Od tego czasu do dziś minęło 121 lat, a postęp techniczny sprawił, że Babia Góra jest osiągalna w kilka godzin. Niezwykłość i piękno babiogórskiej przyrody, przyciągały nas już od jakiegoś czasu. W końcu udało się i mamy okazję posmakować tutejszej górskiej wędrówki.
U wielu osób Babia Góra zajmuje w sercu szczególne miejsce. Jej widok przykuwa oko nawet kogoś, kto nigdy nie odkrył w sobie górskiej pasji. Posiada ona magnetyczny urok, który przyciąga wędrowców, nawet takich, którzy gościli na niej już wiele razy, bo za każdym razem Babia Góra potrafi zaskoczyć czymś innym, czymś czego jeszcze nie doznaliśmy. Sami do tej pory tego nie doświadczyliśmy, ale zapewniali nas o tym inni wędrowcy, którzy już tu byli. Wspinamy się pierwszy raz na Babią Górę, która w nastrojach jak kobieta zmienną jest. Choć błyszczy pięknem królewskiej urody, czasem lubi kapryśną być, a przynajmniej od czasu do czasu. Jej oddani wielbiciele tytułują ją Królową Beskidów, ale często też zwą Matką Niepogód, bo znana jest z bardzo kapryśnych warunków atmosferycznych. Podobnie jak w Tatrach pogoda na jej wysokości może zmienić się w ciągu kilkunastu minut. Dlatego nie jesteśmy pewni jak przyjmie nas się dziś jej wysokość Królowa Beskidów. Czy przywita nas z iście królewską przychylnością i otworzy nam swe najwyższe progi? Jeszcze tego nie wiemy, ale nie spodziewamy się, aby była dziś zupełnie niedostępna. Aura u jej stóp na razie względna. Jest wilgotno i mokro, ale nie spodziewamy się obfitych opadów deszczu.
OPIS:
Górską przygodę rozpoczynamy na granicy Babiogórskiego Parku Narodowego w Zawoi Markowe o godzinie 8.00. Po zakupieniu biletów wyruszamy stąd zielonym szlakiem, który wprowadza nas od razu w las, szeroką, miejscami kamienistą drogą. Po około 20 minutach przechodzimy przez polankę Pośredni Bór, na której mijamy poukładane pnie drzew. Na końcu polanki znajduje się wiata turystyczna, przy której szlak skręca w lewo. Przechodzimy przez mały potok górski po drewnianym moście. Szlak prowadzi teraz równolegle do błotnistej drogi po ścieżce wyłożonej kamieniami. Podejście jest teraz bardziej strome. Po około 10 minutach zbliżamy się do mostku nad potokiem, na który wchodzi nasza ścieżka wraz z idącą równoległe błotnistą drogą i po chwili buty już mamy uciapane. Za mostkiem przechodzimy na drugą stronę błotnistej drogi, gdzie znaki zmiany szlaku kierują nas na stromą skarpę z kamienną ścieżką, pomijając tym samym błotnistą drogę, po której wiodły znaki dawnego szlaku. Zaczynamy kilkuminutowe podejście.
|
Znaki kierują nas na stromą skarpę z kamienną ścieżką, pomijając błotnistą drogę |
Po wyjściu na tą stromą skarpę skręcamy w prawo na szeroką dróżkę, wzmocnioną drewnianymi palami. Tym sposobem wracamy na stary szlak. Podejście łagodnieje, ale tylko na chwilę, bowiem już widzimy przed sobą kolejną stromość. Zrobione są na niej długie stopnie, usypane z ziemi i zaparte drewnianymi balami. Jest to dość męczące podejście. Z dołu wydaje się, że na górze jest już schronisko, bo przy naszej trasie pojawia się linia energetyczna zasilająca schronisko, ale tak nie jest. Na górze ścieżka trochę łagodnieje, by po chwili znów nabrać stromości. Pojawia się kilka zakosów, a obok ścieżki drewniane poręcze - bardzo pomocne, gdy jest ślisko.
Zakosami wychodzimy na wypłaszczoną niewielką porębę, dającą wytchnienie naszym nogom. Za polaną poręby pokonujemy jeszcze tylko krótki odcinek łagodniejszego podejścia i jesteśmy na wysokości 1180 m n.p.m. Przed nami polana Markowe Szczawiny. Jej nazwa wywodzi się pewnie od jakiegoś Marka, dawnego właściciela polany. Przed laty wypasano na niej owce. Znajdowało się tu też źródło wody mineralnej nasyconej wolnym dwutlenkiem węgla nazywanej „szczawa”. Stąd przypuszczalnie wywodzi się nazwa polany. Dziś stoi na niej piękne schronisko turystyczne PTTK. Markowe Szczawiny mają bogate tradycje turystyczne. Obecne schronisko oddano do użytkowania bardzo niedawne, bo w roku 2009, w stulecie otwarcia pierwszego schroniska.
Czas mamy niezły. Jest dopiero kilka minut po 9.00, miejsce przed schroniskiem bardzo nastrajające na odpoczynek i lekkie śniadanie, bo siłę przecież trzeba mieć by... czy ktoś sobie w ogóle zdaje z tego sprawę, jak wysokie mamy dziś podejście? Zaskakujące, ale w sumie będzie to około 1000 metrów! Babia Góra to najwyższy poza Tatrami szczyt w Polsce i drugi, po Śnieżce, pod względem wybitności.
|
Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach - odpoczynek przed dalszą wędrówką. |
Pogoda w dalszym ciągu dopisuje, nie widać zapowiadanego niewielkiego deszczu, choć jeszcze nic nie wiadomo. Jest ciepło, ale po kilku minutach leniwego siedzenia na Markowych Szczawinach, stygniemy, czując lekki chłód powiewającego wiatru.
O godzinie 9.45 opuszczamy Markowe Szczawiny i wyruszamy na drugą część podejścia na szczyt Babiej Góry. W górnej części polany wchodzimy na żółty szlak, prowadzący na „Perć Akademików”. Szlak ten nie jest długi (tylko 3 km), ale zaliczany jest do najtrudniejszych w polskich Beskidach. Na szczyt Babiej Góry prowadzi on od najbardziej stromej - północnej strony.
Na początku idziemy wspólnie z niebieskim szlakiem łączącym Markowe Szczawiny z Przełęczą Krowiarki. Łagodną, szeroką, aczkolwiek nieco zabłoconą ścieżką bez specjalnego wysiłku wędrujemy sobie przez las, wśród gąszczu dorodnych paproci. Jest bardzo lekko, ale tylko do rozstaju, gdzie opuszcza nas niebieski szlak. No i znowu zaczyna się wspinaczka, ale przecież po to tutaj przyjechaliśmy... nieprawdaż? Uff! Ścieżka mozolnie prowadzi nas w górę, w niektórych miejscach zamienia się w drewniane stopnie, ale cały czas prowadzi przez piękny leśny teren, wśród unikalnej babiogórskiej roślinności (o czym informują nas tabliczki opisujące wytyczoną tędy ścieżkę dydaktyczno-przyrodniczą).
|
Łagodną, szeroką, aczkolwiek nieco zabłoconą ścieżką. |
|
Wśród gąszczu zielonych paproci. |
Po naszej lewej stronie, w głębokim wąwozie płynie potok Szumiąca Woda. Nieco wyżej przecinamy go, a jej wody przelewają się pomiędzy kamieniami naszej ścieżki. Woda jest krystalicznie czysta jak przystało na górski potok. Można napić się jej, ale uwaga! Legenda głosi, że ten kto się napije z niego wody, ten będzie tu wracał do końca życia. Nie jest to jedynie miejsce, gdzie można napić się Szumiącej Wody. Nieco wyżej znowu mamy taką szansę, ale jakoś nikt się do tego nie kwapi.
|
W głębokim wąwozie płynie potok Szumiąca Woda. |
O godzinie 10.10 osiągamy Suchą Kotlinkę położoną na granicy górnego regla, na wysokości około 1330 m n.p.m. Stopniowo wchodzimy w piętro kosodrzewiny. Przed nami rozpościerają się urwiste północne zbocza masywu Babiej Góry. W zimie Sucha Kotlinka jest świadkiem stosunkowo częstych lawin śnieżnych, o czym informuje nas tablica edukacyjna. Jest to główna przyczyna zamykania szlaku prowadzącego przez Perć Akademików na okres zimowy, a nawet pierwszej połowy wiosny, do czasu stopnienia śniegu. W tym roku dla ruchu turystycznego Perć Akademików otwarto dopiero 2 maja.
Po przekroczeniu granicy lasów rozpoczynamy strome podejście po kamiennych stopniach. Ostrożnie stawiamy kroki, bo kamienie są tu nieregularne. Urwiste i piarżyste północne zbocza Babiej Góry co raz bliżej. Szybko wznosimy się do góry. Pojawia się karłowata roślinność i kosodrzewina, a także liczniejsze skałki.
|
Po przekroczeniu granicy lasów rozpoczynamy strome podejście po kamiennych stopniach. |
O godzinie 10.25 docieramy do pionowej ściany ze skalną półką, na którą prowadzą znaki żółtego szlaku. Są tam pierwsze ubezpieczenia. „Nareszcie” - słychać radosny głos Eli, bo to jej pierwsza wspinaczka z wykorzystaniem ubezpieczeń technicznych. Półka ta ma około 50 cm szerokości, raczej nie jest ślisko, ale nie bagatelizując warunków pokonujemy ją z należytą ostrożnością. Przepaść pod nią ma niewiele ponad 6 m wysokości, ale w razie potknięcia upadek mógłby być groźny w skutkach. Od tego miejsca Perć Akademików zamienia się w galerię widokową. Po drugiej stronie doliny wyróżnia się szczyt Mosornego Gronia (1046 m n.p.m.) z charakterystyczną przecinką nartostrady zbiegającą do osiedla Policzne.
|
Skalna półka i pierwsze łańcuchowe ubezpieczenia. |
|
Raczej nie jest ślisko, ale nie bagatelizując warunków z ostrożnością pokonujemy półkę skalną. |
|
Od tego miejsca Perć Akademików zamienia się w galerię widokową (fot. Eugeniusz Halo). |
Za półką skalną szlak wznosi się stromo po kamiennych schodkach jakieś 50 m wyżej i już jesteśmy na wysokości ok. 1460 m n.p.m. Tam przekraczamy ostatni wysokogórski ciek wodny. Przed nami znów kolejne ubezpieczenia. Mamy trochę łańcuchów, które dają poczucie bezpieczeństwa bardziej niż te wcześniej, bo w niektórych miejscach skały są tu bardzo mokre i śliskie. Po za tym, w jednym miejscu ścieżka jest tu zarwana i trzeba umiejętnie przekroczyć wyrwę, opadającą w dół na kilkanaście metrów - to chyba najbardziej eksponowany fragment Perci Akademików.
|
Około 1460 m n.p.m. - znowu mamy trochę łańcuchów. |
|
Kolejne łańcuchy. |
|
W niektórych miejscach skały są tu bardzo mokre i śliskie. |
|
Widoki z Perci Akademików. |
|
Osuwające się stopnie (fot. Eugeniusz Halo). |
|
W jednym miejscu ścieżka jest zarwana i trzeba umiejętnie przekroczyć wyrwę. |
|
Trochę tu wąsko. |
|
Jeden z bardziej eksponowanych odcinków. |
|
I znów do góry podsiągając się na łańcuchu. |
Trochę wyżej mamy inną atrakcję - klamry, umocowane w skałach od wysokości ok. 1540 m n.p.m. To chyba najtrudniejszy odcinek, sprawiający trochę więcej trudności. Przy pomocy klamer wspinamy się na eksponowaną 8-metrową ścianę skalną zwaną Czarnym Dziobem. W górnej części Czarnego Dziobu wspomagamy się łańcuchem.
|
Na czterech łapach jest bezpieczniej. |
|
Klamry. |
|
Pokonujemy Czarny Dziób. |
|
Zbocze nieco łagodnieje, choć nadal jest bardzo strome (fot. Eugeniusz Halo). |
Skały Czarnego Dziobu pokonujemy o godzinie 10.50, a przed nami roztacza się teraz rumowisko skalne, po którym biegną skalne schody. Zbocze nieco łagodnieje, choć nadal jest bardzo strome, a wędrówka po nim bardzo męcząca. W tym surowym krajobrazie pojawia się jednak życie. Przez rozsypane po zboczu kamienie i głazy różnej wielkości próbuje przebić się trawa i inna kwiecista górska roślinność.
|
Gołoborze u szczytu Babiej Góry. |
Zbliżamy się powoli do szczytu Babiej Góry, ale im bliżej jesteśmy, tym bardziej wieje. Może dlatego, że szczyt ten wystaje ponad wszystkie inne wokół, a może jakiś diabeł harce tu wyczynia, bo chyba nie bez przyczyny góra ta powszechnie znana jest pod inną nazwą iście z piekła rodem - Diablak.
Zmagając się z silnym wiatrem docieramy na wypłaszczony grzbiet Babiej Góry. Skręcamy w prawo i niebawem osiągamy wierzchołek Babiej Góry wznoszący się do wysokości 1725 m n.p.m. Mija właśnie 11.15. Na kopule szczytowej szybko znajdujemy schronienie za wybudowanym na niej kamiennym murem. Przed nami wspaniałe widoki na południową stronę. Na stronę północną raczej nie wychylamy się zza kamiennego parawanu, bo stamtąd właśnie wieje, a też tamtejszymi widokami krzepiliśmy się już podczas wspinaczki.
|
Na kopule szczytowej szybko znajdujemy schronienie za kamiennym murem. |
|
Przed nami wspaniałe widoki na południową stronę. |
|
Panorama z Babiej Góry w kierunku południowym. |
Babia Góra słynie z panoramy roztaczającej się na wszystkie strony, obejmującej Beskid Żywiecki, Śląski, Mały, Makowski, Wyspowy, Gorce, Kotlinę Orawsko-Nowotarską, Tatry oraz góry Słowacji. Wyjątkowi szczęśliwcy mogą podobno dostrzec stąd dymiące kominy krakowskiej Nowej Huty. Dziś mamy mniej odległe widoki, bo zamglenie i zachmurzenie skraca trochę panoramę, ale mimo to aura sprzyja nam i to bardzo, wbrew wcześniejszym prognozom. Pogoda od poranka poprawiała się znacznie, choć jeszcze tydzień temu zapowiadane były ulewy i burze.
Dalsza wędrówka będzie przenosić nas na zachód, na szczyt Małej Babiej Góry, która stąd prezentuje się w całej okazałości. Przechodzimy obok kamiennej tablicy poświeconej Janowi Pawłowi II i zaczynamy bardzo strome zejście po kamiennych głazach kierując się zielonymi znakami. Każdy krok wymaga dużej uwagi, bo niektóre głazy są chwiejne. Potem szlak łagodnieje i prowadzi dalej grzbietem masywu, który na słowacką stronę opada łagodnym i trawiastym zboczem, a na polską urwiskiem. Wkrótce dochodzimy do lokalnego wypiętrzenia zachodniej grani Babiej Góry zwanego Kościółkami. Nazwa Kościółków wiąże się ze znanym w okolicy podaniem o miasteczku lub wsi, która zapadła się w głąb ziemi za grzechy jej mieszkańców. Dlatego od czasu do czasu słuchać tu podobno dobywający się spod ziemi dźwięk dzwonów. Niektórzy widzieli ponoć szczyty wież kościelnych, usiłujących wydostać się na powierzchnię. Kościółki sięgające wysokości 1620 m n.p.m. tworząc najbardziej eksponowane miejsca w masywie Babiej Góry. We mgle trzeba tu naprawdę bardzo uważać, bo szlak prowadzi prawie przy samym skraju tych przepaści.
|
Bardzo strome zejście ze szczytu Babiej Góry po kamiennych głazach. |
|
Nad Kościółkami. |
Za Kościółkami mamy znów bardzo strome zejście wśród gęstej kosodrzewiny i pierwszych karłowatych drzew. Na tej wysokości wiatr przestaje być już dokuczliwy. O godzinie 12.30 schodzimy na niewielką Przełęcz Brona opadającą do wysokość 1408 m n.p.m.
|
Babia Góra. Widać ścieżkę Perci Akademików. |
|
Zbliżenie na Perć Akademików. |
|
Zbliżenie na Czarny Dziób. |
|
Znów bardzo strome zejście wśród gęstej kosodrzewiny. |
Z przełęczy rozpoczynamy podejście na Małą Babią Górę. Idziemy dalej zielonym szlakiem, najpierw wspinając się na trawiaste spiętrzenie, a z niego bezpośrednio na wierzchołek Małej Babiej Góry, na wysokość 1517 m n.p.m. Małą Babią Górę zdobywamy o godzinie 12.50. W odróżnieniu od „dużej” Babiej Góry powiewy wiatru sprawiają przyjemne wytchnienie od ciepła promyków słonecznych. Przechodzimy nieco na południowe zbocze, gdzie ładna panorama i trawiasta połać kusi na przystanek. A czemu by nie - spocznijmy tu na pół godzinki.
|
Podejście na Małą Babią Górę. |
|
Widok na Babią Górę z podejścia ze zbocza Małej Babiej Góry. Poniżej widoczna jest Przełęcz Brona. |
|
Panorama z Małej Babiej Góry w kierunku północnym. |
O godzinie 13.20 zbieramy się do dalszej drogi. Teraz już cały czas idziemy w dół nieco monotonną, ale piękną szeroką świerkową aleją, na której szlak przebija się przez gęsto rosnące paprocie. O 14.10 dochodzimy do znajdującego się na wysokości 1100 m n.p.m. węzła szlaków, znanego pod nazwą Żywieckie Rozstaje. Spotykamy tu czerwony szlak. Skręcamy za jego znakami w prawo do tyłu i maszerujemy teraz dość płaską ścieżką w kierunku wschodnim.
|
Szeroką świerkowa aleja... |
|
...na której szlak przebija się przez gęsto rosnące paprocie. |
Wkrótce przechodzimy przez górną część zarastającej Hali Czarnego, która kiedyś stanowiła obszar wypasu owiec. Gospodarowali na niej bacowie o nazwisku Czarny, ale nazwa tej hali była znana jeszcze przed nimi i raczej pochodzi od przepływającego tu potoku Czarna Woda.
|
Hala Czarnego. |
Około 14.30 mijamy Fickowe Rozstaje, na których dołącza do nas żółty szlak. Przez pewien czas wędrujemy śródleśną drogą myśliwską tzw. Górnym Płajem, wybudowaną w 1883 roku przez ówczesnych właścicieli tych ziem Habsburgów z Żywca. Górny Płaj trawersuje Babią Górę na wysokości 1000-1200 m n.p.m.
Około 15.00 ścieżka nasza przechodzi przez bardzo strome osuwisko, a 15 minut później wyprowadza na Markowe Szczawiny. Tutaj zatrzymujemy się na zasłużony, dłuższy, prawie godzinny odpoczynek.
|
Ścieżka przechodzi przez bardzo strome osuwisko. |
Zwijamy się stąd niechętnie. Wracamy do Zawoji Markowej tym samym zielonym szlakiem, którym rano wchodziliśmy. 50 minut wędrówki w dół i kończymy tą niezwykle udaną wyprawę.
Królowa otoczyła nas dziś przyjazną aurą, tylko na górze trochę przewiała chłodem. Wyprawa na Babią Górę dostarczyła wielu wrażeń, które każdy przeżywał na swój sposób. Dzisiejsza górska wędrówka dostarczyła bardzo indywidualnych doznań, m.in. dzięki bardzo emocjonującej trasie przez Perć Akademików i wyjątkowej górze, na którą nas ona wyprowadziła. Twarze wędrowców nie są w stanie ukryć ogromu satysfakcji i zadowolenia z przebytego szlaku.
Dla nas była to wyjątkowa wycieczka, bo jutro minie dokładnie rok od pierwszej wspólnej wycieczki z KTG, kiedy to zostaliśmy zarażeni górskim wirusem i do tej pory nie znaleźliśmy na niego antybiotyku. Wtedy był to Giewont, a kierownikiem wyprawy była ta sama Ewa co dziś. Przez ten okres zdążyliśmy „wychodzić” małe srebrne GOT , które mieliśmy przyjemność otrzymać z rąk Prezesa Klubu Turystyki Górskiej „Wierch”.
Świetny blog, super się czyta i do tego ogląda zdjęcia :) Bardzo podoba mi się pomysł z oznaczaniem trasy na samym początku - parę zainspirowało mnie to własnych wędrówek :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią będę śledzić nowe relacje, pozdrawiam! :)