|
Po przekroczeniu „Zakopianki”.
Widzimy stąd Wierch Grapa (973 m n.p.m.) na Paśmie Gubałowskim. |
|
Zaśnieżoną ścieżką wchodzimy na Bachledzki Wierch. |
|
Po ośnieżonych polach Bachledzkiego Wierchu przeciągają się jeszcze długie słoneczne promienie. |
Na północnym wschodzie widać już tarczę księżyca bliską pełni. W dolinie Olczyskiego Potoku zaległa już wieczorna szarówka. Przed sobą widzimy dużą przydrożną kapliczkę. Ongiś biegła przy niej ruchliwa tzw. „hamerska droga”, zwana Homolacką. Dziś jest to już tylko zwyczajna polna droga, ale wówczas przemieszczały się tędy wozy zaprzężone w woły i konie, którymi przewożono hutnicze wyroby do Chabówki, gdzie przeładowywano je na kolej żelazną.
|
Przed przydrożną kapliczką przy dawnej drodze hamerskiej. |
|
Tatry Bielskie. |
|
Na północnym wschodzie widać już tarczę księżyca bliską pełni. |
Szarzejący krajobraz zamyka fragmentarycznie już oświetlana tatrzańska grań - wspaniałe, obielone szczyty Tatr. Takich emocji jeszcze nie przeżywaliśmy i to nie będąc wcale w wysokich partiach gór. Ostatnie promienie słoneczne wędrujące po zachodnich zboczach wywołują niecodzienny spektakl. Ich czerwień miesza się ze śnieżną bielą i szarzejącym otoczeniem.
|
Panorama słowackich Tatr Bielskich i Tatr Wysokich. |
|
Zbliżenie na Lodowy Szczyt. |
Po wejściu na tą dawną „hamerską drogę” skręcamy w prawo. Tutaj też spotykają się oba żółte szlaki: nowy i stary. Idziemy nieco na wyczucie. Praktycznie w pobliżu nie ma drzew na których można by znaleźć namalowany znak, a drogę maskuje śnieg. Jednak bez obaw, nie powinniśmy zbłądzić, a poza tym jesteśmy niedaleko od ludzkich osad. Idziemy w górę Bachledzkiego Wierchu (904 m n.p.m.), ale jego szczyt pozostawiamy nieco po prawej.
|
Przy kapliczce skręcamy w prawo na dawną hamerską drogę. |
|
Na hamerskiej drodze. |
Słońce jakby przyspiesza swoją wędrówkę po sklepieniu. O godzinie 15.09 jego tarcza dotyka skalnej grani. Staje się jeszcze bardziej gorejące niż wcześniej. Rozchodzący się wokół niego blask skupia się w sześciu symetrycznych promieniach. Zza grani unosi się łuna barwnego światła. Żółta poświata ponad słońcem miesza się z resztkami błękitu nieba. Po chwili zachodzące za grań słońce przybiera kształt poziomej łezki, albo może raczej przymykającego się oka. Wszystko dzieje się już błyskawicznie. Pożegnalne widowisko dnia trwa chyba nie dłużej niż trzy minuty. Po nim pozostaje tylko barwna zorza, ostatnie tchnienie światła.
|
Zachód słońca z Bachledzkiego Wierchu. |
Na zachodnim, rozpalonym jeszcze horyzoncie pojawiają się samoloty pozostawiające na sklepieniu rysy ze smug kondensacyjnych. Słońce zniknęło już zupełnie, ale widnokrąg wciąż pokryty jest feerią nieprawdopodobnych barw. O dziwo, również na wschodzie, nad widnokręgiem unosi się barwna poświata, jakby miało tam zaraz słońce się ukazać, ale przecież dopiero co zaszło. Nad wschodnim widnokręgiem wisi jedynie srebrzysty księżyc, który za dzień lub dwa będzie w pełni. Niedługo na niebie pojawią się też gwiezdne punkciki.
|
Na wschodzie nad widnokręgiem unosi się barwna poświata. |
|
W górę Bachledzkiego Wierchu. |
|
Panorama polskich Tatr Wysokich. |
Zupełnie na południu na grani kreśli się Orla Perć - cała jej długość, wszystkie szczyty od Zawratu aż po Krzyżne. Wydaje się że gdybyśmy wyciągnęli w jej kierunku dłonie moglibyśmy dotykać jej ośnieżonych granitów. Kierując wzrok na południowy zachód widzimy kolejno Kasprowy Wierch, Pośredni Wierch Goryczkowy, Goryczkową Czubę, Giewont, Kominiarski Wierch i odległe słowackie szczyty z Rohaczami, Hrubym Wierchem i Trzema Kopami. Jan Kasprowicz lubił tędy wędrować ze swej ukochanej willi na Harendzie do Zakopanego - „w obliczu Tatr, na codziennych samotnych przechadzkach” - jak mawiał, powstawała jego „Księga ubogich”.
|
Jagnięcy Szczyt. |
|
Kołowy Szczyt. |
|
Durny Szczyt i Baranie Rogi. |
|
Lodowy Szczyt. |
|
Kominiarski Wierch. |
Witajcie, kochane góry,
O, witaj droga ma rzeko!
I oto znów jestem z wami,
A byłem tak daleko!
Dzielili mnie od was ludzie,
Wrzaskliwy rozgwar miasta,
I owa śmieszna cierpliwość,
Co z wyrzeczenia wyrasta.
Oddalne to są przestrzenie,
Pustkowia, bezpłodne głusze,
Przerywa je tylko tęsknota,
Co ku wam pędzi duszę.
(fragment wiersza I
z tomu „Księgi ubogich”)
Niespostrzeżenie nabieramy wysokości brodząc w płytkim śniegu, skrzypiącym pod butami co raz bardziej. Z lewej strony w dolinie Olczyskiego Potoku widzimy co raz więcej zabudowań największej z zakopiańskich dzielnic - Olczy z efektowną świątynią Sanktuarium Matki Boskiej Objawiającej Cudowny Medalik. Świątynia ta zaprezentowała się już nam, gdy byliśmy na grzbiecie Pasma Gubałowskiego. Jej patronką jest Matka Boska, która w 1830 roku objawiła się św. Katarzynie Labouré ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Św. Wincentego a Paulo, ukazując medalik z postacią Maryi na awersie, wyciągającą ręce ku ziemi, z których emanują promienie oznaczające łaski zlewane na ludzi. Maryję otacza napis: O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy. Na rewersie znajduje się znak krzyża, pod którym znajdują się litery „I. M.” (Immaculata Maria - Niepokalana Maryja). Poniżej liter są dwa serca - jedno z koroną cierniową, drugie z koroną z róż. Symbole na rewersie otacza 12 gwiazd. Cudowny Medalik jest obecnie najpopularniejszym medalikiem noszonym przez katolików. Jest symbolem oddania Niepokalanej Matce Bożej i świadectwem pokładania w niej wiary i ufności, które przyczynia się do różnych łask, jakie doznają osoby noszące ten medalik.
|
Nabieramy wysokości brodząc w płytkim śniegu. |
Z prawej strony na zachodzie widzimy Gubałówkę, na której rozpoczynaliśmy wędrówkę Szlakiem Jana Kasprowicza. Szczyt Bachledzkiego Wierchu zastawiliśmy już za sobą. Tereny wokół nas znane są pod nazwą Ugory. O godzinie 15.35 docieramy do kilku drzew wyrastających niemal z jednego miejsca. Pomiędzy nimi stoi metalowy krzyż. Wisi na nim drewniana tabliczka z napisem „Od powietrza, głodu, ogniwa i wojny - wybaw nas Panie”. Przed krzyżem znajduje się ławka, z której można oddać się duchowym kontemplacjom, a sprzyjać im będą cisza i przepiękne widoki.
|
Gubałówka. |
|
Krzyż na Bachledzkim Wierchu... |
|
...stojący między drzewami rosnącymi niemal z jednego miejsca. |
|
Tatry. |
|
Zbliżenie na Nosal. Powyżej niego wznosi się Świnica. |
|
Kościelec. |
|
Wielki Giewont. |
Wkrótce przechodzimy szczyt wzniesienia i schodzimy już na jego drugą stronę. Spoglądamy po raz kolejny za siebie na księżyc i zapadające w sen góralskie domy. Przed sobą widzimy już zabudowania Antałówki, która dawniej była nazywana Jantałówką, zapewne od nazwisk Jantoł, Antoł czy może Antał, które były znane na Podhalu już na początku XV wieku.
|
Widok na wschód. |
|
Tatry Bielskie. |
Od strony Antałówki zbliża się w naszą stronę kilka osób, które ten piękny wieczór postanowili wykorzystać na cudowny spacer. Daleko na zachodzie ponaddźwiękowe samoloty ciągną za sobą smugi na niebie, niczym komety swe warkocze. Jednak mimo, iż widzimy przed sobą ludzi, których za chwilę miniemy i domostwa w oddali czujemy się, jakbyśmy byli na pustkowiu, gdzie cisza jest wszechogarniająca. Szczególnie jeśli spojrzymy za siebie na wschód, gdzie widnokrąg zrobił się czerwono krwisty - zastanawiamy się co to oznacza, czy jakieś zmiany pogodowe jutro nastąpią?
|
Ostatnie spojrzenie na wschód. |
|
Księżyc. |
|
Tam gdzie słońce się schowało. |
|
Przed nami zabudowania Antałówki. |
|
Giewont. |
O godzinie 15.55 dochodzimy do asfaltowej drogi. Po lewej mijamy kościół Najświętszej Maryi Panny Matki Zbawiciela OO. Salwatorianów. Pięć minut później skręcamy w prawo na uliczkę Antałówka na Wiech, która wiedzie pod szczyt Antałówki (937 m n.p.m.). Docieramy do niego 3 minuty później.
Na szczycie Antałówki stoi maszt telekomunikacyjny. Jest też nieduży wyciąg narciarski. Z otwartej polany szczytowej roztacza się ładny widok na Zakopane. Schodzimy najpierw wzdłuż krótkiego stoku narciarskiego, a schodząc dalej zboczem mijamy kolejne zabudowania: opustoszały pensjonat „Sanato” wybudowany w 1912 roku, potem dużo młodszy ośrodek wypoczynkowy „Panorama” i inne. W końcu o godzinie 16.15 docieramy do ulicy Jagiellońskiej, kilkadziesiąt metrów powyżej Aqua Parku, gdzie kończy się żółty Szlak Jana Kasprowicza. Stąd już blisko do centrum Zakopanego: w prawo 700 metrów mamy dworzec autobusowy i kolejowy, w lewo przez ulicę Witkiewicza po 500 metrach docieramy na początek Krupówek.
|
Antałówka (937 m n.p.m.). |
|
Zejście z Antałówki. |
Kończy się nasza wycieczka śladami Jana Kasprowicza. Zajęła nam dwa dni, ale bez problemu pokonaną przez nas trasę można w całości, wraz ze zwiedzaniem Muzeum Jana Kasprowicza, zrealizować w ciągu jednego dnia. Wystarczy tylko wcześniej wstać, wcześniej od nas, ale nie koniecznie o świcie. Mamy nadzieję, że ten często niedoceniany szlak poszerzy grono swoich sympatyków, nie wspominając już o Kasprowiczu i jego wspaniałej poezji.
Kolejna piękna opowieść w towarzystwie wspaniałych zdjęć. Powiem szczerze - nie miałam pojęcia o istnieniu opisywanego przez Was szlaku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Bardzo fajna spokojna wędrówka. Osobiście bardzo cenię takie wyprawy. Oprócz wspinania się i podziwiania widoków lubię dreptać po śladach z przeszłości,a przecież w górach jest kawał historii. Życzę jak najwięcej takich klimatycznych wycieczek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Fantastyczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPrzed sobą widzimy już zabudowania Antałówki, która dawniej była nazywana Jantałówką, zapewne od nazwisk Jantoł, Antoł czy może Antał, które były znane na Podhalu już na początku XV wieku.
OdpowiedzUsuńProsiłbym o jakieś źródło tej informacji, a konkretnie o tym XV wieku.
Proszę o mail'a to prześlę linka
UsuńTwoja wyprawa szlakiem Jana Kasprowicza to piękna podróż literacka i przyrodnicza. Opisy tras i refleksje nad poezją Kasprowicza są niezwykle inspirujące. Tego typu wędrówki pozwalają na głębsze zrozumienie zarówno literatury, jak i natury.
OdpowiedzUsuńwspinaczka