg historycznego szlaku. Schodzimy na stronę terenów, które w okresie międzywojennym należały do Czechosłowacji, a na krótko przed wybuchem II wojny światowej do Węgier. Grzbiet na początku łagodnie opada od wierzchołka, a po uskoku wyrównuje się. Na tym wypłaszczeniu znajdują się obiekty stacji gazociągowej „Воловець”.

Przed nami widoczny jest wierzchołek Korna. Dalej horyzont zamyka Połonina Borżawa.

Przed Korną.

Na lewo widoczny jest Beskid Wierch (za kopką siana).

Spojrzenie na oddalającego się Pikuja.

Korna.

Zejście z wierzchołka Korny do Wołowca.

Panorama w stronę grzbietu Pikuja.

Panorama północno-zachodnia.

Zbliżenie na polskie Bieszczady.

Panorama w stronę grzbietu Pikuja.

Widok na Beskid Wierch.

Stadko kóz.

Zejście z Kornej do Wołowca.

Zejście z Kornej do Wołowca.

Jeszcze raz popatrzmy na masyw Pikuja.

Przed nami wypłaszczenie grzbietu z obiektami stacji gazociągowej „Воловець”.

Początek utwardzonej drogi przy stacji gazociągu.
Za nami widać szczyt Korna, a po prawej wypłaszczony grzbiet Beskid Wierch.

Kapliczka przed stacją gazociągu.

Przed stacją gazociągu stoi figura Matki Bożej, zadaszona czterospadowym daszkiem osadzonym na czterech filarkach. Droga skręca w lewo. Obchodzimy szlaban na drodze. Tutaj udaje się dojechać autokarem naszemu Marko, dzięki czemu nie musimy schodzić dalej do Wołowca. Oszczędzamy zatem siły i buty, i pozostaje więcej czasu, aby trochę poświętować półmetek wyprawy w ukraińskie Bieszczady Wschodnie.


FILMOWE MIGAWKI Z ETAPU WĘDRÓWKI



- - - - - - - - - - - - RELACJE Z WYPRAWY - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Udostępnij:

3 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa i pouczająca szczegółami relacja. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa wędrówka :-)
    Co do konwencji - po zajęciu przez Polskę Zaolzia pod koniec 1938 roku, Czechosłowacja (a w sumie wtedy Republika Czecho-Słowacka) jednostronnie ją wypowiedziała i na tym zakończyła się historia. Warto też dodać, że konwencją nie był objęty cały obszar polsko-czechosłowackiej granicy, a pas turystyczny obejmował jedynie 3 odcinki: w Beskidach Zachodnich (największy), w Bieszczadach Wschodnich i trzeci to skrawek Gorganów oraz Czarnohora. Odcinek opisywany tutaj "łapał się" w zakres pasa turystycznego.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za uzupełniające informacje. Więcej miejsca na temat polsko-czechosłowackiego pasa turystycznego w Bieszczadach Wschodnich poświęcamy w piątej części relacji NA WSCHÓD, etap 5... oraz też co nieco tutaj NA WSCHÓD... - Kolej Zakarpacka.
      Pozdrawiamy Cię.

      Usuń


Życie jest zbyt krótkie, aby je przegapić.

Liczba wyświetleń

Popularne posty (ostatnie 30 dni)

Etykiety

Archiwum bloga

Z nimi w górach bezpieczniej

Zapamiętaj !
NUMER RATUNKOWY
W GÓRACH
601 100 300

Mapę miej zawsze ze sobą

Stali bywalcy

Odbiorcy


Wyrusz z nami na

Główny Szlak Beskidu Wyspowego


ETAP DATA, ODCINEK
1
19.11.2016
[RELACJA]
Szczawa - Jasień - Ostra - Ogorzała - Mszana Dolna
2
7.01.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Potaczkowa - Rabka-Zdrój
3
18.02.2017
[RELACJA]
Rabka-Zdrój - Luboń Wielki - Przełęcz Glisne
4
18.03.2017
[RELACJA]
Przełęcz Glisne - Szczebel - Kasinka Mała
5
27.05.2017
[RELACJA]
Kasinka Mała - Lubogoszcz - Mszana Dolna
6
4.11.2017
[RELACJA]
Mszana Dolna - Ćwilin - Jurków
7
9.12.2017
[RELACJA]
Jurków - Mogielica - Przełęcz Rydza-Śmigłego
8
20.01.2018
[RELACJA]
Przełęcz Rydza-Śmigłego - Łopień - Dobra
9
10.02.2018
[RELACJA]
Dobra - Śnieżnica - Kasina Wielka - Skrzydlna
10
17.03.2018
[RELACJA]
Skrzydlna - Ciecień - Szczyrzyc
11
10.11.2018
[RELACJA]
Szczyrzyc - Kostrza - Tymbark
12
24.03.2019
[RELACJA]
Tymbark - Kamionna - Żegocina
13
14.07.2019
[RELACJA]
Żegocina - Łopusze - Laskowa
14
22.09.2019
[RELACJA]
Laskowa - Sałasz - Męcina
15
17.11.2019
[RELACJA]
Męcina - Jaworz - Limanowa
16
26.09.2020
[RELACJA]
Limanowa - Łyżka - Pępówka - Łukowica
17
5.12.2020
[RELACJA]
Łukowica - Ostra - Ostra Skrzyż.
18
6.03.2021
[RELACJA]
Ostra Skrzyż. - Modyń - Szczawa

Smaki Karpat

Wołoskimi śladami

Główny Szlak Beskidzki

21-23.10.2016 - wyprawa 1
Zaczynamy gdzie Biesy i Czady,
czyli w legendarnych Bieszczadach

BAZA: Ustrzyki Górne ODCINEK: Wołosate - Brzegi Górne
Relacje:
13-15.01.2017 - Bieszczadzki suplement do GSB
Biała Triada z Biesami i Czadami
BAZA: Ustrzyki Górne
Relacje:
29.04.-2.05.2017 - wyprawa 2
Wielka Majówka w Bieszczadach
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Brzegi Górne - Komańcza
Relacje:
16-18.06.2017 - wyprawa 3
Najdziksze ostępy Beskidu Niskiego
BAZA: Rzepedź ODCINEK: Komańcza - Iwonicz-Zdrój
Relacje:
20-22.10.2017 - wyprawa 4
Złota jesień w Beskidzie Niskim
BAZA: Iwonicz ODCINEK: Iwonicz-Zdrój - Kąty
Relacje:
1-5.05.2018 - wyprawa 5
Magurskie opowieści
i pieśń o Łemkowyni

BAZA: Zdynia ODCINEK: Kąty - Mochnaczka Niżna
Relacje:
20-22.07.2018 - wyprawa 6
Ziemia Sądecka
BAZA: Krynica-Zdrój ODCINEK: Mochnaczka Niżna - Krościenko nad Dunajcem
Relacje:
7-9.09.2018 - wyprawa 7
Naprzeciw Tatr
BAZA: Studzionki, Turbacz ODCINEK: Krościenko nad Dunajcem - Rabka-Zdrój
Relacje:
18-20.01.2019 - wyprawa 8
Zimowe drogi do Babiogórskiego Królestwa
BAZA: Jordanów ODCINEK: Rabka-Zdrój - Krowiarki
Relacje:
17-19.05.2019 - wyprawa 9
Wyprawa po wschody i zachody słońca
przez najwyższe partie Beskidów

BAZA: Markowe Szczawiny, Hala Miziowa ODCINEK: Krowiarki - Węgierska Górka
Relacje:
22-24.11.2019 - wyprawa 10
Na śląskiej ziemi kończy się nasza przygoda
BAZA: Równica ODCINEK: Węgierska Górka - Ustroń
Relacje:

GŁÓWNY SZLAK WSCHODNIOBESKIDZKI

termin 1. wyprawy: 6-15 wrzesień 2019
odcinek: Bieszczady Wschodnie czyli...
od Przełęczy Użockiej do Przełęczy Wyszkowskiej


termin 2. wyprawy: wrzesień 2023
odcinek: Gorgany czyli...
od Przełęczy Wyszkowskiej do Przełęczy Tatarskiej


termin 3. wyprawy: wrzesień 2024
odcinek: Czarnohora czyli...
od Przełęczy Tatarskiej do Gór Czywczyńskich

Koszulka Beskidzka

Niepowtarzalna, z nadrukowanym Twoim imieniem na sercu - koszulka „Wyprawa na Główny Szlak Beskidzki”.
Wykonana z poliestrowej tkaniny o wysokim stopniu oddychalności. Nie chłonie wody, ale odprowadza ją na zewnątrz dając wysokie odczucie suchości. Nawet gdy pocisz się ubranie nie klei się do ciała. Wilgoć łatwo odparowuje z niej zachowując jednocześnie komfort cieplny.

Fascynujący świat krasu

25-27 lipca 2014 roku
Trzy dni w Raju... Słowackim Raju
Góry piękne są!
...można je przemierzać w wielkiej ciszy i samotności,
ale jakże piękniejsze stają się, gdy robimy to w tak wspaniałym towarzystwie – dziękujemy Wam
za trzy niezwykłe dni w Słowackim Raju,
pełne serdeczności, ciekawych pogawędek na szlaku
i za tyleż uśmiechu.
24-26 lipca 2015 roku
Powrót do Słowackiego Raju
Powróciliśmy tam, gdzie byliśmy roku zeszłego,
gdzie natura stworzyła coś niebywałego;
gdzie płaskowyże pocięły rokliny,
gdzie Spisza i Gemeru łączą się krainy;
by znów wędrować wąwozami dzikich potoków,
by poczuć na twarzy roszące krople wodospadów!
To czego jeszcze nie widzieliśmy – zobaczyliśmy,
gdy znów w otchłań Słowackiego Raju wkroczyliśmy!


19-21 sierpnia 2016 roku
Słowacki Raj 3
Tam gdzie dotąd nie byliśmy!
Przed nami kolejne trzy dni w raju… Słowackim Raju
W nieznane nam dotąd kaniony ruszymy do boju
Od wschodu i zachodu podążymy do źródeł potoków
rzeźbiących w wapieniach fantazję od wieków.
Na koniec pożegnalny wąwóz zostanie na południu,
Ostatnia droga do przebycia w ostatnim dniu.

           I na całe to krasowe eldorado
spojrzymy ze szczytu Havraniej Skały,
           A może też wtedy zobaczymy
to czego dotąd nasze oczy widziały:
           inne słowackie krasy,
próbujące klasą dorównać pięknu tejże krainy?
           Niech one na razie cierpliwie
czekają na nasze odwiedziny.

7-9 lipca 2017 roku
Słowacki Raj 4
bo przecież trzy razy to za mało!
Ostatniego lata miała to być wyprawa ostatnia,
lecz Raj to kraina pociągająca i w atrakcje dostatnia;
Piękna i unikatowa, w krasowe formy bogata,
a na dodatek zeszłego roku pojawiła się w niej ferrata -
przez dziki Kysel co po czterdziestu latach został otwarty
i nigdy dotąd przez nas jeszcze nie przebyty.
Wspomnień czar ożywi też bez większego trudu
fascynujący i zawsze urzekający kanion Hornadu.
Zaglądnąć też warto do miasta mistrza Pawła, uroczej Lewoczy,
gdzie w starej świątyni świętego Jakuba każdy zobaczy
najwyższy na świecie ołtarz, wyjątkowy, misternie rzeźbiony,
bo majster Paweł jak Wit Stwosz był bardzo uzdolniony.
Na koniec zaś tej wyprawy - wejdziemy na górę Velka Knola
Drogą niedługą, lecz widokową, co z góry zobaczyć Raj pozwala.
Słowacki Raj od ponad stu lat urodą zniewala człowieka
od czasu odkrycia jej przez taternika Martina Rótha urzeka.
Grupa od tygodni w komplecie jest już zwarta i gotowa,
Kaniony, dzikie potoki czekają - kolejna rajska wyprawa.


Cudowna wyprawa z cudownymi ludźmi!
Dziękujemy cudownym ludziom,
z którymi pokonywaliśmy dzikie i ekscytujące szlaki
Słowackiego Raju.
Byliście wspaniałymi kompanami.

Miało być naprawdę po raz ostatni...
Lecz mówicie: jakże to w czas letni
nie jechać znów do Słowackiego Raju -
pozwolić na zlekceważenie obyczaju.
Nawet gdy niemal wszystko już zwiedzone
te dzikie kaniony wciąż są dla nas atrakcyjne.
Powiadacie też, że trzy dni w raju to za krótko!
skoro tak, to czy na cztery nie będzie zbyt malutko?
No cóż, podoba nam się ten kras,
a więc znów do niego ruszać czas.
A co wrzucimy do programu wyjazdu kolejnego?
Może z każdego roku coś jednego?
Niech piąty epizod w swej rozciągłości
stanie się powrotem do przeszłości,
ruszajmy na stare ścieżki, niech emocje na nowo ożyją
gdy znów pojawimy się w Raju z kolejną misją!

15-18 sierpnia 2018 roku
Słowacki Raj 5
Retrospekcja
Suchá Belá - Veľký Sokol -
- Sokolia dolina - Kyseľ (via ferrata)

Koszulka wodniacka

Tatrzańska rodzinka

Wspomnienie


519 km i 18 dni nieustannej wędrówki
przez najwyższe i najpiękniejsze partie polskich Beskidów
– od kropki do kropki –
najdłuższym górskim szlakiem turystycznym w Polsce


Dorota i Marek Szala
Główny Szlak Beskidzki
- od kropki do kropki -

WYRÓŻNIENIE
prezentacji tego pasjonującego przedsięwzięcia na



za dostrzeżenie piękna wokół nas.

Dziękujemy i cieszymy się bardzo,
że nasza wędrówka Głównym Szlakiem Beskidzkim
nie skończyła się na czerwonej kropce w Ustroniu,
ale tak naprawdę doprowadziła nas aż na
Navigator Festival 2013.

Napisz do nas