Jesteśmy w przededniu ostatniego dnia roku. Bieszczady są już białe, ale mając w pamięci poprzednią zimę można by spodziewać się jeszcze więcej śniegu. Jest jednak pięknie – zima w pełni swego uroku. Marek (kierowca) zakłada na koła łańcuchy. Na pewnych odcinkach dróg jest ślisko, a gdzieniegdzie mogą wystąpić oblodzenia, na które może nie wystarczyć ogromne doświadczenie kierowcy. Lepiej zatem mieć łańcuchy na kołach. Nie będzie ich ściągał już do ostatniego dnia nasze bieszczadzkiej wyprawy.
TRASA:
Przełęcz Wyżna (873 m n.p.m.)
Schron Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej (1215 m n.p.m.)
Przełęcz Wyżna (873 m n.p.m.)
OPIS:
Godzina trzynasta. Przełęcz Wyżna, zwana Przełęczą nad Berehami, bo poniżej niej leży wioska Berehy Górne. Szosa schodzi do niej głębokimi serpentynami znanymi z zachwycających widoków, tak chętnie uwiecznianych na widokówkach, okładkach map i przewodników. Tutaj właśnie zaczynamy zimowe harce z Biesami i Czadami.
Chmury nisko wiszą, zdaje się, że mogą sypnąć śniegiem, ale jest na razie spokojnie i stosunkowo ciepło, ledwie kilka stopni poniżej zera. Z Przełęczy Wyżnej wiedzie chyba jeden z najpopularniejszych bieszczadzkich szlaków - szlak żółty do Chatki Puchatka. Zaraz na jego początku, ze lewej widać krzyż umieszczony w cokole zlepionym z kamieni. Na kamieniach zawieszono odlew zwiniętej liny i logo GOPR. Pomnik poświęcony został „Ofiarom gór i ratownikom niosącym im pomoc”. Odsłonięto go 26.08.2011 roku. Ufundowany został w 50-lecie Grupy Bieszczadzkiej GOPR. Skłania do refleksji, bo góry mogą kojarzyć się z beztroską krainą, gdzie odczuwa się spokój, błogość i harmonię z naturą. Jednak bywają też niebezpieczne, nawet te wydające się najbardziej przyjacielskie.
|
Przełęcz Wyżna (873 m n.p.m.). |
|
Pomnik „Ofiarom gór i ratownikom niosącym im pomoc”. |
Trochę dalej mamy dwa głazy połączone symboliczną bramą. Dokąd wiedzie ta brama? Do krainy zachwytu, do marzeń, a może tam gdzie nostalgia wkrada się do serca. To grób poety - symboliczny, bo jego prochy zostały rozsypane nad bieszczadzkimi połoninami. W ten sposób połączył się na zawsze ze swoimi ukochanymi górami Jerzy Harasymowicz - tak została spełniona jego ostatnia wola w dniu 18 września 1999 roku, kiedy z Sanoka wystartował ratowniczy śmigłowiec wznosząc ku niebu jego prochy. Z jego pokładu rozsypano je nad połoninami. Jest na tych skałach fragment jego wiersza:
W górach jest wszystko co kocham
I wszystkie wiersze są w bukach
Zawsze kiedy tam wracam
Biorą mnie klony za wnuka
|
Pomnik ku czci Jerzego Harasymowicza. |
|
Początek szlaku. |
Z prawej widać głęboką dolinę Prowczy, za którą wznosi się masyw Połoniny Caryńskiej. Niegdyś w dolinie tej sadowiła się wieś Berehy Górne. Nie wiadomo, kiedy powstała. Po raz pierwszy donosiła o niej wzmianka w dokumentach z 1580 roku. Wiemy, że została lokowana w dobrach Kmitów na prawie wołoskim. Jej ludność parała się pasterstwem i rolnictwem. Wieś przestała istnieć nagle w 1946 roku. Jej mieszkańcy zostali przepędzeni przez Przełęcz Beskid do Łubnej, gdzie obecnie mieszkają potomkowie dawnych Bereżan. Wieś została wówczas spalona przez WP. Zostały po niej „...ugory, pojedyncze lipy i jesiony w miejscach dawnych gospodarstw, kępy pokrzyw, jakieś rozwalone i opalone belki... W miejscu dawnej wsi liczącej około 120 domów, stanowiącej niegdyś majątek dr Arnolda Rapporta, dostojnika c.k. dworu austriackiego - nie zobaczyliśmy żadnej chałupy. Miejsce spalonego dworu zaznaczały tylko rosnące w ogrodzeniu świerki i zarośnięta trawą droga dojazdowa. Czasem mijaliśmy jakiś sad, grupę spalonych drzew próbujących okryć się zielenią. Czasami mijaliśmy samotną, pochyloną kapliczkę z żelaznym krzyżem, wystawioną na chwałę Bogu.” (Zygmunt Rygiel „Wspomnienia bieszczadzkiego leśnika”).
|
Widok na Połoninę Caryńską i dolinę Prowczy. |
Szlak łagodnie nabiera wysokości prowadząc otwartym terenem. Ścieżka szlaku przykryta jest warstwą śniegu. W śniegu jest jednak dobrze wydeptana nowa ścieżka - zimowa. Powoli oddalmy się od przełęczy. Zbliżamy się do stromego stoku porośniętego lasem. Nie widać jak wysoko sięgają szczyty góry przed nami, bo ogarnęły je chmury.
Za niedługo osiągamy las. Droga szlakowa odchodzi na lewo i wchodzi w trawers stromego stoku. Wydaje się, że temperatura waha się na granicy kondensacji kryształków śniegu. Można łatwo najść na strużki wody ukryte pod niezbyt grubą warstwą śniegu. Na dróżce jest go może ze trzydzieści centymetrów. Goprowcy łatają w niej śniegowe dziury wypłukane przez płynący strumień wody. Będzie nam łatwiej zejść z góry. Spotykamy Patryka i Ryśka, którzy wydłużyli sobie wycieczkę, rozpoczynając ją w Górnej Wetlince. Przemierzamy dalej razem dróżkę przecinająca bukowy las. Wkrótce osiągamy jego górną granicę. Las urywa się nagle i odsłania sklepienie błękitnego nieba. Błękitu nie ma zbyt wiele, bo w miejsce wcześniejszych ławic chmur napływają wciąż kolejne. O godzinie 13.50 wychodzimy zupełnie z lasu na rozległą połoninę okrytą bielą.
|
Szlak łagodnie nabiera wysokości prowadząc otwartym terenem. |
|
Trawers leśnego stoku. |
|
Leśny stok Połoniny Wetlińskiej. |
|
Las urywa się nagle i odsłania sklepienie błękitnego nieba. |
|
Bieszczadzka magia. |
|
Wyjście z lasu na połoninę. |
Po wyjściu z lasu szlak zmienia kierunek i odchodzi na prawo. Znaczą go tyczki wbite w śnieg. Zatrzymujemy się chwilkę rozglądając po bezkresnej śnieżnej bieli, która w partiach grzbietowych góry chyba styka się z przepływającymi chmurami. Spod śniegu z rzadka wystają pojedyncze pędy wyższych traw. Jego grubość jest chyba mniejsza niż na przełęczy. Przypuszczalnie został wywiany stąd południowym wiatrem. Na połoninie wieje i to dość silnie. Zakładamy narciarskie gogle dla ochrony oczu przed wiatrem. W międzyczasie dochodzą do nas Tomek oraz Joasia z Danielem. Na ich twarzach maluje się radość. Na naszych też, co uświadamiamy sobie dopiero widząc ich uśmiech. Kontynuujemy trawers stoku idąc w kierunku wschodnim. Ciąg ludzi podąża przez połoninę przed nami i z nami. Jedni już schodzą, ale więcej jest jednak tych wychodzących. Jak pomieszczą się oni wszyscy w niewielkiej Chatce Puchatka?
|
Przed nami już tylko połonina. |
|
Grzbiet chyba dotyka przepływających chmur. |
Jesteśmy już znacznie wyżej niż sięga korona drzew rosnących poniżej. Odsłaniają się widoki na pasmo graniczne, za którym leży Słowacja i jej najbardziej wysunięte na wschód punkty. Na wschodzie pięknie prezentuje się dolina Wetlinki i Wetliny. To jedna i ta sama rzeka mająca swoje źródła pod Przełęczą Wyżną (ok. 840 m n.p.m.). Wetlinką nazywany jest jej początkowy odcinek, od źródliska do miejsca, gdzie uchodzi do niej Górna Solinka. Krajobraz zmienia się ciągle. Dmący wiatr nie chce zwolnić. Chmury płyną ożywiając pejzaż zimowy, tworząc ruchome obrazy jak w filmie. Przez dziury w chmurach pryskają promienie na bieszczadzkie lasy i połoniny, ale samo słońce, jego oślepiająca tarcza ani razu nie pokazuje się nam wprost. Chcielibyśmy by ukazało nam choć przez jedną chwilę swojego pożegnania z zimowymi Bieszczadami, zanim schowa się za horyzont. To marzenie, to pragnienie. Niespełna rok temu nie mieliśmy żadnych szans, aby je spełnić. Wtedy w ogóle nie udało wyjechać się na przełęcz. dzisiaj jesteśmy prawie u szczytu Hasiakowej Skały, najdalej wysuniętej na wschód kulminacji Połoniny Wetlińskiej, pod którą stoi Chatka Puchatka. Miejsce to słynie jako punkt, z którego można ujrzeć jedne najwspanialszych wschodów i zachodów słońca.
|
Widok z podejścia w stronę doliny Wetlinki i Wetliny. |
|
Na szlaku. |
|
Wciąż ktoś zatrzymuje się i spogląda na niezwykły pejzaż. |
|
Podejście. |
|
Widok z połoniny na dolinę Wetlinki i Wetliny. |
O godzinie 15.15 dochodzimy do miejsca, gdzie szlak łamie się i skręca na lewo. Prowadzi wprost ku grzbietowi, gdzie widać dach chatki stojącej na niedużym wypłaszczeniu stoku, tuż pod Hasiakową Skałą. Zostały nam ostatnie metry. Jeszcze tylko kilka minut podejścia, w trakcie którego wyłania się Chatka Puchatka, pełniąca obecnie funkcję schronu turystycznego Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Leży na wysokości 1228 m n.p.m. Pierwotnie było to obiekt wojskowy i był posterunkiem obserwacyjnym. Od swego pierwowzoru zmienił się nieco - został rozbudowany przez swojego wieloletniego gospodarza, legendarnego Lutka Pińczuka. Lutek jednak już tu nie gospodarzy. Zeszłej zimy rozchorował się tak bardzo, że musiał zejść z połoniny.
W ostatnich latach zimy zelżyły, choć wciąż bywają surowe. Jednak dawniej w Bieszczadach zimy… oj to były zimy! Bieszczady tonęły wówczas w śniegu, a utrzymanie Chatki Puchatka „na chodzie” było wówczas nie lada wyzwaniem. Dotąd Chatka Puchatka nigdy nie miała wytrwalszego gospodarza od Lutka. Czy znajdzie drugiego takiego? Raczej budzi to ogromne wątpliwości.
|
Skręt szlaku. |
|
Schron Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej (1215 m n.p.m.). |
Chatka Puchatka jest obiektem dla nie wymagających turystów. Nie posiada doprowadzonego prądu, czy instalacji wody. WC funkcjonuje w postaci wychodka na zewnątrz, stojącego po drugiej stronie Hasiakowej Skały. Przechodzimy do niego. Wpierw jednak wchodzimy na na grzbiet, gdzie wieje najsilniej, trudno utrzymać się na nogach, a potem już kilka kroków w dół po kilku kamiennych stopniach. Pod zawiesiną chmur miotanych wiatrem pokazuje się z tej strony masywu Magura Nasiczańska (1047 m n.p.m.), a za nią Dwernik Kamień (1004 m n.p.m.), a za nim grzbiet Otrytu z kulminacją Trohańca (939 m n.p.m.). Jest jeszcze ledwie widoczna w chmurach Magura Łomniańska (1024 m n.p.m.) położona już niemal w całości na terytorium Ukrainy.
|
Budynek WC pod drugiej stronie Hasiakowej Skały. |
|
Widok spod wejścia do WC. |
|
|
|
|
Panorama z Hasiakowej Skały na północ. |
|
Hasiakowa Skała i widok na Roh i Osadzki Wierch. |
Wracamy na drugą stronę Hasiakowej Skały. Wchodzimy do Chatki Puchatka. Jest w niej tłoczno. Zajmujemy pomieszczenie z kominkiem w oczekiwaniu końca dnia. U sufitu wiszą świąteczne łańcuchy i kolorowe bombki. Czas świąteczny jest jeszcze bardzo żywy. W pomieszczeniu wyczuwa się ducha świąt. Wypełnia go wkrótce kolędowy śpiew. Dobrze jest trwać w świątecznym nastroju, bo to czas wyjątkowy, uzmysławiający to, że najważniejsze rzeczy w życiu wcale nie są rzeczami, lecz chwilami do których wraca się, które niosą szczęście i spokojne sny. Jakimże niezwykłym ciepłem wypełnia się przestrzeń między czterema ścianami chatki. Ten chłód za oknem panujący nad połoniną otuloną śniegiem, czy fruwający śnieżny pył za podmuchami wiatru są niczym wobec tego ciepła.
Na ścianach wiszą fotografie. Utrwalona jest na nich historia - czas miniony. Na wielu z nich widać postać Lutka Pińczuka, człowieka, bez którego powojenna historia Bieszczadów nie byłaby legendą. On sam za życia stał się legendą Bieszczadów, ich nierozdzielną cząstką.
|
Zejście z Hasiakowej Skały. |
|
Schron Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej widziany z Hasiakowej Skały. |
|
W środku. |
Księżyc już wzeszedł nad połoniną. Zostało mu już tylko trzy dni do pełni. Pojawił się wcześniej by spojrzeć w oblicze zachodzącemu słońcu. To jednak przysłoniło się tabunami chmur, ale wciąż podkreśla swoją obecność światłem czerwieni rzucanym na spodnią stronę chmury. Za parę minut zniknie zupełnie za niewidocznym horyzontem, a unosząca się nad nim świetlista łuna słabnąć będzie z każdą minutą. Nastanie szarówka, zwiastująca nadejście mroku.
|
Słońce zachodzi. |
|
Widok na Połoninę Caryńską. |
|
Księżyc wzeszedł. |
|
Schron Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. |
|
Widok na Połoninę Caryńską. |
Opatulamy się ciepło zasłaniając każdą część ciała przed porywistymi podmuchami wiatru. Ruszamy w drogę powrotną, zaraz gdy nikną zupełnie świetlistości słońca. Pożegnaliśmy dzień na Połoninie Wetlińskiej. Schodzimy w dół napierając na wiatr.
Jest mroczno. Góry w wielkiej ciszy stoją
jak tu i tam sterczące skrzydła aniołów.
W dole trzy domki przysiadły niby małe pieski, co się wszystkiego boją
Niebieska sieć lasu zaraz zacznie nowy, milczący połów.
(Jerzy Harasymowicz – „Pejzaż zimowy”, fragm.)
|
W przedsionku schronu. |
|
Widok w kierunku szczytu Roh i Osadzki Wierch. |
|
Przed schronem, gotowi do drogi powrotnej. |
|
Zejście. |
|
Wejście do lasu. |
|
Górne fragmenty lasu. |
O godzinie 15.50 wchodzimy w strefę lasu. Tutaj już nie wieje. Droga z każdym krokiem staje się krótsza. O godzinie 16.15 na Przełęczy Wyżnej kończymy magiczną wędrówkę. Jedziemy tam gdzie serce Bieszczadów Wysokich - do Ustrzyk Górnych, gdzie będzie baza naszej bieszczadzkiej wyprawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz