Hale, łąki i pastwiska niegdyś były czymś powszechnym w Beskidach, którym w epoce pasterstwa groziło zupełne wylesienie. Dzisiejsza gospodarka pasterska ma znacznie skromniejszy wymiar. Wypasy nie są już tak intensywne. Niewypasane tereny pokrywa co raz wyższa roślinność. Trwa na nich sukcesja przyrodnicza. Pieniny należą do gór, gdzie odnajdziemy jeszcze całkiem pokaźne hale, z czego najpiękniejsze i największe w Małych Pieninach. Są to tzw. Ruskie Łąki, którym groziło całkowite zalesienie po wysiedleniach Łemków. Na szczęście proces sukcesji lasów jest tutaj wciąż powstrzymany. Dzięki temu Małe Pieniny pod względem krajobrazowym są niezwykle malownicze.
TRASA:
Szczawnica Niżna (435 m n.p.m.)
Schronisko PTTK Orlica (462 m n.p.m.)
Szafranówka (711 m n.p.m.)
Pod Durbaszką (877 m n.p.m.) - Schronisko pod Durbaszką (848 m n.p.m.) - Pod Durbaszką (877 m n.p.m.)
Pod Wysoką (961 m n.p.m.)
Wysoka (1050 m n.p.m.)
Pod Wysoką (961 m n.p.m.)
Polana pod Wysoką (947 m n.p.m.)
Wąwóz Homole
Jaworki (572 m n.p.m.)
OPIS:
Małe Pieniny
W Szczawnicy wita nas góral stojący na wapiennej skale Kotuńki. Skała ta rozrywa nurt Dunajca, który rozdziela się na dwie rwące odnogi. W ten sposób wody rzeki opływają skałę wpadając w nerwowe zawirowania. Ponoć, jak głoszą legendy, skałę tą upuścił diabeł, który zamierzał zrzucić ją na Zamek Pieniński stojący na Zamkowej Górze, gdzie przed Tatarami ukrywała się św. Kinga. Zamiar ów udaremnij jednak kogut, który zapiał, tak, iż cała diabelska moc opuściła czarta. Głaz, który niósł upadł do Dunajca nie czyniąc nikomu szkody. Rzeźba witającego górala wpisała się już na stałe w krajobraz miasta. Stała tutaj już w latach 1875-1912, ale tą obecną ustawiono dopiero w 1997 roku.
|
Góral na skale Kotuńki. |
Jest godzina 8.30. Kierujemy się w stronę Drogi Pienińskiej. Przechodzimy mostem nad Grajcarkiem wpadającym do Dunajca. Na wysokości Cypla, podłużnej wyspy w nurcie Dunajca, dochodzimy do niebieskiego szlaku, tego, który prowadził nas wczoraj od Czorsztyna, a dzisiaj poprowadzi dalej przez Małe Pieniny. Na krótko zaglądamy do Schroniska PTTK Orlica. Akurat dzisiaj znajduje się ono na samym początku trasy, kiedy nikt nie potrzebuje jeszcze odpoczynku. Po wyjściu ze schroniska podchodzimy dalej na grzbiet Małych Pienin. Wpierw lasem, stromo, po chwili błotniście i bardzo ślisko. Wkrótce opuszczamy las i wychodzimy na halne przestrzenie. Zatrzymujemy się krótko rozglądając dookoła. Za nami wznosi się Bystrzyk (słow. Bystrík; 704 m n.p.m.), który zamyka pieniński Przełom Dunajca. Od strony rzeki wzniesienie to ma oblicze skaliste. Z naszej obecnej perspektywy pokryte jest lasem. Dalej za Bystrzykiem, po prawej sterczy pionowa ściana Sokolicy z odstającą reliktową sosenką... - I my tam weszliśmy - patrzymy z niedowierzaniem widząc urwistość skały, choć świadomi, że wspinaliśmy się po przeciwległy, leśnym zboczu.
|
Sokolica. |
Idziemy dalej w górę grzbietu. O godzinie 9.30 mijamy rozstaj szlaków Pod Szafranówką (608 m n.p.m.), skąd odchodzi żółty do słowackiej wsi Leśnica (słow. Lesnica). Nasza dróżka dalej wiedzie bardziej płasko przez kępy drzew i młodników. Olśniewa jednak widokami na dolinę Dunajca ze Szczawnicą i leżącym nieco dalej Krościenkiem nad Dunajcem. Za Krościenkiem widoczny jest opadający grzbiet z Lubania. Od Krościenka na wschód zaczyna piętrzyć się grzbiet pasma Radziejowej. Towarzyszyć nam on będzie cały czas po lewej. Zwiększająca się wysokość sprawia, że wkrótce wyłania się z tyłu Masyw Trzech Koron.
Z lewej przed nami co raz lepiej widoczna jest infrastruktura pokrywająca tereny wokół wierzchołka Palenicy (722 m n.p.m.). Szczyt ten był bardzo popularny już w XIX wieku, kiedy odwiedzali go szczawniccy kuracjusze. Wciąż jest licznie odwiedzany. W zimie na stokach Palenicy działa stacja narciarska. Wyciąg krzesełkowi wwozi na górę nie tylko narciarzy. Służy przez cały sezon, a oprócz widoków turyści mają w pobliżu wierzchołka góry inne obiekty, zarówno gastronomiczne, jak i rekreacyjne.
|
Widok na Krościenko nad Dunajcem. |
Wkrótce z widokowych polan wchodzimy w wąski pas lasu porastający graniczny grzbiet. Od rozstaju szlaków idziemy polsko-słowacką granicą. Wtem zaskakuje nas ostra stromizna - czeka nas mała wyrypka - jak to mówi się potocznie. Wspinamy się na wierzchołek Szafranówki (742 m n.p.m.). Trochę z pomocą rąk, o godzinie 9.50 udaje się wejść na szczyt góry. Po północnej stronie nie ma wiele drzew i widoczna jest Palenica oraz przełęcz Maćkówki oddzielającą Palenicę od Szafranówki. Pod odsapnięciu schodzimy ostrożnie po skałkach na drugą stronę góry. Podążamy dalej.
Dalej spokojnie, ale nie na długo, bo bardzo szybko wyrasta przed nami kolejnej ostre podejście na Witkulę (736 m n.p.m.). Wchodzimy i okazuje się, że dużo gorsze jest zejście, karkołomne na śliskim podłożu. Przy zachowaniu ostrożności udaje się bezpiecznie zejść. Pogoda jest fajna, ale szlaki są mokre, a na niektórych odcinkach grząskie, ale nie jest to przyczyną większych trudności.
|
Palenica (widok z Szafranówki). |
|
Przed Wiktulą. |
|
Zejście z Wiktuli. |
Przemierzamy dalej grzbiet Małych Pienin. Szafranówkę i Palenicę mamy już daleko za sobą. Teraz po stronie północnej grzbietu pokazuje się masyw Jarmuta (794 m n.p.m.), oddzielony od grzbietu Małych Pienin Klimontowską Przełęczą (696 m n.p.m.). Jest on niemal całkowicie zalesiony. Przekazy mówią, że na szczycie Jarmuty miała kiedyś stać świątynia pogańska, poświęcona dawnemu bóstwu o imieniu Jarmuta. Obecnie, od 1963 roku na szczycie Jarmuty stoi przekaźnik telewizyjny TSR Góra Jarmuta.
Idziemy łąkami i polanami, po których jesień maluje bardziej stonowanymi barwami, jasnożółtymi odcieniami. Zdecydowana przewaga traw sprawia, że łapiemy wzrokiem kawałki lasu, które zdobią niczym bukiety kwiatów krajobraz łagodności. W konsekwencji szlak prowadzi po ścieżkach otoczonych fenomenalnie malowniczym pejzażem, umajonych różnobarwnością lasów. O godzinie 10.20 zatrzymuje nas krótka chwila zadumy nad pamiątkową tablicą poświęconą Władysławowi Nosal, który zmarł nagle w tym miejscu 14 sierpnia 1996 roku. Pisze na tej tablicy jego wołanie: „Boże daj mi łaskę, abym ukochał Twą zieloną przyrodę, która szumi, śpiewa i drży tysiącem świateł, wielkim głosem wypowiada Twoją mądrość i piękno. Niech serce moje na widok rozchwianych liści blaskiem słońca i szumem potoku wielbi Ciebie. Niech przyroda stanie się dla mnie czarowną świątynią, w której każdy szczegół opowiada Twoją chwałę.”
|
Dolina Grajcarka i zabudowania Szczawnicy. |
|
Jarmuta (widok ze wzniesienia Załazie). |
|
Widok na Trzy Korony. |
Hale ciągną się grzbietem bez końca. Tylko przez niedługie chwile szlak wprowadza na niewielkie obszarowo lasy. Wkrótce odbijamy nieco ze szlaku, aby wejść ma kulminację Załazie (733 m n.p.m.). Dalej szlak odchodzi nieco na południe od międzypaństwowej granicy. W ten sposób szlak wchodzi w trawers zalesionego północnego stoku Łaźnych Skał (770 m n.p.m.). Trudno byłoby dotrzeć grzbietem na wypiętrzenie Łaźnych Skał. Można jednak dotrzeć na ich grzbiet szeroką dróżką odchodzącą od niebieskiego szlaku, by spojrzeć na znajdującą się po drugiej stronie grzbietu dolinę Leśnickiego Potoku, a następnie pomaszerować wąskim grzebieniem na sam szczyt, ale potem trzeba wrócić raczej tą samą drogą. Stoki Łaźnych Skał są z każdej strony bardzo urwiste, od wchodu i południa podcięte 25 metrową ścianą. Górę budują szare wapienie rogowcowe i aptychowe.
|
Dolina Leśnicy (widok z Łaźnych Skał). |
|
Spojrzenie w kierunku Szczawnicy. |
|
W tle po lewej Łaźne Skały, a za nimi Trzy Korony. |
Tymczasem szlak wspina się halami powyżej Klimontowskiej Przełęczy na wierzchowinę wzniesienia Cyrhle (774 m n.p.m.). Na halach Cyrhle pasie się stado owiec, jedne z ostatnich na pienińskich halach, bo sezon wypasowy wkrótce zakończy się już.
Przechodzimy przez niewielki, kolorowy lasek. Patrzymy na dolinę Grajcarka, gdzie znajdują się zabudowania wsi Szlachtowa, dawnej wsi łemkowskiej, tzw. Rusinów Szlachtowskich. Po nich pozostała cerkiew greckokatolicka pw. Opieki (Pokrowy) NMP z przełomu XIX/XX wieku (obecnie rzymskokatolicki kościół Matki Boskiej Pośredniczki Łask). Ruś Szlachtowska to nazwa wprowadzona przez jednego z badaczy Łemkowszczyzny, znanego profesora Romana Reinfussa. Określił w ten sposób społeczność zamieszkującą cztery zaledwie wsie leżące na pograniczu Pienin i Beskidu Sądeckiego, w dolinie Ruskiego Potoku - Szlachtowa, Jaworki, Biała Woda i Czarna Woda. Były to najbardziej na zachód wysunięte osady góral ruskich w Polsce Dzisiaj dolina Ruskiego Potoku nazywana jest doliną Grajcarka i nie ma w niej już rdzennej ludności. Zostały po niej jedynie pamiątki. Można zatem powiedzieć, że Ruś Szlachtowska to nazwa nieaktualna... nieaktualna odkąd nie ma już tam Rusinów Szlachtowskich, których większość wyemigrowała do USSR jeszcze przed akcją „Wisłą”.
|
Szlak wspina się halami na wierzchowinę Cyrhle. |
|
Cyrhle. |
|
Widok na Szczawnicę z Cyrhle. |
|
Szlachtowa. |
Oddalamy się od granicy państwowej, która przechodzi przez Rabsztyn (słow. Rabštin; 811 m n.p.m.). Szlak przeprowadza nas halami pomiędzy Rabsztynem i zalesioną czubą Huściawy. Wchodzimy na odkryte stoki Wysokiego Wierchu (898 m n.p.m.), pokryte halami. Zatrzymujemy się na nich o godzinie 11.50 na ławce pod drzewem przy bacówce. Baca serwuje nam sery w różnych odmianach, ale widać, że to już schyłek sezonu. Półki w bacówce sieją pustką.
|
Rabsztyn (słow. Rabštin; 811 m n.p.m.). |
|
Widok w kierunku Pienin Właściwych. |
|
Zbliżenie na wapienie Trzech Koron. |
|
Grzbiet Małych Pienin za nami. |
|
Przed Wysokim Wierchem. Z lewej na stoku stoi bacówka. |
|
Bacówka na Wysokim Wierchu. |
|
Przed nami Durbaszka. |
Jesień przebarwia hale na jasnożółte barwy, a te zarastające borówczyskami pokryte zostają rdzawą czerwienią. Trawy tracą naturalną zieloność, ale jednocześnie ukazują nową krasę. O godzinie 12.15 podążamy dalej podchodząc stok Durbaszki (942 m n.p.m.), lecz jeszcze całkiem daleko od szczytu, odchodzimy ze szlaku na północ w kierunku schroniska „Pod Durbaszką”. Tam chcemy odpocząć przed wędrówką na najwyższy szczyt Pienin. Budynek tego schroniska ma przeszłość związaną z prowadzoną tutaj gospodarką. Był wówczas bacówką rolniczej spółdzielni produkcyjnej, która działała tu do 1973 roku. Wtedy spółdzielnia ta zupełnie upadła, a w bacówkę przekwalifikowana na ośrodek harcerski, później zaś ośrodek ten przekształcono w schronisko młodzieżowe.
Przed nami grzbiet Radziejowej rozciągający się po drugiej stronie doliny Grajcarka. Pasmo to wchodzące w skład Beskidu Sądeckiego zamyka północny horyzont. Tam kiedyś też kwitło pasterstwo. W starych przewodnikach po Beskidzie Sądeckim możemy poczytać o występujących na nim licznych polanach. To jednak już przeszłość. W Beskidzie Sądeckim większość polan dawno już zarosła. Tylko w Małych Pieninach możemy cieszyć się nimi prawdziwie, bo są takie jak dawniej, ogromne i dające rozległe panoramy. Poprzez te pienińskie polany możemy wyobrazić sobie, jak niegdyś wyglądały Beskidy zanim zanikło na nich pasterstwo. Pod względem krajobrazowym Pieniny są po dziś dzień górami wyjątkowymi, a szczególnie Małe Pieniny pokryte rozległymi trawiastymi połaciami. W Pieninach Spiskich, czy w Pieninach Właściwych polany nie są tak ogromne - tam była namiastka, tego co nas otacza tutaj.
Docieramy do schroniska o godzinie 12.45. Robimy godzinną przerwę. Talerz wyśmienitej zupy z kromką chleba, kawa z deserem bardzo krzepi, ale potulne wnętrze schroniska chyba jeszcze silnie rozleniwia. Oj zostałoby się już tutaj na noc. Szkoda, że ta wędrówka nie była rozpisana na cztery dni. Przyjaciele ze szlaku też chętnie zostaliby tu jeszcze jeden dzień.
|
Dolina Grajcarka, a za nią Pasmo Radziejowej. |
|
Wysoki Wierch z podejścia na Durbaszkę. |
|
Widok w stronę Tatr. |
|
Schronisko „Pod Durbaszką”. |
Po przerwie, o godzinie 13.45 zaczynamy ostatnią część wycieczki. Wracamy do niebieskiego szlaku, na wierzchowinę Durbaszki. Za Durbaszką mamy niewysoki, ale dość stromy stożek wzniesienia Borsuczyny. Omijamy go boczną ścieżką po północnej stronie. Na stromych fragmentach szlaku jest błotna ślizgawica. Jednak nie ominie nas ostre podejście na Kapralową Wysoką. Kapralowa Wysoka to specyficzna przełęcz mająca postać niewielkiego wklęśnięcie terenu przed szczytowym wypiętrzeniem Wysokiej. Dawniej na Kapralowej Przełęczy była polana, użytkowana przez Łemków zamieszkujących Jaworki. Obecnie porasta ją górnoreglowy las świerkowy. Kapralową Wysoką przechodzimy o godzinie 14.25 i ścieżką odchodzącą od niebieskiego szlaku zaczynamy piąć się bezpośrednio na szczyt.
|
Powrót na grzbiet Małych Pienin. |
|
Ostre zbocze przed Kapralową Wysoką |
|
Przed Kapralową Wysoką. |
Droga na szczyt nie jest trudna. Metalowe stopnie i poręcze znacznie ułatwia podejście, jak i późniejsze zejście, bo wejście i powrót ze szczytu prowadzi tą samą drogą. Szczyt góry wieńczą skały i których zapewne wywodzi się jego równorzędna nazwa Wysokie Skałki. Taką samą nazwę nosi również otaczający nas rezerwat krajobrazowo-leśny, chroniący m.in. jedyny zachowany w Pieninach fragment górnoreglowego naturalnego lasu świerkowego. Jednakże oprócz świerków rosną tu także inne drzewa i krzewy przybrane różnorodnymi barwami jesieni.
Wysoką (słow. Vysoké Skalky; 1050 m n.p.m.) zdobywamy o godzinie 14.40. Niebo pokrywają chmury, ale na tyle wysoko, że nie zabierają piękna krajobrazowego rozciągającego się wokół. Od wschodniej i południowo-wschodniej strony wierzchołek opada urwiskami skalnymi, wysokimi na 5-20 metrów. To dlatego wierzchołek otoczony jest barierkami, które zabezpieczają przed upadkiem, gdy człowiek odda się zupełnemu zapomnieniu, a o taki stan tu nie trudno, bo z Wysokiej widoki mamy niesamowite. Otacza nas praktycznie do okólna panorama obejmująca niedawne wspomnienia - Pieniny z Trzema Koronami i Sokolicą, a także te dawniejsze wiązane z Beskidem Sądeckim, na którym uwypukla się Radziejowa, Prehyba, Wielki Rogacz, czy Jaworzyna Krynicka. Widać też pobliską Magurę Spiską oraz Tatry na południowym zachodzie, których szczyty sięgają dzisiaj chmur. Jest pięknie, mimo chmur i dzięki ledwie przedzierającym się przez nie promieniom słonecznym. Przebłyski słońca układają jasne plamy na malowniczych wzniesieniach pokrytych kolorami jesieni.
|
Wysoka (słow. Vysoké Skalky; 1050 m n.p.m.). |
|
Widok w kierunku Pienin Spiskich (widoczne w dali) oraz Pienin Właściwych. |
|
Widok na Magurę Spiską. |
|
Widok na dolinę Kamienki i na Lubowlę. |
|
Widok na ciąg dalszy grzbietu Małych Pienin w kierunku Smerekowej. |
|
Wysoka (słow. Vysoké Skalky; 1050 m n.p.m.). |
|
Powietrze dzisiaj jest słabo nośne. |
|
Galeria Pienin z Wysokiej. |
|
Widok na Wielki Lipnik. |
|
Rozdarte chmury. |
|
Widok w kierunku przełęczy Rozdziela. |
Na szczycie Wysokiej spędzamy czas do piętnastej. Opuszczamy szczytową galerię widokową i schodzimy zatrzymując się powtórnie na niżej położonych galeriach, utworzonych przy szlaku na skalnych urwiskach. Na Kapralowej Wysokiej wracamy na niebieski szlak, ten zaś niebawem zaczyna ostro schodzić po północnym stoku Wysokiej. Powolutku, krok po kroku oddalamy się od wierzchołka góry. Niebieski szlak przechodzi od rozstaju w trawers zbocza Wysokiej. Wiedzie dalej przez jeszcze kilka pienińskich wzniesień, aż do przełęczy Rozdziela, która oddziela Pieniny od Beskidu Sądeckiego. Na rozstaju opuszczamy niebieski szlak i za zielonymi znakami kierujemy się już na dobre w stronę doliny Grajcarka.
|
Zejście z Wysokiej. |
|
Kapralowa Wysoka. |
|
Ostre zejście na Polanę pod Wysoką. |
|
Rozstaj na stokach Wysokiej. |
Schodzimy ze stromizn Wysokiej na Polanę pod Wysoką. Wkrótce będziemy żegnać się z Pieninami, a na chwile pożegnania wybraliśmy sobie jedno z najbardziej urokliwych miejsc w Małych Pieninach. Wpierw jednak przecinamy rozległą Polanę pod Wysoką. Mijamy sezonową bazę namiotową znajdującą się w dolnej części polany, a następnie wchodzimy na utwardzoną drogę. Z drogi tej wkrótce schodzimy na kamienistą ścieżkę z ciurczącą się po niej wodą. Ścieżką przebijamy się przez nieduży las i jego zarośla.
|
Polana pod Wysoką. W tle Dziobakowe Skały. |
|
Polana pod Wysoką. |
|
Polana pod Wysoką. |
|
Polana pod Wysoką. |
|
Wzniesienie Homole (726 m n.p.m.). |
|
Polana pod Wysoką. |
|
Droga przez las. |
O godzinie 16.20 wchodzimy na trawiastą równinkę w niedużej Dubantowskiej Dolince. Są tu miejsca do odpoczynku, charakterystyczna Czajakowa Skała i... Kamienne Księgi, w których podobno zapisane są losy ludzi aż do końca świata. Stąd schodzimy już do wąwozu osobliwego, który wcina się od północnej strony w masyw Wysokiej. Dawno temu Wąwóz Homole był zapewne odwiedzany przez poszukiwaczy złota i skarbów. Może w XVI wieku znajdowało się tu pewne tajemnicze zamczysko, o którym wspominają podania i legendy. Obecnie obszar wąwozu objęty jest rezerwatem przyrody, chroniącym ukształtowanie terenu, rzadkie gatunki roślin, siedliska zwierząt i ptaków, w tym gniazda sów.
|
Dubantowska Dolinka i Czajakowa Skała. |
|
Kamienne Księgi. |
|
Rumowisko osuwiskowe. |
|
Wąwóz Homole. |
Dnem Wąwozu Homole płynie potok Kamionka tworzący efektowne kaskady. Potok ma swoje źródła na stokach góry Wysoka. Górną część wąwozu zajmuje rumowisko osuwiskowe, przez które przetacza się krystaliczna woda Kamionki. Niżej szlak kilkakrotnie przekracza potok romantycznymi mostkami. Będąc na dnie wąwozu wyczuwamy pewną klaustrofobiczność. Wąwóz zamykają wysokie na 120 metrów ściany zbudowane z wapieni. Na dnie wąwozu spotkać można oderwane ze ścian głazy i kamienie. Wapienie budujące ściany wąwozu zawierają niewielką ilość związki żelaza, które niegdyś pozyskiwano. Wprawne oko dostrzec może ślady starych kopalń.
Wąwóz Homole, choć niedługi (liczy ok. 800 metrów długości) jest dużą indywidualnością przyrodniczą. Wypełniony jest ciekawą roślinnością naskalną i geologicznymi osobliwościami. Dostarcza nam nieocenionych wrażeń estetycznych, niecodziennego piękna - to doskonałe zakończenie trzydniowej eskapady w Pieniny, gór pięknych o każdej porze roku, ale najpiękniejszych jesienią.
|
Kamionka i Wąwóz Homole. |
|
Wąwóz Homole - wylot wąwozu. |
To był świetny pomysł przemierzyć grzbiet Pienin. Zrodził się nam już kilka lat temu, ale dopiero teraz udało się go wdrożyć w wybornym towarzystwie ludzi, którzy postanowili z nami dzielić czas przez ostatnie trzy dni. Niektórzy z nich przybyli z daleka, niektórzy z bliskiego sąsiedztwa, ale nie ważne skąd, nie ważne jakie reprezentują organizacje, zawody i poglądy - najważniejsze, że spotkali się w jednym celu zupełni z własnej woli, bez jakiejkolwiek agitacji zjechali się, a teraz kończą (niestety jak ten czas szybko zleciał) wspólną pienińską wędrówkę. Pozostaje jeszcze tylko zrobić pamiątkową fotografię, bo wcześniej nie było na nią czasu. Wieczorna szarówka już zaczęła zapadać. Słońce, które dość nieśmiało pojawiało się nad nami zaszło już zupełnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz